rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

„Wojna Inge” to powieść trudna do zaklasyfikowania. Nie jest typowym reportażem, nie jest również powieścią. Autorka, Svenja O’Donell, to wnuczka tytułowej Inge. Zdaje relacje z trudnego życia swej babci oraz przedstawia problemy, z jakimi borykali się zwyczajni obywatele Niemiec w obliczu wojny.
Główną bohaterkę powieści, Inge, poznajemy jeszcze jako dziecko. Śledzimy jej wakacyjne wyjazdy, pierwsze przyjaźnie, relacje z rodzicami. Jesteśmy cichymi obserwatorami zwyczajnego życia młodej osóbki, trochę uprzywilejowanej społecznie. Autorka wyjaśnia nam pewne tradycje, konwenanse, normy społeczne typowe dla ówczesnych Niemiec. Widzimy, jak wyglądała edukacja młodych Niemek z dobrego domu. Z czasem obserwujemy przemianę młodziutkiej dziewczyny w dojrzałą kobietę. Podziwiamy trudy, z jakimi musiała się borykać w czasach wojny. Śledzimy także przemiany polityczne, które miały miejsce w kolejnych latach w Niemczech.
Główna bohaterka książki była niezwykle ciekawą postacią. Nie została w książce wyidealizowana, mimo że opisywała ją najbliższa krewna, wnuczka. Inge była zwyczajną dziewczyną, która po prostu wiele przeszła. W jej charakterze i uczynkach można doszukać się wielu sprzeczności. Nie była ani wzorową córką, ani przykładną uczennicą. Uwielbiała imprezy, rzeczy zakazane, flirty z chłopcami. Mimo to cechowała się siłą i uporem w walce o swoich najbliższych. Autorka nie miała z nią najlepszych relacji, mimo to ceniła ją jako babcię i postanowiła lepiej poznać jej historię.
Niewątpliwym plusem opowieści o Inge jest przedstawienie losów zwykłych ludzi w nazistowskich Niemczech. Wielu czytelników dobrze zna historię okołowojenną naszego kraju. Niemcy tego okresu kojarzą się nam bardzo jednoznacznie. Autorka książki podkreśla, że wielu Niemców nie podzielało poglądów nazistów. Ponadto, tych zwyczajnych ludzi nie ominęły trudy wojny. Niejednokrotnie tracili dachy nad głową. Ginęli ich bliscy. Wiele rodzin udało się w podróż za granice kraju. Nie wszyscy docierali do wyznaczonego celu cali i zdrowi. Takie spojrzenie na historię z odmiennego punktu widzenia było dla mnie bardzo pouczające. Po raz kolejny przekonałam się, że nie należy mierzyć wszystkich ludzi jedną miarą.
Kolejnym ciekawym aspektem książki jest ukazanie historii Niemiec. Niezwykle interesujące były dla mnie wzmianki o propagandzie, jaką rozpowszechniały władze kraju w celu wzbudzenia nienawiści do innych nacji. Było to okrutne i wprost niewiarygodne. Przez tego typu działania szczuto ludzi przeciw sobie, wynikiem czego była smierć wielu niewinnych osób.
Podsumowując, „Wojna Inge” zaskoczyła mnie już od pierwszych stron. Spodziewałam się, że będzie to powieść historyczna, tymczasem otrzymałam historię rodzinną. Była to jednak pasjonująca lektura, pełna tajemnic z dawnych czasów. Dowiedziałam się z niej bardzo dużo na temat historii Niemiec. Cieszę się, że mogłam poznać historię tej rodziny.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

