-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik242
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika
Już dawno nie byłam tak poruszona żadną książką. Emil Zola to klasyk, z którego twórczością jednak do tej pory nie przyszło mi się zapoznać. Wiedziałam o nim tyle, że był on prekursorem, a zarazem mistrzem naturalizmu i napisał ,,Nanę". Gdy tylko usłyszałam o tej książce (niestety, od razu zdradzono mi zakończenie) bardzo chciałam ją przeczytać, ale jakoś nie było nam po drodze. Za to ostatnio udało mi się dostać ,,Germinal" tego autora i zachęcona pozytywnymi recenzjami znalezionymi w internecie natychmiast zaczęłam ją czytać.
Mam taki nawyk, że przed rozpoczęciem lektury dowolnej książki, muszę przeczytać jej ostatnie zdanie. W przypadku ,,Germinalu" brzmiało ono: ,,Wzrastała czarna armia mścicieli, w głębokich bruzdach kiełkował wolno posiew, aby rozerwawszy skorupę ziemi przynieść plon w nadchodzącym stuleciu.". Zdanie to jest dla mnie wyjątkowe z trzech powodów. Po pierwsze, jest ono świetnie napisane, zapisałam je sobie w notesie. Po drugie, zapowiada rewolucję społeczną, która nastąpi w XX wieku (pamiętajmy, że ,,Germinal" powstaje w 1885 roku). I w końcu po trzecie, stanowi doskonałe uwieńczenie jednej z lepszych książek, jakie miałam przyjemność przeczytać.
Pewnego mroźnego dnia Stefan Lantier, bezrobotny maszynista przybywa w poszukiwaniu pracy do kopalni le Voreux, gdzie udaje mu się znaleźć zatrudnienie. Mężczyzna pomieszkuje w biednej, ale poczciwej rodzinie górniczej Maheu. Stefan szybko orientuje się, że górnicy są wykorzystywani przez Towarzystwo, cierpią głód i niedolę nie mając żadnych szans na poprawę swojego losu. Postanawia to zmienić i organizuje w mieście filię Międzynarodówki zajmującej się poprawą sytuacji robotników na całym świecie. W le Voreux dochodzi do strajku, na czele którego staje Stefan. Początkowo wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, jednak po pewnym czasie górnikom zaczyna doskwierać głód, który prowokuje ich do gwałtownych działań. Górnicy zaczynają niszczyć kopalnie i atakować swoich przełożonych, a Stefan traci kontrolę nad sytuacją. Sprawy zaczynają przybierać coraz bardziej dramatyczny obrót, aż w końcu dochodzi do tego, że żandarmi decydują się otworzyć ogień do protestujących.
Ulotka zapowiadająca publikację ,,Germinala"
Tej książce nie brakuje niczego, co uważane jest za wyznacznik dobrej powieści. Nie licząc elementów fabuły, o których wspomniałam powyżej w książce spotykamy interesujący i niebanalny trójkąt miłosny, w kolejnych rozdziałach ścierają się racje robotników i burżujów i nic nie okazuje się być takie, jakim się wydaje. Żadna postać występujące w książce nie jest czarna, ani biała (no, może poza panią Hannebou, ale to już jest przypadek wrodzony burżuazyjnej głupoty i ignorancji). Żadna postawa wobec problemu walki kapitału i pracy nie została pominięta, a na szczególną uwagę zasługuje to, w jaki sposób Zola przedstawił nędzę górników. Naturalizm jednoznacznie kojarzy nam się z epatowaniem naturalnością rozumianą jako okrutna dosadność. ,,Germinal" jest jednak tak napisany, że żadna sytuacja nie wydaje się nam przesadzona ani sztuczna. Mistrzostwo!
Na koniec chciałabym wspomnieć o tym, że nie warto bać się tej powieści. Jasne, że porusza ona poważne tematy, ale została napisany w sposób, który nie utrudni lektury nawet wielbicielom lekkich książek na jeden wieczór. Zaręczam, że każdy znajdzie w ,,Germinalu" coś dla siebie.
