-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać42
Biblioteczka
2024-01-10
2021-03-22
2023-01-29
2022-05-02
2022-02-27
2018-04-13
Rodzina Blackwoodów nigdy nie cieszyła się sympatią ze strony pozostałych mieszkańców miasteczka. A już szczególnie po tajemniczej tragedii, w wyniku której prawie wszyscy jej członkowie zmarli z powodu otrucia. Dwie panny: Constance i Mary Katherine oraz stary stryj Julian byli jedynymi ocalałymi członkami rodziny i mieszkańcami willi. Zmagać się musieli ze stygmatyzacją i drwinami ze strony sąsiadów. Za tymi zachowaniami krył się lęk, bo tak naprawdę wszyscy czuli, że z Blackwoodami jest coś bardzo nie tak. Mimo to rodzina wiodła spokojny i usystematyzowany tryb życia. Sielankę przerywa pojawienie się tajemniczego mężczyzny, podającego się za kuzyna Charlesa Blackwooda...
Książka ma niesamowity klimat. Ociera się o mroczną powieść gotycką, trochę przypominając twórczość Virginii Andrews, jednak tak naprawdę jest to coś zupełnie innego. Atmosfera powieści skojarzyła mi się z filmem "Spiders baby, or the maddest story ever told" (1968). Samotny dom na uboczu i dwie młode dziewczyny mieszkające samotnie ze starszym krewnym. No i ta wszechobecna dziwność. Cały czas czujemy, że za wydarzeniami kryje się coś jeszcze, coś co nie jest powiedziane wprost. To na pewno bardzo oryginalny twór. Polecam.
Rodzina Blackwoodów nigdy nie cieszyła się sympatią ze strony pozostałych mieszkańców miasteczka. A już szczególnie po tajemniczej tragedii, w wyniku której prawie wszyscy jej członkowie zmarli z powodu otrucia. Dwie panny: Constance i Mary Katherine oraz stary stryj Julian byli jedynymi ocalałymi członkami rodziny i mieszkańcami willi. Zmagać się musieli ze stygmatyzacją i...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-05
Jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania książki rozmyślałam, a łzy spływały mi po policzkach. "Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanny Łańcuckiej to powieść niesamowita. Niepowtarzalna. Pod każdym względem. Oczywiście, może nie każdemu się spodoba, ale idealnie trafiła w moją wrażliwość. Akcja rozgrywa się w maleńkiej wsi na wschodzie Polski, która staje się bardzo częstym atakiem sił nieczystych. Stara Słaboniowa i inni mieszkańcy Capówki muszą stawić czoła strzygom, zmorom, kikomorom i innym wytworom ludowych legend.
Język powieści mistrzowsko stylizowany jest na wiejską gwarę. To powieść, w której świat ludzi miesza się ze światem duchów rodem ze słowiańskiej mitologii i ludowych podań. Każdy rozdział to jedna historyjka, ale one wszystkie łączą się ze sobą i tworzą barwną całość. Dodatkowo teść wzbogacona jest ciekawymi ilustracjami - pozwalają jeszcze bardziej "wniknąć" w ten niezwykły świat. Książka jest często zabawna, nieraz wzruszająca a czasami poucza życiową mądrością.
W czasie lektury nasuwały mi się rozmaite refleksje - przypominały mi się opowieści moich dziadków - nie zdawałam sobie sprawy, że korzeniami sięgają one tak głęboko. Gdyby powieść doczekała się kontynuacji, na pewno wyczekiwałabym jej z wielką niecierpliwością. Polecam wszystkim miłośnikom polskiego folkloru, horrorów, baśniowych klimatów, opowieści z dreszczykiem i nie tylko.
Jeszcze długo po przeczytaniu ostatniego zdania książki rozmyślałam, a łzy spływały mi po policzkach. "Stara Słaboniowa i spiekładuchy" Joanny Łańcuckiej to powieść niesamowita. Niepowtarzalna. Pod każdym względem. Oczywiście, może nie każdemu się spodoba, ale idealnie trafiła w moją wrażliwość. Akcja rozgrywa się w maleńkiej wsi na wschodzie Polski, która staje się bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-31
O Leszku Pękalskim słyszeli chyba wszyscy. Przyznał się do popełnienia w sumie 67 zbrodni, mimo to został skazany tylko za jedną - pozostałych nie udało się mu udowodnić. W zeszłym roku zapanowała ogólna panika, bo jego wyrok 25 lat pozbawienia wolności dobiegał końca i istniało ryzyko, że zwyrodnialec wyjdzie na wolność. Na szczęście, zgodnie z tzw. "Ustawą o bestiach" w grudniu 2017 został umieszczony w zamkniętym ośrodku w Gostyninie (przebywa w nim również Mariusz Trynkiewicz), gdzie pozostanie do końca swych dni. Często podnoszone jest, że wyrok 25-letniego więzienia był w tym przypadku bulwersująco niski. Wtedy jednak, była to najwyższa możliwa kara - obowiązywało moratorium na orzekanie kary śmierci, a kary dożywocia ówczesny kodeks karny jeszcze nie przewidywał. Obecnie pozostałe sprawy, o które morderca jest podejrzewany trafiły to policyjnego Archiwum X, które bada zbrodnie sprzed lat przy użyciu najnowocześniejszych technik.
"Bestia. Studium zła" wciągnęła mnie od początku. Treść książki jest dobrze zorganizowana, napisana w sposób metodyczny. Magda Omilianowicz na podstawie dostępnych dokumentów stworzyła sfabularyzowaną historię zbrodni Pękalskiego. Wyszło jej to świetnie - książkę czyta się jak dobry thriller. Fabularyzowane fragmenty przeplatane są cytatami z akt; rozmowami z bliskimi wampira, kobietą, która przeżyła jego atak, rodzinami ofiar, prokuratorem, psychologami. Jednym słowem: rewelacja. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o zamieszczenie jakichś zdjęć.