„Wojna Inge” to powieść trudna do zaklasyfikowania. Nie jest typowym reportażem, nie jest również powieścią. Autorka, Svenja O’Donell, to wnuczka tytułowej Inge. Zdaje relacje z trudnego życia swej babci oraz przedstawia problemy, z jakimi borykali się zwyczajni obywatele Niemiec w obliczu wojny.
Główną bohaterkę powieści, Inge, poznajemy jeszcze jako dziecko. Śledzimy jej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Po powieść Weroniki Łodygi „Angst with happy ending” sięgnęłam zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami środowiska książkowego. Liczyłam na kilka godzin z przyjemną, odstresowującą, niezobowiązującą lekturą. Czy pozycja ta sprostała moim oczekiwaniom? Zdecydowanie tak, a nawet dała mi więcej, niż się spodziewałam.
Głównym bohaterem książki jest nastoletni chłopak Aleks. Mieszka on ze swoją wiecznie zapracowaną mamą w niewielkim mieszkaniu. Poznajemy również jego przyjaciółkę z osiedla, Anitę, która wraz z rodzeństwem zmaga się z licznymi problemami rodzinnymi, między innymi zaniedbywaniem przez rodziców oraz alkoholizmem ojca. Życie Aleksa odmienia się pewnego dnia, gdy poznaje Yuki. Ta internetowa znajomość początkowo miewa wzloty i upadki, ale ostatecznie chłopak zyskuje oddanego przyjaciela. Na kartach powieści obserwujemy dojrzewanie relacji między nastolatkami, jak również ich rodzinami i otoczeniem.
Weronika Łodyga to autorka, która niezaprzeczalnie ma pewien dar, niezwykle cenny dla osoby zajmującej się pisaniem powieści. Tym darem jest tworzenie bardzo realistycznych, prawdziwych postaci. Poznając je, nie czujemy się w żaden sposób zobligowani do tego, aby wydawać sądy na ich temat, lubić ich lub nie. Są to po prostu bohaterowie z krwi i kości, którzy mogliby istnieć naprawdę. Nie są czarno-biali. Mają zwyczajne, mniej lub bardziej poważne nastoletnie problemy, „swoje za uszami”, autentyczne dylematy i potrzeby. Dzięki temu książka jest lekka i prosta w odbiorze, a jednocześnie dająca do myślenia. Człowiek czytając tę powieść cofa się myślami do swoich nastoletnich czasów i problemów, z jakimi się wówczas borykał.
Aspekt książki, o którym zdecydowanie warto wspomnieć to wątek LGBT. Dlaczego akurat ten wątek chcę w swojej opinii wyróżnić? Otóż został on wprowadzony do fabuły w dużym szacunkiem i subtelnością. Nie jest nachalny, ale jest dobitny. Wybrzmiewa bardzo naturalnie. Autorka nie prowadzi fabuły w kierunku nastoletniego romansu, co bardzo mi zaimponowało.
Skoro wspominam wątek LGBT, nie mogę pominąć kwestii zakończenia. Jest ono bowiem jak cała powieść spokojne i naturalne, ale jednocześnie bardzo zaskakujące. Główny bohater staje bowiem na drodze ku odkryciu samego siebie. Zadaje sobie i przyjaciołom pytania, które pozwalają mu dowiedzieć się o sobie więcej. Takich wątków w literaturze młodzieżowej zdecydowanie brakuje.
Powieść Weroniki Łodygi jest moim zdaniem skierowana raczej do nastoletniego czytelnika. Bardzo doceniam styl autorki i subtelność, z jaką porusza trudne tematy. Dodatkowo postaci zostały dobrze wykreowane, a fabuła nie jest sztampowa. Nie do końca utożsamiam się z tym gatunkiem ze względu na przedział wiekowy, ale mimo to dobrze się przy tej książce bawiłam. Polecam ją wszystkim fanom literatury młodzieżowej.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.

Po powieść Weroniki Łodygi „Angst with happy ending” sięgnęłam zachęcona bardzo pozytywnymi opiniami środowiska książkowego. Liczyłam na kilka godzin z przyjemną, odstresowującą, niezobowiązującą lekturą. Czy pozycja ta sprostała moim oczekiwaniom? Zdecydowanie tak, a nawet dała mi więcej, niż się spodziewałam.
Głównym bohaterem książki jest nastoletni chłopak Aleks....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Marta Abramowicz: "Zakonnice odchodzą po cichu".
Autorka obrała sobie niełatwy cel: dotrzeć do kobiet, które opuściły zakon i porozmawiać z nimi o tym, czego tam doświadczyły i z jakich powodów rezygnowały. To, co przeczytałam, szczerze mówiąc zszokowało mnie. Zawsze kojarzyłam sobie siostry zakonne jako uosobienie dobra, łagodności i serdeczności. Tymczasem okazuje się, że są to współczesne niewolnice. Szczególnie na początku swojej drogi mają bardzo ograniczone możliwości pomocy bliźniemu i edukacji. Są bowiem obarczone licznymi, często absurdalnymi obowiązkami i obostrzeniami. Przełożone ciągle je krytykują. W takiej atmosferze wiara często rozmywa się w walce o przetrwanie, zastępuje ją strach i depresja.
Książka wywarła na mnie duże wrażenie. Nie sądziłam, że sytuacja kobiet w polskich zakonach jest aż tak zła. Nie wyobrażałam sobie również, jak odmienne jest funkcjonowanie tych instytucji chociażby w USA. Zakonnice ubierają się tam w zwykłe, codzienne ubrania, odsłaniają włosy. Mają dostęp do pieniędzy i edukacji.
Temat poruszony przez autorkę jest bardzo ważny, ponieważ dotyczy osób, które są dla nas niemalże niewidzialne. Nikt nie interesuje się życiem zakonnic, jakoś tak się przyjęło, że one po prostu są, gdzieś tam sobie żyją, nie przeszkadzając nikomu. Po przeczytaniu tego reportażu jestem w stanie zrozumieć, dlaczego osoby duchowne miewają tak radykalne i czasem wręcz absurdalne poglądy na świat. Po pierwsze, żyją pod pewnym kloszem, mają zupełnie inne problemy i nie znają codzienności zwyczajnych rodzin. Po drugie, wiele lat w hermetycznym środowisku, gdzie nie można mieć własnego zdania, również robi swoje.
Niestety, nie wszystko w tej książce mi się podobało. Po pierwsze, podczas czytania miałam nieodparte wrażenie, że autorka między wierszami przemyca swoje osobiste poglądy. Napawa to reportaż większą dawką emocji, ale jednocześnie trochę gra nam na uczuciach. Myślę, że do pewnych wniosków czytelnik powinien dojść sam. Po drugie, zbyt wiele historii się zdublowało. Niektóre kobiety poruszają dokładnie te same aspekty życia w zakonie. Z jednej strony utwierdza nas to w poczuciu, że autorka jest wiarygodna. Z drugiej, w pewnym momencie staje się to nużące. Rozumiem, że dla tych kobiet rozmowa o traumie z przeszłości może być trudnym doświadczeniem, ale na myśl przychodzi mnóstwo pytań, które mogłabym zadać, rzeczy, o których chciałabym się więcej dowiedzieć. W tej chwili czuję, że ta tematyka się dla mnie nie zamknęła i chciałabym doczytać odrobinę więcej.
Moja ocena to 6/10.

