Moja Droga I...

Okładka książki Moja Droga I... Anna Bałuta
Okładka książki Moja Droga I...
Anna Bałuta Wydawnictwo: Self Publishing literatura obyczajowa, romans
Kategoria:
literatura obyczajowa, romans
Wydawnictwo:
Self Publishing
Data wydania:
2022-05-26
Data 1. wyd. pol.:
2022-05-26
Język:
polski
Średnia ocen

8,6 8,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
8,6 / 10
5 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
13
13

Na półkach:

Dla mnie to książka o różnych obliczach miłości...

Tej romantycznej, która nie może rozkwitnąć, gdy chcemy drugą osobę włożyć w konkretne ramki z naszych wyobrażeń, a która rozświetla życie, gdy przyjmuje się ukochaną/ukochanego takim, jakim jest , a relację umacnia wzajemna ciekawość i wspólna walka z tym, co w pojedynkę trudno zmienić. Uczucia, które raz zbudowane, nie znika, nawet gdy wspólne przeżycia należą do przeszłości.

Tej rodzinnej, w której panuje spokój i pewność, że nie tylko można liczyć na najbliższych, ale też chce się ich wspierać w codzienności i organizować swój czas tak, by pielęgnować relację. Bez przymusu i w wolności, ale równocześnie z poczuciem, że jest się ważnym dla tych "drugich" i że oni są ważni dla nas.

Tej platonicznej, która ma źródło w podziwianiu kogoś, kto staje się naszym autorytetem. Jak Ilony do Pani Profesor, która otacza ją troską i wskazuje drogę czy też studentki Natalii do Ilony, która jest dla niej wzorem do naśladowania.

Tej, która wynika z przyjaźni, gdy obecność innych ubogaca nasz świat, a my możemy ubogacić świat innych...

Nic w "Mojej Drogiej I..." nie jest ckliwe, czy zmyślone. Wszystko wydaje się realne. Nawet wytwory wyobraźni głównej bohaterki są takie prawdziwe i wspierające. Są czymś, co chyba każdy może w jakiś sposób przenieść do własnego życia i coś sobie poukładać.

Perypetie z chorobą głównej bohaterki można przenieść na różne płaszczyzny. Można w nich odnaleźć siłę do walki z różnymi przeciwnościami losu, dzięki wysiłkom do zachowania równowagi i nie zgadzaniu się na to, by tylko jeden, męczący aspekt życia nas definiował - przy jednoczesnej odpowiedzialności za siebie (aktywne poszukiwanie kuracji) i innych (stawanie w prawdzie wobec tego, co się z nami dzieje).

W książce podobały mi się też wtręty historyczno-geograficzne z obszaru byłej Jugosławii - podane w lekkiej formie, poszerzyły trochę wiedzę o świecie.

Trudne dla mnie było to, że Ilona w niektórych przypadkach (szczególnie w jednym) próbowała wybierać za innych, czy sama jest "dość dobra", by być w ich życiu... Końcówka mnie usatysfakcjonowała.

Polecam.

Dla mnie to książka o różnych obliczach miłości...

Tej romantycznej, która nie może rozkwitnąć, gdy chcemy drugą osobę włożyć w konkretne ramki z naszych wyobrażeń, a która rozświetla życie, gdy przyjmuje się ukochaną/ukochanego takim, jakim jest , a relację umacnia wzajemna ciekawość i wspólna walka z tym, co w pojedynkę trudno zmienić. Uczucia, które raz zbudowane, nie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1039
903

Na półkach: , , , ,

„Życie jest po to, by czerpać z niego garściami.”

Istnieją choroby, z którymi ludzie zmagają się przez większość swojego życia i mimo rozwoju medycyny nadal nie ma skutecznego leczenia, a nawet, jeżeli uda się doprowadzić zdrowie do równowagi, nadal odczuwane są jej skutki. Taką dolegliwością jest HCV czyli zapalenie wątroby typu C. Okazuje się, że w Polsce mamy prawie 700 tys. osób, które są nosicielami tego groźnego wirusa. Wielu z nas nie ma świadomości, że można go mieć we krwi, gdyż nie daje on wyraźnych sygnałów. Często jest tak, jak u bohaterki książki „Moja droga I…”, że wirus zostaje wykryty przypadkowo, najczęściej podczas badania krwi.

