Serce tak białe
- Kategoria:
- literatura piękna
- Tytuł oryginału:
- Corazón tan blanco
- Wydawnictwo:
- Sonia Draga
- Data wydania:
- 2012-03-28
- Data 1. wyd. pol.:
- 2000-01-01
- Data 1. wydania:
- 2022-01-01
- Liczba stron:
- 360
- Czas czytania
- 6 godz. 0 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 9788375084580
- Tłumacz:
- Carlos Marrodán Casas
- Tagi:
- małżeństwo Javier Marías Carlos Marrodán Casas
Juan, młody tłumacz konferencyjny, przeżywa przełomowy i trudny, jak mu się wydaje, moment w swoim życiu – żeni się. Jego przeczucia, iż tym samym całkowicie odmienia swoje życie, całkowicie się sprawdzają, choć zupełnie niespodziewanie splot jego zawodowych umiejętności (wyczulenie na każde słowo wypowiedziane i nie wypowiedziane, a nawet przemilczane, na każdy gest jawny lub domyślny), przypadków związanych z niedawnym ślubem, jak też z pracą zawodową, niezwykłym darem wywoływania groteskowych przygód, powoduje, iż bohater dowiaduje się o tajemniczej śmierci siostry swej matki i roli, jaką odegrał w tym jego ojciec (zarazem mąż obu sióstr).
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
Literatura piękna najczystszej próby
Przedzierając się przez gąszcz literatury różnorakiego autoramentu czuję się nieraz jak poszukiwacz złota, spędzający dni, tygodnie, a nawet lata na przesiewaniu piasku w poszukiwaniu skarbu. Owszem, czasem trafi się na jakąś rzadką muszlę, czasem piękny kamień, niekiedy nawet złoty piasek, ale prawdziwy drogocenny kruszec trafia się rzadko lub prawie nigdy. Podobnie jest z literaturą. Powieść Javiera Maríasa była dla mnie jak olśnienie, jak skarb, jak muzyka dla moich czytelniczych uszu wewnętrznych. Zdaję sobie sprawę, pisząc te słowa, że nie każdy Czytelnik podzieli moje zdanie. Czytelnicze zmysły pełne są rozbieżnych nieraz upodobań i to, co dla jednego jest niebiańską muzyką słów, dla innego brzmi jak zgrzyt zardzewiałej piły po szkle.
Już pierwsze zdanie tej magnetycznej prozy jest jak precyzyjne cięcie chirurgicznym skalpelem bez znieczulenia po odsłoniętych komórkach nerwowych. Autor bowiem zaczyna, zgodnie z zaleceniami arcymistrza filmowego pisarstwa Alfreda Hitchcocka, od tzw. trzęsienia ziemi. Potem snuje powoli swoją barwną opowieść do końca rozdziału, odsłaniając z wolna przed nami poszczególne elementy oprócz odpowiedzi na najważniejsze pytanie. Uwaga czytelnika jest podczas tej inauguracyjnej opowieści napięta do tego stopnia, że dopiero przy lekturze drugiego rozdziału zauważa, że wcześniej prawie nie oddychał. Potem powoli odsłaniają się przed nami inne fragmenty tej wielowątkowej historii. Gdyby ktoś cyniczny pokusił się o napisanie streszczenia okazałoby się, że historia jest w gruncie rzeczy banalna – brak tu krwiożerczych psychopatów, nie uświadczymy międzynarodowych spisków, ba! – nie ma nawet śladu wampirów. Narrator – jeden z głównych bohaterów powieści - opowiada fragment historii swojego życia, okraszając ją refleksami i fragmentami historii swojej rodziny. Niby nic, ale jak to wszystko jest napisane! Delektowałam się długimi zdaniami z wtrąceniami, dygresjami, mieszaniem wymiaru czasowego i przestrzennego (uwielbiam pasjami!), o niespiesznym rytmie, zaburzeniami w opowieści chronologii, licznymi perseweracjami czy cytatami, wykrętami i zmianami perspektywy, sprzecznościami i niekonsekwencjami, a wszystko to zostało opisane pięknym i literackim językiem, ze staranną dykcją (tak, tak, wszystko to przez zawód głównego bohatera). Podczas lektury mój mózg mruczał z ukontentowania, a wszystkie zmysły (słowa potrafią pachnieć i smakować, nie mówiąc o dotyku, równowadze czy banalnym obrazie i dźwięku) nasycały się ekstatycznie tą ucztą bodźców.
