-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać304
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2020-07-19
2012-10-01
2016-03-22
2012-10
2012-10
Co my tu mamy? To co u Smitha zwykle, nikt, kto zaznajomił się z jego twórczością, nie będzie zaskoczony. Bohaterowie w jego książkach prawie w ogóle się nie zmieniają. A więc jest tutaj męski superbohater, piękny jak młody bóg i inteligentny (w zamyśle autora, jak przypuszczam), słodka idiotka, która ma być tylko ładnym dodatkiem do superbohatera lub okazjonalnie damą w opresji (w tym przypadku równie nierozgarnięta córka gratis) i element, którego w żadnej książce Smitha nie może zabraknąć - przynajmniej jeden obleśny typ, plujący się przy każdym słowie. No i diabelskie stworzenie, z którym nasz wspaniały bohater musi się zmierzyć, aby uratować kobietę swojego życia i móc z nią żyć długo i szczęśliwie. Uroczo. Dialogi i język bardziej banalne być nie mogły, nawet jak na Smitha. Ciągle odnosiłam wrażenie, że czytam w kółko te same zdania, ewentualnie ubrane w inne słowa, ale i to nie zawsze. Jakby autor chciał je wcisnąć na siłę, a nie był pewien, czy już to zrobił. Fabuła - nic nowego. Podejrzana siedziba ludzi normalnych inaczej, grupka "zwykłych" bohaterów odcięta od świata przez trudne warunki atmosferyczne, przychodzące na świat dziecko szatana, walka dobra ze złem, te sprawy. Jedyne co może tu czytelnika zaskoczyć to klimat. Bo "Mania" ma swój klimat, co jest chwalebne, ale rzadko spotykane u tego autora. Czuć tę izolację, szaleństwo i zacofanie bohaterów, atmosferę miejsca, w którym akcja się rozgrywa, stęchłe powietrze (choć to może być zasługa mojego leciwego egzemplarza), gro... nie, z tą grozą się nie rozpędzajmy. Po prostu - coś czuć. Co prawda nie ratuje to książki, ale podciąga ją w górę.
Ogólnie nie należy po tej książce spodziewać się cudów. Takie byle co na odmóżdżenie w dwa nudne wieczory. Tylko dla koneserów horroru w każdej postaci i ludzi sentymentalnych, pamiętających czasy Phantom Press.
Co my tu mamy? To co u Smitha zwykle, nikt, kto zaznajomił się z jego twórczością, nie będzie zaskoczony. Bohaterowie w jego książkach prawie w ogóle się nie zmieniają. A więc jest tutaj męski superbohater, piękny jak młody bóg i inteligentny (w zamyśle autora, jak przypuszczam), słodka idiotka, która ma być tylko ładnym dodatkiem do superbohatera lub okazjonalnie damą w...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-11
O tym, że Smith wybitnym pisarzem nie jest chyba nikomu mówić nie trzeba. Wracając do jego książek po latach miałam tę świadomość, więc myślałam, że nie mogę się rozczarować. A jednak.
To jedna z nielicznych książek Smitha, w której bohaterowie nie trzymają się tego schematu co zwykle. Tutaj to kobieta (dziewczynka w zasadzie) jest silna, a mężczyzna (przez większość czasu przynajmniej) jest tylko marionetką w jej rękach. Nie zmieniło się jednak to, że oboje irytują. Znacznie bardziej niż w innych powieściach autora. Język na tle reszty książek Smitha może być na plus. Ale nic więcej. Nawet sentyment do tej specyficznej kiczowatości "Neoficie" nie pomógł. Bohaterowie, historia, dialogi... wszystko w tej książce męczy i drażni. Dobrnięcie do końca naprawdę przyszło mi z trudem.
O tym, że Smith wybitnym pisarzem nie jest chyba nikomu mówić nie trzeba. Wracając do jego książek po latach miałam tę świadomość, więc myślałam, że nie mogę się rozczarować. A jednak.
To jedna z nielicznych książek Smitha, w której bohaterowie nie trzymają się tego schematu co zwykle. Tutaj to kobieta (dziewczynka w zasadzie) jest silna, a mężczyzna (przez większość...
