Kupiłam tę książkę w marcu. Przeczytałam kilka stron i odłożyłam na półkę. Wróciłam do niej po ponad 6 miesiącach. Może musiałam do niej dojrzeć?
Na początku strasznie irytowały mnie ciągłe powtórzenia, czułam się traktowana jak idiotka, która nie potrafi zrozumieć niczego za pierwszym razem. Ale wiecie co? Może ja tą idiotką naprawdę byłam. Im więcej stron miałam za sobą, tym bardziej te powtórzenia doceniałam. Przypominały mi co chwilę, to co jest warte zapamiętania, w mojej głowie pojawiała się wtedy myśl "o, skoro tak często o tym pisze, to to napewno jest ważne". Teraz uważam, że te "irytujące powtórzenia" były bardzo przydatne. Zmuszały nas do ciągłego ich analizowania. To jest tak jak z nauką na sprawdzian. Im częściej sobie jakieś określenie powtórzysz, tym lepiej je pamiętasz i rozumiesz.
Chciałam też ochrzanić panią Beatę za niestosowanie się do zasad interpunkcji, a o używaniu dziesięciu wykrzykników na raz już nawet nie wspomnę, ale w ostatniej chwili zobaczyłam krótką adnotację na końcu książki, że autorka jest pełna świadoma swoich błędów, które zostały popełnione celowo i bierze za nie wszelką odpowiedzialność. Więc nie ochrzaniam.
"Księga Kodów Podświadomości" nie jest wybitnym naukowym odkryciem. Przekazuje nam informacje, które są oczywiste. I to właśnie jest jej urok. Pokazuje na nowo to, co wszyscy już wiedzą. Niby takie proste, takie banalne, ale mi pomogło. I mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że ta książka zmieniła moje życie.

Kupiłam tę książkę w marcu. Przeczytałam kilka stron i odłożyłam na półkę. Wróciłam do niej po ponad 6 miesiącach. Może musiałam do niej dojrzeć?
Na początku strasznie irytowały mnie ciągłe powtórzenia, czułam się traktowana jak idiotka, która nie potrafi zrozumieć niczego za pierwszym razem. Ale wiecie co? Może ja tą idiotką naprawdę byłam. Im więcej stron miałam za sobą,...