rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Ostatnimi czasy skończyłam trylogię Royal Sylwii Zandler i zamiast skupiać się na ostatnim tomie postanowiłam, że naskrobię coś na temat całej serii. Historia opowiada o związku zwykłej dziewczyny z Ameryki - Vivian, która przyjeżdża do Anglii na stypendium, gdzie po dostaniu pracy w pałacu poznaje brytyjskiego monarchę – Luka. Całość opiera się na systemie brytyjskiej monarchii, ale żeby się nikt nie doczepił mamy inne nazwiska i inny ród. W sumie współczesna rodzina królewska robi nam tutaj za podstawę pomysłu i tyle by z niej było. I mam co do tego zabiegu dość mieszane uczucia. Pierwszy tom był bardzo dobry. Vivian z Lukiem od początku się nie lubią, ale jednocześnie non stop na siebie wpadają i dogryzają całym mnóstwem żartów rodem z gimnazjum. Przy tym tomie bawiłam się najlepiej. Autorka idealnie trafiła w moje gusta całą poprowadzoną historią a pierwszy tom miał zakończenie, które na upartego śmiało można było zostawić i zrobić z tego dobrą jednotomówkę. Niestety przy obecnych oczekiwaniach rynku autorzy coraz częściej są pytani czy dadzą radę z danej historii stworzyć trylogię. No i nie są. Drugi tom to już swoista zapchaj dziura, która istnieje tylko po to, żeby powstał tom trzeci, który nam rozwiąże wszystkie problemy a to też bez szału i jsk się można spodziewać na ostatniej stronie. Czytając mam wrażenie, że połowę z tego wszystkiego można by śmiało wyciąć i wyrzucić, bo tylko zapycha strony. Autorka gubi się też nieco w pałacowym świecie. Etykieta nie istnieje, służba wyzywa gości a rodzina królewska odpierdziela takie rzeczy, że można nad tym jedynie załamywać ręce. Rozumiem, że jest to fikcyjny dwór jednak mocno bazujący na tym prawdziwym i chyba lepiej dla autorki byłoby tu stworzyć drugą Genowię niż brnąć w to co zaczęła. Mnie osobiście wybryki ich wszystkich raziły później tak bardzo, że miałam ochotę rzucić to w kąt, ale byłam na trzecim tomie i jakoś to przebrnęłam do końca. Wydaje mi się, że Vivian traci charakter z każdym kolejnym tomem. Jej początkowe dogryzki w stronę księcia znikają by w końcu ustąpić planom życia jako kura domowa z odkurzaczem w ręku dopóki Luke nie zostanie królem i nie będzie trzeba zamieszkać w pałcacu.
Trochę szkoda mi tej serii. Pierwszy tom był naprawdę bardzo dobry i sporo się przy nim naśmiałam natomiast ginie on gdzieś przy słabszych dalszych tomach.

Ostatnimi czasy skończyłam trylogię Royal Sylwii Zandler i zamiast skupiać się na ostatnim tomie postanowiłam, że naskrobię coś na temat całej serii. Historia opowiada o związku zwykłej dziewczyny z Ameryki - Vivian, która przyjeżdża do Anglii na stypendium, gdzie po dostaniu pracy w pałacu poznaje brytyjskiego monarchę – Luka. Całość opiera się na systemie brytyjskiej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Już sam początek sprawił, że myślałam, że książka będzie przewidywalna. Znaczy... była, ale nie aż tak mocno. Przede wszystkim z rzeczy na plus, główna bohaterka nie jest typową główną bohaterką z jaką zazwyczaj się spotykamy. Ma nadwagę i duży problem z akceptacją swojego ciała dodatkowo napędzany przez matkę, której nie umie się postawić. Małymi krokami, ale z czasem się to zmienia. Tej próby samoakceptacji jest tak dużo, że momentami przebija nawet wątek o wampirach.
Jeśli chodzi o tematykę to Cała Wieczność nie wnosi nic nowego. Wiedzę o wampirach główna bohaterka – Lily i jej przyjaciółka czerpią z popkultury co bywa nieco irytujące. Mamy też sztampowy dość motyw młodej dziewczyny, która przez przypadek zmienia się w wampira i stara się kontrolować swój głód oraz 400-stu letniego wampira, który nikogo tak mocno nie kochał i ogólnie to trochę nie ogarnia w życie.
Ogólnie na plus, przyjemnie się czytało i było sporo śmiesznych momentów. Lekka komedia romantyczna, gdzie jakimś cudem wątek fantastyczny został zepchnięty daleko na drugi plan.

Już sam początek sprawił, że myślałam, że książka będzie przewidywalna. Znaczy... była, ale nie aż tak mocno. Przede wszystkim z rzeczy na plus, główna bohaterka nie jest typową główną bohaterką z jaką zazwyczaj się spotykamy. Ma nadwagę i duży problem z akceptacją swojego ciała dodatkowo napędzany przez matkę, której nie umie się postawić. Małymi krokami, ale z czasem się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Przyznaję stało się coś dziwnego. Nie czytam takich książek. Aż tu nagle poznaje swoją RomanSiare, która poleca mi jakieś dziwne rzeczy do przeczytania i skończyłam właśnie tu. Przysięgam, gdyby moje młodsze ja zobaczyło, co czytam to chyba wysłało by mnie po leki. Cóż, trzeba być otwartym na różne gatunki a do tego jeśli czyta się z kimś tą samą książkę i można omawiać ją na bieżąco to nie można odmawiać, prawda?
The Science of Temptation opowiada o zakazanej relacji studentki psychologii – Brianny z jej profesorem Reedem. Brianna jest typem kujonki w wyciągniętym swetrze i okularach natomiast nocą zrzuca to wszystko by przeistoczyć się w pół nagą pracownicę nocnego klubu. Kiedy podczas jednej z nocnych zmian w jej miejscu pracy pojawia się jej wykładowca jest przekonana, że dzięki masce i innemu niż na co dzień ubiorowi nie zostanie rozpoznana. Cóż... motyw kiedy następnego dnia na uczelni Reed wyprowadza ją z błędu jest jednym z moich ulubionych.
Science czytało się nad wyraz lekko i przyjemnie. Pochłonęłam ją całą w dnia dni i pomimo prawie 400 stron wydała mi się strasznie krótka. Sceny erotyczne występują, ale nie dominują całej narracji. Bohaterowie starają się poznać siebie nawzajem, co następuje wyważenie i stopniowo. Zaczynamy standardowo od słownych przepychanek i dopiero gdzieś przy końcu książki Brianna
z Reedem lubią się na tyle, żeby spędzać czas w swoim towarzystwie.
A potem na koniec już myślisz, że będzie dobrze a Julia Cwaniara Popiel robi tak, że jest źle (chyba) i gryziesz okładkę z frustracji, bo przed tobą drugi tom a ona go jeszcze nie napisała a ty musisz wiedzieć co dalej i tak się nie robi. W sumie to rozegrała to dobrze (chyba) bo jak wyjdzie kolejna część to ja ją chyba przedpremierowo zamówię.
Podsumowując: jak ktoś lubi Age Gap i wyższość profesora nad uczennicą to polecam. Jak ktoś nie lubi to też polecam, bo może polubi.