Już dawno nie byłam tak poruszona żadną książką. Emil Zola to klasyk, z którego twórczością jednak do tej pory nie przyszło mi się zapoznać. Wiedziałam o nim tyle, że był on prekursorem, a zarazem mistrzem naturalizmu i napisał ,,Nanę". Gdy tylko usłyszałam o tej książce (niestety, od razu zdradzono mi zakończenie) bardzo chciałam ją przeczytać, ale jakoś nie było nam po...
więcej mniej Pokaż mimo toJestem wielką wielbicielką lektur szkolnych, ale żadna z nich nie wzruszyła mnie tak bardzo jak ,,Gloria victis". Nie potrafię napisać o tej książce nic konstruktywnego ponieważ jej ramy zdecydowanie mi się wymykają. Ten utwór jest wspaniały, jest idealny. Powinniśmy czytać takie teksty by zrozumieć, że np. powstanie styczniowe to nie był bezsensowny zryw jak mawiają niektórzy, lecz walka o polskie imię, o Polskę właśnie.
Jestem wielką wielbicielką lektur szkolnych, ale żadna z nich nie wzruszyła mnie tak bardzo jak ,,Gloria victis". Nie potrafię napisać o tej książce nic konstruktywnego ponieważ jej ramy zdecydowanie mi się wymykają. Ten utwór jest wspaniały, jest idealny. Powinniśmy czytać takie teksty by zrozumieć, że np. powstanie styczniowe to nie był bezsensowny zryw jak mawiają...
więcej mniej Pokaż mimo to
Najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam. Polecam!
Dokładna recenzja:
http://strofki.blogspot.com/2013/07/wsrod-kamienia-i-gargulcow.html
Najlepsza książka, jaką kiedykolwiek czytałam. Polecam!
Dokładna recenzja:
http://strofki.blogspot.com/2013/07/wsrod-kamienia-i-gargulcow.html
Fantastyczne czasopismo! Każdy tekst jest na najwyższym, światowym poziomie.
Fantastyczne czasopismo! Każdy tekst jest na najwyższym, światowym poziomie.
Pokaż mimo to
Arcypowieść! ,,Lalkę" przeczytałam jak większość licealistów, na polecenie nauczyciela. Podejrzewałam, że będzie ciężko, starsze roczniki w mojej szkole bardzo narzekały na tę lekturę (nudna, ciągnie się...), a ja zakochałam się w niej od pierwszych słów.
Przeczytanie całej książki zajęło mi zaledwie kilka dni i byłam wielce zasmucona, że już skończyłam. Polecam wszystkim niezdecydowanym.
Arcypowieść! ,,Lalkę" przeczytałam jak większość licealistów, na polecenie nauczyciela. Podejrzewałam, że będzie ciężko, starsze roczniki w mojej szkole bardzo narzekały na tę lekturę (nudna, ciągnie się...), a ja zakochałam się w niej od pierwszych słów.
Przeczytanie całej książki zajęło mi zaledwie kilka dni i byłam wielce zasmucona, że już skończyłam. Polecam wszystkim...
Arcydzieło! Gdy już na początku książki Berliozowi zostało przepowiedziane, że jeszcze tego samego dnia straci głowę ponieważ Annuszka rozlała olej zdębiałam. Kompletnie nie miałam pomysłu na to, co może się wydarzyć w dalszej części książki. Koniec końców pochłonęłam ją w zastraszającym tempie. ,,Mistrz i Małgorzata" to wspaniała lektura, nad którą Bułhakow pracował wiele lat. Jak inteligentnym człowiekiem musiał być autor, że zawarł w swoim dziele tak wiele nawiązań do innych utworów literatury światowej. Za przykład może posłużyć lot Małgorzaty na świni (nawiązanie do średniowiecznych opowieści o czarownicach). ,,Mistrz i Małgorzata" to dzieło tak niebanalne, że nie da się go ocenić inaczej jak tylko arcydzieło. Pozycja obowiązkowa dla każdego szanującego się czytelnika.
Arcydzieło! Gdy już na początku książki Berliozowi zostało przepowiedziane, że jeszcze tego samego dnia straci głowę ponieważ Annuszka rozlała olej zdębiałam. Kompletnie nie miałam pomysłu na to, co może się wydarzyć w dalszej części książki. Koniec końców pochłonęłam ją w zastraszającym tempie. ,,Mistrz i Małgorzata" to wspaniała lektura, nad którą Bułhakow pracował wiele...
więcej mniej Pokaż mimo to
"Lecz zaklinam — niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!…"
Najbardziej tragiczne słowa w historii polskiej literatury. Klasyka w najlepszym wydaniu.
