rozwińzwiń

Zastrzał albo trochę

Okładka książki Zastrzał albo trochę Robert Pucek
Okładka książki Zastrzał albo trochę
Robert Pucek Wydawnictwo: Wydawnictwo Linia Seria: Biała plama literatura piękna
160 str. 2 godz. 40 min.
Kategoria:
literatura piękna
Seria:
Biała plama
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Linia
Data wydania:
2020-05-28
Data 1. wyd. pol.:
2020-05-28
Liczba stron:
160
Czas czytania
2 godz. 40 min.
Język:
polski
ISBN:
9788363000837
Tagi:
zastrzał zastrzał albo trochę Robert Pucek Biała Plama Wydawnictwo Linia proza
Średnia ocen

6,7 6,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
6,7 / 10
21 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
198
14

Na półkach:

Podobał mi się język. To znaczy to jak język intelektualisty przeplata się z językiem "Ligi Dżentelmenów", czyli językiem wulgarnym, nagim, ukazującym obrzydliwą realność. Jednak poza rozrywką i momentami, które mnie rozbawiły lub obrzydziły, nie widzę w tej książce sensu. Jest to tekst, który pozwala wejść do świata elity, która znajduje się na ławeczce pod sklepem z puszą piwa. Jeśli ktoś ma ochotę zagłębić się w tym małym bagienku, to proszę bardzo. Jednak jeśli jesteście czuli na gęsto rozsiane przekleństwa i obraz upadku moralnego to omijajcie szerokim łukiem, tak jak robicie to gdy spotykacie pijaczków spod sklepu.

Podobał mi się język. To znaczy to jak język intelektualisty przeplata się z językiem "Ligi Dżentelmenów", czyli językiem wulgarnym, nagim, ukazującym obrzydliwą realność. Jednak poza rozrywką i momentami, które mnie rozbawiły lub obrzydziły, nie widzę w tej książce sensu. Jest to tekst, który pozwala wejść do świata elity, która znajduje się na ławeczce pod sklepem z puszą...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1853
1505

Na półkach: , , ,

Po książkę Pucka sięgnąłem trochę przypadkowo i szybko mnie wciągnęła, bo napisana jest fajnie, poza tym zaciekawiła mnie jej egzotyka. Opisuje autor świat wioski o nazwie Cudów gdzieś na Kielecczyźnie, świat specyficzny: mieszkańcy bez przerwy piją, kopulują, biją się, wchodzą w konflikty z prawem: „Tu to wszyscy siedzieli, siedzą albo będą siedzieć. Jak u sowietów.”

Wygląda to na wrażenia z autopsji, zresztą autor pisze, że przeżył w tych okolicach dziesięć lat i ostro pił z sąsiadami – tam inaczej nie można. Pan Robert nawet trafia w pewnym momencie na detoks do zakładu zamkniętego – musi się podleczyć. Trudno powiedzieć czy mamy tu do czynienia z kreacją artystyczną, czy to raczej wspomnienia z życia na wsi, stawiałbym na to drugie, bo forma książki jest dosyć toporna. Poza tym autor twierdzi, że w ten sposób żegna się z sąsiadami, których większość już odeszła – zapili się na śmierć, popełnili samobójstwo: „wieszanie się jest u nas osobliwie popularne, zwłaszcza wśród mężczyzn. Wieszają się, na sznurach, łańcuchach, a nawet na paskach klinowych, z najrozmaitszych powodów.” lub zabiły ich choroby; tryb życia prowadzili, prawdę mówiąc, wybitnie niehigieniczny.

Ma Pucek dobry słuch językowy, parę pieprznych powiedzonek mi się spodobało: „Nie wiesz jak to jest na wsi? (…) Jeszcze się nie wys..sz, a już wiedzą, gdzie gó...o leży.” Albo toast wódczany: „Jak mówią Francuzi, co stoi, to do buzi!” I jeszcze odpowiedź na pytanie: co słychać: „Młode nie chcą dawać, stare nie chcą zdychać.”

