-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać263
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Muszę przyznać, że byłam zachwycona pierwszą częścią Kronik białego królika, dlatego tak bardzo niecierpliwiłam się, żeby móc w końcu przeczytać kontynuację. Byłam ciekawa co wymyśliła dla czytelników autorka i jak dalej potoczą się losy Alicji i Cola. Od razu napiszę, że książka w żaden sposób mnie nie zawiodła, a czytanie jej było dla mnie ogromną przyjemnością. Może jednak opowiem wam najpierw co nieco o fabule tej powieści.
Podczas kolejnej walki z zombie jeden z zabójców zostaje ugryziony. Alicja biegnie mu na pomoc, ale niestety ten rzuca się na nią i również ją gryzie. Oczywiście wszystko kończy się dobrze i wydawać by się mogło, że teraz już będzie normalnie. Jednak Ali po całym incydencie zaczyna strasznie dziwnie się zachowywać. Jednocześnie ciągłe kłótnie z Colem wcale nie pomagają dojść bohaterce do siebie. Dziewczyna załamuje się gdy jej chłopak postanawia od niej odejść. Co zrobi Ali by odzyskać Cola i czy poradzi sobie ze swoją mroczną stroną? Tego dowiecie się czytając drugi tom serii Kroniki białego królika.
Alicja i lustro zombi wciągnęła mnie od samego początku i trzymała w napięciu aż do końca. Nie mogłam się doczekać kiedy dowiem się jak to wszystko się skończyło. Zakochałam się w tej serii i naprawdę będę ją polecać każdemu kogo spotkam. Pomimo tego, że jest to książka dla młodzieży to ma coś w sobie niezwykłego. Autorka miała naprawdę dobry pomysł i doskonale go zrealizowała. Akcja toczy się szybko i ciągle coś się dzieje. Każda kolejna strona wzbudzała we mnie jeszcze większą ciekawość i nie mogłam oderwać się od tej powieści. Chociaż teoretycznie nie przepadam za tematyką zombi to ta książka zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Bardzo polubiłam bohaterów tej powieści. Alicja jest naprawdę świetną postacią i nie było takiego momentu, żeby czymś mnie zirytowała. Jest naprawdę odważna i gotowa poświęcić własne życie za tych, których kocha. Oczywiście jest jeszcze Cole, do którego również bardzo się przywiązałam. Chociaż byłam zawiedziona, że zerwał z Ali to cały czas miałam nadzieję, że do siebie wrócą. Kat i Reeve również zdobyły moją sympatię. Niekiedy można było naprawdę uśmiać się z dialogów pomiędzy bohaterami co oczywiście jest dużym plusem tej lektury.
Książka zawiera wiele zwrotów akcji, które trzymają czytelnika w napięciu do samego końca nie pozwalając nawet na chwilę zacząć się nudzić. Autorka ma naprawdę lekki styl pisania, który pozwala niezwykle szybko przebrnąć przez lekturę tej powieści. Muszę przyznać, że z niecierpliwością czekam na kolejną część przygód Ali i Cola i jeśli będę miała taką możliwość to na pewno się z nią zapoznam.
Okładka Alicji i lustra zombi jest przecudna i mogłabym patrzeć się na nią godzinami. Naprawdę bardzo mi się podoba i uważam, że idealnie pasuje do tej powieści. Dodatkowo myślę, że przyciągnie wzrok wielu czytelników, którzy zainteresowani okładką sięgną po książkę. Podsumowując polecam tę książkę każdemu kto lubi lekkie i niezobowiązujące lektury, a także paranormal romance. Myślę, że powieść Geny Showalter wam się spodoba i zachęcam do zapoznania się z twórczością tej autorki.
Muszę przyznać, że byłam zachwycona pierwszą częścią Kronik białego królika, dlatego tak bardzo niecierpliwiłam się, żeby móc w końcu przeczytać kontynuację. Byłam ciekawa co wymyśliła dla czytelników autorka i jak dalej potoczą się losy Alicji i Cola. Od razu napiszę, że książka w żaden sposób mnie nie zawiodła, a czytanie jej było dla mnie ogromną przyjemnością. Może...
więcej mniej Pokaż mimo to
Biorąc tę książkę do ręki tak naprawdę nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej powieści o zombi i byłam bardzo ciekawa czy "Alicja w Krainie Zombi" przypadnie mi do gustu. Jeszcze większą ciekawość wzbudzał fakt, że powieść miała mieć elementy podobne do słynnej bajki zwanej Alicją w Krainie Czarów. Nie sądziłam, że książka tak bardzo mi się spodoba, a historia głównej bohaterki wciągnie mnie od pierwszych stron. Jeśli chcecie dowiedzieć się co najbardziej zaskoczyło mnie w pierwszej części serii Kronik białego królika to zapraszam Was do dalszego czytania.
Alicja Bell nigdy dotąd nie sprzeciwiała się ojcu, który nie pozwalał po zmroku wychodzić z domu twierdząc, że na świecie istnieją potwory. Dziewczyna nie wierzyła w jego opowieści, ale szanowała jego zakazy. Jednak w dniu urodzin Alicji, jej siostra - Emma miała w szkole ważny dla niej występ. Dziewczyna bardzo chciała go obejrzeć dlatego namówiła matkę by ta porozmawiała z ojcem. Ku jej zaskoczeniu ten zgodził się opuścić dom po zmroku, jednak nie wszystko potoczyło się tak jak chciała tego Alicja. Wracając do domu zmienia się całe życie dziewczyny. Bohaterka traci swoją rodzinę i zaczyna wierzyć w to co mówił jej ojciec. Dziewczyna przeprowadza się do dziadków i zmienia szkołę, w której poznaje Cole'a.
Wiele razy czytałam książki o wampirach, wilkołakach czy o innych nadprzyrodzonych stworzeniach, jednak nigdy nie miałam okazji zapoznać się z powieścią, w której postaciami będą zombi. Miałam pewne obawy, że książka może nie przypaść do mojego gustu, ale po przeczytaniu kilku pierwszych stron wiedziałam, że nie będę mogła oderwać się od tej książki. Przeczytanie tych pięciuset stron nie zabrało mi dużo czasu, ponieważ są one napisane bardzo lekkim językiem, którego czytanie sprawia przyjemność i nie wymaga większego wysiłku. Przychodząc ze szkoły zabierałam się za czytanie i naprawdę mogłam się świetnie zrelaksować. Akcja książki płynie dosyć szybko i co chwilę coś się dzieje dzięki czemu nie było mowy o nudzie. Fabuła tej książki jest naprawdę ciekawa i bardzo mi się spodobała.
Muszę przyznać, że spodziewałam się większego podobieństwa do Alicji w Krainie Czarów, jednak tak naprawdę tylko kilka elementów zgadza się z tamtą wersją. Moim zdaniem nie jest to jednak minusem książki, a nawet wręcz przeciwnie. Cieszę się, że autorka wykreowała swój własny świat i bohaterów, których naprawdę polubiłam. Duże wrażenie wywarły na mnie momenty, w których Alicja walczyła z zombi. Byłam bardzo zaskoczona, że autorka wzbudziła we mnie takie napięcie.
Bardzo polubiłam bohaterów, których wykreowała Pani Showalter. Alicja okazała się świetną postacią z wyrazistym charakterem. Obawiałam się, że Ali może okazać się uległą dziewczynką bez własnego zdania, ale na szczęście okazało się, że potrafi postawić na swoim. Cole również okazał się ciekawą postacią, która naprawdę wzbudziła moją sympatię. Ogromnie zaskoczyła mnie przyjaciółka Alicji - Kat, która okazała się bardzo barwną postacią. Dziewczyna swoimi wypowiedziami za każdym razem wywoływała u mnie napady śmiechu. Muszę przyznać, że autorka naprawdę umie tworzyć świetnych bohaterów, z którymi bardzo ciężko było mi się rozstać.
Oczywiście nie mogę pominąć świetnej okładki, która zdobi tę książkę. Gdy tylko na nią zerknęłam od razu mi się spodobała i jestem pewna, że przyciągnie nie jednego czytelnika. Jeśli macie jeszcze jakieś wątpliwości czy zabrać się za czytanie "Alicji w Krainie Zombie" to mogę tylko napisać, żebyście zrobili to jak najszybciej i dłużej nie zwlekali. Ja już nie mogę doczekać się momentu, w którym ukaże się druga część Kronik białego królika, którą na pewno przeczytam.
Biorąc tę książkę do ręki tak naprawdę nie wiedziałam czego się po niej spodziewać. Nigdy wcześniej nie czytałam żadnej powieści o zombi i byłam bardzo ciekawa czy "Alicja w Krainie Zombi" przypadnie mi do gustu. Jeszcze większą ciekawość wzbudzał fakt, że powieść miała mieć elementy podobne do słynnej bajki zwanej Alicją w Krainie Czarów. Nie sądziłam, że książka tak...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzisiaj trochę o życiu i jego codziennych problemach oraz ludziach, którzy potrafią je przezwyciężyć. Kiedy ktoś spodziewa się nowego członka rodziny, zawsze pada najważniejsze pytanie: chłopiec czy dziewczynka. Większość odpowiada, że nie ważna jest płeć, a fakt czy ich pociecha będzie zdrowa. Czy zastanawialiście się kiedyś jakie przeszkody czekają na rodziców dziecka z autyzmem? Jaką walkę musi stoczyć matka, aby wychować tak młodego i chorego człowieka? Zapraszam Was do przeczytania całej recenzji książki Billy. Kot, który ocalił moje dziecko.
Fraser jest dzieckiem autystycznym, cierpiącym na ciągłe napady złości i histerii. Niestety do tego dochodzi jeszcze hipotonia czyli stan zmniejszonego napięcia mięśniowego. Louise - matka chłopca, przez pierwsze trzy lata jego życia nie potrafiła poradzić sobie z zaistniałą sytuacją. Życie rodziny Boothów stało się niezwykle trudne, a jej członkowie byli na skraju załamania psychicznego, gdyż maleńki Fraser nie miał litości - chociaż nieświadomie, bardzo dał w kość swoim rodzicom. Mały przyzwyczajony był do pewnych schematów dnia i codziennego funkcjonowania. Minimalne zaburzenie tego harmonogramu powodowało ataki strachu i wielkiej histerii. Czy rodzina poradziła sobie z tą niezwykle trudną sytuacją?
Mogłoby się wydawać, że diagnoza lekarzy jest nieodwołalna. Fraser miał nigdy nie pójść do normalnego przedszkola. Ciągłe huśtawki nastroju i nieprzewidywalne zachowania skutecznie uniemożliwiały mu normalne funkcjonowanie. Ciężko jest w tym wszystkim dostrzec cokolwiek pozytywnego. Wkrótce matka chłopca zauważa, że ten ciągle ubiegał się o towarzystwo ich starego już kota - Toby'ego. Wiek futrzaka powoduje jednak, że nie jest on zainteresowany zabawą, a na pewno nie potrzebuje nowego kompana. Wtedy rodzice wpadają na pomysł, aby przygarnąć kolejnego zwierzaka do domu. W taki sposób Billy trafi do rodziny Boothów. Jak się później okazuje ten niby zwykły kociak odmienia na zawsze ich życie.
Billy. Kot, który ocalił moje dziecko to historia oparta na faktach, tak więc wszyscy bohaterowie są bardzo realnie opisani. Możemy poczuć się tak jakbyśmy znali ich osobiście. Louise Booth w sposób niezwykle namacalny przedstawia nam życie rodziny, która musiała naprawdę dużo przejść, aby odnaleźć choć odrobinę szczęścia. Fraser, chłopiec z autyzmem i jego nowy przyjaciel Billy - kot, którego kocha się od samego początku, a na samo wspomnienie o tym co zrobił dla chłopca na naszej twarzy pojawia się uśmiech.
