Maksymilian Robespierre

Okładka książki Maksymilian Robespierre Jan Baszkiewicz
Okładka książki Maksymilian Robespierre
Jan Baszkiewicz Wydawnictwo: Ossolineum historia
321 str. 5 godz. 21 min.
Kategoria:
historia
Wydawnictwo:
Ossolineum
Data wydania:
1989-01-01
Data 1. wyd. pol.:
1989-01-01
Liczba stron:
321
Czas czytania
5 godz. 21 min.
Język:
polski
ISBN:
83-04-03084-5
Tagi:
historia rewolucja francja
Średnia ocen

6,9 6,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,9 / 10
85 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
1092
330

Na półkach:

Strasznie ciekawie było zobaczyć Robespierre'a od strony jego charakteru. Samo wyjaśnienie, dlaczego wielki terror zrzuca się na jego osobę, też było ciut zaskakujące. Dzięki tej książce poznałam też Robespierre'a ze strony, od której się go nie spodziewałam. Nie wiem jednak, czy nie jest to wpływ czasu, kiedy była pisana ta biografia (komunizm).

Strasznie ciekawie było zobaczyć Robespierre'a od strony jego charakteru. Samo wyjaśnienie, dlaczego wielki terror zrzuca się na jego osobę, też było ciut zaskakujące. Dzięki tej książce poznałam też Robespierre'a ze strony, od której się go nie spodziewałam. Nie wiem jednak, czy nie jest to wpływ czasu, kiedy była pisana ta biografia (komunizm).

Pokaż mimo to

avatar
612
569

Na półkach:

Ponieważ wielu 14 lipca kojarzy się z gilotyną (widać to np. w „Alfabecie Suworowa”) należy zacząć od sprostowania.
W 1789 – 91 Maksymilian Robespierre był tylko jednym z 1145 posłów do Zgromadzenia Narodowego, znanym głównie z długich i nudnych przemówień. „Nie potrafił się ustrzec przesady: niemal każda propozycja komitetów Zgromadzenia, z którą polemizował, była "najgroźniejszym", "najbardziej zabójczym", "najstraszliwszym" zagrożeniem wolności; zapowiadała natychmiastowe przywrócenie despotyzmu, stoczenie się w otchłań itd. A niekiedy chodziło naprawdę o sprawy drugorzędne. Niektóre projekty komitetów oceniał Robespierre z wielką przesadą jako regres w porównaniu do ancien régime'u. Jego przemówienia często były długie nieproporcjonalnie do wagi spraw. Natomiast mało w nich jeszcze tego, co później będzie utrapieniem : rozwodzenia się nad swoją rolą i osobą. Można to wytłumaczyć koniecznością usprawiedliwiania się przed zarzutami lub preromantycznym gustem do osobistych "wyznań" w duchu Rousseau. Niemniej Robespierre'owi trudno było skończyć, gdy już zaczął mówić o sobie. Mogło to czasem irytować i nużyć.” (s. 62)
Jako obrońca uciśnionych był konsekwentny inaczej. „Nie protestuje przeciw ustawie Le Chapeliera z 14 czerwca 1791, która rozbraja pracowników najemnych w stosunkach z pracodawcami poprzez zakaz tworzenia zrzeszeń pracowniczych. Ale reagował natychmiast, gdy nieco wcześniej Le Chapelier usiłował odebrać ubogim prawo petycji.” (s. 61)
„Zasłynął jako przeciwnik kary śmierci. Jego mowa ten temat w Konstytuancie z 30 maja 1791 powtarza argumenty humanitarystów XVIII w. za niejakim panem Vasselin, autorem traktatu o karze śmierci. Kara ta jest przede wszystkim niesprawiedliwa, bo dotyka winowajcę, który jest już w kajdanach, a zatem nie może nikomu szkodzić ("Zwycięzcę, który morduje swych jeńców, nazywamy barbarzyńcą"). A ponadto doświadczenie wielu krajów dowodzi, że kara śmierci wcale nie jest najlepszym orężem przeciw zbrodni. "Strzeżcie się utożsamiać skuteczność kar z ich nadmierną surowością!".” (s. 58) Potępiał też wojnę.
Po rozwiązaniu się Zgromadzenia zaczął wydawać pismo „Obrońca Konstytucji”.
„Robespierre, dobry mówca, okazał się dziennikarzem przeciętnym. Jego artykuły były z reguły zbyt długie, nużące; próby ożywienia ich ironią czy lekkością stylu nie bardzo się autorowi udawały.” (s. 121 raczej były to teksty podobne do jego mów)
Jego powrót do władzy to powstanie w Paryżu 10 sierpnia 1792 zwane czasem drugą rewolucją. „Po obaleniu monarchii przyznawał , że był prawie zupełnie obcy "chwalebnym wydarzeniom naszej ostatniej rewolucji". Fantazją są więc twierdzenia niektórych historyków, że Robespierre popychał lud do insurekcji czy nawet współorganizował ją. Teza, że był on Leninem francuskiej rewolucji, jest całkiem fałszywa. Nie przygotowywał rewolucji 10 sierpnia, ale 29 lipca określił jej cele, które zostały osiągnięte : usunięcie króla i Zgromadzenia Prawodawczego, Konwencja Narodowa z powszechnego głosowania.” (s. 133)
Został wtedy wybrany do Komuny (czyli samorządu) Paryża, we wrześniu zaś do Konwencji. 27 lipca 1793 wszedł w skład „Komitetu Ocalenia Publicznego” i pozostał tam przez następny rok.

