Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych

Okładka książki Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych Michael Booth
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2015
Okładka książki Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych
Michael Booth
7,3 / 10
Logo plebiscytu Książka Roku Nominacja w Plebiscycie 2015
Wydawnictwo: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego Seria: Mundus reportaż
432 str. 7 godz. 12 min.
Kategoria:
reportaż
Seria:
Mundus
Tytuł oryginału:
The Almost Nearly Perfect People. Behind the Myth of the Scandinavian Utopia
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wydania:
2015-10-15
Data 1. wyd. pol.:
2015-10-15
Liczba stron:
432
Czas czytania
7 godz. 12 min.
Język:
polski
ISBN:
9788323339465
Tłumacz:
Barbara Gutowska-Nowak
Tagi:
Skandynawia
Inne
Średnia ocen

                7,3 7,3 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
7,3 / 10
570 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
381
380

Na półkach:

Polskie tytuły zagranicznych dzieł, czy to filmów, czy książek – to zwykle adaptacje, twórcze rozwinięcia myśli autora, bądź celowe przeinaczenia – celem zmylenia nabywcy. W tym przypadku mamy wariację. Angielskie “The Almost Nearly Perfect People. Behind the Myths of the Scandinavian Utopia” – czyli “Niemal prawie idealni ludzie. Za mitem skandynawskiej Utopii” to w wersji tłumaczki (Barbara Gutkowska-Nowak): „Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych”. Dosłowny przekład brzmi trochę topornie, ale „Ludzie prawie idealni” już całkiem poprawnie, a podtytuł można było zostawić bez zmian. Oddawał dobrze treść książki, która jest po trosze reportażem, zalążkiem studium kulturowego regionu, subiektywną analizą społeczną (dokonaną wprawdzie okiem laika, ale opartą na konkretnych danych statystycznych), oraz spojrzeniem na warunki bytowe współczesnych mieszkańców Północy, tamtejsze gospodarki i nawyki konsumenckie.

(Na angielskojęzycznej Wikipedii znajdziemy dosyć obszerny opis książki Bootha, ale umieszczono ją tam z innym podtytułem: „The Truth About the Nordic Miracle” tj. „Prawda o nordyckim cudzie” – książka jak się zdaje ma dwa równoległe wydania anglojęzyczne – brytyjskie i amerykańskie, wielokrotnie w tekście padają porównania i odniesienia do realiów USA i jest ona pisana ewidentnie pod tamtejszego odbiorcę, a potwierdzeniem tego może być bardzo pobłażliwy stosunek do geograficznej ignorancji, i szeroko rozumianej wiedzy ogólnej, np.: „Czy ktoś w ogóle wie, gdzie leży Vanuatu?”).

Tłumaczka wykonała swoją pracę dobrze, ale nie ma to większego znaczenia z uwagi na kiepskie pióro Bootha. Stylistycznie, konstrukcyjnie, książka jest na tyle słaba, że kreatywny tłumacz mógłby co najwyżej ją poprawić, ale musiałyby być to dosyć spore zmiany rangi redakcyjnej... wykraczające chyba poza standardy translatorskie. Tłumacząc rzetelnie, pani Gutkowska-Nowak niestety daje nam możliwość doświadczać wszelkich mankamentów pisanego najwyraźniej zbyt pośpiesznie oryginału, który nieodleżał tyle ile powinien, i nie został solidnie przejrzany przez autora pod kątem językowym, nie mówiąc już o kimś innym, z krytycznym okiem, kto wziąłby za to pieniądze. Z drugiej strony nie ma dramatu – bo mimo tego że tekst nie zachwyca urodą, czyta się dobrze. Trochę jak artykuł z tygodnika niższych lotów – ale bez zgrzytania zębami. (Gramatyka i interpunkcja trzyma się kupy). Jeśli uznać że wartością książki są informacje i humor – to można powiedzieć że tekst się broni. Niemniej gdyby książka trafiła w ręce jakiejś polonistki, miejscami popodkreślałaby pewnie całe linijki, skreślała wyrazy, wpisywała inne i stawiała wykrzykniki, cicho klnąc pod nosem.