„To choroba widmo, niedająca jednoznacznych symptomów, mydląca oczy, a przez to podstępna i działająca po cichu. Bo gdy wątroba daje o sobie znać to z reguły jest już za późno.”

Bohaterka powieści, Ilona Malczyńska walczy z „dziadem” od czterech lat. Poznaliśmy początki tego boju w pierwszej części pt.: „Listy do Emki”, w której kluczowym elementem były słowa spisane w formie listów kierowanych do córki. Teraz, gdy ponownie spotykamy się z Iloną, nadal zmaga się ze swoją chorobą, ale też ma nadzieję, że będzie mogła skorzystać z nowych terapii i „pogonić dziada”. Nie jest to łatwe, gdyż zderza się z biurokracją, która określa, kto może skorzystać z leczenia, a kto może jeszcze poczekać.

Ilona walczy też sama ze sobą, ze swoimi uczuciami boi się stworzyć związek, mając świadomość zagrożenia, jakie sprawia jej choroba. Od ponurych myśli odciąga ją praca na uczelni i tłumaczenie poczytnej sagi chorwackiej pisarki. Przez trudny czas pomagają jej przejść najbliżsi, czyli córka Emilka, babcia Irena, mama, przyjaciółka Ada oraz Mateusz. Jest też niesamowita i pełna energii Jagoda, szefowa wydawnictwa, dla którego Ilona wykonuje zlecenia tłumaczeń.

Pani Poli Ann pokazała jak bardzo ważne jest wsparcie ze strony najbliższych, dobre słowo, gest, wysłuchanie i zrozumienie. Ilona ma wokół siebie cudownych ludzi, których losy śledzimy również podążając za wydarzeniami głównego wątku. Jej relacje z córką są ujmujące, bazujące na zaufaniu, szczerości i miłości. Emilia wyrosła na bardzo rezolutną, pewną siebie, mądrą kobietę, która zna swoją wartość, wie czego chce i teraz spełnia swoje marzenia. Widać, że wskazówki, porady i mądre refleksje przyniosły świetnie owoce, gdyż Emilka mocno wzięła sobie do serca to, o czym pisała jej mama w listach.

Bardzo się cieszę, że wróciła postać Mateusza, którego polubiłam już w pierwszej części, ale wówczas pojawiał się w okrojonej wersji. Teraz pokazał w pełni swój charakter, za który trudno go nie lubić. Nasza bohaterka nie chce być dla niego przeszkodą w dążeniu do szczęścia. Nie bierze pod uwagę bycia w związku z Mateuszem, gdyż czuje się jak trędowata i gorsza mając „bombę tykającą w środku”. On widzi to inaczej i na szczęście ponownie pojawia się w jej życiu i tak łatwo się nie poddaje.

Autorka pokazuje przy okazji jak ważna jest wiedza o HCV, o której wciąż nie wszyscy mają pojęcie, a już całkowicie nie rozumieją, na czym ona polega i jak można się nią zarazić. Często słysząc o osobie chorej na jakąś zakaźną chorobę unikamy z nią kontaktu i przyjmujemy postawę podobną do byłego męża Ilony, Pawła czy też Roberta, z którym przez moment wiązała nadzieję na udaną relację. Na szczęście istnieją też osoby pokroju Mateusza, które mają w sobie ogromne pokłady empatii i zrozumienia.

„Moja droga I…” to podobnie jak „Listy do Emki” niezwykle ważna, mądra, wzruszająca i życiowa powieść ukazująca codzienne problemy ludzi zmagających się z chorobą. To przede wszystkim opowieść o życiu z chorobą, walką o leczenie, pokonanie grasującego „dziada”, jak nazywa Ilona swą chorobę, albo bardziej dosadnie „Hieronima Cezarego Valniętego.” Robi wszystko, co może, by wspomóc „tancerki w czerwonych spódnicach tańczące pasadoble” walcząc z „żółtą armią wrogiego wirusa”. Wymyślając tego rodzaju porównania Ilona stara się podchodzić do HCV z dystansem, mając świadomość, że polska tzw. „opieka zdrowotna” nie może jej za bardzo pomóc. Obowiązują limity, ograniczenia wiekowe, które dyskwalifikują osoby potrzebujące pomocy do skorzystania z terapii. Jest to dla mnie porażające, gdy czytam lub słyszę tego rodzaju uzasadnienia braku odpowiedniego leczenia, tylko dlatego, że ktoś nie ma odpowiednich środków na terapię lub nie spełnia wymyślonych przez kogoś norm. Autorka zwraca uwagę, że następują zmiany w tej kwestii, ale jeszcze dużo brakuje, by osoby chore mogły poczuć się komfortowo. Wiele jeszcze musi się zmienić w podejściu do pacjentów, gdyż droga do zdrowia wiedzie często poprzez samopoczucie chorego, który potrzebuje wsparcia i dodania otuchy utwierdzającej go, że wszystko skończy się dobrze.

