-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2016-08-08
2016-02-01
2016-02-14
2016-01-31
2016-01-12
2016-01-10
2015-12-13
2015-04-09
Fabuła jest prawie zawsze taka sama. Standardowy główny bohater Lovecrafta najpierw trawi czas na czytanie listów, notatek lub pradawnych woluminów oraz na podkreślanie swojego zdroworozsądkowego podejścia do rzeczywistości. W pewnym momencie wyrusza na Spotkanie Ze Złem, a pod koniec konfrontacji rzuca się do szalonej ucieczki. Z tego schematu wyłamują się tylko "Koszmar z Dunwich" i "Kolor z przestworzy" (według mnie doskonałe, a bez dwóch zdań najlepsze ze zbioru).
Standardowy główny bohater Lovecrafta pozostaje dość bezpłciowy. W każdym opowiadaniu nosi inne imię, lecz czuje się, że to tylko pozory - za każdym razem ma się przed oczyma tę samą postać. Mimo to nie przejmowałam się losem tego bohatera, gdy w kolejnych opowiadaniach strach przyprawiał go prawie o obłęd. I tak wiadomo było, że albo umrze, albo ucieknie i resztę życia spędzi w ciągłym lęku. W tym świecie przecież żadne inne rozwiązanie nie jest możliwe.
Standardowy główny bohater jest dla Lovecrafta tylko ruchomymi oczami i uszami, użyteczną kamerą, za pośrednictwem której można przedstawić czytelnikowi różne fragmenty innej rzeczywistości - istniejącej tuż obok naszej, lecz dla większości niewidocznej, ujawniającej się z rzadka i w budzących postrach formach. To opisy przerażających potworów, mrożące krew w żyłach legendy i pradawne zaklęcia stanowią istotę opowiadań. Opisane przebogatym, wyrafinowanym językiem zachwycają i przerażają równocześnie. Groza nie wynika z rozwoju akcji, a samego faktu istnienia na tym świecie zła, przyjmującego formę bytów niepojmowalnych za pomocą rozumu ani zmysłów.
To przepiękna grafomania, w której autor wykazuje się umiejętnością budowania zapierających dech w piersiach akapitów. Świetnie sprawdza się to w co krótszych formach, jak np. "Muzyka Ericha Zanna", gdzie nie ma tam wiele treści, ale też przy takiej długości wiele nie potrzeba. Dobre opowiadanie nie jest jednak po prostu zbiorem pięknych akapitów - powinno mieć skonstruowaną fabułę, bohaterów, inaczej pozostaje tylko elegancką, groźną impresją. Nie dziwi ogromna liczba kontynuatorów dzieła Lovecrafta. Ten niesamowity wykreowany przez niego świat aż prosi się, by zasiedlić go prawdziwymi postaciami i snuć o nim prawdziwe opowieści.
Fabuła jest prawie zawsze taka sama. Standardowy główny bohater Lovecrafta najpierw trawi czas na czytanie listów, notatek lub pradawnych woluminów oraz na podkreślanie swojego zdroworozsądkowego podejścia do rzeczywistości. W pewnym momencie wyrusza na Spotkanie Ze Złem, a pod koniec konfrontacji rzuca się do szalonej ucieczki. Z tego schematu wyłamują się tylko...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-11-06
2014-09-29
2010-05-01
Baśniowość – najważniejsza cecha tej książki. Bo co tu dużo mówić, historia chłopca, który spędził ponad pół roku w szalupie z tygrysem bengalskim na pokładzie nie brzmi zbyt przekonująco, nawet podparta ogromem informacji o psychologii zwierząt. (Mnie taki tygrys zeżarłby pierwszego dnia, niezależnie od wszelkich uczonych teorii.) I ta właśnie baśniowość (czy też bzdurność, nie ma co się bać synonimu), zamiast być słabym punktem powieści, okazuje się jej najmocniejszym atutem!
Dzieciństwo Pi spędza w Indiach i to chyba specyfika tego kraju, gdzie po co drugiej ulicy przechadza się dostojnie na czterech racicach inkarnacja boga, naznacza całą opowieść aurą dziwności. Jest sygnałem „tu niezwykłe jest codziennością”. W miarę rozwoju akcji niezwykłość staje się coraz bardziej niewiarygodna, narrator jakby droczył się z czytelnikiem, opisując coraz to bardziej fantastyczne zjawiska. W końcu każdy zmuszony jest do zadania pytań fundamentalnych: czy prawda musi być jedna? Czy sami tworzymy sobie subiektywną wizję świata? Czy w baśnie można, czy wręcz należy wierzyć?
Z absurdalnej powieści przygodowej robi się zatem dziełko o elementach refleksyjno-filozoficznych (może niespecjalnie głębokich, ale za to efektownie przedstawionych), przy okazji stanowiące niezłe źródło wiedzy o zwierzętach. Kombinacja niespotykana. No i, wisienka na torcie, Yann Martel zawstydza Hemingwaya – okazuje się, że o człowieku na łódce jednak da się napisać tak, by przeciętny czytelnik nie usnął z nudów.
