Inicjały zbrodni
- Kategoria:
- kryminał, sensacja, thriller
- Cykl:
- Nowe sprawy Herkulesa Poirota (tom 1)
- Tytuł oryginału:
- The Monogram Murders
- Wydawnictwo:
- Wydawnictwo Literackie
- Data wydania:
- 2014-09-11
- Data 1. wyd. pol.:
- 2014-09-11
- Liczba stron:
- 360
- Czas czytania
- 6 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788308053911
- Tłumacz:
- Łukasz Małecki
- Tagi:
- Agatha Christie Hercules Poirot Londyn lata 20 mordestwo zbrodnia
Londyn, lata dwudzieste ubiegłego wieku. Gdy Hercules Poirot rozkoszuje się atmosferą spokojnej kolacji, nie wie, że jego śledczy talent zostanie wystawiony na próbę. Wszystko za sprawą młodej kobiety, która wyjawia mu, że wkrótce zostanie zamordowana. Mimo przerażenia błaga detektywa, by nie próbował odnaleźć mordercy. Ale dlaczego?
Tego samego wieczoru Poirot dowiaduje się o zamordowaniu trzech gości w modnym londyńskim hotelu. W ustach każdego z nich znaleziono… spinki do mankietów. Czy zbrodnia ma związek z tajemniczą kobietą?
Podczas gdy Poirot usiłuje połączyć kolejne elementy układanki, morderca przygotowuje hotelowy pokój na wizytę czwartej ofiary…
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Mało podobny sobowtór słynnego detektywa
Kryminały Agathy Christie to klasyka gatunku. Sama pisarka, określana jako królowa kryminału i zaliczana do grona twórców Złotego Wieku Powieści Detektywistycznej*, będąc jednym z autorów uważanych za klasyków tradycyjnej powieści detektywistycznej, stała się też w pewnym momencie twórcą rewolucyjnym, łamiącym kanon przypisanych tej odmianie powieści zasad. Christie napisała ponad 90 powieści i kilka sztuk teatralnych, jej książki zyskały ogromną popularność, do tej pory są chętnie czytane i wciąż świetnie się sprzedają. Dzieła tej autorki charakteryzują się staroświeckim urokiem, dopracowaną konstrukcją, zwięzłością i lekkością stylu, wyczuciem proporcji, odpowiednio dozowanym napięciem i zaskakującym rozwiązaniem, a ich lektura dostarcza czytelnikom tyleż samo zaskoczenia, co zadowolenia z pewnych powtarzających się elementów fabularnych i konstrukcyjnych (wyjątek stanowi kilka tytułów, wśród nich „Zabójstwo Rogera Ackroyda” czy „Morderstwo w Orient Expressie”). Powieściopisarka stworzyła dwie słynne postaci: Herkulesa Poirota i pannę Jane Marple, dwoje detektywów o krańcowo różnych osobowościach i metodach prowadzenia śledztwa, którzy nigdy się nie poznali – każde z nich błyszczało w odmiennych historiach.
Po 40 latach od premiery (a ponad 75 lat po powstaniu) „Kurtyny”, ostatniej powieści z Herkulesem Poirotem (w której, nota bene, ten ostatni żegna się ze światem) spadkobiercy pisarki wpadli, z niezrozumiałych dla mnie powodów, na pomysł wskrzeszenia bohatera i wybrali do tego zadania Sophie Hannah, autorkę kryminałów psychologicznych, z których kilka jest już znanych polskim czytelnikom. Pamiętając o dziełach Agathy Christie, cechujących się zwięzłością, umiejętnie budowanym napięciem czy wyrazistą, kilkuzdaniową charakterystyką, nadającą postaciom niepowtarzalne rysy osobowościowe, przyznać musimy, że wszystkie te elementy… nie występują w powieści „Inicjały zbrodni”.