Język jakim operuje autorka sprawia, że powieść czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. W jednym momencie potrafi wzbudzić w nas szereg emocji, a dzięki temu wzbogaca nas o nowe doświadczenia. Historia opowiadana oczami matki jest bardzo wzruszająca, co autorka daje nam odczuć dosłownie w każdym momencie. Louise Booth nie używa jakiegoś wyszukanego słownictwa jednak jest w tym coś co pozwala nam zagłębić się w fabułę całym sercem.
Historia przedstawiona przez autorkę toczy się na przestrzeni kilku lat. Akcja całej powieści nie jest monotonna, jednakże Louise Booth bardzo mocno skupia się na emocjach, problemach towarzyszących rodzinie oraz postępach Frasera. Musimy zwrócić naszą uwagę na relację chorego dziecka i kota. Książka jest naprawdę niezwykle wzruszająca, a kot, który lubi chodzić własnymi ścieżkami z pewnością zaskoczy niejednego czytelnika.
Podsumowując - polecam tę powieść dosłownie każdemu. Osoby, które mają silną psychikę z pewnością będą wzruszone tą opowieścią, natomiast Ci mniej odporni na niesprawiedliwości świata mogą podczas czytania zaopatrzyć się w chusteczki. Zdecydowanie Billy. Kot, który ocalił moje dziecko jest jedną z lepszych książek jakie ostatnio czytałam.
Dzisiaj trochę o życiu i jego codziennych problemach oraz ludziach, którzy potrafią je przezwyciężyć. Kiedy ktoś spodziewa się nowego członka rodziny, zawsze pada najważniejsze pytanie: chłopiec czy dziewczynka. Większość odpowiada, że nie ważna jest płeć, a fakt czy ich pociecha będzie zdrowa. Czy zastanawialiście się kiedyś jakie przeszkody czekają na rodziców dziecka z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po przeczytaniu pierwszej części serii Zakręty losu, musiałam jak najszybciej dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy głównych bohaterów i dlatego bardzo szybko zabrałam się za czytanie drugiego tomu czyli "Braterstwo krwi". Liczyłam na solidny ładunek emocjonalny i pogmatwaną fabułę pełną zaskakujących wydarzeń. Czy autorka utrzymała wysoki poziom jaki zaserwowała czytelnikom na początku? Czy historia Kasi, Krzysztofa i Łukasza po raz kolejny zawładnęła moim sercem? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Najpierw była miłość - jak grom z jasnego nieba. Potem rodzinna tragedia, która rozdzieliła ich na trzynaście lat. Ona straciła siostrę, on musiał zapomnieć o bracie. Gdy znów się spotkali, postanowili być ze sobą już na zawsze, na dobre i na złe. Bardzo chcieli nie pamiętać o przeszłości, ale ona się o nich upomniała. "My nie zapominamy" - trzy słowa zapisane na białej kartce znów wywróciły ich życie do góry nogami. Okazuje się, że są sprawy, które trudno ostatecznie zamknąć, a przeszłość zawsze wystawia słony rachunek. Czy tym razem wreszcie uda się przechytrzyć zły los?
Agnieszka Lingas-Łoniewska po raz kolejny bardzo mocno zaskakuje nas licznymi zwrotami akcji i nieprzewidywalną fabułą. W drugiej części również znajdziemy szybką akcję i wiele różnych, pozornie mało spójnych wątków. W życiu głównych bohaterów znowu robi się niebezpiecznie, a autorka konsekwentnie utrzymuje napięcie, aż do ostatniej strony. Nie mam pojęcia skąd pani Lingas-Łoniewska czerpie pomysły na swoje książki, ale jedno jest pewne - czytając serię Zakręty losu, z pewnością nie będziecie się nudzić. Chociaż wydarzenia nie są zbyt realistyczne i prawdopodobne, czytając przenosimy się do zupełnie innego świata, a wszystko co znajduje się wokół nas przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.
W drugiej części serii Zakręty losu, poznajemy Łukasza z zupełnie innej strony, jako dobrego i czułego mężczyznę zdolnego do odczuwania pozytywnych uczuć i emocji. Pomimo tego, że dowiadujemy się o nim wielu nowych informacji, autorka nie do końca odkrywa wszystkie karty i wciąż pozostawia nas w niepewności. W trzecim tomie mamy dokładnie poznać historię Lukasa i przekonać się, co sprawiło, że stał się tak bezwzględnym i okrutnym człowiekiem jakiego pamiętamy jeszcze z pierwszej części. Kasia i Krzysztof wciąż pozostają głęboko w moim sercu i nadal należą do jednych z moich ulubionych postaci. Pojawia się także Ilona, którą polubiłam już od pierwszych stron i życzyłam jej jak najlepiej. Kobieta odgrywa w tej książce znaczącą rolę, jednak nie zdradzę wam dokładnie jaką, aby nie zabierać wam przyjemności z czytania.
W drugiej części autorka również posługuje się bardzo prostym i lekkim językiem. Przyznam szczerze, że uwielbiam styl Agnieszki Lingas-Łoniewskiej i pokochałam go od pierwszych stron. Jej powieści pochłania się w błyskawicznym tempie i naprawdę ciężko się od nich oderwać. Dodatkowo każdy rozdział jest naładowany emocjami aż po brzegi, co sprawia, że z mocno bijącym sercem przewracamy kolejne strony, czekając w napięciu na to, co wydarzy się za moment.
Podsumowując - jeśli tak jak ja zakochaliście się w pierwszej części serii Zakręty losu, to koniecznie musicie poznać jej kontynuację. Jestem pewna, że niedługo zabiorę się za czytanie trzeciego tomu, w którym pokładam naprawdę ogromne nadzieje i wysokie oczekiwania.
Po przeczytaniu pierwszej części serii Zakręty losu, musiałam jak najszybciej dowiedzieć się jak potoczą się dalsze losy głównych bohaterów i dlatego bardzo szybko zabrałam się za czytanie drugiego tomu czyli "Braterstwo krwi". Liczyłam na solidny ładunek emocjonalny i pogmatwaną fabułę pełną zaskakujących wydarzeń. Czy autorka utrzymała wysoki poziom jaki zaserwowała...
więcej mniej Pokaż mimo to
Thriller to zdecydowanie jeden z moich ulubionych gatunków książek, jednak prawda jest taka, że niestety ciężko jest znaleźć taki, który naprawdę wywoła w czytelniku strach i przerażenie. Wydaje mi się, że dużo łatwiej jest wzbudzić w człowieku te pozytywne emocje, dlatego uważam, że autorzy powieści grozy mają troszeczkę utrudnione zadanie. Opis "Celi" sugeruje, że będzie to powieść, która mrozi krew w żyłach i przyspiesza bicie serca. Okładka, choć z początku może nie mieć dla nas żadnego konkretnego skojarzenia, po przeczytaniu zyskuje sens i ukryte znaczenie, a do tego przypomina o przerażających opisach jakie znalazły się na kartach tej książki. Dzisiaj o pozycji, która zamknęła mnie w swoim świecie i nie chciała z niego wypuścić. Recenzja thrillera, który okazał się bardziej przerażający od niejednego horroru. Zapraszam do przeczytania dalszej części, z której dowiecie się o wiele więcej. Ostrzegam jednak - to opowieść wyłącznie dla czytelników o mocnych nerwach!
Sammy to jedenastoletni chłopiec, który właśnie przeprowadził się do willi z ogrodem znajdującej się w Berlinie. Z początku wszystko dobrze się układa, a rodzina wiedzie w miarę spokojne życie. Wkrótce jednak chłopiec przypadkiem odnajduje wejście do schronu przeciwlotniczego należącego do posiadłości. Trafia tam śledząc własnego ojca, a to co zastaje w środku całkowicie zmienia jego życie i sprawia, że chłopiec zaczyna bać się taty. W zamkniętej celi jest więziona przerażona dziewczynka i choć nie można nawiązać z nią większego kontaktu, Sammy bardzo chce jej pomóc. Kiedy kolejnego dnia zakrada się do bunkra, po dziewczynce nie ma ani śladu. Czy chłopiec odnajdzie niewiele starszą od niego dziewczynkę? Czy to rzeczywiście jego ojciec jest odpowiedzialny za jej zniknięcie?
Fabuła "Celi" na początku wydaje się prostolinijna i dosyć przewidywalna. Po przeczytaniu pierwszych kilkudziesięciu stron byłam pewna prawie w stu procentach, kto stoi za porwaniem dziewczynki, jednak to co wydarzyło się na kolejnych kartach tej powieści, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Powiedzieć, że nie spodziewałam się takiego obrotu akcji to za mało. Ja po prostu nie mogłam uwierzyć w to co aktualnie się działo. Podziwiam autora za jego wyobraźnię i doskonałą grę z czytelnikiem, bo co do tego nie mam wątpliwości - Jonas Winner bardzo skutecznie zwodził mnie przez całą lekturę, tak aby na samym końcu totalnie rozbić każdą moją teorię na temat tego co naprawdę się wydarzyło.
Akcja jest bardzo szybka, pozbawiona zbędnych opisów. Autor skupia się na wydarzeniach i robi wszystko aby stały się one jak najbardziej mroczne i przerażające. Czytając "Celę" z pewnością nie doświadczycie ani chwili znudzenia, historia nieustannie gna do przodu, a czytelnik próbuje nadążyć za narracją głównego bohatera i nawet nie chce odkładać lektury na później. Jonas Winner doskonale radzi sobie z budowaniem napięcia, a do tego zaciera granice między wyobrażeniem a rzeczywistością. Decydując się na lekturę "Celi", kupujemy bilety na prawdziwą karuzelę emocji, która raz wprawiona w ruch, nie chce się zatrzymać.
Głównym bohaterem jest jedenastoletni chłopiec, który z początku wzbudził we mnie wiele sympatii. W końcu Sammy to tak naprawdę jeszcze małe dziecko, a do tego mierzy się z bardzo trudną i niebezpieczną sytuacją. Kolejne strony zmieniły jednak mój pogląd na temat tej postaci. Moje uczucia względem niego obróciły się o sto osiemdziesiąt stopni. Niekiedy sama nie wiedziałam co tak naprawdę mam myśleć o jego zachowaniu. Niestety nie mogę w tym momencie nic więcej wam zdradzić, bo zabrałabym wam całą radość z czytania "Celi". Jedno jest pewne - Sammy to bohater pełen tajemnic, a jego osobowość to dopełnienie całej tej przerażającej i mrocznej historii.
Autor posługuje się prostym i przyjemnym językiem, który z pewnością dla każdego będzie doskonale zrozumiały. Lekkość z jaką Jonas Winner opisuje te jakże upiorne wydarzenia, sprawia, że powieść czyta się niezwykle szybko i łatwo. Niektóre rozdziały są napisane w bardzo specyficzny i szczególny sposób. Są to momenty, które wywołały we mnie dreszcze i uczucie wręcz obrzydzenia. Momenty brutalne, tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Nadają one niezwykły i niepowtarzalny klimat tej powieści. Tworzą wokół "Celi" jakąś dziwną aurę, której nie sposób nazwać. To rozdziały, które zaliczyłabym bardziej do strasznego horroru, a nie thrillera. Zdecydowanie są to jedne z mocniejszych stron tej pozycji, chociaż ogólnie uważam, że "Cela" nie posiada słabych stron. Wszystko jest tutaj idealnie dopracowane, a ja nie znalazłam nic co mogłabym skrytykować.
Zakończenie "Celi" wbija czytelnika w fotel i wprowadza w jego głowie ogromny mętlik. Jeszcze długo po odłożeniu lektury na półkę nie mogłam pozbierać się po tym co autor zaserwował swoim bohaterom. Myślę, że nie było takiej możliwości, abym chociaż odrobinę przewidziała co wydarzy się na ostatnich stronach tej powieści. Jonas Winner tak mocno zakręcił całą fabułę, że wszystko totalnie mi się pomieszało i nie byłam w stanie odróżnić rzeczywistości od fikcji.