Marta Abramowicz: "Zakonnice odchodzą po cichu".
Autorka obrała sobie niełatwy cel: dotrzeć do kobiet, które opuściły zakon i porozmawiać z nimi o tym, czego tam doświadczyły i z jakich powodów rezygnowały. To, co przeczytałam, szczerze mówiąc zszokowało mnie. Zawsze kojarzyłam sobie siostry zakonne jako uosobienie dobra, łagodności i serdeczności. Tymczasem okazuje się,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Niechętnie podchodziłam do tej książki. Miałam wrażenie, że to nie jest historia dla mnie. Ja, dwudziestopięciolatka, która niedawno założyła rodzinę, kontra powieść obyczajowa o czterdziestolatce, niezadowolonej ze swojego małżeństwa. Mimo wszystko przeczytałam i nie żałuję.
Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo. Główną bohaterką jest Małgorzata. Poznajemy ją jako młodą dziewczynę wchodząca w dorosłość, jak również dojrzałą, nieszczęśliwą kobietę. Małgorzata od najmłodszych lat miała niskie poczucie własnej wartości, co pogłębiały dodatkowo toksyczne relacje z rodziną i przyszłym mężem. Przez większość swojego życia była traktowana jak schody. Dzięki temu, że poślubiła lekarza, jej rodzice poczuli pewien awans społeczny. Umocniło to także przyjaźń między rodzinami młodej pary. Dla męża Małgorzaty ślub również był korzystny. Małgorzata, szara myszka, pozwalała mu bowiem na rozwój, opiekowała się domem i dziećmi, nie przeszkadzała w romansach. Pewnego dnia kobieta otrzymała list, który obudził tajemnicę z przeszłości i zmotywował do życiowej batalii.
"List" to moje pierwsze spotkanie z twórczością "Anny Karpińskiej". Muszę przyznać, że książka wciągnęła mnie od pierwszych stron. Bardzo lubię taką formę powieści, gdy obok czasów obecnych mamy powrót do przeszłości. Jeśli chodzi o bohaterów, zostali całkiem nieźle wykreowani. Wzbudzali we mnie różne uczucia. Małgorzaty było mi zwyczajnie żal, ponieważ znalazła się w pułapce, gdzie nikt jej nie wspierał. Jej mąż, Rafał, to idealny przykład egoisty, który kocha tylko siebie i dba wyłącznie o własne interesy. Synowi tej pary, Jaśkowi, szczerze kibicowałam. Najwięcej entuzjazmu wzbudziła we mnie jednak babcia. Mądra, szczera, wspierająca - jedyna osoba, która dostrzegała Małgorzatę i jej problemy.
Powieść Anny Karpińskiej przedstawia sytuację, której po cichu doświadcza niejedna osoba - samotność w tętniącym życiem, pełnym ludzi domu. Główna bohaterka wychowała się bowiem w pełnej rodzinie, miała męża i przyjaciół, a żyła jak więzień bez prawa do własnego zdania. Nikt tego nie zauważył i nikt nie traktował jej poważnie.
Wielkim zaskoczeniem było dla mnie zakończenie. Szczerze mówiąc, nie przepadam za zbiegami okoliczności w książkach. Moim zdaniem można było inaczej poprowadzić ten fragment historii, bo jest on nieco absurdalny. Mimo to czuję nutkę ciekawości, co też autorka wymyśli w kolejnej części.
Powieść Anny Karpińskiej czytało się dosyć przyjemnie. Oceniam ją jako ciekawą obyczajówkę na jeden-dwa wieczory.