Książka jest przegadana, niespójna, nierówna i zdecydowanie za długa. Sophie Hannah odrobiła lekcje i zastosowała się do reguł klasycznego kryminału: mamy zatem locked room mystery (tajemnicę zamkniętego pokoju), konserwatyzm światopoglądowy, tajemnicze morderstwo, chronologiczne przedstawienie wypadków: zabójstwo, śledztwo i rozwiązanie zagadki, a także otwarcie (pierwszą scenę), w którym autorka wprowadza najważniejsze postaci powieści. W tomie nie brakuje również niezbędnych elementów składowych dobrej powieści z Herkulesem Poirotem: znajdziemy tu charakterystyczne francuskie wtrącenia belgijskiego detektywa, jego samouwielbienie, wzmianki o „małych szarych komórkach”, wreszcie na końcu zebranie wszystkich i wyczerpujące wyjaśnienie zagadki przez bohatera, błyskotliwe i ujawniające jego geniusz. Z pozoru wszystko wydaje się takie, jak być powinno, ale wszystkie wspomniane elementy zastosowano bez umiaru i wyczucia, dzięki czemu uzyskano by wspaniały efekt... parodii powieści z Poirotem, gdyby nie drobiazg – brak celowości w zastosowaniu wymienionych wyżej zabiegów. Nadmiar elementów i brak dyscypliny bardzo zaszkodził powieści: zaczynając od niepotrzebnie rozdmuchanej objętości i wynikając e stąd dłużyzny (u Christie ok. 200 – 220 stron, u Hannah ponad 350), zbędnych powtórzeń (u Christie detektyw mówi o swoich „małych szarych komórkach” raz, ewentualnie pod koniec powtarza ten zwrot, u Hannah wypowiedź ta pojawia się w liczbie oscylującej w okolicach dziesięciu), przez prostolinijne i za dużo wyjaśniające rozmowy Herkulesa Poirota z innymi (Belg nie stronił od rozmów, ale lubił tajemniczość), dochodzimy do zupełnego absurdu w postaci przesłuchiwania przez niego stu pracowników hotelu naraz! Nie lepiej wygląda kwestia narratora: po narracji trzecioosobowej w rozdziale pierwszym, w kolejnym, bez żadnego logicznego wyjaśnienia, pojawia się narrator, relacjonujący zdarzenia w pierwszej osobie. Agatha Christie stosowała czasami zmianę narracji, ale zawsze miało to uzasadnienie i odzwierciedlenie w konstrukcji książki, np. preludium z narratorem w trzeciej osobie, a potem kolejne rozdziały z narratorem pierwszoosobowym.
Wiarygodność i psychologia postaci również pozostawiają wiele do życzenia. Narrator i pomocnik Belga – Edward Catchpool, detektyw Scotland Yardu, szacownej skądinąd instytucji – to niewychowany ignorant, mało lotny śledczy oraz człowiek pozbawiony osobowości, dający się wszystkim wodzić za nos przygłup, który nie potrafi nawet wyegzekwować od przesłuchiwanych odpowiedzi na najprostsze pytania. Byłoby to nawet ciekawe, gdyby pisarka potraktowała go z przymrużeniem oka i jako postać komiczną. Niestety nie ma ona pióra swojej wielkiej poprzedniczki i nie potrafi z pobłażliwą sympatią opisać swego bohatera, który najwyraźniej miał stanowić swoiste zastępstwo dla nieobecnego w powieści Hastingsa, pomocnika genialnego detektywa. Sam zaś Herkules Poirot wydaje się być bladym cieniem samego siebie, a raczej swoim bardzo dalekim kuzynem, z tych co to, mając to samo nazwisko i żadnych podobieństw fizycznych czy osobowościowych na podorędziu, doklejają sobie sztuczne wąsy, charakterystyczne dla sławnego krewniaka, i łudzą się, że dzięki temu wszystkich nabiorą. Efekt jest taki, że zamiast tajemniczego irytującego geniusza otrzymujemy nad wyraz denerwującego narcystycznego dupka, wylewnego do bólu (prawdziwy Poirot nigdy nie nazywałby człowieka, którego zna dopiero od 6 tygodni „mon ami”) i gadatliwego do niemożliwości. Biedna Agatha Christie – którą, nawiasem mówią, jej własny bohater tak irytował, że wreszcie go uśmierciła (ale nie odważyła się ośmieszyć) - przewraca się zapewne w grobie.
Nie do zniesienia są rozmowy pary głównych śledczych – ośmieszają jeden drugiego myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem (dosłownie!) opowiadając sobie tonem rewelacji to, czego czytelnik domyślił się kilkanaście stron wcześniej, powtarzają się, jakby cierpieli na zmiany otępienne i miotają tam i nazad, wracając po kilka razy w to samo miejsce lub do tych samych osób tylko dlatego, że owe – dla własnego kaprysu – wprost im komunikują, że nie odpowiedzą na pytania. Najgorsze jednak czeka nas na koniec – oto bowiem genialny (w zamierzeniu) analityk i detektyw zbiera wszystkich i wyjaśnia wszystko zwięźle od A do Z przez marnych… sześćdziesiąt stron! Nawet najbardziej cierpliwy czytelnik potrzebuje w tym czasie przynajmniej dwóch długich przerw, żeby oszczędzić własne wrzody żołądka od zalania kwasem oraz by uniknąć deprawacji nieletnich potomków, przebywających w tym samym mieszkaniu, przez narażenie ich na wysłuchanie zwrotów uważanych powszechnie za obraźliwe, miotanych pod adresem sprawczyni tychże stron. Po czym można wreszcie zamknąć upiorne tomisko z poczuciem źle spędzonego czasu.