Podsumowując - "Cela" zdecydowanie trafia do najlepszych thrillerów jakie kiedykolwiek przeczytałam. Nie mam co do tego cienia wątpliwości. To powieść, obok której nie może przejść obojętnie żaden z miłośników tego gatunku. Radzę zapamiętać nazwisko tego autora, bo jestem pewna, że jeszcze kiedyś o nim usłyszymy. Pokłony i oklaski dla Jonas'a Winner'a! Naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem i mam ochotę na więcej. Dużo więcej! Na szczęście autor ma na swoim koncie trochę książek, tak więc teraz nie pozostaje mi już nic innego jak czekać na ich polskie wydanie.
Thriller to zdecydowanie jeden z moich ulubionych gatunków książek, jednak prawda jest taka, że niestety ciężko jest znaleźć taki, który naprawdę wywoła w czytelniku strach i przerażenie. Wydaje mi się, że dużo łatwiej jest wzbudzić w człowieku te pozytywne emocje, dlatego uważam, że autorzy powieści grozy mają troszeczkę utrudnione zadanie. Opis "Celi" sugeruje, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przyznam szczerze, że gdyby nie ekranizacja, najpewniej w ogóle nie zwróciłabym większej uwagi na tę powieść. Bardzo rzadko sięgam po książki z nurtem religijnym. Jakoś nie odczuwam większej potrzeby, aby się z nimi zapoznawać, tak więc czytania "Chaty" nie miałam w ogóle w planach. Zaciekawił mnie za to zwiastun filmu, który postanowiłam jak najszybciej obejrzeć. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z tytułową chatą. Produkcja zrobiła na mnie tak dobre wrażenie, że byłam pewna, iż wkrótce sięgnę także po wersję papierową tej historii. Okazało się, że - całe szczęście - nie musiałam długo na to czekać i już wkrótce bestseller Williama Paula Young'a znalazł się w moich rękach. Postanowiłam już dłużej nie zwlekać i zabrałam się za lekturę. Czy książka zrobiła na mnie tak dobre wrażenie jak film? A może okazała się jeszcze lepsza? Zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Missy, która jest najmłodszą córką Mackenziego Allena Phillipsa, została porwana podczas rodzinnych wakacji, kiedy to była pod opieką swojego ojca. W opuszczonej chacie na pustkowiach znaleziono ślady, które jednoznacznie wskazywały na to, że dziewczynka została brutalnie zamordowana. Mack pogrążony w Wielkim Smutku i ogromnym poczuciu winy nie potrafi po tym wszystkim dojść do siebie. Kilka lat później dostaje list z zaproszeniem do chaty na weekend. Mackenzie ma prawo sądzić, że nadawcą listu jest Bóg, ale czy rzeczywiście jest to prawda? Bohater ukrywając ten fakt przed żoną, postanawia pojechać do miejsca, w którym zginęła jego ukochana Missy. To co dzieje się podczas tych kilkunastu godzin spędzonych w chacie, zmienia jego życie na zawsze.
Fabuła tej książki jest niezwykle ciekawa i oryginalna. Pomimo tego, że znałam przebieg wydarzeń z ekranizacji, pozwoliłam na nowo ponieść się wszelkim emocjom towarzyszącym poszczególnym sytuacjom. Delektowałam się każdym, nawet najmniejszym szczególikiem, którego nie znalazłam w filmie, a który dopełniał obraz całej opowieści. To co dzieje się po przybyciu Macka do chaty jest tak cudowne i wzruszające, że nie sposób oderwać się od dalszego czytania. Historia przedstawiona na kartach "Chaty" zachwyciła mnie na tyle, że z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę.
Autor w swojej książce porusza wiele trudnych, ale jakże ważnych kwestii dotyczących życia każdego człowieka. Warto przeczytać tę powieść uważnie i pozwolić galopować własnym myślom. "Chata" niewątpliwie skłania do głębszych refleksji nie tylko pod względem religijnym. Żeby zapoznać się z twórczością Williama Paula Younga, nie trzeba wcale być wierzącym, ponieważ powieść dotyka kluczowych problemów dzisiejszego świata. Czytając tę pozycję czułam jak w mojej głowie poruszają się trybiki, które zmuszały mnie do dokładnego przemyślenia historii głównego bohatera. "Chata" to opowieść o ogromnej stracie, o tym jak trudno sobie z nią poradzić, ale również przypominającej, że w całym tym potężnym smutku, nigdy nie jesteśmy sami.
Bohaterowie są wykreowani bardzo poprawnie, a czytając możemy dosyć dobrze poznać ich charaktery oraz zrozumieć poszczególne zachowania. Oczywiście postacią, w którą możemy najbardziej się zagłębić jest Mack - mamy okazję śledzić jego poglądy, a także targające nim emocje. Autor idealnie uchwycił każdą z myśli, która przewija się przez głowę głównego bohatera. Czytając "Chatę" mamy okazję poczuć ból i smutek, które zawładnęły życiem Mackenziego. Podczas mojej przygody z twórczością Williama Paula Younga, bardzo mocno zżyłam się z ojcem Missy. W pewnych momentach czułam się tak jakbym wręcz znała go osobiście. Strasznie trudno było mi się z nim pożegnać i zakończyć lekturę "Chaty".
Język, którym posługuje się William Paul Young jest prosty i doskonale dla każdego zrozumiały. Autor świetnie poradził sobie z przedstawieniem niezwykle trudnych kwestii, w taki sposób, aby każdy z czytelników miał szansę czerpać z tej lektury pełnymi garściami. Podziwiam autora za to, że udało mu się w tak lekki sposób przekazać niezwykle ważne wartości. Pomimo, że "Chata" porusza tak wiele istotnych elementów, czytelnik nie czuje "ciężaru" tej powieści.
Podsumowując - "Chata" to powieść, w której zakochałam się od pierwszych stron. Historia głównego bohatera urzekła mnie tak mocno, że jeszcze długo po skończeniu lektury nie mogłam się uwolnić od krążących wokół niej myśli. Twórczość Williama Paula Younga uczy, skłania do myślenia, a przy tym dostarcza całej palety emocji. Zdecydowanie jest to pozycja obok której dosłownie nikt nie powinien przejść obojętnie. Książkę polecam zarówno młodzieży jak i dorosłym czytelnikom, ponieważ każdy z nas może zinterpretować ją w zupełnie inny sposób. "Chata" naprawdę może zmienić wasze życie i sposób w jaki będziecie postrzegać otaczający was świat.
Przyznam szczerze, że gdyby nie ekranizacja, najpewniej w ogóle nie zwróciłabym większej uwagi na tę powieść. Bardzo rzadko sięgam po książki z nurtem religijnym. Jakoś nie odczuwam większej potrzeby, aby się z nimi zapoznawać, tak więc czytania "Chaty" nie miałam w ogóle w planach. Zaciekawił mnie za to zwiastun filmu, który postanowiłam jak najszybciej obejrzeć. I tak...
więcej mniej Pokaż mimo to
K. A. Tucker to autorka, której większości z was zdecydowanie nie muszę przedstawiać. Pisarka zyskała ogromną popularność serią Dziesięć płytkich oddechów, którą pokochały czytelniczki na całym świecie. Ja również do nich należę, dlatego kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź jej najnowszej powieści "Chroń ją", wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Miałam nadzieję, że będzie to fascynująca lektura, której nie zapomnę przez dłuższy czas. Jeśli zastanawiacie się czy warto sięgnąć po "Chroń ją" - zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Noah Marshall wiedzie wygodne życie dzięki matce - zasłużonej i wielokrotnie odznaczanej komendant policji. Wszystko zmienia się w momencie, w którym wychodzi na jaw długo skrywana tajemnica. Jackie obwinia się o zniszczenie życia niewinnej rodziny. Okazuje się, że nie była ona tak nieskazitelną policjantką, za jaką uważał ją Noah. Pogrążony w żalu syn musi poradzić sobie z tym szokującym sekretem. Gracie Richards nie ma łatwego życia. Od kilkunastu lat mieszka w przyczepie kempingowej z matką, która zmaga się z nałogami. Dziewczyna chciałaby raz na zawsze zapomnieć o ojcu - skorumpowanym gliniarzu, zabitym podczas nieudanej transakcji narkotykowej. Warunki, w których żyje Gracie dalekie są od idealnych. Wszystko jednak zmienia się pewnego dnia, gdy na jej drodze pojawia się chłopak, zupełnie nie pasujący do otaczającej ją rzeczywistości. Pomimo dzielących ich różnic, Noah i Gracie szukają odpowiedzi na te same pytania. Razem odkrywają prawdę o mrocznej i pokręconej przeszłości. Przerasta ich jednak wybuch skandalu, sięgającego głębiej, niż oboje mogliby przypuszczać. Czy wspólnie poradzą sobie ze stale nawarstwiającymi się problemami? Czy między nimi pojawi się jakieś głębsze uczucie?
Fabuła "Chroń ją" jest intrygująca, a do tego niesamowicie mocno rozbudowana i rozwinięta. Patrząc na okładkę tej książki, obawiałam się trochę, że będzie to płytki romans, który nie wniesie nic szczególnego do mojego życia. Całe szczęście było zupełnie inaczej i szybko okazało się, że K. A. Tucker stworzyła historię skomplikowaną i pełną ciekawych zwrotów akcji, w której rodzące się między bohaterami uczucie staje się tak samo ważne jak odkrycie skrywanych przez wiele lat sekretów. Zakończenie jakie zafundowała swoim czytelnikom autorka było naprawdę fenomenalne i bardzo zaskakujące. Muszę przyznać, że kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy i byłam zadowolona, że pani Tucker udało się uśpić moją czujność i w ostatnim momencie całkowicie mnie zszokować.
Bohaterowie są naprawdę świetnie wykreowani, a ich charaktery zdecydowanie wyróżniają się na tle innych postaci. Zarówno Noah jak i Gracie są bardzo dobrze i skrupulatnie przedstawieni, dzięki czemu możemy poznać ich myśli, uczucia i emocje. Muszę przyznać, że już od pierwszych stron ogromnie ich polubiłam, a zbliżając się do zakończenia miałam problem, aby się z nimi rozstać. W książkach podobnych do "Chroń ją", główni bohaterowie często są mocno infantylni przez co nie raz irytują czytelnika. W tym przypadku mamy dwie postacie, które wiele w swoim życiu już przeszły, ale pomimo tego potrafią cieszyć się życiem.
Język, którym posługuje się autorka jest oczywiście prosty i doskonale dla każdego zrozumiały. K. A. Tucker pisze z ogromną lekkością, co bardzo ułatwia i przyspiesza czytanie. Czytając "Chroń ją" można oderwać się od rzeczywistości i otaczających nas obowiązków, a także doskonale się zrelaksować i odpocząć. Uwielbiam styl pisania pani Tucker, a po jej książki zawsze sięgam z ogromną chęcią.
Podsumowując - "Chroń ją" to cudowna historia, o tym jak kłamstwo może skomplikować życie nam i naszym najbliższym. Pokazuje, że nawet w najgorszych momentach, pośród wielu problemów, może pojawić się silne uczucie, które pomoże nam przezwyciężyć wszelkie przeciwności. Polecam tę książkę wszystkim fanom twórczości tej autorki, ale także tym, którzy dopiero chcą rozpocząć z nią przygodę. Jeśli szukacie czegoś więcej niż płytki i schematyczny romans, to "Chroń ją" powinno trafić w wasze gusta.
K. A. Tucker to autorka, której większości z was zdecydowanie nie muszę przedstawiać. Pisarka zyskała ogromną popularność serią Dziesięć płytkich oddechów, którą pokochały czytelniczki na całym świecie. Ja również do nich należę, dlatego kiedy tylko zobaczyłam zapowiedź jej najnowszej powieści "Chroń ją", wiedziałam, że koniecznie muszę ją przeczytać. Miałam nadzieję, że...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy wiecie czym jest stalking? Przykładowe zachowania definiowane jako stalking to śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, smsy, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy mogą przybrać formę przemocy fizycznej zagrażającej życiu ofiary. Właśnie takie coś spotkało główną bohaterkę Cichego Wielbiciela.