„Od czasów starożytności rzymskiej mówi się o szale cezarów. Celem Maksymiliana de Robespierre była Cnota.” (Paweł Jasienica „Rozważania o wojnie domowej”)

Książka z czasów Peerelu trudno powiedzieć na ile oddaje poglądy autora, może nie ma przekłamań, jednak widać przemilczenia. Streszczenie mowy Robespierre'a z 5 lutego 1794 „Nie należy tedy brzydzić się terrorem dlatego, że Monteskiusz uznał go za samą istotę despotyzmu. Czym innym jest despotyzm wolności, czym innym despotyzm tyranów. Ten pierwszy musi jednak łączyć "cnotę, bez której terror jest zgubny, i terror, bez którego cnota jest bezsilna”. Rząd rewolucyjny musi się wspierać na cnocie.” (s. 234)

Dokładnie brzmiało to :
„Si le ressort du gouvernement populaire dans la paix est la vertu, le ressort du gouvernement populaire en révolution est à la fois la vertu et la terreur; la vertu, sans laquelle la terreur est funeste; la terreur, sans laquelle la vertu est impuissante.” (Jeżeli podstawą ludowego rządu w pokoju jest cnota, to podstawą ludowego rządu w rewolucji jest zarówno cnota, jak i terror; cnota, bez której terror jest zgubny; terror, bez którego cnota jest bezsilna.)
Współzależność „cnoty” i terroru można by pojmować jako coś nadzwyczajnego, uwarunkowanego szczególnymi okolicznościami. Jednak dalszy ciąg, w tej książce pominięty,
sprawia wrażenie zupełnie inne „La terreur n’est autre chose que la justice prompte, sévère, inflexible; elle est donc une émanation de la vertu; elle est moins un principe particulier, qu’une conséquence du principe général de démocratie, appliqué aux plus pressants besoins de la patrie.” (Terror to nic innego jak szybka, surowa, nieugięta sprawiedliwość; jest zatem emanacją cnoty; jest nie tyle konkretną zasadą, ile konsekwencją ogólnej zasady demokracji, stosowanej do najpilniejszych potrzeb ojczyzny) Rownież „despotyzm wolności” (le despotisme de la liberté) brzmi jak „sucha wilgoć”, „Demokracja despotyczna, lub despotyzm demokratyczny w porządku moralnym tyle znaczy, co w fizycznym mokra suchość, zimne ciepło : albo znaczy rzecz niepodobną, która przez swą widoczną kontradykcję ostać nie może.” (Hugo Kołłątaj „O ustanowieniu i upadku konstytucji polskiej 3 maja 1791” Lwów 1882, s. 213)
W tych dniach „robotnicy skarżyli się na niskie płace: mnożyły się strajki, nawet w manufakturach zbrojeniowych . Uchwalono dekret przeciw zakłócaniu produkcji na potrzeby wojska (1 lutego) : gdy jednak rozlepiano w fabrykach jego tekst z podpisami członków Komitetu Ocalenia, obok tych nazwisk pojawiały się obelżywe dopiski: Robespierre "ludożerca", inni "oszuści", "złodzieje".” (s. 237)
„dekret Konwencji z 4 lutego 1794, znoszący niewolę w koloniach francuskich a przyjęty na wniosek Dantona i Delacroix , Robespierre uznał za krok do zaprzepaszczenia kolonii. Już zresztą latem 1793 r . komisarz Francji na San Domingo, Sonthonax, zniósł tam niewolę Murzynów. Ale Sonthonax to żyrondysta, przyjaciel Brissota, i jego akcja nie budziła sympatii Maksymiliana. Szkoda, że zapominał o "świętych prawach człowieka” w imię racji stanu i niechęci do politycznych przeciwników.” (s. 246)

