Nikt nic nie napisał. Nie dziwie się. No bo cóż po lekturze tego małego cuda można napisać? Ja mam już rozczytaną z trzy razy więc mi się w głowie co nieco poukładało, ale tak na prawdę nie na tyle bym mógł się brawurowo tu chwalić, gdyż jak to mówił Porter grany przez Mela Gibsona w słynnym Paybacku nigdy nie ma takiego twardziela, nad którym nie ukazał by się większy. Sama zadyma o XVII wieczną Łaskę, mogła by z powodzeniem być porównana, do naszej polskiej wojenki o katastrofę w Smoleńsku. Rzecz jasna, tamto wydarzenie nie miało tak regionalnych naleciałości jak nasze, gdyż snuło się za nim kilkanaście wieków rasowej i nie chodzącej na ustępstwa teologii, ale w pewnym zakresie uważam, że porównanie jest trafne, gdyż jedna i druga sytuacja jest wojną. Wojną, która lubiła jak jedna "wersja wydarzeń" miała więcej do powiedzenia i była wyrazista. W innym miejscu profesor Kołakowski mówi, że pod względem teologicznego spierania się to nasz świat rzeczywiście jest po chrześcijański. Jednak oprócz tego trzeba przyznać, że Leszek Kołakowski był najbardziej poszukującym i drążącym religijne zawiłości filozofem jakiego mieliśmy szczęście mieć w drugiej połowie XX wieku. Zdaje sobie sprawę, że tak nieoryginalną diagnozę każdy maciuś może palnąć, ale nie o to mi chodzi. Przeczytajmy sobie "Bóg nam nic nie jest dłużny" a potem "Bóg urojony" . Kod Dana Browna kontra "Młyn i Krzyż" Lecha Majewskiego, tak bym widział to zestawienie.

Nikt nic nie napisał. Nie dziwie się. No bo cóż po lekturze tego małego cuda można napisać? Ja mam już rozczytaną z trzy razy więc mi się w głowie co nieco poukładało, ale tak na prawdę nie na tyle bym mógł się brawurowo tu chwalić, gdyż jak to mówił Porter grany przez Mela Gibsona w słynnym Paybacku nigdy nie ma takiego twardziela, nad którym nie ukazał by się większy....