Podczas lektury Leszek jawił mi się jaklo osoba z jednej strony odrażająca i przerażająca, z drugiej okropnie irytująca. To prawda, że miał straszne dzieciństwo i ciężkie życie, ale drażniący jest w tym wszystkim jego egocentryzm. Pękalski uważa, że ponieważ jest sierotą (co nie jest prawdą) i jest upośledzony umysłowo wszystko mu się należy. Jedzenie, dach nad głową - inni mają obowiązek mu to zapewnić, mimo, że on nie daje od siebie nic. Seks - też mu się należy, a jeśli kobieta się na niego nie godzi, ma prawo ją zabić by zaspokoić swoje żądze. Bo on przecież taki biedny jest. Nie wolno się z Leszka śmiać. Ani mu odmawiać. Ciągle nasuwało mi się skojarzenie z piramidą potrzeb Maslowa - sensem życia Leszka było jedynie zaspokajanie tych najbardziej podstawowych potrzeb człowieka (znajdujących się u podstawy piramidy): głodu, pragnienia, seksu, snu. To takie smutne.
Podsumowując: mocna rzecz. Warto przeczytać.
O Leszku Pękalskim słyszeli chyba wszyscy. Przyznał się do popełnienia w sumie 67 zbrodni, mimo to został skazany tylko za jedną - pozostałych nie udało się mu udowodnić. W zeszłym roku zapanowała ogólna panika, bo jego wyrok 25 lat pozbawienia wolności dobiegał końca i istniało ryzyko, że zwyrodnialec wyjdzie na wolność. Na szczęście, zgodnie z tzw. "Ustawą o...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-07-01
Zwykle trzymam się z daleka od tego typu literatury. Gdy zobaczyłam tekst na okładce: "Taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat", pomyślałam "Oho, tą książkę sobie odpuścimy". Ostatecznie spróbowałam i zdecydowanie nie żałuję!
Akcja powieści rozgrywa się czasach obecnych, ale w alternatywnej rzeczywistości. Mieszko I nie przyjął chrztu, ludzie wyznają słowiańskie wierzenia. Gosława Brzózka właśnie ukończyła studia medyczne, ale by uzyskać prawo wykonywania zawodu, musi odbyć roczny staż u szeptuchy - wiejskiej znachroki. Nie jest z tego faktu zadowolona, bo jak sama twierdzi: "Nie wierzy w takie rzeczy". Wyrusza w Góry Świętokrzyskie, do małej wsi, gdzie mieszka Jarogniewa - jej przyszła mentorka. Tam na jej drodze szybko staje pewien przystojny młodzieniec... Jej naukowy sceptycyzm względem ludowych wierzeń, także wkrótce zostanie wystawiony na próbę...
Ta książka jest lekka i przyjemna, szybko się ją czyta. Potrzebne mi było takie wytchnienie od "poważnych tematów". Wątek romantyczny poprowadzono w tak uroczy sposób, że połknęłam haczyk! Naprawdę, bardzo mi się podobało. Do tego to poczucie humoru - świetne! Czytając przemyślenia Gosi cały czas miałam uśmiech na twarzy. Na pewno sięgnę kolejne tomy cyklu. Już nie mogę się doczekać.
Zwykle trzymam się z daleka od tego typu literatury. Gdy zobaczyłam tekst na okładce: "Taka miłość zdarza się raz na tysiąc lat", pomyślałam "Oho, tą książkę sobie odpuścimy". Ostatecznie spróbowałam i zdecydowanie nie żałuję!
Akcja powieści rozgrywa się czasach obecnych, ale w alternatywnej rzeczywistości. Mieszko I nie przyjął chrztu, ludzie wyznają słowiańskie wierzenia....
2018-07-11
Oj... co to była za książka. Bez wątpienia na długo pozostanie w mojej pamięci. Czarna to nazwa niewielkiego miasta (ok. 10 000 mieszkańców) położonego w pobliżu Białegostoku. Nazwa trochę przekłamuje bo Czarna wcale nie jest czarna. Nie jest też biała, tylko szara - bez szczęśliwej miłości, bez perspektyw, za to pełna beznadziei. W 2001 roku miejsce zyskało rozgłos z powodu potwornego dramatu, który się tam wydarzył. Tego nie spodziewał się nikt. Ale po kolei. W 1997 roku do Marii (tak naprawdę Marioli M. - w książce zmieniono personalia bohaterów), miejscowej nauczycielki edukacji wczesnoszkolnej wreszcie uśmiechnęło się szczęście. Po latach samotności, poświęconych budowaniu kariery i opiece nad chorym ojcem, znalazła miłość. Co z tego, że jej wybranek to żonaty mężczyzna z trójką dzieci? Gorące uczucie kwitnie, związek przybiera na intensywności. Tylko Jeremi jakoś nie spieszy się z porzuceniem rodziny w imię miłości... Tymczasem w małej mieścinie wieści szybko się rozchodzą, a mieszkańcy zdecydowanie nie pochwalają nieobyczajnego prowadzenia się belferki... Wojciech Kuczok pisze w niesamowity sposób. Stosując błyskotliwą grę słów nie owija w bawełnę. Ten styl jest prosty i dosadny. Wypisałam sobie z książki mnóstwo cytatów, często dotyczących najbardziej prozaicznych, codziennych spraw. Nie ważne czy tekst dotyczył parowania skarpetek, czy przerażającej zbrodni - często myślałam, że to "strzał w dziesiątkę". Tak naprawdę współczułam głównej bohaterce. Bo gdy człowiek bardzo pragnie miłości, to ma tendencję do zniekształcania rzeczywistości. Wtedy nie widzi rzeczy takimi, jakie są, a tak jak każe mu spragnione serce.
Oj... co to była za książka. Bez wątpienia na długo pozostanie w mojej pamięci. Czarna to nazwa niewielkiego miasta (ok. 10 000 mieszkańców) położonego w pobliżu Białegostoku. Nazwa trochę przekłamuje bo Czarna wcale nie jest czarna. Nie jest też biała, tylko szara - bez szczęśliwej miłości, bez perspektyw, za to pełna beznadziei. W 2001 roku miejsce zyskało rozgłos z...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-13
Mamy hit proszę Państwa. "Profil mordercy" ogromnie przypadł mi do gustu i spośród "wielkiej trójki" ("Trupia Farma", "Mindhunter", "Profil mordercy") jest moim zdecydowanym faworytem. Myślę, że głównie jest to zasługa autora, który zyskał moją sympatię. Paul Britton jawi się jako człowiek skromny, wolący pozostawać na uboczu, unikający fleszy aparatów i rozgłosu; przy tym niesamowicie oddany ludziom i zaangażowany. Nigdy nie domagał się gratyfikacji finansowej za swoją pomoc w śledztwach, odmawiał wywiadów kiedy tylko mógł, pragnął za wszelką cenę pozostawać anonimowy.
