rozwińzwiń

Dziennik 1954

Okładka książki Dziennik 1954 Leopold Tyrmand
Okładka książki Dziennik 1954
Leopold Tyrmand Wydawnictwo: Wydawnictwo MG biografia, autobiografia, pamiętnik
368 str. 6 godz. 8 min.
Kategoria:
biografia, autobiografia, pamiętnik
Wydawnictwo:
Wydawnictwo MG
Data wydania:
2009-02-26
Data 1. wyd. pol.:
2009-02-26
Liczba stron:
368
Czas czytania
6 godz. 8 min.
Język:
polski
ISBN:
978-83-61297-05-5
Tagi:
dziennik 1954 leopold tyrmand
Średnia ocen

7,6 7,6 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,6 / 10
360 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
266
266

Na półkach:

Ciężkie lata pięćdziesiąte widziane oczami intelektualisty i nonkonformisty. Komunizm właśnie rozpanoszył się w codziennym życiu każdego Polaka wpływając na jego prywatne życie. Naród, który dopiero otrząsał się po traumie II wojny musiał mierzyć się z codziennymi ograniczeniami i propagandą na ogromną skalę. W niewygodnym położeniu znalazła się polska elita intelektualna, od której wymagano bezwzględnego posłuszeństwa i wiernopoddańczych gestów. Dla pisarzy sprzeciw wobec polityki partii oznaczał literacki niebyt i pisanie do szuflady. Uginali się nawet najwięksi. Leopold Tyrmand opisuje swoją walkę o ludzką godność i niezależność, z poczuciem humoru pokazuje wiele ówczesnych paradoksalnych sytuacij i beznadzieję codziennego życia.

Ciężkie lata pięćdziesiąte widziane oczami intelektualisty i nonkonformisty. Komunizm właśnie rozpanoszył się w codziennym życiu każdego Polaka wpływając na jego prywatne życie. Naród, który dopiero otrząsał się po traumie II wojny musiał mierzyć się z codziennymi ograniczeniami i propagandą na ogromną skalę. W niewygodnym położeniu znalazła się polska elita intelektualna,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
184
184

Na półkach: , , , , , , , , ,

"Dziennik 1954" to książka zaliczana do kanonu literatury polskiej II połowy XX w. Pomimo tego ta książka i jej autor zawsze mnie omijali. Tegoroczne wyzwanie marcowe było więc dobrym pretekstem do poznania "Dziennika 1954" i jego autora :⁠-⁠)

Chociaż Tyrmand jest autorem bestsellerowej powieści "Zły", doskonałego "Filipa", za jego największe osiągnięcie pisarskie uważa się właśnie "Dziennik 1954", publikowany po wielu latach w wersjach cenzurowanych przez wydawców ze względu na ochronę interesów rodzin opisywanych tam osób. Jedyną nieocenzurowaną wersją dzieła do dziś pozostał rękopis.

Na kartach dziennika Leopold Tyrmand opisuje tylko pierwszy kwartał 1954 r.
Przy okazji, dzięki licznym retrospekcjom narratora, możemy poznać niektóre epizody z życia pisarza z lat 40- tych i początku lat 50-tych.
Struktura książki ma charakter dziennika, zapiski opatrzone są datami, narratorem jest oczywiście pisarz. Jego opowieści mają charakter subiektywny i często są
emocjonalne. Notki Tyrmanda bywają bardzo zróżnicowane. Różnią się tematyką, objętością, głębią refleksji, ale tym, co je łączy jest głęboki antykomunizm autora.

