Mikrokosmosy
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Pejzaże Kultury
- Tytuł oryginału:
- Microcosmi
- Wydawnictwo:
- Czytelnik
- Data wydania:
- 2002-01-01
- Data 1. wyd. pol.:
- 2002-01-01
- Liczba stron:
- 246
- Czas czytania
- 4 godz. 6 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 8307028736
- Tłumacz:
- Joanna Ugniewska, Anna Osmólska-Mętrak
Mikrokosmosy to podróż nostalgiczna wędrówka po zakamarkach własnej pamięci w poszukiwaniu metamorfozy: utrwalone gesty, przedmioty, chwile, dawno spotykani ludzie, Tyrol, Piemont, wyspy na Adriatyku. Wędrówka do miejsc, które bezpowrotnie odchodzą w zapomnienie. Motyw granicy, losy ludzi z terenów, które przechodziły z rąk do rąk, poczucie przynależności do wspólnoty. Tragizm wojny, buta i pokora wobec żywiołów, miłość i czułość, wielkość i banał. I przyroda.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Książka na półkach
- 58
- 12
- 8
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
- 1
Cytaty
Jugosławia Tity, której niekwestionowaną zasługą pozostaje fakt, że ośmieliła się na pierwsze zasadnicze zerwanie ze stalinowskim barbarzyństwem, walczyła przeciw temu zagrożeniu środkami równie barbarzyńskimi. Bojąc się spisków i prób wewnętrznego obalenia rządu, prześladowała stalinistów – a także innych, którzy nie mieli z całą sprawą nic wspólnego – metodami stalinowskimi, ...
Rozwiń
OPINIE i DYSKUSJE
Żałuję, że podczas wizyty w Trieście lata temu nie znałem jeszcze „Mikrokosmosów”, bo udałbym się wówczas na wędrówkę po wyrysowanej przez Magrisa mapie. Choć i tak nie zdołałbym jej ukończyć, bo – o ironio – zawezwał mnie wtedy telefon z informacją, że dwóch dżentelmenów-rodaków pobiło się niedaleko o względy pewnej umiarkowanie urodziwej Słowenki. I to zdarzenie znakomicie wpisałoby się w narrację Magrisa, spod której prześwituje właśnie wyraźna ironia, która jest w końcu jednym z niezbędnych narzędzi człowieka nowoczesnego, a szczególnie pisarza nowoczesnego.
Ironia tkwi również w fakcie, że dwaj wzmiankowani dżentelmeni, wbrew wbudowanym mechanizmom, bo uzbrojeni w inne narzędzia człowieka nowoczesnego – do których trzeba zaliczyć zarówno egoizm, jak i antykoncepcję – ani myśleli o przedłużaniu gatunku. Ale to już chyba temat na zupełnie inną książkę.
Magris jawi się tutaj jako literacki odpowiednik maszynki do mięsa, z której wychodzi rzeczywistość spoetyzowana, zmitologizowana. Postrzega świat jako nieprzerwany ciąg symboli, transponuje mity na triesteński grunt. Ocala również od zapomnienia tych wszystkich lokalnych, zazwyczaj pomniejszych, twórców – pisarzy, malarzy, architektów.
Nie tylko Triest jest jednak bohaterem „Mikrokosmosów”. Magris typuje więcej obszarów obarczonych charakterystycznym piętnem pogranicza, czyli tymczasowości i płynności. Oddaje hołd tym umęczonym ziemiom, ich skomplikowanej historii. Fascynuje go zagadnienie tożsamości, jej dynamiczny charakter. Wskazuje, jakie cuda mogą się wyłonić z etnicznego tygla, z przenikania się kultur. I broni tych pokręconych, wyrzeźbionych przez czas i wygotowanych w krwi lokalnych tożsamości, głośno mówiąc, że mylą się zarówno ci, którzy chcieliby się zamknąć na świat i zachodzące w nim nieuchronnie przemiany, jak i ci, którzy chcieliby się na świat całkowicie otworzyć, rezygnując z własnego dziedzictwa i tradycji. Jakieś granice są w końcu potrzebne. I w funkcjonowaniu jednostkowym, i w życiu zbiorowym.
Nowoczesność niszczy zaś tradycję, tytułowe mikrokosmosy właśnie, kluczowe w procesie budowania tożsamości. A tożsamość nie może być z gumy, z plasteliny.
Rozważając historię tych pechowych regionów, nieustający ciąg nawiedzających je mniej lub bardziej zbrojnych konfliktów, konfrontuje Magris człowieka z wiecznymi i obojętnymi morzem oraz przyrodą, podkreślając nie tyle jego całkowicie oczywistą przemijalność, ile bolesną i absolutną chwilowość.
Bezosobowa w przeważającej części narracja umieszcza odbiorcę w środku opisywanego świata i każe mu przeżywać wszystko, co opisuje autor: to ja płynę łodzią po lagunie z młodym Cristianem, ja oglądam film w kinie pana Voliotisa na świeżym powietrzu, ja biorę pokój ze spadzistym dachem w Planinskim Domu. I wreszcie, co najbardziej dojmujące, to ja obserwuję, jak mój nieodłączny towarzysz przekracza próg katedry zbudowanej ze światła, przypominając mi, że na horyzoncie majaczy kres.
Podróże z Magrisem po prowincjonalnej Italii są więc dalece skuteczniejsze niż podróże palcem po mapie czy czytanie przewodników, a przy tym są okraszone przednimi anegdotami. I niekiedy najpierw pojawia się tu opowieść, a dopiero później, znacznie później, dochodzi do wydarzenia, które ta opowieść opiewa. Bo moc literatury jest niezmierzona i bywa sprawcza.
I trudno nie zachwycać się Magrisem, nawet jeśli czasem pragnęłoby się chwili wytchnienia od tego niekończącego się ciągu symboli albo kiedy przyłapuje się autora na klepaniu banałów o tym, jak nowoczesna kultura europejska pozbawiła człowieka absolutu i zmusiła do poszukiwania jego substytutów bliżej siebie, a wręcz w sobie.
A wreszcie nigdy nie jest za późno, by uczyć się nowych słów, do czego lektura pism triesteńskiego erudyty zawsze daje znakomitą sposobność.
Żałuję, że podczas wizyty w Trieście lata temu nie znałem jeszcze „Mikrokosmosów”, bo udałbym się wówczas na wędrówkę po wyrysowanej przez Magrisa mapie. Choć i tak nie zdołałbym jej ukończyć, bo – o ironio – zawezwał mnie wtedy telefon z informacją, że dwóch dżentelmenów-rodaków pobiło się niedaleko o względy pewnej umiarkowanie urodziwej Słowenki. I to zdarzenie...
więcej Pokaż mimo to