Jaka jest jego książka? Rzeczowa - dogłębnie analizuje fakty, wyjaśniając dlaczego każdy szczegół z miejsca zbrodni ma niebagatelne znaczenie dla opracowania profilu psychologicznego potencjalnego sprawcy. Układ rozdziałów jest przejrzysty i logiczny, każdemu śledztwu poświęcono dokładnie tyle miejsca, ile wymagało. Różnorodność prezentowanych sprawców jest imponująca - od szantażystów i oszustów, po maniaków seksualnych. Niektóre sprawy są doskonale znane - jak np. potwornego małżeństwa Freda i Rosemary Westów czy przypadek dwunastoletniego Roberta Thompsona i Jona Venablesa, którzy zamordowali dwuletniego chłopca; o innych usłyszałam po raz pierwszy. Łączy je jedno - są tak ciekawie przedstawione, że nie sposób oderwać sie od lektury.
Warto wspomnieć, że Paul Britton reprezentuje brytyjską szkołę psychologii sądowej, która nieco różni się od amerykańskiej (przedstawiona m.in. w "Mindhunterze"). W moim odczuciu Amerykanie podchodzą do tego bardziej mechanicznie i szukają podobieństw między poprzednimi śledztwami a obecnym; natomiast Brytyjczycy skupiają się przede wszystkim na sprawcy jako człowieku, zakładają, że każdy przypadek jest inny i analizują go zupełnie indywidualnie. Gdybym miała wybierać, to zaufałabym raczej Paulowi Brittonowi, który w przekonujący sposób pokazał mi, w jaki sposób przechodzi od obserwacji do wniosku. Książkę oczywiście gorąco polecam.
Mamy hit proszę Państwa. "Profil mordercy" ogromnie przypadł mi do gustu i spośród "wielkiej trójki" ("Trupia Farma", "Mindhunter", "Profil mordercy") jest moim zdecydowanym faworytem. Myślę, że głównie jest to zasługa autora, który zyskał moją sympatię. Paul Britton jawi się jako człowiek skromny, wolący pozostawać na uboczu, unikający fleszy aparatów i rozgłosu; przy tym...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-23
Dziś opowiem nieco o książce Grady'ego Hendrixa, którego polski czytelnik może kojarzyć m.in. z wydanej w tym roku nakładem Wydawnictwa Vesper "Sprzedaliśmy dusze". Oryginalna kolejność ich wydawania była odwrotna - "Moja przyjaciółka opętana" zagościła na księgarskich półkach w 2016 roku, natomiast "Sprzedaliśmy dusze" dwa lata później. W kwietniu tego roku miała miejsce premiera czwartej powieści autora - "The Southern Book Club's Guide to Slaying Vampires". Co ciekawe, najnowsze "dziecko" Hendrixa stoi niejako w opozycji do "Mojej przyjaciółki opętanej" (pisanej z perspektywy nastolatków), prezentując wydarzenia z punktu widzenia rodziców, których dorastające pociechy wpadają w tarapaty. Podobno akcja toczy się 5 lat później, praktycznie w tej samej okolicy.⠀
⠀
Rok 1988, Charleston, Karolina Południowa. Dwie licealistki - Abby i Gretchen - przyjaźnią się już od podstawówki, są nierozłączne od lat. Z czasem do ich grupki dołączają dwie kolejne dziewczyny - Margaret i Glee. Dni upływają im na beztroskich uciechach i oddawaniu się rozrywkom typowym dla nastolatków. Podczas jednej ze zwyczajnych imprez dochodzi do dziwnego wydarzenia - Gretchen znika w lesie na całą noc. Odnaleziona twierdzi, że nie pamięta kompletnie nic z ostatnich godzin. Wtedy jeszcze żadna z nich nie mogła podejrzewać, że wydarzenie to stanowiło zapalnik dla czegoś większego, czegoś znacznie bardziej przerażającego. Wkrótce Abby zaczyna dostrzegać u swojej przyjaciółki niepokojące zmiany. Co więcej, z czasem jest tylko gorzej. Rodzice Gretchen przestają poznawać własną córkę. Dziewczyna sprawia problemy nie tylko w domu, również wśród znajomych zasiewa ziarno niezgody i zamętu, na którego plony nie przyjdzie bohaterom długo czekać...⠀
⠀
Hendrix uczynił bohaterami swojej powieści nastolatków, bo to właśnie okres życia, kiedy przyjaźnie i relacje rówieśnicze są najintensywniejsze. Akcję osadził w latach 80', ponieważ dzięki temu mógł odwoływać się do własnych doświadczeń wieku dorastania. Taki wybór czasu akcji ma też inny aspekt - na lata 80' przypadało największe uderzenie tzw. 'satanic panic', czyli paniki moralnej, charakteryzującej się panicznym strachem społeczeństwa przed satanistycznymi rytuałami, co także ma swoje odzwierciedlenie w powieści.⠀
Jednak pomimo tytułu "Moja przyjaciółka opętana" nie jest typowym horrorem religijnym. Poszukujecie opowieści o podstarzałym kapłanie odprawiającym egzorcystyczne rytuały nad zmaltretowanym ciałem grzesznego dziewczęcia? Nie tędy droga. Autor pokazuje, że można inaczej i nie mniej interesująco. Myślę, że mogę już to zdradzić - podobało mi się bardzo, bardzo.⠀
Czytałam z zapartym tchem, od początku do końca. Przyznaję jednak, że mam słabość do powieści z akcją osadzoną w świecie nastolatków. Czy było strasznie? Szczerze mówiąc, niezbyt. Było kilka scen rodem z horroru, ale jednak przez większość czasu budowane jest po prostu napięcie podszyte niepokojem. I taki właśnie zabieg świetnie tu pasuje.⠀
Pozycja podobała mi się o wiele bardziej niż "Sprzedaliśmy dusze". Mogłabym ją polecić starszym nastolatkom, ale wiadomo, że nie wycisną z lektury tyle smaczków, co osoby pamiętające epokę sprzed wirtualnej rewolucji ;) . No i jak to u Hendrixa jest dużo muzyki. W moim przypadku było także mnóstwo frajdy, jak najbardziej polecam.