Niechętnie podchodziłam do tej książki. Miałam wrażenie, że to nie jest historia dla mnie. Ja, dwudziestopięciolatka, która niedawno założyła rodzinę, kontra powieść obyczajowa o czterdziestolatce, niezadowolonej ze swojego małżeństwa. Mimo wszystko przeczytałam i nie żałuję.
Akcja powieści rozgrywa się dwutorowo. Główną bohaterką jest Małgorzata. Poznajemy ją jako młodą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Lubię od czasu do czasu poświęcić czas książce o tematyce arabskiej. Powieści Laili Shukri zainteresowały mnie ze względu na to, że są oparte na faktach. "Byłam kochanką arabskich szejków" to mój debiut, jeśli chodzi o książki omawianej autorki. Jednocześnie jest to moja pierwsza pozycja roku 2020. 
Na początku tej intrygującej historii, poznajemy młodą, niezadowoloną że swojego życia Polkę, Julię. Dziewczyna zakochuje się w przystojnym, bogatym Syryjczyku i zostaje zwabiona przez niego do Dubaju. Szybko wychodzi na jaw, że padła ofiarą handlu ludźmi. 
Do tej pory nie zdawałam sobie sprawy z tego, że handel ludźmi funkcjonuje na całym świecie na tak duża skalę. Najsmutniejsze jest to, że w wielu krajach ma miejsce sprzedaż dzieci przez ich własne rodziny. Rodziców kusi obietnica szybkiego zysku. Nie przejmują się dalszym losem swoich pociech. Jest to niewyobrażalne okrucieństwo, ponieważ dzieci te zazwyczaj nie wydostają się z rąk swoich oprawców. Trafiają między innymi do domów publicznych, gdzie muszą podporządkować się obowiązującym zasadom, jeśli chcą jeść. 
Powieść Laili Shukri jest moim zdaniem bardzo ważna. Dotyka poważnego problemu uprzedmiotowienia ludzi. Pokazuje przytłaczające kulisy życia w najbardziej luksusowych miastach świata. Przestrzega przed tym, aby nie ufać przypadkowo poznanym, podejrzanie uprzejmym i hojnym osobom. Utrata czujności w stosunku do obcych może się bowiem skończyć tragicznie. 
Nie do końca przypadł mi do gustu styl autorki. Nie potrafię logicznie uzasadnić dlaczego. Po prostu w trakcie czytania bywały takie momenty, że nie mogłam się doczekać, kiedy skończę tę powieść. Momentami zwyczajnie się nudziłam. Mimo wszystko wyciągnęłam z tej pozycji bardzo dużo ciekawych informacji. W kolejce czeka kolejna książka autorki i wiem, że sięgnę po nią już niebawem. 
Polecam! 

Lubię od czasu do czasu poświęcić czas książce o tematyce arabskiej. Powieści Laili Shukri zainteresowały mnie ze względu na to, że są oparte na faktach. "Byłam kochanką arabskich szejków" to mój debiut, jeśli chodzi o książki omawianej autorki. Jednocześnie jest to moja pierwsza pozycja roku 2020. 
Na początku tej intrygującej historii, poznajemy młodą, niezadowoloną że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Mroczne wybrzeża" to powieść, która łączy wątki polityczne i przygodowe. Głównymi bohaterami są tu Marek, dowódca legionu Imperium Celendoru oraz Teriana, dziewczyna wychowana na statku Quincense, z rodu Maarinów. Ich losy splatają się, kiedy Teriana decyduje poprowadzić legiony przez Bezkresne Morza i tym samym ocalić swoją załogę, skazując samą siebie na potępienie. Powieść nie jest banalna, zawiera wątek romantyczny, który został "zepchnięty" na drugi plan. Niesie wiele cennych przesłań i wskazówek. Podkreśla wartość przyjaźni w życiu. Czyta się ją bardzo przyjemnie. Z niecierpliwością czekam na kolejny tom. Polecam serdecznie.
Książka występuje w bazie portalu czytampierwszy.pl.