Autor powieści zaplanował swoistą grę z Czytelnikiem. Wiedzie go po meandrach opowieści posługując się narratorem, który opowiada w sposób specyficzny, w formie bliskiej monologowi wewnętrznemu – są tu przeskoki w czasie, dygresje spowodowane rozważaniem znaczenia jednego słowa, przypuszczenia i objazdy. Na dodatek mamy tutaj opowieści w opowieści, analizy lingwistyczne, jawne nawiązania do znanych powieści lub przemyślnie ukryte w formie czy treści analogie do innych znanych dzieł literackich. Ponadto zostajemy zaskoczeni tokiem myśli narratora i jego konkluzjom, które prowadzą nas do wniosków, że nasze życie, słowa, czyny a nawet myśli łączą się w niezrozumiałą, ale silną sieć zależności, a jednocześnie, wraz z życiem i słowami innych ludzi, tworzą piękny i skomplikowany wzór. Obserwujemy też niesłychaną moc słowa, jego wymiar twórczy i destrukcyjny, doświadczamy tajemniczy języka, dzięki której te same słowo, pojawiające się w naszym życiu w różnych kontekstach i wypowiadane przez różne usta, potrafią osiągać tak różny efekt. Wreszcie jest to książka o uwikłaniu człowieka w sieć słów oraz - co się nierozerwalnie wiąże - w pajęczynę kultury, od której nie jesteśmy w stanie się uwolnić i dzięki której jednocześnie jesteśmy tym kim jesteśmy, bo daje nam narzędzie do samookreślenia. Dzięki wszystkim tym zabiegom i wątkom proza ta zyskuje formę jednocześnie powieści szkatułkowej o budowie klamrowej i labiryntu, z którego nie chcemy się wydostać.
Dzięki tej pięknej historii przypomniałam sobie o kilku ważnych rzeczach. Najpierw o tym, że przecież należę do Koneserów Pierwszych Zdań (KPZ). Osobnik z jej grupy, widywany jest często w chwili, gdy dopadłszy książki, nowej lub starej, w księgarni czy bibliotece lubo też w mieszkaniu znajomych, niepomny na całą machinę promocyjno-reklamową tudzież ciężką pracę projektantów okładek i autorów notek na ostatniej stronie okładki, oddaje się nawykowi smakowania pierwszego zdania. Jeśli go ono zachwyci, zaintryguje, złapie a nawet zdenerwuje, jest rzeczą prawie pewną, że książka je zawierająca zagości na dłużej w jego rękach i umyśle. Jeśli nie – zginie z obu bezpowrotnie. I nic nie zmienia to, że czasem zdanie tak pełne smaku rozwija się potem w powieść, która KPZ wydaje się nietrafiona, nie zniechęca to wcale do dalszych poszukiwań.
Potem przypomniałam sobie, co oczywiste, inne piękne pierwsze zdania, z tym najsłynniejszym prawdopodobnie marquezowskim ze „Stu lat samotności”. Dzięki temu naszła mnie również reminiscencja związana z pierwszą lekturą wspomnianej powieści Marqueza oraz przypomnienie, dlaczego tak kochałam literaturę iberoamerykańską. Podobne odczucia towarzyszyły mi także przy tej lekturze, mimo bowiem autora hiszpańskiego, frazowanie, nastrój powieści (część opisywanych wydarzeń rozgrywa się w Ameryce Środkowej) i emocje czytelnika (czy może raczej ich intensywność) są podobne. Ostatnie wreszcie przypomnienie dotyczyło znaczenia zwrotu literatura piękna (beletrystyka). Bowiem w dzisiejszym świecie reality-show, mockumentu czy literatury faktu zagubiło się gdzieś znaczenie powyższego terminu. Znajduje to nawet odzwierciedlenie w słowach używanych przez nas wszystkich (również przez piszącą te słowa) w opisie czy recenzji przeczytanych książek: życiowa, podnosząca na duchu, ciepła, mrożąca krew w żyłach, wciągająca. A może literatura ma być po prostu piękna? Tak jak sztuki piękne (obok użytkowych), tak i sztuka pisarska wespół ze sztuką drukarską były kiedyś dziedzinami sztuki i miały za zadanie edukować estetycznie. Dlaczego nie miałoby być podobnie i dziś?
