Uprawa roślin południowych metodą Miczurina
- Kategoria:
- literatura piękna
- Seria:
- Poza serią
- Wydawnictwo:
- Czarne
- Data wydania:
- 2015-02-12
- Data 1. wyd. pol.:
- 2015-02-12
- Liczba stron:
- 144
- Czas czytania
- 2 godz. 24 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788380490246
- Tagi:
- groteska ironia kobieta literatura polska mężczyzna relacje międzyludzkie sarkazm satyra uczucie
- Inne
Witajcie w świecie nieokiełznanej wyobraźni i nieskrępowanej swobody literackiej. Oto bohaterowie z piekła rodem, balansujący na granicy jawy i snu, życia i śmierci. Kasztaniarz i kosmonauta, trumna z generałem Sikorskim i przygłucha Matka Boska w blasku telewizora dziergająca Jezusowe skarpety. W oszalałym świecie nikogo nie dziwi podwieczorek zapoznawczy dla zmarłych ani teatrzyk oświaty sanitarnej. Weronika Murek niczym nadworny kuglarz słowa miesza style literackie i zwodzi zmysły czytelnika. Doskonała odskocznia od szarości dnia powszedniego.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Uwaga, debiut!
Niewielka książeczka z lekka surrealistyczną okładką - przetworzonym renesansowym obrazem Rogiera van der Weydena „Portret Damy w czepku”. Autorką projektu okładki jest Iwona Chmielewska, tak!, ta sama Iwona Chmielewska, nagradzana autorka i ilustratorka książek dla dzieci (i nie tylko, chyba nawet przede wszystkim nie tylko), tzw. picturebooks. Dama znana z portretu Weydena pozuje na tle lasu ubrana w ręcznie na drutach robiony sweterek, a czepeczek ma przyszpilony do czoła. Zdaje się nie mieć tak zadowolonej miny jak ta renesansowa. Nie czuje się pewnie?
Hmmm... faktycznie, jeśli zajrzeć między okładki książki, można stracić grunt pod nogami. W świecie opowiadań Weroniki Murek usuwa się on spod nóg co chwila. Nie tylko czytelnikowi, bohaterom także. Moja ulubienica Maria, bohaterka opowiadania „W tył, w dół, w lewo”, nieoczekiwanie dla samej siebie o tym, że nie żyje, dowiedziała się jako ostatnia. Konsekwencje? Nabieranie nawyków zmarłych: nie rzucała cienia na przykład. I matka kazała jej się zidentyfikować, a potem i tak to się okazało psu na budę. Nie, nie zdradzę dlaczego. Nie odbiorę czytelnikom tej przyjemności. Absolutnie rewelacyjne jest to opowiadanie, niezwykle celne i prześmieszne. Utkane z motywów, które gdzieś tam już w literaturze zaistniały, ale tak błyskotliwie wykorzystanych, że śmiałam się prawie w głos, gdy moja klasa pisała wypracowanie o zachwianym człowieczeństwie w czasach II wojny światowej. Co pani tak czyta? - pytali od czasu do czasu, przerywając świętą ciszę pracy klasowej maturzyści. „Uprawę roślin południowych metodą Miczurina” - odpowiadałam zgodnie z prawdą, a oni dziwnie spoglądali. Ale nie czas był wyjaśniać. Klasa I za to mogła pośmiać się ze mną (ale oszczędnie, to prawda, bo jesteśmy w średniowieczu właśnie) z motywu maryjnego. Zaś II klasa (właśnie skończyliśmy romantyzm i czytamy „Lalkę”) siedziała dla odmiany osłupiała. Już chyba nigdy nie będą chcieli, bym coś poczytała w ramach luźniejszej lekcji. Czyżby mina damy w końcu zrobiła swoje?
Przyznam szczerze, zachwyciła mnie ta książeczka. Już dawno nie czytałam czegoś tak stuprocentowo dla przyjemności. Sztuka dla sztuki - mogłabym zakrzyknąć, gdyby nie to, że Przybyszewski, Młoda Polska itp. zupełnie ad hoc przychodzą mi do głowy. Nie jestem, zdaje się, oryginalna, gdy wychwalam ten debiut.
