-
ArtykułyKsiążki o przyrodzie: daj się ponieść pięknu i sile natury podczas lektury!Anna Sierant4
-
ArtykułyTu streszczenia nie wystarczą. Sprawdź swoją znajomość lektur [QUIZ]Konrad Wrzesiński34
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 10 maja 2024LubimyCzytać409
-
Artykuły„Lepiej skupić się na tym, żeby swoją historię dobrze opowiedzieć”: wywiad z Anną KańtochSonia Miniewicz2
Biblioteczka
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce. Ale w przypadku "Klejnotów elfów" jest inaczej - śliczna oprawa towarzyszy jak najbardziej interesującemu wnętrzu.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Styl autorki jest dość specyficzny - z jednej strony prosty, bez niepotrzebnych upiększeń, z drugiej, można w nim znaleźć bardziej wykwintne opisy. To sprawia, że lektura jest przyjemna, można z przyjemnością zagłębić się w wykreowany przez autorkę świat.
To, czego nie znajdzie się w tej książce, to schematy, które często towarzyszą innym powieściom gatunku fantasy. Clarissa Black stworzyła kilka zupełnie nowych ras, których przedstawicielami są między innymi główna bohaterka, Catherine(która potrafi tworzyć i kontrolować elektryczność) oraz jej towarzysz, Angelo(Cień, nieczuła istota, żywiąca się ludzką energią i strachem). Akcja powieści obraca się wokół tej dwójki, z początku wrogów, zmuszonych by z sobą współpracować. Ich relacje dalekie są jednak(na szczęście!) od naiwnego, słodkiego uczucia, którego przykłady można by znaleźć w innych książkach tego gatunku.
W trakcie lektury nie sposób się nudzić. Zwroty akcji, intrygi, fałszywi przyjaciele - to wszystko sprawia, że historia opisana w "Klejnotach elfów" jest wciągająca, a co najważniejsze - nieprzewidywalna. Samo zakończenie zwala z nóg(w jak najbardziej pozytywnym sensie).
Niezwykle plastyczne opisy pozwalają dokładnie wyobrazić sobie przedstawiony świat i wydarzenia, w tym liczne sceny walki. Dialogi naturalne, przyprawione szczyptą humoru, za to duży plus.
Ogólnie pozycja jak najbardziej godna polecenia, szczególnie fanom fantastyki, mającym dość schematyczności. Autorka w zakończeniu powieści zostawiła sobie 'furtkę', dzięki której mogłaby pociągnąć historię do kolejnego tomu. Jeśli takowy powstanie, z chęcią po niego sięgnę.
Mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce. Ale w przypadku "Klejnotów elfów" jest inaczej - śliczna oprawa towarzyszy jak najbardziej interesującemu wnętrzu.
Książkę czyta się szybko i przyjemnie. Styl autorki jest dość specyficzny - z jednej strony prosty, bez niepotrzebnych upiększeń, z drugiej, można w nim znaleźć bardziej wykwintne opisy. To sprawia, że lektura jest...
Jestem szczerze porażona poziomem tej książki. Debiutantom można wybaczyć pewne małe potknięcia, ale w „Demonie żądzy” jest ich zdecydowanie zbyt wiele, by przymknąć na nie oko.
Po pierwsze, sam styl autorki. Widać, że jest to jej pierwsza dłuższa opowieść, tekst jest naszpikowany powtórzeniami, szyk zdań jest przestawiony tak, że nawet nie brzmią one, jak po polsku. Często niektóre zdania po prostu nie mają sensu. Pojawiają się błędy logiczne i składniowe. Ubogość języka aż razi. Narracja jest w większości powieści pierwszoosobowa. Nie mówię, że to źle, bo osobiście lubię ten typ, ale w tym przypadku, zupełnie się on nie sprawdził. Czasem narrator(Emily) jest prawie wszechwiedzący, a kilka stron dalej nie ma pojęcia, co się dzieje. Występują zmiany czasu w narracji, z przeszłego autorka nagle przechodzi do teraźniejszego. A to naprawdę przeszkadza w czytaniu. Zauważyłam, że jeszcze na początku powieści autorka używa czasu teraźniejszego do opisu snów, w których Emily rozmawia z Lucasem. Później jakby zapomina o tym zabiegu, przez co tekst jest mniej spójny. Dialogi bywają monotonne, często przybierają formę długich prawie-monoglogów, nieprzerywanych opisami. Te pojawiają się dopiero na końcu, relacjonując, co dany bohater robił w trakcie swego wywodu i jak modulował głos. Tak się nie robi. Z początku nie mogłam zrozumieć, jak takie błędy mogły przejść korektę. Ale z początku nie było aż tak źle. Żeby wyeliminować wszystkie rażące niedociągnięcia trzeba by napisać książkę od nowa, a to akurat nie leży w kompetencjach korektora.