"Lecz zaklinam — niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec!…"
Najbardziej tragiczne słowa w historii polskiej literatury. Klasyka w najlepszym wydaniu.
Moja ukochana książka z czasów dzieciństwa, do której wracałam wiele razy. Od kiedy ją przeczytałam wszystkie bliskie mi osoby nazywałam ,,bratnimi duszami", gdy miałam zły humor wpadałam w ,,otchłań rozpaczy" a ,,Dolinę Fiołków" sparafrazowałam na ,,Dolinę Kaczeńców". Ania była (i można powiedzieć, że wciąż jest) moją ukochaną przyjaciółką . Jestem naprawdę wdzięczna Lucy Maud Montgomery za to, że napisała te wspaniałą powieść.
Moja ukochana książka z czasów dzieciństwa, do której wracałam wiele razy. Od kiedy ją przeczytałam wszystkie bliskie mi osoby nazywałam ,,bratnimi duszami", gdy miałam zły humor wpadałam w ,,otchłań rozpaczy" a ,,Dolinę Fiołków" sparafrazowałam na ,,Dolinę Kaczeńców". Ania była (i można powiedzieć, że wciąż jest) moją ukochaną przyjaciółką . Jestem naprawdę wdzięczna Lucy...
więcej mniej Pokaż mimo to
Komunizm ostatecznie upadł... w którym roku? Podczas Jesieni Narodów w 1989 roku, a może trzy lata później, gdy rozpadł się największy nowotwór wszech czasów - ZSRR? A może to ustrojstwo trwa nadal? Korea Północna i Chiny są tego najlepszym przykładem. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy i czy w ogóle, ta ideologia przeszła do historii. Pewnym jest jednak, że największym ciosem wymierzonym komunizmowi jest właśnie upadek ZSRR, kolebki sprawdzania tej teorii w praktyce. Upadek tego zlepku narodów zaczął się o wiele wcześniej, niż się powszechnie uważa. Efektem wieloletnich starań opozycji radzieckiej był pucz Janajewa, który wprawił w popłoch ówczesne władze Związku Radzieckiego. Przełomowe wydarzenie było niezwykłą szansą dla tysięcy dziennikarzy, którzy akurat wtedy byli w Moskwie, lub którym udało im się na czas do niej dotrzeć. W takim razie co powinien zrobić dziennikarz, który w tym czasie żeglował na statku Propagandista wzdłuż rosyjsko-chińskiej granicy? Za wszelką cenę próbować dostać się do Moskwy, czy wykorzystać sytuację i opisać to, w jaki sposób ludzie mieszkający na radzieckiej prowincji przyjęli upadek ZSRR i koniec komunizmu. Czy to przełomowe wydarzenie miało dla nich jakiekolwiek znaczenie?
Tiziano Terzani to znany włoski dziennikarz, reporter i publicysta. Jestem wielką wielbicielką jego talentu pisarskiego, zmysłu obserwacji i inteligencji odkąd przeczytałam jego Listy przeciwko wojnie, za pomocą których wdał się w polemikę z Orianą Falacci . ,,Dobranoc, panie Lenin" kupiłam sobie jako nagrodę za świeżo zakończony maraton i maturalny i... Boże, dlaczego jak tak późno zaczęłam ją czytać?!
Ta książka może pochwalić się wszystkim tym, czym powinien charakteryzować się rewelacyjny reportaż. Zacznijmy od tego, że Terzani rzeczywiście miał o czym pisać. Na początku lat 90. wszyscy wiedzieli, że coś się w ZSRR szykuje, ale nikt nie przepuszczał, że kryzys wybuchnie tak nagle. Terzani również. Dlatego właśnie, zamiast rezydować w Moskwie i czekać na rozwój wydarzeń, wybrał się w podróż na drugi koniec Związku Radzieckiego. Wiadomość o puczu zaskoczyła go 16 sierpnia 1991 roku w Chabarowsku. Reporter postanowił nie dołączać do zgrai dziennikarzy, których w Moskwie było już na pęczki, ale opisać upadek kolosa od tej najmniej docenianej jego strony. Z Chabarowska Terzani udał się na Syberię, do Kazachstanu, Kirgizji, Uzbekistanu, Tadżykistanu, Turkmenii, Azerbejdżanu, Gruzji oraz Armenii, aby podróż swą zakończyć w symbolicznym miejscu - w Mauzoleum Lenina.
