-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński5
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać339
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz1
-
Artykuły„Piszę to, co sama bym przeczytała”: wywiad z Mags GreenSonia Miniewicz1
Biblioteczka
2016-05-20
Czytając opinie z przed okresu wydania II poprawionego, nie dowierzam w ich treść. Nie sądzę żeby autor pretendował tę książkę do horroru, ani siebie do tytułu polskiego Stephena Kinga. W ogóle uważam że takie przyklejanie łatek polskim artystom, które brzmią jak imiona i nazwiska międzynarodowej sławy artystów, jest słabe. Stephen King jest jeden, i nie ma drugiego - polskiego.
Żeby zrozumieć intencje tej książki, wypadałoby znać twórczość Żulczyka z jego innych książek. Pojawia się wtedy swojego rodzaju sposób interpretacji (a przynajmniej powinna się pojawiać), w której nie chodzi o rozumienie opisanej historii 1:1. W powieściach Żulczyka należy "czytać między wierszami", uchwycić esencję, a nie dać się bezgranicznie pochłonąć opisywanej rzeczywistości.
Według mnie, książka jest rewelacyjna, choć na taką ocenę mogło też wpłynąć spotkanie z autorem, na którym miałam przyjemną okazję być w miniony poniedziałek. Sam autor pokrótce wyjaśnił, mówiąc kolokwialnie, o co w tej książce tak na prawdę chodzi.
I nie chodzi w niej z pewnością o plamy krwi, zamurowane okna i uszkodzoną windę.
Czytając opinie z przed okresu wydania II poprawionego, nie dowierzam w ich treść. Nie sądzę żeby autor pretendował tę książkę do horroru, ani siebie do tytułu polskiego Stephena Kinga. W ogóle uważam że takie przyklejanie łatek polskim artystom, które brzmią jak imiona i nazwiska międzynarodowej sławy artystów, jest słabe. Stephen King jest jeden, i nie ma drugiego -...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2016-02-01
2011
2011-11
2015-10-15
Wiem, że to druga część trylogii, wiem, że logika nakazuje je czytać w kolejności, ale ...
Po pierwsze: nie sądzę, żebym kiedykolwiek sięgnęła po książki Miłoszewskiego, gdyby akcja jednej z nich (czyli tejże właśnie) nie toczyła się w moim rodzinnym mieście - Sandomierzu, a ponadto pierwsza - i jakże makabryczna scena - rozgrywała się niemal na moim podwórku.
Po drugie: już nieco znużona powieściami Murakamiego, którego każdy bohater ma obsesję na punkcie damskich uszu i jeździ po Japonii (lub całym świecie) szukać niewiadomo czego, potrzebowałam 'literackiego powiewu świeżości'.
Po trzecie: już dawno swoją premierę miała ekranizacja "Ziarna Prawdy", uwielbiam Więckiewicza i nie mogłam się doczekać, aż ten film zobaczę.
No i wracając do 'żelaznej logiki' i choćby prowizorycznego trzymania się ciagu przyczynowo- skutkowego, za punkt honoru obrałam sobie, że filmu nie obejrzę dopóki książki nie przeczytam.
"Zjadłam ją" w kilka dni, a tempo czytania wzrastało wraz z tempem akcji.
Chciałabym móc się rozpisać o książce samej w sobie, o narracji, fabule, akcji, jej tempie, o portretach bohaterów i o wielu innych czynnikach z których książka w ogóle się powinna składać, ale boję się, że efekt będzie mizerny (czyli nie dość, że amatorski, to jeszcze pewnie wyszedłby jeden wielki spoiler).
Nie pozostaje mi nic innego, jak szczerze polecać i zachęcać do lektury Miłoszewskiego, o ile w ogóle wolno oceniać pisarza po jednej książce.
Dlatego w tym momencie stawiam sobie kolejne cele, przez których niewykonanie mój honor może ucierpieć, mianowicie: przeczytam pozostałe części trylogii o przygodach "geniusza kryminalistyki" - Teodora Szackiego.
Wiem, że to druga część trylogii, wiem, że logika nakazuje je czytać w kolejności, ale ...
Po pierwsze: nie sądzę, żebym kiedykolwiek sięgnęła po książki Miłoszewskiego, gdyby akcja jednej z nich (czyli tejże właśnie) nie toczyła się w moim rodzinnym mieście - Sandomierzu, a ponadto pierwsza - i jakże makabryczna scena - rozgrywała się niemal na moim podwórku.
Po drugie:...
To chyba najsłabsza opowieść Murakamiego, którą do tej pory czytałam. To bardzo infantylna historia z happyendem w stylu Woody'ego Allena.
To chyba najsłabsza opowieść Murakamiego, którą do tej pory czytałam. To bardzo infantylna historia z happyendem w stylu Woody'ego Allena.
Pokaż mimo to