2013-04-02
2014-09-29
A więc Wyspę Muszli i okolice terroryzują olbrzymie, zmutowane kraby, odporne na wszelki atak, niewiadomego pochodzenia, z jednym celem - ćwiartowanie ludzi. I w zasadzie na tym można by skończyć, bo to podsumowanie całej książki, ba, całego cyklu powiedziałabym nawet, chociaż strzelam w ciemno, bo dalej chyba nie zabrnę.
W oryginale tytuł brzmi "Crabs' Moon" i ma to większy sens, bo w tej części jedynym przełomowym odkryciem (nad którym oczywiście pracowali specjaliści) okazał się fakt, że działanie krabów zależne jest od faz księżyca, a więc przypływów i odpływów.
Za to polska okładka na plus. Nie, nie podoba mi się w żadnym wypadku, ale jest przedsmakiem fabuły. Kobieta z pierwszego planu mogłaby równie dobrze znaleźć się na okładce taniego erotyka + te dziwne zawiłości w tle (będące krabami jak przypuszczam). Bardzo wymowne, od razu wiadomo, że będzie seks, masakra i tandeta.
Nie polecam nikomu, nawet beznadziejnym przypadkom zniewolonym przez nostalgię tak bardzo jak ja, bo nawet Smith pisał lepsze książki. No chyba, że kogoś interesują opisy "złych twarzy krabów".
Plus za to, że czyta się szybko, łatwo i (przy odpowiednim nastawieniu) bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym, ale nie ma tu nic więcej.
A więc Wyspę Muszli i okolice terroryzują olbrzymie, zmutowane kraby, odporne na wszelki atak, niewiadomego pochodzenia, z jednym celem - ćwiartowanie ludzi. I w zasadzie na tym można by skończyć, bo to podsumowanie całej książki, ba, całego cyklu powiedziałabym nawet, chociaż strzelam w ciemno, bo dalej chyba nie zabrnę.
W oryginale tytuł brzmi "Crabs' Moon" i ma to...
2013-03-05
2013-01-18
Dziś idziemy na spacer. Do lasu. Mijamy tysiące drzew i ocieramy się nie do końca świadomie o setki historii. Bo ilu ludzi przed nami szło tą samą ścieżką, przechodziło koło tych samych drzew? Jakimi ludźmi byli? Jak się tam znaleźli? I co ich spotkało? Nie zastanawialiście się nigdy nad tym? To nic, stary, poczciwy Guy Newman Smith wam opowie.
Całą historię zaczynamy od Carol, która raczej nie urodziła się pod szczęśliwą gwiazdą. Poszła na dyskotekę bez ukochanego, musiała znosić końskie zaloty, wracając pieszo wybrała dłuższą drogę do domu, a właśnie zaczęło padać. Z taką passą nierozważnie jest łapać stopa, ale Carol ma to w głębokim poważaniu. I oczywiście trafia na mordercę i gwałciciela. Do tego w pobliżu lasu Droy, o którym krążą różne straszne historie. Co prawda udaje jej się uciec... Tak, do lasu. Na golasa. No cóż, biednemu wiatr zawsze w oczy.
W poszukiwania dziewczyny angażuje się mnóstwo osób, bliskich i dalszych, i każdej z nich przyjdzie się przekonać na własnej skórze dlaczego las uważany jest za nawiedzony, ale nie wszystkim uda się z tej historii wyjść cało.
Jak na Smitha - dało się to przeczytać. Jak na horror, no cóż, niewiele horrorów z serii Phantom Press naprawdę wartych jest polecenia. Co jakiś czas do nich sięgam z sentymentu, a później wstydzę się sama na siebie spojrzeć w lustrze ;)
Dziś idziemy na spacer. Do lasu. Mijamy tysiące drzew i ocieramy się nie do końca świadomie o setki historii. Bo ilu ludzi przed nami szło tą samą ścieżką, przechodziło koło tych samych drzew? Jakimi ludźmi byli? Jak się tam znaleźli? I co ich spotkało? Nie zastanawialiście się nigdy nad tym? To nic, stary, poczciwy Guy Newman Smith wam opowie.
więcej Pokaż mimo toCałą historię zaczynamy od...