Książka w swej wymowie jest jednocześnie bardzo antysystemowa, nonkonformistyczna i antykomunistyczna. Tyrmandowi udaje się przy tym unikać kombatanctwa i robi to w fantastycznym stylu :⁠-⁠)
Dziennik ma kilkoro bohaterów. Wiodącym jest oczywiście autor, z perspektywy którego obserwujemy opisywane wydarzenia. Osobą zajmującą tu poczesne miejsce jest Bogna, 18- letnia partnerka Tyrmanda, osoba ucząca się, mającą zdawać maturę. Oprócz tego bardzo często pojawia się postać "Kisiela", czyli Stefana Kisielewskiego, który jest w dzienniku przedstawiany jako najbliższy przyjaciel i bratnia dusza Tyrmanda. Często pojawia się także Zbigniew Herbert, którego traktuje jak dobrego znajomego.
Tyrmand podziwia pogodę ducha Herberta, pisze o niej tak:
"Ta pogoda to precyzyjnie skonstruowana maska: kryje się za nią rozpacz człowieka, który boi się, że przegrał życie w niepoważnym pokerze historii, w którym stawką były ideologiczne przywiązania i honory."
Ten fragment opinii o Zbigniewie Herbercie to, wedlug mnie, istne cudo, prawdziwy majstersztyk.

Obok wymienionych powyżej czworga bohaterów dziennika, występuje jeszcze jeden, jest nim Towarzysz Komunizm. Towarzysz Komunizm pojawia się niemal w każdym wpisie i to wielokrotnie. Tyrmand ani na chwilę mu nie odpuszcza. Z żelazną konsekwencją tropi i rozkłada na czynniki pierwsze wszelkie jego "głupizmy" i niegodziwości. Opinie i komentarze Tyrmanda na temat Towarzysza Komunizmu często aż skrzą się od ironii, drwiny i śmiechu, chociaż ów śmiech czasami rozlega się przez łzy i towarzyszy mu głośne zgrzytanie zębami.
Jestem pełna podziwu dla autora za jego niezwykły zmysł obserwacji, trafność spostrzeżeń, bezkompromisowość i ostre pióro :⁠-⁠)
Zapiski Tyrmanda pozwalają nam obserwować życie w Warszawie i w Polsce w okresie pełnego rozkwitu stalinizmu, bo chociaż Stalin już od roku nie żyje, to w Polsce stalinizm ma się nadal doskonale. Patrzymy na polską rzeczywistość z bardzo różnej perspektywy, gdyż w dzienniku mamy mnóstwo fragmentów cytowanych z ówczesnej prasy, komentarzy znajomych pisarza i samego Tyrmanda. Zawierają one opisy komunistycznego niechlujstwa, brakoróbstwa, cwaniactwa, plagi chuligaństwa, zachowań milicji.
Pisarz ukazuje również wątek zależności prasy, opisuje sposoby "kupowania" dziennikarzy, metody przekonywania ich, żeby pisali pokornie lub nie pisali wcale. Sporo miejsca poświęca historii zamknięcia krytycznego wobec władzy "Tygodnika Powszechnego", opisuje przejęcie i kradzież tytułu przez komunistów, którzy wymienili całą redakcję na swoich ludzi i pod znaną marką opornego wobec rządzących "Tygodnika Powszechnego” zaczęli publikować teksty wychwalające komunistyczny porządek w Polsce.

Czytając "Dziennik 1954" poznajemy całą plejadę znanych postaci funkcjonujących w przestrzeni publicznej: ludzi pióra, filmu i teatru, dziennikarzy, polityków, ludzi partii. Tyrmand pisze o znanych postaciach takich jak np. Iwaszkiewicz, Jan Dobraczyński, Roman Bratny, Tadeusz Chrzanowski, Zygmunt Kałużyński, Julia Hartwig, Ksawery Pruszyński, Paweł Jasienica.
Sporo uwagi poświęca też pisarzom debiutującym.
O Zbigniewie Herbercie, który w 1954r. jest mało znanym debiutantem, Tyrmand napisał:
"Herbert to klasa sama dla siebie i [...] w normalnych warunkach zabłysnąłby na firmamencie kulturalnym kraju jak gwiazda pierwszorzędnej wielkości."

