Moje Jezioro Fallen Leaf

Okładka książki Moje Jezioro Fallen Leaf Jacek Potok
Okładka książki Moje Jezioro Fallen Leaf
Jacek Potok Wydawnictwo: Novae Res kryminał, sensacja, thriller
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
kryminał, sensacja, thriller
Wydawnictwo:
Novae Res
Data wydania:
2018-01-01
Data 1. wyd. pol.:
2018-01-01
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788380838604
Średnia ocen

3,5 3,5 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
3,5 / 10
4 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
110
110

Na półkach: ,

Bardzo lubię rozpoczynać recenzje od przybliżenia Wam sylwetki autora. Niestety tym razem mam do czynienia z niemalże anonimowym twórcą, znam tylko jego imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. Jacek Potok z Łodzi.
Ani wydawnictwo, ani sam autor nie zadbał o to, by czytelnik dowiedział się o nim czegoś więcej. Oceniając książkę, biorę pod uwagę wiek autora, jego możliwości pisarskie i dotychczasowy dorobek literacki. Tym razem nie będzie żadnej taryfy ulgowej.
Marek i Ania podczas swojego pobytu w Stanach Zjednoczonych, wybrali się nad malownicze jezioro Fallen Leaf w Kalifornii. Podróż za ocean miała naprawić relacje między dwójką zakochanych, którzy mieli za sobą dość długą rozłąkę. Młodzi ludzie zignorowali wszystkie znaki, które ostrzegały ich przed wyprawą nad jezioro. Nawet mrożący krew w żyłach sen Anny nie odwiódł Marka od zamiaru zobaczenia na własne oczy zbiornika wodnego. Ale nie tylko wodę i zdumiewający krajobraz wokół niej dosięgnął swym wzrokiem mężczyzna. Był on też świadkiem utonięcia zakapturzonej postaci. Kim był topielec, którego Anna nie widziała i którego ciała policja nie odnalazła, choć sumiennie przeszukała całe jezioro? I czy kolejne, trudne do wytłumaczenia wydarzenia miały jakiś związek z nieznajomym oraz przestrogami, które przyśniły się młodej kobiecie?
Co skłoniło mnie do wyboru tej książki? Pewnie jej opis, a szczególnie fragment „gra-labirynt w lesie pod Łodzią”. Uznałam, że fajnie będzie przeczytać powieść, której akcja toczy się w mieście, w którym mieszkam od paru lat. Autor dołożył wszelkiej staranności, by dokładnie opisać łódzkie ulice, zabytki i miejsca, które warto w Łodzi zobaczyć. Ta książka jest mapą, której symbole zastąpione zostały słowem. Dobrze znam lokalizacje, w których pojawiali się bohaterowie. Niestety fabuła znacznie ucierpiała na skrupulatności autora, który zajął się zbędnymi opisami miasta, zamiast nadać akcji powieści odpowiedniego tempa charakterystycznego dla gatunku. Nie jest to dla mnie ani thriller, ani kryminał i naprawdę trudno jest zaklasyfikować mi tę książkę.

Dalsza część: http://tamczytam.blogspot.com/2018/04/moje-jezioro-fallen-leaf.html

Bardzo lubię rozpoczynać recenzje od przybliżenia Wam sylwetki autora. Niestety tym razem mam do czynienia z niemalże anonimowym twórcą, znam tylko jego imię, nazwisko i miejsce zamieszkania. Jacek Potok z Łodzi.
Ani wydawnictwo, ani sam autor nie zadbał o to, by czytelnik dowiedział się o nim czegoś więcej. Oceniając książkę, biorę pod uwagę wiek autora, jego możliwości...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2431
694

Na półkach: ,

Marek i Ania ruszyli w podróż życia, mającą nieco naprawić nadwątlone przez długą nieobecność mężczyzny relacje. Ich celem stało się jezioro Fallen Leaf w Kalifornii. Niestety, wycieczka pociągnęła za sobą dziwne wydarzenia, stając się tym samym początkiem końca...
Co mają wspólnego ze sobą utonięcie bez ciała i dziwna, zakapturzona postać? A koszmarne sny Ani... ? Kto i przed czym ostrzega parę?

Mrok, tajemnice oraz postacie nie z tego świata to świetny wabik na kogoś, kto wśród takich książek poszukuje perełek. Dałam się skusić, wiedziona wizją wspaniałej, czytelniczej przygody. A może i odnalezienia kolejnego literackiego skarbu? Nie wszystko jednak poszło po mojej myśli.