"Mroczne wybrzeża" to powieść, która łączy wątki polityczne i przygodowe. Głównymi bohaterami są tu Marek, dowódca legionu Imperium Celendoru oraz Teriana, dziewczyna wychowana na statku Quincense, z rodu Maarinów. Ich losy splatają się, kiedy Teriana decyduje poprowadzić legiony przez Bezkresne Morza i tym samym ocalić swoją załogę, skazując samą siebie na potępienie....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Na "Ranę" Wojciecha Chmielarza czekałam z bijącym sercem. "Żmijowisko" mnie zachwyciło, więc liczyłam na to, że i w tym przypadku będzie podobnie. Powieść była dla mnie dużym zaskoczeniem.
Mamy tu do czynienia z Klementyną, główną bohaterką, starszą panią, która dostaje pracę jako nauczycielka w elitarnej, prywatnej szkole. Jej przeszłość jest niejasna, a życiowych tajemnic dowiadujemy się w toku wydarzeń. Wkrótce w szkole dochodzi do serii tragicznych historii, między innymi śmierci jednej z uczennic. Bardzo zdenerwowało mnie to, że już na okładce możemy o tym przeczytać. Dla mnie był to za duży spoiler, wolałabym tego nie wiedzieć i odkrywać sekrety elitarnej szkoły krok po kroku. Łatwo się domyślić, że to oczywiście nasza główna bohaterka będzie rozwiązywała sprawy, które z pozoru wydają się oczywiste. Podobnie jak w "Żmijowisku", odpowiedzialność za wszystko ponosi najmniej podejrzewana osoba.
Książka była ciekawa, szybko ją przeczytałam, bohaterowie zostali dobrze wykreowani. Jednak mimo to czuję niedosyt. Historia jest jak dla mnie niewiarygodna, "przedobrzona". Za dużo tu nieszczęść i patologii. Moja ocena wynosi 7/10, ze względu na sentyment do pisarza po "Żmijowisku" i jest jednocześnie kredytem zaufania.
Książkę przeczytałam dzięki portalowi czytampierwszy.pl

Na "Ranę" Wojciecha Chmielarza czekałam z bijącym sercem. "Żmijowisko" mnie zachwyciło, więc liczyłam na to, że i w tym przypadku będzie podobnie. Powieść była dla mnie dużym zaskoczeniem.
Mamy tu do czynienia z Klementyną, główną bohaterką, starszą panią, która dostaje pracę jako nauczycielka w elitarnej, prywatnej szkole. Jej przeszłość jest niejasna, a życiowych...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Dzikie dziecko miłości" to mój debiut, jeśli chodzi o książki Anety Jadowskiej. Zupełnie nie wiedziałam, czego się po autorce spodziewać. Nigdy nie czytałam nawet książek o podobnej tematyce. Przekonałam się jednak, że warto poszerzać swoje horyzonty. Zagadka kryminalna rozwiązywana przez wampiry, szamanów i innych magicznych "ziomków"? Czemu nie!
Powieść rozgrywa się w mieście zwanym "Thorn" - odpowiedniku polskiego Torunia. Dostać się tam można tylko dzięki specjalnemu zaklęciu. W Thornie mieszkają między innymi wampiry, wiedźmy i wilkołaki. Czasem po ulicy błąka się duch. Zdarzają się także zombie. Taka tam sielanka, normalne miasteczkowe życie. Pewnego dnia na terenie miasta odkryto masowe groby. Jedna z ofiar zniknęła pozostawiając za sobą odcisk stopy. Jak to możliwe? W magicznym mieście wszystko może się wydarzyć. Zagadkę trzeba jednak jak najszybciej rozwiązać, aby zapobiec śmierci kolejnej młodej kobiety. Zajmie się tym Dora Wilk - rudowłosa wiedźma, Namiestniczka Thornu. Prawda może okazać się druzgocąca.
Książkę czyta się jednym tchem. Jest napisana lekkim stylem. Mimo, że to kontynuacja serii, można czytać ją bez znajomości poprzednich części. Wielowątkowość nie przytłacza i nie nuży. Na uwagę zasługuje piękna okładka (uwielbiam ten sposób druku) oraz ilustracje. Reasumując, jest to powieść godna polecenia. Myślę, że rozpoczęłam piękną przygodę, ponieważ zamierzam sięgnąć po więcej pozycji autorki.
Książkę otrzymałam od portalu czytampierwszy.pl

"Dzikie dziecko miłości" to mój debiut, jeśli chodzi o książki Anety Jadowskiej. Zupełnie nie wiedziałam, czego się po autorce spodziewać. Nigdy nie czytałam nawet książek o podobnej tematyce. Przekonałam się jednak, że warto poszerzać swoje horyzonty. Zagadka kryminalna rozwiązywana przez wampiry, szamanów i innych magicznych "ziomków"? Czemu nie!
Powieść rozgrywa się w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

"Pielęgniarki" Christie Watson to książka, w której przedstawiona została kariera zawodowa autorki. Christie poznajemy w momencie nastoletniego buntu. Po kilku nieudanych próbach "wydoroślenia" dziewczyna postanawia zostać pielęgniarką, mimo, że boi się widoku krwi. Następnie wędrujemy razem bohaterką przez jej życie i karierę - od rozpoczęcia kursu, poprzez staże i pracę na przeróżnych oddziałach, aż po kres kariery w zawodzie. Bardzo spodobało mi się w powieści to, że nie ma tu zbyt wiele wątków związanych z jej życiem domowym, rodzinnym. Jeśli już mamy do czynienia z takowymi, są one w jakiś sposób "przekładane" na pracę pielęgniarki. Największym atutem książki jest jednak mądrość autorki. Kobieta jest empatyczna, inteligentna, ma ogromną wiedzę, a ponadto w pracy potrafi łączyć swoje umiejętności z filozoficznymi i psychologicznymi aspektami zawodu. Sięga po poglądy Florence Nightingale czy Virginii Henderson, stanowiące pewną bazę, filar, którego należy się trzymać wykonując zawód. Zwróciłam także uwagę na istnienie w angielskich szpitalach takiego stanowiska jak pielęgniarka zajmująca się żałobą. Pomaga ona uporać się ludziom ze stratą bliskiej osoby. Uważam, że to bardzo ważna rola.
Podsumowując, książka zrobiła na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Moja ocena to 9/10. Na koniec dodam cytat, który mnie urzekł "Nie ma nic lepszego od przytulania".

