-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać311
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2011-10-08
2017-03-31
2012-02-27
2007-08-01
Książka bliska mojemu sercu ze względu na tematykę Wielkich Odkryć i osobę Krzysztofa Kolumba. Odpowiada na ludzkie pytania - co by było gdyby...? Jak będzie wyglądał nasz świat? Jak bardzo zmiana biegu historii może zmienić przyszłość?
Mistrzowskie połączenie znanej wszystkim historii ze sporą dozą problemów współczesnego świata.
Książka bliska mojemu sercu ze względu na tematykę Wielkich Odkryć i osobę Krzysztofa Kolumba. Odpowiada na ludzkie pytania - co by było gdyby...? Jak będzie wyglądał nasz świat? Jak bardzo zmiana biegu historii może zmienić przyszłość?
Mistrzowskie połączenie znanej wszystkim historii ze sporą dozą problemów współczesnego świata.
2017-06-18
2011-06-03
Jeśli kiedykolwiek wcześniej lubiłam babcię Weatherwax, to po tej części zyskała mój absolutny szacunek i uważam, że jest fenomenalna.
Niania Ogg jak zwykle pokazuje, co potrafi "ukryć w zanadrzu", Magrat staje się troskliwą mamą, a Agnes... Cóż, jej wciąż jest dużo i wciąż potrafi śpiewać w chórze z samą sobą, do tego Perdita jej dokucza, czyli wszystko pozostaje we względnej normie. Akurat...
Cały Dysk staje na głowie, gdy wampiry zjawiają się w Lancre. Nie wierzycie? Wasza sprawa.
Myślicie, że wampiry już Wam się przejadły? Przeczytajcie Carpe Jugulum.
Jeśli kiedykolwiek wcześniej lubiłam babcię Weatherwax, to po tej części zyskała mój absolutny szacunek i uważam, że jest fenomenalna.
Niania Ogg jak zwykle pokazuje, co potrafi "ukryć w zanadrzu", Magrat staje się troskliwą mamą, a Agnes... Cóż, jej wciąż jest dużo i wciąż potrafi śpiewać w chórze z samą sobą, do tego Perdita jej dokucza, czyli wszystko pozostaje we...
2019-02
Nie zwróciłabym uwagi na tę książkę ani po opisie, ani po okładce (chociaż jest cudna), bo spodziewałabym się typowej młodzieżówki w stylu Greena czy Silvery, czyli, mówiąc wprost, nie mojej bajki. Tak się jednak złożyło, że powieść trafiła w moje ręce i nie dość, że urzekła mnie praktycznie od pierwszej strony, to z każdą kolejną stroną kochałam ją coraz mocniej. Już podczas czytania wiedziałam, że to będzie jedna z najlepszych książek, jakie przeczytam w 2019 roku. A to o czymś świadczy ;)
To mądra, piękna i bardzo dobrze napisana powieść. Pokazuje, co rzeczy nieoczywiste mogą łączyć ludzi, a nawet zmienić ich życie. Nie jest przytłaczająca, mimo że porusza wiele ważnych problemów. Ani na moment nie lekceważy uczuć drugiego człowieka i podchodzi do niego z szacunkiem - bez względu na to, czy jest to czytelnik, czy postać literacka.
A bohaterowie... Takiego spektrum charakterów dawno nie widziałam.
Naprawdę bardzo mocno polecam!
Nie zwróciłabym uwagi na tę książkę ani po opisie, ani po okładce (chociaż jest cudna), bo spodziewałabym się typowej młodzieżówki w stylu Greena czy Silvery, czyli, mówiąc wprost, nie mojej bajki. Tak się jednak złożyło, że powieść trafiła w moje ręce i nie dość, że urzekła mnie praktycznie od pierwszej strony, to z każdą kolejną stroną kochałam ją coraz mocniej. Już...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka można by rzec - przełomowa. Z braku laku i lepszego rozwiązania sięgnęłam po "Diunę" dawno temu na wakacjach. Wówczas byłam jeszcze w pełni przekonana o tym, że nienawidzę fantastyki i nigdy się do niej nie przekonam. No cóż... Po "Diunie" ten gatunek nieodmiennie stał się najważniejszym elementem mojej biblioteki.
Książka napisana dobrym stylem, może nieco trudnym, ale na pewno nie nużącym. Fabuła powala na kolana, a tłumaczenie Marszała jest wprost doskonałe (wybaczcie fani Łozińskiego, ale uważam, że TEN pan nie powinien tłumaczyć książek). Jeśli czytelnik ma bujną wyobraźnię, to jest w stanie zrozumieć i zobaczyć, a czasami wręcz poczuć, co czują główni bohaterowie odcięci od wody, w otoczeniu czerwi pustyni, wśród niebezpieczeństwa i zagrożenia życia.