Pani Anna Bałuta napisała tę dylogię, pokazując losy ludzi na przestrzeni kilku lat ujmując ją w narracji trzecioosobowej, więc możemy poznać odczucia i myśli szerszego grona występujących w niej osób. Jej opowieść jest bardzo życiowa i autentyczna, gdyż autorka także ma za sobą walkę z agresywnym „dziadem”. Dziś jest osobą zdiagnozowaną HCV – negatywnie, ale pragnie, by o tej chorobie dowiedziało się jak najwięcej osób i zwróciło uwagę na swoje zdrowie. Dziś HCV jest uleczalne, więc są duże szanse na powrót do zdrowia. Uświadamia, że warto poddawać się badaniom, do czego pragnie nakłonić swoją powieścią mówiąc w końcowym słowie:

„Jeśli choć jedna osoba, która przeczyta historię Ilony zastanowi się nad swoim zdrowiem i przebada, będzie to oznaczało, że mój cel został osiągnięty.”

To było moje trzecie spotkanie z książką napisaną przez panią Annę Bałutę i po raz kolejny czuję się usatysfakcjonowana lekturą. Najpierw, zapadły mi w pamięć opowiadania zawarte w książce "Portrety", poświęconej różnym ludzkim charakterom, a potem "Listy do Emki" i teraz "Moja droga I...", w których autorka podkreśla, że najważniejsze w podążaniu ku zdrowiu jest nadzieja i wiara w to, że uda się pokonać grasującego w nas „dziada”, którym może być nazwana każda choroba niepozwalająca nam normalnie funkcjonować.

https://ezo-ksiazki.blogspot.com/2022/07/1141-moja-droga-i.html

Za możliwość przeczytania książki i tej pięknej historii dziękuję autorce

„Życie jest po to, by czerpać z niego garściami.”

Istnieją choroby, z którymi ludzie zmagają się przez większość swojego życia i mimo rozwoju medycyny nadal nie ma skutecznego leczenia, a nawet, jeżeli uda się doprowadzić zdrowie do równowagi, nadal odczuwane są jej skutki. Taką dolegliwością jest HCV czyli zapalenie wątroby typu C. Okazuje się, że w Polsce mamy prawie 700...

więcej Pokaż mimo to

avatar
767
656

Na półkach: , ,

Każdy z nas pragnie miłości i akceptacji, ale niestety często wbrew temu, czego pragniemy, wzbraniamy się przed daniem sobie prawa do tego, by kochać i być kochanym. Najczęściej podłożem tego rodzaju wewnętrznych rozterek jest walka serca z rozumem wynikająca z sytuacji życiowej, w jakiej się znajdujemy. Ja jako osoba niepełnosprawna doskonale znam ten problem z autopsji. Wiele razy zastanawiałam się nad tym, czy powinnam się z kimkolwiek wiązać, mając świadomość własnych ograniczeń i problemów zdrowotnych. Zawsze wtedy nachodziły mnie obawy, czy nie będę dla kogoś ciężarem i przysłowiową kulą u nogi. Dziś jednak nie będziemy mówić o mnie, a pójdziemy o krok dalej. Za sprawą Anny Bałuty i jej książki „Moja Droga I...”, o której chcę wam opowiedzieć. Po raz kolejny zapukamy do drzwi mieszkania Ilony Malczyńskiej. Wspaniałej córki, matki i przyjaciółki, którą mieliśmy okazję poznać w poprzedniej książce autorki „Listy do Emki”.