Książka byłaby do zaakceptowania jako pierwsza, wymagająca kilku miesięcy pracy, mnóstwa poprawek i wyrzucenia jednej trzeciej tekstu, wersja nowej powieści z Herkulesem Poirotem. Jako gotowa powieść raczej się nie broni. Czytelnicy szukający zatem niezłej klasycznej historii kryminalnej zdecydowanie nie znajdą jej w tym tomie. Książkę wypada za to polecić miłośnikom twórczości Agathy Christie, którzy po mękach lektury (jakie były także udziałem piszącej te słowa) z radością wrzucą wolumin za szafę, wyciągając z pobliskiej półki jedno z wielokrotnie czytanych nieśmiertelnych, zgrabnych i uroczych dzieł swojej ukochanej autorki i z przyjemnością zanurzą się w świecie elegancji, umiaru, zbrodniczych zamiarów i sprawnych komórek mózgowych Herkulesa Poirota. Bowiem królowa jest tylko jedna.
Jowita Marzec
* W. J. Burszta, M. Czubaj, „Krwawa setka. 100 najważniejszych powieści kryminalnych”, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2007, s. 260
Oceny
Książka na półkach
- 1 047
- 676
- 279
- 22
- 22
- 22
- 19
- 15
- 12
- 7
Opinia
Zanim zacznę pisać o treści, "dziękuję" Wydawnictwu Literackiemu, że postarało się zepsuć mi lekturę nie wprowadzając tłumaczeń, robiąc przedziwny format książki i tak pompatyczną okładkę, którą jak zobaczyłam, to miałam na wstępie ochotę zaprzestać czytania.
Hannah się starała, ale (cytując Lao Che) "wyście to po ludzku spartolili".
Kiedy dowiedziałam się, że jakaś mi nieznana autorka chce wskrzesić Poirota, którego uwielbiam i który świetnie pobudza moje szare komórki, postanowiłam zrobić jedną mądrą rzecz - poznać twórczość Sophie Hannah. Zaczytałam się w jej książkach, poznałam jej styl, polubiłam ją i czekałam, co też wykluje się z tego poirotowego zmartwychwstania.
I jak dla mnie było nieźle. Był mój kochany Belg, który może trochę przesadzał z francuskim (a WL nie raczyło przetłumaczyć, cóż on tam plecie, przeważnie oburzony), jednak jego szare komórki, mania wielkości były jak najbardziej na miejscu (trochę bardziej przypominał mi on wykreowanego przez Davida Sucheta serialowego Poirota, co zupełnie mi nie przeszkadzało, bo jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana takim aktorem w tej zacnej roli). Nie było Hastingsa, ale za to był jakiś inny chłopek roztropek, aczkolwiek nieźle małpujący zachowanie wyżej wymienionego. Sama historia może nie urywała pupy, jak dla mnie była przewidywalna i na pewno, gdyby porównywać ją z twórczością Christie, nie byłaby w czołówce tych, których się nie zapomina.
Tylko jak można czerpać radość z książki, kiedy jej oprawa i forma skutecznie zniechęcają do czytania? Nie wiem czemu nagle do twórczości Sophie Hannah ma prawo WL. Wcześniej jej powieści wydawało GJKsiażki i było nieźle. No, ale jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
A czy tą samą miarą mogę oceniać tę pozycję Sophie Hannah? Nie sądzę. Moja sympatia do tej autorki, a przede wszystkim do jej twórczości ani trochę nie zmalała, kiedy ponownie spotkałam się z Poirotem.
Czy polecam książkę? Tak, ale ZDECYDOWANIE NIE JAKO PIERWSZĄ pozycję autorstwa Sophie Hannah.
Warto poznać twórce, zanim obrzuci się go hejtem.
Zanim zacznę pisać o treści, "dziękuję" Wydawnictwu Literackiemu, że postarało się zepsuć mi lekturę nie wprowadzając tłumaczeń, robiąc przedziwny format książki i tak pompatyczną okładkę, którą jak zobaczyłam, to miałam na wstępie ochotę zaprzestać czytania.
więcej Pokaż mimo toHannah się starała, ale (cytując Lao Che) "wyście to po ludzku spartolili".
Kiedy dowiedziałam się, że jakaś mi...