-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński3
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać4
Biblioteczka
2024-05-02
2024-03-30
2024-03-14
2023-11-10
Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.
Generalnie moim skromnym zdaniem najlepszym elementem książki było posłowie.
Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2023-01-29
2022-08-04
2022-08-13
2022-07-07
2022-05-08
2015-10-03
2016-07-30
2018-03-08
Na początku miałam mieszane uczucie co do tej książki, ale pod koniec akcja nabrała tempa. Jak to u Kinga zwykle bywa - im dale w treść, tym lepiej. Ogólnie cała fabuła opiera się na prostym pomyśle, bardzo prostym. Aż trudno uwierzyć, że zaowocował on powstaniem książki o objętości niemal 500 stron :)
Pomijając wszelkie oczywiste względy, to mimo wszystko było mi bardzo szkoda tego chorego pieska. Zawsze jestem wrażliwa na kwestie cierpienia zwierząt. Choć oczywiście kibicowałam ludziom, to jednak nie chciałam by psu działa się krzywda. Na samym końcu prawie się popłakałam... :(
Na początku miałam mieszane uczucie co do tej książki, ale pod koniec akcja nabrała tempa. Jak to u Kinga zwykle bywa - im dale w treść, tym lepiej. Ogólnie cała fabuła opiera się na prostym pomyśle, bardzo prostym. Aż trudno uwierzyć, że zaowocował on powstaniem książki o objętości niemal 500 stron :)
Pomijając wszelkie oczywiste względy, to mimo wszystko było mi bardzo...
2018-04-13
Rodzina Blackwoodów nigdy nie cieszyła się sympatią ze strony pozostałych mieszkańców miasteczka. A już szczególnie po tajemniczej tragedii, w wyniku której prawie wszyscy jej członkowie zmarli z powodu otrucia. Dwie panny: Constance i Mary Katherine oraz stary stryj Julian byli jedynymi ocalałymi członkami rodziny i mieszkańcami willi. Zmagać się musieli ze stygmatyzacją i drwinami ze strony sąsiadów. Za tymi zachowaniami krył się lęk, bo tak naprawdę wszyscy czuli, że z Blackwoodami jest coś bardzo nie tak. Mimo to rodzina wiodła spokojny i usystematyzowany tryb życia. Sielankę przerywa pojawienie się tajemniczego mężczyzny, podającego się za kuzyna Charlesa Blackwooda...
Książka ma niesamowity klimat. Ociera się o mroczną powieść gotycką, trochę przypominając twórczość Virginii Andrews, jednak tak naprawdę jest to coś zupełnie innego. Atmosfera powieści skojarzyła mi się z filmem "Spiders baby, or the maddest story ever told" (1968). Samotny dom na uboczu i dwie młode dziewczyny mieszkające samotnie ze starszym krewnym. No i ta wszechobecna dziwność. Cały czas czujemy, że za wydarzeniami kryje się coś jeszcze, coś co nie jest powiedziane wprost. To na pewno bardzo oryginalny twór. Polecam.
Rodzina Blackwoodów nigdy nie cieszyła się sympatią ze strony pozostałych mieszkańców miasteczka. A już szczególnie po tajemniczej tragedii, w wyniku której prawie wszyscy jej członkowie zmarli z powodu otrucia. Dwie panny: Constance i Mary Katherine oraz stary stryj Julian byli jedynymi ocalałymi członkami rodziny i mieszkańcami willi. Zmagać się musieli ze stygmatyzacją i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-04-18
Rodzina Smutów porzuca dotychczasowe życie w Warszawie i przeprowadza się w Starogóry, do wiejskiej posiadłości odziedziczonej po dziadkach. Szybko okazuje się, że życie w Wisiołach nie jest usłane różami. Mieszkańcy wioski to zabobonni starcy, odprawiający dziwne rytuały - nijak nie da się z nimi porozumieć. Na tle społeczności wyróżnia się cygan Gajgaro - który jest młodym, zaradnym i zdolnym skrzypkiem. Naturalnie nawiązuje relację z nowymi mieszkańcami, ale czy naprawdę można mu ufać?
"Mroczne siedlisko" stanowi pierwszą część trylogii "Pan na Wisiołach" autorstwa Piotra Kulpy. Powieść zarysowuje sylwetki bohaterów i tło wydarzeń, które będą miały miejsce w kolejnych tomach. Z tego powodu finalnie niewiele się wyjaśnia, fabuła urywa się w momencie kulminacyjnym.