Sporo tam jest też bajań, dziwnych opowieści, na przykład o tytułowym zastrzale, chorobie spadającej na złych ludzi, którą można wyleczyć jedynie zamawianiem. Dlatego rzecz cała przypomina studium etnografa czy antropologa o jakimś egzotycznym plemieniu żyjącym w naszym kraju. Plemię to egzotyczne, bo w Polsce w ostatnich dziesięcioleciach zaszły naprawdę olbrzymie zmiany, ale we wsi Cudów czas się zatrzymał – tylko marazm i wóda. Myślę sobie, że jest więcej takich miejsc w naszym pięknym kraju.

Takie opowieści z dołów społecznych już były w polskiej literaturze, na myśl przychodzi mi Marek Nowakowski, na przykład 'Gdzie jest droga na Walne?' i inne opowiadania. Na tym tle proza Pucka wypada tak sobie ze względu na już wspomnianą dość toporną formę i powtórzenia. Po pewnym czasie bowiem opowieści o permanentnym pijaństwie, chędożeniu się każdego z każdym, życiu od odsiadki do odsiadki zaczynają mocno nużyć. Niemniej to ciekawa, na swój sposób odświeżająca proza.

Po książkę Pucka sięgnąłem trochę przypadkowo i szybko mnie wciągnęła, bo napisana jest fajnie, poza tym zaciekawiła mnie jej egzotyka. Opisuje autor świat wioski o nazwie Cudów gdzieś na Kielecczyźnie, świat specyficzny: mieszkańcy bez przerwy piją, kopulują, biją się, wchodzą w konflikty z prawem: „Tu to wszyscy siedzieli, siedzą albo będą siedzieć. Jak u sowietów.” ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
526
363

Na półkach: , , ,

Robert Pucek, polski tłumacz i eseista, wychowany na warszawskiej Pradze, z bliżej nieznanych przyczyn, których możemy się jedynie domyślać, zamieszkuje od ponad dziesięciu lat w małej wsi woj. świętokrzyskiego, zwanej przez niego Wsią Cudów. Z dala do miejskiego zgiełku, pospiechu, wiecznej pogoni, w pobliżu lasu, przyrody, obserwując zmieniające się pory roku. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że to wymarzone miejsce do zamieszania. Ale czy na pewno?

Sądząc po lekturze jego powieści z roku 2020 „Zastrzał albo trochę” niekoniecznie. Chyba, że za idyllę uznamy wypijane codziennie litry alkoholu, prowadzone dyskusje ze współbiesiadnikami, opowieści o pijackich wyczynach, padaczki alkoholowe lub systematyczne detoksy.

Porównywana do „Elegii dla bidoków” J. D. Vance’a, ma być jej polską wersją. Ale chyba nie do końca, gdyż w opowieści Vance’a jej bohater wyrywa się z zaklętego kręgu biedy, przemocy i alkoholizmu typowego dla regionu w którym dorastał, natomiast główny bohater „Zastrzału” z pełną premedytacją się w nim pogrąża. Nie przeszkadza mu w tym zupełnie wykształcenie, inteligencja, ogromna erudycja – zanurza się w tym świecie zupełnie świadomie i z wielką przyjemnością.

Ogromny dar obserwacji pozwala mu opisać tą wiejską społeczność. I, co jest sporym zaskoczeniem, jako obserwator współuczestniczący, pisze o tych swoich kompanach niezwykle ciepło, niejednokrotnie ze wzruszeniem. Wielu z nich darzy przyjaźnią, szacunkiem a niektórych z nich wręcz kocha. Wtórnych analfabetów, wyrzutków społecznych, alkoholików, kryminalistów. Którzy w większości odeszli już z tego świata. To w zasadzie elegia dla bohaterów jego opowieści. Robert Pucek opisuje świat, który odchodzi. Ujmujące w tej opowieści Roberta Pucka, że w każdym z nich, w ludziach, którzy już dawno znaleźli się poza nawiasem społecznym, próbuje znaleźć coś dobrego.