Dziś opowiem nieco o książce Grady'ego Hendrixa, którego polski czytelnik może kojarzyć m.in. z wydanej w tym roku nakładem Wydawnictwa Vesper "Sprzedaliśmy dusze". Oryginalna kolejność ich wydawania była odwrotna - "Moja przyjaciółka opętana" zagościła na księgarskich półkach w 2016 roku, natomiast "Sprzedaliśmy dusze" dwa lata później. W kwietniu tego roku miała miejsce...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-06-19
Przyznam się Wam, że nigdy nie czytałam, ani nawet nie oglądałam "Igrzysk Śmierci". Po prostu wydawały mi się produktem tak bardzo komercyjnym, że z miejsca odstręczającym. Co innego kiedy dowiedziałam, że Wydawnictwo Vesper pracuje nad polskim wydaniem "Battle Royale". Wiedziałam, że to będzie coś niezwykłego i czekałam na tę premierę z wielką niecierpliwością! ⠀
⠀
Czterdzieścioro dwoje uczniów klasy trzeciej B Gimnazjum Miejskiego w Shiroiwie zostaje zwerbowanych do corocznego, państwowego programu. Wszystko naturalnie odbywa się bez woli i wiedzy nastolatków, bo gdyby powiedziano im, że wezmą udział w walce na śmierć i życie ze swoimi znajomymi z klasy, odpowiedzi byłyby raczej proste do przewidzenia. Wszystko to w ramach obowiązkowego "eksperymentu społecznego".
Pewnego dnia dzieciaki obudziły się w obcej klasie z dziwacznymi obrożami zamontowanymi na szyjach. Nowy "opiekun" wyjaśnił im, że znajdują się na niewielkiej wyspie Okishima i będą musiały zabijać się nawzajem, do momentu gdy przeżyje tylko jeden uczestnik, który zostanie zwycięzcą. Obroże będą wskazywały organizatorom ich dokładną lokalizację. W przypadku próby ucieczki, wejścia na teren strefy zakazanej, czy ściągnięcia z szyi - obroża eksploduje. Oczywiście wraz z głową niepokornego gracza. Wyekwipowani w najróżniejsze bronie (łuki, noże, pistolety, kije bejsbolowe, karabiny maszynowe...) i głodową rację żywnościową mają rozpocząć walkę już po przekroczeniu drzwi klasy. ⠀
⠀
Wiecie co jest najlepsze? Że na prawie 800 kartach powieści mamy okazję poznać niemal każdego uczestnika gry. Autor daje możliwość "wejścia do głowy" uczniów poświęcając każdemu cały rozdział, albo dwa. W tym czasie towarzyszymy bohaterowi poznając jego uczucia, motywacje i rozterki, by następnie być świadkiem jego makabrycznej śmierci.
Jednocześnie akcja koncentruje się wokół trójki głównych bohaterów i to im towarzyszymy najczęściej. Ta konstrukcja jest bardzo interesująca i stanowi sporą zaletę książki. ⠀
⠀
Muszę wspomnieć, że w książce występuje wiele imion i nazwisk, które są do siebie podobne w pisowni i brzmieniu. Czytelnik musi dać sobie trochę czasu na oswojenie się z nimi, co jest wynikiem ich pochodzenia z innej niż nasza rodziny językowej. Oczywista kwestia, ale chciałam zaznaczyć, że trzeba być na to przygotowanym i nie zrażać się na początku. ⠀
⠀
Dodatkowo "Battle Royale" nie jest tylko prostym thrillerkiem czy bezsensowną krwawą sieczką (choć makabry w nim pod dostatkiem). Zwraca uwagę na opresyjne mechanizmy działania państwa totalitarnego. A przy tym skłania do refleksji. Jakie postawy przyjmują ludzie postawieni w sytuacji, gdy każe się im poświęcać innych, aby ocalić siebie? Co człowiek jest gotowy zrobić aby przetrwać? W którym momencie kończy się człowieczeństwo, a zaczyna zezwierzęcenie? ⠀
⠀
Jedyną rzeczą, która troszkę mnie irytowała był znany ze slasherów motyw "niezniszczalnego villaina". Od pewnego momentu jeden z bohaterów zaczął klarować się jako główny antagonista. Tylko, że był tak mocny, że aż zaczynało to być mało prawdopodobne. Kojarzycie te sytuacje, gdy morderca z horroru dostaje pięć kulek w pierś i dziesięć ciosów nożem (oczywiście przesadzam ;) ), a mimo tego atakuje dalej, niewzruszony jak głaz? Spójrzmy chociażby na Michaela Myersa. O ile w slasherach ma to swój kiczowaty urok, tak tutaj niezbyt mi pasowało. Ale to tylko taki malutki minusik, wynik mojego czepialstwa :) ⠀
⠀
"Battle Royale" oczywiście gorąco polecam i jeśli nie przeraża Was objętość, ani japońskie nazwiska to nie macie nad czym się zastanawiać. Emocje gwarantowane!⠀
Przyznam się Wam, że nigdy nie czytałam, ani nawet nie oglądałam "Igrzysk Śmierci". Po prostu wydawały mi się produktem tak bardzo komercyjnym, że z miejsca odstręczającym. Co innego kiedy dowiedziałam, że Wydawnictwo Vesper pracuje nad polskim wydaniem "Battle Royale". Wiedziałam, że to będzie coś niezwykłego i czekałam na tę premierę z wielką niecierpliwością!...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-13
Jest moc! Od razu powiem Wam, że Tomek Sablik w pełni spełnił moje oczekiwania. "Lęk" jest powieścią wyjątkową, z rodzaju tych, o których lepiej wiedzieć jak najmniej przed rozpoczęciem lektury. Dlatego polecam zaufać mi na słowo, że warto i sięgnąć po nią w ciemno. Jeśli jednak wolicie dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam do mojej recenzji.