Pragnąc powtórzyć wyczyn Charlotty Corday „23 maja wieczorem 20 - letnia córka handlarza papeterii, Cecylia Renault, pojawiła się w domu Duplaya [stolarza, u którego mieszkał Maksymilian] i energicznie domagała się widzenia z Robespierrem. Zaprowadzona do Komitetu Bezpieczeństwa nie ukrywała swych kontrrewolucyjnych opinii; znaleziono przy niej dwa małe noże.” (s. 257) „Ponieważ próby zamachów przypisywano agentom Pitta [brytyjskiego premiera], więc 26 maja Konwencja uchwaliła dekret nie przynoszący jej sławy : armia miała odtąd nie brać jeńców angielskich ani hannowerskich. Na szczęście wojsko Republiki sabotowało ów dekret : z poczucia wojskowego honoru , ale i w obawie odwetu. Robespierre w swej ostatniej mowie z 8 termidora będzie miał o to pretensję.” (s. 258, w nawiasach dopiski Piratki) Brzmi to tak, jakby inne podobne dekrety były sprawą ze wszech miar chwalebną i piękną.

Dekret z 22 prairiala, tj. 10 czerwca 1794 „znosił wstępne przesłuchania i obronę; uznawał za zbędne przesłuchiwanie świadków, jeżeli były dowody materialne i "moralne", choć „gwarancje prawne, likwidowane przez loi de prairial, już przedtem były iluzoryczne.” (s. 260)
Wnioskodawca Georges Couthon mówił „Dla ukarania wrogów ojczyzny potrzeba tylko tyle czasu, ile zajmie ich rozpoznanie. Chodzi zresztą mniej o ich ukaranie, raczej o ich
unicestwienie” (Le délai pour punir les ennemis de la patrie ne doit être que le temps de les reconnaître; il s'agit moins de les punir que de les anéantir). Brzmi to, dodam, jak z prokuratora Krylenki, podsądny nie będzie skazany na śmierć a „tylko” rozstrzelany, „rozstrzelanie nie jest karą a likwidacją wroga klasy robotniczej” (расстрел не может считаться наказанием, это просто физическое уничтожение врага рабочего класса).
„Jednakże już nazajutrz wrócono do sprawy. Wrogowie Robespierre'a szerzyli pogłoski (...) iż pragnie on dalszych represji wobec posłów. Konwencja bała się popaść w zupełną zależność od rządu : immunitet poselski wydawał się barykadą obrony. Toteż 11 czerwca Bourdon de 1'Oise (jeden z niewielu posłów, którzy jeszcze śmieli oponować) zażądał uzupełnienia dekretu z poprzedniego dnia. Chodziło o potwierdzenie zasady, że żaden poseł nie może być postawiony przed trybunałem rewolucyjnym bez dekretu oskarżenia, uchwalonego przez Konwencję. Powstało pewne zamieszanie; zręczny prawnik, poseł Merlin de Douai, zaproponował formułę, która ten immunitet poselski potwierdzała. Konwencja ją przyjęła. Działo się to pod nieobecność członków K O P, obradujących tego dnia burzliwie. 12 czerwca loi de prairial ponownie stała się obiektem krytyki dwóch posłów, Mallarmé'go i Delacroix. Tym razem jednak robespierryści zdołali poskromić "rebelię". Couthon oświadczył, że Bourdon de 1'Oise obraził Komitet Ocalenia przypisując mu chęć stosowania represji wobec posłów; zażądał, by Konwencja wycofała się z wczorajszej uchwały i zagroził dymisją członków K O P. Bourdon bronił się dosyć miękko. Mimo to Robespierre zaatakował agresywnie "intrygantów". Bourdon protestował, Robespierre replikował mu ostro ("Nie wymieniłem Bourdona [jako intryganta], biada temu, kto się wymienia sam"). Gdy wołano, by podał nazwiska "intrygantów", Robespierre poprzestał na uniku : "Podam je, gdy to będzie potrzebne". Merlin de Douai się pokajał, jego formuła została skasowana. Ale obawy i urazy Konwencji oczywiście pozostały.” (s. 260)