Akcji w powieści właściwie nie ma. Bohaterowie niby krążą od miejsca do miejsca, Emily ćwiczy swoje umiejętności, w międzyczasie zdarzają się jakieś potyczki, ale… wszystko to zieje nudą, pozbawione jest jakiegokolwiek sensu. Nie ma prawie żadnego napięcia, opisy ją nijakie, bohaterowie słabo przedstawieni. Właśnie przez te nieudolne opisy czynności i otoczenia książka miejscami przypomina pamiętnik małego dziecka. Opisy uczuć i wewnętrznych przeżyć prawie nie występują. Wyjaśnienia zagadek są zagmatwane, pojawia się mnóstwo absurdalnych sytuacji, jak usuwanie z organizmu wypitej krwi przez przecięcie uda. Jakim cudem krew z żołądka znalazła się w udzie? Opisy intymnych przeżyć pozostawiają wiele do życzenia. Autorka nie umie kreować tego szczególnego napięcia, odpowiedniej atmosfery. „Jednak nie pomógł nawet sen, bo śnił mi się Asmodeusz i jego usta, dłonie, a nawet wybrzuszenie w spodniach.” Podobnych opisów jest wiele, na początku wywołują rozbawienie, później jednak tylko niesmak. Jeśli już chcemy opisywać w całości sceny intymne, nie unikajmy tego słownictwa „tabu”, bo wychodzi tandeta. „Miałam wrażenie, że jej język wchodzi mu do przełyku.”
Jak już wspomniałam, bohaterowie są nijacy. W założeniu mieli być charakterni, w końcu mamy do czynienia z demonami. Autorka jednak tak ich przedstawiła, że czytelnik w miarę upływu kolejnych wydarzeń zapomina, że to stworzenia z piekieł. Im dalej w powieść, tym język bohaterów staje się bardziej potoczny, wręcz prostacki. Z każdą stroną książka robi się coraz bardziej wulgarna, zarówno pod względem słownictwa, jak i zachowania bohaterów. Emily jest postacią głupią i do bólu naiwną. Często postępuje nielogicznie. Jej głównym zajęciem jest rzucanie w przyjaciół czym popadnie (później również kulami ognia), jeśli tylko ją czymś zdenerwują. Chęć pomocy odbiera jako próbę manipulacji. Przez mężczyzn jest traktowana jak towar, jak zabawka do zaspokajania potrzeb. Najpierw zabija z zimną krwią swoją rywalkę, później zastanawia się nad kruchością życia. Nawet przeraża ją brutalna śmierć demonów zdrajców. Natomiast Asmodeusz, demon żądzy, jest niezwykle brutalny. Kocha Emily, ale to nie przeszkadza mu nazywać ją wiedźmą i sz*ją. Dba tylko o własne potrzeby. Gdy jego ukochana leży nieprzytomna, jedyne o czym demon potrafi myśleć, to jak będzie się z nią kochał, gdy już się obudzi. W ogóle nie zależy mu na jej zdrowiu, ani na niej samej. Dowodzi tego finałowa scena powieści, w której Asmodeusz uprawia seks z nieprzytomną od dwóch miesięcy Emily. Brak mi słów, by opisać tę okropność. To po prostu OHYDNE. I o ile się nie mylę, coś takiego nazywa się gwałtem. Najgorsze, że dla autorki jest to równoznaczne z okazaniem miłości.
