Gamedec. Zabaweczki

Okładka książki Gamedec. Zabaweczki
Marcin Przybyłek Wydawnictwo: Rebis Cykl: Gamedec (tom 3) fantasy, science fiction
984 str. 16 godz. 24 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Gamedec (tom 3)
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2018-01-30
Data 1. wyd. pol.:
2008-01-01
Liczba stron:
984
Czas czytania
16 godz. 24 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380622494
Średnia ocen

                7,5 7,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,5 / 10
346 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
6397
221

Na półkach: , ,

Następny etap: korpokracja

„Gamedec. Zabaweczki. Sztorm” jest drugą częścią trzeciego tomu przygód Torkila, częścią powstałą przez sztuczny, wynikający jedynie ze względów edytorskich, podział bardzo obszernej powieści. Zatem, wcześniejsze zapoznanie się z „Gamedekiem. Zabaweczkami. Błyskami” jest nieodzowne dla zrozumienia całości intrygi i tak naprawdę lektura obu części „Zabaweczek” nie powinna być oddzielona długim interwałem czasowym. Pozwalam sobie na tę uwagę także dlatego, że niniejszy tekst jest pod pewnymi względami dokończeniem i podsumowaniem recenzji „Błysków”, której przeczytanie – by uniknąć powtarzania zawartych tam uwag – polecam. A teraz już do rzeczy.
Marcin Przybyłek przyzwyczaił mnie, że nie pisze książek błahych, których istotą są jedynie pojedynki, dynamiczne pościgi i śledztwa. Owszem, wątek przygodowy czy detektywistyczny jest podstawą powieści, ale autor się tym nie zadowala – w każdym utworze tkwi drugie dno. I kolejna odsłona losów Torkila Aymore pod tym względem nie zawodzi – poza szybką akcją i elegancką puentą, czytelnik otrzymuje niemały materiał do przemyśleń.
Na pierwszy plan wybija się w pełni wykorzystany fabularnie pomysł na wszechobecność głównego bohatera. Torkil znalazł sposób, aby w trzech miejscach jednocześnie prowadzić śledztwo. I tu wypada pochwalić autora – za sam pomysł, jego prezentację i wykonanie. Marcin Przybyłek przedstawia koncepcję „roztrojenia” Toriego w tak sugestywny sposób, że jedynym problemem, jaki dostrzega czytelnik, jest dzisiejszy brak możliwości technicznych wykonania takiego zabiegu. Ale za trzysta lat (tę liczbę należy traktować orientacyjnie – autor kolejny raz wykorzystuje krach temporalny do zamącenia wielbicielom chronologii w głowach), w stale rozwijającym się świecie gamedeka, rozwiązanie takie wydaje się prawdopodobne - wszak świat przyszłości wyprzedza naszą rzeczywistość aż o trzysta lat nieprzerwanego postępu. Ani przez moment czytelnik nie gubi się w poczynaniach kolejnych Torkilów, a na koniec, przy opisie powrotnego połączenia osobowości, otrzymuje dowód dbałości autora o szczegóły: Marcin Przybyłek nie pominął możliwości wystąpienia kłopotów neurofizjologicznych bohatera, uwiarygodniając pomysł pod względem medycznym.
„Zabaweczki” skłaniają do zastanowienia. Nie tylko z powodu dość „grubej” warstwy popularnonaukowej (tajniki funkcjonowania pamięci, granice wydolności organizmu – to tylko niektóre zagadnienia poruszane przez autora), sfabularyzowanej w całkiem satysfakcjonujący sposób, bez moralizowania i dydaktyzmu. Powieść robi wrażenie także z powodów socjologicznych: przedstawia świat, w którym dochodzi do fundamentalnej zmiany: rząd dusz przejmują wielkie koncerny. Politycy w świecie Torkila są wymierającym gatunkiem, nie mają praktycznie żadnego znaczenia, ich możliwości działania są marginalne, ich apele wywołują jedynie wzruszenie ramion słuchaczy, a ideały (o ile jakieś mają) – nie