Już tęsknię za pięknem fraz Maríasa. Obiecałam samej sobie, że gdy ukaże się polskie wydanie ostatniej części trylogii "Twoja twarz jutro" tegoż autora (podobnie jak dwie pierwsze opublikowane zostanie przez Wydawnictwo Sonia Draga) zorganizuję sobie ucztę piękna w trzech osłonach, nie zapominając o stosownych przerwach. Słowa takie czyta się bowiem wolniej, ale za to po zapadnięciu w pamięć nieodzownie wypuszczą nowe pędy piękna.
Jowita Marzec
Oceny
Książka na półkach
- 534
- 366
- 86
- 14
- 14
- 8
- 7
- 7
- 6
- 5
Opinia
Każdy chciałby mieć olbrzymią wiedzę psychologiczną i wyczucie. Każdy w kontaktach międzyludzkich popełnia błędy, a to kogoś źle oceni na podstawie błędnych przesłanek , a to nie zrozumie czegoś, co ktoś dawał do zrozumienia, a to sam nie potrafi wyraźnie i delikatnie przekazać czyichś intencji. Nie zawsze potrafimy zrozumieć innych , bywa że sami też czujemy się nie do końca zrozumiani. Myślę , że bardzo nieliczna jest grupa osób, które nie mają tego rodzaju problemów. A z pewnością należy do nich Javier Marias. Jest to mistrz obserwacji , nikt niczego przed nim nie ukryje. Jego spostrzeżenia o innych postaciach są tak wnikliwe, że przypominają mi rentgen, tylko że taki, który zamiast kości, prześwietla ludzkie myśli, intencje, zamiary i marzenia . Jest to rentgen, który widzi nawet to, czego człowiek sobie sam nie uświadamia.
Oprócz niespotykanego zmysłu obserwacji , Marias ma też doskonałe pióro, również wyjątkowo charakterystyczne. Pamiętać tylko trzeba, że nie jest on dla każdego. Należy on do tej kategorii osób i twórców, wobec których trudno jest być obojętnym. Jest on na tyle wyrazisty, że albo się go kocha, albo nie znosi. I z pewnością nie można jego książek ani zapomnieć, ani pomylić z kimś innym. Jest to mechanizm, o którym mówi moja koleżanka – nauczycielka , z biegiem czasu zapomina większość swoich uczniów. Wylatują jej z pamięci uczniowie nijacy, czyli ani dobrzy, ani źli. Pamięta natomiast tych najlepszych i najgorszych, lub po prostu tych, którzy czymś się wyróżniali. Marisa zapomnieć nie można. W jego książkach, w tej również, akcja jest bardzo powolna, najważniejsze są obserwacje psychologiczne i portrety psychologiczne bohaterów. Lektura wymaga czasu, nie da się jej czytać szybko, tekst jest trudniejszy, niż w standardowych książkach beletrystycznych. Zdania są wyjątkowo rozbudowane. Autor poza przebiegiem wydarzeń i kwestiami psychologicznymi zajmuje się też literaturą, sztuką, architekturą, a nawet historią.
