Zapowiadało się jak rasowy thriller, a wyszło tak sobie. Do Kavy, Pattersona czy Lackberg daleko, oj, daleko. Około połowę książki czyta się świetnie, gdy Angielka Kate, po zamianie mieszkań z kuzynem, trafia do Bostonu, nagle wokół jej życia zaczynają się dziać niewytłumaczalne rzeczy. Może to jej wyobraźnia płata figle? Może to demony przeszłości? Jej strach?
Kate jest kobietą po przejściach, sama nie wie, co może być fikcją, a co prawdą, jednakże pewnego dnia zostaje wplątana w makabryczną zbrodnię, a morderca być może jest całkiem blisko...Kate musi poradzić sobie w obcym mieście i obcym środowisku, by uciec od śmierci.
Do tego momentu jest całkiem nieźle, potem Pan Autor nagle serwuje nam na tacy rozwiązanie zagadki, czyli "mordercą jest ...." i rozmaite retrospekcje typu "co go do tego skłoniło" itp.
Aż do końca łudziłam się, że może jednak będzie jakieś zaskoczenie. Niestety, morderca został zdemaskowany już w połowie książki, nie wiadomo, po co, bo to zepsuło cały kryminał.
Daję 5, końcówkę czytałam po łebkach, no bo skoro już wszystko było wiadomo, to po co się wysilać...
Nie polecam, a nawet stanowczo odradzam! :)

Zapowiadało się jak rasowy thriller, a wyszło tak sobie. Do Kavy, Pattersona czy Lackberg daleko, oj, daleko. Około połowę książki czyta się świetnie, gdy Angielka Kate, po zamianie mieszkań z kuzynem, trafia do Bostonu, nagle wokół jej życia zaczynają się dziać niewytłumaczalne rzeczy. Może to jej wyobraźnia płata figle? Może to demony przeszłości? Jej strach?
Kate jest...