Doszukiwanie się w tej powieści jakiegoś większego obrazu polskiej wsi lub społeczności, jest wg mnie zupełnie nieuprawnione. To tylko niewielki jej fragment. Autor nie szukał tu towarzystwa intelektualistów, opisał świat w jakim sam się obracał, więc przenoszenie w tym przypadku uogólnień jest zupełnie bezcelowe. Takie światy, które opisuje, są zapewne w wielu wsiach, miasteczkach czy wielkich aglomeracjach. W zamkniętych strzeżonych osiedlach czy podmiejskich willach. To ukryty świat, z którym nie każdy chciałby mieć do czynienia.

Świetna proza, bardzo naturalistyczna a jednocześnie miejscami wręcz subtelna, zadziwiająca mieszanka przyziemności i wzniosłości. Znakomita stylizacja językowa.

Taki świat jest wokół nas a może i w nas samych. Pytanie tylko, czy chcemy się w nim znaleźć.

Zdecydowanie warto.

Robert Pucek, polski tłumacz i eseista, wychowany na warszawskiej Pradze, z bliżej nieznanych przyczyn, których możemy się jedynie domyślać, zamieszkuje od ponad dziesięciu lat w małej wsi woj. świętokrzyskiego, zwanej przez niego Wsią Cudów. Z dala do miejskiego zgiełku, pospiechu, wiecznej pogoni, w pobliżu lasu, przyrody, obserwując zmieniające się pory roku. Na pierwszy...

więcej Pokaż mimo to

avatar
955
868

Na półkach:

Paweł Smoleński napisał znakomity artykuł o tej książce Pucka (i nie tylko tej, ale głównie),będący jednocześnie reklamą i zachętą. Wyszło mu to, Smoleńskiemu, tak dobrze, że e-booka kupiłem, obawiając się jednak, że recenzja może być lepsza od samego „Zastrzału”. Okazało się, że tak nie jest, ale brakowało niewiele.
Paweł Smoleński w swoim tekście stwierdził, że teraz Robert Pucek musi uciekać z domu, bo napisał o swojej wsi, a ja zastanawiałem się, na ile opowieść o sołeckiej Wsi Cudów pod Kozienicami jest prawdziwa. Wydawałoby się, że takich miejsc nie ma, że w środku Europy w XX i XXI wieku ludzie tak nie żyją, jednak to byłaby spora naiwność, bo bywają takie miejsca i tacy ludzie, i nie tylko na zabitych dechami wiochach, ale i w dużych miastach. O czymś podobnym pisał Henryk Mularski w swojej „Dzielnicy cudów”. Jednak moim pierwszym skojarzeniem, już po kilku minutach lektury, była „Elegia dla bidoków” J. D. Vance'a, czyli opowieści o gwałtownych i namiętnych mieszkańcach Appalachów oraz o szokujących cywilizowanych ludzi sposobach ich życia i zachowania. Pod koniec „Zastrzału” pan Robert (tak jest zwykle nazywany w powieści jej autor) nawet wspomina o książce Vance'a. Dzięki temu mogłem być dumny z własnej przenikliwości.

Bohaterem „Zastrzału” jest Wieś Cudów i okoliczni mieszkańcy, w tym Robert Pucek, obserwator uczestniczący. Wychował się na Pradze, wiele lat mieszkał w Amsterdamie, jest tłumaczem literatury angielskiej i niderlandzkiej, eseistą, pisarzem. Przeniósł się na wieś z niezupełnie jasnych powodów osobistych, ale to nie ma większego znaczenia.

„Według lekarzy zastrzał to ropne zapalenie powstające na palcach rąk po ukłuciu zanieczyszczonym przedmiotem, na przykład brudną igłą lub drzazgą. Mówi się też, że wiąże się jakoś z zakażeniem. A także że może być skórny, podskórny, ścięgnisty, kostny lub stawowy. Ale u nas zastrzał to jest coś zupełnie innego. Czary.
/…/
Bandaż na palcu Józika przypomina mi o panu Kazimierzu, więc pytam o ten zastrzał. Okazuje się, że wszyscy doskonale wiedzą, o co chodzi, oraz że znanym specjalistą od odżegnywania i zadawania zastrzału był dziadek Rocha. W tej sytuacji nalewam po następnym kieliszku.”*.