Książkę dobrze się czyta, ale zabrakło mi "tego czegoś" co spowodowałoby, że nie mogłabym się od niej oderwać. Trzeba przyznać, że ma wyjątkowy, tajemniczy klimat. Świat folkloru miesza się tu ze światem realnym. Mocno skojarzył mi się z horrorem polskiej produkcji pt. "Leśne doły"(2011). No i ta intrygująca okładka.
Rodzina Smutów porzuca dotychczasowe życie w Warszawie i przeprowadza się w Starogóry, do wiejskiej posiadłości odziedziczonej po dziadkach. Szybko okazuje się, że życie w Wisiołach nie jest usłane różami. Mieszkańcy wioski to zabobonni starcy, odprawiający dziwne rytuały - nijak nie da się z nimi porozumieć. Na tle społeczności wyróżnia się cygan Gajgaro - który jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-05-05
Jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania książki rozmyślałam, a łzy spływały mi po policzkach. "Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanny Łańcuckiej to powieść niesamowita. Niepowtarzalna. Pod każdym względem. Oczywiście, może nie każdemu się spodoba, ale idealnie trafiła w moją wrażliwość. Akcja rozgrywa się w maleńkiej wsi na wschodzie Polski, która staje się bardzo częstym atakiem sił nieczystych. Stara Słaboniowa i inni mieszkańcy Capówki muszą stawić czoła strzygom, zmorom, kikomorom i innym wytworom ludowych legend.
Język powieści mistrzowsko stylizowany jest na wiejską gwarę. To powieść, w której świat ludzi miesza się ze światem duchów rodem ze słowiańskiej mitologii i ludowych podań. Każdy rozdział to jedna historyjka, ale one wszystkie łączą się ze sobą i tworzą barwną całość. Dodatkowo teść wzbogacona jest ciekawymi ilustracjami - pozwalają jeszcze bardziej "wniknąć" w ten niezwykły świat. Książka jest często zabawna, nieraz wzruszająca a czasami poucza życiową mądrością.
W czasie lektury nasuwały mi się rozmaite refleksje - przypominały mi się opowieści moich dziadków - nie zdawałam sobie sprawy, że korzeniami sięgają one tak głęboko. Gdyby powieść doczekała się kontynuacji, na pewno wyczekiwałabym jej z wielką niecierpliwością. Polecam wszystkim miłośnikom polskiego folkloru, horrorów, baśniowych klimatów, opowieści z dreszczykiem i nie tylko.
Jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania książki rozmyślałam, a łzy spływały mi po policzkach. "Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanny Łańcuckiej to powieść niesamowita. Niepowtarzalna. Pod każdym względem. Oczywiście, może nie każdemu się spodoba, ale idealnie trafiła w moją wrażliwość. Akcja rozgrywa się w maleńkiej wsi na wschodzie Polski, która staje się bardzo...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2018-06-16
"Przez las" to ciekawie skomponowana kolekcja grafik, która może zainteresować miłośników horrorów i mrocznych opowieści. Komiks zawiera pięć odrębnych opowiadań. Najbardziej spodobał mi się chyba "Dom sąsiada".
Jeśli oczekujecie złożonej fabuły i wartkiej akcji, to raczej się zawiedziecie. To po prostu pięć króciutkich historyjek z dreszczykiem - takich ilustrowanych creepypast. Jeśli uwielbiacie "ciarowklejki", to książka powinna Wam się spodobać.
Same ilustracje mnie niestety nie urzekły, stąd niższa ocena. Kwestia gustu - może Wam się spodobają. Jeśli jesteście zainteresowani, to lepiej najpierw spróbujcie poszukać w bibliotekach, bo cena jest dość zaporowa jak na pół godziny przyjemności. Komiks ma ponad 200 stron, ale czyta się go baaaardzo szybko.
"Przez las" to ciekawie skomponowana kolekcja grafik, która może zainteresować miłośników horrorów i mrocznych opowieści. Komiks zawiera pięć odrębnych opowiadań. Najbardziej spodobał mi się chyba "Dom sąsiada".
Jeśli oczekujecie złożonej fabuły i wartkiej akcji, to raczej się zawiedziecie. To po prostu pięć króciutkich historyjek z dreszczykiem - takich ilustrowanych...
2018-07-08
Twoi bliscy wyglądają jak Twoi bliscy i zachowują się jak oni, ale Ty masz wewnętrzne przekonanie, że to tak naprawdę nie są oni. Po prostu to wiesz. Co robisz? Ciężka sprawa... A to dopiero początek. Młody lekarz, Miles Bennell zauważa, że coraz więcej mieszkańców Mill Valley zgłasza się do niego z tym problemem. Jakby miasteczko opanowała jakaś dziwna psychoza. W dodatku przyjaciel pokazuje mu coś, co wystawi jego naukowy sceptycyzm na próbę...