Pamiętam, że później jeszcze długo rozpamiętywałam całą historię, w którą wplątano bohaterów.
Książka można by rzec - przełomowa. Z braku laku i lepszego rozwiązania sięgnęłam po "Diunę" dawno temu na wakacjach. Wówczas byłam jeszcze w pełni przekonana o tym, że nienawidzę fantastyki i nigdy się do niej nie przekonam. No cóż... Po "Diunie" ten gatunek nieodmiennie stał się najważniejszym elementem mojej biblioteki.
Książka napisana dobrym stylem, może nieco...
Pamiętam, że tata proponował mi przeczytanie Władcy Pierścieni bardzo dawno temu, jednak wtedy twierdziłam, że nienawidzę fantastyki i nigdy się do niej nie przekonam. Cóż, traf chciał, że jednak zmieniłam poglądy i w końcu nadszedł czas na stare, niewielkie wydanie "Władcy Pierścieni", które zalegało na półkach mojego taty nie wiadomo jak długo.
Powoli zatapiałam się w świat Śródziemia, które stało się moim domem. Podróżowałam z Frodem i hobbitami, razem z nimi i resztą drużyny wyruszyłam gotowa na wszelkie niebezpieczeństwa.
Spokojnie mogę przyznać, że czytałam z wypiekami na twarzy, niektóre momenty wstrząsały mną bardziej niż inne, ale gdy skończyłam, zaraz sięgnęłam po kolejny tom.
Cudowny i rozbudowany świat stworzony przez pana Tolkiena powala na kolana i nie pozwala ochłonąć pokazując coraz to nowsze historie, rasy i drzewa genealogiczne, gdy tylko czytelnik zaczyna myśleć, że teraz już chyba wie wszystko, co powinien.
Nie sposób opisać tego, co się czuje zagłębiając się w lasach, uciekając przed Nazgulami i poznając tajemnice Śródziemia - to trzeba przeczytać.
Pamiętam, że tata proponował mi przeczytanie Władcy Pierścieni bardzo dawno temu, jednak wtedy twierdziłam, że nienawidzę fantastyki i nigdy się do niej nie przekonam. Cóż, traf chciał, że jednak zmieniłam poglądy i w końcu nadszedł czas na stare, niewielkie wydanie "Władcy Pierścieni", które zalegało na półkach mojego taty nie wiadomo jak długo.
Powoli zatapiałam się w...
Kontynuacja klasyki, która już od samego początku uświadamia, że nie szczędzi bohaterów. Drużyna się rozpadła i czytelnik zostaje poddany próbie - czy wytrzyma czytając o poczynaniach jednej grupy i nie wiedząc, co się stało z drugą?
Kolejna dawka wiedzy o Śródziemiu, starzy i nowi bohaterowie, za którymi podążają niebezpieczne cienie, świadomość, że Frodo powoli i nieubłaganie zbliża się do momentu, w którym będzie musiał stanąć twarzą w twarz ze swoim przeznaczeniem.
Kontynuacja klasyki, która już od samego początku uświadamia, że nie szczędzi bohaterów. Drużyna się rozpadła i czytelnik zostaje poddany próbie - czy wytrzyma czytając o poczynaniach jednej grupy i nie wiedząc, co się stało z drugą?
Kolejna dawka wiedzy o Śródziemiu, starzy i nowi bohaterowie, za którymi podążają niebezpieczne cienie, świadomość, że Frodo powoli i...
2011-08-21
Dworzec Perdido był dla mnie czymś niezwykłym i nowym. Nie chodzi tu wyłącznie o fakt, iż jest to pierwsza książka Chiny Miéville'a, z którą się zetknęłam ani nawet nie to, że po raz pierwszy sięgnęłam po tak mocno przesiąkniętą steampunkową parą i olejem lekturę. Opowieść wzbudziła we mnie szereg sprzecznych emocji i przyznaję, że mimo wciągającej fabuły, musiałam robić długie przerwy na przetrawienie niektórych elementów. Zdecydowanie nie jest to książka, którą można pochłonąć na raz, chociażby ze względu na jej ponury, chwilami wręcz dość makabryczny wydźwięk. Niestety mam bardzo plastyczną wyobraźnię - niejednokrotnie przeklinałam ją czytając o niektórych rodzajach przetworzeń. Były okrutne, nieludzkie i zwyczajnie chore.