Terzaniego nie interesują rozgrywki na górze, przedmiotem jego opisu jest reakcja maluczkich na wieść o puczu i jego konsekwencjach. Okazuje się jednak, że większość z nich nie wykazuje ani rozpaczy, ani radości, ani zaskoczenia tą informacją. W ich życiu bowiem nie zmieni się zbyt wiele. Komuniści zaczną nazywać się socjaldemokratami, ot cała zmiana. Problem pojawia się jedynie w momencie, gdy trzeba określić swoją narodowość. ZSRR rozpadł się na kilkanaście mniejszych lub większych republik, które dotąd, pomimo czasami olbrzymich, choć nieco już zatartych różnic kulturowych, były jednym państwem.
Problem narodowościowy to tylko jeden z wielu wątków poruszanych w tej książce. Składają się na nią notatki prowadzone przez włoskiego dziennikarza w czasie jego podróży po rubieżach ZSRR. Dzięki temu obok uwag o kondycji Związku Radzieckiego, znajdziemy fragmenty o urodzinach autora w Samarkandzie, użeraniu się z hotelowymi portierkami czy kłopotliwym towarzystwie komunistycznych dygnitarzy. Mnogość miejsc odwiedzanych przez Terzaniego sprawia, że nie powiela on raz poruszonych tematów, a książkę czyta się dzięki temu dosłownie w kilka chwil.
Wielkie brawa należą się również wydawnictwu Zysk i S-ka, które wydało tę książkę na rynku polskim. Oprawa graficzna jest fenomenalna i doskonale oddaje treść tego reportażu. Dodatkowo zachwyciła mnie grzbiet tej książki, który nawet nie zagiął się nawet wtedy, gdy to ponad pięciuset stronicowe tomisko musiałam otwierać w taki sposób, że większość wydań bardzo straciłoby przez to na urodzie.
Czytam tę recenzję i czytam i jestem coraz bardziej pewna, że kompletnie nie udało mi się oddać piękna tej książki. ,,Dobranoc, panie Lenin" to książka rewelacyjna, doskonała i ponadczasowa. Od niedawna również jedna z moich absolutnie ulubionych. Polecam Wam ją z całego serca!
Komunizm ostatecznie upadł... w którym roku? Podczas Jesieni Narodów w 1989 roku, a może trzy lata później, gdy rozpadł się największy nowotwór wszech czasów - ZSRR? A może to ustrojstwo trwa nadal? Korea Północna i Chiny są tego najlepszym przykładem. Ciężko jednoznacznie stwierdzić, kiedy i czy w ogóle, ta ideologia przeszła do historii. Pewnym jest jednak, że największym...
więcej mniej Pokaż mimo toNajwiększą zaletą tej książki nie jest język autora, wyraziści bohaterowie czy trzymająca w napięciu akcja (chociaż i tym elementom nie mam zbyt wiele do zarzucenia. W ,,Dziadach" należy docenić przede wszystkim nastrój. Nastrój niepokoju i ekscytacji wynikającej z możliwości obserwacji tylu upiorów, duchów i przemiany duchowej Gustawa. Może zamiast tracić czas na ,,Zmierzch" czy inne ,,Pamiętniki wampirów" warto jest wrócić do naszego poczciwego, ale zawsze będącego w formie Mickiewicza? Nie mnie to oceniać, ale odpowiedź nasuwa się sama.
Największą zaletą tej książki nie jest język autora, wyraziści bohaterowie czy trzymająca w napięciu akcja (chociaż i tym elementom nie mam zbyt wiele do zarzucenia. W ,,Dziadach" należy docenić przede wszystkim nastrój. Nastrój niepokoju i ekscytacji wynikającej z możliwości obserwacji tylu upiorów, duchów i przemiany duchowej Gustawa. Może zamiast tracić czas na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Przerażająca książka zdająca sprawę z tego, co człowiek może zrobić człowiekowi. Najgorsze jest, że tej brodni nie popełnili ludzie sobie obcy, pochodzący z różnych krajów lecz bliscy sąsiedzi. Ta historia, historia ludobójstwa w Rwandzie pokazuje, że nikt nigdy nie może czuć się bezpiecznie. Zło może czyhać tuż za oknem.