Przyszłość, okolice nienazwanego miasta. Jakub i Julia od kilku lat wiodą proste życie w małej, drewnianej chatce. Nie mają elektryczności, ani nawet bieżącej wody. Od frontu ich domu rozciąga się nieprzebrana piaszczysta pustynia, po bokach leśna gęstwina. Jedyni sąsiedzi - Daniel i Marta - mieszkają w odległości kilkudziesięciu minut marszem. Jest jeszcze pies Kapral. Z kolei ludzkości już nie ma, przetrzebił ją śmiercionośny wirus, pozostawiając przy życiu najprawdopodobniej niewielki promil. Nasi bohaterowie należą właśnie do tego elitarnego grona ocalałych. ⠀
Życie religijnego Jakuba i jego żony płynie leniwie, pozwalając im koncentrować całą swą uwagę na czynnościach dnia codziennego. Obydwoje, a zwłaszcza Julia doświadczają pewnych dolegliwości zdrowotnych. Do tego kobieta marzy o potomku, co zdaje się nie być kwestia priorytetową dla Jakuba.
Koniec beztroski następuje pewnej deszczowej nocy, gdy do drzwi pary puka niespodziewany gość. Olśniewająco piękna nastolatka opowiada im swoją tragiczną historię, prosząc o pomoc. Nie sposób odmówić potrzebującemu, więc bohaterowie zgadzają się przyjąć Żywię pod swój dach. Staje się to początkiem serii dziwnych, niepokojących wydarzeń.
W tej książce intryguje wszystko, począwszy od osadzenia akcji. Owszem, całość dzieje się w rzeczywistości postapo, ale wbrew pozorom główna oś fabularna nie będzie skupiała się wokół walki o przetrwanie w obliczu zagłady. To bohaterowie mają już opanowane i funkcjonują w tych postapokaliptycznych warunkach całkiem nieźle. Realia zrujnowanego świata stanowią jedynie tło wydarzeń, służące stworzeniu klimatu dusznej izolacji i osamotnienia. Kiedy bohatera coś zaniepokoi, nie wyciągnie smartfona w celu wygooglowania zagadnienia, nie zapyta o radę nikogo postronnego. Musi polegać wyłącznie na sobie i swojej intuicji. Wie, że nikt mu nie pomoże, nie podsunie złotego środka. W efekcie rośnie wewnętrzna presja.
Uwagę zwracają również liczne kontrasty. Weźmy na przykład: pustynia - kwintesencja wielkiej pustki i las - przestrzeń tętniąca życiem. Podobnie na poziomie bohaterów: Jakub - zagorzały katolik i Żywia - odprawiająca tajemnicze rytuały i czary. Daniel i Marta - korzystający z dostępnych wygód oraz Jakub i Julia - skrajni minimaliści.
W ogóle umieszczenie pustyni i lasu obok siebie jest dziwne, a przez to diabelnie działające na wyobraźnię i niepokojące. Sama uwielbiam motyw pustyni w horrorach i gdy tylko połapałam się, że występuje ona i w "Lęku", wiedziałam już, że książka mi się spodoba, innej opcji nie ma.
Przejdźmy do kolejnego zagadnienia: erotyka. Seks. Jakuba właściwie poznajemy w momencie gdy odmawia on zbliżenia swojej żonie, także problem z seksem widoczny jest u niego od początku. Później jest tylko gorzej; tłumione pragnienia i poczucie winy (potęgowane tylko jego religijnością) wzmagają napięcie i lęki. I naprawdę nie trzeba być Freudem aby zorientować się, że takie duszenie w sobie seksualności i cała masa konfliktów wewnętrznych w dłuższej perspektywie działają na psychikę destrukcyjnie. Taka właśnie sytuacja ma miejsce u Jakuba. W ogóle erotyki (w większości tej zakazanej w mniemaniu głównego bohatera) jest w "Lęku" sporo. Ja uważam, że to dobrze, bo umiejętnie zastosowana może być doskonałym narzędziem do ukazania pewnych stanów psychicznych, wywołania emocji.
Na koniec temat najbardziej kontrowersyjny: religia. Wystawiana na próby religijność Jakuba, jego kryzys wiary nie jest uderzeniem w religię samą w sobie, a jedynie sposobem na ukazanie pewnych postaw. Podobne mógłby przejawiać rodzimowierca czy wyznawca Latającego Potwora Spaghetti. W ogóle moim zdaniem podejście Jakuba do religii jest niewłaściwe; krótkowzroczne i fanatyczne. Prawda jest taka, że ta książka będzie taka, jaka będziemy chcieli aby była. Jeśli zinterpretujemy ją jako antyreligijny bełkot, to tym właśnie będzie, ale jeśli otworzymy umysł i zajrzymy głębiej, to być może dostrzeżemy w niej fascynujące psychologiczne studium przypadku. Albo przypadków. Albo coś jeszcze innego.
Dla mnie "Lęk" jest doskonałym horrorem psychologicznym. Wielowymiarowym, tętniącym emocjami, pełnym symboli i metafor. Książkę naturalnie dodaję do ulubionych i polecam całym sercem. Czytajcie, ale nie bezrefleksyjnie - analizujcie, zwracajcie uwagę na szczegóły. Jeśli jeszcze nie czytaliście "Windy" Tomasza Sablika to koniecznie nadróbcie. Delektujcie się mrokiem w najlepszym wydaniu.⠀
Jest moc! Od razu powiem Wam, że Tomek Sablik w pełni spełnił moje oczekiwania. "Lęk" jest powieścią wyjątkową, z rodzaju tych, o których lepiej wiedzieć jak najmniej przed rozpoczęciem lektury. Dlatego polecam zaufać mi na słowo, że warto i sięgnąć po nią w ciemno. Jeśli jednak wolicie dowiedzieć się czegoś więcej to zapraszam do mojej recenzji.
Przyszłość, okolice...
2020-10-23
Po przeczytaniu "Windy" jestem zawiedziona... że to już się skończyło! Chcecie mrożącego krew w żyłach horroru psychologicznego ze smoliście gęstą atmosferą i zagadkową fabułą? Sięgnijcie po najnowsze dzieło Tomasza Sablika!