Julia Rogacka skończyła studia, pracuje. Ma wspaniałego chłopaka, rodzinę i przyjaciół czyli wszystko czego można chcieć od życia. Nistety nie wie, że tak idealnie ułożone życie może w jednej chwili zamienić się w piekło. Dziewczyna pewnego dnia dostaje do salonu, w którym pracuje bukiet kwiatów. Nawet nie stara ukryć się podniecenia jakie ją ogarnia. Julia jest pewna, że kwiaty są od jej chłopaka, ale gdy dowiaduje się, że ten nic jej nie wysłał zastanawia się od kogo mogą one być. Jakiś czas później zaczynają się głuche telefony, smsy. Fascynacja nieznajomym przeradza się w strach. Znajomi i rodzina Julii kompletnie jej nie rozumieją - przecież cichy wielbiciel to nic złego. Każda by takiego chciała. Dziewczyna nie potrafi sobie poradzić z kolejnymi wierszami i prezentami od jej adoratora. Stopniowo zamyka się w sobie, boi się wychodzić na ulice. W końcu postanawia zgłosić sprawę na policję, jednak nawet oni bagatelizują sprawę. Okazuje się, że jej cichy wielbiciel jest bezkarny. Czy Julia poradzi sobie z nową sytuacją?
Książka Cichy wielbiciel wciągnęła mnie od pierwszych stron, a z każdą kolejną byłam jeszcze bardziej zaciekawiona dalszym rozwojem zdarzeń. Powieść czyta się błyskawicznie i absolutnie nie ma w niej czasu na nudę. Akcja toczy się bardzo szybko, ale wszystko jest doskonale opisane, tak że nie sposób się pogubić. Po prostu nie mogłam oderwać się od tej książki i muszę przyznać, że wywarła ona na mnie ogromne wrażenie. Naprawdę nie spodziewałam się, że ta powieść może mi się tak spodobać.
Postacie w tej książce są idealnie dopracowane. Możemy dowiedzieć się co czuje ofiara prześladowań, ale także to co dzieje się w życiu samego stalkera. Jest to bardzo ważne w takich książkach, ponieważ możemy wczuć się w czytaną historię. Wszystko co czytałam wydawało mi się bardzo realne i zdałam sobie sprawę, że taka sytuacja może zdarzyć się każdemu z nas, a stalkerem może być każda osoba, którą mijamy na ulicy. Stalker w codziennym życiu zachowuje się normalnie, bardzo często jego sąsiedzi mają o nim dobrą opinię. Miły człowiek, który pomaga gdy ktoś ma jakiś problem, a tak naprawdę może zrobić koszmar z życia innych ludzi. Nigdy nie chciałabym być w takiej sytuacji jak nasza główna bohaterka. Takie zdarzenia zostawiają ślady w umyśle człowieka do końca życia. Najgorzej jest gdy osoba, która pada ofiarą prześladowań nie ma się do kogo zwrócić o pomoc, ponieważ bardzo często takie zachowanie jest postrzegane jako naprawdę romantyczne. Na szczęście w Polsce stalking jest pzestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do 3 lat, lub w przypadku doprowadzenia ofiary do próby samobójczej, do 10 lat. Ta książka może pomóc wielu osobom, które doświadczyły nękania.
Cieszę się, że powoli przezwyciężam moją niechęć do polskich autorów i coraz częściej sięgam po ich książki. Z twórczością pani Olgi Rudnickiej na pewno nie rozstaję się na zawsze i mam nadzieję, że już wkrótce będę miała okazję przeczytać jej kolejną powieść. Zachęcam wszystkich do przeczytania tej lektury, ponieważ można się z niej wiele nauczyć. W moim przypadku ta książka pozwoliła mi zrozumieć co tak naprawdę znaczy paść ofiarą stalkera. Na pewno już kiedyś słyszałam o stalkingu, ale nawet w połowie nie wyobrażałam sobie co może czuć taka osoba.
Czy wiecie czym jest stalking? Przykładowe zachowania definiowane jako stalking to śledzenie ofiary, osaczanie jej (np. poprzez ciągłe wizyty, telefony, smsy, pocztę elektroniczną, podarunki) i ciągłe, powtarzające się nagabywanie. Działania te są szczególnie niebezpieczne, gdy mogą przybrać formę przemocy fizycznej zagrażającej życiu ofiary. Właśnie takie coś spotkało...
więcej mniej Pokaż mimo to
Odkąd przeczytałam całą trylogię Millennium Stiega Larssona zaczęłam czytać kryminały. Nie ukrywam, że najbardziej podobają mi się te skandynawskie dlatego gdy w bibliotece trafiłam na duet Hjortha i Rosenfeldta od razu wiedziałam, że będzie to świetna książka. Muszę przyznać, że absolutnie się nie rozczarowałam, a nawet powieść okazała się jeszcze lepsza niż sądziłam. Ciekawi bohaterowie, intrugująca tajemnica i świetnie dopracowane nawet najmniejsze szczegóły to największe atuty tej książki. Oczywiście Ciemne sekrety mają jeszcze więcej zalet, o których będziecie mogli przeczytać w dalszej części tej recenzji. Po przeczytaniu tego kryminału pobiegłam do biblioteki po drugą część i właśnie mam zamiar się za nią zabrać. Nie mogę się doczekać jaką zagadkę tym razem przygotowali dla mnie autorzy tej książki.
Policja dostaje zgłoszenie o zaginięciu szesnastolatka. Roger nie wrócił do domu i teraz jego zaniepokojona matka próbuje zrobić wszystko, żeby go odnaleźć. Niestety policja dopiero po jakimś czasie zaczyna interesować się tą sprawą i wkońcu odnajdują zwłoki chłopca w podmokłym lesie. Do śledztwa dołącza Krajowa Policja Kryminalna i Sebastian Bergman - policyjny psycholog. Każdy trop prowadzi ich do liceum, w którym uczył się Roger. Czy ta elitarna szkoła skrywa jakiś sekret? Czy Sebastianowi uda się rozwikłać mroczną zagadkę?
Już pierwsza strona książki wydawała mi się niezwykle ciekawa i sprawiła, że chciałam czytać dalej. Później było już tylko coraz bardziej interesująco. Chociaż akcja nie była zbyt szybka w ogóle mi to nie przeszkadzało. Hjorth i Rosenfeldt świetnie wszystko wyjaśniali dlatego każdy nowy wątek był niesamowicie zrozumiały. Niekiedy autorzy kryminałów tworzą zbyt mało opisów przez co czytelnik może odrobinę pogubić się w akcji. Na szczęście w tej powieści na pewno nikt nie będzie miał problemu ze zrozumieniem nowych tropów. Autorzy tej książki pokazali mi, że nie tylko drastyczne opisy budzą w czytelniku napięcie. Ciemne sekrety to powieść pozbawiona krwawych opisów, ale mimo wszystko do samego końca trzymała mnie w niepewności i napięciu.
Główny bohater tej książki - Sebastian Bergman ma niesamowicie trudny charakter i jego niektóre zachowania strasznie mnie dernerwowały. Czasami miałam ochotę po prostu nim potrząsnąć i powiedzieć, żeby się ogarnął. Auotrzy zdecydowali, że Sebastian nie zawsze będzie miły i przyjacielski, wręcz przeciwnie bardzo często odnosił się do innych z dużym dystansem i chłodem. Na szczęście dużo częściej okazywał się świetnym detektywem, który bardzo dobrze rozumie ludzkie zachowanie i stara się dzięki temu znaleźć przestępce. Ciemne sekrety pozwalają doskonale poznać motyw zabójcy i momentami mogłam nawet zrozumieć dlaczego morderca postąpił w taki sposób. Oczywiście nic nie jest w stanie w pełni wytłumaczyć takiego zachowania, ale autorzy zwrócili dużą uwagę na zachowanie bohaterów i ich codzienne życie.
Z całą pewnością koniec tej powieści bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Kiedy myślałam, że udało mi się odkryć mordercę za chwilę okazywało się, że jest to fałszywy trop. Powieść Ciemne sekrety skutecznie umiliła mi długie jesienne wieczory, a czytanie jej kolejnych stron sprawiła mi ogromną przyjemność. Polecam tę książkę wszystkim miłośnikom dobrych kryminałów, ale także fanom twórczości Stiega Larssona. Wszyscy, którzy nie przepadają za krwawymi szczegółami i drastycznymi opisami spokojnie mogą sięgnąć po tę książkę i cieszyć się z rozwiązywania tej mrocznej zagadki. Moim zdaniem jest to naprawdę świetna książka. Cieszę się, że na mojej półce znalazła się już druga część serii z Sebastianem Bergmanem i mogę was zapewnić, że jeszcze dzisiaj zacznę ją czytać.
Odkąd przeczytałam całą trylogię Millennium Stiega Larssona zaczęłam czytać kryminały. Nie ukrywam, że najbardziej podobają mi się te skandynawskie dlatego gdy w bibliotece trafiłam na duet Hjortha i Rosenfeldta od razu wiedziałam, że będzie to świetna książka. Muszę przyznać, że absolutnie się nie rozczarowałam, a nawet powieść okazała się jeszcze lepsza niż sądziłam....
więcej mniej Pokaż mimo to
Po przeczytaniu "Szeptem" i "Crescendo" musiałam natychmiast zabrać się za czytanie trzeciej już części z tej serii. Nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu przerwać czytanie tej serii w takim momencie - nie wiedząc co wydarzy się dalej i czy miłość Nory i Patcha przetrwa.
Nora zostaje porwana. Budzi się na cmentarzu i nie pamięta wydarzeń z ostatnich pięciu miesięcy swojego życia. W jej pamięci są luki, których nie może wypełnić obrazami z przeszłości. Nie pamięta nawet Patcha! Przed oczami staje jej tylko para czarnych, magnetycznych oczu, które nie wiedzieć czemu przyciągają ją do siebie. Na dodatek jej własna matka spotyka się z ojcem jej największego wroga - Marcie Millar. W jej życiu pojawia się także Jev. Kim jest chłopak i dlaczego Norze wydaje się, że kiedyś już się poznali?
Akcja toczy się w różnym tempie. W niektórych momentach jest naprawdę szybka, po czym zwalnia dając odetchnąć i rozładować napięcie chociaż na chwilę swojemu czytelnikowi. Autorka już od samego początku wtrąca w powieść tajemnice, które po jakimś czasie nabierają coraz wyraźniejszych kształtów by pod koniec ułożyć się w całość. W książce pojawiają się co jakiś czas różne zwroty akcji co tylko podsyca ciekawość czytającego. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Gdy tylko akcja kierowała się w zupełnie innym kierunku niż przypuszczałam momentalnie chciałam wiedzieć jak dalej wszystko się ułoży.
Pierwsze wrażenie gdy tylko wzięłam do ręki książkę jest bardzo dobre. Jak zwykle piękna okładka, na którą wprost nie mogłam się napatrzeć i chyba dalej nie mogę. Chciałabym, żeby szata graficzna wszystkich powieści była tak samo dopracowana jak w tym przypadku. Biorąc książkę do ręki, aż chce się czytać.
Główni bohaterowie przeszli pozytywną metamorfozę, szczególnie Nora, która bardzo wydoroślała. Już nie potrzebuje ciągłej pomocy. Potrafi się odnaleźć nawet w ciężkich dla niej sytuacjach. Nie boi się wyrażać swojego zdania.
Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się przeczytać niestety ostatnią już część tego cyklu. Jak na razie nie mam do niej dostępu, ale pochodzę trochę do biblioteki i może w końcu znajdzie się czwarta część "Szeptem".