Powiedzieć, że ta książka była skomplikowana, to spore niedopowiedzenie. A zaczęło się naprawdę dobrze! Autor przeniósł nas nad malownicze, tytułowe jezioro, a my od razu staliśmy się świadkami tajemniczych wydarzeń. Marek rzuca się na pomoc tonącemu, jednak okazuje się, że widział go wyłącznie on. Nie ma ciała, nie ma śledztwa. Co więc tak naprawdę się stało? Potem było już znacznie gorzej; może to będzie dość schematyczne myślenie jak na kogoś, kto w kolejnych lekturach szuka oryginalności, ale -do czego przyzwyczaili nas różni pisarze- spodziewałabym się, iż ta sprawa nie da Markowi spokoju. Że ruszy tym śladem, próbując dokopać się do rozwiązania. Nawet, jeżeli miało by być nie z tego świata. A tu nagle przenosimy się w inne miejsce, gdzie już autor rozpoczyna rozdział od bossów narkotykowych.

Mamy tutaj trzy historie- tajemniczych wydarzeń nad jeziorem, wspomnianych już bossów narkotykowych oraz późniejszego spotkania Marka z jego przyjacielem, Tomkiem. I owe trzy wątki nijak się ze sobą nie łączą, nie zazębiają- czego również bym się spodziewała. Gdyby to był zbiór opowiadań, to dobrze, może tak być- naturalne, prawda? A z opisu Mojego jeziora... zrozumiałam, że to jedna, wielka historia. Może i wielowątkowa, ale w żadnym elemencie nie łącząca tych trzech wątków w spójną całość, nieść jakiś głębszy sens. A tego nie odnalazłam, choć bardzo się starałam. Raz mamy utonięcie i "metafizyczne" sny kobiety, a zaraz autor przenosi nas w środowisko meksykańskich dilerów, o których już na dalszych kartach książki nie ma ani wzmianki. Potem znowu -jak już wspomniałam- wracamy do Marka, który po dwóch latach chce odnowić kontakt z dawnym przyjacielem, Tomkiem. Potem znowu ta cała przyjaźń niby znaczy dla nich okrutnie wiele (mimo że od jej ponownego nawiązania minęło bardzo niewiele czasu i bohaterowie nie wydają się wobec siebie jakoś specjalnie... otwarci?). A na końcu mamy nawrócenie.

Podczas lektury zgubiłam się chyba z milion razy w tej mnogości; irytował mnie fakt, że te wątki się ze sobą nie łączą i może jako osobne fragmenty mają sens, ale jako całość... już niezupełnie. Lektura i próby odnalezienia czegokolwiek jedynie mnie zmęczyły.

Marek i Ania ruszyli w podróż życia, mającą nieco naprawić nadwątlone przez długą nieobecność mężczyzny relacje. Ich celem stało się jezioro Fallen Leaf w Kalifornii. Niestety, wycieczka pociągnęła za sobą dziwne wydarzenia, stając się tym samym początkiem końca...
Co mają wspólnego ze sobą utonięcie bez ciała i dziwna, zakapturzona postać? A koszmarne sny Ani... ? Kto i...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1870
246

Na półkach:

Fallen Leaf ma mało wspólnego z thrillerem. Poza elementem trupa i mrocznych koszmarów, które nawiedzają Anię, jest to książka obyczajowa z naciskiem na moralizatorski katolicyzm. Od momentu gdy poznajemy Tomka wiara jest wciąż wplatana w fabułę. Każdego da się nawrócić, i każdy może zmienić za sprawą wiary swe życie. Szczerze – nie przemawia to do mnie. Niby można się z tymi stwierdzeniami zgodzić, jednak były one napisane sztucznie, jak dla mnie nienaturalne, wymuszone, jakbym siedział i słuchał przed telewizorem słów kazania wygłaszanego przez księdza z jakiegoś serialu. Po prostu wyuczona rola w dodatku dość marnie zagrana.
Autor raczy nas również kilkoma niepotrzebnymi wątkami. Chociażby opowieścią o Ignacio, która właściwie nic nie wnosi do fabuły. Tak samo wygląda sytuacja z Romanem, łódzkim taksówkarzem, a przy okazji człowiekiem o dość wątpliwej reputacji. Wygląda to mniej więcej tak, jakby autor wprowadzał ich do książki, mając pewien zamysł na nich, a za chwilę się rozmyślił i sobie odpuścił.
Samo stworzenie głównych postaci bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Choć są sztampomowe widać, że autor dokładnie sobie je przemyślał. Marek i Tomek są dwoma stronami tego samego medalu. Ich charaktery są dopracowane. Do tego stopnia, że zacząłem się „łapać” na tym, że staram się analizować z wyprzedzeniem co bohater w danej sytuacji zrobi, a to oznacza że jednak mnie wciągnęła lektura.

Fallen Leaf ma mało wspólnego z thrillerem. Poza elementem trupa i mrocznych koszmarów, które nawiedzają Anię, jest to książka obyczajowa z naciskiem na moralizatorski katolicyzm. Od momentu gdy poznajemy Tomka wiara jest wciąż wplatana w fabułę. Każdego da się nawrócić, i każdy może zmienić za sprawą wiary swe życie. Szczerze – nie przemawia to do mnie. Niby można się z...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    4
  • Chcę przeczytać
    2
  • Posiadam
    1
  • 2018
    1

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Moje Jezioro Fallen Leaf


Podobne książki

Przeczytaj także