Jaką Skandynawię książka omawia? Tę po publikacji karykatur Mahometa w duńskim dzienniku „Jyllands-Posten” (2005), doświadczającą trwającego po dziś dzień światowego kryzysu finansowego (który dał o sobie znać w 2008), wciąż mającą w pamięci masakrę na wyspie Utoya (2011), borykającą się z trwającym od kilku dekad napływem muzułmańskich emigrantów, krainą ogólnie stabilną – ale doświadczającą i absurdów nacjonalizmu i hiper-poprawności politycznej. Skandynawię współczesną.
Książka wyszła w języku angielskim w 2014, u nas rok później, a za kilka lat będzie się ją czytać podobnie jak artykuły ze starych gazet, omawiających ówczesne gorące tematy, dziś nie budzące już większych emocji. Z uwagi na to podejście – poszczególne podrozdziały lepiej sprawdziłby się jako publicystyka w odcinkach, a może nawet blog (wziąwszy pod uwagę ich jakość)... To może trochę przesada, ale przy wzmiance o aktualnych sprawach (np. knowaniach Ruskich w Donbasie), czytelnik który sięgnie po tę książkę po dekadzie, może poczuć że trzyma coś totalnie zdezaktualizowanego. Inna rzecz że takie odnotowanie statusu quo, syntetyczne ujęcie informacji polityczno-socjologicznych, jest bardzo cenne – zwłaszcza dla historyków.

Plusy:
+ książka nie nudzi.
+ jest logiczna (na ogół).
+ humor stanowiący integralną cześć opisów i refleksji Bootha, nie zawsze najwyższych lotów, choć na ogół nie jest zły.
+ zawiera dużo konkretnych danych liczbowych.
+ garść interesujących ciekawostek w każdym rozdziale (choć mogłoby być więcej).
+ przystępnie napisana (tj. zrozumiale – mimo wpadek stylistycznych).
+ daje z grubsza wiarygodny obraz Skandynawii w drugiej dekadzie XXI wieku i pewne wskazówki, co składa się na ten stan rzeczy.
+ indeks, niepełny, wybrakowany, ale jest.

Minusy:
- merytoryczne duble (co kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt i kilkaset stron, powtórki informacji, w ilości dostatecznej by mózg stale jęczał: to już było!).
- powtórzenia informacyjne które dzieli kilka linijek tekstu (!) i zadziwiający brak synonimów, „Skandynawski raj” traci na tym pod kątem stylistyki.
- książka liczy sobie około 350 stron, z czego Islandii poświęcono zaledwie 31 (!). Od 117 do 148.
- za mało informacji o życiu duchowym, o religii.
- zbyt często autor idzie za bardzo na skróty podczas prezentacji historii Północy, brakuje tu kilku słów odnośnie etymologii, genezy podziałów w regionie, historii ekspansji, korzeni.
- na mapce z początku książki Obwód Kaliningradzki uległ dematerializacji, i tym samym Morze Bałtyckie jest nieco większe niż w rzeczywistości (!). I dobrze i źle cholera. Zawsze to dłuższa linia brzegowa. Więcej plaży. I bezpieczniejsza granica północna. Ale tak bez jaj – jak to mogło umknąć uwadze osoby przygotowującej książkę do druku? I to w wydawnictwie uniwerysteckim?
- Tekst mógłby być lepiej opracowany przez autora, albo ugładzony przez tłumacza.
- książka z krótkim terminem przydatności do czytania, raczej nie ma szans być w użyciu za kilka dekad (ale autor ma tego świadomość). To bardziej satyryczna publicystka gazetowa, forma adekwatna do roztrząsania spraw bieżących. Destabilizacja wschodniej Ukrainy przez Ruskich pewnie szybko się nie skończy, ale młodszy czytelnik któremu ta książka wpadnie do ręki za kilka lat, może poczuć się zmuszony oderwać od lektury, wejść na google i sprawdzić w czym rzecz, to samo jeśli idzie o tymczasowo popularne partie polityczne. Przydałoby się więcej informacji.
- autor przygląda się każdemu krajowi z pewnej szczególnej perspektywy, w przypadku Danii, gdzie mieszka – jest to obraz szeroki (który ku zaskoczeniu odbiorcy nie nadaje tonu kolejnym rozdziałom); przy temacie Islandii – pretekstem do snucia głębszych, może nawet zbyt daleko idących wywodów, staje się kryzys finansowy i jego geneza; omawiając Norwegię – akt terrorystyczny Breivika i problemy nastrojów anty-imigranckich, narodowa autoidentyfikacja oraz bogactwo oparte na zyskach z ropy; w przypadku Finlandii cały rozdział to powierzchowne prześlizgnięcie się po stereotypach, historii, polityce edukacyjnej i tej ogólnopaństwowej, oraz dzielenie się swoim zachwytem z czytelnikami; przy Szwecji wieloletnia polityka socjaldemokratów, kwestie asymilacji imigrantów i relacji z sąsiadami w regionie. Oczywiście całość przeplatają wspólne wątki przybliżające kwestie mentalności, stanu społecznej autoanalizy, gospodarki i postrzegania na arenie międzynarodowej, itd.; samo założenie by sięgnąć do cech charakterystycznych, stereotypów, do tego co się przez lata utarło i obiegowych opinii – ma sens, jest dobrym pomysłem, od razu zaspakajającym ciekawość odbiorcy i przykuwającym jego uwagę. Regionalne opinie mówią równie wiele o wygłaszających je, co o ich podmiotach, niemniej o każdym kraju i narodzie mamy tyle ile się autorowi napisało i nie można mówić o tym że wszyscy zostali tu potraktowani po równo, symetrycznie. Niby nie jest to tekst naukowy, taki zabieg urozmaica lekturę, daje rozrywkę, ale nie porządkuje informacji. Dobrze by było gdyby te motywy przewodnie nie pozbawiały nas jakiegoś sensownego rozplanowania całości i konsekwentnego wyłożenia. Podsumowując: poszczególne części książki są nierówne jeśli idzie o prezentowane informacje, Booth nie stwarza tym samym możliwości dokładnego porównania kulturowego poszczególnych skandynawskich narodów.
- tytuły podrozdziałów w większości przypadków niewiele mówią o ich zawartości. Równie dobrze mogłaby być odznaczone rzymskimi cyferkami. Marnowanie farby drukarskiej.