"Inwazja porywaczy ciał" należy do klasyki literatury grozy. Jednak raczej nie doświadczymy przy niej dreszczyku strachu. Największą zaletą powieści jest jej klimat - małomiasteczkowy, duszny, paranoiczny. Obfituje także w ciekawe przemyślenia. Mój ulubiony cytat: "Czasem sądzę, że udoskonalamy ten świat, usuwając wszystko co ludzkie z naszego życia". Prezentuje interesujące spojrzenie na ewolucję, rozwój technologiczny czy różne przejawy destrukcyjnej działalności człowieka. Istotna jest nie tylko sama historia, ale przede wszystkim refleksyjna otoczka.
Wydanie książki proponowane przez wydawnictwo Vesper jest po prostu cudowne. Okładka bardzo mi się podoba - jej wygląd, faktura... No i książka ma ilustracje - wiele ilustracji. Uwielbiam je, nawet w książkach dla dorosłych. Po prostu moje oczy mają taki dziwny fetysz, że same literki im nie wystarczają. To znaczy oczywiście widzę wszystko oczami wyobraźni, ale ilustracja stanowi dodatkowy bodziec, który bardzo mnie cieszy.
Twoi bliscy wyglądają jak Twoi bliscy i zachowują się jak oni, ale Ty masz wewnętrzne przekonanie, że to tak naprawdę nie są oni. Po prostu to wiesz. Co robisz? Ciężka sprawa... A to dopiero początek. Młody lekarz, Miles Bennell zauważa, że coraz więcej mieszkańców Mill Valley zgłasza się do niego z tym problemem. Jakby miasteczko opanowała jakaś dziwna psychoza. W dodatku...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-11-23
Dziś opowiem nieco o książce Grady'ego Hendrixa, którego polski czytelnik może kojarzyć m.in. z wydanej w tym roku nakładem Wydawnictwa Vesper "Sprzedaliśmy dusze". Oryginalna kolejność ich wydawania była odwrotna - "Moja przyjaciółka opętana" zagościła na księgarskich półkach w 2016 roku, natomiast "Sprzedaliśmy dusze" dwa lata później. W kwietniu tego roku miała miejsce premiera czwartej powieści autora - "The Southern Book Club's Guide to Slaying Vampires". Co ciekawe, najnowsze "dziecko" Hendrixa stoi niejako w opozycji do "Mojej przyjaciółki opętanej" (pisanej z perspektywy nastolatków), prezentując wydarzenia z punktu widzenia rodziców, których dorastające pociechy wpadają w tarapaty. Podobno akcja toczy się 5 lat później, praktycznie w tej samej okolicy.⠀
⠀
Rok 1988, Charleston, Karolina Południowa. Dwie licealistki - Abby i Gretchen - przyjaźnią się już od podstawówki, są nierozłączne od lat. Z czasem do ich grupki dołączają dwie kolejne dziewczyny - Margaret i Glee. Dni upływają im na beztroskich uciechach i oddawaniu się rozrywkom typowym dla nastolatków. Podczas jednej ze zwyczajnych imprez dochodzi do dziwnego wydarzenia - Gretchen znika w lesie na całą noc. Odnaleziona twierdzi, że nie pamięta kompletnie nic z ostatnich godzin. Wtedy jeszcze żadna z nich nie mogła podejrzewać, że wydarzenie to stanowiło zapalnik dla czegoś większego, czegoś znacznie bardziej przerażającego. Wkrótce Abby zaczyna dostrzegać u swojej przyjaciółki niepokojące zmiany. Co więcej, z czasem jest tylko gorzej. Rodzice Gretchen przestają poznawać własną córkę. Dziewczyna sprawia problemy nie tylko w domu, również wśród znajomych zasiewa ziarno niezgody i zamętu, na którego plony nie przyjdzie bohaterom długo czekać...⠀
⠀
Hendrix uczynił bohaterami swojej powieści nastolatków, bo to właśnie okres życia, kiedy przyjaźnie i relacje rówieśnicze są najintensywniejsze. Akcję osadził w latach 80', ponieważ dzięki temu mógł odwoływać się do własnych doświadczeń wieku dorastania. Taki wybór czasu akcji ma też inny aspekt - na lata 80' przypadało największe uderzenie tzw. 'satanic panic', czyli paniki moralnej, charakteryzującej się panicznym strachem społeczeństwa przed satanistycznymi rytuałami, co także ma swoje odzwierciedlenie w powieści.⠀
Jednak pomimo tytułu "Moja przyjaciółka opętana" nie jest typowym horrorem religijnym. Poszukujecie opowieści o podstarzałym kapłanie odprawiającym egzorcystyczne rytuały nad zmaltretowanym ciałem grzesznego dziewczęcia? Nie tędy droga. Autor pokazuje, że można inaczej i nie mniej interesująco. Myślę, że mogę już to zdradzić - podobało mi się bardzo, bardzo.⠀
Czytałam z zapartym tchem, od początku do końca. Przyznaję jednak, że mam słabość do powieści z akcją osadzoną w świecie nastolatków. Czy było strasznie? Szczerze mówiąc, niezbyt. Było kilka scen rodem z horroru, ale jednak przez większość czasu budowane jest po prostu napięcie podszyte niepokojem. I taki właśnie zabieg świetnie tu pasuje.⠀
Pozycja podobała mi się o wiele bardziej niż "Sprzedaliśmy dusze". Mogłabym ją polecić starszym nastolatkom, ale wiadomo, że nie wycisną z lektury tyle smaczków, co osoby pamiętające epokę sprzed wirtualnej rewolucji ;) . No i jak to u Hendrixa jest dużo muzyki. W moim przypadku było także mnóstwo frajdy, jak najbardziej polecam.
