rozwiń zwiń
Marzena

Profil użytkownika: Marzena

Nie podano miasta Kobieta
Status Czytelniczka
Aktywność 17 tygodni temu
674
Przeczytanych
książek
907
Książek
w biblioteczce
266
Opinii
2 201
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Kobieta
Dumna studentka Filologii Polskiej, oazówa, okularnica, trochę leń. Książka nie jest moją ucieczką przed rzeczywistością ani miłością życia. Staje się za to obiektem badań, czasem rozczuleń, nieraz nowym spojrzeniem, z rzadka relaksem, niekiedy katorgą.

Opinie


Na półkach: , , ,

Matko, jakie to jest dobre. Wciągające, konfundujące, pożerające (sic!).
Nagel do pokochania. Książka do pochłonięcia.

Matko, jakie to jest dobre. Wciągające, konfundujące, pożerające (sic!).
Nagel do pokochania. Książka do pochłonięcia.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Opis brzmi banalnie, tendencyjnie. Mąż i ojciec, ale przede wszystkim despota, umiera. Na łożu śmierci jego myśli zatrute są jednym pragnieniem: utrzymać pozycję pana i władcy, zgnębić i poniżyć do końca swoją córkę i dorosłą już wnuczkę. Bóg-Dokter, jak sam siebie nazywa, wspomina swoje życie, umarłą młodo żonę, tłumaczy nam, czym kierowała się jego przemoc, majaczy. To oczywiste, czego spodziewałam się po takim opisie: historii ofiar. Historii bólu, traumy i niegojących się ran. Potępienia patriarchalnego dominatu. Feministycznego manifestu. W końcu - upadku starego porządku i triumfu kobiecości. Myślałam, że taka to będzie książka i obawiałam się przegadania, moralizatorstwa. Niepotrzebnie, bo przez ustanowienie Doktera narratorem powieści dostajemy historię bardzo przewrotną. Już sam początek nie owija w bawełnę:

„Nie jestem apostołem grzecznej gadki. Brzydzi mnie hipokryzja tych pięknych i pustych formułek, na które łasa jest nasza epoka. (...) Jeśli myślicie, że wyjdziecie stąd z brzuchem pełnym dobrych uczuć, pomyliliście drzwi." [s. 5]

Dokter jest nie tylko nieznośnym, obrzydliwym bohaterem, przekonanym o swojej wyższości, ale też frustrującym narratorem. Wyprowadzenie czytelników (ale chyba zwłaszcza czytelniczek) z równowagi zdaje się być jego głównym celem. Po mistrzowsku manipuluje uczuciami i słowem. Z początku wydaje się, że w tej całej igraszce z otaczającymi go kobietami, ale także z odbiorcą książki, jest najszczerszą osobą na świecie. Co prawda przy okazji okrutną, ale transparentną. Bez oporów mówi, jaką przyjemnością napawa go władza nad innymi, opowiada z nieskrywaną przyjemnością o urokach przemocy i manipulacji. Nie udaje skruchy: „Dlaczego miałbym przyznać, że jestem potworem, kiedy w istocie jestem tylko mężczyzną?” [s. 90]

Jednak czy na pewno nie mamy do czynienia ze spowiedzią, z rozrachunkiem życia? Czy próba wytłumaczenia się ze swoich czynów, albo raczej próba pokazania nam, że nie było w nich nic złego, nie jest tylko fasadą? Czy gdzieś tam w środku nasz Bóg-Dokter wie, że mimo wszystko jest po prostu żałosny? To byłaby pocieszająca myśl. Nie mogę też nie zdradzić Wam, iż z każdą stroną taka interpretacja staje się coraz bardziej prawdopodobna. Sam mówi:

„I zrozumiałem, że kiedy się wystarczająco mocno wierzy, mogło się to stać prawdą: byłem wszystkim tym, czym widziałem się w zwierciadle innych. Ukułem rzeczywistość swojego kłamstwa, metamorfozę tak gwałtowną i tak kompletną, że nigdy już nie nawiązałem z powrotem kontaktu z tym młodzieńcem, który opłakiwał matkę w brudnym kiblu, całymi dniami błagając ją, by wróciła." [s. 37]