Po przeczytaniu "Szeptem" i "Crescendo" musiałam natychmiast zabrać się za czytanie trzeciej już części z tej serii. Nie wyobrażałam sobie, że mogę tak po prostu przerwać czytanie tej serii w takim momencie - nie wiedząc co wydarzy się dalej i czy miłość Nory i Patcha przetrwa.
Nora zostaje porwana. Budzi się na cmentarzu i nie pamięta wydarzeń z ostatnich pięciu miesięcy...
Strasznie się cieszę, że mam teraz ferie. Siedziałam prawie cały dzień z książką w łóżku i po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Kocham styl pisania Pani Fitzpatrick. Książka wciąga od początku do końca i nie można przerwać jej czytania.
Nora jest zakochana w Patchu po uszy. Chłopak jest teraz jej Aniołem Stróżem. Jednak kiedy Nora wyjawia mu swoje uczucia on zaczyna dziwnie się zachowywać. Po kilku dniach główni bohaterowie rozstają się. Dziewczyna ma nadzieję, że w końcu do siebie wrócą po tej kłótni, ale kiedy widzi Patcha razem z Marcie Millar, która jest jej największym wrogiem ma coraz większe wątpliwości co do tego. Chcąc zemścić się na nim zaczyna spotykać się ze Scottem. Jednocześnie Nora chce odkryć kto zabił jej ojca. Czy możliwe, że zrobił to Patch?
W tej części bardzo dużo dowiadujemy się o przeszłości Nory, o jej ojcu. Jest to bardzo intrygujące. Niemalże do samego końca nie wiemy jak dalej potoczą się losy naszych bohaterów. Można bardzo łatwo zwieść się pozorom kto tutaj jest przyjacielem, a kto wrogiem. Będziecie zaskoczeni. Ja sama nie mogłam w to uwierzyć. W pewniej chwili naprawdę byłam pewna, że Patch ma coś wspólnego ze śmiercią ojca Nory, ale w głębi duszy miałam nadzieję, że nie jest to prawda.
Uwielbiam tę książkę za emocje jakich mi dostarczyła. Kiedy Nora się bała, ja również czułam strach. Natomiast kiedy była zdenerwowana, mnie też wszystko irytowało. Czułam wszystko co główna bohaterka. Byłam w innym świecie, który stworzyła autorka. Jestem jej za to wdzięczna, ponieważ całkowicie oderwałam się od rzeczywistości. Razem z główną bohaterką odkrywałam tajemnice z jej przeszłości.
Trochę brakowało mi Patcha. Przerzucając kolejne strony czekałam tylko kiedy pojawi się wątek z moim ulubionym bohaterem, a kiedy już się pojawił to czytałam go z uśmiechem na ustach. Chyba jestem w nim zakochana tak samo jak Nora, a może i nawet bardziej.
Myślę jednak, że koniec książki przebił wszystko. Autorka zakończyła swoją powieść w taki sposób, że nie mogę doczekać się kiedy sięgnę po następną część. Jestem strasznie ciekawa jak potoczą się dalsze losy moich ulubionych bohaterów. Jak Pani Becca mogła zakończyć książkę w takim momencie? Zyskała tym pewność, że ten kto przeczytał "Crescendo" przeczyta też kolejną książkę z tej serii, aby dowiedzieć się co takiego się wydarzy. Jeśli chcecie wiedzieć jaki emocjonujący finał zapewniła nam pisarka to koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. Oczywiście radzę przeczytać najpierw pierwszą część przygód Nory. Z całego serca polecam Wam oby dwie części.
Strasznie się cieszę, że mam teraz ferie. Siedziałam prawie cały dzień z książką w łóżku i po prostu nie mogłam się od niej oderwać. Kocham styl pisania Pani Fitzpatrick. Książka wciąga od początku do końca i nie można przerwać jej czytania.
Nora jest zakochana w Patchu po uszy. Chłopak jest teraz jej Aniołem Stróżem. Jednak kiedy Nora wyjawia mu swoje uczucia on zaczyna...
Przyznam szczerze, że nie byłam przekonana co do tej książki. Nigdy nie czytałam czegoś o podobnej tematyce i trochę bałam się, że książka nie trafi w moje gusta czytelnicze. Postanowiłam jednak zaryzykować i dać szansę tej młodej autorce. Nie lubię zamykać się tylko w znanych gatunkach i z chęcią poznaje coś nowego. Czas żniw okazał się świetną okazją do poszerzenia moich czytelniczych horyzontów. Teraz jest mi strasznie wstyd, że na samym początku nie byłam do niej pozytywnie nastawiona, ponieważ powieść okazała się FANTASTYCZNA i trafia na półkę z moimi ulubionymi książkami. Zanim jednak poznacie dalszy ciąg moich odczuć związanych z tą pozycją postaram się przybliżyć wam fabułę tej lektury.
Paige Mahoney nie jest zwykłym człowiekiem, jest jasnowidzem. Żyje w świecie gdzie odmienność jest najgorszą zbrodnią, a władze za wszelką cenę próbują ją zlikwidować. Pewnego dnia jej życie całkowicie się zmienia. Zostaje porwana i umieszczona w Oksfordzie - tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od wielu lat skutecznie było ukrywane. Jej opiekunem zostaje tajemniczy Naczelnik. Paige nie wie jakie ma wobec niej zamiary i dlaczego zaczyna ją traktować zupełnie inaczej niż innych jasnowidzów. Dziewczyna stara się zbytnio nie narażać, ale od samego początku planuje ucieczkę.
Autorka od samego początku wrzuca nas na głęboką wodę i wprowadza w stworzony przez siebie świat. Nie będę ukrywać, że początek okazał się dla mnie niezwykle trudny i ciężko było mi się zorientować o co w tym wszystkim chodzi. Samantha Shannon często używa trudnych słów, które najpierw sprawiają pewną trudność. Przez pierwsze strony czytałam tę powieść co chwilę zaglądając do słowniczka umieszczonego z tyłu, ale gdy powoli oswajałam się z tym wszystkim książka niezwykle mnie wciągnęła. Świat stworzony przez autorkę okazał się niezwykle ciekawy i gdy w pełni się w niego zagłębiłam nie mogłam tak po prostu się z niego wydostać. Chociaż książka posiada wiele stron czyta się ją niezwykle szybko. Przyznam się wam, że ja tej książki nie przeczytałam... Ja ją połknęłam w całości, a gdy doszłam do ostatniego rozdziału nie mogłam uwierzyć, że to koniec. Tak trudno było mi się rozstać z bohaterami, że postanowiłam odnaleźć moje ulubione momenty i przeczytać je jeszcze raz.
Książka jest dopracowana w stu procentach i wszystko idealnie do siebie pasuje. Jest w niej wiele wątków, które łączą się w intrygującą historię. Widać, że autorka włożyła w swoją pracę całe serce i stworzyła naprawdę świetną powieść, która zyskała wielu fanów na całym świecie. Podziwiam panią Shannon za niezwykłą wyobraźnię i ciekawy styl. Naprawdę trudno jest mi uwierzyć, że jest to debiutancka powieść tej autorki i życzę każdemu pisarzowi tak udanego początku kariery. Moim zdaniem ta lektura po prostu nie posiada żadnych wad, a jej zalety mogłabym wymieniać w nieskończoność. Tak dobrej książki nie czytałam już dawno.
Bohaterowie są niezwykle dobrze opisani i możemy doskonale ich poznać. Niezwykle barwne postacie w połączeniu z pełną zdarzeń akcją tworzą idealną pozycję dla miłośników literatury. Paige Mahoney jest odważna i lubi nowe wyzwania. Podejmuje rozsądne dezycje i ma świetne poczucie humoru. Tak dobrze wykreowanych bohaterów brakuje w wielu książkach. Za to Naczelnik... Po prostu go uwielbiam. Każdy dialog, w którym bierze udział czytałam z zapartym tchem i ciągle chciałam więcej. Zdecydowanie jest to moja ulubiona postać w tej powieści i to właśnie za nim najbardziej będę tęsknić.
Powieść w jednej chwili wzrusza, natomiast w drugiej doprowadza do śmiechu. Często zaskakuje i dostarcza mnóstwo rozrywki. Koniecznie musicie przeczytać Czas żniw. Jeśli jeszcze nie macie go na swojej półce to zachęcam do jak najszybszego zakupu. Muszę was ostrzec. Jeśli macie coś bardzo pilnego do zrobienia to najpierw zakończcie wszystkie ważne czynności, ponieważ ta KSIĄŻKA UZALEŻNIA. Ja ze swojej strony mogę tylko dodać, że z niecierpliwością czekam na pojawienie się drugiej części. Koniecznie muszę poznać dalsze losy bohaterów.
Przyznam szczerze, że nie byłam przekonana co do tej książki. Nigdy nie czytałam czegoś o podobnej tematyce i trochę bałam się, że książka nie trafi w moje gusta czytelnicze. Postanowiłam jednak zaryzykować i dać szansę tej młodej autorce. Nie lubię zamykać się tylko w znanych gatunkach i z chęcią poznaje coś nowego. Czas żniw okazał się świetną okazją do poszerzenia moich...
więcej mniej Pokaż mimo to
Każdy z nas od czasu do czasu decyduje się na kłamstwo. Niektórzy robią to kierując się dobrymi intencjami, inni - w nadziei na odniesienie osobistych korzyści. Bez względu na to jakie są zamierzenia kłamcy, nie mam wątpliwości, że zatajanie bądź mijanie się z prawdą zawsze prowadzi do problemów - większych lub mniejszych, ale jednak kłopotów. Czy główną bohaterkę książki "Czasami kłamię" spotkały jakieś komplikacje z powodu jej nieuczciwości? Czy prawda w końcu wyjdzie na jaw, a tym samym odkryje prawdziwe oblicze bohaterów stworzonych przez Alice Feeney? Postanowiłam to sprawdzić i przekonać się czy nadchodząca premiera od wydawnictwa W.A.B. rzeczywiście jest taka mroczna jak zapowiada to jej opis. Co takiego udało mi się zdemaskować kiedy zagłębiłam się w losy Amber Reynolds? Jakie sekrety głównej bohaterki obnażyła przed czytelnikami autorka tej książki? Jeśli zastanawiacie się czy warto poświęcić uwagę tej pozycji - zapraszam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Jest Boże Narodzenie, ale Amber Reynolds z pewnością nie docenia tego faktu. Kobieta leży w szpitalu w stanie śpiączki po wypadku samochodowym, w którym brała udział. Choć jej ciało jest całkowicie bezwładne i nieruchome to jej umysł wciąż nie zamierza się poddawać i analizuje wydarzenia ostatnich tygodni. Przy jej łóżku stale czuwają mąż i siostra, których bohaterka podejrzewała o romans. Do sali przychodzi jednak ktoś jeszcze... Ktoś kogo nie powinno tam być. Czy tajemniczy osobnik stanowi dla niej zagrożenie? Dlaczego policja podejrzewa, że mąż Amber jest zamieszany w jej wypadek? Czy daleka przeszłość bohaterki wiąże się z aktualnie toczącymi się wydarzeniami? Co jest prawdą, co kłamstwem, a co podstępnym złudzeniem?
Fabuła książki jest niesamowita i szalenie intrygująca. Już pierwsze strony zapowiadają zagmatwaną i nieszablonową historię, która wielokrotnie zaskoczy czytelnika. Dopiero po jakimś czasie okazuje się jak wiele wątków kryje w sobie ten tytuł i jak bardzo są one rozbudowane. Niejednokrotnie czułam się wręcz zagubiona natłokiem wielu cennych informacji, a prawidłową ocenę sytuacji utrudniał mi fakt, że bohaterka czasem kłamie albo ma problem z przypomnieniem sobie wydarzeń sprzed wypadku. Autorka prowadzi z czytelnikiem grę - podsuwa fałszywe tropy, prowadzi po ślepych zaułkach ogromnego labiryntu i wreszcie odkrywa mroczne tajemnice ludzkiego umysłu. Pani Feeney skutecznie wyprowadziła mnie w przysłowiowe pole i niemal do samego końca nie pozwoliła mi odkryć niektórych sekretów głównej bohaterki. Autorka przez cały czas dawała mi złudną pewność, że wiem co tak naprawdę wydarzyło się w tej powieści. Za każdym razem kiedy myślałam, że zagadka została rozwiązana, Alice Feeney uświadamiała mi w jak wielkim byłam błędzie. Jeśli coś zaczynało układać się w logiczną całość, wiedziałam, że kolejny zwrot akcji jest tylko kwestią czasu.