W skrócie i uproszczeniu: mieszkańcy Wsi Cudów i okolic to patologia – zapewne często alkoholizm, ale zawsze pijaństwo (z autorem włącznie),wielokąty seksualne, przemoc, zbrodnie, gwałty, przedwczesna śmierć, zwykle z powodu nadużywania, przestępstwa wszelkiego typu, więzienia. Nie zawsze, ale prawie zawsze bieda i zrujnowane chałupy. Nie zawsze, ale prawie zawsze wtórny analfabetyzm (a może pierwotny),otępienie alkoholowe, degrengolada duchowa i psychiczna. Wyjątki są rzadkie, na przykład pan Robert z zamiłowaniem do Malebranche'a i Shen Fu oraz pan Krzysztof, a może Roch, namiętnie rozwiązujący krzyżówki.
Trudno byłoby sympatyzować z którymkolwiek z opisywanych typów, ale autor zdaje się ich lubić, a nawet kochać, dobrze się wśród nich czuje, chętnie z nimi rozmawia i gra w karty, ale głównie pije wódkę i alkohole niespożywcze.
Powieść kończy się podobnie jak „I nie było już nikogo” Agaty Christie.

„Zastrzał albo trochę" czyta się szybko i bez wysiłku, ale próby usystematyzowania i zapamiętania, kto, z kim, dlaczego, kiedy, za co, zupełnie mi się nie udawały. Kolejne rozdziały, zawierające różne zdarzenia i sytuacje, traktowałem jak pojedyncze obrazki niekoniecznie układanki – nie musiałem ich jakoś sensownie ze sobą łączyć. Oczywiście, pod sam koniec niektórzy bohaterowie, o ile tak można nazwać tych ludzi, stawali się nieco bardziej rozpoznawalni, ale to bez moich starań.

Przeczytałem kilka opinii o tej książce sprzed dwóch lat i zauważyłem, powtarzające się przekonanie, że to prawdziwy obraz polskiej wsi. Kolejny raz dostrzegam prawidłowość – polscy czytelnicy (może i inni też, ale nie znam) mają tendencję do oceniania jako wiarygodne historie prezentujące mroczne strony życia; gdy wszystko się udaje i dobrze idzie, a jeszcze lepiej rokuje na przyszłość, to stajemy się nieufni.

Wydaje mi się, że powieść Roberta Pucka jest prawdziwa… do pewnego stopnia. Bo na pewno przerysowana, ubarwiona i okraszona (skromnie) humorem na niezłym poziomie. Poza tym, nagromadzenie zdarzeń wyjątkowo paskudnych w niewielkiej publikacji, sprawia wrażenie, że tak wygląda każdy dzień we Wsi Cudów, że wszystko to stało się w ciągu kilku tygodni. W taki sposób powstaje koszmarna wizja.

Wydanych pieniędzy i poświęconego czasu nie żałuję, a to już coś znaczy w przypadku najnowszych powieści polskich.






---
* Robert Pucek, „Zastrzał albo trochę", Wydawnictwo Linia, 2020, e-book, konwersja publikacji do wersji elektronicznej: Publio.

Paweł Smoleński napisał znakomity artykuł o tej książce Pucka (i nie tylko tej, ale głównie),będący jednocześnie reklamą i zachętą. Wyszło mu to, Smoleńskiemu, tak dobrze, że e-booka kupiłem, obawiając się jednak, że recenzja może być lepsza od samego „Zastrzału”. Okazało się, że tak nie jest, ale brakowało niewiele.
Paweł Smoleński w swoim tekście stwierdził, że teraz...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1178
1154

Na półkach:

Trudno obrażać się na rzeczywistość - taką jaka jest. I na takich ludzi, jakich opisuje Robert Pucek (w pewnym sensie i samego siebie – warszawskiego intelektualistę) w książeczce, która może odrzucać, bo nie powstała po to by bawić, ale opisać świat, w którym jest się uczestniczącym świadkiem, bez pogardy dla Innych, choćby stali na antypodach tego, co się przyjęło uważać za "normalne życie" .