Głównym problemem w „Sercu tak białym” jest bliskość miedzy ludźmi. Marias zastanawia się, gdzie powinna przebiegać granica pomiędzy „nami”, a „sobą”, czy bliskość oznacza brak jakichkolwiek barier i tajemnic. Czy z tajemnicami, należącymi tylko do jednej osoby, możliwe jest budowanie wspólnoty? Problem jest złożony i oczywiste jest to, ze nie będzie tu żadnej recepty, nie jest to przecież poradnik. Czytelnik dostanie za to sporo do przemyślenia i niewykluczone , że może nieco zweryfikować swoje dotychczasowe poglądy. Są też oczywiście i inne zagadnienia, ale nie należą one do pierwszoplanowych. Marias ujawnia czytelnikowi swój warsztat obserwatora. Na podstawie różnych sytuacji opisuje dokładnie, jakie wnioski z określonych zachowań wyciąga i dlaczego. Przykładowo opisana jest sytuacja, kiedy to główny bohater Juan w Hawanie stał na balkonie i patrzył na ulicę. Kto z nas tego nie robił? Każdy wiele razy bezwiednie patrzy się na ulicę, czy to z okna , czy też będąc na tej ulicy . Błyskawicznie zauważył osobę, która wyróżniała się z tłumu. Młoda kobieta stojąc na środku chodnika, czekała na kogoś. Potem okazało się, że czekała na mężczyznę, który mieszkał w sąsiednim pokoju. Juan obserwował ją aż do momentu, gdy weszła do sąsiedniego pokoju, a potem nawet podsłuchiwał , o czym rozmawia ona z partnerem. Nic nie uszło jego uwagi, nawet ubiór, bo ze sposobu ubrania również wyciągnął stosowne wnioski. Opisał gesty i sposób poruszania się i również odpowiednio to skomentował. A po zakończeniu całej sytuacji podał wnikliwe charakterystyki jej uczestników.
Wydarzenia w książce koncentrują się na kilku problemach. Juan, młody tłumacz, wyjeżdża w podróż poślubną m. in. do Hawany. Jest zakochany z wzajemnością w małżonce, Luizie. W trakcie pobytu na Kubie nie może przestać myśleć o tym, co powiedział mu w dniu ślubu ojciec. Ojciec zakomunikował mu, że jeżeli miałby swoje własne tajemnice, to powinien je zachować dla siebie i nie dzielić się z nimi z małżonką. Relacja Juana z Luizą, wrażenia po ślubie to jedna warstwa powieści. Kolejna, rozgrywająca się 40 lat wcześniej, jest zdecydowanie ciekawsza, właściwie najciekawsza z całej książki, dotyczy ojca Juana. Juan dowidział się przypadkowo, że jego ojciec miał nie dwie, ale trzy żony. Co do jednej z nich, siostry swojej matki, wiedział, że zmarła ona młodo. Jego znajomy zakomunikował mu jednak, że to nie była śmierć z powodu choroby, ale śmierć samobójcza. Juan zaczął się zastanawiać, czy aby nie miało to związku z tajemnicą, o której wspomniał ojciec w dniu ślubu. Luiza wtajemniczona w tą historię postanowiła, że spróbuje ją wyjaśnić i będzie starała się dowiedzieć od teścia, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Kolejny równie ciekawy wątek to znajomość Juana z przyjaciółką – nie kochanką – mieszkającą za granicą. Chociaż kilkanaście lat wcześniej przespali się ze sobą, teraz tylko przyjaźnią się. Jest to na tyle silna przyjaźń, że oboje tęsknią za sobą i stale mają sobie wiele do opowiedzenia. Jak mówi Marias, tak bliskich osób ma się w życiu tylko kilka. Berta skoncentrowana jest na szukaniu faceta. Szuka go przez biura matrymonialne i ogłoszenia w gazecie. Książka w Hiszpanii wydana została w 1992r. , szukanie przez internet nie mogło wówczas mieć miejsca. W trakcie poszukiwań natrafia na mężczyznę, który robi wrażenie dosyć dziwne, przypomina trochę psychopatę. Juanowi przypomina też on kogoś, kto był jego sąsiadem w hotelu w Hawanie podczas pobytu tam z Luizą. Wszystkie te wątki przeplatają się wzajemnie. Wydarzenie sprzed 40 lat poznajemy na podstawie opowieści różnych osób. Na sam koniec ujawniona zostaje tajemnica ojca Juana, poznajemy jego sekret i wiemy, co dokładnie miał na myśli , mówiąc Juanowi o tajemnicach.
c.d. http://powrot-do-krainy-ksiazki.blogspot.com/2014/12/javier-marias-serce-tak-biae.html
Każdy chciałby mieć olbrzymią wiedzę psychologiczną i wyczucie. Każdy w kontaktach międzyludzkich popełnia błędy, a to kogoś źle oceni na podstawie błędnych przesłanek , a to nie zrozumie czegoś, co ktoś dawał do zrozumienia, a to sam nie potrafi wyraźnie i delikatnie przekazać czyichś intencji. Nie zawsze potrafimy zrozumieć innych , bywa że sami też czujemy się nie do...
więcej Pokaż mimo to