Autor "Dziennika 1954" obserwuje także początki kariery Stanisława Lema, któremu oczywiście wypomina, że jest z przekonania marksistą i komunistą.
Pomimo tego zapisuje o nim następującą opinię:
"dysponuje on wiarą, a nade wszystko kulturą pisania i giętkością wyobraźni i narracji w takim stopniu, że stary Wells zzieleniałby, gdyby sobie Lema poczytał."

Warto na koniec podkreślić, że poziom językowy dziennika Tyrmanda jest najwyższej jakości. Pisarz używa polszczyzny z wielką swobodą. Jego narracja skrzy się dowcipem i złośliwościami, jest inteligentna i pełna trafnych point. Dla miłośnika polszczyzny obcowanie z tekstem Tyrmandowego dziennika jest prawdziwą ucztą.

Przeczytane w ramach marcowego wyzwania LC: książka patrona roku 2020.

"Dziennik 1954" to książka zaliczana do kanonu literatury polskiej II połowy XX w. Pomimo tego ta książka i jej autor zawsze mnie omijali. Tegoroczne wyzwanie marcowe było więc dobrym pretekstem do poznania "Dziennika 1954" i jego autora :⁠-⁠)

Chociaż Tyrmand jest autorem bestsellerowej powieści "Zły", doskonałego "Filipa", za jego największe osiągnięcie pisarskie uważa...

więcej Pokaż mimo to

avatar
163
50

Na półkach:

Tyrmand to u nas nazwisko znane nawet tym, którzy nie czytali nic co wyszło spod jego ręki. Po lekturze "Filipa" stwierdziłem, że koniecznie muszę sięgnąć po więcej. Mój wybór padł na "Dziennik 1954" i był to strzał w dziesiątkę. O samym Tyrmandzie można pisać godzinami i nie wyczerpać tematu do końca. Jego życiorys był tak barwny i naszpikowany absurdalną wręcz ilością dziwnych, niebezpiecznych i nieprawdopodobnych zdarzeń, że mógłby posłużyć jak inspiracja na całą serię filmów lub książek. Ten nietuzinkowy autor postanowił, że wraz z rozpoczęciem się 1954 roku zacznie pisać dziennik. Nie trwało to zbyt długo, bo raptem pierwsze trzy miesiące, gdyż zabrał się za pisanie swojego najbardziej chyba znanego dziś dzieła, czyli "Złego". Czy warto więc sięgnąć po dziennik, którego pisanie porzucił nagle, ot tak? Zdecydowanie, do czego zachęcam. Jest to coś, co wymyka się formie i schematom, jak sam autor. Przeplata opisy prozaicznych i banalnych wręcz czynności dnia codziennego ze sprawozdaniem z życia uczuciowego i miłosnych podbojów, by co jakiś czas zaskoczyć dogłębnym i dającym do myślenia wywodem filozoficzno-psychologicznym. Celne, pełne ironii i gorzkie spostrzeżenia dotyczące realiów życia w komunistycznym kraju, którego Tyrmand na tamten moment opuszczać nie chce. Nie gryzie się w język, rzuca konkretnymi nazwiskami osób, z którymi się nie zgadza lub po prostu nie darzy ich szacunkiem. Raz euforyczne wręcz podchodzi do pisania dziennika, a za kilka dni twierdzi, że to kompletnie bez sensu, ale pisze dalej. Mając 34 lata tłumaczył, że czuł się już zmęczony i zrezygnowany. Był pełen sprzeczności, jak rzeczywistość, która go otaczała. "Dziennik 1954" też taki jest. Nieoczywisty, kontrowersyjny i momentami absurdalny. Zachęcam, przeczytajcie.