Owszem, rozumiem mechanizm, który każe zamknąć oczy i zasłonić uszy, próbując wmówić sobie – i innym - że to jakaś kreacja Autora, „bo przecież takich ludzi nie ma”. Albo: „w moim mieście ich nie ma, bo to nie jakaś zabita dechami wiocha w interiorze z chlejącymi prymitywami”.

A skąd niby wiemy, że w nowoczesnych apartamentowcach wzorowych mieszczan nie odbywają się podobne „zapoje” (choć może z innym wokabularzem i w innym stanie społecznym) - o których nikt nie wie, skoro zasada decorum jest zachowana, nikt nie leży pod płotem, nie rzyga pod sklepem, bo w wilanowskim blokowisku nikt nic nie wie o swych sąsiadach.

Dotkniętym tą książeczką jako odtrutkę na własne lęki polecam inne, prawdziwe erudycyjno-intelektualne rzeczy Autora, jak „Pająki Pana Roberta”, „Sennik ciem i motyli”, a zwłaszcza moje ulubione |”Siedemnaście zwierząt”.

Kocham tam m.in. taki wspaniały fragment: "...Jest w ślimaku zapisany pewien paradoks. Choć wciąż gdzieś podąża, nie sposób nazwać go nomadą, albowiem w pewnym sensie nigdy nie opuszcza swojego domu. Równie trudno jednak nazwać go domatorem, bo przecież nieustannie wędruje, taszcząc ze sobą ów dom, niczym Mongoł jurtę. Na domiar komplikacji jest to dom, do którego nie może nikogo zaprosić, czyli opowieść o ślimaku jest opowieścią o samotności doskonałej..."

Trudno obrażać się na rzeczywistość - taką jaka jest. I na takich ludzi, jakich opisuje Robert Pucek (w pewnym sensie i samego siebie – warszawskiego intelektualistę) w książeczce, która może odrzucać, bo nie powstała po to by bawić, ale opisać świat, w którym jest się uczestniczącym świadkiem, bez pogardy dla Innych, choćby stali na antypodach tego, co się przyjęło ...

więcej Pokaż mimo to

avatar
957
794

Na półkach: , ,

Dostałam tę książkę w prezencie od znajomych, którzy mieszkają w okolicach chaty Pucka; 'kraina sfer niskich" jest im znana, niektórzy bohaterowie tej opowieści również.
Zatem i ja siadłam do jej poznania.
Jest smutno i strasznie czasem, choć przecież śmiałam się często. Nagromadzenie przekleństw i naturalistyczno-fizjologicznych szczegółów bawi i przygnębia. Przesłuchiwany na komendzie pan Robert wyjaśnia policjantom: "...wychowałem się na Pradze. Od siedmiu lat mieszkam wśród pijanych drwali. To jak ja, k...., mam do ciebie mówić?"
Wóda leje się tu strumieniami, pod koniec książki wielu uczestników "klubowych" spotkań już nie żyje.
Autor pisze o nich i wspomina z czułością, jest przecież jednym z nich, choć próbuje wyrwać się z nałogu.
Ciekawa postać ten Robert Pucek, poczytałam sobie o nim. Polecam wywiad Doroty Wodeckiej w GW "Polska pustelnia, czyli jak przepijać psychotropy, pokochać siebie i pająki".