Czyli banał - traumatyczne dzieciństwo i nagle mamy naszemu bohaterowi współczuć? Jest kilka takich momentów, kiedy myślimy podczas lektury: kurczę, może on nie jest taki zły? W końcu to doktor, ratuje ludzi, napracował się w życiu, matkę kochaną, która wszystko dla niego poświeciła, stracił... Sam jednak narrator chyba nie chce naszego współczucia, gdyż po ckliwszych wyznaniach znów napawa się rozkoszą władzy tyrana, wyjawiając całą swoją obrzydliwość i przewrotność myślenia. Bardzo ciekawa postać - niby człowiek światły, wykształcony, a jednak prymitywny despota wciąż trzymający się przestarzałych tradycji patriarchalnych i czerpiący przyjemność z gnębienia najbliższych mu kobiet (to doskonale pokazuje, że przemoc nie zna warstw społecznych, pozycji i poziomu IQ). W tym wszystkim zresztą twierdzi, że je kocha. Gdzie sens, gdzie logika?

W książce jest bardzo ciekawa scena, w której ustami nie umiejącej się nigdy wysłowić Kitty, czyli córki Doktera, narrator wyrzuca sam sobie ciosy, które jej zadał. Może więc pragnie sądu? To jeden z tych momentów, w których pod warstwą pewnego swojej racji pana i władcy, ujawnia się jeszcze coś. Może nie skrucha, ale chociaż wątpliwość, czy jego życie miało sens:

„Biedny, biedny mężczyzno, mówi. Ojcze? Nie, to miano nigdy do ciebie nie pasowało, tak samo jak miano męża, dziadka czy teścia. Zawsze byłeś tylko mężczyzną i to wszystko. Samcem. Tym, który za swój cel ma tylko siebie." [s. 186]

Pewnie część osób jest znużonych tą recenzją. „Do sedna, do sedna, czemu tyle gada o tym obrzydliwym człowieku! Do sedna, pisz o kobietach! O traumie, tragedii, o tym jak straszne jest życie pod męskim butem!” Tylko że to nie jest do końca historia kobiet, to nie powieść z tezą, a studium postaci - i to mężczyzny. Muszę przyznać, że właśnie dzięki temu, że te 200 stron siedzimy w głowie Doktera, a nie którejś z towarzyszących mu kobiet, dostajemy opowieść wielokrotnie bardziej poruszającą i głęboką. To książka charakterystyczna, wielowymiarowa i oryginalna, umożliwiająca czytanie i interpretację na wielu różnych poziomach.

Jestem zachwycona tą powieścią. Przewspaniale napisana, konkretna, trafiająca prosto w czułe punkty, przejmująca, ale nie egzaltowana. O wielu ciekawostkach możemy dowiedzieć się również z posłowia tłumacza. Ananda Devi pochodzi z Mauritiusa - wielokulturowego kraju-wyspy, który liczebnością można porównać do województwa śląskiego. Jak podkreśla jednak sama autorka, nie należy utożsamiać rzeczywistości Zielonego sari czy innych jej książek z Mauritiusem, tak samo jak opisywanych historii z jej autobiografią. Kolejna rzecz, która zachwyca mnie u Devi - unikanie autobiografizmu. Nietrudno sobie wyobrazić, jak irytujące musi być ciągłe słuchanie pytań o to, czy ojciec Devi też był despotą (sama mówi, że był wspaniałych, kochającym tatą). Jak gdyby autor musiał przelewać na papier jedynie wydarzenia ze swojego życia.

Zielone sari zajmuje zaszczytne miejsce wśród najlepszych przeczytanych przeze mnie książek w 2020 r. Powieść zachwyca jednak nie tylko treścią, ale też przepięknym wydaniem wydawnictwa w Podwórku. Na pewno w niedługim czasie zaopatrzę się w pozostałe książki Anandy Devi wydane w Polsce. Was również do tego zachęcam, mistrzowska proza.

Opis brzmi banalnie, tendencyjnie. Mąż i ojciec, ale przede wszystkim despota, umiera. Na łożu śmierci jego myśli zatrute są jednym pragnieniem: utrzymać pozycję pana i władcy, zgnębić i poniżyć do końca swoją córkę i dorosłą już wnuczkę. Bóg-Dokter, jak sam siebie nazywa, wspomina swoje życie, umarłą młodo żonę, tłumaczy nam, czym kierowała się jego przemoc, majaczy. To...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Średni współczynnik szczęścia ukazał się u nas dzięki wydawnictwu Wyszukanemu. I już na początku zapowiada się nieźle: Nagroda Literacka Unii Europejskiej 2015, ekranizacja z 2017 (ale nie ma co liczyć na polskie napisy, a co dopiero lektora. Szkoda, szkoda)... Co jest w tej książce wyjątkowego? A może raczej - CZY jest w tej książce coś wyjątkowego?

