Miałam po tę książkę sięgnąć w okresie bożonarodzeniowym, żeby się wciągnąć w atmosferę świąt. Jak widać, nie udało się, dopiero trzeciego dnia nowego już roku zabrałam się za nią.
"Księga wyzwań Dasha i Lily" to przesympatyczna książka. Większość pozycji teraz (a przynajmniej takie, które ja czytałam) to opowiadające o ludziach już w college'u, ewentualnie w ostatniej klasie szkoły średniej, za to Dash i Lily mają po szesnaście lat, co dla mnie było nowym doświadczeniem, bo naprawdę nie pamiętam kiedy czytałam cokolwiek, gdzie bohaterowie byli młodsi ode mnie. Tak, te prawie dwa lata robią dużą różnicę.
Nie będę się rozwodzić nad fabułą - książka jaka jest, każdy widzi, w domyśle: może przeczytać.
"Księga wyzwań..." to nowy "Buszujący w zbożu". Znowu Nowy Jork, znowu przerwa świąteczna, znowu młodzi ludzie szukający... no właśnie czego? Holden szukał samego siebie. Cóż, w XXI wieku szukamy drugiej osoby. Zarówno Lily jak i Dash są samotni pomimo otaczających ich ludzi - znajomych czy rodziny. Ta książka nie opowiada o żadnej namiętnej miłości między nimi czy czymś podobnym, ale o czymś głębszym - o tym jak się poznają, dojrzewają i odnajdują czym tak naprawdę jest ta m i ł o ś ć, o której wszyscy tak trąbią. (Swoją drogą, uwielbiam sympozjum Dasha!)

"Chcę wierzyć, że gdzieś tam jest ktoś dla mnie. Chcę wierzyć, że ja też istnieję dla kogoś innego."

Miałam po tę książkę sięgnąć w okresie bożonarodzeniowym, żeby się wciągnąć w atmosferę świąt. Jak widać, nie udało się, dopiero trzeciego dnia nowego już roku zabrałam się za nią.
"Księga wyzwań Dasha i Lily" to przesympatyczna książka. Większość pozycji teraz (a przynajmniej takie, które ja czytałam) to opowiadające o ludziach już w college'u, ewentualnie w ostatniej...