Dostałam tę książkę w prezencie od znajomych, którzy mieszkają w okolicach chaty Pucka; 'kraina sfer niskich" jest im znana, niektórzy bohaterowie tej opowieści również.
Zatem i ja siadłam do jej poznania.
Jest smutno i strasznie czasem, choć przecież śmiałam się często. Nagromadzenie przekleństw i naturalistyczno-fizjologicznych szczegółów bawi i przygnębia. Przesłuchiwany...

więcej Pokaż mimo to

avatar
196
194

Na półkach:

Wsi spokojna, wsi wesoła. Tak kojarzymy obraz polskiej wsi, często opisywany w literaturze.

Wsi pijacka, wsi menelska. Taki obraz wsi kreśli w nowej książce Robert Pucka “Zastrzał albo trochę”. Jest to brutalnie realny obraz małej wsi Cudów pod Kozienicami, w której wszyscy bohaterowie w różnym stanie upojenia są alkoholikami. Każdy dzień to picie wódki i opowiadanie pijackich wspomnień. Jest to wulgarna opowieść o świecie pośrodku niczego. Gdyby nawet czytelnik chciał zachwycić się obrazem lasów, pól i łąk, tutaj tego nie uświadczy. Wszystko tutaj jest podporządkowane alkoholowi oraz brutalności i tępocie mieszkańców. Znęcanie się nad zwierzętami, burdy i brak perspektyw. Tak wygląda życie bohaterów. A ci piją i umierają w przydrożnych rowach.

Początkowo uległem fascynacji, ale im dalej w las, tym lektura stawała się monotonna i trochę nudna. Żaden bohater nie wzbudza sympatii, a ich śmierć obchodzi nas jak zeszłoroczny śnieg. Odniosłem wrażenie, że jest to pozycja głównie dla znajomych autora, a przypadkowych czytelników może tylko zniechęcić. Jest to pozycja nominowana do Nike 2021, natomiast póki co nie wiem za co.

Wsi spokojna, wsi wesoła. Tak kojarzymy obraz polskiej wsi, często opisywany w literaturze.

Wsi pijacka, wsi menelska. Taki obraz wsi kreśli w nowej książce Robert Pucka “Zastrzał albo trochę”. Jest to brutalnie realny obraz małej wsi Cudów pod Kozienicami, w której wszyscy bohaterowie w różnym stanie upojenia są alkoholikami. Każdy dzień to picie wódki i opowiadanie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
144
118

Na półkach:

Jeśli ktoś marzy o spokojnej emeryturze gdzieś daleko, za miastem, z dala od zgiełku cywilizacji, wśród zwierząt i prostego życia -- to ta książka mogłaby go/ją skutecznie od tego zamiaru odwieźć... Mogłaby, gdyby była opisem rzeczywistości, a nie fantazji autora... Za język: -10: gdyby to czytać na głos, co drugie słowo brzmiałoby "pi... piii...". Wyłącznie dla fanów Pana Roberta, jego natręctw, dziwactw, obsesji. Prostacka narracja, miejscami żenująca... To nawet nie Sodoma i Gomora; to opis wyimaginowanego Pierdziszewa: przecież nikt tak na codzień nie mówi! Rozumiem że autor chciał się pożegnać z przyjaciółmi, jednak to trochę zbyt mało na powieść.

Jeśli ktoś marzy o spokojnej emeryturze gdzieś daleko, za miastem, z dala od zgiełku cywilizacji, wśród zwierząt i prostego życia -- to ta książka mogłaby go/ją skutecznie od tego zamiaru odwieźć... Mogłaby, gdyby była opisem rzeczywistości, a nie fantazji autora... Za język: -10: gdyby to czytać na głos, co drugie słowo brzmiałoby "pi... piii...". Wyłącznie dla fanów Pana...

więcej Pokaż mimo to

avatar
538
240

Na półkach: ,

“siedząc na krześle pod drzwiami pomieszczenia z trzema kabinami i dwiema umywalkami, studiowałem rozprawę o pięknie z księgi szóstej pierwszej “Dziewiątnicy” Plotyna i co jakiś czas wizytowałem kabiny. Na szczęście w trakcie mej krótkiej kariery strażnika gówna wszyscy zainteresowani używali papieru”

Trudno mi tę krótką książczynę jakoś zaszufladkować. Nie da się jej zamknąć w jakże pojemnym słówku “naturalizm”. Również “brudny realizm” z obwoluty nie do końca mi pasuje. Być może mieszkańcy puckowej Wsi Cudów zachowują się tak jak na egzystencjalistów przystało (na przykład na potęgę mordując nieznane, tu pod postacią węży i żmij),ale to też nie to. “Zastrzał albo trochę” to powieść osobista. Próba pożegnania z tym fragmentem Polski C, w której autor/narrator spędził sporą część swojego życia.