Kiedy na str. 168, z niekrytym politowaniem i pewnym zażenowaniem, Booth pisze o tym, że mieszkańcy norweskiego Negerby sprzeciwiali się zmianie nazwy ich niewielkiej miejscowości na „Wschodnie Miasteczko”, a kiedy to już się stało – nadal posługiwali się starą nazwą, i wyraźnie chce podpiąć te nastroje społeczne pod prowincjonalne uwstecznienie i brak zrozumienia ducha czasów – czytelnikowi mogą opaść ręce (a książka polecieć na podłogę). Neger to po norwsku murzyn. I przewrażliwionym, z uwagi na bliżej nieznaną logikę – źle się kojarzy. Swego czasu w Polsce inicjowane były dyskusje czy używanie słowa „murzyn” jest właściwe, w uszach niektórych brzmiało źle, mimo że słowo nie jest nacechowane pejoratywnie. Polski, wyciszony już chyba problem, ma całkowicie analogiczną naturę do norweskiego. No ale dyskusja to jedno, a przymusowe zmieniane tradycyjnej nazwy drugie. Powyższa sytuacja jest tak groteskowa, że brzmi jak gdyby pożyczono ją ukradkiem z któregoś z opowiadań Sławomira Mrożka. Zmiana nazwy Negerby z uwagi na źle rozumianą poprawność polityczną jest równie absurdalna jak przemianowywanie podlaskiego Czerwonego Boru, bo nie daj Boże kojarzyć się może komuś z Indianami, w dodatku prymitywnymi bo mieszkającymi w lesie. Obłęd. Postawa budzi niesmak i zakłopotanie.
Nacjonalizm jest zjawiskiem negatywnym, i trzeba piętnować takie postawy niezależnie od miejsca gdzie się lęgną, ale hiper-poprawność polityczna która zabrania nazywać rzeczy po imieniu, oraz związane z nią egzaltowane nastroje – są równie niebezpiecznym zjawiskiem. To dwie skrajności. I podczas lektury ciężko nie ulec wrażeniu że Booth, mimowolnie, trochę ulega tej drugiej. Kiedy próbuje szydzić z jednej z norweskich prawicowych partii, jest to totalnie nieśmieszne, bo tak faktycznie – nie pada nic co usprawiedliwiałoby jego złośliwość. Nawet jeśli ta zasługuje na potępienie, to tępić trzeba logicznie. Inaczej można się zbłaźnić.