Dziś opowiem nieco o książce Grady'ego Hendrixa, którego polski czytelnik może kojarzyć m.in. z wydanej w tym roku nakładem Wydawnictwa Vesper "Sprzedaliśmy dusze". Oryginalna kolejność ich wydawania była odwrotna - "Moja przyjaciółka opętana" zagościła na księgarskich półkach w 2016 roku, natomiast "Sprzedaliśmy dusze" dwa lata później. W kwietniu tego roku miała miejsce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2021-09-13
Jest moc! Od razu powiem Wam, że Tomek Sablik w pełni spełnił moje oczekiwania. "Lęk" jest powieścią wyjątkową, z rodzaju tych, o których lepiej wiedzieć jak najmniej przed rozpoczęciem lektury. Dlatego polecam zaufać mi na słowo, że warto i sięgnąć po nią w ciemno. Jeśli jednak wolicie dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam do mojej recenzji.
Przyszłość, okolice nienazwanego miasta. Jakub i Julia od kilku lat wiodą proste życie w małej, drewnianej chatce. Nie mają elektryczności, ani nawet bieżącej wody. Od frontu ich domu rozciąga się nieprzebrana piaszczysta pustynia, po bokach leśna gęstwina. Jedyni sąsiedzi - Daniel i Marta - mieszkają w odległości kilkudziesięciu minut marszem. Jest jeszcze pies Kapral. Z kolei ludzkości już nie ma, przetrzebił ją śmiercionośny wirus, pozostawiając przy życiu najprawdopodobniej niewielki promil. Nasi bohaterowie należą właśnie do tego elitarnego grona ocalałych. ⠀
Życie religijnego Jakuba i jego żony płynie leniwie, pozwalając im koncentrować całą swą uwagę na czynnościach dnia codziennego. Obydwoje, a zwłaszcza Julia doświadczają pewnych dolegliwości zdrowotnych. Do tego kobieta marzy o potomku, co zdaje się nie być kwestia priorytetową dla Jakuba.
Koniec beztroski następuje pewnej deszczowej nocy, gdy do drzwi pary puka niespodziewany gość. Olśniewająco piękna nastolatka opowiada im swoją tragiczną historię, prosząc o pomoc. Nie sposób odmówić potrzebującemu, więc bohaterowie zgadzają się przyjąć Żywię pod swój dach. Staje się to początkiem serii dziwnych, niepokojących wydarzeń.
W tej książce intryguje wszystko, począwszy od osadzenia akcji. Owszem, całość dzieje się w rzeczywistości postapo, ale wbrew pozorom główna oś fabularna nie będzie skupiała się wokół walki o przetrwanie w obliczu zagłady. To bohaterowie mają już opanowane i funkcjonują w tych postapokaliptycznych warunkach całkiem nieźle. Realia zrujnowanego świata stanowią jedynie tło wydarzeń, służące stworzeniu klimatu dusznej izolacji i osamotnienia. Kiedy bohatera coś zaniepokoi, nie wyciągnie smartfona w celu wygooglowania zagadnienia, nie zapyta o radę nikogo postronnego. Musi polegać wyłącznie na sobie i swojej intuicji. Wie, że nikt mu nie pomoże, nie podsunie złotego środka. W efekcie rośnie wewnętrzna presja.