Tyrmand to u nas nazwisko znane nawet tym, którzy nie czytali nic co wyszło spod jego ręki. Po lekturze "Filipa" stwierdziłem, że koniecznie muszę sięgnąć po więcej. Mój wybór padł na "Dziennik 1954" i był to strzał w dziesiątkę. O samym Tyrmandzie można pisać godzinami i nie wyczerpać tematu do końca. Jego życiorys był tak barwny i naszpikowany absurdalną wręcz ilością...

więcej Pokaż mimo to

avatar
24
24

Na półkach:

W mojej nic nie znaczącej ocenie z inteligenckim sznytem i cmoknięciem prosto ze stolycy.

Własna ignorancja nie pozwala ocenić wyżej niemniej kilka bon motów zabiorę do serca. Na pierwszy plan wspaniała kultura słowa, niedościgniona. Obserwacje autora najwyższej klasy. Jakby wszystko i nic się nie zmieniło. Nadal to dumny naród łasy na kadzenie i komplementy. Dla samej idei „European way of life” nastawi karku.

Ponadto te wszechpotężne i ponadczasowe mądrości od Biebrzy do Eufratu: „Życie jest jak gówno na kole – raz jest w górze, raz jest w dole.” Rozpisałem się chyba pierwszy raz w mej „karierze” tak mocno więc do całości lvl up, a co!


P.S. Pawle Zarzeczny, dziękuje.

P.S. Vol.2 Wydanie ze zdjęciami – sztos.

P.S. Vol.3 Szarobura ledwo co poststaliniowska Polska wcale nie musi być taka szara i smutna. Nawet gdy plucha nawet gdy połowa lutego czy stycznia.

W mojej nic nie znaczącej ocenie z inteligenckim sznytem i cmoknięciem prosto ze stolycy.

Własna ignorancja nie pozwala ocenić wyżej niemniej kilka bon motów zabiorę do serca. Na pierwszy plan wspaniała kultura słowa, niedościgniona. Obserwacje autora najwyższej klasy. Jakby wszystko i nic się nie zmieniło. Nadal to dumny naród łasy na kadzenie i komplementy. Dla samej...

więcej Pokaż mimo to

avatar
8
7

Na półkach:

Gdyby nie to nieprzyjemne wrażenie, że ten wzniosły nonkonformizm bierze się z kompleksów i megalomanii, a bunt i ostracyzm wobec aparatczyków podszyty jest pospolitą ludzką zawiścią...

Gdyby nie to nieprzyjemne wrażenie, że ten wzniosły nonkonformizm bierze się z kompleksów i megalomanii, a bunt i ostracyzm wobec aparatczyków podszyty jest pospolitą ludzką zawiścią...

Pokaż mimo to

avatar
853
772

Na półkach: , , ,

Polska Rzeczpospolita Ludowa oczami Leopolda Tyrmanda. Ciekawy i jednocześnie z racji podjętego tematu przykry obraz komunistycznej rzeczywistości lat 50 ubiegłego stulecia. Dziennik pisarza czyta się dość mozolnie, krok po kroku '' od sandałka do kamaszka od buciczka do trzewiczka uczę się chodzić po świecie” NOWYM ŚWIECIE stworzonym przez czerwoną hołotę. Jest całkiem dobrze, Tyrmand obnaża dwulicowość, sprzedajność, obłudę, kłamstwa i inne ludzkie przywary, opisuje czerwoną rewolucję w Polsce taką jaką ona była, przy okazji dobrze sypie nazwiskami i całkiem się ,, nie opierdziela '' tylko wali prosto z mostu. To mi się podoba. Natomiast wynurzenia na temat jego dość bujnego życia seksualnego mnie nie obchodzą, psują moim zdaniem całość, chociaż....może to była ucieczka od tej szarości dnia codziennego, chociaż na moment, chociaż na chwilę....kto wie, może w tym szaleństwie była rzeczywiście metoda.

