Genna mnie powaliła na kolana już na pierwszych stronach książki. Zadziorna, nieustraszona, mająca wszystko i wszystkich gdzieś młoda kobieta, tak młoda, w końcu uważam, że mając osiemnaście lat to już dorosłość tylko z nazwy. Kocha kłopoty lub one ją ale zawsze udawało się jej z nich wybrnąć. Tym razem jest inaczej... Pomagał jej tata, w końcu jest jednym z ważnych postaci w mieście. Nikim innym jak głową rodziny Galante. Primo dałby wszystko, żeby córka się uspokoiła, nosiła dłuższe sukienki i aby ród rodziny Barsanti wyginął.
Jeden dzień, jedna chwila i winda zmieniają wszystko. Genna poznaje Matty'ego, iskrzy aż tak bardzo, że kończy się ... wiadomo z iskrami.
Matteo "Matty" Barsanti właśnie wrócił do miasta, głównie do umierającej matki ale tego dnia Genna dla niego to widok na lepsze jutro, na miłość.
Wszystko pięknie ładnie ale pewnego dnia oboje odkrywają, że należą do rodzin, które najchętniej by się powybijały. Długoletnie spory i walka, nienawiść to wszystko jest dla nich przytłaczające. Jak Romeo i Julia ale czy będzie to kolejny dramat? Czy dadzą sobie szanse na zbudowanie wspólnego życia?
Prosto napisana historia, którą czyta się z chęcią, zachęcam do mile spędzonego czasu i wejścia w świat mafijny.

Genna mnie powaliła na kolana już na pierwszych stronach książki. Zadziorna, nieustraszona, mająca wszystko i wszystkich gdzieś młoda kobieta, tak młoda, w końcu uważam, że mając osiemnaście lat to już dorosłość tylko z nazwy. Kocha kłopoty lub one ją ale zawsze udawało się jej z nich wybrnąć. Tym razem jest inaczej... Pomagał jej tata, w końcu jest jednym z ważnych postaci...