Autorka opisuje aktualne wydarzenia i ukazuje wszystkie myśli, które towarzyszą Amber znajdującej się w stanie śpiączki. Poza tym poznajemy także sytuacje z niedalekiej przeszłości, czyli zdarzenia, które miały miejsce bezpośrednio przed wypadkiem głównej bohaterki. Dodatkowym elementem są wpisy z pamiętnika prowadzonego w 1991 i 1992 roku. Chociaż może wam się wydawać, że takie skoki pomiędzy teraźniejszością a przeszłością mogą wprowadzić chaos do całej historii, zapewniam, że autorka bardzo umiejętnie i delikatnie lawiruje między tym co było, a tym co aktualnie się dzieje. Alice Feeney posługuje się prostym i lekkim językiem, dzięki czemu zrozumienie tej poplątanej historii jest w ogóle możliwe. "Czasami kłamię" to powieść, którą czyta się jednym tchem i zdecydowanie trudno się od niej oderwać.
Bohaterowie książki są doskonale wykreowani, a każdy z nich posiada ogromny wachlarz wad i zalet. Postacie występujące w tej historii bez wątpienia wyróżniają się na tle bohaterów innych thrillerów psychologicznych, dzięki czemu ich sylwetki na długo pozostają w naszej pamięci. Oczywiście najlepiej możemy poznać główną bohaterkę, która jest narratorką tej historii. Powoli odkrywamy przeszłość Amber Reynolds, ale także przyswajamy jej uczucia i emocje. Autorka pozwala nam zrozumieć decyzje, które podejmuje postać, a do tego ofiaruje nam klucz do jej umysłu.
Podsumowując - "Czasami kłamię" to doskonale skonstruowany thriller psychologiczny, który całkowicie pochłania umysł czytelnika. Autorka porywa nas do stworzonego przez siebie świata i nie pozwala nam uwolnić się ze szponów szaleństwa. Każda kolejna strona przynosi więcej pytań niż odpowiedzi, a napięcie stale wzrasta. Każdy z bohaterów staje się podejrzany, aż w końcu okazuje się, że absolutnie nikomu nie można ufać. Jeśli szukacie książki, która nie pozwoli wam zasnąć, historii, która wniknie do waszych myśli i pozostanie tam jeszcze długo po zakończeniu lektury - "Czasami kłamię" to dla was pozycja obowiązkowa!
Każdy z nas od czasu do czasu decyduje się na kłamstwo. Niektórzy robią to kierując się dobrymi intencjami, inni - w nadziei na odniesienie osobistych korzyści. Bez względu na to jakie są zamierzenia kłamcy, nie mam wątpliwości, że zatajanie bądź mijanie się z prawdą zawsze prowadzi do problemów - większych lub mniejszych, ale jednak kłopotów. Czy główną bohaterkę książki...
więcej mniej Pokaż mimo to
Chyba nie ma wśród Was osoby, która nigdy nie słyszałaby o trylogii Niezgodna. Są to książki tak popularne, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Osobiście jestem zachwycona twórczością Pani Roth dlatego z tak wielką niecierpliwością czekałam, aż w sklepach ukaże się Cztery. W końcu nadszedł dzień, w którym do moich rąk trafiła właśnie ta książka. Nie mogąc się doczekać losów Tobiasa niezwłocznie zabrałam się za czytanie. I tak po prostu przepadłam.
Cztery to zbiór opowiadań, które poznajemy z perspektywy Tobiasa. Nie będę Wam dokładnie opisywać czego one dotyczą, aby niechcący nie zdradzić kluczowych elementów. Ważne jest to, że ta książka pozwala nam doskonale poznać Tobiasa i dowiedzieć się czegoś interesującego o jego życiu. W tym dodatku znajdziemy również część, która opisuje pierwsze spotkanie Tris z Tobiasem, które dotąd mogliśmy poznać tylko z perspektywy dziewczyny. Jest to naprawdę świetny pomysł i cieszę się, że autorka postanowiła go zrealizować.
Zaczynając czytać tę książkę tak naprawdę nie wiedziałam czego się spodziewać. Trochę obawiałam się, że to nie będzie coś czego oczekuję, ale autorka sprostała zadaniu i stworzyła świetny dodatek do trylogii Niezgodna. Zaledwie po kilku stronach ten zbiór opowiadań tak bardzo mnie wciągnął, że nie byłam w stanie tak po prostu odłożyć go na bok. Przewracając kolejne kartki coraz bardziej zagłębiałam się w historię głównego bohatera i nie miałam ochoty opuszczać świata stworzonego przez Panią Roth.
Jeśli czytaliście choć jedną część trylogii to wiecie, że język autorki jest lekki i przyjemnie się go czyta. Tak samo jest w przypadku Cztery i z pewnością nikt nie będzie miał kłopotów ze zrozumieniem jego treści. W zasadzie nawet nie wiem kiedy okazało się, że lektura dobiegła końca. Nie zwracałam uwagi na kolejne kartki, które przewracałam lecz na treść, która była na nich zawarta. Takim sposobem w ciągu kilku godzin skończyłam moją przygodę z Tobiasem.
Akcja książki jest bardzo szybka i nie ma mowy o znudzeniu czytelnika. Każda kolejna strona dostarcza nam nowych wrażeń i sprawia, że jeszcze bardziej chcemy poznać losy głównego bohatera. Muszę przyznać, że Cztery był jedną z moich ulubionych postaci w tej trylogii i dlatego tak bardzo zależało mi, żeby zapoznać się z jego historią. Jestem pewna, że wielu z Was również darzy go dużą sympatią i z chęcią postanowicie dać szansę tej książce.
Podsumowując - jeśli jesteście fanami trylogii Niezgodnej to oczywiście jest to dla Was pozycja obowiązkowa, z którą prędzej czy później po prostu musicie się zapoznać. Jestem pewna, że skoro polubiliście Niezgodną, polubicie również Cztery. Tych, którzy jakimś cudem uniknęli powieści z tej serii gorąco zachęcam do zapoznania się najpierw z pierwszą częścią i przekonania się, że twórczość tej autorki naprawdę zasługuje na uznanie.
Chyba nie ma wśród Was osoby, która nigdy nie słyszałaby o trylogii Niezgodna. Są to książki tak popularne, że nie sposób przejść obok nich obojętnie. Osobiście jestem zachwycona twórczością Pani Roth dlatego z tak wielką niecierpliwością czekałam, aż w sklepach ukaże się Cztery. W końcu nadszedł dzień, w którym do moich rąk trafiła właśnie ta książka. Nie mogąc się...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Dotyk ciemności" to powieść, o której od jakiegoś czasu jest dosyć głośno z uwagi na treść jaka się w niej znajduje. Przeczytałam naprawdę wiele pozytywnych opinii, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę. Dodatkowo moją uwagę już na samym początku zwróciła okładka, od której po prostu nie mogłam oderwać swoich oczu. Gdy tylko powieść trafiła w moje ręce nie mogłam dłużej zwlekać i jak najszybciej zabrałam się za jej czytanie. Jesteście ciekawi jakie wrażenie zrobiła na mnie lektura "Dotyku ciemności"? Jeśli wasza odpowiedź jest twierdząca, zachęcam do zapoznania się z dalszą częścią recenzji, z której z pewnością się tego dowiecie.
Osiemnastoletnia Livvie zostaje uprowadzona przez Caleba, który już dawno temu porzucił swoje człowieczeństwo i jakiekolwiek współczucie dla innych osób. Dziewczyna z początku nie domyśla się dlaczego chłopak ją porwał, ale już wkrótce okazuje się, że ten chce zrobić z niej seksualną niewolnicę. To co kieruje Calebem jest dużo głębsze niż z początku mogłoby się wydawać. Bohater chce rozliczyć się z przeszłością i obmyślił doskonały plan zemsty, do którego chce właśnie wykorzystać młodą Livvie. Żadne z nich nie przewidziało jednak tego co wydarzyło się pomiędzy nimi. Czy między ofiarą, a oprawcą może zaistnieć prawdziwe uczucie?
Fabuła "Dotyku ciemności" jest zupełnie inna niż w pozostałych powieściach erotycznych. To co dzieje się w życiu głównej bohaterki absolutnie nie jest niczym przyjemnym, a wręcz staje się jej najgorszym koszmarem. Żadna z czytelniczek nie chciałaby przeżyć czegoś podobnego. Powieść C.J. Roberts jest mroczna i wielokrotnie wywołuje dreszcze na naszym ciele. Nie sposób dokładnie opisać emocje jakie towarzyszą podczas czytania, ponieważ jest ich naprawdę wiele. W jednym momencie byłam przerażona tym co działo się z główną bohaterką, by za chwilę wstrzymywać oddech w nadziei, że Caleb wcale nie okaże się tak okrutny. Wielki plus dla autorki, która postawiła na oryginalność i stworzyła powieść erotyczną, która tak bardzo różni się od wszystkich innych dostępnych na rynku wydawniczym.
Bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani, a podczas czytania możemy ich doskonale poznać. Autorka szczególnie zagłębia się w psychikę Livvie, dzięki czemu mamy możliwość odkrycia co czuje osoba, która została uprowadzona w tak okrutnym celu. Czytając kolejne rozdziały "Dotyku ciemności" coraz bardziej współczułam głównej bohaterce i miałam cichą nadzieję, że mimo wszystko wyjdzie z tej przerażającej sytuacji bez większych obrażeń. Jeśli chodzi o Caleba to wzbudza on naprawdę bardzo skrajne emocje. Momentami gdy chłopak po prostu nie okazywał żadnych uczuć miałam ochotę mocno nim potrząsnąć, ale kiedy głęboko w jego umyśle pojawiały się ślady współczucia dla dziewczyny, którą porwał, próbowałam zrozumieć motywy, które nim cały czas kierowały.
Ogromnym plusem tej książki jest to w jaki sposób autorka przedstawiła tak zwany syndrom sztokholmski, czyli nic innego jak stan psychiczny, w którym znalazła się główna bohaterka. Livvie pomimo wszystkich okropnych rzeczy, które wyrządził jej Caleb, zaczęła czuć do niego sympatię, a w pewnych momentach może i nawet coś więcej. Dzięki C.J. Roberts mogłam dokładniej przyjrzeć się temu zjawisku i w pewien sposób zrozumieć dlaczego i w jakich okolicznościach się ono pojawia.
Język jakim posługuje się autorka jest prosty i doskonale dla wszystkich zrozumiały. Pomimo tego, że powieść porusza naprawdę trudny temat, lekkość z jaką C.J. Roberts to wszystko opisała sprawia, że książkę czyta się naprawdę szybko.
Nie będę ukrywać, że jest to pozycja dla czytelników o mocnych nerwach. "Dotyk ciemności" to powieść okrutna, mroczna, ale mimo wszystko na swój pokręcony sposób cudowna. Osobiście nie mogłam się od niej oderwać i poświęciłam noc, aby dokończyć jej czytanie. Jest to także lektura idealna dla osób, które chociaż trochę interesują się psychologią i lubią zagłębiać się w ludzkie umysły.
Podsumowując – "Dotyk ciemności" zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i już nie mogę doczekać się kiedy będę miała okazję sięgnąć po kolejną część serii The Dark Duet. Myślę, że powieść podbije serca wielu czytelników, którzy tak jak ja zakochają się w losach głównych bohaterów. W tym momencie nie pozostaje mi nic innego jak gorąco polecić Wam przygodę z Livvie oraz Calebem. Mam nadzieję, że zaryzykujecie i głęboko zatracicie się w świecie wykreowanym przez autorkę.