⠀
Robert Rot jest spokojnym taksówkarzem, który czuje, że jego zwyczajne życie zaczyna nadzwyczajnie wymykać się spod kontroli. W sumie trudno nawet sprecyzować o co konkretnie chodzi. Mężczyznę prześladują przerażające sny i majaki. Momentami ma problem z oddzieleniem urojeń od rzeczywistości. A źródło wszechogarniającego lęku mieści się... tuż za drzwiami jego własnego mieszkania. Winda. To przeklęte monstrum z cyfrowym okiem i krwiożerczymi wnętrznościami. 0... 1... 2... 3... 4... Ding dong! Twoje piętro. Odważysz się odwrócić by spojrzeć w lustro - trzewia blaszanego potwora? Przecież czeka tam tylko twoje odbicie, prawda?⠀
Robert zdecydowanie preferuje nieco dłuższy spacer klatką schodową. Po co się dodatkowo stresować? Wystarczy, że musi zmagać się z problemami małżeńskimi. Odbudowywanie relacji w związku po niedawnym kryzysie to delikatny proces, więc lepiej dmuchać na zimne. Chce być dla swoich dwóch córeczek najwspanialszym ojcem. Gdyby tylko głowa go tak cholernie nie bolała... ⠀
⠀
Fabuła została świetnie skonstruowana. Przedwczesne rozgryzienie zagadki jest praktycznie niemożliwe, mimo, że autor gra z nami fair co krok pozostawiając subtelne wskazówki. A jednak w miarę lektury mamy nad głową coraz więcej znaków zapytania, które uwierają nasz mózg każąc wciąż przewracać kolejne karty powieści.⠀
Klimat zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Mam kilka ulubionych scen, które atmosferą przypominały mi sny agenta Dale'a Coopera z "Twin Peaks". W ogóle mam wrażenie, że David Lynch dałby "Windzie" okejkę. Nieraz w czasie lektury towarzyszyły mi trudne do określenia odczucia, które porównać mogę chyba tylko z doświadczanymi podczas spotkań z twórczością Lyncha. Niepewność, dezorientacja, niepokój, a przy tym jakaś diabelnie obezwładniająca fascynacja.⠀Ilustrowane wydanie od Wydawnictwa Vesper jak zawsze, wyborne. Gdyby ktoś miał jeszcze wątpliwości - GORĄCO POLECAM.
Po przeczytaniu "Windy" jestem zawiedziona... że to już się skończyło! Chcecie mrożącego krew w żyłach horroru psychologicznego ze smoliście gęstą atmosferą i zagadkową fabułą? Sięgnijcie po najnowsze dzieło Tomasza Sablika!
⠀
Robert Rot jest spokojnym taksówkarzem, który czuje, że jego zwyczajne życie zaczyna nadzwyczajnie wymykać się spod kontroli. W sumie trudno nawet...
2020-09-14
Zastanawialiście się jakby to było przeżyć życie idealnie, nie popełniając żadnych błędów? Chcielibyście? Ile bylibyście w stanie poświęcić dla realizacji tego celu?⠀
⠀
Maks Okrągły studiuje matematykę i jest najlepszym studentem na wydziale. Ze wszystkich zaliczeń i egzaminów otrzymuje najwyższe oceny, nie przyjmuje do wiadomości opcji, że mogłoby być inaczej. Skrupulatnie planuje każdy swój ruch, by maksymalnie efektywnie wykorzystać czas. Słowem, jest skrajnym perfekcjonistą. Nie postrzega jednak tego jako swojej wady, wręcz przeciwnie - uważa, że wspomniana cecha czyni go lepszym od innych.⠀
Uporządkowane życie Maksa biegnie według planu do czasu, aż wokół niego zaczynają dziać się dziwne, trudne do wytłumaczenia wypadki. W końcu chłopak dochodzi do wniosku, że za powstały chaos odpowiada jego sobowtór, który zdaje się nie mieć dobrych zamiarów. W dodatku dziwadło za potencjalny cel obiera sobie samego Maksa. Student coraz bardziej pogrąża się we wszechogarniającym lęku, nieustannie karmi swoją paranoję. Stres osiąga trudne do zniesienia nasilenie. Tylko... czy sobowtór faktycznie istnieje? Może to znękany nieustannym napięciem umysł chłopaka zaczyna wymykać się spod kontroli? A jeśli sobowtór jest rzeczywisty, to kim jest? Skąd się wziął? I czego chce?⠀
⠀
Nie będę owijać w bawełnę: moim zdaniem książka jest absolutnie genialna. Siła oddziaływania końcówki mnie przygniotła, totalnie wbiła w fotel. Zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie, że aż nie mogłam się otrząsnąć. Pióro autora stanowi obietnicę niesamowitych emocji, każda kolejna książka sprawia, że coraz bardziej nie możemy doczekać się następnej. Twórczość Artura Urbanowicza uzależnia jak narkotyk.⠀
Początkowo akcja ma w sobie sporo z kryminału, ale po jakimś czasie skręca w kierunku science-fiction i horroru. Wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki! Głównym fundamentem historii okazuje się motyw, który po prostu UWIELBIAM. Całościowo książka klasyfikowana jest jako thriller psychologiczny - jak dla mnie kolejny strzał w dziesiątkę. Tak naprawdę w każdej pozycji szukam psychologii, a książki stricte psychologiczne to prawdziwie wykwintna uczta.⠀
Ogólnie cała intryga jest jak wielka zagadka matematyczna, jak pełen pułapek sześcian z "Cube'a", albo gigantyczna kostka Rubika. Totalnie fascynujące! Takie zaprojektowanie fabuły wymaga ogromnej wyobraźni.
Kreacje bohaterów także są udane: kontrastujący ze sobą pedantyczny Maks i jego najlepszy kolega lekkoduch, naiwny i dobrotliwy ojciec, heroiczny policjant. Postaci są tak prawdziwe, że niemal wychodzą z kart powieści by stanąć obok nas w rzeczywistości.
Po prostu musicie to przeczytać. Ja daję "Paradoksowi" wielkie czerwone serduszko. ❤
Zastanawialiście się jakby to było przeżyć życie idealnie, nie popełniając żadnych błędów? Chcielibyście? Ile bylibyście w stanie poświęcić dla realizacji tego celu?⠀
⠀
Maks Okrągły studiuje matematykę i jest najlepszym studentem na wydziale. Ze wszystkich zaliczeń i egzaminów otrzymuje najwyższe oceny, nie przyjmuje do wiadomości opcji, że mogłoby być inaczej. Skrupulatnie...