Przyznaję stało się coś dziwnego. Nie czytam takich książek. Aż tu nagle poznaje swoją RomanSiare, która poleca mi jakieś dziwne rzeczy do przeczytania i skończyłam właśnie tu. Przysięgam, gdyby moje młodsze ja zobaczyło, co czytam to chyba wysłało by mnie po leki. Cóż, trzeba być otwartym na różne gatunki a do tego jeśli czyta się z kimś tą samą książkę i można omawiać ją...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zacznijmy od tego, że nie jest to jakaś wybitna literatura. Mało tego, często wydarzenia w książkach Shukri zakrawają o taki absurd, że trudno powstrzymać się od śmiechu. I tak je traktowałam. Jak coś lekkiego, co mogę szybko przerzucić pomiędzy kolejnymi tomiszczami. Przeczytałam wszystkie części z serii "Jestem" i czasami żałowałam, że nie mam kogoś obok, żeby mu opowiedzieć co tu się właściwie wydarzyło. Tutaj niestety czegoś brakuje.

Jak można się domyślać po tytule nasza bohaterka zostaje jedną z żon. Jest to główna oś fabularna, która w żaden sposób się nie rozgałęzia i gna na łeb na szyję do przodu by w końcu dotrzeć do mety i z hukiem wybić sobie wszystkie zęby o beton. W Jestem jedną z żon nie dzieje się zupełnie nic. Dostajemy odgrzanego kotleta z zawartymi suchymi faktami na temat bliskiego wschodu oraz na siłę ciągniętymi zapchaj dialogami tupu ile kto łyżek cukru potrzebuje do herbaty a potem każdy na musi koniecznie odpowiedzieć przez co nawet dialogi, które zazwyczaj powinny pchać akcje do przodu stają się męczącą formą opowieści, które chcemy jak najszybciej opuścić. Mimo wszystko czytałam dalej na siłę czekając na jakiś punkt zwrotny, który nie nastąpił, ponieważ książka ni stąd ni zowąd nagle się skończyła. Dostajemy najważniejszą informację o tym, że Alicja mieszka ze swoim mężem i jego drugą zoną w jednym domu i już. Jeśli chcielibyście doświadczyć jakiejś dramy pomiędzy paniami walczącymi o terytorium to niestety, ale nikt nie wpadł na to, żeby to napisać. Wprawdzie przez cały czas wiedzą o swojej obecności i nachodzą się w mieszkaniach, ale ciągle odbywa się to na zasadzie w stylu "zostaw mojego męża" "ty go zostaw, to mój mąż" , następnie następuje dzień drugi i jedziemy od początku.

Niestety książka jedzie już ostatkiem sił na fali popularności i pisanie na siłę aby tylko coś wydać mocno jej nie służy.

Zacznijmy od tego, że nie jest to jakaś wybitna literatura. Mało tego, często wydarzenia w książkach Shukri zakrawają o taki absurd, że trudno powstrzymać się od śmiechu. I tak je traktowałam. Jak coś lekkiego, co mogę szybko przerzucić pomiędzy kolejnymi tomiszczami. Przeczytałam wszystkie części z serii "Jestem" i czasami żałowałam, że nie mam kogoś obok, żeby mu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dagmarę większa część może kojarzyć jako jedną z barwniejszych i zabawniejszych postaci
w programie TTV Królowe życia. Plus minus kojarzyłam kto to jest i im więcej szczegółów na temat Dagmary starałam się zgłębić tym bardziej dziwiłam się, że jeden człowiek może przeżyć, aż tyle. Praca w niemieckich kasynach, pobyt w więzieniu, nielegalne dostanie się do Ameryki, mąż którego ścigano listem gończym... Historii i anegdot do przeczytania mamy całkiem sporo, ale raczej nie znajdziemy tu nic więcej ponadto co zostało już dawno opowiedziane. Zastanawia mnie część druga biografii, która skupiać ma się głównie na pobycie za kratkami. Może tam dowiemy się czegoś więcej chociażby na temat sutenerstwa, bo może i temat parę razy został wspomniany, ale tak szybko jak się pojawiał tak szybko znikał.
Ten kto oglądał program wie, że Dagmara nie owija w bawełnę i trzy razy zdąży coś powiedzieć zanim w ogóle choć raz pomyśli, co robi. Wydaje mi się, że tak się działo też troszeczkę w trakcie pisania książki. Mamy tutaj naprawdę niezły zbiór „złotych myśli” o tym, że na przykład autorka nienawidzić jeździć z zapiętymi pasami, więc jeździ bez albo o tym, że nie wie jakim cudem jej syn nie dostał się do telewizji, bo w udawaniu osób niepełnosprawnych nie ma sobie równych. Nie można zapomnieć o historyjce kiedy to jedna zupełnie randomowa pani spojrzała się na jej męża, więc Dagmara postanowiła ją za to pobić.
Mamy też trochę przeskakiwania po linii czasu i tak mamy opowieść o castingach i próbach dostania się do telewizji, jakieś nic nie wnoszące anegdotki z dzieciństwa, znowu skaczemy do dorosłości, by niedługo potem znaleźć się gdzieś w środku historii o ucieczce z domu do Niemiec, bo królowej nie chciało się uczyć i wolała zarabiać pieniądze sprzątając za granicą.
Całość lekko napisana, do przerzucenia w jeden wieczór. Nie ukrywam, że czekam trochę, aż dorwę część drugą, ale jest to pozycja raczej dla fanów Dagmary i jej specyficznego sposobu bycia.