Baśniowość – najważniejsza cecha tej książki. Bo co tu dużo mówić, historia chłopca, który spędził ponad pół roku w szalupie z tygrysem bengalskim na pokładzie nie brzmi zbyt przekonująco, nawet podparta ogromem informacji o psychologii zwierząt. (Mnie taki tygrys zeżarłby pierwszego dnia, niezależnie od wszelkich uczonych teorii.) I ta właśnie baśniowość (czy też...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06-29
2014-02-17
2014-02-09
2014-01-19
2014-01-03
2013-11-14
2013-08-23
To nie jest dobra książka... ale i tak warto ją przeczytać.
Przede wszystkim, to nie do końca jest książka Rolfa Dobelliego. Autor w większości sprzedaje nam nieswoje pomysły – po prostu kompiluje w przystępnej formie cudze odkrycia, parafrazuje (oczywiście podając źródła). Dla osób siedzących w temacie krytycznego myślenia pewnie będzie to świętokradztwo, banalizacja tematu... ale przecież nie wszyscy siedzimy w temacie!
Książka skierowana jest do laików. Szalenie użyteczna. W formie krótkich artykułów opisuje 99 "błędów poznawczych" – myślowych skrótów i schematów, które notorycznie stosujemy, co często prowadzi nas na manowce. Przeanalizowanie i zapamiętanie treści książki pomaga analizować sytuacje życiowe, podejmować decyzje, a także zrozumieć siebie (choć dyskusyjne jest, czy – jak obiecuje tekst na tylnej okładce – staniemy się od tego szczęśliwsi).
Przeanalizowanie treści pozwala jednak także uświadomić sobie, że nie jest to książka dobra. Wypełniają ją anegdotki i przykłady, z których pewna część jest słaba, nie uzasadnia tezy, a niektóre budzą po prostu pusty śmiech. Mój faworyt:
"W USA nastolatki notorycznie upijają się do nieprzytomności na imprezach. W Europie, gdzie pełnoletniość osiąga się już po osiemnastce, nie obserwuje się takich zachowań."*
Trudno zmieścić w jednym zdaniu, jak bardzo zły jest ten fragment. Polska młodzież pozdrawia.
Zatem: tezy są świetne, użyteczne, nieraz odkrywcze. Historyjki – częściowo interesujące, częściowo bardzo złe. Swoją drogą, podważanie ich jakości to świetny trening krytycznego myślenia...
Z większości opisanych w książce "błędów poznawczych" każdy wcześniej czy później pewnie zda sobie sprawę samodzielnie. Ja też wiele z nich odkryłam sama (lub słyszałam o nich wcześniej). Uważam jednak za korzystne, że autor przypomniał mi też o tych znanych, że opatrzył je nazwą i stworzył listę, która jest wygodnym narzędziem podejmowania decyzji. Bo przecież uwielbiamy listy, kompilacje, zbiory. Konkretne instrukcje obsługi życia.
A zatem – autor ma pewne zasługi. Wyciągnął niezwykle interesujące treści, zebrał je w pożyteczną listę i lekko, zabawnie opisał. Tyle, że niezbyt mądrze. I dlatego nie mogę powiedzieć, że napisał książkę dobrą.
*Rolf Dobelli, "The Art of Thinking Clearly", HarperCollins, Nowy Jork 2013; s. 82, tłum. własne
To nie jest dobra książka... ale i tak warto ją przeczytać.
Przede wszystkim, to nie do końca jest książka Rolfa Dobelliego. Autor w większości sprzedaje nam nieswoje pomysły – po prostu kompiluje w przystępnej formie cudze odkrycia, parafrazuje (oczywiście podając źródła). Dla osób siedzących w temacie krytycznego myślenia pewnie będzie to świętokradztwo, banalizacja...
Być może wynika to z faktu, że książka była jedną z pierwszych pozycji o minimalizmie dostępnych na rynku, ale teraz czyta się ją już jak zbiór oczywistości. Niemniej jednak - miła przypominajka. Cieszy zwłaszcza podkreślenie, że w minimalizmie chodzi o ustalenie sobie życiowych priorytetów i skoncentrowanie się na nich, a wyrzucanie nadmiaru rzeczy i kasowanie pomniejszych zobowiązań to tylko konsekwencje tego wyboru. Autor pokazuje swoją ścieżkę (minimalistyczny wystrój wnętrz, wegetarianizm, fitness w seriach po 20 minut), ale zastrzega, że każdy musi znaleźć własną. I o to chodzi : ) Myślę, że jeśli już czytać o minimalizmie, to najlepiej właśnie takie, elastyczne i zwięzłe wskazówki.
Być może wynika to z faktu, że książka była jedną z pierwszych pozycji o minimalizmie dostępnych na rynku, ale teraz czyta się ją już jak zbiór oczywistości. Niemniej jednak - miła przypominajka. Cieszy zwłaszcza podkreślenie, że w minimalizmie chodzi o ustalenie sobie życiowych priorytetów i skoncentrowanie się na nich, a wyrzucanie nadmiaru rzeczy i kasowanie pomniejszych...
więcej Pokaż mimo to