„Na przełomie czerwca i lipca w paryskich sekcjach zaczęły się mnożyć "braterskie bankiety" (les banquets fraternels),łączące zamożniejszych i uboższych mieszkańców stolicy pod hasłami rychłego pokoju i konstytucji z 1793 r. Niektórzy badacze upatrywali w tym intrygę kontrrewolucji: nie doceniali siły spontanicznych dążeń do zmiany. Komitet Ocalenia niepokoił się: m. in. wskutek tego nadano skromną oprawę świętu 14 lipca. Robespierre ostrzegał 9 lipca u jakobinów przed "usypianiem po zwycięstwie", a 16 lipca sprzeciwiał się nadmiernemu eksploatowaniu sukcesów wojska ("ambicje spiskują skuteczniej pośród triumfów") i popierał dekret Konwencji, który właśnie zabronił braterskich bankietów. Zupełnie podobnie sytuację oceniał Barère : 16 lipca mówił w Konwencji, że oczekiwania na pokój, koniec dyktatury i terroru – to rezultat wrogich knowań. 23 lipca, referując Konwencji nowe sukcesy militarne, Barère wołał, by "nie usypiać wśród zwycięstw", gdyż "spiskowcy zdają się mnożyć w miarę, jak armie odnoszą zwycięstwa". Była to niebezpieczna koncepcja. Bo jeśli wrogów jest coraz więcej w miarę świetnych sukcesów rewolucji, to znaczyło, że należy też zaostrzać terror.” (s. 271) Jakby wczesna zapowiedź stalinowskiego „zaostrzania walki” w miarę „umacniania socjalizmu”.

Zakończenie rozczarowuje, nie taki Maksymilian straszny jak go „anarchiści” i „trockiści” malują.
„Bez wątpienia zasługuje na nasz respekt człowiek, który rozwinął teorię demokracji i nadał jej wymiar przerastający burżuazyjne kryteria; który – znów ponad burżuazyjną miarę – wrażliwy był na los ludzi prostych i ubogich” (s. 290). Podane wcześniej przykłady nie bardzo ową wrażliwość potwierdzają, nie wiadomo też na czym miałaby polegać mniemana „demokracja”. Bardziej pasowałaby, jak to nazwał Hipolit Taine „arystokracja na opak (à rebours),przeciwna prawu (…) odtąd wola ludu jest wiadoma i wiadoma jest z góry; przeto można postępować, nie pytając się obywateli; nie jest się obowiązanym oczekiwać na ich głosowanie. W każdym razie, zatwierdzenie z ich strony jest pewne; gdyby wypadkiem nie nastąpiło ono, byłaby to z ich strony ciemnota, pomyłka lub złośliwość, a więc ich odpowiedź zasługiwałaby na to, by ją uznać za nieważną (…) Według jego [jakobina, uwaga Piratki] słów, lud to jedyna władza, a będzie traktował lud jako niewolnika. Według jego słów, rząd jest tylko sługą, a da rządowi prerogatywy sułtana.” (Jan Kucharzewski „Od białego caratu do czerwonego” Tom 7 1935 s. 274 – 276)