Dagmarę większa część może kojarzyć jako jedną z barwniejszych i zabawniejszych postaci
w programie TTV Królowe życia. Plus minus kojarzyłam kto to jest i im więcej szczegółów na temat Dagmary starałam się zgłębić tym bardziej dziwiłam się, że jeden człowiek może przeżyć, aż tyle. Praca w niemieckich kasynach, pobyt w więzieniu, nielegalne dostanie się do Ameryki, mąż...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książkowy debiut. Debiut tak wybitny, że aż niemożliwym do uwierzenia jest fakt, że to dopiero pierwsza książka Kuang. Mam ciarki na samą myśl o tym ile jeszcze przed nią i jak bardzo jeszcze jest w stanie się rozwinąć patrząc na to jak czytało mi się Wojnę Makową a czytało się wyjątkowo dobrze. Kiedy już zaczęłam, nie chciałam się od niej odrywać. Myślałam tylko nad tym kiedy do niej wrócę. Żadna historia nie wciągnęła mnie tak mocno jak ta.
Po długiej przerwie od fantastyki zaczęłam się zastanawiać jak to się mogło stać, że obecnie na mojej półce jest więcej obyczajówek niż fantastyki. Serio. Teraz to nadrabiam. I to najlepszym fantastycznym debiutem w swoim roku.
Co do samej historii to rozkręca się wolno. Nie to, żeby historia była nieciekawa. Przez kolejne kartki wyczekuje się tego, co nastąpi. Nie ma smoków i wybuchów na pierwszych stronach. Nie ma ich na kilkunastu kolejnych. I tak czekamy i czekamy. Wstęp do samej fantastyki musimy odbyć razem z główną bohaterką, która ma bardzo długą drogę do przebycia. W pewnym momencie czułam się nawet trochę oszukana, bo zdawało się, że z gatunku fantastyki książka ma tylko wymyślony kontynent i nic więcej. Okazało się, że niepotrzebnie, bo magia pierwszego tomu wymaga tylko odrobiny cierpliwości, którą zdecydowanie wynagradza i koniec końców dostajemy to na co czekaliśmy.
Razem z główną bohaterką wkraczamy w dosłownie wielowymiarowy świat nad którym górują 64 bóstwa, z którymi nieliczni mogą podjąć współpracę. Wybrani szamani dostają moc w którą zwykli śmiertelnicy nie są w stanie uwierzyć.
Rin dostaje wiedzę, która pozwala jej korzysta z nieskończonej mocy bóstwa ognia. Ale nie wszystko jest tak proste jak się wydaje. W kraju panuje wojna, ona nie jest nawet pełnoletnia
a bóstwo pragnie dostać zapłatę za użyczenie swoich mocy. Sam ogień jak i sugerowane koszta są tak ogromne, że coraz mniej osób widzi sens w tym, co planuje zrobić Rin.
Mając za plecami przyjaciół, których można policzyć na palcach jednej ręki stale przesuwa granice światów jak i tego, co może znieść jej ciało.
Brutalność wojny jest niezwykle szczegółowo opisana. Książka jest mocno militarna, dostajemy mnóstwo walk i strategii a do tego mamy całkiem nieźle rozbudowany świat, w którego wielu zakątkach coś się dzieje.
Na koniec nie można zapomnieć o rozdziale 21, na temat którego wszyscy mówili, że niszczy człowieka psychicznie. Tak, okazało się, że to prawda. Po kilku stronach musiałam zrobić sobie przerwę w czytaniu.
Jeśli jeszcze jakimś cudem nie czytaliście Wojny Makowej to całym serduszkiem Wam polecam.

Książkowy debiut. Debiut tak wybitny, że aż niemożliwym do uwierzenia jest fakt, że to dopiero pierwsza książka Kuang. Mam ciarki na samą myśl o tym ile jeszcze przed nią i jak bardzo jeszcze jest w stanie się rozwinąć patrząc na to jak czytało mi się Wojnę Makową a czytało się wyjątkowo dobrze. Kiedy już zaczęłam, nie chciałam się od niej odrywać. Myślałam tylko nad tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie wiem jakim cudem, ale całkiem mi gdzieś umknęło, że Agnieszka Chylińska oprócz tego, że jest wokalistką o niezwykle charyzmatycznym głosie to jest także pisarką. Jeśli chodzi o samą Ankę Skakankę to byłam przekonana, że jest to pisarski debiut a tymczasem to już kolejna z wielu pozycji książeczek dla dzieci. Od razu powiem, że mimo, że nigdy nie trzymałam w rękach poprzednich pozycji a tytułowa bohaterka podobno pojawiała się w poprzednich opowieściach to nie miało to dla mnie żadnego wpływu na czytanie jeśli chodzi o zrozumienie fabuły.

Akcja dzieje się w świecie, w którym panoszy się tajemniczy wirus i to mnie już denerwowało na samym początku, bo temat pandemii jest dla mnie już tak przeorany, że nie mogę na to patrzeć. Nie żeby to było jakoś mocno wałkowane, ot po prostu mnie to denerwuje i już.
Czytając miałam wrażenie, że Chylińska trochę poprzez historię próbuję się rozliczyć z własnym życiem. Mamy tutaj mamę Ani- niezwykle utalentowaną i znaną pianistkę, która przez pandemię zmuszona jest do pozostania w domu ze względu na odwołane koncerty. W domu opiekuje się córką Basią oraz tytułową Anką Skakanką, która wymaga szczególnej opieki. I tutaj też Chylińska od czasu do czasu wypowiadała się na temat swoich dzieci o tym, że wymagają opieki i dużo więcej uwagi niż inne dzieci.
Ania jest zdecydowanie inna niż jej rówieśnicy. Nie lubi się przytulać ani nawiązywać kontaktu wzrokowego. Często wpada w złość a gdy to robi stara się ją rozładować nadmierną ruchliwością. Książka stara się zwrócić uwagę na to, że nie wszyscy ludzie są tacy sami. Każdy jest stworzony do czegoś innego i powinien rozwijać się na swój sposób. Historia uczy tolerancji wobec innych zachowań i tego, że nie trzeba się ich bać czy unikać oraz przypomina, że nie tylko dzieci, ale i dorośli mają swoje lepsze i gorsze momenty.
Na pewno sięgnę po poprzednie części.

Nie wiem jakim cudem, ale całkiem mi gdzieś umknęło, że Agnieszka Chylińska oprócz tego, że jest wokalistką o niezwykle charyzmatycznym głosie to jest także pisarką. Jeśli chodzi o samą Ankę Skakankę to byłam przekonana, że jest to pisarski debiut a tymczasem to już kolejna z wielu pozycji książeczek dla dzieci. Od razu powiem, że mimo, że nigdy nie trzymałam w rękach...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Inna miłość szejka Artur Ligęska, Oskar Maya
Ocena 5,6
Inna miłość sz... Artur Ligęska, Oska...