A propos odbioru, ponoć autor zna opinie odnośnie swego dzieła w rodzinie skandynawskich narodów, wypowiada się o tym w swoim żartobliwym stylu na łamach dziennika „The Guardian”: "It was interesting to observe the different reactions to my piece. The Finns were pretty cool; the Swedes, pedantic but resigned; the Danes did get a little fighty; the Icelanders were irritated not to have been given more attention; but the Norwegians, boy, they were not happy". (“To było interesujące obserwować różne reakcję na mój kawałek. Finowie byli bardzo wyluzowani; Szwedzi, pedantyczni ale zrezygnowani; Duńczycy trochę oponowali; Islandczycy byli poirytowani i nie poświęcili mi większej uwagi; ale Norwegowie, chłopie, oni nie byli szczęśliwi”).

Pan Booth wydaje się sympatycznym facetem, o umiarkowanych poglądach, który ma pewne talenty typowe dla dobrego humorysty, ale nie dał z siebie wszystkiego podczas pisania tej książki.
Jeśli ktoś szuka czegoś lekkiego, ale zarazem obszernego, do autobusu czy do poduszki – może sięgnąć po książkę i pewnie będzie zadowolony, ale musi mieć świadomość że książka zawiera trochę błędów i potknięć – tak co do treści, jak i co do formy.

Mniejsze i większe wpadki:
38 str. – w narracji pada że przeniesiemy się na chwilę do Włoch na początek XIX stulecia, tymczasem pada data 1884. Zatem przenosimy się raczej na jego koniec.
56 str. – to logiczne, że Persowie uważają się za Persów a nie Arabów, rozmówcy chodziło o podział sunnici-szyici, to jego pokrętne rozumowanie, nie autora, ale Booth mógł nam tego oszczędzić
165 str. – w USA mamy 9/11 a nie 11/9 („nine-eleven”). Pytanie jak zapisują to Norwegowie? Błąd tłumaczki albo Bootha.
344 str. – „języka farerskiego Samów” – tu chyba zabrakło przecinka (bo po farersku mówią oczywiście Farerowie – mieszkańcy Wysp Owczych, nie Lapończycy; nawiasem mówiąc – warto sięgnąć po „81:1” Michalskiego i Wasilewskiego, genialną książkę w całości poświęconą temu małym archipelagowi wysp wulkanicznych, położonemu w połowie drogi między Islandią a Norwegią, jego zahartowanym przez surowy klimat mieszkańcom, ich kulturze i mentalności; stanowi ona doskonały przykład tego jak można by było szeroko opisać w „Skandynawskim raju” Islandię, i że w ogóle się da; no i jak już mowa o języku farerskim – to warto zapoznać się z utworami grupy Tyr*, tak w ramach ciekawostki).

W rozdziale o Szwecji autor pisze, że celowo, w ramach eksperymentu, przekracza ulicę na czerwonym świetle, kiedy nie jedzie akurat żaden samochód, i spotyka się to z otwartą, choć stonowaną dezaprobatą tłumu. Tymczasem w książce pani Molędy – „Szwedzi. Ciepło na Północy” wydanej zaledwie rok później po „Skandynawskim raju”, mowa jest o tym że tamtejsze prawo zezwala przekraczać zebrę na czerwonym, pod warunkiem że nic nie jedzie, i że jest to przez tamtejszych pieszych nagminnie nadużywane. Nasza autorka jest w Sztokholmie rezydentką, mieszka tam od lat i zapewne wie co mówi. A przecież właśnie w Sztokholmie Booth doszedł do takiego wniosku... chodzili tymi samymi ulicami. Czy to jeden z możliwych błędów odnośnie szwedzkich zwyczajów, co do których przyznaje się na końcu książki?

Autor mylnie pisze że pierwszymi ludźmi na Islandii byli przybysze z terenów Norwegii, przedtem, już w VII wieku przebywali tam irlandzcy pustelnicy. Mało bo mało, ale zawsze.

W związku z kiepską stylistyką i krótkim terminem do przyswojenia jaki ma książka Bootha, nie warto wyszczególniać błędów wynikłych z pośpiesznego stukania w klawiaturę, ale w czasie czytania rzucają się w oczy następujące wpadki techniczne: str. 58 – jest „jaki” a powinno być „jakie”; 185 – „dzialania”, literówka; 186 – „Kandzie”, literówka; 283 – jest „którzy” a powinno być „który”; 317 – „są gotowi” trzeba zamienić na „gotowych”. I chyba tyle – jeśli to wszystko, to jak na 350 stron drobnym makiem malutko. Brawa dla działającej zapewne pod presją czasu korekty.