http://strofki.blogspot.com/2013/04/piszemy-o-pamietaniu.html
Przerażająca książka zdająca sprawę z tego, co człowiek może zrobić człowiekowi. Najgorsze jest, że tej brodni nie popełnili ludzie sobie obcy, pochodzący z różnych krajów lecz bliscy sąsiedzi. Ta historia, historia ludobójstwa w Rwandzie pokazuje, że nikt nigdy nie może czuć się bezpiecznie. Zło może czyhać tuż za...
więcej mniej Pokaż mimo toZa takie książki dostaje się Nobla. Panowie - czapki z głów!
Za takie książki dostaje się Nobla. Panowie - czapki z głów!
Pokaż mimo to,,Heban" przeczytałam kilka lat temu na wakacjach. Trafiłam na tę książkę całkiem przypadkowo. Pamiętam, że obraz Afryki przedstawiony w tym dziele absolutnie mnie zauroczył. Od tego momentu zaczęła się moja nieopisana miłość do nieznanego, do reportaży, literatury podróżniczej i podróży właśnie. Oprócz wspaniałej treści książka jest też dowodem doskonałego pióra Kapuścińskiego. Mistrzostwo!
,,Heban" przeczytałam kilka lat temu na wakacjach. Trafiłam na tę książkę całkiem przypadkowo. Pamiętam, że obraz Afryki przedstawiony w tym dziele absolutnie mnie zauroczył. Od tego momentu zaczęła się moja nieopisana miłość do nieznanego, do reportaży, literatury podróżniczej i podróży właśnie. Oprócz wspaniałej treści książka jest też dowodem doskonałego pióra...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jane Eyre to narratorka powieści „Dziwne losy Jane Eyre” autorstwa Charlotte Brontë. Poznajemy ją, gdy zwierza się Czytelnikowi, że nie lubi spacerów, zwłaszcza z przewyższającymi ją zdolnościami fizycznymi kuzynami. Jane jest bowiem sierotą wychowywaną przez ciotkę panią Reed, która nie przepada za swoją podopieczną, ale za to świata nie widzi poza swoimi dziećmi: rozpuszczonym Johnem, upartą i samolubną Elizą oraz kapryśną Georgianą. Jane okazała się jednak najgorsza z nich wszystkich, ponieważ czytała książki z rodzinnej biblioteczki i raczyła porównać Johna do rozbójnika i rzymskich cesarzy.
Źródło ilustracji: http://www.vivarium.com.pl/k/93510/Dziwne-losy-Jane-Eyre.
Pani Reed postanawia pozbyć się niewdzięcznej wychowanki i oddać ją do katolickiej szkoły w Lowood, w której Jane spędza osiem lat - ostatnie dwa już jako nauczycielka. Po osiągnięciu dorosłości podejmuje decyzję o rozpoczęciu pracy jako guwernantka. Na jej ogłoszenie w gazecie odpowiada pani Fairfax, gospodyni majątku Thornfield, w którym rozegra się to, co stanowi swoiste clou całej powieści. W Thornfield Jane poznaje pana Rochestera, rozpoczyna samodzielne życie, buduje swoje pierwsze poważne relacje z innymi ludźmi niż kuzynostwo, współpracownicy i dzieci oraz styka się z tajemnicą, której inni zdają się nie dostrzegać, by w końcu...
Jane szybko ujawnia się jako narratorka tej powieści, od początku przemawia w pierwszej osobie, a czasami wyraźnie zaznacza, że kieruje swe słowa do Czytelnika, a nie notesu. Swoją historię snuje już jako dojrzała kobieta, a więc wydarzenia ze swojego życia ocenia z perspektywy czasu, choć robi wiele by nie oddać tego w tekście. Styl pisania stara się dostosowywać do opisywanej sytuacji oraz wieku, w jakim ówcześnie była. Bardzo ważną cechą jej twórczości jest oddanie charakteru postaci poprzez język, jakim się posługuje. Pan Rochester wyraża się więc niczym wyrafinowany dandys, Adelka, podopieczna Jane, mówi jak większość dziewczynek w jej wieku - emocjonalnie i dużo, a St. John tak jak przystało na człowieka o wielkim umyśle. Styl całej powieści można opisać jako wysublimowany i dopracowany, jakby z wielką dokładnością utkany z koronki.