Dłuższy czas zajęło mi również oswojenie się z zupełnie nowymi rasami żyjącymi w Nowym Crobuzon. Chociażby khepri - wyglądem przypominające ludzkie kobiety... Dopóki nie spojrzało się w miejsce, w którym powinna znajdować się głowa. Zamiast niej prezentował się piękny głowo-skarabeusz, z odnóżami i chitynowym pancerzem skrywającym delikatne skrzydła. Tyleż ciekawe, co zupełnie abstrakcyjne. A to dopiero początek. Są jeszcze ludzie-ptaki, ludzie-kaktusy, olbrzymi pająk z ludzkimi rękami oraz przetworzeni - istoty, których ciała zostały poddane modyfikacjom. Często dodawano im nowe kończyny, zmieniano wygląd lub łączono z maszynami - przeważnie w ramach kary.
Głównym bohaterem jest naukowiec-indywidualista - Isaac Dan der Grimnebulin, którego całkowicie pochłania problem pozyskania energii kryzysowej. Gdy przychodzi do niego garuda (człowiek-ptak) bez skrzydeł i prosi o pomoc w przywróceniu możliwości latania, Isaac jest zachwycony perspektywami, które niesie ze sobą to zadanie. Całkowicie oddaje się nowemu zleceniu zaniedbując przy tym swój skrywany przed społeczeństwem związek z artystką Lin - jedną z przedstawicielek rasy khepri. W tym samym czasie Lin otrzymuje zlecenie wykonania niecodziennej rzeźby. Wszystko jakoś się układa do czasu, gdy Isaac doprowadza do przepoczwarzenia się jednej z gąsienic wykorzystywanej do badań nad lataniem. Wtedy zaczyna się koszmar... Dosłownie.
Prawdę powiedziawszy to, co China Miéville robi ze swoimi postaciami jest niesamowite i poniekąd kojarzy mi się z filmami Q. Tarantino - jakby zupełnie nie przejmował się tym, jak wielką krzywdę może im zrobić. Bohaterowie zmieniają fronty, bywają pełni altruizmu, by zaraz stać się egoistami, a potem robić coś zupełnie szalonego. Ale czemu się dziwić, skoro autor obarcza ich takim bagażem doświadczeń?
Dworzec Perdido jest pierwszą powieścią angielskiego pisarza, można by więc spodziewać się pewnych braków w warsztacie pisarskim... Nic bardziej mylnego. Pomysł jest wprost niesamowity, a styl idealnie dopasowany do fabuły. Owszem, chwilami powieść może się dłużyć z powodu dużej ilości opisów, są one jednak niezbędne dla oddania prawdziwego klimatu Nowego Crobuzon oraz jego polityki. Dodajmy do tego również mnogość istot żywych/rozumnych zamieszkujących granice miasta i okazuje się, że historia nie mogłaby zostać pozbawiona nawet jednej strony.
Mimo całkowicie sprzecznych uczuć, bowiem z jednej strony książka mnie odrzucała, a z drugiej przyciągała niczym magnes (a wtedy pochłaniałam ją tak długo, aż czułam, że więcej informacji nie jestem w stanie przyswoić), uważam że jest to bardzo dobra pozycja, na którą warto przeznaczyć czas.
Mimo że zrobię sobie teraz dłuższą przerwę od prozy tego autora, niewątpliwie do niej powrócę. Fascynuje mnie bowiem innowacyjny świat, który tworzy, nowe rasy, niecodzienne zwroty akcji, która trzyma w napięciu do ostatnich stron...
Takie perełki nie zdarzają się często, dlatego też polecam Dworzec Perdido wszystkim miłośnikom fantastyki, ze szczególnym uwzględnieniem steampunku.
[Więcej: http://wiedzmowa-glowologia.blogspot.com]
Dworzec Perdido był dla mnie czymś niezwykłym i nowym. Nie chodzi tu wyłącznie o fakt, iż jest to pierwsza książka Chiny Miéville'a, z którą się zetknęłam ani nawet nie to, że po raz pierwszy sięgnęłam po tak mocno przesiąkniętą steampunkową parą i olejem lekturę. Opowieść wzbudziła we mnie szereg sprzecznych emocji i przyznaję, że mimo wciągającej fabuły, musiałam robić...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-04
Susan Maushart była przerażona nie tylko tym, jak funkcjonują jej dzieci i ile czasu spędzają przed ekranami różnych urządzeń, ale również faktem rozpadających się więzi rodzinnych. Zaobserwowała, że spędzają bardzo mało czasu jako rodzina, że dzieci właściwie nie jadają sensownych posiłków, a jedynie na okrągło podjadają. Ale żeby porządny obiad? "Nieee... Nie jestem głodna...". Czuła, że wychowuje nowe pokolenie rozmemłanych, bezradnych ludzi, którzy nie będą w stanie poradzić sobie w dorosłym życiu. Poczucia winy nie pomniejszał bynajmniej fakt, że właściwie od zawsze była samotną matką i że od trzydziestu lat mieszkała w Australii "jedynie chwilowo".