Na półkach:

Myślę, że historii Pana Artura nikomu nie trzeba przedstawiać. Był znany w Polsce jeszcze zanim
w poszukiwaniu szczęścia udał się do ZEA i tam niestety spotkał go tylko horror jakiego nikomu by się nie życzyło. To, że autor przebywał w emirackim więzieniu nie pozostawia złudzeń, jednak powody zatrzymania jak i cała otoczka pozostawiają trochę niejasności. Temat potraktowany dość pobieżnie. Zastanawia tutaj już sam fakt, że autor sprawnie unika podania bezpośredniej tożsamości człowieka, który zgotował mu piekło. Nie chcę umniejszać mu tragedii, które przeżył, ale cała opisana historia jest trochę taką próbą publicznego zwrócenia uwagi na to, że jestem dobrym człowiekiem. Może i brałem narkotyki, ale w dniu aresztowania ich przy sobie nie miałem. Może i mam w sobie trochę
z homoseksualisty, ale w sumie to wierzę w Boga i jednak brzydzę się takimi relacjami. Autor potwierdza bycie gejem i jednocześnie temu zaprzecza w jednym zdaniu.
Jeśli chodzi o styl pisania mamy tutaj wywiad, który od początku przeprowadza nas przez całą historię, aż do odzyskania wolności poprzeplatany momentami z wyrwanymi wpisami z pamiętnika. Po ukazaniu codziennego życia w izolatce cudem wydaje się fakt, że udało mu się ten zeszyt nie dość, że zachować, ale i jeszcze jakoś prowadzić, ale już mniejsza o to. Mamy bardzo dużo wypowiedzi, które się powtarzają. Czasami i po trzy razy. Daje to wrażenie jakby ktoś z góry dał znak, że wydadzą to dopiero jak się nazbiera 200 stron. Artur odpowiada na pytanie a już w następnym przeprowadzający wywiad pyta, go o to co powiedział w takiej formie, że Ligęska znowu powtarza to samo, co po kilkunastu powtórzeniach sprawia, że zamiast współczuć ofierze sprawdzamy czy nie czytamy poprzedniej strony jeszcze raz.
Daje książce takie 5/10. Nie zachęcam ani nie zniechęcam Was do przeczytania. Myślę, że książka jest ciekawa pod tym względem, że naprawdę zmusza do myślenia i zastanawiania się ile w tym prawdy a ile literackiej fikcji, ale jest też bardzo jednostronnie napisana. Całość zostawiam Wam do własnej oceny.

Myślę, że historii Pana Artura nikomu nie trzeba przedstawiać. Był znany w Polsce jeszcze zanim
w poszukiwaniu szczęścia udał się do ZEA i tam niestety spotkał go tylko horror jakiego nikomu by się nie życzyło. To, że autor przebywał w emirackim więzieniu nie pozostawia złudzeń, jednak powody zatrzymania jak i cała otoczka pozostawiają trochę niejasności. Temat potraktowany...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Oglądałam serial, gdy uświadomiłam sobie, że przecież powstał na podstawie książki. Od razu rzuciłam się do poszukiwań by równowaga świata została zachowana i książka była przeczytana przed wersją filmową. Wersja papierowa ze względu na odległą datę od wydania jest już praktycznie nie do zdobycia, ale tu z pomocą przyszło moje ukochane Legimi. Niestety jakość ebooka nie zachwyca. Podejrzewam, że może to być wina wieku, ale pewności nie mam. Musiałam przysiąść na dłużej, że by skupić się na fabule i jako tako nie zwracać uwagi na liczne przypadkowe przeniesienia, spacje czy tajemnicze myślniki rozdzielające losowe wyrazy.
A jak już przy fabule jesteśmy to cóż... nie jest ona zbyt wybitna a i sama książka objętością nie powala. Początkowo zrzucałam to na jakość tego nieszczęsnego ebooka, bo mnie to mocno irytowało przy czytaniu, ale trzeba powiedzieć, że całość jest mdło nijaka. Bohaterowie niezależnie od tego czy byli biedni czy obrzydliwie bogaci są kompletnie bezwymiarowi. Nie znalazłam nic o co mogłabym się zaczepić i polubić chociaż jednego mimo, że jest tych postaci całkiem sporo. Nawet problemy z jakimi się zmagają są sprowadzone tylko i wyłącznie do jednego, bywać i w towarzystwie i sprawić, żeby nigdy nie dać się wykluczyć poza imprezowy margines. Nie wiem czy gdybym miała 13-15 lat zachwycałabym się życiem ultra bogatych dzieciaków natomiast teraz bardziej mnie to irytuje niż kręci. Pewnie jestem już na to za stara. Na książki o nijakich nastolatkach oczywiście, bo na bogactwo zawsze jest pora.
Mimo, że objętościowo książka zapowiada się w granicach na około dwie godziny czytania to rozbijałam to sobie chyba na tydzień. Koniec końców po zwinięciu się w kokon z kocykiem i wylegiwaniu z książką na dłużej na pewno sięgnę po resztę części (nie lubię przerywać serii), ale przeważyło o tym może pół punktu po ocenie całości. Książka niezwykle lekka, ale dla mnie i niezwykle nudna. Można złapać jak nie ma się nic innego dla zabicia, ale jeśli miałabym polecać to chyba tylko dla fanów serialu.
P.S. Serial dużo lepszy.

Oglądałam serial, gdy uświadomiłam sobie, że przecież powstał na podstawie książki. Od razu rzuciłam się do poszukiwań by równowaga świata została zachowana i książka była przeczytana przed wersją filmową. Wersja papierowa ze względu na odległą datę od wydania jest już praktycznie nie do zdobycia, ale tu z pomocą przyszło moje ukochane Legimi. Niestety jakość ebooka nie...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nowe przygody Mikołajka. Tom 2 René Goscinny, Jean-Jacques Sempé
Ocena 7,7
Nowe przygody ... René Goscinny, Jean...

Na półkach:

Nie ma co się zbytnio rozpisywać przy Mikołajku. Rewelacyjna i ponadczasowa, będzie bawić dzieci i starszych jeszcze przez kilka kolejnych kilkadziesiąt lat. Uwielbiam do niej wracać.

Nie ma co się zbytnio rozpisywać przy Mikołajku. Rewelacyjna i ponadczasowa, będzie bawić dzieci i starszych jeszcze przez kilka kolejnych kilkadziesiąt lat. Uwielbiam do niej wracać.

Pokaż mimo to


Na półkach:

Po tragicznym wypadku samochodowym Mia zostaje zawieszona między życiem a śmiercią starając się zdecydować czy ma zostać i kontynuować życie sama po utracie rodziny czy może zamknąć oczy na zawsze
i przejść dalej. W ciągu jednego dnia poznajemy najważniejsze momenty życia głównej bohaterki a także jej najbliższych, którzy walczą o to by pogrążona w śpiączce Mia walczyła dalej o zostanie wśród nich. Nie ma tu zbyt wielu zwrotów akcji a w zamian dostajemy mnóstwo powodów do wzruszeń.
Myślę, że bardzo podobną w odbiorze książką było "Trzy kroki od siebie". Dostajemy tu lekką lekturę, która od czasu do czasu próbuje wycisnąć trochę łez. Idealną na chwilę spokoju, bo pomimo tego, że mamy tu prawie 250 stron to jeśli chodzi o objętość dużo roboty robi papier i duży druk.
Jak najbardziej polecam, zwłaszcza do przeczytania jako coś szybkiego pomiędzy grubymi tomiszczami.