"Dotyk ciemności" to powieść, o której od jakiegoś czasu jest dosyć głośno z uwagi na treść jaka się w niej znajduje. Przeczytałam naprawdę wiele pozytywnych opinii, które tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że koniecznie muszę sięgnąć po tę książkę. Dodatkowo moją uwagę już na samym początku zwróciła okładka, od której po prostu nie mogłam oderwać swoich oczu. Gdy tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to
Już od dłuższego czasu miałam ogromną ochotę, żeby przeczytać tę książkę, ponieważ pierwsza część tej trylogii bardzo mi się podobała i byłam pewna, że jej kontynuacja również przypadnie mi do gustu. Niestety w mojej bibliotece powieści Stiega Larssona są bardzo często wypożyczane i aby je dostać trzeba robić na nie rezerwacje. Musiałam trochę na nią poczekać, ale na pewno było warto. Wkońcu doczekałam się i w moje ręce wpadła Dziewczyna, która igrała z ogniem. Byłam bardzo szczęśliwa z tego powodu i jak najszybciej zabrałam się za czytanie. Miałam duże oczekiawnia do tej książki i absolutnie się nie zawiodłam.
Do redakcji Millennium przychodzi Dag Svensson i Mia Bergman, którzy są na tropie ludzi, którzy przemycają nieletnie prostytutki do Szwecji. Zamierzają opublikować książkę, w której chcą oskarżyć wiele ważnych osobistości. Po jakimś czasie para zostaje zamordowana, a policja oskarża Lisbeth Salander. Mikael nie wierzy w winę swojej przyjaciółki i rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Lisbeth musi uporać się ze wspomnieniami z przeszłości. Dziewczyna chce zemścić na kimś kto skrzywdził kiedyś jej matkę.
W tej części autor skupia większą uwagę na Lisbeth Salander. Poznajemy bardzo dużo faktów z jej przeszłości. Dowiadujemy się dlaczego była ubezwłasnowolniona i możemy lepiej zrozumieć jej zachowanie. Nie zabrakło również szerokich opisów o Mikelu. Cieszę się, że Stieg Larsson tak dobrze wykreował głównych bohaterów. Są to jedne z lepszych postaci jakie poznałam podczas czytania książek. Uwielbiam Lisbeth i Mikela i jestem zadowolona, że mogłam tak dobrze ich poznać. Główni bohaterowie są tak dobrze dopracowani, że naprawdę nic im nie brakuje. Salander nie jest zwykłą dziewczyną. Jest postacią, która w życiu naprawdę dużo przeszła i miała trudne dzieciństwo, dlatego jest taka wyjątkowa. Ma charakter i nie da sobą manipulować. Jeśli nie chce czegoś robić to na pewno nikt jej do tego nie zmusi. Bardzo lubię takich bohaterów. Mikael również wzbudził moją sympatię. Nie uwierzył w winę Lisbeth i do końca starał się jej pomóc.
Akcja tej książki nie płynie jakoś specjalnie szybko. Powiem nawet, że autor wszystko dokładnie opisuje i możemy bardzo dobrze wyobrazić sobie miejsce, w którym obecnie toczy się akcja. Nie oznacza to jednak, że robi się nudno. Wręcz przeciwnie, każdy opis pozwala bardziej zagłębić się w świecie stworzonym przez autora i absolutnie nie stają się one monotonne. Byłam zdziwiona, ponieważ z reguły nie lubię czytać opisów, ponieważ czasami są one trochę nudne, ale w tej powieści naprawdę każdy dłuższy opis czytałam z taką samą chęcią jak dialogi. Siedemset stron tej lektury minęło mi bardzo szybko i nawet nie zauważyłam, jak z początku zrobił sie koniec. Powieść wciąga od pierwszych stron i nie można się od niej oderwać. Z każdą kolejną stroną mamy więcej chęci aby poznać zakończenie. Ja osobiście nie mogłam się doczekać gdy dowiem się jaki finał przygotował autor dla czytelników.
Mogę od razu wam napisać, że następna recenjza jaka się pojawi będzie o książce pod tytułem Zamek z piasku, który runął. Jest to trzecia część trylogii Millennium i bardzo się cieszę, że tak szybko udało mi się ją znaleźć w bibliotece. Po skończeniu Dziewczyny, która igrała z ogniem nie mogłam się doczekać aby dowiedzieć się co dalej stanie się z Lisbeth i Mikelem. Naprawdę polecam wam trylogię Millennium, bo jest to naprawdę dobry kryminał. Powiem szczerze, że to właśnie dzięki pierwszej części tej serii zaczęłam czytać książki z tego gatunku i jestem z tego powodu bardzo zadowolona.
Już od dłuższego czasu miałam ogromną ochotę, żeby przeczytać tę książkę, ponieważ pierwsza część tej trylogii bardzo mi się podobała i byłam pewna, że jej kontynuacja również przypadnie mi do gustu. Niestety w mojej bibliotece powieści Stiega Larssona są bardzo często wypożyczane i aby je dostać trzeba robić na nie rezerwacje. Musiałam trochę na nią poczekać, ale na pewno...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzisiaj mam dla Was prawdziwą perełkę, o której dosłownie wszędzie jest głośno oraz każdy chce ją mieć i przeczytać. Od samego początku wiadomo, że będzie to wspaniała opowieść o miłości, która z pewnością nas zadziwi. Chyba nie muszę już dodawać, że chodzi tutaj o powieść pod tytułem Eleonora i Park, wspaniałej autorki Rainbow Rowell. Naprawdę długo czekałam na tę pozycję, dlatego tym bardziej cieszę się, że mogłam przeczytać ją jeszcze przed premierą. Co tym razem przyniesie nam lektura o dwojgu bardzo młodych ludzi połączonych zamiłowaniem do muzyki? Jak rozwinie się to wszystko? Eleonora i Park to opowieść pełna życia i niewątpliwie skłaniająca do refleksji. Zapraszam Was do przeczytania dalszej części recenzji.
Autorka opowiada nam o losach szesnastolatków. Ona dopiero co zdążyła przeprowadzić się do miasta. Dziewczyna ma nadwagę, której nie jest w stanie ukryć pod burzą rudych loków i nietypowego stylu ubierania. On - spokojny, starający ukryć się w cieniu i zmieszać z tłumem. Jest wielbicielem komiksów oraz taekwondo, który maskuje się pod słuchawkami, zagłębiając się w muzykę. Ich losy krzyżują się w szkolnym autobusie kiedy to Eleonora pierwszy raz jedzie do szkoły i okazuje się, że obok Parka jest wolne miejsce. Jak by nie patrzeć są tak kontrastowi, że więcej ich dzieli niż łączy, aczkolwiek codzienne podróże do szkoły sprawiają, że ich relacja zaczyna się rozwijać. Czy dwa tak różne światy mogą się połączyć i przetrwać trudny dla nich okres?
Powieść Rainbow Rowell to idealna lekcja dla każdego. Opowiada ona o dojrzewaniu młodych ludzi, którzy na pierwszy rzut oka są normalnymi, przeciętnymi nastolatkami. Jednak nie wszystko jest takie piękne jak byśmy chcieli. Eleonora, która jest już po ciężkich przeżyciach jak na swój wiek, nie użala się nad sobą i przyjmuje wszystkie upokorzenia oraz wyzwiska ze strony rówieśników. Jednak cichy i spokojny chłopak okazuje się oparciem w tak trudnej sytuacji. Książka pokazuje, że świat nastolatków nie jest tak kolorowy jak być powinien.
Eleonora i Park pomimo swojego bagażu życiowego są idealnie wykreowani tak, aby czytelnik mógł poznać wszystkie emocje, które nimi targają. Dwoje nastolatków to postacie, które można tylko pokochać za odwagę i determinację oraz uczucie jakie ich połączyło.
Autorka w przypadku akcji książki nie skupia się na szybkim przebiegu wydarzeń, ale na uzmysłowieniu czytelnikowi problemów z jakimi borykają się nastolatkowie. Zagłębia nas w ten temat, w taki sposób, który powoduje u nas wiele refleksji i przemyśleń. Pokazuje jak można poznawać się na nowo, oraz że piękno można widzieć z różnej perspektywy. Przenosi nas w świat lat 80 gdzie możemy dostrzec jak ważna dla serca i duszy może być muzyka.
Język jakim jest pisana ta powieść jest delikatny i zarazem wyrazisty. Autorka od pierwszych stron przenosi nas do wykreowanego przez siebie świata oraz tych ciężkich spraw, które w życiu codziennym ludzie chcą zamieść pod dywan, aby nikt się o tym nie dowiedział. Nie pozwala nam się oderwać od powieści, gra na naszych uczuciach, tak że do ostatniej strony jesteśmy pochłonięci historią głównych bohaterów.
Byłam bardzo zdziwiona, że przeczytałam tę lekturę tak szybko. Wywołała ona we mnie mnóstwo pozytywnych emocji, a zakończenie przyszło tak niespodziewanie, że szukałam kolejnych stron. Eleonora i Park to powieść idealna dla każdego. Zarówno młodzież, która sama być może przeżywa coś podobnego jak i starsi czytelnicy, którzy z przyjemnością cofną się do młodzieńczych lat - każdy znajdzie coś dla siebie. Pierwsza miłość, uczucia, emocje i problemy jak w rzeczywistym świecie, a to wszystko ujęte słowami Rainbow Rowell, to jak dla mnie coś wspaniałego. Coś czego nie można przeoczyć - to po prostu trzeba poczuć!
Dzisiaj mam dla Was prawdziwą perełkę, o której dosłownie wszędzie jest głośno oraz każdy chce ją mieć i przeczytać. Od samego początku wiadomo, że będzie to wspaniała opowieść o miłości, która z pewnością nas zadziwi. Chyba nie muszę już dodawać, że chodzi tutaj o powieść pod tytułem Eleonora i Park, wspaniałej autorki Rainbow Rowell. Naprawdę długo czekałam na tę pozycję,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Endgame to książka, o której od samego początku było głośno. Mówiło się, że jest to powieść jakiej jeszcze nie było i zdecydowanie będzie to coś nowego na rynku wydawniczym. Takie głosy pojawiły się dlatego, że Endgame zawiera zagadki, które mają zaprowadzić czytelnika do nagrody. Książka pozwala wygrać pieniądze i to wcale nie małe. Właśnie to czyni tę książkę wyjątkową. Muszę przyznać, że gdy tylko dowiedziałam się, że będzie wydana w Polsce, bardzo się ucieszyłam i zapragnęłam ją przeczytać. Wiedziałam jednak, że rozwiązywanie zagadek nie jest dla mnie, dlatego skupiłam się głównie na fabule tej powieści. Właśnie teraz postaram się wam ją przedstawić w jak największym skrócie.
W Ziemię uderza seria meteorytów, ale tylko garstka jest świadoma tego co to oznacza. 12 osób z 12 ludów usłyszało wezwanie. Teraz staną do gry. Będą walczyć o życie, o przetrwanie. Wyruszają w podróż, aby rozwikłać zagadki, które pomogą im zwyciężyć. Niektórzy będą działali sami, inni zawiążą między sobą sojusze. Jednak pozostaje nadal pytanie, kto zwycięży?
Fabuła moim zdaniem jest dobrze skonstruowana i bardzo ciekawa. Niektórym może się ona kojarzyć z Igrzyskami Śmierci, ale jak dla mnie nie był to żaden problem. Igrzyska uwielbiam, więc tak samo polubiłam Endgame, które jest do nich trochę podobne. Jeśli chodzi o twórczość Pani Suzanne Collins oraz Jamesa Frey'a to niewątpliwie jest między nimi pewne powiązanie, jednak wydaje mi się, że Endgame jest wersją dla trochę starszych czytelników, ponieważ wielokrotnie dochodzi tam do brutalnych scen i rozlewu krwi. Jeśli chodzi o mnie, to zdecydowanie lubię takie wątki, więc odebrałam to jako dość duży plus.