Chciałabym umieć krótko i rzeczowo napisać, dlaczego E-migranci tak bardzo mi się spodobali, ale mimo że minęło kilka dni, to wciąż jestem podekscytowana tą książką. Z jednej strony została napisana z niesamowitym humorem (bardzo abstrakcyjnym, w niektórych momentach kojarzył mi się z Pratchettem), z drugiej przedstawiała poważne problemy i dawała do myślenia, a jeszcze z innej poruszała się po terenach bardzo mi bliskich pod względem naukowym. Kiedy autorka przytaczała badania lub wypisywała publikacje w przypisach, z uśmiechem niewypowiedzianego porozumienia odczytywałam znane mi nazwiska: Postman, Prensky, Carr, żeby wymienić jedynie kilka. Psychologia Internetu jest moim konikiem, więc duża liczba statystyk, terminologii i naukowości zupełnie mi nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie. Poza tym została okraszona wspominanym już nietuzinkowym humorem, przez co ujęcie tematu stawało się jeszcze ciekawsze.
[więcej: https://wiedzmowa-glowologia.blogspot.com/2016/06/bez-komorki-i-internetu-o-porocznej-e.html]
Susan Maushart była przerażona nie tylko tym, jak funkcjonują jej dzieci i ile czasu spędzają przed ekranami różnych urządzeń, ale również faktem rozpadających się więzi rodzinnych. Zaobserwowała, że spędzają bardzo mało czasu jako rodzina, że dzieci właściwie nie jadają sensownych posiłków, a jedynie na okrągło podjadają. Ale żeby porządny obiad? "Nieee... Nie jestem...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedna z moich ulubionych książek Pratchetta (mimo że za samym Rincewindem średnio przepadam). Mam do niej swoisty sentyment, gdyż dwukrotnie pojawiła się w mojej prezentacji na maturze ustnej ;-)
Idealnie pokazuje rzeczy oczywiste, o których przeciętny człowiek nawet nie pomyśli. Bo czyż to nie logiczne, że po dziesięciu latach nawet najpiękniejsza kobieta traci swe powabne wdzięki, a woda ze strumienia - będąca wodą wiecznego życia - wciąż jest wodą z brudnego strumienia, która może zaszkodzić?
Za to właśnie kocham literaturę Pratchetta - w sposób dobitny, ale zarazem humorystyczny ukazuje człowiekowi ułomności w jego rozumowaniu. A to o czym wspomniałam to zaledwie przedsmak historii ;-)
Jedna z moich ulubionych książek Pratchetta (mimo że za samym Rincewindem średnio przepadam). Mam do niej swoisty sentyment, gdyż dwukrotnie pojawiła się w mojej prezentacji na maturze ustnej ;-)
Idealnie pokazuje rzeczy oczywiste, o których przeciętny człowiek nawet nie pomyśli. Bo czyż to nie logiczne, że po dziesięciu latach nawet najpiękniejsza kobieta traci swe...
Grę Endera dopadłam po raz pierwszy w wieku 8 lat i już wtedy mną wstrząsnęła. Gdy czytałam ją ponownie, nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam w przeciągu paru godzin.
Idealnie poprowadzona fabuła, niecodzienne zwroty akcji, mistrzowskie opisy i fantastycznie zarysowane postaci - tak można w skrócie opisać tę książkę.
Grę Endera dopadłam po raz pierwszy w wieku 8 lat i już wtedy mną wstrząsnęła. Gdy czytałam ją ponownie, nie mogłam się od niej oderwać i skończyłam w przeciągu paru godzin.
Idealnie poprowadzona fabuła, niecodzienne zwroty akcji, mistrzowskie opisy i fantastycznie zarysowane postaci - tak można w skrócie opisać tę książkę.
2017-07-30
2011-08-15
Czym jest Forma? Co sprawiło, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy? Kto uformował takich, a nie innych Nas?
Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w Innych pieśniach. Jest to bowiem przewrotna opowieść uzmysławiająca nam, że zabawa w kameleona zmieniającego kolor w zależności od otoczenia nie jest niczym niezwykłym, a zmienianie masek odbywa się w sposób jak najbardziej logiczny.