Opowiadania (jest ich 7) są mocno osadzone w zwyczajności. W każdym z nich pojawia się jednak coś nieoczywistego. Przedszkolanki mają problem z chłopcem, którego nie akceptują inne dzieci, bo jest z mięsa. A tu pan przychodzi organizować sanitarną pogadankę i podzielić obowiązki trzeba sensownie: pilnować jadalni, leżakowania, naświetlania dzieci, gazetki zmienić („Jak wyobrażamy sobie chorych na krzywicę” sic!). Samo życie. Także wtedy, gdy dziadek umiera i umrzeć nie może, a dziewczyna by wyjść chciała. Boluś czeka. Albo gdy problem trzeba rozwiązać, bo człowiek ma ciekawość, czy w jajku kurczak siedzi. Nieważne, że jest się zuchem w trakcie pochodu, towarzyszącego trzeciemu pochówkowi generała Sikorskiego. Albo...
No, dość. Czytajcie dalej sami!
A Miczurin? Cóż, podpowiada: Nie można czekać na łaskawość przyrody. Naszym celem jest wziąć sobie ją od niej samemu. Posłuchajcie radzieckiego naukowca, cokolwiek jego słowa miałyby znaczyć.
Zapraszam do lektury.
Justyna Radomińska
Oceny
Książka na półkach
- 1 078
- 852
- 214
- 26
- 20
- 16
- 15
- 13
- 12
- 11
Opinia
Weronika Murek, zdania odrębne.
„Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” pojawiła się we wszystkich możliwych zestawieniach za rok 2015 w pozycji „oszałamiający debiut dwudziestosześciolatki”, uzyskała nawet nominację do „Paszptortów Polityki”, gdzie w jej miejsce bardziej widziałbym Jakuba Małeckiego za „Dygot”, ale to już inna historia.
Zgoda – język jest tu niezwykle oryginalny. Dla tego języka, w mojej ocenie wyłącznie dla niego, książka jest warta przeczytania. Oczywiście wspaniałe jest to, że tak młoda pisarka tworzy tak niesamowity język i używa tak precyzyjnie i w niebywałej wręcz dyscyplinie do odmalowywania swojej wyobraźni, uczuć i wrażliwości. Jednak proza to opowieści, narracje i historie, które mają niezwykłą moc pozostawiania niemal fizycznych śladów na zmysłach czytelnika. Tu nie ma z tego nic – te opowiadania przelatują, pozostawiając po sobie cienie i rozczarowania.
Od pierwszych stron „Uprawa…” zaczęła mnie męczyć. Najdłuższe opowiadanie, otwierające ten zbiór kończy się tak: główna bohaterka, zmarła kobieta, która nie żyje tak nie do końca, która rozmawia z żyjącymi, denerwując i robiąc niewygodę tym żyjącym swoją (nie)obecnością trafia w finale do pokoju przygłuchej Matki Boskiej, w którym to pokoju z powodu tejże głuchoty brzęczy „na full” telewizor (aniołowie ciągle przyciszają jej ten telewizor, co drażni Matkę Boską); główna bohaterka na polecenie tejże Matki Boskiej bierze kłębek wełny („Bier kłębuszek”) po to, aby go trzymać… „I tak przez wiecznością całą”. Jęknąłem z rozczarowania i rozdrażnienia. Ale co mi tam, rzucam się na kolejne opowiadania, ale tam to samo – okiełznana przez wspaniały język wyobraźnia, która jednak nie zostawia absolutnie nic czytelnikowi. Może to wprawki poetyczne, pomyślałem, może to szkice dramatów a-la Różewicz, współczesna polska odpowiedź na dramaty Becketta, albo impresja na lektury Myśliwskiego, bo jako proza to słabo i nietrwale ze mną robi, jeśli cokolwiek…
