-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-07-20
2015-06
Rewelacyjna powieść mało znanego, ale z całą pewnością utalentowanego Piotra Patykiewicza. "Dopóki nie zgasną gwiazdy" to nieco melancholijna, wzbudzająca bezradność apokalipsa w mroźnym wydaniu. Jak daleko sięgnąć wzrokiem nic tylko śnieg i lód. Każdy dzień to walka o przetrwanie. Już nawet góry – jedyny bezpieczny azyl w świecie bez nadziei – nie chronią tak jak wcześniej. Na przełęczach zaczynają pojawiać się światła...
Wydawnictwo SQN postarało się również o grę paragrafową rzucającą światło na Upadek, czyli zdarzenie, które odmieniło bezpowrotnie znany nam świat.
http://www.patykiewicz.com/gra-paragrafowa.php
Rewelacyjna powieść mało znanego, ale z całą pewnością utalentowanego Piotra Patykiewicza. "Dopóki nie zgasną gwiazdy" to nieco melancholijna, wzbudzająca bezradność apokalipsa w mroźnym wydaniu. Jak daleko sięgnąć wzrokiem nic tylko śnieg i lód. Każdy dzień to walka o przetrwanie. Już nawet góry – jedyny bezpieczny azyl w świecie bez nadziei – nie chronią tak jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-07-14
Po "Jest legendą" sięgnąłem zupełnie nie znając nazwiska Mathesona. Dopiero, kiedy miałem tę książkę w ręce dotarło do mnie, że to ten gość, który napisał "Jestem legendą" i tworzył scenariusze do fascynującej "Strefy Mroku". Spoko, pomyślałem sobie i jakoś tak przeszedłem zupełnie obojętnie obok faktu, że będę czytał antologię poświęconą autorowi, z którego dziełami ledwo co się zapoznałem.
Nie ukrywam, że przyciągnęło mnie przede wszystkim nazwisko Kinga. Naturalnie Stephen mnie nie zawiódł - opowiadanie, które napisał razem z synem jest po prostu kapitalne. Zachęcony pierwszym tekstem czytałem dalej, coraz bardziej zagłębiając się w świat Mathesona. Kolejni pisarze: John Shirley, Ed Gorman, Barry Hoffman, Joe R. Lansdale, Nancy A. Collins i cała reszta spisali się na medal - wybrano naprawdę odpowiednich ludzi do złożenia tego swoistego hołdu człowiekowi, którego można by okrzyknąć ojcem chrzestnym powieści grozy.
Przed każdym opowiadaniem znajduje się krótka informacja z wyjaśnieniem, do którego utworu Mathesona nawiązuje w danym momencie autor. Mogłoby się zdawać, że jest to coś zupełnie bezwartościowego dla człowieka, który z Mathesonem nie miał okazji obcować. Otóż nie, jest zupełnie na odwrót. Właśnie po przeczytaniu antologii zapragnąłem wejść głębiej w oryginalny Mathesonowy klimat. Aż szkoda, że tak mało jego utworów zostało przetłumaczonych na język polski.
No nic, z całego serca polecam "Jest legendą" zwłaszcza tym, którzy znają twórczość Mathesona, ale również Ci, co nie mieli takiej przyjemności, znajdą tu coś dla siebie. Antologia składa się bowiem z przeróżnych opowiadań i, o dziwo, ciężko dopatrzeć się choćby jednego słabego. Dawno nie czytałem tak dobrego zbioru. "Jest legendą" to prawdziwy literacki pomnik postawiony na cześć zasłużonego pisarza.
Po "Jest legendą" sięgnąłem zupełnie nie znając nazwiska Mathesona. Dopiero, kiedy miałem tę książkę w ręce dotarło do mnie, że to ten gość, który napisał "Jestem legendą" i tworzył scenariusze do fascynującej "Strefy Mroku". Spoko, pomyślałem sobie i jakoś tak przeszedłem zupełnie obojętnie obok faktu, że będę czytał antologię poświęconą autorowi, z którego dziełami ledwo...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03
2015-05
Piskorski przekonał mnie do siebie dylogią "Zadra". "Na krawędzi czasu" utwierdza w przekonaniu, że Piskorski potrafi pisać - i to jak! - a najlepiej czuje się w literaturze romansującej ze steam-punkiem. Kabała, mechaniczne konstrukty, filozoficzne rozważania na temat istnienia, manipulacje czasem - te elementy składają się na fascynującą powieść, która złapie Cię i już nie wypuści - zupełnie niczym Mechan.