W tej książce jest mnóstwo akcji, a czytelnik nawet na chwilę nie może odetchnąć. Cały czas musimy śledzić losy bohaterów, którzy ciągle prowadzą jakieś walki oraz rozwiązują zagadki. Autor zapewnił nam doskonałą rozrywkę i sprawił, że na długi czas czytelnik nie może oderwać się od tajemnicy jaką stworzył. Endgame to doskonała powieść dla fanów ciągłej akcji i szybko rozwijającej się fabuły.
Początkowym problemem było dla mnie zapamiętanie wszystkich imion i nazwisk bohaterów, którzy brali udział w grze. Każda osoba pochodziła z innej części świata i to właśnie dlatego autor postanowił tak oryginalnie nazwać graczy. Na szczęście po pierwszych kilkudziesięciu stronach zapamiętałam kto jest kim i od tamtej pory czytanie to była dla mnie ogromna przyjemność.
Bohaterowie byli świetnie wykreowani, a podczas czytania mogłam ich naprawdę bardzo dobrze poznać. Z niektórymi bardzo mocno się zżyłam natomiast inni wywoływali u mnie negatywne emocje. Niesamowite jest jednak to, że żadna postać nie jest do końca dobra lub zła. Gdy jeden z graczy po prostu strasznie działał mi na nerwy i myślałam, że go wprost nienawidzę, przychodził taki moment kiedy na końcu swojego życia robił coś co całkowicie zmieniało moje zdanie o nim.
Wydawać by się mogło, że w tak brutalnej książce nie znajdziemy, ani trochę elementów romantycznych. Tutaj muszę was zaskoczyć, ponieważ autor doskonale wplata w akcje, wątki miłosne i sprawia, że powieść czyta się z uśmiechem na twarzy. Pomimo tego, że zwyciężyć może tylko jedna osoba, niektórzy z graczy zaczynają coś czuć do kogoś innego. W tym momencie pojawia się problem. Czytelnik tak naprawdę nie wie co będzie silniejsze. Miłość czy chęć zwycięstwa. Muszę przyznać, że kibicuję jednej parze i mam nadzieję, że w kolejnych częściach będą oni razem. Nie zdradzę Wam jednak imion moich ulubionych bohaterów, ponieważ nie chcę Wam odbierać przyjemności z czytania.
Zakończenie było według mnie po prostu genialne i chyba nie znajdę innego słowa, które mogło by je opisać. Autor bardzo mnie zaskoczył i sprawił, że z niecierpliwością będę czekać na drugą część. Jeszcze nie wiem jak ja w ogóle wytrzymam do premiery kolejnego tomu, ale chyba nie mam wyjścia. Mam nadzieję, że wy również pokochacie Endgame tak samo jak ja i z chęcią poznacie losy głównych bohaterów.
Endgame to książka, o której od samego początku było głośno. Mówiło się, że jest to powieść jakiej jeszcze nie było i zdecydowanie będzie to coś nowego na rynku wydawniczym. Takie głosy pojawiły się dlatego, że Endgame zawiera zagadki, które mają zaprowadzić czytelnika do nagrody. Książka pozwala wygrać pieniądze i to wcale nie małe. Właśnie to czyni tę książkę wyjątkową....
więcej mniej Pokaż mimo to
Wydawać by się mogło, że nastolatkowie nie zmagają się z żadnymi większymi problemami. Tak właśnie często myślą dorośli, którzy lekceważą pierwsze sygnały, że coś złego dzieje się w życiu ich dziecka. Nieodwzajemniona miłość może skutecznie utrudnić funkcjonowanie młodych ludzi. Co się dzieje kiedy obiektem westchnień staje się nasz długoletni przyjaciel bądź przyjaciółka? W internecie znaleźć można mnóstwo porad jak wyjść z friendzone, jednak jak to wszystko wygląda w rzeczywistości? Dzisiaj opowiem wam o książce, po której nie spodziewałam się fajerwerków, ale po jej przeczytaniu mogę z czystym sumieniem napisać, że chyba się zakochałam. "Friendzone" to powieść o nastolatkach, dla nastolatków, a do tego napisana przez nastolatkę z ogromnym talentem.
Tatum i Griffin przyjaźnią się od dziecka. Robią ze sobą dosłownie wszystko, dzielą się każdym problemem i wydarzeniem. Są pewni, że ich relacja przetrwa niejedną próbę, jednak jeden taniec na balu maskowym całkowicie zmienia charakter ich więzi. Teraz oboje zmagają się ze sprzecznymi uczuciami, nie wiedzą jak zachować się we własnym towarzystwie i za wszelką cenę próbują uratować długoletnią przyjaźń. Czy bohaterowie poradzą sobie z emocjami, które zalewają ich serca i umysły?
Fabuła książki jest prosta i zrozumiała, ale jednocześnie dobrze rozbudowana. Losy głównych bohaterów są intrygujące i stale podsycają naszą ciekawość. Wydawać by się mogło, że powieść młodzieżowa nie może zawierać w sobie nic zaskakującego czy życiowego, ale autorce udało się przemycić tutaj wartości, które powinny być ważne dla każdego człowieka. Niejednokrotnie byłam pod wrażeniem mądrości, którą Sandra Nowaczyk przekazuje swoim czytelnikom. Pozaznaczałam sobie wiele cytatów, które chwyciły mnie za serce i na pewno jeszcze nie raz do nich powrócę. "Friendzone" to połączenie poważnych tematów z niezwykłą lekkością, która z pewnością urzeknie niejednego czytelnika.
Bohaterowie "Friendzone" są świetnie wykreowani i nadają całej historii niesamowitego klimatu. Ich charaktery są bardzo zróżnicowane, co sprawia, że każda z postaci jest niepowtarzalna i na swój sposób wyjątkowa. Muszę przyznać, że już od pierwszych stron pokochałam Tatum oraz Griffina i przez cały czas miałam nadzieję, że między nimi pojawi się jakieś uczucie. Dawno nie spotkałam się z tak barwnymi bohaterami, którzy potrafią wywołać prawdziwą lawinę emocji. Duże wrażenie zrobiło na mnie to, że nawet drugoplanowe i dalsze postacie były dobrze przedstawione i odgrywały jakąś rolę w całej historii. Często autorzy skupiają się tylko i wyłącznie na głównych bohaterach, zapominając tym samym o charakterach, które są tylko uzupełnieniem. Całe szczęście pani Sandra Nowaczyk podczas tworzenia "Friendzone" pomyślała dosłownie o wszystkim i stworzyła szereg intrygujących osobowości.
Język, którym posługuje się autorka idealnie nadaje się do powieści skierowanej ku młodzieży. Sandra Nowaczyk sama jest jeszcze nastolatką, więc podejrzewam, że to właśnie dzięki temu udało jej się z taką łatwością opisać losy głównych bohaterów. Autorka używa młodzieżowego języka, ale - co najważniejsze - nie czuć, żeby był on wymuszony czy pisany na siłę. Czytałam wiele książek, w których pisarze tak bardzo starali się stale wplatać potoczne wyrażenia i zwroty, że wyglądało to wręcz śmiesznie. Sandra Nowaczyk zrobiła to, ale postawiła sobie jednocześnie pewne granice, dzięki czemu wyszło to bardzo naturalnie i nie sprawiało wrażenia przerysowania. "Friendzone" to powieść, którą czyta się błyskawicznie. Lektura sprawia nam mnóstwo przyjemności i nie ma szans, aby cokolwiek mogło nas od niej oderwać.
"Friendzone" z ogromnym hukiem wdarło się do mojego serca i stanowczo nie ma zamiaru go opuszczać. To powieść, która bawi, wzrusza i niejednokrotnie zaskakuje. Tej książki nie da się opisać w kilku zdaniach - trzeba ją po prostu przeczytać! Zapamiętajcie nazwisko autorki, bo jestem pewna, że niedługo ponownie o niej usłyszymy.
Wydawać by się mogło, że nastolatkowie nie zmagają się z żadnymi większymi problemami. Tak właśnie często myślą dorośli, którzy lekceważą pierwsze sygnały, że coś złego dzieje się w życiu ich dziecka. Nieodwzajemniona miłość może skutecznie utrudnić funkcjonowanie młodych ludzi. Co się dzieje kiedy obiektem westchnień staje się nasz długoletni przyjaciel bądź przyjaciółka?...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czy zdarzyło się Wam przekreślić książkę zanim się do niej zabraliście? Tak w tym przypadku się zdarzyło. Przecież kolejna powieść o wampirach nie może być fajna, to zdecydowanie przesyt w ostatnich czasach, ale jednak było inaczej, wystarczyło przeczytać parę pierwszych stron. Spodziewałam się nudnej powieści dla nastolatek, a okazała się lekką i przyjemną lekturą nawet dla trochę starszych czytelników.
Autorka już od samego początku zaczyna dokładnie wprowadzać nas w świat głównych bohaterek - prosto, ale zarazem skrupulatnie opisując ich życie i zwyczaje. Richelle Mead dosyć szybko wprowadza nas do stworzonego przez siebie świata wyjaśniając trochę dziwną terminologię, której używa. Przed przeczytaniem tej książki nawet nie podejrzewałam co może oznaczać słowo dampir czy moroj, ale teraz nie jest to dla mnie żadną tajemnicą.
Oczywiście w Akademii wampirów nie mogło zabraknąć wątków miłosnych. Tym razem są to nawet dwa wspaniałe, rodzące się na naszych oczach uczucia. Nie brakowało przy tym scen zazdrości czy nieracjonalnych w związku z tym zachowań, które z przyjemnością czytelnik może poznać. Autorka pokazała, że miłość nie zawsze jest taka prosta i piękna jak się wydaje. Pomimo tego, że bohaterowie bardzo się kochali nie mogli ze sobą być z powodu funkcji jakie pełnili w szkole.
Akcja tej powieści jest szybka i pełna wielu nowych wątków. Pisarka nie pozwala czytelnikowi nawet na chwilę popaść w znudzenie i dba o to aby napięcie wywołane zaskakującymi zwrotami w fabule towarzyszyło nam do samego końca. Książkę czyta się bardzo szybko i miło między innymi dzięki jej lekkiemu i przyjemnemu językowi, którym posługiwała się autorka. Rozdziały są dosyć krótkie co pozwala na przerwanie czytania w dowolnym momencie.
Bohaterowie tej książki są dosyć dobrze opisani i wykreowani. Szczególnie Dymitr zrobił na mnie pozytywne wrażenie i od pierwszych stron zaczęłam darzyć go sympatią. Zdarzenia, w których brał on udział wywoływały na mojej twarzy uśmiech i z niecierpliwością czekałam na kolejne sceny z nim w roli głównej. Christian też był w porządku, ale to właśnie Dymitr skradł moje serce. Nie mogę doczekać się kiedy będę mogła sięgnąć po drugą część Akademii wampirów i poznam dalsze losy głównych bohaterów.
Podsumowując - pierwszy tom tej serii okazał się świetną odskocznią od problemów i rzeczywistości , a także skutecznie umilił mi długie wieczory. Mam nadzieję, że wy również zakochacie się w twórczości Richelle Mead i zagłębicie się w świecie, który stworzyła.
Czy zdarzyło się Wam przekreślić książkę zanim się do niej zabraliście? Tak w tym przypadku się zdarzyło. Przecież kolejna powieść o wampirach nie może być fajna, to zdecydowanie przesyt w ostatnich czasach, ale jednak było inaczej, wystarczyło przeczytać parę pierwszych stron. Spodziewałam się nudnej powieści dla nastolatek, a okazała się lekką i przyjemną lekturą nawet...
więcej Pokaż mimo to