Po tragicznym wypadku samochodowym Mia zostaje zawieszona między życiem a śmiercią starając się zdecydować czy ma zostać i kontynuować życie sama po utracie rodziny czy może zamknąć oczy na zawsze
i przejść dalej. W ciągu jednego dnia poznajemy najważniejsze momenty życia głównej bohaterki a także jej najbliższych, którzy walczą o to by pogrążona w śpiączce Mia walczyła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Historia Uciekłam z arabskiego burdelu opowiada o dalszych losach Dżuli znanej nam z Byłam kochanką arabskich szejków. Nie ukrywam, że jestem zauroczona twórczością Laily Shukri mimo, że nie ma co ukrywać nie są one jakieś wybitne i najczęściej jest to ten sam problem opisany w inny sposób. Tutaj niestety mam wrażenie, że nawarstwienie tym samym tematem przerosło już chyba samą autorkę. Już na samym początku mamy ciężko, bo na starcie autorka stwierdziła, że skoro jest to już druga część to warto byłoby przypomnieć o tym co się działo z bohaterką w części pierwszej. I zrobiła to w najgorszy moim zdaniem sposób, bo streściła poprzednią książkę w następnej. I jakiś opis nawet na 10 stron nikogo by nie zabił natomiast mamy tutaj prawie 60 stron streszczenia poprzedniej części. Po jakimś czasie czytania w mózgu wyskoczył mi error i musiałam sprawdzić czy aby na pewno nie zaczęłam czytać poprzedniej części jeszcze raz. Dalej mamy tradycyjnie trochę opowieści przemieszanym z faktami na temat arabskiego świata i jego mrocznych stron, które też były w poprzednich powieściach i mam wrażenie, że niektóre się nawet powtarzają. Jeśli chodzi o samą historię porwanej Dżuli to jest dużo bardziej mroczna i bardziej cięższa od wszystkich swoich poprzedniczek. Dużo więcej brutalności, dużo więcej wulgaryzmów i rozpaczy kobiet uwięzionych i zmuszanych do prostytucji. Brakowało mi trochę więcej odczuć bohaterki. Oczywiście mieliśmy jakieś pojęcie o tym, że zdecydowanie nikt nie chciałby się znaleźć w miejscu, w którym się znalazła, natomiast brakowało mi takich zwyczajnych codziennych rozmyślań nad tą tragedią. Wydaje mi się, że więcej uczuć dostajemy na końcu książki dzięki czemu bohaterka staje się bardziej żywa, ale skoro jest to już koniec to dostajemy tylko coś na osłodzenie. I jak już jesteśmy przy końcu to zajmijmy się zakończeniem. Przy poprzedniej części wielu czytelników miało żal do autorki za urwane zakończenie. Tutaj niestety mamy trochę do czynienia z czymś podobnym. Dana sytuacja się stała i już, a co działo się dalej i co z tego wyniknęło każdy może zgadywać na swój sposób.

Jeśli chcielibyście dowiedzieć się na temat twórczości Laily Shukri to zapraszam Was na mój kanał. Poprosiłam tam autorkę o zaproszenie do pałacu, ale jeszcze nie odpisała, więc nie mogę jeszcze odpowiedzieć na to ile prawdy jest w jej historiach.

Historia Uciekłam z arabskiego burdelu opowiada o dalszych losach Dżuli znanej nam z Byłam kochanką arabskich szejków. Nie ukrywam, że jestem zauroczona twórczością Laily Shukri mimo, że nie ma co ukrywać nie są one jakieś wybitne i najczęściej jest to ten sam problem opisany w inny sposób. Tutaj niestety mam wrażenie, że nawarstwienie tym samym tematem przerosło już chyba...

więcej Pokaż mimo to video - opinia

Okładka książki Czarodziejki W.I.T.C.H. Księga 1 Francesco Artibani, Alessandro Barbucci, Elisabetta Gnone
Ocena 8,5
Czarodziejki W... Francesco Artibani,...

Na półkach:

Miły powrót do czasów dzieciństwa. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów.

Miły powrót do czasów dzieciństwa. Nie mogę się doczekać kolejnych tomów.

Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Marek Skalski prowadzi prężnie rozwijającą się firmę. Ma obsesję na punkcie władzy i symetrii. Wszystko, co go otacza musi czym prędzej znaleźć obok swe odbicie inaczej zwariuje. Gdy poszukuje dziewczyny na stanowisko stażystki wie dokładnie czego oczekuje. Seksowności i uległości. Taka właśnie jest Klaudia Neter. Młoda dziewczyna, która próbuje uwolnić się od przeszłości, która non stop ją prześladuje. Nie potrafi utrzymać zdrowej relacji z mężczyzną i jest dostępne na każdy telefon każdego następnego faceta.

Pierwsze pół książki odsłuchałam do sprzątania a następnie usiadłam do tradycyjnego czytania, bo nie mogłam doczekać się zakończenia. Trzeba przyznać, że powieść Sinickiej czyta się lekko. Moim zdaniem nawet zbyt lekko, żeby nazwać to thrillerem psychologicznym, ale trzeba przyznać, że końcówka trzyma w napięciu i wzbudziła we mnie największe emocje nie tylko przez budowanie napięcia,ale i przez to jak sama książka się zakończyła. Często przy czytaniu kryminałów lubimy zagłębić się w zagadkę. Odkryć jeszcze przed zakończeniem kto jest oprawcą a kto ofiarą. Tutaj początkowo wydawało mi się, że wiem kto jest kim, ale koniec końców końcówka zaskakuje. Moim zdaniem trochę zbyt mocno. Odczuwałam to tak jakby jakaś postać po prostu wskoczyła nam z boku wprost w wydarzenia i zepsuła całą zabawę. Zdrady Marka też przestają mieć brutalny charakter i łagodnieją pod otoczką licznych zdrad żony i nieudolną próbą ratowania rozpadającego się małżeństwa.