Piskorski przekonał mnie do siebie dylogią "Zadra". "Na krawędzi czasu" utwierdza w przekonaniu, że Piskorski potrafi pisać - i to jak! - a najlepiej czuje się w literaturze romansującej ze steam-punkiem. Kabała, mechaniczne konstrukty, filozoficzne rozważania na temat istnienia, manipulacje czasem - te elementy składają się na fascynującą powieść, która złapie Cię i już...
więcej mniej Pokaż mimo to
W każdym drzemie jakaś, najdrobniejsza nawet, nutka szaleństwa. Niestety im jest mniejsza, tym trudniej ją wydobyć na wierzch, ale nie jest to zadanie niemożliwe. Z marzeniami też nie jest łatwo, niby każdy je ma, ale mało kto robi coś, żeby pomóc im się zrealizować. Nic samo się nie dzieje, nie oszukujmy się – cuda nie istnieją. Piątka studentów pochodzących ze Świdnicy szczyci się znajomością tej prawdy. W związku z tym postanowili wziąć sprawy we własne ręce.
Kiedy pada pomysł zakupu starego busa typu „hippisowski ogórek” i przejechania nim ze Śląska na Gibraltar i z powrotem, większość ludzi powie „gdzie tam, za daleko” lub „nie ma szans, to jest niewykonalne”, albo coś w tym guście. Przyjaciele Karola Lewandowskiego odpowiedzieli mu po prostu: „zróbmy to”. Jak postanowili, tak uczynili. Za grosze zdobyli odpowiedni wehikuł, odpicowali go, niczym ekipa Pimp My Ride z MTV, tak że mucha nie siada i pojechali na koniec Europy.
„Busem przez świat” będąca zapisem dokonań chłopaków ze Świdnicy została podzielona na dwie części. W pierwszej możemy przeczytać o pomyśle podróży, genezie powstania nazwy projektu, poszukiwaniach odpowiedniego środka transportu i pozostałych przygotowaniach. Na końcu w czytelnej tabelce został zestawiony kosztorys tego etapu wyprawy. Druga część to już sama podróż i to tu zaczyna się zabawa. Nie można powiedzieć, żeby ekipa „Busem przez świat” narzekała na nudę. Co chwilę coś stawało im na drodze, to wysłużona skrzynia biegów odmawiała posłuszeństwa, to tropik namiotu ulatywał z wiatrem, to na drodze stawał im niedźwiedź, a jak nie niedźwiedź, to lekko ześwirowany Szwajcar polskiego pochodzenia. Czytając tę książkę nie jeden raz zastanawiałem się na ile wydarzenia w niej zawarte są prawdziwe. W końcu postanowiłem ślepo zawierzyć chłopakom, bo po co psuć sobie świetną zabawę. W dodatku akcja książki toczy się z taką swobodą i na takim luzie, że naprawdę ciężko się od niej oderwać; nie wiem czy to zasługa Karola Lewandowskiego, który wymieniony jest jako autor, czy Łukasza Orbitowskiego, który historię wyprawy na Gibraltar redagował. Nieważne, liczy się przecież efekt końcowy, a ten zachwyca.
W ramach zakończenia ekipa szalonych podróżników była tak miła i podzieliła się pewnymi wskazówkami dla tych, którzy chcieliby pójść, a właściwie pojechać, ich śladem. Dodatkowo Wydawnictwo Sine Qua Non postanowiło do wydanej przez siebie pozycji dorzucić wkładkę z kolorowymi zdjęciami z podróży świdnickich wycieczkowiczów, co jeszcze bardzie potęguje złudzenie uczestniczenia w opisywanych wydarzeniach.
„Busem przez świat” jest kapitalną lekturą na wakacje. Nie, nie dlatego, że jest długa i można przeciągać jej czytanie przez kilka miesięcy. Tak po prawdzie, jest zupełnie odwrotnie. „Busem…” można pochłonąć przy sprzyjających wiatrach w ciągu jednego dnia. No dobra, to dlaczego to taki ideał na wakacje? Ano, dlatego, że po przeczytaniu samemu chce się robić szalone rzeczy, podróżować, odkrywać i świetnie się bawić. Grupa studentów ze Świdnicy uczy, że marzenia są na wyciągnięcie ręki, wystarczy tylko po nie sięgnąć.
Zazdroszczę chłopakom przygód i ich determinacji, jednocześnie trzymam kciuki za kolejne wyprawy. Może i ja bym się gdzieś wybrał? Hmm…
W każdym drzemie jakaś, najdrobniejsza nawet, nutka szaleństwa. Niestety im jest mniejsza, tym trudniej ją wydobyć na wierzch, ale nie jest to zadanie niemożliwe. Z marzeniami też nie jest łatwo, niby każdy je ma, ale mało kto robi coś, żeby pomóc im się zrealizować. Nic samo się nie dzieje, nie oszukujmy się – cuda nie istnieją. Piątka studentów pochodzących ze Świdnicy...
więcej Pokaż mimo to