Można by podejrzewać, że tworząc spin-offy swoich wcześniejszych dzieł, powinno się obawiać, czy aby na pewno czytelnikom spodoba się nowa historia, zawierająca tylko ogólny zarys znanego już im świata i mnóstwo nowych, nieznanych bohaterów. Ale Cassandra Clare zdecydowanie nie musi się o to martwić. Udało jej się udowodnić to po przez "Piekielne Maszyny", a teraz rozpoczynając "Mroczne Intrygi" tylko to potwierdza. Pani Clare ma talent - ma świetne pomysły, tajemnice i intrygi, które wymyśla są genialne i nie ważne czy czyta się o nowych bohaterach czy o starych już znanych, nie można się oderwać od lektury. Choć oczywiście uwielbiam każdą wzmiankę czy nawet pojawienie się Clare, Jace'a, Jema czy Tessy to nawet bez nich "Pani Noc" byłaby po prostu świetną książką. Nowi bohaterzy są tak samo ciekawi, a ich problemy są nie mniej skomplikowane. Najbardziej chyba polubiłam Julesa <3 A relację między nim a Emmą, lubię chyba nawet bardziej niż tą, którą mieli (mają) Clary i Jace. Może dlatego, że jestem masochistką - nie wiem jak Clare rozwiąże ich sytuację, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie otrzymali oni swojego "żyli długo i szczęśliwie". Poza tym bardzo ciekawi mnie postać Kita, kolejny zaginiony Herondale, kto by pomyślał? :D No i oczywiście ta sytuacja z Panią Nocą.. Tylko jak tu przetrwać do premiery kolejnej części? -.-

Można by podejrzewać, że tworząc spin-offy swoich wcześniejszych dzieł, powinno się obawiać, czy aby na pewno czytelnikom spodoba się nowa historia, zawierająca tylko ogólny zarys znanego już im świata i mnóstwo nowych, nieznanych bohaterów. Ale Cassandra Clare zdecydowanie nie musi się o to martwić. Udało jej się udowodnić to po przez "Piekielne Maszyny", a teraz...