Podsumowując, „Demon żądzy” jest po prostu szkodliwy. Zarówno ze względu na poziom pisania, jak i biorąc pod uwagę treści, które przekazuje. Nie rozumiem, jak można było wydać powieść, w której kobiety są przedstawione jak rzeczy, zabawki do zaspokajania potrzeb, mężczyźni to brutale, myślące na okrągło o seksie, a gwałt to dowód miłości. Straszne. Nie polecam, odradzam, szczególnie młodym osobom.
Jestem szczerze porażona poziomem tej książki. Debiutantom można wybaczyć pewne małe potknięcia, ale w „Demonie żądzy” jest ich zdecydowanie zbyt wiele, by przymknąć na nie oko.
Po pierwsze, sam styl autorki. Widać, że jest to jej pierwsza dłuższa opowieść, tekst jest naszpikowany powtórzeniami, szyk zdań jest przestawiony tak, że nawet nie brzmią one, jak po polsku. Często...
Nie będę oceniać tej książki, gdyż nie przebrnęłam nawet do pięćdziesiątej strony. Zwykle mimo wszystko daję szansę książkom i staram się doczytać do końca nawet te z początku nisko rokujące w nadziei, że jednak znajdę w nich coś godnego uwagi.. jednak tym razem.. poległam.
Na samym początku zaserwowano mi porcję lania wody i masę anegdot z życia dwójki głównych bohaterów, które wcale mnie nie zainteresowały i nie zachęciły do dalszej lektury. Czytało mi się w sumie dość szybko, ale to tylko dlatego, że po jakimś czasie zrezygnowałam z przeglądania nic niewnoszących opisów i skupiłam się na dialogach.
Może jeszcze kiedyś dam szansę tej książce, gdy akurat przejdzie mi ochota na lekkie lektury.
Nie będę oceniać tej książki, gdyż nie przebrnęłam nawet do pięćdziesiątej strony. Zwykle mimo wszystko daję szansę książkom i staram się doczytać do końca nawet te z początku nisko rokujące w nadziei, że jednak znajdę w nich coś godnego uwagi.. jednak tym razem.. poległam.
Na samym początku zaserwowano mi porcję lania wody i masę anegdot z życia dwójki głównych bohaterów,...
To bardziej dłuższe opowiadanie, niż książka.
Nie znalazłam informacji o autorce, ale styl pisania przypomina mi trochę moje opowiadanka pisane pod koniec podstawówki i na początku gimnazjum. Jest prosty, aż zbyt prosty, choć widać w nim też potencjał.
Autorka miała fajny pomysł na równoległy świat i kreację aniołów. Jednak brakowało w tym wszystkim dopracowania. I opisów, które mogłyby przedstawić więcej szczegółów z tego świata. Myślę, że gdyby autorka zdecydowała się bardziej skupić na otoczeniu swoich bohaterów i bardziej uwydatnić ich uczucia, historia byłaby o wiele ciekawsza. To, czego za dużo, to opisy wyglądu i charakteru wszystkich znajomych głównych bohaterek, właściwie niepotrzebne.
Aurora i Iskra to z pewnością fajne dziewczyny, ale niestety nie zdążyłam ich poznać. Akcja opowieści tak pędziła, że było niemożliwe skupić się na dziewczynach.
Ogólnie rzecz biorąc, historia ukazana w książce jest naprawdę ciekawa. Pomimo niedociągnięć. Brakuje jej tylko dopracowania, dłuższego pochylenia się nad nią, zaplanowania, dokładniejszej kreacji bohaterów i otaczającego ich świata. Komu książka mogłaby przypaść do gustu? Bardzo młodym czytelnikom.
To bardziej dłuższe opowiadanie, niż książka.
Nie znalazłam informacji o autorce, ale styl pisania przypomina mi trochę moje opowiadanka pisane pod koniec podstawówki i na początku gimnazjum. Jest prosty, aż zbyt prosty, choć widać w nim też potencjał.
Autorka miała fajny pomysł na równoległy świat i kreację aniołów. Jednak brakowało w tym wszystkim dopracowania. I opisów,...