Wszystkie wątki ładnie się zamykają i prawie wszyscy żyją długo i szczęśliwie. Może i było to moje pierwsze spotkanie z Alicją Sinicką, ale na pewno nie ostatnie, bo styl autorki jak najbardziej do mnie przemawia. Szczerze polecam!
Blog: https://papierkowe.blogspot.com/

Marek Skalski prowadzi prężnie rozwijającą się firmę. Ma obsesję na punkcie władzy i symetrii. Wszystko, co go otacza musi czym prędzej znaleźć obok swe odbicie inaczej zwariuje. Gdy poszukuje dziewczyny na stanowisko stażystki wie dokładnie czego oczekuje. Seksowności i uległości. Taka właśnie jest Klaudia Neter. Młoda dziewczyna, która próbuje uwolnić się od przeszłości,...

więcej Pokaż mimo to video - opinia


Na półkach:

Gambit Królowej to jeden z niewielu przypadków, gdzie przed przeczytaniem książki obejrzałam serial. Nic dziwnego, że że po maratonie spędzonym na Netflixie wszyscy marzyli o szachownicy pod choinką. Serial trzyma poziom od początku i trzeba przyznać, że jest genialny! Później nieco żałowałam, że obejrzałam go przed przeczytaniem książki, bo rola Beth Harmon zagrana przez Anyę Toylor- Joy była tak charakterystyczna, że za nic nie mogłam pozbyć się jej z głowy przy czytaniu. Niestety trzeba przyznać, że serial mocno też książkę przebił, ale teraz skupimy się tylko na papierowej wersji. Przez pierwszą połowę trzeba sobie zarezerwować trochę czasu i po prostu przez to przebrnąć. Początkowo też mamy zdecydowanie więcej szachów i opisów tego, co akurat dzieje się na szachownicy, co dla kogoś kto nie interesuje się szachami może być nużące. Dalej wraz z rozwojem Beth szachy ciągle odgrywają najważniejszą rolę w jej życiu, ale poznajemy też jej uczucia i tego, że mimo rozwijającej się w zawrotnym tempie kariery staje się coraz bardziej zagubiona. Mamy tu historię młodej wybitnej szachistki, która znacznie wyprzedza swoje czasy, ale i zostaje znacznie bardziej naznaczona przez los. Od małego faszerowana tabletkami na uspokojenie nie może od niech odejść będąc już dorosłą kobietą. Przyzwyczajona do samotności Harmon nie umie żyć inaczej. Zostawiona przez matkę a później przez adoptowaną rodzinę nie potrafi zrozumieć, że w dorosłym już życiu zostaje sama wyłącznie na własne życzenie. Sama nauczyła się pić, bo jak mówiła zawsze była sama i potrafi się obejść bez towarzystwa. Będąc na dnie, zmęczona alkoholizmem i po przegranej zawodów, które zanim się stoczyła byłyby banalną rozgrywką dla kogoś z jej rankingiem szachowym udaje jej się w końcu zrozumieć, że nie może być sama.

Ciekawa opowieść o tym, że nie zawsze musimy wszystko robić sami i warto czasami złapać wyciągniętą do nas pomocną dłoń.
Blog: https://papierkowe.blogspot.com/

Gambit Królowej to jeden z niewielu przypadków, gdzie przed przeczytaniem książki obejrzałam serial. Nic dziwnego, że że po maratonie spędzonym na Netflixie wszyscy marzyli o szachownicy pod choinką. Serial trzyma poziom od początku i trzeba przyznać, że jest genialny! Później nieco żałowałam, że obejrzałam go przed przeczytaniem książki, bo rola Beth Harmon zagrana przez...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Trzy kroki od siebie Mikki Daughtry, Tobias Iaconis, Rachael Lippincott
Ocena 8,0
Trzy kroki od ... Mikki Daughtry, Tob...

Na półkach:

Książka, którą przeczytałam jednym tchem a po której prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się wiele. Szczerze? Po kilku stronach myślałam, że jestem pewna historii. Pewna zakończenia. Po kolejnych uświadomiłam sobie jak bardzo się myliłam. Mało tego, patrząc na opis liczyłam na tanie romansidło dla kogoś w wieku 14+ . Jak bardzo się myliłam! Powieść zachwyca dojrzałością i jest jedną z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających opowieści o miłości z jakimi zdarzyło mi się zetknąć. Przy końcówce tak kibicowałam głównym bohaterom, że niejednokrotnie byłam bliska płaczu.

Autorzy lekkim piórem podjęli się naprawdę trudnej tematyki jaką jest życie z mukowiscydozą. Jak poradzić sobie z uczuciem i brakiem bliskości kiedy wiesz, że przytuleniem możesz zabić przyjaciela czy kogoś kogo kochasz najbardziej na świecie?

Jeśli unikasz romansów i wahasz się przed przeczytaniem polecam mimo wszystko się przełamać. Polecam z naprawdę czystym sercem i żałuję, że nie zabrałam się za nią wcześniej.
Blog: https://papierkowe.blogspot.com/2021/02/trzy-kroki-od-siebie.html

Książka, którą przeczytałam jednym tchem a po której prawdę powiedziawszy nie spodziewałam się wiele. Szczerze? Po kilku stronach myślałam, że jestem pewna historii. Pewna zakończenia. Po kolejnych uświadomiłam sobie jak bardzo się myliłam. Mało tego, patrząc na opis liczyłam na tanie romansidło dla kogoś w wieku 14+ . Jak bardzo się myliłam! Powieść zachwyca dojrzałością i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka pełna humoru, absurdalnych sytuacji i jeszcze większej ilości humoru. Nasz tytułowy stulatek, wymyka się z domu spokojnej starości przez okno by odbyć podróż życia. To jest ten moment, kiedy przeżył już wszystko co było do przeżycia, więc tak na prawdę ma już wszystko gdzieś i ma ochotę robić co mu się podoba, co sprawia, że ściąga na siebie mnóstwo kłopotów.
Autor starał się przedstawić życie Allana od najmłodszych lat i wydaję mi się, że było tego trochę za dużo. W książce czas teraźniejszy stopniowo przeplata się z przeszłością Allana i po jakimś czasie chciałoby się wrócić do teraźniejszości, bo( przynajmniej według mnie) działy się tam ciekawsze rzeczy. Pomimo dużej ilości humoru te przeplatanki historyczne sprawiały, że czasami ciężko było przez nie przebrnąć, ale to nie znaczy, że książka jest zła. Nic z tego. Ma swoje minusy jak każda, ale myślę, że mimo wszystko można przymknąć na nie oko i wybrać Stulatka jako lekką lekturę na jesienne wieczory. Ta książka na pewno poprawi Wam humor!
Blog: https://papierkowe.blogspot.com/

Książka pełna humoru, absurdalnych sytuacji i jeszcze większej ilości humoru. Nasz tytułowy stulatek, wymyka się z domu spokojnej starości przez okno by odbyć podróż życia. To jest ten moment, kiedy przeżył już wszystko co było do przeżycia, więc tak na prawdę ma już wszystko gdzieś i ma ochotę robić co mu się podoba, co sprawia, że ściąga na siebie mnóstwo kłopotów....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wydawnictwo Poradnia K prezentuje nam niezwykłą historię o sile młodych kobiet osadzoną w czasach epoki wiktoriańskiej. Młoda Enola, początkowo zakompleksiona i zawsze w cieniu swoich braci pragnie nie tylko odnaleźć matkę, ale i udowodnić, że mimo młodego wieku jest w stanie sama dać sobie radę a nawet postawić swój intelekt na równi z samym Sherlockiem. Pierwsza część cyklu mimo powagi sytuacji w akcie zaginionej matki to urocza opowieść o odkrywaniu swojej tożsamości i uświadomieniu sobie, że jeśli tylko weźmiemy sprawy w swoje ręce możemy zdecydowanie więcej niż dyktują to normy społeczne.