Uwagę zwracają również liczne kontrasty. Weźmy na przykład: pustynia - kwintesencja wielkiej pustki i las - przestrzeń tętniąca życiem. Podobnie na poziomie bohaterów: Jakub - zagorzały katolik i Żywia - odprawiająca tajemnicze rytuały i czary. Daniel i Marta - korzystający z dostępnych wygód oraz Jakub i Julia - skrajni minimaliści.
W ogóle umieszczenie pustyni i lasu obok siebie jest dziwne, a przez to diabelnie działające na wyobraźnię i niepokojące. Sama uwielbiam motyw pustyni w horrorach i gdy tylko połapałam się, że występuje ona i w "Lęku", wiedziałam już, że książka mi się spodoba, innej opcji nie ma.
Przejdźmy do kolejnego zagadnienia: erotyka. Seks. Jakuba właściwie poznajemy w momencie gdy odmawia on zbliżenia swojej żonie, także problem z seksem widoczny jest u niego od początku. Później jest tylko gorzej; tłumione pragnienia i poczucie winy (potęgowane tylko jego religijnością) wzmagają napięcie i lęki. I naprawdę nie trzeba być Freudem aby zorientować się, że takie duszenie w sobie seksualności i cała masa konfliktów wewnętrznych w dłuższej perspektywie działają na psychikę destrukcyjnie. Taka właśnie sytuacja ma miejsce u Jakuba. W ogóle erotyki (w większości tej zakazanej w mniemaniu głównego bohatera) jest w "Lęku" sporo. Ja uważam, że to dobrze, bo umiejętnie zastosowana może być doskonałym narzędziem do ukazania pewnych stanów psychicznych, wywołania emocji.
Na koniec temat najbardziej kontrowersyjny: religia. Wystawiana na próby religijność Jakuba, jego kryzys wiary nie jest uderzeniem w religię samą w sobie, a jedynie sposobem na ukazanie pewnych postaw. Podobne mógłby przejawiać rodzimowierca czy wyznawca Latającego Potwora Spaghetti. W ogóle moim zdaniem podejście Jakuba do religii jest niewłaściwe; krótkowzroczne i fanatyczne. Prawda jest taka, że ta książka będzie taka, jaka będziemy chcieli aby była. Jeśli zinterpretujemy ją jako antyreligijny bełkot, to tym właśnie będzie, ale jeśli otworzymy umysł i zajrzymy głębiej, to być może dostrzeżemy w niej fascynujące psychologiczne studium przypadku. Albo przypadków. Albo coś jeszcze innego.
Dla mnie "Lęk" jest doskonałym horrorem psychologicznym. Wielowymiarowym, tętniącym emocjami, pełnym symboli i metafor. Książkę naturalnie dodaję do ulubionych i polecam całym sercem. Czytajcie, ale nie bezrefleksyjnie - analizujcie, zwracajcie uwagę na szczegóły. Jeśli jeszcze nie czytaliście "Windy" Tomasza Sablika to koniecznie nadróbcie. Delektujcie się mrokiem w najlepszym wydaniu.⠀
Jest moc! Od razu powiem Wam, że Tomek Sablik w pełni spełnił moje oczekiwania. "Lęk" jest powieścią wyjątkową, z rodzaju tych, o których lepiej wiedzieć jak najmniej przed rozpoczęciem lektury. Dlatego polecam zaufać mi na słowo, że warto i sięgnąć po nią w ciemno. Jeśli jednak wolicie dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam do mojej recenzji.
Przyszłość, okolice...
Całkiem fajna, ale nie da się nie dostrzec pewnych mankamentów, takich jak papierowe postaci, czy chaotyczność opisów wizji. Za niezmiernie intetersującą kwestię uważam zwrócenie uwagi na nadużycia wobec kobiet, rolę kobiety w rodzinie i społeczeństwie i wreszcie 'women power' napełniającą serce i umysł po przeczytaniu. Biorąc pod uwagę meksykańskie pochodzenie autorki zaakcentowanie wspomnianych problemów nabiera szczególnego znaczenia
Całkiem fajna, ale nie da się nie dostrzec pewnych mankamentów, takich jak papierowe postaci, czy chaotyczność opisów wizji. Za niezmiernie intetersującą kwestię uważam zwrócenie uwagi na nadużycia wobec kobiet, rolę kobiety w rodzinie i społeczeństwie i wreszcie 'women power' napełniającą serce i umysł po przeczytaniu. Biorąc pod uwagę meksykańskie pochodzenie autorki...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to