Wszystkie marzenia świata
- Kategoria:
- powieść historyczna
- Tytuł oryginału:
- Tengo en mí todos los sueños del mundo
- Wydawnictwo:
- Rebis
- Data wydania:
- 2017-09-26
- Data 1. wyd. pol.:
- 2017-09-26
- Liczba stron:
- 480
- Czas czytania
- 8 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380621749
- Tłumacz:
- Barbara Sławomirska
- Tagi:
- katastrofa na morzu literatura hiszpańska odmiana losu poszukiwanie szczęścia powieść historyczna rejs transatlantyk
Powieść o ostatnim rejsie najnowocześniejszego hiszpańskiego transatlantyku, Príncipe de Asturias, który w ostatnim roku I wojny światowej wyrusza w – jak się okazuje – swój ostatni
rejs do Ameryki Południowej. Na pokładzie
„hiszpańskiego Titanica” podróżuje wiele osób – każda w innym celu i z innym marzeniem zmierzająca ku nowemu życiu w Argentynie. Chociaż z góry wiemy, jaki los ich spotka, autor nie tylko snuje opartą na faktach barwną opowieść, lecz także wielokrotnie czytelnika zaskakuje, sprawiając, że sto lat później zdajemy sobie sprawę, że marzenia i dążenia ludzi tak bardzo się nie zmieniły.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Nie wypływa się dwa razy na ten sam ocean
„Wszystkie marzenia świata” to druga powieść hiszpańskiego pisarza Jorge Díaza wydana w naszym kraju. Każdy, kto miał okazję sięgnąć po wcześniejsze „Listy do pałacu” z pewnością od razu rozpozna charakterystyczne elementy twórczości autora – obie książki są do siebie bardzo podobne.
Pisarska metoda Jorge Díaza staje się oczywista już po lekturze kilku pierwszych rozdziałów powieści – można by ją skondensować w jedno proste zdanie: pisać lekko o trudnych tematach. Główną krokiew fabuły stanowi rejs transatlantyku, ale do niego dochodzi niemal na samym końcu opowieści; znacznie ważniejsze okazują się wcześniejsze losy jego pasażerów. A ci to prawdziwa zbieranina: od zmagającej się z wizją zaaranżowanego małżeństwa młodej dziewczyny, przez dezertera z frontów I wojny światowej i buntowniczego dziennikarza, aż do nieszczęśliwego z niewierną żoną arystokraty, który ponad wszystko ceni honor, a przy tym po mistrzowsku posługuje się bronią białą. Hiszpański pisarz penetruje każdy z mikroświatów zamieszkanych przez zupełnie niepowiązane ze sobą postaci, dzięki czemu uzyskuje wielowymiarową, poplątaną fabułę: jest w niej miejsce dla żydowskich stręczycieli, gorących romansów, pojedynków, bójek i gorących nocy w słynnych kabaretach. Akcja gna bez chwili przerwy, czasu na złapanie oddechu nie ma, a od lektury oderwać się niełatwo. Ale kiedy już zdobyć się na ten wysiłek, zaczynają się pytania: co kryje się pod tą dynamiczną fabułą? Czy Díazowi nie zdarzają się potknięcia, które próbuje maskować tym szaleńczym tempem?
Boli szczególnie to, że Hiszpan ma olbrzymie problemy ze scenami, w których opisane są brudy tego świata. Cóż, nie każdy musi być Henrym Millerem (o czym próbuję cały czas pamiętać, bo rozpocząłem lekturę „Wszystkich marzeń świata” dzień po skończeniu „Sexusa”), ale powieść traktująca o organizacji zajmującej się stręczycielstwem, okrucieństwami wojny i pieprznymi kabaretami w kwestii pokazywania szeroko pojętego zła nie może niedomagać. Tymczasem Díaz mógłby powtórzyć za fikcyjną bohaterką jednego z polskich hitów muzycznych: „chyba chcę, lecz wybacz, wiesz, trochę się boję” - to idealna kwintesencja jego podejścia do tematu. Krąży i krąży bez przerwy wokół mroczniejszych zakątków ludzkiej duszy, niby próbuje swoich bohaterów zaczepiać, żeby zmusić ich do nieco ostrzejszych reakcji, ale kiedy już do niej dochodzi – wycofuje się chyłkiem. Widać to najlepiej w wątku Maxa i Sary: on bije, ona płacze – wydaje się więc, że niewiele trzeba, aby choć zarysować dramatyzm sytuacji. Díazaowi się nie udaje, a czytelnik, zamiast przeżywać tragedię kobiety, lekko poziewuje. W dodatku pisarz stosuje ten sam trik, który przemienił jeden z najstraszniejszych – teoretycznie – wątków „Listów z pałacu” w karykaturę: próbuje podkręcić barwy poprzez obarczenie kobiety syndromem sztokholmskim. Efekty ponownie są bardzo mizerne.