Przystępując do lektury tej części, byłam bardzo ciekawa, co słychać u Ilony, a jednocześnie pełna obaw, jak sobie radzi. Musicie bowiem wiedzieć, że Ilona jest osobą chorującą na wirusa WZW C (choroba zakaźna wywołana przez wirusa wątroby typu C (HCV). Wirus ten, jest nazywany cichym zabójcą, ponieważ latami nie daje żadnych objawów, skutkuje niewydolnością wątroby, co z kolei prowadzi do marskości wątroby, a nawet raka wielokomórkowego i czeka na zakwalifikowanie jej na specjalistyczną terapię wówczas będącą dopiero w fazie badań medycznych.

Zapewne wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że stając w obliczu tak poważnej diagnozy lekarskiej, każdy zareaguje zupełnie inaczej. Jedni zamkną się w sobie i będą izolować od świata, a drudzy mimo odczuwanego strachu wezmą się za przysłowiowe bary z trudnym przeciwnikiem i będą walczyć o siebie i swoje zdrowie. Ku mojej ogromnej uldze nasza bohaterka należy do tej drugiej grupy chorujących. Jest bardzo zdyscyplinowaną pacjentką i robi wszystko, aby wygnać dziada, jak mówi o wirusie. Jest aktywna zawodowo i otwarta na ludzi. Swoje emocje przelewa na papier. Trzeba przyznać, że na pewno nie radziłaby sobie tak dzielnie, gdyby nie obecność wspaniałych osób wokół niej. Zawsze może liczyć na wsparcie i pomoc kochającej rodziny i oddanych przyjaciół. Jednak jest coś, czego oni wszyscy nie są w stanie jej dać, a czego najzwyczajniej w świecie bardzo potrzebuje. Miłość i bliskość fizyczna jest naturalną potrzebą każdego z nas. Ilona doskonale o tym wie, lecz już przez tak długi czas żyje pod dyktando choroby, że nie potrafi otworzyć się na to, co daje jej los zdominowana przez lęki dotyczące zarażenia osoby, której pozwoli się do siebie zbliżyć. Skrzywdzenia jej i zniszczenia jej życia. Musicie koniecznie przeczytać tę książkę po to, aby kibicować Ilonie i przekonać się, czy da sobie szansę na szczęście, na które z pewnością zasługuje.

Śmiało mogę powiedzieć, że oddając tę książkę w nasze ręce, autorka miała bardzo ważną misję, której przyświecało kilka bardzo istotnych celów. Po pierwsze, aby odrzeć temat wirusa HCV z zasłony milczenia i tabu, jakim został on okryty. Niestety świadomość społeczna na temat tej choroby ciągle jest bardzo znikoma. Wiele osób nie wie nawet, z czym ona się wiąże. Ponadto osoby na nią chorujące wstydzą się o niej mówić, aby nie czuć się gorszymi. Tymczasem musicie wiedzieć, że obecnie wirus ten jest w pełni wyleczalny, a osoby chore nie stanowią dla innych żadnego zagrożenia. Musimy jednak się badać, aby odpowiednio wcześnie wirus został wykryty.

Nie myślcie jednak, że „Moja droga I”, to książka, w której odnajdą się tylko osoby chore. Wręcz przeciwnie. Dziadem dla każdego z nas może być naprawdę wiele różnych przeciwności, z którymi zmagamy się w naszym życiu każdego dnia. Co za tym idzie, na pewno znaczna część osób, które po nią sięgną, odnajdzie w historii, którą skrywają jej karty cząstkę siebie, a sama główna bohaterka stanie nam się bardzo bliska. Jednocześnie jej postawa w chorobie i wiara w wyzdrowienie doda nam siły i motywacji, aby nigdy się nie poddawać. Doda pewności siebie i zrodzi przekonanie, że nie ma takiego dziada, którego nie da się pokonać. Często siedzi on tylko w naszej głowie i to, od poukładania sobie wszystkiego powinniśmy zacząć.

A wracając do kwestii unikania związków i skazywania się na samotność, to owszem obawy są czymś naturalnym, ale pamiętajmy, że nie wolno nam decydować za kogoś. Po naszej stronie leży tylko to, żeby być szczerym z drugą osobą odnośnie do tego, jak wygląda nasze życie, a to ona sama powinna podjąć decyzję czy akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy i czy chce wspólnie z nami to życie dzielić.