Polska Rzeczpospolita Ludowa oczami Leopolda Tyrmanda. Ciekawy i jednocześnie z racji podjętego tematu przykry obraz komunistycznej rzeczywistości lat 50 ubiegłego stulecia. Dziennik pisarza czyta się dość mozolnie, krok po kroku '' od sandałka do kamaszka od buciczka do trzewiczka uczę się chodzić po świecie” NOWYM ŚWIECIE stworzonym przez czerwoną hołotę. Jest całkiem...

więcej Pokaż mimo to

avatar
80
45

Na półkach:

Trudno mi nazwać tę książkę porywającą, a jednocześnie określiłabym ją jako lekturę obowiązkową dla ludzi, którzy chcą znać prawdę o tamtych czasach, rzutujących przecież tak bardzo na czasy w jakich żyjemy.
Dziennik młodego pisarza mieszkającego w Warszawie, który nie godzi się na płynięcie z prądem w czasach komunistycznego reżimu i płaci za to wysoką cenę. Jedni pukają się w głowę i odcinają kupony pisząc na zamówienie to co władzy sowieckiej pasuje, inni - jak wspomniany w dzienniku Herbert - ciężko pracują fizycznie, w podłych warunkach, żeby przeżyć. Oby ten czas przenigdy nie wrócił. Język Leopolda Tyrmanda jak dla mnie jest raczej ciężki, czego nie upraszcza nieustanny dialog wewnętrzny. Mimo wszystko - uważam że było warto.

Trudno mi nazwać tę książkę porywającą, a jednocześnie określiłabym ją jako lekturę obowiązkową dla ludzi, którzy chcą znać prawdę o tamtych czasach, rzutujących przecież tak bardzo na czasy w jakich żyjemy.
Dziennik młodego pisarza mieszkającego w Warszawie, który nie godzi się na płynięcie z prądem w czasach komunistycznego reżimu i płaci za to wysoką cenę. Jedni pukają...

więcej Pokaż mimo to

avatar
2105
1685

Na półkach: , ,

"Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda to pamiętnik autora. Kronika określonego czasu. Bardzo krótkiego. Zaledwie jednego kwartału. Za to zapis szczegółowy, wydarzeń z życia samego Tyrmanda jak i życia warszawiaków w okresie od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku. Dzięki relacjom autora oglądamy życie w socjalizmie. Życie inteligenta. Spotykamy Herberta, Jasienicę, Kisiela, Turowicza, J. J. Szczepańskiego i wiele innych znanych postaci ze świata literatury.
Z jednymi Tyrmand się przyjaźni bardziej, z innymi mniej. Nie szczędzi krytyki wobec tych, z którymi się nie zgadza. Ironizuje szafując słowami dowoli.

"A komuniści? Ja wiem o Ochabie, ale co on wie o mnie? Ja pyskuję, że go zwalczam poprzez odmowę partycypacji, przez protest, przez poświęcenie życia dla prawd noszonych w sobie, przez pogardę dla lukratywnych zakłamań. Ochab chybaby umarł ze śmiechu gdyby mu o tym powiedziano. Byłby to jedyny efekt mej walki."

Sposób opowiadania i język jakim się Tyrmand posługuje wprost zachwyca. Mimo, że pisze o czasach ponurych z dominującą szarością.
Z tych szczegółowych zapisków bije szczerość, ale wyłania się też osobowość narcystyczna autora.
Przerwał tworzenie ich w momencie "odwilży". Napisał i wydał "Złego". W końcu i tak wyjechał z Polski i nigdy nie wrócił.
"Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda to perełka literatury polskiej. GORĄCO POLECAM!