Rozwiązania bliźniacze do tych z poprzedniej powieści są zresztą we „Wszystkich marzeniach świata” znacznie powszechniejsze. Pojawiają się zarówno na poziomie koncepcyjnym (tutaj przede wszystkim dosyć ciekawy sposób na wykorzystanie wojny: nie jako jednej wielkiej tragedii, a jako przyczyny tysięcy mniejszych), ale także jeśli chodzi o szczegóły, a nawet bardzo konkretne rozwiązania. O ile można przymknąć oko na bardzo nieśmiałe wykorzystanie miłości homoerotycznej, która wydaje się być tylko estetycznym dodatkiem, a nie kwestią rzeczywiście omówioną, to już sceny żywcem przeniesione z „Listów do pałacu” mogą wywołać sporą konsternację. Znowu pojawia się obskurna chatka, gdzie dokonuje się aborcji, znowu trafia do niej zagubiona (choć nie zgwałcona) dziewczyna, nieprawomyślny dziennikarz znowu zostaje pobity przez wojskowych, znowu dochodzi do mezaliansów, znowu głównym problemem okazują się zaaranżowane małżeństwa. Dużo za dużo tych „znowu”, bo o ile można zrozumieć, że osadzenie dwóch powieści w tym samym okresie historycznym i miejscu wiąże się z pewnymi powtórzeniami (jak choćby gościnne występy poznanych wcześniej bohaterów), to już rozpinanie całej historii na dokładnie takim samym maszcie to przesada.
„Wszystkie marzenia świata” to powieść, która zachowała wszystkie zalety swojej poprzedniczki, „Listów do pałacu”: lekkość, dynamikę, wciągającą akcję, ale ma też jej największą bolączkę, czyli całkowity niemal brak treści pozafabularnej. Dla miłośników dwudziestowiecznej historii w lekkim wydaniu z pewnością będzie ciekawym wyborem, zwolennicy nieco cięższej literatury mogą sobie tę lekturę darować.
Bartosz Szczyżański
Książka na półkach
- 221
- 88
- 28
- 9
- 4
- 4
- 3
- 2
- 2
- 2
Cytaty
Jutro wyruszam do Barcelony i czuję się jak dziecko w wigilię Trzech Króli: marzę i czekam. Mając nadzieję, że otrzymany podarek będzie tym,...
RozwińPrawdziwe szczęście osiąga się uszczęśliwiając innych.
Opinia
Titanic, Lusitania, Principe de Asturias. To trzy najnowocześniejsze i najbardziej luksusowe transatlantyki, które miały kursować między dwoma kontynentami, Europą i Ameryką. To trzy transatlantyki, które zatonęły. A wraz z nimi tylu ludzi…
W nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku Titanic zderzył się z górą lodową. To był jego pierwszy rejs, którego nie zdołał ukończyć.
7 maja 1915 roku Lusitania została storpedowana przez niemiecki okręt podwodny. To był szok, że niemiecka marynarka wojenna zatopiła statek osobowy. Przecież na statku byli wyłącznie cywile.
W nocy z 4 na 5 marca 1916 roku niemal u kresu podróży Principe de Asturias…
Dla jednych to miała być pierwsza podróż, dla innych ostatnia. Na pokład każdy zabierał ze sobą swoje marzenia i nadzieję na lepsze życie w lepszym świecie, ale też swój niepokój, swoje zmartwienia i problemy. Jedni chcieli, aby podróż trwała w nieskończoność, ponieważ tylko na pokładzie Principe de Asturias mogli poczuć się prawdziwie wolni i szczęśliwi, jak nigdy dotąd. Inni wręcz przeciwnie. Chcieli jak najszybciej dobić do brzegu, aby w końcu móc zacząć realizować swoje plany. Dla jednych była to podróż w jedną stronę, inni chcieli szczęśliwie wrócić do Hiszpanii. Ale przeznaczenie, które najpierw zawiodło ich na ten bajeczny transatlantyk wcale nie zważało na ich plany. Ten rejs miał się zakończyć zupełnie inaczej.
Jorge Diaz, zanim umiejscowił swoich bohaterów na statku, szczegółowo i skrupulatnie przedstawił czytelnikowi ich historie i cel ich podróży. I nie chodzi jedynie o miejsce, do którego mieli przypłynąć. Każdy miał swoje zadanie do wypełnienia, z tym, że jedni sami je sobie narzucili, inni zostali do tego zmuszeni.
Na statku znalazły się cztery osobliwe pary.
Olśniewająca kuplecistka Raquel i markiz Eduardo Sagarmin. Owładnięci wielką miłością i wielką namiętnością. Tak bardzo sobą zafascynowani. Markiz absolutnie nic nie robi sobie z tego, że panna Raquel nie jest dla niego odpowiednią partią i że w domu zostawił żonę. To ona będzie jego oficjalną towarzyszką podczas tego rejsu, a może i w późniejszym życiu. To z nią chce tańczyć, rozmawiać, bawić się i najzwyczajniej w świecie spędzać czas. Raquel nie jest głupia. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jej reputacja jest mocno nadszarpnięta. Gdyby kilka lat temu inaczej pokierowała swoim życiem, może teraz miałaby większe szanse na lepszą przyszłość. Na przyszłość, o której zawsze marzyła i o którą starała się walczyć.
