Dziennik 1954
- Kategoria:
- biografia, autobiografia, pamiętnik
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo MG
- Data wydania:
- 2015-10-23
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-10-23
- Liczba stron:
- 368
- Czas czytania
- 6 godz. 8 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788377793398
- Tagi:
- literatura polska pisarze emigracyjni
Nie przypadkiem w tytule tej książki znalazła się data jej powstania. Stało się tak przede wszystkim dlatego, że „Dziennik 1954” jest kroniką określonego czasu, i to czasu jak na dziennik wyjątkowo krótkiego: nie jednego roku nawet, lecz zaledwie jednego kwartału, okresu od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954. Stało się tak też dlatego, że w postaci książki dziennik Tyrmanda ukazał się po raz pierwszy po ćwierćwieczu od napisania, w roku 1980, i autor pragnął zaznaczyć ten dystans. Stało się tak wreszcie chyba dlatego, że rok 1954 był w biografii i twórczości Tyrmanda rokiem przełomowym.
Kim był Leopold Tyrmand przed rokiem 1954? Mimo młodego wieku wiele miał już za sobą. Urodzony 16 maja 1920 roku w Warszawie w zasymilowanej rodzinie żydowskiej, po maturze wyjechał do Paryża, by w tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych studiować architekturę (1938-1939). Z początkiem wojny znalazł się w Wilnie. Aresztowany w kwietniu 1941 roku, został skazany na dwadzieścia pięć lat więzienia za „konspirację antylitewską”. Z wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej mógł więzienie zamienić na roboty przymusowe. Imał się różnych prac: był robotnikiem i kelnerem, kreślarzem i palaczem, wreszcie marynarzem. W tej ostatniej roli spróbował ucieczki; schwytany w Norwegii, trafił do obozu koncentracyjnego. Pobyt w Norwegii przyniósł Tyrmandowi znajomość języka norweskiego i materiał do pierwszej książki „Hotel Ansgar” (1947). Po powrocie do kraju (1946) Tyrmand pracował najpierw jako dziennikarz w „Expresie Wieczornym” i „Słowie Powszechnym”. W latach 1947-1949 był członkiem redakcji „Przekroju”, w roku następnym rozpoczął stałą współpracę z „Tygodnikiem Powszechnym”. Praca ta skończyła się z chwilą odebrania pisma prawowitym redaktorom i przejęcia go przez Jana Dobraczyńskiego (1953).
Kim zatem był Tyrmand w roku 1954? To zależało od punktu widzenia. Dla niektórych był nikim, człowiekiem przegranym, któremu powinęła się noga. Wariatem, co nie chce zrozumieć dziejowej konieczności i nie bierze udziału w realizacji postulatów socrealizmu. Dla niektórych był barwną postacią Warszawki, cynicznym bikiniarzem w kolorowych skarpetkach, arbitrem elegancji, propagatorem zachodnich nowinek. Dla niektórych wreszcie był wzorem postawy niezłomnej, człowiekiem, który niedostatek i brak możliwości publikowania przedłożył nad ewentualną karierę i zaszczyty – z lojalności dla swoich przekonań. Co ciekawe, autor w trakcie dziennika sam – zależnie od nastroju chwili – patrzy na siebie z tych trzech perspektyw.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oceny
Książka na półkach
- 1 553
- 1 426
- 449
- 100
- 86
- 21
- 19
- 13
- 10
- 10
Opinia
"Dziennik 1954" to książka szczera aż do bólu, a przy tym mądra, refleksyjna i niezwykle dojrzała jak na autora mającego zaledwie 34 lata.
Tyrmand jawi się tu jako bezkompromisowy i spostrzegawczy obserwator polskiej rzeczywistości w rok po śmierci Stalina.
Nie zostawia suchej nitki na sprzedajnych artystach, politykach i ludziach bezideowych, a takich wokół niego nie brak.
Jednocześnie jednak wyróżnia tych, którzy w jego oczach na to zasługują. Bardzo pozytywnie opisuje swoje kontakty z przyjacielem, Stefanem Kisielewskim (Kisielem), jest też pełen uznania dla postawy moralnej Zbigniewa Herberta, który wolał pisać do szuflady niż stać się sprzedajnym literatem (do tych ostatnich zalicza m.in. Jarosława Iwaszkiewicza).
Dziennik obejmuje tylko trzy pierwsze miesiące 1954 roku, ale zapiski są tak bogate, barwne i błyskotliwe, że wyłania się z nich prawdziwy obraz komunistycznej Polski, którą naprawdę kierują towarzysze z Moskwy.
Zbiorowy portret rodaków nie wypada dobrze. Wręcz przeciwnie, a wszystko dlatego, że Tyrmand obnaża i wyszydza poddańcze postawy polityków, urzędników, kolegów po piórze i w ogóle artystycznego światka stolicy.
Całość napisana jest lekko, ale dojrzale. Dużo tu historycznych, filozoficznych i kulturowych kontekstów, oryginalnych, odważnych spostrzeżeń i sarkazmu - nic dziwnego, że książka pierwszy raz wydana została w drugim obiegu i na swoją premierę musiała długo czekać.
Co ciekawe, autor nie pisze tylko o czasach sobie współczesnych. Nieraz cofa się do okresu dzieciństwa, lat przedwojennych i wojennych. Bardzo ubarwia to całość i sprawia, że poznaje się pisarza krok po kroku.
Interesujące są opinie Tyrmanda na temat przeczytanych książek, wydarzeń artystycznych oraz klimatu panującego w stolicy. Z jednej strony to rozbudowujące się miasto, z drugiej jednak miejsce, w którym ludzie cisną się w komunalkach, donoszą na siebie, są inwigilowani, poniżani przez różne instytucje i karierowiczów.
Osobnym tematem są osobiste, miłosne perypetie autora, nieraz zabawne, innym razem smutne, a nawet dramatyczne.
"Dziennik 1954" to książka wartościowa, stworzona przez oczytanego, inteligentnego erudytę, który potrafi zainteresować czytelnika każdym tematem. W dodatku napisana barwnym językiem, w którym kunszt przeplata się z dosadnością.
Polecam z czystym sumieniem, zwłaszcza w wersji audiobooka świetnie czytanego przez Waldemara Barwińskiego.
"Dziennik 1954" to książka szczera aż do bólu, a przy tym mądra, refleksyjna i niezwykle dojrzała jak na autora mającego zaledwie 34 lata.
więcej Pokaż mimo toTyrmand jawi się tu jako bezkompromisowy i spostrzegawczy obserwator polskiej rzeczywistości w rok po śmierci Stalina.
Nie zostawia suchej nitki na sprzedajnych artystach, politykach i ludziach bezideowych, a takich wokół niego nie...