2020-08-05
Narratorem powieści jest duch pewnego robotnika stoczniowego, który stracił życie na skutek wypadku przy pracy. Statek staje się domem nieszczęśnika na ponad milion lat, podczas których będzie on niewidzialnym obserwatorem losów ludzkości. Tymczasem grupa osób obejmująca m.in. geniusza komputerowego, nauczycielkę biologii, bogatego inwestora i pospolitego oszusta, przygotowuje się do rejsu określanego jako "Przyrodnicza Wyprawa Stulecia" po wyspach archipelagu Galapagos. Nietrudno przewidzieć, że podróżnicy nie będą mieli szansy podziwiać endemicznych gatunków zwierząt (a raczej nie w taki sposób jakiego mogliby się spodziewać). Otóż na skutek globalnej katastrofy cywilizacyjnej dochodzi do upadku ludzkości, a uczestnicy wyprawy przyrodniczej są jednymi ocalałymi przedstawicielami naszego gatunku. Jako rozbitkowie na jednej z wysepek archipelagu podejmują desperacką walkę o przetrwanie, z czasem dając początek nowej generacji człowieka. W czasie trwającej milion lat ewolucji dojdzie do regresu cech, które w nowych warunkach nie były ludziom potrzebne.⠀
⠀
Istotne, że już na początku poznajemy zakończenie historii, by następnie stopniowo dowiadywać się jak do tego wszystkiego doszło. Wobec tego książce można by zarzucić brak elementu zaskoczenia i poniekąd jest to prawda. Nie przeszkadzało mi to jednak z ekscytacją śledzić przebiegu wydarzeń. Tak naprawdę to bardzo interesujące - takie przejście od ogółu do szczegółu - idealna sprawa dla osób o analitycznym umyśle. Vonnegut po mistrzowsku przeskakuje w różne miejsca osi czasowej, nie wprowadzając przy tym chaosu.
Inna sprawa, że mizantropia autora dosłownie wylewa się z kart powieści. "Wielki mózg" współczesnego człowieka postrzegany jest jako źródło wszelkiego zła, a sprawy zaszły już tak daleko, że jednym wyjściem z sytuacji jest uwstecznienie się. To raczej cyniczne podejście do kwestii ludzkiej natury i inteligencji. Jednak książka zapewnia zupełnie inne doznania niż typowe powieści, więc bez problemu jestem w stanie to autorowi wybaczyć. Czytało mi się wyśmienicie, gorąco polecam każdemu, kto lubi czarny humor i nie ma nic przeciwko ironicznemu spojrzeniu na świat :)
Narratorem powieści jest duch pewnego robotnika stoczniowego, który stracił życie na skutek wypadku przy pracy. Statek staje się domem nieszczęśnika na ponad milion lat, podczas których będzie on niewidzialnym obserwatorem losów ludzkości. Tymczasem grupa osób obejmująca m.in. geniusza komputerowego, nauczycielkę biologii, bogatego inwestora i pospolitego oszusta,...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-05-04
Zapomniana przez Boga twierdza w rumuńskiej Transylwanii, naziści, przyczajone pradawne zło, płomienny romans i zombie... Wiecie co jest najlepsze? To się może udać! Wydawnictwo Vesper proponuje nam nowe, przepiękne wydanie klasyka sprzed 40 lat. Zapraszam na przepyszną literacką ucztę!⠀
⠀
II Wojna Światowa. Niewielki oddział Wehrmachtu przybywa do wiekowej twierdzy w rumuńskich górach. Budowla od początku budzi zainteresowanie; jej ściany pokrywają tysiące krzyży, w dodatku nie wiadomo jakie było pierwotne przeznaczenie obiektu. Może ukryto w niej papieskie złoto? Taka myśl przyświeca dwóm lekkomyślnym żołnierzom, którzy myszkując w zakamarkach gmaszyska już pierwszej nocy nieopatrznie uwalniają coś, co zdaje się być emanacją najczystszego zła. Wskutek swojego postępku tracą życie. Na oddział pada blady strach, bo odtąd każda noc niezmiennie przynosi kolejne ofiary. Wkrótce na pomoc przybywają SS-mani. Najwyraźniej jednak nie robi to wrażenia na żądnej krwi pradawnej sile, bo szybko dołączają do grona nieboszczyków. Jeden z tropów prowadzi do profesora - znawcy regionalnego folkloru. Schorowany mężczyzna wraz z córką zostaje ściągnięty na Przełęcz Dinu. Niemcy mają nietęgie miny, gdy dowiadują się, że ich życie zależy od wyników badań Żyda...⠀
⠀
Po pierwsze: solidne tło historyczne. Po drugie: wyraziści bohaterowie ożywieni na kartach powieści. Po trzecie: silna postać kobieca, w dodatku wykreowana w czasach, gdy jeszcze nie było to modne. Wszystko to w połączeniu z wartką akcją, świetnym klimatem oraz intrygującą tajemnicą, sprawia, że powieść czyta się jednym tchem. Książka budzi emocje, angażuje czytelnika od początku do końca. Łączy w sobie elementy charakterystyczne dla horroru, powieści przygodowej i romansu. Odwieczna walka dobra ze złem toczy się wielopłaszczyznowo, autor zastosował bogatą symbolikę. Wyborna rozrywka gwarantowana, gorąco polecam!
Zapomniana przez Boga twierdza w rumuńskiej Transylwanii, naziści, przyczajone pradawne zło, płomienny romans i zombie... Wiecie co jest najlepsze? To się może udać! Wydawnictwo Vesper proponuje nam nowe, przepiękne wydanie klasyka sprzed 40 lat. Zapraszam na przepyszną literacką ucztę!⠀
⠀
II Wojna Światowa. Niewielki oddział Wehrmachtu przybywa do wiekowej twierdzy w...