Cóż na dokładkę po lekturze?
Różne aspekty skandynawskiej codzienności, o której pisze Booth, świetnie oddają niżej wymienione filmy obyczajowe. Warto się z nimi zapoznać, bo jest to świetne kino, atrakcyjne przede wszystkim z uwagi na przekaz, ale polski widz będzie mógł dodatkowo wychwycić pewne prawidłowości o których już czytał/słyszał, i tak zwyczajnie, zobaczyć jak się tam żyje na tej Północy (choć nie są to koniecznie standardowe ujęcia spraw codziennych, nie zakłamują rzeczywistości):
101 Reykjavik – Islandia, 2000
Tylko razem – Szwecja, 2000
Elling – Norwegia, 2001
Jabłka Adama – Dania, 2005
Gra – Szwecja, 2011
Serce lwa – Finlandia, 2013
We Are the Best! – Szwecja, 2013

* Tak w ogóle, Skandynawia jest niezwykle bogata w ciekawych wykonawców tworzących w różnych nurtach rocka i metalu, włączających do swej twórczości elementy muzyki ludowej, instrumentarium symfoniczne, elementy klasycznego śpiewu – sięgających po tematykę dawnych wierzeń, mitologię, historię, filozofię, czy też po prostu grających porządną muzykę gitarową, wzorowaną na najlepszych gitarowych brzmieniach z UK i USA... jest to bardzo ciekawe, i cholernie obszerne zjawisko. I miłe dla ucha. Autor pisze o tym w zaledwie jednym zdaniu, że bodaj specjalnością Skandynawów jest Death Metal. No i wspomina o eurowizyjnym sukcesie heavymetalowej grupy Lordi. Poza tym jednak nic, a jest to bardzo ciekawe zagadnienie, także subkulturowe (któremu swego czasu przyglądałem się z dużym entuzjazmem, zaskoczony że ktoś na poważnie bierze się za granie piosenek o wikingach, starych bogach i żłopaniu miodu). Poza wymienionymi, dla zainteresowanych polecam: szwedzki Fullforce, Sabaton i Dynazty, duński Royal Hunt, fińskie Ensiferum, Nightwish, Turisas, Korpiklaani, Kotiteollisuus, Kiuas, Insomnium, Moonsorrow i wiele, wiele innych, jakie trafią się przy okazji wstukiwania w wyszukiwarkę tych haseł. Oczywiście Skandynawia ma też na swoim koncie wiele dobrego pop-rocka (np. Kent) i muzyki etnicznej (Ulla Pirttijarvi, Varttina, Tenhi, Loituma i insze), ale klimaty pagan-folk to jednak ich specjalność. Że to temat chwytliwy, niechaj będzie dowodem, że ma licznych naśladowców poza Skandynawią. Aby nie szukać daleko, jest taka ruska kapela Nomans Land z Petersburga, która po angielsku, z pełną powagą i zaangażowaniem, śpiewa o ludach północy, wywijaniu mieczem i dawnych bogach. Brzmi to trochę jak multi-kulti (Ruscy, po angielsku, o Normanach!), ale w gruncie rzeczy chodzi troszkę o coś przeciwnego. W sumie zabawna sytuacja.

Polskie tytuły zagranicznych dzieł, czy to filmów, czy książek – to zwykle adaptacje, twórcze rozwinięcia myśli autora, bądź celowe przeinaczenia – celem zmylenia nabywcy. W tym przypadku mamy wariację. Angielskie “The Almost Nearly Perfect People. Behind the Myths of the Scandinavian Utopia” – czyli “Niemal prawie idealni ludzie. Za mitem skandynawskiej Utopii” to w wersji...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Chcę przeczytać
    1 916
  • Przeczytane
    711
  • Posiadam
    184
  • Teraz czytam
    56
  • Skandynawia
    28
  • Reportaż
    24
  • Ulubione
    18
  • 2021
    12
  • Do kupienia
    11
  • Chcę w prezencie
    11

Cytaty

Więcej
Michael Booth Skandynawski raj. O ludziach prawie idealnych Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także