Powieść bardzo dobrze oddaje nastroje XIX wiecznej Anglii. Może trochę zbyt mocno został tu przedstawiony ruch emancypacji kobiet, który za czasów przedstawionych w książce dopiero się rozwijał, ale i tak uważam, że jest to powieść godna polecenia młodemu czytelnikowi.

Blog: https://papierkowe.blogspot.com/2020/10/enola-holmes-sprawa-zaginionego-markiza.html

Wydawnictwo Poradnia K prezentuje nam niezwykłą historię o sile młodych kobiet osadzoną w czasach epoki wiktoriańskiej. Młoda Enola, początkowo zakompleksiona i zawsze w cieniu swoich braci pragnie nie tylko odnaleźć matkę, ale i udowodnić, że mimo młodego wieku jest w stanie sama dać sobie radę a nawet postawić swój intelekt na równi z samym Sherlockiem. Pierwsza część...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://papierkowe.blogspot.com

Może to zabrzmi dziwnie, ale jest to jedna z najbardziej japońskich książek jakie dane było mi przeczytać. Dziwnie brzmi to tym bardziej,gdy wspomni się o tym, że jej autorem nie jest Japończyk! Ostatni raz taki klimat czułam czytając Wyznania gejszy Goldena. James S. de Benneville zebrał informacje na temat ducha z Yotsui i przedstawił nam krwawe wydarzenia jakie rozegrały się w jednej z dzielnic na przedmieściach Edo.

Początek powieści zaczyna się leniwie i służy głównie wprowadzeniu nas w klimat tamtych czasów, ale już po jakimś czasie rozpędza się niczym tornado i gna tak do samego końca nie dając nam ani chwili wytchnienia czy szans na oderwanie się od książki.
Snujemy się malowniczymi, wąskimi uliczkami Japonii, poznajemy główne miejsce akcji oraz bohaterów, którzy sprowadzili nieszczęście na dzielnice, w której mieszkali.
O'Mino i Densuke. Jedyne co ich łączy to fakt, że mieszkają w jednym domu. Różnią się prawie wszystkim- wyglądem, charakterem a co najważniejsze- klasą społeczną, którą reprezentują. O'Mino- córka właściciela domostwa, który jest szanowany w okolicy a do tego ma spory majątek. Jest brzydka tak bardzo, że czasami, gdy stoi w mroku zdaje się przypominać demona. I Densuke. Młody, przystojny chłopak, który jest pracownikiem ojca O'Mino. Pomimo tych wszystkich różnic ta dwójka związała swe losy. Dziewczyna szczerze zakochuje się w Densuke a ten nie chcąc zranić uczuć ukochanej córki głowy domostwa daje jej się wykorzystywać na wszelkie znane sposoby. Finału można się domyślić. O'Mino zachodzi w ciążę i by uniknąć ścięcia głowy przez ojca za tę zniewagę namawia Densuke do ucieczki. Chłopak niezbyt garnie się do roli ojca, ale jednak chce ocalić życie. Postanawia, że obydwoje zamieszkają u jego krewnych, aż do rozwiązania. Krótko po narodzinach dziecka, które nazwano O'Iwa dziewczynka zostaje sierotą.

Yotsuia Kaidan nie jest typowym horrorem. Nie doświadczymy tu mózgów na ścianie od pierwszych stron. I od dwudziestych też nie. I nawet nie od pięćdziesiątych. Cała groza zaczyna się tak późno, że przy czytaniu zaczynałam już snuć teorie czy przypadkiem nie dostałam jakiegoś wadliwego egzemplarza. Czyżby w drukarni coś poszło nie tak i zamieniły im się okładki? Dobra, trudno. Jestem już w połowie tego romansu to już przeczytam do końca. Możecie się śmiać, ale tak się zamotałam, że zostawiłam książkę na następny dzień :D

Córka O'Mino niestety urodę odziedziczyła po matce. Ma twarz płaską jak talerz, opadające powieki, ciemną skórę a do tego całe ciało usiane bliznami po ospie. Cały swój szpetny wygląd nadrabiała niezwykłym charakterem. Była niezwykle miła i uczynna a do tego zdawała się mieć więcej szczęścia niż jej matka, ponieważ po śmierci O'Mino dziadkowie zdecydowali się uznać wnuczkę i dawali jej wszystko czego tylko zapragnie. Wszystko do czasu.
Gdy O'Iwa podrosła jej brzydota stała się przeszkodą w znalezieniu męża i nawet najznakomitsze swatki miały problem by cokolwiek zdziałać na tym polu. Aż w końcu pewnego dnia, w domu O'Iwy pojawił się mężczyzna imieniem Iemon, który zdecydowanie bardziej niż w nią jest wpatrzony w pieniądze jakimi dysponuje. Od razu wkupuje się w łaskę rodziny i knuje jak przejąć cały majątek. Plan, który wybrał wydawał się banalnie prosty. Zmuszenie O'Iwy do rozwodu. Niestety nikt nie przewidział, że charakter dziewczyny będzie, aż tak dobry i nieskazitelny. Każdego dnia nie bacząc na przeciwności była oddaną żoną, przygotowywała posiłki mężowi i nawet, gdy była bita nie przestawała okazywać mu szacunku. W końcu Iemonowi wraz z grupą znajomych udaje się ukryć cały majątek u jednego z nich a żonie wmówić, że rzeczy te poszły na spłatę długów. Niedługo okazuje się, że i to było za mało i postanawiają sprzedać O'Iwe w dzielnicy rozkoszy. Dziewczyna zgadza się na wszystko byle tylko ocalić męża. Przyjaciel Iemona wmawia jej, że to tylko na kilka chwil i niedługo wróci ją wykupić. Niestety już pierwszej nocy biedna dziewczyna wie, że zostanie tu na dłużej. Gdy pewnego dnia do przybytku zagląda kupiec i informuje ją o podstępnie jej męża ta rozpętuje piekło. Przeklina wszystkich na siedem pokoleń i oznajmia, że będzie się mścić dopóki nie wykończy wszystkich, którzy przyczynili się do jej cierpienia.