Jane Eyre jest modelem nowoczesnej kobiety swoich czasów, projektem Charlotte Bronte, która nie zgadzała się z realiami swojej epoki, ale też nie odrzucała ich w całości. Wątki społeczno-obyczajowe są kluczowe dla zrozumienia twórczości Charlotte i przewijają się przez całą jej sztandarową powieść. Panna Eyre już jako dziewczynka śmiało protestowała przeciwko wysokiej pozycji Johna w Gateshead i krzyczała: „Pana! Jakim sposobem on jest moim panem? Czyż ja jestem jego służącą?”[str,11]. Był to pierwszy komentarz Charlotte dotyczący wiktoriańskiej obyczajowości. Problem oceniania ludzi według majątku i urodzenia jest kluczowy dla całej tej powieści; to on jest praprzyczyną występowania wielu innych reguł, którym pisarka otwarcie się sprzeciwia: zawieraniu małżeństw z ludźmi z odpowiedniego stanu, katolickim obłudnikom i ich wątpliwej dobroczynności i wielu innym podobnym kwestiom. Jednocześnie Charlotte wydaje się odnajdywać w rzeczywistości jasne jej strony. Kierownikowi szkoły w Lowood panu Brocklehurstowi przeciwstawia szlachetnego St. Johna. Swawolnej, chcącej bawić się życiem Georgianę samą Jane, która, choć stawiana jako pewien wzór, jest spokojna, rozważna i, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, świadoma zajmowanego przez siebie miejsca w hierarchii społecznej.
Najstarsza z sióstr Brontë równie zawzięcie protestowała przeciwko wiktoriańskiej obłudzie, co broniła pewnych standardów. Jej twórczość jest równie dualistyczna: z jednej strony czerpiąca z romantyzmu to, co w nim najlepsze, z drugiej zakorzeniona w klasycznej angielskiej poetyce. Typowo romantyczne są wątki gotyckie reprezentowane m.in. przez thornfieldowską tajemnicę, której rozwiązanie wpłynie na losy tytułowej bohaterki oraz symbolika natury i miejsca w ogóle. W twórczości Charlotte natura nie jest tylko tłem, a materiałem symbolicznym, niosącym ze sobą pewien sens, zaś miejsce, rozumiane jako dowolnej wielkości przestrzeń, wymaga wystąpienia pewnego typu postaci, czy określonych zachowań (Gateshead Hall jako typowy szlachecki angielski dworek i rodzina Reed, oddalone od dużych skupisk ludzkich Marsh End/Morr House i spokojny żywot jego mieszkańców).
„Dziwne losy Jane Eyre” są wielowymiarową powieścią, którą czytać, i o której pisać i mówić można bez końca. Można tę książkę po prostu przeczytać, śledząc jedynie losy głównych bohaterów, a można studiować ją pod względem chrześcijańskiej filozofii głównej bohaterki czy feministycznej postawy pisarki. Każdy z nich będzie dobry i każdy udowodni nam, że mamy do czynienia z arcydziełem najwyższej próby.
Jane Eyre to narratorka powieści „Dziwne losy Jane Eyre” autorstwa Charlotte Brontë. Poznajemy ją, gdy zwierza się Czytelnikowi, że nie lubi spacerów, zwłaszcza z przewyższającymi ją zdolnościami fizycznymi kuzynami. Jane jest bowiem sierotą wychowywaną przez ciotkę panią Reed, która nie przepada za swoją podopieczną, ale za to świata nie widzi poza swoimi dziećmi:...
więcej mniej Pokaż mimo toLektura ,,Jądra ciemności" niesamowicie mnie wyczerpała. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy w sensie negatywnym, czy też pozytywnym. Przeraziłam się postacią Kutza. A raczej tym, co zrobił z nim nieograniczony dostęp do władzy. Białe plamy na ówczesnych mapach były właśnie takimi jądrami ciemności, miejscami, gdzie zwykły człowiek stawał się panem życia i śmierci. ,,Jądro ciemności" jest lekturą, gdzie nic nie jest powiedziane dosłownie, nic nie jest jednoznaczne. Liczne opisy przyrody, społeczności afrykańskich jak i kolonizatorów tworzą niezwykle przygnębiający obraz Afryki lat 90 XIX. Można powiedzieć, że akcja książki oparta jest na faktach albowiem Joseph Conrad napisał ją po wizycie Kongu Belgijskim, gdzie spotkał się z prymitywnymi zachowaniami Afrykanów jak i pozbawionymi uczuć kolonizatorami. Przerażony i niejako zainspirowany tamtymi wydarzeniami pisze swoje największe arcydzieło.