"Dziennik 1954" Leopolda Tyrmanda to pamiętnik autora. Kronika określonego czasu. Bardzo krótkiego. Zaledwie jednego kwartału. Za to zapis szczegółowy, wydarzeń z życia samego Tyrmanda jak i życia warszawiaków w okresie od 1 stycznia do 2 kwietnia 1954 roku. Dzięki relacjom autora oglądamy życie w socjalizmie. Życie inteligenta. Spotykamy Herberta, Jasienicę, Kisiela,...

więcej Pokaż mimo to

avatar
59
35

Na półkach: ,

Bardzo dobra książka. Nie jest zbyt lekka do czytania, ale zdecydowanie warto, z kilku powodów.
Po pierwsze, pokazuje zmagania człowieka z epoką, która szczęśliwie dla nas odeszła (i oby nigdy nie wróciła). Jest to subiektywna wizja czasów przeszłych, ale przez to tak barwna i prawdziwa, bo pisana nie przez kronikarza analizującego "na chłodno" dokumenty historyczne, a przez człowieka całkowicie zanurzonego w szarzyźnie PRLu.
Po drugie pokazuje wewnętrzne zmagania człowieka w sile wieku, który kontempluje swoje życiowe wybory. Zawarte są tu niesamowicie ponadczasowe dylematy, które właściwie nic się nie zmieniły mimo digitalizacji naszego życia oraz innego ustroju.
Dodatkowo, obcowanie z tym tekstem jest też ciekawą podróżą w meandry języka polskiego, których próżno by szukać w dzisiejszych tekstach. Język stale się rozwija i staje się na pewno bardziej przystępny, ale czy podąża to w dobrą stronę? Pytanie otwarte :).
Z pewnością jeszcze wrócę do tej pozycji.

Bardzo dobra książka. Nie jest zbyt lekka do czytania, ale zdecydowanie warto, z kilku powodów.
Po pierwsze, pokazuje zmagania człowieka z epoką, która szczęśliwie dla nas odeszła (i oby nigdy nie wróciła). Jest to subiektywna wizja czasów przeszłych, ale przez to tak barwna i prawdziwa, bo pisana nie przez kronikarza analizującego "na chłodno" dokumenty historyczne, a...

więcej Pokaż mimo to

avatar
406
364

Na półkach:

Pierwsze spotkanie z Tyrmandem i co tu dużo mówić - rewelacja.

W klimat roku 1954 wsiąkłem niemal od razu - swoją drogą był to ponury, lecz niezwykle ciekawy czas w dziejach Polski. Konsolidacja systemu komunistycznego i próby znalezienia sobie w nim miejsca przez jednostki z resztkami sumienia to motywy, którym Tyrmand poświęca tu najwięcej miejsca.

Książka robi tym większe wrażenie, że...sam jestem w wieku, w którym Tyrmand ją pisał. Cóż, "rówieśnikowi" mogę jedynie pozazdrościć erudycji, umiejętności przelania jej na papier i...powodzenia u płci pięknej. :)

Mnie "Dziennik" skojarzył się nieco ze "Szkicami Piórkiem" Andrzeja Bobkowskiego - jest jakieś podobieństwo w zmaganiach tych dwóch wybitnych umysłów z dwoma totalitaryzmami (no i kobietami :). Pewnie Tyrmand bardziej "filozofuje", niemniej coś czuję, że fani jednego pana polubiliby i drugiego.

Pierwsze spotkanie z Tyrmandem i co tu dużo mówić - rewelacja.

W klimat roku 1954 wsiąkłem niemal od razu - swoją drogą był to ponury, lecz niezwykle ciekawy czas w dziejach Polski. Konsolidacja systemu komunistycznego i próby znalezienia sobie w nim miejsca przez jednostki z resztkami sumienia to motywy, którym Tyrmand poświęca tu najwięcej miejsca.

Książka robi tym...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    1 547
  • Chcę przeczytać
    1 420
  • Posiadam
    445
  • Teraz czytam
    100
  • Ulubione
    86
  • Chcę w prezencie
    21
  • Literatura polska
    19
  • Literatura polska
    13
  • Biografia
    10
  • Biografie
    10

Cytaty

Więcej
Leopold Tyrmand Dziennik 1954 Zobacz więcej
Leopold Tyrmand Dziennik 1954 Zobacz więcej
Leopold Tyrmand Dziennik 1954 Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także