Gdy poznajemy Daniela, nie mamy mu za bardzo czego zazdrościć. Mieszka sam w oddaleniu o setki kilometrów od żony i dzieci, handluje odkurzaczami jako domokrążca, jego przyjaciel trafił do więzienia, a drugi od lat nie wychodzi z domu, poza tym zainwestował mnóstwo pieniędzy w projekt, który nie wypalił - stronę internetową mającą zrzeszać chcące sobie pomagać osoby. Mimo to Daniel daje sobie 8/10 punktów zadowolenia z życia, wierzy w Plan, że życie mu się ułoży. I choć z czasem sprawy idą coraz gorzej, on nadal nie traci nadziei, wręcz uparciej wierzy w przyszłe szczęście, które zdobędzie ciężką pracą:

"To jest ważne - wierzyłem w możliwość naprawienia wszystkiego, ponownego uchwycenia okruchów życia, które się oderwały, dopasowania ich lepiej do swojego ciała. I nie byłem zły." [s. 15]

Początek był dla mnie przykry. Narracja skargi, z którą Daniel zwraca się do Almodôvara (a raczej jego wyobrażenia), następujące po sobie nieszczęścia, zadziwiająca podłość nastoletnich chłopaków wobec bezdomnego, ci wszyscy biedni, pozamykani w sobie ludzie, którym praca i chęci odbijają się czkawką... Można się dobić, a ja (o czym już na Balladach wielokrotnie mówiłam) średnio lubię, gdy książka czy film epatują taką krzywdą, nieszczęściem, kształtują bohaterów-ofiary i każą nam im współczuć. Przykre wrażenie jednak szybko się ulotniło.

Średni współczynnik szczęścia tylko z początku zdaje się wychodzić z takim przekonaniem, że życie jest złe i niesprawiedliwe. W rzeczywistości przekaz tej książki jest pogodny i pełen nadziei, a równocześnie nieprzesłodzony, nieoszukany. To także dość przewrotna historia. Danielowi przydarza się coś złego zawsze wtedy, gdy komuś pomaga. Przez syna swojego przyjaciela traci pracę, samochód, a nawet możliwość spotkania z rodziną. Ciągle musi dokonywać wyborów pomiędzy swoimi celami i pragnieniami, a potrzebami drugiego człowieka. Stacza się, jak można by pomyśleć, bo mimo wszystko jest dobrym człowiekiem. Ale to tylko złudzenie - czy nie więcej by stracił, pozostając biernym? Jako czytelniczka współcierpiąca z biednym Danielem, chciałam mu powiedzieć, żeby odpuścił sobie to cierpiętnictwo i zatroszczył się o siebie, o rodzinę, pracę, swój Plan. Może nawet trochę zawstydził mnie tym swoim stalowym kręgosłupem, zwłaszcza w chwili, kiedy próbuje dopasować Plan do nowej sytuacji:

"To był dobry Plan. Sprawiedliwy. To było możliwe życie. Spróbowałem jednak wszystko przepisać, przysposobić moją ideę przyszłości do nowych ograniczeń rzeczywistości. Rozpatrzyłem możliwości. Wymazać małżeństwo. Wymazać jedno dziecko. (...) Jakakolwiek praca zamiast pracy konkretnej. Jakiekolwiek życie zamiast prawdziwego życia. Żadna wersja nie wydawała mi się lepsza niż pierwsza. Każdy kompromis wydawał się błędny. (...) Jedyne, co mogłem zrobić, to walczyć." [s. 62]

To nie jest tak, że Daniel wszystkie przeciwności bez mrugnięcia przyjmuje na klatę, jak rycerz w złotej zbroi, i jest w tym niezłomny, niepokonany. Ten gość ciągle narzeka, rzuca oskarżenia, wątpi, próbuje robić uniki. Tym, co jest w nim urzekające, to uparty czyn, niezgoda na bierność:

"Kiedy rezygnacja stała się akceptowalna? (...) Problemem nie jest to, że każdy poszedł w swoją stronę Problemem jest to, że ogromna rzesza ludzi już nawet nie walczy." [s. 158]

Daniel popełnia błędy, naraża się i często jego działania były dla mnie niezrozumiałe. Nie mogłam pojąć, dlaczego zgodził się, by jego rodzina mieszkała tak daleko od niego. Dlaczego nie przyniósł się do innego miasta razem z nimi. Czemu tak bardzo chciał pracować w zawodzie i nie mógł zgodzić się na kompromisy. Czemu, gdy stracił mieszkanie, nie poprosił nikogo o pomoc. To było frustrujące, działało na emocje.