Konstytucja z 1793, nieściśle nazywana jakobińską, gdyż
„Wykorzystano w tym tekście liczne koncepcje projektu Condorceta : konstytucja była bardzo demokratyczna – z elementami demokracji bezpośredniej – i bardzo skomplikowana. Zarówno szybkość prac nad konstytucją, jak jej demokratyczna treść były repliką na zarzuty żyrondystów, że Góra wcale konstytucji nie chce, że jej celem jest dyktatura. Niesprawiedliwy wszakże byłby sąd, iż cały ten projekt pomyślany został jako propagandowy manewr dla uspokojenia burżuazji prowincjonalnej. Jakobińska konstytucja wyraża demokratyczną koncepcję ustrojową Góry, szczerą i... dość utopijną.” (s. 189)

Bazylow w książce pisanej w tym samym czasie ocenia dokładnie na odwrót „nie weszła jednak nigdy w życie, chociaż uchwalono ją przeogromną większością głosów w referendum ludowym. Przyczyną oficjalną była bardzo trudna sytuacja ówczesnej Francji, bo rzeczywiście trudno byłoby wtedy myśleć o wprowadzaniu w życie takich wzniosłych zasad; raczej jednak przyjąć należałoby interpretację, według której jakobini spowodowali uchwalenie tej konstytucji tylko dla pozyskania sobie szerokiej opinii publicznej.” („Historia powszechna 1789-1918” 1986 s. 75)

10 października 1793 Konwent zawiesił wejście w życie Konstytucji postanawiając „Tymczasowy rząd Francji jest rewolucyjny aż do pokoju” (Le Gouvernement provisoire de la France est révolutionnaire jusqu’à la paix),Saint-Just w dłuższej i bełkotliwej przemowie wzywając do „karania nie tylko zdrajców, ale i obojętnych” (Vous avez à punir non seulement les traîtres, mais les indifférents mêmes) naraz przyznał jakby szczerze „rząd powinien opierać się sam na sobie, a nie na ludzie” (ce gouvernement doit peser sur lui-même et non sur le peuple). Zatem gdzie owa demokracja?

Ponieważ wielu 14 lipca kojarzy się z gilotyną (widać to np. w „Alfabecie Suworowa”) należy zacząć od sprostowania.
W 1789 – 91 Maksymilian Robespierre był tylko jednym z 1145 posłów do Zgromadzenia Narodowego, znanym głównie z długich i nudnych przemówień. „Nie potrafił się ustrzec przesady: niemal każda propozycja komitetów Zgromadzenia, z którą polemizował, była...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1020
1011

Na półkach:

Chcecie prawdziwego komunisty to go macie już w XVIII wieku. Kariera francuskiego rewolucjonisty piórem polskiego partyjniaka.

Chcecie prawdziwego komunisty to go macie już w XVIII wieku. Kariera francuskiego rewolucjonisty piórem polskiego partyjniaka.

Pokaż mimo to

avatar
711
686

Na półkach:

Biografia Robespierre'a to historia rewolucji, bowiem poza rewolucją Robespierre życia za bardzo nie miał. Baszkiewicz przedstawia wszystko składnie i dosyć szczegółowo, ale niestety - jak już inni recenzenci pisali - marksistowskie skrzywienie ideologiczne drażni i nuży. Autor jest może nieco mniej stronniczy i marksistowski niż niektórzy historycy, o których wspomina, ale i tak cała narracja podporządkowana jest bezwarunkowemu poparciu dla rewolucji i dla Robespierre'a. K ażdy czyn w obronie rewolucji jest słuszny, a nawet jeśli gdzieś Robespierre popełnił jakiś błąd, to można go usprawiedliwić. Tymczasem moim zdaniem przykład Robespierre'a pokazuje tylko tyle, że można mieć wzniosłe ideały, prywatnie być miłym człowiekiem, dążyć zawsze do cnoty i dobra, a przy tym wszystkim mieć krew na rękach.