Zastanówmy się przez chwilę - czy zawsze operujemy tym samym zestawem cech? Czy jedni ludzie nie sprawiają, że jesteśmy poważniejsi, a inni nie wywołują na naszych twarzach uśmiechu? Czymże to jest, jeśli nie przyjmowaniem ich Formy? Nie w każdym środowisku niektóre zachowania są mile widziane - jest to rzecz oczywista, jednak Jacek Dukaj pokazuje, że tak naprawdę jest to również element naszej kultury. Nigdy nie jesteśmy zupełnie sobą, chyba że okażemy się dość silni, by to inni przyjmowali naszą Formę, a nie na odwrót.
Inne pieśni pokazują wędrówkę człowieka od chwili całkowitego upadku do jego ponownego triumfu. Główny bohater - niegdyś wyśmienity strategos, Hieronim Berbelek - napotyka na swej drodze wiele trudności, poddaje się różnym Formom, a każda z nich wpływa na to, kim się ostatecznie stanie. Oczywiście niebagatelny wpływ ma tu również kobieta (nikt i nic nie jest w stanie zmienić mężczyzny tak bardzo jak przedstawicielka płci pięknej). Wszystkie wydarzenia okraszone są filozoficznymi wywodami, które dopełniają całokształtu książki i sprawiają, że oprócz zagłębienia się w fabułę, należy jeszcze przemyśleć kilka nierozwiązanych kwestii.
Nie będę wdawać się szczegółowo w fabułę, by nie popsuć efektu książki, wspomnę jednak krótko o samym autorze. Jacek Dukaj ma charakterystyczny styl, nie ukrywam, dość specyficzny. W wielu powieściach, w tym również w Innych pieśniach, można znaleźć nowe, nieznane zwierzęta, przedmioty, obiekty, co bywa chwilami niesamowicie męczące. Sama idea alternatywnego świata również nie jest niczym nowatorskim w prozie tego autora, a mimo to pokazuje zupełnie inną rzeczywistość niż te dotychczas przeze mnie poznane. Pozornie świat wydaje się całkiem podobny do znanej nam Europy, a jednak delikatne zmiany w nazwach miast, subtelne różnice geograficzne, fizyczne czy filozoficzne sprawiły, że objawiła nam się zupełnie nowa, może nawet trochę magiczna, Forma rzeczywistości. Widocznie zbyt długo przebywała pod anthosem pana Dukaja.
Opowieść może się chwilami wydawać nieco nużąca lub przydługa, jednak warto przetrwać kilka pozbawionych stron akcji, by dobrze zrozumieć postgombrowiczowskie przesłanie. Książka jest z pewnością warta uwagi i przemyśleń, które ze sobą niesie, chociaż do absolutnej klasyki bym jej nie zaliczyła.
[Więcej: http://wiedzmowa-glowologia.blogspot.com]
Czym jest Forma? Co sprawiło, że jesteśmy tacy, jacy jesteśmy? Kto uformował takich, a nie innych Nas?
Odpowiedzi na te pytania można znaleźć w Innych pieśniach. Jest to bowiem przewrotna opowieść uzmysławiająca nam, że zabawa w kameleona zmieniającego kolor w zależności od otoczenia nie jest niczym niezwykłym, a zmienianie masek odbywa się w sposób jak najbardziej...
Książka może nie jest rewelacyjna, ale czytałam ją chyba najwięcej razy w życiu, więc należy się jej pięć gwiazdek. Gdy byłam dzieckiem nigdy mnie nie zawiodła - gdy brałam ją w podróż, starczała na całą drogę, często również powrotną. Sięgałam po nią zawsze, gdy musiałam gdzieś jechać, nie sięgałam po książki na wyższej półce lub po prostu miałam ochotę chwilę poczytać. Co ciekawe, ostatni raz czytałam ją w szóstej klasie podstawówki, gdy była lekturą szkolną. Wtedy też przeczytałam pozostałe części od początku do końca.
Co mnie najbardziej irytowało w Ani? Jej entuzjazm. Co w niej uwielbiałam? Wyobraźnię. No i była ruda, a rude jest wredne i fajne ;-)
Książka może nie jest rewelacyjna, ale czytałam ją chyba najwięcej razy w życiu, więc należy się jej pięć gwiazdek. Gdy byłam dzieckiem nigdy mnie nie zawiodła - gdy brałam ją w podróż, starczała na całą drogę, często również powrotną. Sięgałam po nią zawsze, gdy musiałam gdzieś jechać, nie sięgałam po książki na wyższej półce lub po prostu miałam ochotę chwilę poczytać. Co...
więcej Pokaż mimo to