Wszyscy bohaterowie tej powieści są w jakiś sposób zranieni. Nie mamy tu podziału na złych i dobrych, szczęśliwych i nieszczęśliwych. Raczej na zadowolonych i niezadowolonych. Machado prezentuje nam róże postawy wobec przeciwności losu. Jest zagubiony, tchórzliwy Vasco. Bojący się świata, choć idealistyczny Xavier. Flor szukająca w gazetach całego zła. Pewna staruszka ze Szwajcarii, pełna pogody pomimo samotności i wypadku brata. W końcu Daniel, który choć obiektywnie rzecz biorąc, znajduje się w czarnej dziurze, ocenia swoje szczęścia na 8, a nawet 8,9. Wszyscy na swój sposób szukają szczęścia, ale nie wszyscy potrafią być zadowoleni z miejsca, w którym są tu i teraz:

"(...) nie powinniśmy potrzebować złych dni, żeby cenić dni dobre, ta radość powinna zawsze istnieć, nie tylko w chwilach ulgi. Jednak jesteśmy skazani na tę obsesję zmieniania wszystkiego. Tu i teraz nigdy nie są odpowiednie, prowadzimy nieustającą walkę, niemożliwą do rozstrzygnięcia, bo nie akceptujemy mniej, bo zawsze chcemy więcej." [s. 311]

Narracja momentami jest nieco łopatologiczna, a wywody Daniela zbyt oczywiste, na zasadzie rzucania złotymi myślami - to do poprawy. Jednak samo przesłanie powieści jest ważne, mądre i wcale niebajkowe. Nie spodziewajmy się zakończenia w stylu: żyli długo i szczęśliwe. Albo: dobry uczynek zawsze do ciebie wróci. Raczej: warto być dla człowieka człowiekiem, nawet jeśli świat (lub nawet inny człowiek) jest ci wilkiem. Myślę, że to bardzo trudna myśl.

http://balladybezludne.blogspot.com/2020/08/sredni-wspoczynnik-szczescia-machado.html

Średni współczynnik szczęścia ukazał się u nas dzięki wydawnictwu Wyszukanemu. I już na początku zapowiada się nieźle: Nagroda Literacka Unii Europejskiej 2015, ekranizacja z 2017 (ale nie ma co liczyć na polskie napisy, a co dopiero lektora. Szkoda, szkoda)... Co jest w tej książce wyjątkowego? A może raczej - CZY jest w tej książce coś wyjątkowego?

Gdy poznajemy...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika Marzena P

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [15]

Olga Tokarczuk
Ocena książek:
6,6 / 10
37 książek
2 cykle
Pisze książki z:
2095 fanów
John Green
Ocena książek:
7,3 / 10
14 książek
0 cykli
3679 fanów
Ananda Devi
Ocena książek:
7,7 / 10
4 książki
0 cykli
Pisze książki z:
13 fanów

Ulubione

Jonathan Carroll - Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry Mały Książę Zobacz więcej
Alan Alexander Milne Kubuś Puchatek Zobacz więcej
Gilbert Keith Chesterton - Zobacz więcej
Suzanne Collins Kosogłos Zobacz więcej
Jane Austen Duma i uprzedzenie Zobacz więcej
Antoine de Saint-Exupéry - Zobacz więcej
Albert Einstein - Zobacz więcej
Ken Kesey Lot nad kukułczym gniazdem Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

John Green 19 razy Katherine Zobacz więcej
John Green 19 razy Katherine Zobacz więcej
Leslye Walton Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender Zobacz więcej
Ewa Nowak Bransoletka Zobacz więcej
Kevin Brooks Lucas Zobacz więcej
John Green W śnieżną noc Zobacz więcej
Ewa Nowak Bransoletka Zobacz więcej
Gavin Extence Wszechświat kontra Alex Woods Zobacz więcej
Ewa Nowak Bransoletka Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
674
książki
Średnio w roku
przeczytane
37
książek
Opinie były
pomocne
2 201
razy
W sumie
wystawione
653
oceny ze średnią 7,0

Spędzone
na czytaniu
3 239
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
31
minut
W sumie
dodane
65
cytatów
W sumie
dodane
4
książek [+ Dodaj]