Bardzo poza tym rozbawił mnie poniższy fragment:
"Jakże bowiem wnikliwie pisał o [Robespierze] Georges Lefebvre jako o ideale ówczesnych francuskich najemników rolnych i robotników miejskich! 'Bezrolni chłopi nie zarzucali Rewolucji tego, że nie stworzyła kolektywnych gospodarstw, lecz to, że nie przydzieliła każdemu kawałka ziemi; robotnicy nie tego żałowali, że Rewolucja nie stworzyła wielkich fabryk, lecz tego, że zniesienie cechów nie wystarczyło, by mogli oni założyć sobie samodzielne warsztaty. Ideał Robespierre'a był na miarę ekonomicznej sytuacji jego czasów' ".
W istocie, jakże wnikliwie. A raczej: jak wielką potęgę nad umysłami ma marksizm i komunizm, jeśli Lefebvre musiał usprawiedliwiać Robespierre'a z tego, że nie dążył do industrializacji i kołchozów.

Biografia Robespierre'a to historia rewolucji, bowiem poza rewolucją Robespierre życia za bardzo nie miał. Baszkiewicz przedstawia wszystko składnie i dosyć szczegółowo, ale niestety - jak już inni recenzenci pisali - marksistowskie skrzywienie ideologiczne drażni i nuży. Autor jest może nieco mniej stronniczy i marksistowski niż niektórzy historycy, o których wspomina, ale...

więcej Pokaż mimo to

avatar
143
142

Na półkach:

Esencja XVIII wiecznej Francji i całej rewolucji francuskiej, trudno ją czytać ze względu na mnogość wydarzeń w tym krótkim okresie, mnogość pomysłów każdego z rewolucjonistow, postać smutna, tragiczna wręcz, szczerze wierzył w swoją misję, zawiódł się, na rzekomych przyjaciołach, na ideach, których był reprezentantem, na wierze we własne siły?

Esencja XVIII wiecznej Francji i całej rewolucji francuskiej, trudno ją czytać ze względu na mnogość wydarzeń w tym krótkim okresie, mnogość pomysłów każdego z rewolucjonistow, postać smutna, tragiczna wręcz, szczerze wierzył w swoją misję, zawiódł się, na rzekomych przyjaciołach, na ideach, których był reprezentantem, na wierze we własne siły?

Pokaż mimo to

avatar
134
133

Na półkach: , ,

Jest to niestety niezbyt dobra książka z prostych powodów: zachwytu autora nad idealnym rewolucjonistą Robespierrem, kreowanym tu na prekursora Lenina i przedstawieniem rewolucji francuskiej w duchu marksistowskim. Przez to dużo tu niestrawnych dyrdymałów (np. w kwestiach ekonomicznych),które dziś brzmią wyjątkowo głupio. Autor jest zdecydowanie po stronie Robespierre‘a i mocno usprawiedliwia jego działania (np. w kwestii wybicia swoich przeciwników politycznych). Wielka szkoda, bo Baszkiewicz naprawdę może pochwalić się lekkim piórem i jego książki czyta się dobrze mimo nawału informacji. „Danton“ był zdecydowanie lepszy, bo autor zachował dystans do tego nielubianego przez siebie bohatera. Robespierre jawi się z kolei jako bóg rewolucji i choć fakty historyczne są podane w sposób dość rzetelny, to książka ociera się o propagandową hagiografię.