Lektura ,,Jądra ciemności" niesamowicie mnie wyczerpała. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy w sensie negatywnym, czy też pozytywnym. Przeraziłam się postacią Kutza. A raczej tym, co zrobił z nim nieograniczony dostęp do władzy. Białe plamy na ówczesnych mapach były właśnie takimi jądrami ciemności, miejscami, gdzie zwykły człowiek stawał się panem życia i śmierci. ,,Jądro...
więcej mniej Pokaż mimo toSłowacki jest znacznie trudniejszy niż Mickiewicz. Tym tłumaczyłam sobie fakt, że ,,Kordiana" czytało mi się bardzo ciężko. Nie twierdzę, że jest to zła książka. Wręcz przeciwnie, już od pierwszej strony poczułam się bardzo zaangażowana oraz w jakiś dziwny sposób odpowiedzialna za losy głównego bohatera. Dramat bezlitośnie obdziera z ułudy rzeczywistość wysyłając Kordiana do Anglii, Włoch gdzie bohater widzi, że władza, miłość oraz łaska papieża zależą tylko od zasobności portfela. Szczególnie zapadła mi w pamięć scena, gdy znaleziono w szafie trupa ,,prześlicznej Angielki". Arcydzieło!
Słowacki jest znacznie trudniejszy niż Mickiewicz. Tym tłumaczyłam sobie fakt, że ,,Kordiana" czytało mi się bardzo ciężko. Nie twierdzę, że jest to zła książka. Wręcz przeciwnie, już od pierwszej strony poczułam się bardzo zaangażowana oraz w jakiś dziwny sposób odpowiedzialna za losy głównego bohatera. Dramat bezlitośnie obdziera z ułudy rzeczywistość wysyłając Kordiana...
więcej mniej Pokaż mimo to
,Miłość w czasach zarazy" to jedna z najbardziej znanych książek Gabriela Garcii Marqueza, a zarazem jedna z najpiękniej zatytułowanych powieści wszech czasów (ex aequo ze ,,Sto lat samotności" tego samego autora). Już od dawna przymierzałam się do przeczytania tej kopalni cytatów obleczonej w fabułę, ale zawsze coś stało mi na drodze. Ostatnio w końcu udało mi się sięgnąć po tego autora i była to jedna z najlepszych lekturowych decyzji, jakie kiedykolwiek udało mi się podjąć.
Fermina Daza odrzuca zakochanego w niej Florentina Arizę po czym wychodzi za mąż za Juvenala Urbino, cenionego w mieście lekarza. Książka liczy sobie blisko pięćset stron, na których śledzimy losy bohaterów do ostatnich ich dni. Pomimo tego, że wątek nieszczęśliwej miłości wydaje się być już wyświechtany i mało interesujący to Marquez udowadnia swojemu czytelnikowi, że jest to wierutna bzdura. Sposobem na to, by historia nieszczęśliwie zakochanego mężczyzny wydała się czytelnikowi interesująca są doskonale i przede wszystkim wiarygodnie zarysowani bohaterowie. Poznajemy ich charakter, wygląd, codzienne zwyczaje, a nawet dziwactwa. Żadna postać występująca w tej powieści nie wydała mi się przerysowana, a to się rzadko zdarza.
Ogromnym plusem tej książki jest ukazanie innego spojrzenia na instytucję małżeństwa, tak dziś niepopularną. W ,,Miłości w czasach zarazy" perypetie bohaterów schodzą na drugi plan, najważniejsza jest właśnie miłość.
Gabriel Garcia Marquez jest mistrzem tzw. realizmu magicznego, jego styl jest bardzo liryczny, delikatny. Mam wrażenie, że gdyby ten autor miałby opisać dajmy na to kredę zrobiłby to w taki sposób, że za wszelką cenę musiałabym ją mieć. Pomimo wyraźnej odmowy Ferminy Dazy Florentino Ariza nie przestaje wierzyć w sukces, a raczejswoją szansę, czyli śmierć doktora Urbino, do której, od razu to zaznaczmy, nie ma zamiaru się przyczynić. To długoletnie wyczekiwanie dodatkowo dodaje tej książce magii i melancholii.