Książkę przeczytałam dzięki portalowi Czytam Pierwszy.

"Pielęgniarki" Christie Watson to książka, w której przedstawiona została kariera zawodowa autorki. Christie poznajemy w momencie nastoletniego buntu. Po kilku nieudanych próbach "wydoroślenia" dziewczyna postanawia zostać pielęgniarką, mimo, że boi się widoku krwi. Następnie wędrujemy razem bohaterką przez jej życie i karierę - od rozpoczęcia kursu, poprzez staże i pracę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wkrótce po zakończeniu pierwszego tomu ("Do wszystkich chłopców, których kochałam"), zaczęłam czytać drugi. Tak bardzo przywiązałam się do bohaterów, że nie mogłam poprzestać w "połowie drogi". Czy było warto? Zdecydowanie! Dlaczego?
Po pierwsze: relaks. Książka jest niezwykle relaksująca, odstresowująca i przyjemna. Mamy tu dalsze perypetie głównej bohaterki: Lary Jean i jej sercowe zawirowania. Nastolatka nadal troszczy się o rodzinę, podejmuje trudne decyzje dotyczące miłości i przyjaźni, realizuje swoje zainteresowania. Książka napisana jest prostym językiem, pełno w niej rodzinnego ciepła i domowego ciasta, co funduje nam naprawdę sympatycznie spędzony wieczór.
Po drugie: bohaterowie. Są naprawdę świetnie skonstruowani. Potrafią wytyczyć sobie kierunek postępowania i konsekwentnie ku niemu dążyć. Często w książkach tego typu spotyka się nad wyraz dojrzałych nastolatków, którzy czytają po nocach poezję i cytują wiersze z pamięci. W tej powieści bohaterowie mają swoje nastoletnie zainteresowania, a mimo to nie są nudni. Każda osoba wykreowana przez autorkę ma w sobie "to coś" - od nieśmiałego taty po bezpośrednią Kitty. Nastolatkowie są po prostu nastolatkami. Chodzą do szkoły, przeżywają pierwsze miłosne rozczarowania i popełniają gafy.
Po trzecie: rodzinna atmosfera. Bardzo cenię sobie motyw rodziny w książkach. W "P.S. Wciąż cię kocham" rodzina jest przedstawiona w fantastyczny sposób. Jej członkowie szanują się nawzajem i wspierają. Mają ze sobą wspaniałe relacje. Mimo, że wszyscy są zupełnie różni, troszczą się o siebie, rozumieją się i nie ograniczają się nawzajem.
Podsumowując, książkę bardzo przyjemnie się czytało. Był to miły przerywnik od powieści poruszających trudniejszą tematykę. Serdecznie polecam osobom, które lubią literaturę młodzieżową i szukają czegoś na odstresowanie, co jednocześnie nie będzie puste i nijakie.
Powieść występuje w bazie portalu: www.czytampierwszy.pl

Wkrótce po zakończeniu pierwszego tomu ("Do wszystkich chłopców, których kochałam"), zaczęłam czytać drugi. Tak bardzo przywiązałam się do bohaterów, że nie mogłam poprzestać w "połowie drogi". Czy było warto? Zdecydowanie! Dlaczego?
Po pierwsze: relaks. Książka jest niezwykle relaksująca, odstresowująca i przyjemna. Mamy tu dalsze perypetie głównej bohaterki: Lary Jean i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Za mną kolejna część opowieści o Jordanie Belforcie - "Wilku z Wall Street". Cieszę się, że od razu sięgnęłam po drugi tom. Książka napisana jest tak samo "sprawnie" jak cześć pierwsza. Co prawda niczym mnie nie zaskoczyła ale czytało się bardzo przyjemnie. Podobało mi się to, że autor powracał do wydarzeń z przeszłości, uzupełniając w ten sposób całą historię. Jednym słowem: polecam!