“Sodoma i Gomora!” rzuciłaby zapewne pod nosem Pelagia Jaroniowa z “W Jezioranach”, gdyby dane jej było odwiedzić Wieś Cudów. Powszechny alkoholizm, pobicia, gwałty, miłosne wielokąty, o jakich się nie śniło pisarkom harlequinów - wszystko to obserwuje narrator (a w pijaństwie nawet uczestniczy) i zdaje dość dokładną relację. To co odróżnia opowieść Pucka od typowej smarzowszczyzny to brak pogardy dla bohaterów. Autor/narrator jest przecież wśród swoich, czasem wspomoże bohaterów, czasem rzuci soczystą “kurwą”, i chociaż nocami czytuje klasyków, nie twierdzi, że z innej lepiono go gliny. Ten fakt i kapitalny styl to dwa największe atuty “Zastrzału”.

Czytając tę książkę nie mogłem się opędzić od skojarzeń z “Elegią dla bidoków” J. D. Vance'a. Jakież więc było moje zaskoczenie, gdy w finale sam autor przyznał, że podobieństwa są w tym przypadku dość wyraźnie. Z tą tylko różnicą, że w “Zastrzale” próżno szukać happy endu. W zamian za to znajdziemy tu nieco swojskości, a całość wydaje się bliższa naszej rzeczywistości. Trochę bliższa.

“siedząc na krześle pod drzwiami pomieszczenia z trzema kabinami i dwiema umywalkami, studiowałem rozprawę o pięknie z księgi szóstej pierwszej “Dziewiątnicy” Plotyna i co jakiś czas wizytowałem kabiny. Na szczęście w trakcie mej krótkiej kariery strażnika gówna wszyscy zainteresowani używali papieru”

Trudno mi tę krótką książczynę jakoś zaszufladkować. Nie da się jej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
64
3

Na półkach:

Bardzo klimatyczna, piękna, przejmująca i prawdziwa, jednak całkowicie inna od poprzednich książek Roberta Pucka, w których z czułością opisuje on świat małych stworzeń. Autor od dziesięciu lat mieszka w chatce na wsi, w świecie, który rządzi się własnymi prawami. „Zastrzał albo trochę” opowiada o ludziach, ich słabościach, o przyjaźni i miłości, o życiu i śmierci. Osobliwe historie o wyjątkowych więziach międzyludzkich, podejrzanych interesach i uzdrawiających czarach. Książka urzeka zabawnymi, wzruszającymi, a także kryminalnymi anegdotami oraz rozczula lokalnym językiem i powiedzonkami. Brutalna i zarazem czarująca proza napisana z sercem.

Bardzo klimatyczna, piękna, przejmująca i prawdziwa, jednak całkowicie inna od poprzednich książek Roberta Pucka, w których z czułością opisuje on świat małych stworzeń. Autor od dziesięciu lat mieszka w chatce na wsi, w świecie, który rządzi się własnymi prawami. „Zastrzał albo trochę” opowiada o ludziach, ich słabościach, o przyjaźni i miłości, o życiu i śmierci. Osobliwe...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    34
  • Przeczytane
    24
  • Posiadam
    8
  • Teraz czytam
    2
  • 2021
    2
  • 2022
    2
  • #literatura wszelka
    1
  • Polska
    1
  • Przeczytane w 2023
    1
  • A: Posiadam
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Zastrzał albo trochę


Podobne książki

Przeczytaj także