Już w momencie czytania „Listów do Emki” czułam, że Ania podniosła sobie bardzo wysoko poprzeczkę, ponieważ tamta książka jest świetna i byłam świadoma tego, iż pisząc kontynuację losów Ilony, na pewno dużym wyzwaniem będzie sprawić, aby ta książka była tak samo dobra, a może nawet jeszcze lepsza od swojej poprzedniczki. Jednak macie moje słowo, że autorka poradziła sobie z tym wyzwaniem doskonale. Tym razem otrzymaliśmy równie wciągającą i życiową opowieść nie tylko o chorobie, ale także o wyjątkowych relacjach rodzinnych, przyjaźni i miłości w różnych jej obliczach. Mogę wam również zdradzić, że dla postaci drugoplanowych życie szykuje wiele zaskakujących zmian.

Chciałabym zatrzymać się jednak nieco dłużej na relacji łączącej Ilonę z córką Emilką, ponieważ jest to piękny przykład świadomego rodzicielstwa. Rodzicielstwa, w którym matka jest nie tylko matką, ale i przyjaciółką. Pozwala swojemu wkraczającemu w dorosłe życie dziecku podejmować własne decyzje i dokonywać własnych wyborów, a jednocześnie, jest zawsze obok, kiedy jej córka tego potrzebuje. Życzyłabym każdemu rodzicowi, aby tak właśnie budował relacje ze swoimi dziećmi.

Drodzy czytelnicy, gorąco zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł. Tych z was, którzy czytaliście pierwszą część, na pewno nie muszę przekonywać, że naprawdę warto. Natomiast tym z Was, którzy jeszcze nie mieliście okazji poznać Ilony i stać się niemalże częścią jej życia powiem, że to nawet lepiej dla was, gdyż nie będziecie musieli z niecierpliwością czekać na to, co będzie dalej. Spędzicie wyjątkowy czas z niezwykle potrzebną społecznie książką, która nie pozwoli wam na odłożenie jej nawet na chwilę, zanim nie dotrzecie do ostatniego jej zdania. Będziecie czytać z ogromną nadzieją na to, że i dla Ilony los wreszcie okaże się łaskawy. W tej książce naprawdę dużo się dzieje, a wszystko, o czym czytamy, dostarcza nam wiele emocji i daje czas na refleksje i przemyślenia także własnego życia. Tym razem Ania zdecydowała się na zmianę formy, w jakiej opisze wszystko to, co obecnie dzieje się w życiu głównej bohaterki. W przypadku „Listów do Emki” była to forma epistolarna. Teraz natomiast jest to powieść obyczajowa wzbogacona o ciekawe opisy na przykład pogody, będącej niejako odzwierciedleniem tego, co Ilona czuje czy też pewnej fontanny, która ma dla kobiety bardzo symboliczny wymiar.

Jestem niezmiernie wdzięczna autorce za to, że zdecydowała się napisać tę ogromnie wartościową i potrzebną społecznie książkę. Chciałabym, aby trafiła ona do jak najszerszego grona odbiorców. Uważam, że należy mówić o niej dużo i głośno, dlatego nie zatrzymuję was dłużej, żebyście mogli niezwłocznie zabrać się za jej czytanie.

Recenzja powstała we współpracy z autorką, za co bardzo dziękuję.

https://kocieczytanie.blogspot.com/2022/07/moja-droga-i-anna-bauta.html?m=1

Każdy z nas pragnie miłości i akceptacji, ale niestety często wbrew temu, czego pragniemy, wzbraniamy się przed daniem sobie prawa do tego, by kochać i być kochanym. Najczęściej podłożem tego rodzaju wewnętrznych rozterek jest walka serca z rozumem wynikająca z sytuacji życiowej, w jakiej się znajdujemy. Ja jako osoba niepełnosprawna doskonale znam ten problem z autopsji....

więcej Pokaż mimo to

avatar
833
548

Na półkach: , , , ,

WZW C — czy musi być wyrokiem?