Nieprzejednany dziennikarz Gaspar Medina i jego świeżo poślubiona małżonka, Mercedes. Ten rejs był dla nich szansą na rozpoczęcie wspólnego życia w nowych i bardziej sprzyjających ku temu warunkach. Wsiadając na pokład Principe de Asturias zostawiali za sobą wszystkie problemy. Pogróżki, które Gaspar notorycznie otrzymywał wskutek pisania prawdy w swoich felietonach i odprawiony przez Mercedes narzeczony, którego nie kochała, a narzeczeństwo z nim było jedynie wygodnym dla wszystkich układem. Całe szczęście drogi Gaspara i Mercedes w porę się zeszły.
Sara i Max. Żydówka pochodząca z małej ukraińskiej wioski, gdzie po stracie męża nie miała już żadnej przyszłości. Gdy w jej domu pojawiła się szadchan z propozycją wyjścia za mąż za Maxa, Sara wahała się tylko przez chwilę. Chociaż wiedziała, jaka przyszłość czeka ją w Argentynie, zgodziła się. Gdy wszystkie formalności zostały już wypełnione wyruszyła za swoim mężem. Nie zważała na to, że docelowo ma trafić do argentyńskiego domu publicznego. Za wszelką cenę chciała wyrwać się ze sztetla. To niemożliwe, że Max się w niej nie zakocha. A wtedy ona będzie jego prawdziwą żoną. Będzie się troszczyć o niego i o ich wspólne dzieci, które urodzą się już w Argentynie i które nie będą znały bólu pustego żołądka i dotkliwego mrozu przenikającego ciało. Musi tylko rozkochać w sobie Maxa… To nic, że pracuje dla złych ludzi. On nie jest zły. Tak Sara oszukiwała się do samego końca. Absolutnie nie dopuszczała do siebie myśli, że jej zaaranżowane małżeństwo z Maxem miało tylko pomóc mu przewieźć ją do Argentyny. Takie otrzymał zadanie od swojego szefa, który zajmował dość wysoką pozycję w świecie przestępczym Buenos Aires.
Gabriela i Giulio. To para, której najbardziej kibicowałam. Majorkanka i Włoch. Młodziutka Gabriela zostaje wydana za mąż za o wiele starszego milionera, który przed laty opuścił wyspę i udał się do Argentyny w poszukiwaniu lepszego życia. Dzięki swojej ciężkiej pracy i wpojonym w domu rodzinnym wartościom osiągnął sukces. Teraz nadszedł czas, aby pomyśleć o żonie i o potomstwie. Potrzebna mu młoda żona, która da mu dzieci i która przekaże im język i kulturę jego ojczyzny. Nie pozostało mu nic innego, jak właśnie na Majorce poszukać towarzyszki życia. Wydawać by się mogło, że Gabrielę spotkało wielkie szczęście. Ona, córka skromnego rybaka, ma szansę na luksusowe życie. Czego chcieć więcej? A to, że nie kocha swojego męża? Przecież nie o miłość tu chodzi. Zresztą jak może go kochać, skoro nawet go nie zna, a podczas ceremonii ślubu w jego imieniu występował jego ojciec. Wszystko ułoży się, kiedy dołączy do niego w Argentynie. Szkoda tylko, że Gabriela widzi wszystko zupełnie inaczej. Dla niej to jest tragedia. Przecież jej serce i ciało należy do Enriq’a… Tymczasem Giulio przeżywa swój dramat. To, że został wcielony do armii i wysłany na front pewnego dnia przestało się liczyć. Pewnego dnia do okopów, w których musiał tkwić i walczyć wbrew swojej woli przychodzi list. List, który na zawsze odmieni jego życie. Jak to możliwe? Musi dostać się do swojej rodzinnego miasteczka. To nic, że będzie to jednoznaczne z dezercją. Tym będzie martwił się później. Póki co musi spojrzeć w oczy Francesci i zadać jej jedno pytanie: dlaczego? Ani Gabriela, ani Giulio nie wiedzieli wtedy, że za kilka miesięcy ich losy się połączą, a katastrofa statku, którym będą podążać do Ameryki Południowej będzie początkiem ich szczęścia.
Nie tylko dla nich zatonięcie statku okazało się szansą na lepsze życie. Wiem, to brzmi tak bardzo paradoksalnie, ale gdyby nie ta tragedia ich życie potoczyłoby się zupełnie inaczej. I z całą pewnością to nie byłoby życie pełne uśmiechu, radości i miłości.
Całość na: https://monikaolgaczyta.blogspot.com/
Titanic, Lusitania, Principe de Asturias. To trzy najnowocześniejsze i najbardziej luksusowe transatlantyki, które miały kursować między dwoma kontynentami, Europą i Ameryką. To trzy transatlantyki, które zatonęły. A wraz z nimi tylu ludzi…
więcej Pokaż mimo toW nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku Titanic zderzył się z górą lodową. To był jego pierwszy rejs, którego nie zdołał ukończyć.
7...