Jest to niestety niezbyt dobra książka z prostych powodów: zachwytu autora nad idealnym rewolucjonistą Robespierrem, kreowanym tu na prekursora Lenina i przedstawieniem rewolucji francuskiej w duchu marksistowskim. Przez to dużo tu niestrawnych dyrdymałów (np. w kwestiach ekonomicznych),które dziś brzmią wyjątkowo głupio. Autor jest zdecydowanie po stronie Robespierre‘a i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
51
43

Na półkach: ,

Książka to typowa biografia polityczna. Szkoda, że nie ma tam głębszej analizy osobowości, duchowości i charakteru Robespierr'a. Nie dowiemy się zbyt wiele także o jego życiu prywatnym, które choć z pewnością ubogie, musiał przecież prowadzić.

Odnoszę wrażenie, że Baszkiewicz skupiając się na zawiłościach politycznej aktywności Robespierr'a niesłusznie przemilcza temat masowych zbrodni i nieustannych egzekucji, które były nieodłączną częścią Rewolucji Francuskiej. Wspomina o nich jakby mimochodem. Ludobójstwo zostało zmarginalizowane, nad czym ubolewam. Książka nie przekazuje czytelnikowi pełnej i obiektywnej wiedzy o rozmiarach tragedii i ich krwawym przebiegu. W związku z tym obraz masakry jest niesłusznie bagatelizowany.
Miałam także wrażenie, że Baszkiewicz traktuje Robespierr'a bardzo łagodnie, pobłażliwie, a wręcz usprawiedliwiająco. Po przeczytaniu książki czytelnik, który jedyną wiedzę o Maksymilianie Robespierze czerpie z tej pozycji, może odbierać go w bardzo pozytywnym świetle, a wręcz zapałać do niego sympatią.

Przed biografią Robespierr'a przeczytałam książkę tego samego autora o Ludwiku XVI.
Tam sytuacja przedstawia się zgoła inaczej. W biografii Ludwika XVI mocno przebija się antypatia Baszkiewicza do tego monarchy.

Przeszkadza mi ten widoczny subiektywizm autora.

Książka to typowa biografia polityczna. Szkoda, że nie ma tam głębszej analizy osobowości, duchowości i charakteru Robespierr'a. Nie dowiemy się zbyt wiele także o jego życiu prywatnym, które choć z pewnością ubogie, musiał przecież prowadzić.

Odnoszę wrażenie, że Baszkiewicz skupiając się na zawiłościach politycznej aktywności Robespierr'a niesłusznie przemilcza temat...

więcej Pokaż mimo to

avatar
353
198

Na półkach:

Świetna biografia, rzetelna i obiektywna. Konkretnie lecz przystępnie pokazuje czasy Wielkiej Rewolucji Francuskiej oraz samo życie Robespierre'a, choć samego życia w tym życiu było mało - on bowiem całe swoje życie oddał Rewolucji i walce o swoje przekonania i swoje dzieło.
Bardzo dobrze pokazano, jak z idealisty staje się pragmatykiem i w końcu - zwolennikiem terroru. Zawsze jednak wiernym swoim ideałom i cnocie.

Po lekturze tej książki nie czuję sympatii do tego człowieka, nie uważam go za zbrodniarza ani za bohatera - po prostu wiem kim był.

Świetna biografia, rzetelna i obiektywna. Konkretnie lecz przystępnie pokazuje czasy Wielkiej Rewolucji Francuskiej oraz samo życie Robespierre'a, choć samego życia w tym życiu było mało - on bowiem całe swoje życie oddał Rewolucji i walce o swoje przekonania i swoje dzieło.
Bardzo dobrze pokazano, jak z idealisty staje się pragmatykiem i w końcu - zwolennikiem terroru....

więcej Pokaż mimo to

avatar
66
29

Na półkach:

Jedna z najlepszych książek historycznych. Pozwala lepiej zrozumieć nie tylko przebieg Wielkiej Rewolucji Francuskiej, ale również ukazuje ponadczasowy charakter poruszanych wówczas problemów.

Jedna z najlepszych książek historycznych. Pozwala lepiej zrozumieć nie tylko przebieg Wielkiej Rewolucji Francuskiej, ale również ukazuje ponadczasowy charakter poruszanych wówczas problemów.