Książka jest kontynuacją "Listów do Emki" ale nie taką bezpośrednią i zupełnie inną od pierwszej części. Do życia Ilony i jej bliskich wracamy kilka lat później. Bohaterka zdążyła już pogodzić się z tym, że choruje, ale nie oznacza to, że pogodziła się z chorobą. Nie poddaje się, nie pozwala "dziadowi" zawładnąć jej życiem i cały czas, bardziej lub mniej intensywnie poszukuje możliwości leczenia i terapii, która zagwarantowałaby jej całkowite wyleczenie.

W życiu osobistym Ilony również nastąpiło wiele zmian. Rozpoczęta na uczelni praca godzona z tą w wydawnictwie daje bohaterce dużo satysfakcji. Ale czy to na pewno zajęcie dla niej? Urwana nagle relacja z Matem nie daje kobiecie spokoju, a mężczyzna co jakiś czas przypomina o swoim istnieniu. W tym samym czasie zaczyna lepiej poznawać doktora wykładającego na uczelni. Czy jest to idealny kandydat na partnera? Nie zmienia się jednak to, że Ilona cały czas może liczyć na wsparcie mamy, babci, Ady i ukochanej córki Emki. Czy razem uda im się pokonać wszystkie trudności?

W pierwszej części Autorka zapoznawała nas z wirusowym zapaleniem wątroby typu C, jego diagnozą i pierwszymi miesiącami życia z chorobą. W tej książce Czytelnik poznaje dalsze funkcjonowanie bohaterki z żółtaczką, które kręci się głównie wokół poszukiwania możliwości leczenia. Ilona nie jest w złym stanie, do tego jest młoda, więc szybkie refundowane leczenie jej nie obejmuje. Musi szukać innych opcji, a w tym wszystkim marzy tylko o jednym — by całkowicie pozbyć się "dziada" i móc zapomnieć, że kiedyś grasował w jej organizmie. Autorka przedstawia Czytelnikowi chorobę, możliwości leczenia, ale przede wszystkim chce uświadomić, że żółtaczka naprawdę istnieje, a wirusa może mieć w sobie każdy z nas, nawet o tym nie wiedząc. Dlatego główne przesłanie brzmi — badajmy się, sprawdzajmy i zapobiegajmy, zamiast później leczyć.

Książka czyta się naprawdę bardzo dobrze i szybko. Wraz z Iloną, jej rodziną i przyjaciółmi spędziłam bardzo miły czas. Ciekawie było śledzić ich losy, ale dla mnie chyba ponownie w powieści wygrały listy. Tym razem pisane nie przez Ilonę, ale przez kogoś jej naprawdę bliskiego. To właśnie ta osoba jest moją ulubioną bohaterką, a niektóre z jej słów na długo zostaną w mojej pamięci.

Jeśli jesteście ciekawi, o kim piszę, koniecznie sięgnijcie po tę pozycję. Znajomość części pierwszej nie jest tutaj konieczna, gdyż ważniejsze wątki są wyjaśniane, ale z pewnością odbiór tej powieści będzie łatwiejszy, jeśli zna się już wydarzenia z "Listów do Emki".

Recenzja powstała dzięki współpracy z Autorką — bardzo dziękuję za możliwość przeczytania tych ważnych książek.

WZW C — czy musi być wyrokiem?

Książka jest kontynuacją "Listów do Emki" ale nie taką bezpośrednią i zupełnie inną od pierwszej części. Do życia Ilony i jej bliskich wracamy kilka lat później. Bohaterka zdążyła już pogodzić się z tym, że choruje, ale nie oznacza to, że pogodziła się z chorobą. Nie poddaje się, nie pozwala "dziadowi" zawładnąć jej życiem i cały czas,...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    5
  • Posiadam
    3
  • Chcę przeczytać
    1
  • Ulubione
    1
  • Współpraca recenzencka
    1
  • Bohater niepełnosprawny lub poważnie chory
    1
  • Książka papierowa
    1
  • 2022
    1
  • Od Autorów,Wydawnictw, Recenzenckie (przeczytane)
    1
  • Lektury 2022
    1

Cytaty

Więcej
Anna Bałuta Moja Droga I... Zobacz więcej
Anna Bałuta Moja Droga I... Zobacz więcej
Anna Bałuta Moja Droga I... Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także