interesują już nikogo. Futurystyczna wizja społeczeństwa przyszłości jest bardzo sugestywna i – szczerze mówiąc – nie byłam w stanie odnaleźć w niej dziur, choć próbowałam (żeby sprawa była jasna, nie cierpię polityków i nie raz marzyłam o odesłaniu ich wszystkich hurtem w społeczny niebyt, ale myśl, że miałabym powierzyć – jako obywatelka – swoje losy korpokratom, przeraża mnie jeszcze bardziej, bo oznacza zgodę na całkowite zaniechanie obywatelskiego nadzoru i w konsekwencji – jeszcze większe uprzedmiotowienie jednostki). W pierwszej chwili przedstawione w książce monopolistyczne dążenia firm, sztuczne stwarzanie zapotrzebowania na gotowy produkt (nie tylko za pomocą reklamy, ale i przez niewprowadzanie do sprzedaży tanich remediów czy rozwiązań technicznych) wydają się być w całości wymysłem autora, chwytem mającym jedynie ubarwić powieść, nadać jej rys sensacyjno-spiskowy. To niemożliwe – tak właśnie w pierwszej chwili myśli sobie czytelnik. Ale już w drugiej – zastanawia się nad przykładami podanymi przez autora, a zaczerpniętymi z naszej rzeczywistości. I – odkrywając kulisy prac (a raczej ich braku) nad szczepionką przeciwko próchnicy, przywołanym w książce przykładem produktu już opracowanego, który jakoś dziwnie nie może znaleźć finansowania niezbędnego do wprowadzenia na rynek – zaczyna, choćby częściowo, podzielać stanowisko autora: wszyscy jesteśmy manipulowani, a korporacje wznoszą mur oddzielający je od społeczeństwa, kumulując władzę.
Przedstawiona i bardzo zręcznie uwiarygodniona teoria powszechnej manipulacji wzmacnia wymowę zakończenia tej odsłony przygód Torkila: skoro całość jest grą, pozostaje jedynie zadbać o zachowania fair play w odniesieniu do wszystkich uczestników gry, zwłaszcza pionków. Należy „tylko” doprecyzować, co konkretnie fair play ma oznaczać w korpokratycznym świecie przyszłości. Zmiana reguł wydaje się nieuchronna, ale nadal istotne (przynajmniej dla niektórych) pozostają zasady, o które warto walczyć. Gamedec staje przed takim dylematem i wybiera jedyne możliwe dla niego rozwiązanie: ważne jest poczucie wspólnoty z innymi ludźmi, poświęcenie, po prostu człowieczeństwo. Zaniechanie działania, nawet w sytuacji z pozoru beznadziejnej, nie wchodzi w grę. Tani chwyt? – Być może. Ale tak samo „tanie” było poświęcenie Leonidasa. Obaj – i Leonidas, i Torkil – walczyli o czas dla innych. To czas był priorytetem, a nie laurowy wieniec zwycięzcy. Torkil, w odróżnieniu od króla Sparty, przeżywa i to ma swój cel. Przeżywa po to, by móc każdemu powiedzieć: „Będę cię obserwował.” (s. 427). Przyznam, że czuję się dużo lepiej z myślą, że w bezdusznym, technokratycznym świecie przyszłości jakieś zasady będą obowiązywać i ktoś będzie pilnował ich przestrzegania.

Recenzja ukazała się 2010-08-31 na portalu katedra.nast.pl

Następny etap: korpokracja

„Gamedec. Zabaweczki. Sztorm” jest drugą częścią trzeciego tomu przygód Torkila, częścią powstałą przez sztuczny, wynikający jedynie ze względów edytorskich, podział bardzo obszernej powieści. Zatem, wcześniejsze zapoznanie się z „Gamedekiem. Zabaweczkami. Błyskami” jest nieodzowne dla zrozumienia całości intrygi i tak naprawdę lektura obu części...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    463
  • Chcę przeczytać
    308
  • Posiadam
    144
  • Ulubione
    34
  • Fantastyka
    17
  • Teraz czytam
    9
  • Science Fiction
    8
  • 2014
    7
  • E-booki
    7
  • 2021
    5

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Gamedec. Zabaweczki


Podobne książki

Przeczytaj także