Paweł Goźliński, którego niezwykle cenię i jako redaktora literackiego i jako pisarza powiedział w swoim podsumowaniu 2015 roku, że proza Murek to wyraz niebywałej wolności językowej, a wolności nam będzie trzeba jak najwięcej w nadchodzących latach. Dla mnie jest to wyraz zniewolenia, wyraz polskiej szkoły prozatorskiej, która, miałem nadzieję, zaczyna się chylić ku upadkowi – szkoły, w której język, forma, wyobraźnia i skojarzenia zastępują opowieści i historię. Tym większe moje rozdrażnienie i rozczarowanie przy debiucie młodziutkiej pisarki. Oczywiście proza, tak, jak poezja, może sobie pozwalać na wynajdowanie języka, ale po to, żeby jeszcze mocniej, sensualniej, dobitniej i wspanialej opowiadać ludzi i ich historie (Nabokov, Woolf, Celiné, Camus, Masłowska etc. etc). U Weroniki Murek mamy popisy językowe i jarzące się obrazy wyobraźni i nic ponad to. Z tego powodu niemałą satysfakcję przeżyłem, gdy jednak okazało się, że Paszport Polityki trafił do Łukasza Orbitowskiego za świetną, mistrzowską wręcz „Inną duszę”; ucieszyłem się nie dlatego, że ze mnie mściwy czytelnik, ale dlatego, że uważam, że nagrody literackie powinny pokazywać, czego nam, czytelnikom, potrzeba najbardziej. Teraz, jak nigdy wcześniej wyrazem i znakiem wolności niech będą historie, niech będą (jak w przypadku Orbitowskiego) wspaniałe narracje o naszej niedawnej historii, literackie obrazy ludzi i czasów, które w nas trwają, rosną, a czasami niebezpiecznie gniją; powieści i opowiadania, które sięgają uniwersalnych tematów i są przekładalne w całej Europie – w przypadku Murek jest to niewykonalne. To Orbitowski bowiem, a nie Murek, tworzy język; używa form i czasów, które służą opowiadaniu i żywemu słownikowi, który porusza, nie pozwala zapomnieć, każe przemyśleć i odczuć to, do czego sami nie mamy odwagi albo siły dotrzeć.
Żeby raz jeszcze oddać sprawiedliwość – język jest tu wspaniały, wyobraźnia ogromna. Jednak jako czytelnik mam ogromne wątpliwości czy Weronika Murek wie, co chce nam powiedzieć; jeśli tak, to ja tego nie usłyszałem, o „czuciu” jej świata nie wspominając… Momentami wydaje się to pretensjonalne i przekombinowane (jak sam tytuł tego zbioru opowiadań) – jakby pisane pod nagrodę, a nie dla czytelnika…
I jeszcze jedna uwaga – „Uprawa…” jest kolejną książką o polskiej prowincji, których wysyp w 2015 roku mieliśmy niebywały (wspomniany „Dygot” Małeckiego, „Skoruń” Macieja Płazy”, „Atlas Doppelganger” Dominiki Słowik, „Inna Dusza” Orbitowskiego, „Podkrzywdzie” Andrzeja Muszyńskiego). Wszystkimi krytyka była zachwycona, choć moim zdaniem naprawdę wielkie są tylko dwie z tych pozycji (Orbitowski i Małecki). Samo w sobie jest to interesujące i wymaga odrębnego zestawienia i namysłu. Tu podzielę się tylko jednym niejasnym jeszcze przemyśleniem, że być może to wyraz ucieczki, bo jeśli sztuka ma siłę przepowiadania, to może odwrót ku wsi i prowincji w prozie to echo przepowiedni…
Weronika Murek, „Uprawa roślin południowych metodą Miczurina”, Czarne, 2015.
Weronika Murek, zdania odrębne.
więcej Pokaż mimo to„Uprawa roślin południowych metodą Miczurina” pojawiła się we wszystkich możliwych zestawieniach za rok 2015 w pozycji „oszałamiający debiut dwudziestosześciolatki”, uzyskała nawet nominację do „Paszptortów Polityki”, gdzie w jej miejsce bardziej widziałbym Jakuba Małeckiego za „Dygot”, ale to już inna historia.
Zgoda – język jest tu...