Książka naprawdę ciekawa. Porusza aktualne tematy związane z młodzieżą, ich zachowaniem i nawykami. Postacie przedstawione na kartach powieści można(a raczej należy) potępiać właśnie za ich czyny, ale w miarę upływu czasu i kolejnych stron, pojawia się też współczucie względem nich. Zakończenia zupełnie się nie spodziewałam. Epilog zrobił na mnie szczególne wrażenie, wywołał więcej emocji, niż wcześniejsza śmierć głównego bohatera.
Minusem "Albinosa" jest zbytnie wyolbrzymienie problemu alkoholizmu, narkomanii, ogólnego zepsucia młodzieży i niczego niedostrzegających dorosłych. Nie wiem, czy taki obraz był konkretnym zamysłem autora, nie działa on jednak na korzyć powieści. Dużo też w niej mało prawdopodobnych sytuacji.
Styl autora jest przystępny, nieskomplikowany, a niektóre porównania i refleksje nadają mu oryginalności. Machnikowski stworzył "Albinosa" mając 15 lat, w co mi osobiście trudno uwierzyć. Zdarzyło mi się spotkać z utworem napisanym o wiele gorzej i to przez starszego wiekiem i doświadczeniem autora.
Jeśli w przyszłości zdarzy mi się trafić na inne książki Machnikowskiego, z chęcią po nie sięgnę. Mam jedynie nadzieję, że tematy w nich poruszane nie będą aż tak wyolbrzymiane.
Książka naprawdę ciekawa. Porusza aktualne tematy związane z młodzieżą, ich zachowaniem i nawykami. Postacie przedstawione na kartach powieści można(a raczej należy) potępiać właśnie za ich czyny, ale w miarę upływu czasu i kolejnych stron, pojawia się też współczucie względem nich. Zakończenia zupełnie się nie spodziewałam. Epilog zrobił na mnie szczególne wrażenie,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
W tym wypadku zerknięcie na wcześniejsze opinie o książce nie było dobrym posunięciem... odnoszę wrażenie, że o wiele lżej czytałoby mi się "Brudny świat", gdybym nie była nastawiona na jakąś bliżej nieokreśloną katastrofę w zakończeniu. Poza tą małą niedogodnością, książkę czytało mi się naprawdę lekko i szybko. Już od pierwszych stron wciągnęła mnie w swój świat i sprawiła, że nie mogłam się oderwać. Przedstawiona historia jest naprawdę ciekawa, choć momentami lekko przewidywalna. Język prosty. Narracja prowadzona w taki sposób, że z łatwością można wczuć się w sytuację dwójki głównych bohaterów. Zakończenie rzeczywiście "mocne", przy odrobinie refleksji łezka może zakręcić się w oku.
Pozycja godna polecenia.
W tym wypadku zerknięcie na wcześniejsze opinie o książce nie było dobrym posunięciem... odnoszę wrażenie, że o wiele lżej czytałoby mi się "Brudny świat", gdybym nie była nastawiona na jakąś bliżej nieokreśloną katastrofę w zakończeniu. Poza tą małą niedogodnością, książkę czytało mi się naprawdę lekko i szybko. Już od pierwszych stron wciągnęła mnie w swój świat i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Po "Brudnym świecie" każda kolejna książka pani Lingas-Łoniewskiej wydaje mi się coraz gorsza pod względem stylistycznym i tematycznym. Historia Zuzanny jest w sumie zaledwie przeciętna, mocno oklepana i wcale nie emocjonująca. A szkoda, bo po jednej z nowszych książek autorki spodziewałam się czegoś ciekawego. Jedynym plusem książki jest to, że pochłania się ją w zawrotnym tempie, bo w sumie skupiając się na samych dialogach nic się z historii nie traci.
Po "Brudnym świecie" każda kolejna książka pani Lingas-Łoniewskiej wydaje mi się coraz gorsza pod względem stylistycznym i tematycznym. Historia Zuzanny jest w sumie zaledwie przeciętna, mocno oklepana i wcale nie emocjonująca. A szkoda, bo po jednej z nowszych książek autorki spodziewałam się czegoś ciekawego. Jedynym plusem książki jest to, że pochłania się ją w zawrotnym...
więcej Pokaż mimo to