Za mną kolejna część opowieści o Jordanie Belforcie - "Wilku z Wall Street". Cieszę się, że od razu sięgnęłam po drugi tom. Książka napisana jest tak samo "sprawnie" jak cześć pierwsza. Co prawda niczym mnie nie zaskoczyła ale czytało się bardzo przyjemnie. Podobało mi się to, że autor powracał do wydarzeń z przeszłości, uzupełniając w ten sposób całą historię. Jednym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Pani bibliotekarka książkę określiła jednym dosadnym słowem: obrzydliwa. Czy miała rację? Biorąc pod uwagę, z czym mamy tu do czynienia (rozwiązłość seksualna, narkotyki, oszustwa, przemoc), pewnie tak. Należy jednak zdać sobie sprawę, że to życiorys. Niewiarygodny, fakt. Ale wszystkie te okropności nie są fikcją literacką. Sa tu obecne pieniądze, liczone w milionach, wyrzucane niczym śmieci. Są narkotyki, w których główny bohater zatapia twarz niczym w mące. Jest jacht, na którym mieści się śmigłowiec. I to wszystko naprawdę miało miejsce. Historia opowiedziana jest w tak wciągający sposób, że książkę czyta się z zapartym tchem. Do mnie to przemawia, na pewno sięgnę po kolejną część. Główny bohater zrobił wiele złego, owszem, ale książki nie nazwałabym obrzydliwą. Raczej skłaniającą do refleksji nad tym, co jest dla nas ważne i jak traktujemy innych ludzi.

Pani bibliotekarka książkę określiła jednym dosadnym słowem: obrzydliwa. Czy miała rację? Biorąc pod uwagę, z czym mamy tu do czynienia (rozwiązłość seksualna, narkotyki, oszustwa, przemoc), pewnie tak. Należy jednak zdać sobie sprawę, że to życiorys. Niewiarygodny, fakt. Ale wszystkie te okropności nie są fikcją literacką. Sa tu obecne pieniądze, liczone w milionach,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Nieźle się przy tej książce ubawiłam, mimo, że to zupełnie nie moje klimaty. Jest to zbiór opowiadań o bimbrowniku egzorcyście-amatorze. Ukazuje polską wieś w krzywym zwierciadle. Historie są niebanalne, absurdalne, a dodatkowo przesiąknkęte dużą dawką czarnego humoru.

Nieźle się przy tej książce ubawiłam, mimo, że to zupełnie nie moje klimaty. Jest to zbiór opowiadań o bimbrowniku egzorcyście-amatorze. Ukazuje polską wieś w krzywym zwierciadle. Historie są niebanalne, absurdalne, a dodatkowo przesiąknkęte dużą dawką czarnego humoru.

Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

Niestety jestem zawiedziona tą pozycją. Fabuła wydaje się oczywista - dzieje królowej Bony. Otóż nie. Od mniej więcej połowy jest to niemal kopia innej powieści tej samej autorki ("Królowa w kolorze karminu"), która opowiada o Zygmuncie Auguście i jego ukochanej Barbarze. Historię tę już znam (nawiasem mówiąc nie zachwyciła mnie). Dlatego też od momentu, gdy Zygmunt August wydoroślał, nudziłam się niemiłosiernie. Autorka mogła przynajmniej opisać sytuację z perspektywy Bony. Niestety sama Bona w powieści zanika. Spodziewałam się po tej książce czegoś więcej.

Niestety jestem zawiedziona tą pozycją. Fabuła wydaje się oczywista - dzieje królowej Bony. Otóż nie. Od mniej więcej połowy jest to niemal kopia innej powieści tej samej autorki ("Królowa w kolorze karminu"), która opowiada o Zygmuncie Auguście i jego ukochanej Barbarze. Historię tę już znam (nawiasem mówiąc nie zachwyciła mnie). Dlatego też od momentu, gdy Zygmunt August...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Zacznę od tego, że uwielbiam Jojo Moyes. Wszystkie powieści tej autorki, które "wpadły" w moje ręce uważam za niesamowite, klimatyczne, przyjemne w odbiorze. Po zakończeniu serii o Lou Clark czuję się jakbym żegnała przyjaciółkę.
O czym jest książka? Lou Clark - główna bohaterka, po licznych perypetiach życiowych, podejmuje decyzję o przeprowadzce do Nowego Jorku. Przenosi się do zupełnie innego świata, do którego trudno jest jej się dostosować. Po wielu przeżyciach zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę życie nie polega na tym, aby dostosowywać się do świata. Trzeba po prostu być sobą, ponieważ to sprawia człowiekowi największą radość. Dzięki Willowi Traynorowi, znanemu z pierwszej części trylogii, oraz pewnej starszej pani, Louisa z dziewczyny z prowincji staje się pewną siebie kobietą, która spełnia swoje marzenia. W międzyczasie przeżywa perypetie miłosne, rodzinne, próbuje utrzymać związek na odległość, poznaje nowych przyjaciół.
Serdecznie polecam!