Och! Jakże warto było czekać na tą jatkę! O'Iwa jak na prawdziwego japońskiego demona przystało morduje wszystkich na swojej drodze. Rozczłonkowuje niewinne niemowlęta, wiesza mężczyzn, opętuje kobiety. Znęca się nad mieszkańcami dzielnicy strasząc ich i objawiając się nocą w ich domach.
Tak jak początek czytałam rozłożony na trzy dni tak od momentu pojawienia się demona nie oderwałam się ani na chwilę ciekawa jak wszystko się zakończy i w jaki sposób wykorzystana kobieta zemści się na Iemonie, który tak ją skrzywdził. O'Iwa była uroczą osobą, budzącą współczucie i mającą dobre serce dla wszystkich bez wyjątku dlatego ciężko jest się oprzeć kibicowaniu jej by dokonała w końcu zemsty i wymordowała wszystkich, którzy pojawiali się przez całą opowieść.

Szczerze polecam Wam historię krwawego demona, którego nie sposób nie kochać nawet, gdy morduje całe rodziny! Wiem, że brzmię jak psychopata, ale taki już urok O'Iwy. A może to dlatego, że i mnie opętała? Kto wie...

http://papierkowe.blogspot.com

Może to zabrzmi dziwnie, ale jest to jedna z najbardziej japońskich książek jakie dane było mi przeczytać. Dziwnie brzmi to tym bardziej,gdy wspomni się o tym, że jej autorem nie jest Japończyk! Ostatni raz taki klimat czułam czytając Wyznania gejszy Goldena. James S. de Benneville zebrał informacje na temat ducha z Yotsui i przedstawił nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

http://papierkowe.blogspot.com/

Kolejna książka na którą natrafiłam w Biedronkowej przecenie. W sumie nieco się zdziwiłam, bo nie widziałam wzmianki o Hurrem ani w ulotkach ani internecie, ale nie zamierzam narzekać. Czekałam na tą powieść!
Nigdy nie oglądałam seriali a Wspaniałe Stulecie był pierwszym, który obejrzałam od początku do końca. Nawet nie tyle oglądałam, co maniaczyłam godzinami. Pokochałam historię Roksolany i tym bardziej chciałam sięgnąć po papierową wersje, o której pisze się, że była inspiracją dla twórców serialu.
Na początku książki poznajemy Hurrem u szczytu potęgi. Przez lata stała u szczytu potęgi u boku sułtana Sulejmana i dała mu synów, z których jeden zasiądzie na tronie. Pomimo wiedzy na to jakie wpływy wywiera zaczyna się martwić tym jak zapamiętają ja w przyszłości. Wspomina jak przybyła na dwór Osmanów
jako nastoletnia dziewczyna- Aleksandra. Następnie, zmieniła imię na Rusłana- dziewczyna z Rusi, które to zmienił sam Sulejman nadając jej imię Hurrem. W prawie tym samym czasie chrześcijański świat nazwał ją Roksolaną. Niestety we wszystkich dokumentach figurowała jako Sułtanka Matka, matka następcy tronu i boi się, że po jej śmierci nikt już nie usłyszy o Hurrem.
Następnie przenosimy się do zimy 1514 roku, gdzie zaczyna się nasza główna opowieść. Mała Aleksandra zostaje porwana a niewiele lat później trafia na dwór sułtana.
Bardzo podoba mi się kreacja młodej Hurrem. Pomimo 15 lat wie czego chce, jest mądra, potrafi wywierać wpływy
i sprawić, że wszyscy łącznie z Sulejmanem są na skinienie jej palca. Niezwykle uparta dziewczyna sprawiła, że w przeciągu kilku miesięcy z ruskiej niewolnicy stała się jedną z pierwszych kobiet w państwie. Trochę zabawna jest zazdrość Hurrem o wszystko, co mogłoby odebrać jej ukochanego choćby na sekundę. Czasami odnosi się wrażenie jakby momentami była niespełna rozumu. Dowiedziawszy się, że Sulejman najwięcej czasu spędza nad mapami ze swoim przyjacielem i doradcą- Ibrahimem, postanawia się go pozbyć by mieć Sulejmana tylko dla siebie. Tu akurat kreacja telewizyjna niewiele różni się od tej książkowej. Hurrem zdarza się też pogrywać na uczuciach Sułtanki Matki i sprawiać, że mimo wszechobecnego bycia w centrum awantur ta zawsze jej przebacza ( w książce Sułtanka Matka traktuje Hurrem niczym swoją córkę).
Jeśli chodzi o warsztat to można odnieść wrażenie, że autorka musi się rozpisać przez kilka stron. Zdarza się, że jest sporo powtórzeń, ale nie na tyle by odebrało to przyjemność z czytania. Pomimo tego, że od początku książki coś się dzieje i tylko przewracamy strony kibicując Hurrem by jak najszybciej trafiła w objęcia Sulejmana to akcja płynie bardzo wolno. Trochę wymuszone wydają się też wszelkie opisy cielesności. Nie chodzi mi to o to czy pasuje to do książki, bo temat jest jak najbardziej na miejscu tylko momentami, gdy czytało się opisy wzajemnego współżycia można odnieść wrażenie jakby czytało się coś co napisała nastolatka, która nie potrafi znaleźć synosnimów do "piersi jak pomarańcze" i używa tego sformułowania cały czas i to w dodatku bojąc się, że ktoś nie daj boże to przeczyta. Prawdziwe intrygi, tajemnice i knucie po kątach zaczynają się mniej więcej od połowy książki i urywają
w najlepszym momencie. Mahidevran zostaje wygnana z pałacu, Hurrem przez chwilę zaznaje szczęścia u boku Sulejmana, gdy na jej drodze pojawia się nowy wróg do pokonania- Ibrahim. Jakby tego było mało okazuje się, że jest w ciąży z padyszachem a ten planuje wyruszyć na wojnę.
Nie wiem jak wytrzymam do wydania kolejnych tomów. Po przeczytaniu mam ochotę na więcej! Przy tak szybko biegnącej historii planowane sześć tomów wydaje mi się niczym :D

http://papierkowe.blogspot.com/

Kolejna książka na którą natrafiłam w Biedronkowej przecenie. W sumie nieco się zdziwiłam, bo nie widziałam wzmianki o Hurrem ani w ulotkach ani internecie, ale nie zamierzam narzekać. Czekałam na tą powieść!
Nigdy nie oglądałam seriali a Wspaniałe Stulecie był pierwszym, który obejrzałam od początku do końca. Nawet nie tyle oglądałam, co...

więcej Pokaż mimo to