Pokaż mimo to

avatar
674
258

Na półkach: ,

Maksymiliana Robespierre przez wieki przedstawiany jest jako symbol Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a także rewolucji w ogóle. Uosabia sobą rewolucyjny motor przemian porządku społecznego, który dla swojej dynamiki i skuteczności musi być smarowany krwią „wrogów rewolucji”. Środowiska konserwatywne z czasów restauracji starych struktur państwowych, przedstawiały Robespierre’a jako szaleńca, fanatyka, krwawego demona nienasyconego krwią ludzką. Jan Baszkiewicz podjął się napisania kompleksowej biografii wielkiego rewolucjonisty, od najmłodszych lat, po fatalny koniec na gilotynie.
Robespierre, jak większość młodych intelektualistów swojej epoki, wychowanych na ideałach Rousseau, dał się porwać wielkim hasłom rewolucji: „Wolność, Równość, Braterstwo”. Ludzie tacy jak on uwierzyli, że można pokonać słabości natury ludzkiej i stworzyć tu na ziemi, odgórnie, kraj trwałej szczęśliwości i dostatku dla wszystkich. Jak wiemy z historii, żadnemu rewolucjoniście to się nie udało. Poczynając od działalności wędrownego nauczyciela z Judei, który chciał forować ostatnich przed pierwszymi, przez wielkich wizjonerów z epoki oświecenia, a na współczesnych poszukiwaczach trzeciej drogi kończąc.
Postać jaka wyłania się z książki Baszkiewicza, to oddany zupełnie sprawie młody człowiek (kiedy zginął miał zaledwie 37 lat),który niespecjalnie obcuje z kobietami, nie używa życia, choć władza i popularność dają mu takie możliwości. Żyje skromnie i ubogo, całkowicie koncentrując się na urzeczywistnianiu swoich idei. Zarzut, że był krwawym tyranem też nie jest do końca prawdziwy. Nigdy bowiem nie rządził samodzielnie, zawsze w systemie kolegialnym, czy to przez glosowanie w Konwencie, czy uczestniczenie w pracach Komitetu Ocalenia Publicznego, gdzie mocą swojej charyzmy, ideowości i skuteczności w działaniu wyrobił sobie posłuch wśród krewkich rewolucjonistów. Liczne ofiary z czasów jego rządów niczego nie dowodzą, zdarzały się one zarówno za czasów absolutyzmu królów francuskich, jak i po zakończeniu rewolucji, w czasach białego terroru. Z książki Baszkiewicza, która jest przecież pracą naukową, możemy dowiedzieć się, że Robespierre był człowiekiem bardzo emocjonalnym, przeżywającym czerwony terror, który pochłaniał większość jego własnych przyjaciół i rewolucyjnych towarzyszy, skutkiem czego regularnie chorował na ogólną niemoc i emocjonalne załamanie. Stany te potrafiły trwać tygodniami, wyłączając go z wszelkiej działalności publicznej. W końcowych miesiącach swojego życia przeczuwał, że logika rewolucyjnych przemian, które rozbudził, wymaga także i jego głowy, co publicznie ogłaszał. W dniach swojego upadku zbytnio się nie bronił i tak jakby z obojętnością czekał swojego końca.

Maksymiliana Robespierre przez wieki przedstawiany jest jako symbol Wielkiej Rewolucji Francuskiej, a także rewolucji w ogóle. Uosabia sobą rewolucyjny motor przemian porządku społecznego, który dla swojej dynamiki i skuteczności musi być smarowany krwią „wrogów rewolucji”. Środowiska konserwatywne z czasów restauracji starych struktur państwowych, przedstawiały...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    117
  • Chcę przeczytać
    104
  • Posiadam
    47
  • Historia
    16
  • Teraz czytam
    8
  • Biografie
    7
  • Francja
    3
  • Biografie
    3
  • Historyczne
    3
  • Audiobook
    2

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Maksymilian Robespierre


Podobne książki

Przeczytaj także

Ciekawostki historyczne