Wielki marynarz Catherine Poulain 6,4
ocenił(a) na 85 lata temu Zostawić wszystko za sobą, zerwać z przeszłością, uciec od dotychczasowych problemów, ukryć się przed światem jak najdalej, tak daleko, że dalej nie ma już nic, jest tylko krawędź mapy. Czyż taki cel nie przyświecał od setek lat niezliczonym rzeszom marynarzy, piratów i innej maści awanturników? Ci szeregowi członkowie wypraw byli świadkami wielkich odkryć geograficznych, wytyczania nowych szlaków handlowych i kreowania kolonialnych potęg na odległych lądach, morzach i oceanach świata. Kiedy ich kapitanowie przechodzili do historii, oni sami skupiali się na swojej ciężkiej pracy, na zatapianiu trosk w alkoholu, na utrzymywaniu swojej pozycji w grupie poprzez udział w bijatykach, być może nie byli nawet świadomi wydarzeń, w których uczestniczyli. A kiedy wszystko zostało już nazwane, odkryte i ustalone podobni im mężczyźni wiedli i wiodą nadal swój żywot uciekinierów na tysiącach statków, kutrów i łodzi pod niemal każdą szerokością geograficzną.
No właśnie... mężczyźni. Powyższy opis dotyczy świata, w którym w zasadzie nie ma miejsca dla kobiet. Z różnych względów: jako słabsze fizycznie nie przetrwałyby trudów ciężkiej, wymagającej ogromnej siły i sprawności pracy, nie poradziłyby sobie z napastowaniem przez współtowarzyszy wypraw, no i w końcu nie zostałyby przyjęte do załogi jako przynoszące pecha. Jeśli uparłyby się zderzać swój świat z twardym światem marynarzy, ich miejsce było właściwie tylko w portowych melinach, gdzie przechodziły przez różne kręgi upodlenia, rzadko uchodząc z życiem.
„Wielki marynarz” jest opowieścią o kobiecie, która w swojej ucieczce na krawędź świata łamie ten stereotyp i decyduje się na wejście w świat alaskańskich rybaków pracujących w niezwykle ciężkich warunkach pogodowych na kutrach. Co ją skłoniło do porzucenia słonecznej Prowansji i pognało na wyspę Kodiak u południowych wybrzeży Alaski? Dlaczego tak usilnie dąży do tego, żeby dotrzeć do Point Barrow, najbardziej na północ wysuniętego przylądka Stanów Zjednoczonych, gdzie, jak sobie to wyobraża, będzie mogła usiąść na krawędzi świata, wpatrzeć się w dal i być może nawet skoczyć w przepaść? Ale zanim (o ile w ogóle) osiągnie swój cel musi pokonać niezliczone przeszkody: udowodnić mężczyznom pracującym na kutrze, że będzie równorzędnym członkiem załogi wykonującym taką samą pracę jak oni; zmierzyć się z potężnym bólem fizycznym, który jest nieodłącznym elementem tej pracy; poradzić sobie z ukryciem swojej wrażliwości, bo jako kobieta, czyli istota, według wilków morskich, potencjalnie bardziej podatna na załamania, będzie nieustannie obserwowana; w końcu, chyba najtrudniejsze wyzwanie: poradzić sobie z miłością, która może pojawić się nawet w takich warunkach, a która na pewno nie ułatwi ucieczki od życia.
Powieść francuskiej pisarki Catherine Poulain jest niezwykłą, przypuszczalnie mocno opartą na własnych przeżyciach autorki relacją kobiety, która odnalazła swoje miejsce na kutrze łowiącym ryby na nieustannie wzburzonych wodach wokół Alaski. Czyta się ją lekko, jak dobrą książkę marynistyczną, gdyż Poulain niezwykle plastycznie opisuje pracę rybaków i ich zmagania z żywiołem zarówno tym wodnym, jak i tym wewnętrznym, który każe im topić smutki w alkoholu i nie pozwala nawet na chwilę spocząć, poszukać miłości i bezpiecznej przystani na lądzie.