2020-04-21
W czasie lektury "Całopalenia" nieustannie nasuwały mi się skojarzenia ze "Lśnieniem" Stephena Kinga. Wiedziałam, że obydwie książki pochodzą z lat 70. i w końcu musiałam sprawdzić która z nich powstała pierwsza. "Całopalenie" wydano w 1973 roku, natomiast dzieło Mistrza w 1977. Okazało się, że nie tylko ja to spostrzegłam, bo autor posłowia - literaturoznawca Grady Hendrix - również wspomina o tym podobieństwie.⠀
⠀
Rodzina Rolfe'ów przekonała się, że życie w mieście potrafi srogo dać w kość. Codzienne niechciane koncerty fortepianowe z mieszkania poniżej, wścibska nadzorczyni wiecznie czająca się w oknie, czy sąsiad mający w zwyczaju oddawanie moczu na skrzynki pocztowe, to tylko niektóre z "uroków" ich codzienności. Propozycja opuszczenia dusznego mieszkania w Queens na całe dwa wakacyjne miesiące jawi się bohaterom jako wybawienie. W dodatku oferta jest nieprawdopodobnie wręcz korzystna; otóż do swojej prywatnej dyspozycji będą mieli przeogromną posiadłość z prywatną plażą, basenem i przystanią, a to wszystko za pół darmo. Właściciele mają tylko jedną prośbę: najemcy muszą zobowiązać się do przygotowywania posiłków ich matce - skrytej starszej pani, która w ogóle nie opuszcza swojego pokoju. Brzmi jak niewielka cena za spełnienie marzenia, prawda? Jednak Rolfe'owie nie wiedzą, że dom ma duszę - tak złą, że aż wymykającą się rozumowi. Posiada też serce, bijące nieprzerwanie za pięknymi, zdobionymi drzwiami, które powinny pozostać na zawsze zamknięte. Co więcej, odczuwa głód...⠀
⠀
Moja rada: nie zniechęcajcie się początkiem powieści, bo może troszkę wynudzić. To dopiero preludium koszmaru, bo odkąd wkraczamy do posiadłości, zaczyna się robić coraz ciekawiej. W końcu to dom jest tutaj tak naprawdę głównym bohaterem. Czy "Całopalenie" straszy? Owszem, straszy jednak subtelnie, straszy niespiesznie i sukcesywnie. Nie znajdziemy tutaj duchów czy wampirów, bo groza tkwi w umysłach bohaterów. Oto horror psychologiczny, który zmienił sposób, w jaki postrzegamy nawiedzone domy. Jestem pod wrażeniem, książka otrzymuje ode mnie serduszko i trafia na listę ulubionych horrorów. Polecam gorąco!
W czasie lektury "Całopalenia" nieustannie nasuwały mi się skojarzenia ze "Lśnieniem" Stephena Kinga. Wiedziałam, że obydwie książki pochodzą z lat 70. i w końcu musiałam sprawdzić która z nich powstała pierwsza. "Całopalenie" wydano w 1973 roku, natomiast dzieło Mistrza w 1977. Okazało się, że nie tylko ja to spostrzegłam, bo autor posłowia - literaturoznawca Grady Hendrix...
więcej mniej Pokaż mimo to
Z Władimirem Putinem lepiej nie zadzierać - o tym wie chyba każdy. Ja teraz wiem dlaczego. Fakty, które przedstawiono w "Krwawych pozdrowieniach z Rosji" mrożą krew w żyłach. Wolę nie myśleć jakie jeszcze sekrety może skrywać rosyjski polityk - może dowiemy się tego po latach, a może nigdy. Do rzeczy. Żeby pojąć clou omawianej sprawy / spraw (bo właściwie mamy do czynienia z wieloma sprawami, które łączy kraj zamieszkania ofiar) musimy cofnąć się do wcześniejszego okresu kariery Putina, jeszcze zanim został prezydentem. Znajomości, które wówczas zawarł i wrogowie, których się dorobił, jeszcze długo będą kładły się cieniem na jego wizerunku. A niesamowicie bogaci wrogowie potrafią zajść za skórę wyjątkowo dotkliwie. Pokrótce: człowiek, który odegrał decydującą rolę w posadzeniu Władimira na stołku prezydenta, został przez byłego protegowanego natychmiastowo zmuszony do opuszczenia kraju. W ten sposób Boris Bieriezowski stał się jednym z najzacieklejszych wrogów Kremla. Oligarcha osiadł w Wielkiej Brytanii i wraz z grupą przyjaciół i współpracowników rozpoczął zdalną walkę ze znienawidzonym rodakiem. Ułatwiały mu to szerokie wpływy i wielka fortuna, której był posiadaczem. Czas miał jednak pokazać, że Putin nie wybacza i nie zapomina, a dla swych wrogów przewiduje tylko jedną karę.⠀
⠀
Powiem to od razu: naprawdę warto przeczytać tę książkę. Jeśli podobnie jak ja dopiero raczkujecie w temacie wschodniej polityki, to książka Heidi Blake będzie świetnym wyborem. W rzeczowy sposób wyjaśnia problem od podstaw - dzięki temu nawet czytelnik niezaznajomiony z tematem nie będzie miał problemu z nadążeniem za biegiem wydarzeń. Dodatkowo czyta się ją jak thriller szpiegowski - wciąga i emocjonuje.⠀
Natomiast jeśli sprawa Aleksandra Litwinienki, zamachów bombowych w Moskwie, czy tragedii w teatrze na Dubrowce jest już Ci znana, to książka pozwoli uzupełnić i usystematyzować wiedzę.
Momentami aż ciężko mi było uwierzyć, że to działo (i dzieje) się naprawdę: skrytobójcy, tajni szpiedzy, niewykrywalne trucizny, czy izotopy promieniotwórcze mogące pochodzić tylko z jednego miejsca na Ziemi. Wow. Mocne.
Z Władimirem Putinem lepiej nie zadzierać - o tym wie chyba każdy. Ja teraz wiem dlaczego. Fakty, które przedstawiono w "Krwawych pozdrowieniach z Rosji" mrożą krew w żyłach. Wolę nie myśleć jakie jeszcze sekrety może skrywać rosyjski polityk - może dowiemy się tego po latach, a może nigdy. Do rzeczy. Żeby pojąć clou omawianej sprawy / spraw (bo właściwie mamy do czynienia...
więcej Pokaż mimo to