W 2007 roku nakręcono ekranizację tej powieści, w której główną rolę zagrał Javier Bardem. Niestety, nie miałam jeszcze okazji jej oglądać, ale podobno jest wyjątkowo udana.
Podsumowując tę recenzję chciałabym przytoczyć jeden z komentarzy, które możecie znaleźć na portalu lubimyczytac.pl: ,,Ta książka zachwyciła mnie niemal wszystkim, co w sobie miała, od języka zaczynając, na głębi przesłania kończąc.".
,Miłość w czasach zarazy" to jedna z najbardziej znanych książek Gabriela Garcii Marqueza, a zarazem jedna z najpiękniej zatytułowanych powieści wszech czasów (ex aequo ze ,,Sto lat samotności" tego samego autora). Już od dawna przymierzałam się do przeczytania tej kopalni cytatów obleczonej w fabułę, ale zawsze coś stało mi na drodze. Ostatnio w końcu udało mi się...
więcej mniej Pokaż mimo toNiesamowita książka! Co prawda trochę gubiłam się w licznych i bardzo do siebie podobnych nazwiskach wymienionych w tekście, ale nie wpłynęło to negatywnie na odbiór całego utworu. Już dawno nie zachwyciłam się tak żadną lekturą. Wojciech Jagielski jest jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) polskim dziennikarzem. Od niedawna moim ulubionym.
Niesamowita książka! Co prawda trochę gubiłam się w licznych i bardzo do siebie podobnych nazwiskach wymienionych w tekście, ale nie wpłynęło to negatywnie na odbiór całego utworu. Już dawno nie zachwyciłam się tak żadną lekturą. Wojciech Jagielski jest jednym z najlepszych (jeśli nie najlepszym) polskim dziennikarzem. Od niedawna moim ulubionym.
Pokaż mimo toFantastyczny dramat! Szczególnie zauroczył mnie motyw poezji jako zjawy, która niszczy życie poety. W pewnym sensie ,,Nie-boska komedia" to manifest romantyzmu i jeden z jego najdoskonalszych dzieł. Również motyw rewolucji został tutaj dokładnie scharakteryzowany. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto będzie ją chciał wykorzystać do swoich celów (patrz przechrzci) zaś pojedynek szlachty z rewolucjonistami zawsze stanowił dla mnie pewną (bardzo odległą czasowo) zapowiedź komunizmu. Polecam.
Fantastyczny dramat! Szczególnie zauroczył mnie motyw poezji jako zjawy, która niszczy życie poety. W pewnym sensie ,,Nie-boska komedia" to manifest romantyzmu i jeden z jego najdoskonalszych dzieł. Również motyw rewolucji został tutaj dokładnie scharakteryzowany. Zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto będzie ją chciał wykorzystać do swoich celów (patrz przechrzci) zaś...
więcej mniej Pokaż mimo to
Dzieciństwo zamknięte na stronicach jednej książki.
Czy to możliwe? Jak najbardziej.
Wystarczy przeczytać baśnie Andersena. Któż nie płakał po ołowianym żołnierzyku albo dziewczynce z zapałkami? Kto nie był dumny z brzydkiego kaczątka gdy przeobraziło się już w pięknego łabędzia? Pewnie i tacy się znajdą, ale każdy wyjątek potwierdza regułę. Wychowałam się na tej książce i z pewnością będę ją czytała swoim dzieciom. Każdy powinien ją chociażby przekartkować. Nawet gdy już nie wierzy w baśnie.
Dzieciństwo zamknięte na stronicach jednej książki.
więcej Pokaż mimo toCzy to możliwe? Jak najbardziej.
Wystarczy przeczytać baśnie Andersena. Któż nie płakał po ołowianym żołnierzyku albo dziewczynce z zapałkami? Kto nie był dumny z brzydkiego kaczątka gdy przeobraziło się już w pięknego łabędzia? Pewnie i tacy się znajdą, ale każdy wyjątek potwierdza regułę. Wychowałam się na tej książce i...