Zacznę od tego, że uwielbiam Jojo Moyes. Wszystkie powieści tej autorki, które "wpadły" w moje ręce uważam za niesamowite, klimatyczne, przyjemne w odbiorze. Po zakończeniu serii o Lou Clark czuję się jakbym żegnała przyjaciółkę.
O czym jest książka? Lou Clark - główna bohaterka, po licznych perypetiach życiowych, podejmuje decyzję o przeprowadzce do Nowego Jorku. Przenosi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

Szczerze rozczarowałam się tą powieścią. Początek mnie zainteresował, a potem było już coraz nudniej. Moim zdaniem tę historię można było opowiedzieć, zmniejszając objętość książki o połowę albo pisząc z perspektywy trzech kobiet (na to liczyłam zabierając się za "Trzy siostry..."). Rozumiem, że Małgorzata miała zostać ukazana jako kobieta zmienna, ale zwroty akcji są zbyt nieoczekiwane, często nieopatrzone żadnym komentarzem, wyjaśnieniem. Czytając, łapałam się na tym, że nie wiedziałam już, z kim główna bohaterka żyje w sojuszu. Trudno mi oceniać tę powieść negatywnie przez wzgląd na pozostałe dzieła tej autorki, które czytałam. Niestety pozostanie ona moją drugą po "Kochanku dziewicy" najmniej lubianą książka P. Gregory.

Szczerze rozczarowałam się tą powieścią. Początek mnie zainteresował, a potem było już coraz nudniej. Moim zdaniem tę historię można było opowiedzieć, zmniejszając objętość książki o połowę albo pisząc z perspektywy trzech kobiet (na to liczyłam zabierając się za "Trzy siostry..."). Rozumiem, że Małgorzata miała zostać ukazana jako kobieta zmienna, ale zwroty akcji są zbyt...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zawiodłam się na tej książce. Początek - owszem, zainteresował mnie, natomiast dalej wszystko już układa się zbyt gładko, zbyt słodko i przewidywalnie. Ostatecznie wszyscy stali się uroczą rodzinką i przyjaciółmi. Brakowało jeszcze tylko tego, żeby na końcowym przyjęciu pojawiła się matka Lily z domowym ciastem... Co więcej, zagubiona nastolatka z dnia na dzień porzuca swoje stare nawyki i staje się przykładną wnuczką. Dobre sobie.
Mimo wszystko jakoś miło się czytało i chętnie sięgnęłabym po następną część. Nie spodziewam się już hitu pokroju "Zanim się pojawiłeś", a przyjemnego czytadła na zimowy wieczór.

Zawiodłam się na tej książce. Początek - owszem, zainteresował mnie, natomiast dalej wszystko już układa się zbyt gładko, zbyt słodko i przewidywalnie. Ostatecznie wszyscy stali się uroczą rodzinką i przyjaciółmi. Brakowało jeszcze tylko tego, żeby na końcowym przyjęciu pojawiła się matka Lily z domowym ciastem... Co więcej, zagubiona nastolatka z dnia na dzień porzuca...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Jak dla mnie nieco nużąca. Pierwsza połowa o tym, jak główna bohaterka pragnie mężczyzny (niekoniecznie króla, mimo że go bardzo kocha i w ogóle bla, bla), druga natomiast o tym, jak królowa umiera i się maluje. I to by było na tyle, jeśli chodzi i akcję. Jakoś tak nie przekonuje mnie ta wielka miłość bazująca wyłącznie na stosunkach seksualnych...

Jak dla mnie nieco nużąca. Pierwsza połowa o tym, jak główna bohaterka pragnie mężczyzny (niekoniecznie króla, mimo że go bardzo kocha i w ogóle bla, bla), druga natomiast o tym, jak królowa umiera i się maluje. I to by było na tyle, jeśli chodzi i akcję. Jakoś tak nie przekonuje mnie ta wielka miłość bazująca wyłącznie na stosunkach seksualnych...

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Przewidywalna, kiepska historia, w dodatku "przedobrzona" tymi wszystkimi ochami i achami. Aż się niedobrze robi, taka romantyczna.

I jak to możliwe, że przy takiej beznadziei ryczałam jak bóbr?
Co tu dużo mówić, trafia do człowieka :)

Przewidywalna, kiepska historia, w dodatku "przedobrzona" tymi wszystkimi ochami i achami. Aż się niedobrze robi, taka romantyczna.

I jak to możliwe, że przy takiej beznadziei ryczałam jak bóbr?
Co tu dużo mówić, trafia do człowieka :)

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Generalnie historia bardzo ciekawa, ale nużyło mnie to, w jaki sposób została napisana ta książka. W wielkim skrócie: smarki, wódka, więcej smarków, więcej wódki... Smarki i wódka na co drugiej stronie :D

Generalnie historia bardzo ciekawa, ale nużyło mnie to, w jaki sposób została napisana ta książka. W wielkim skrócie: smarki, wódka, więcej smarków, więcej wódki... Smarki i wódka na co drugiej stronie :D

Pokaż mimo to