Dzieje się duuuużo, szybko i intensywnie. Przywodzi to na myśl porównanie z amerykańskim kinem, gdzie przygody bohaterów są mocno ponaciągane i mało prawdopodobne ale losy bohaterów "Parabellum" składają się w logiczną całość i ciężko podważyć, że w istocie nie mogło by tak być. Dla mnie to wielki wielki plus i cały charakter tego cyklu.

Jednakże, od połowy byłam już zmęczona tą książką i pragnęłam tylko, żeby się w końcu skończyła. Nie wiem czemu mi tak ciężko szło, bo poprzednie dwie praktycznie połknęłam, a czytałam wszystkie trzy od razu, po kolei i ta ostatnia właśnie jakoś mnie zablokowała. Być może byłam już zmęczona Mrozem, bo od trzech miesięcy był moim stałym towarzyszem, nie tylko w "Parabellum".

Skończyłam i myślę o tej trylogii ciepło, od razu po odłożeniu książki zatęskniłam za jej bohaterami i klimatem.

Jak prawie zawsze u Mroza, ostatnie zdanie było doskonałym zwieńczeniem całości. Po prostu wisienka na torcie.

Dzieje się duuuużo, szybko i intensywnie. Przywodzi to na myśl porównanie z amerykańskim kinem, gdzie przygody bohaterów są mocno ponaciągane i mało prawdopodobne ale losy bohaterów "Parabellum" składają się w logiczną całość i ciężko podważyć, że w istocie nie mogło by tak być. Dla mnie to wielki wielki plus i cały charakter tego cyklu.

Jednakże, od połowy byłam już...