Prozaik i eseista meksykański. Należy do tych pisarzy latynoamerykańskich, których twórczość utwierdziła rangę literatury iberoamerykańskiej na świecie. Podstawową osią, wokół której organizuje się świat przedstawiony przez Fuentesa, jest temat rewolucji meksykańskiej i jej klęski oraz problem narodowej tożsamości. Już w Krainie najczystszego powietrza (1959, La región más transparente, powieści wykorzystującej zdobycze techniki narracyjnej Dos Passosa, a także Joyce'a, Fuentes wyrusza na poszukiwanie korzeni meksykańskości. Już w tej pierwszej powieści doszła do głosu obsesja autora: nienawiść-miłość do miasta Meksyk, która się przewijała niemal we wszystkich jego utworach. W 1959 opublikował Spokojne sumienia (Las buenas conciencias),w 1962 Śmierć Artemia Cruz) (La muerte de Artemio Cruz - utwór uważany za jeden z jego najwybitniejszych. Ten utwór i wcześniejszy Kraina najczystszego powietrza otworzyły nowe drogi w prozie latynoamerykańskiej, wprowadzając śmiałe rozwiązania strukturalne i lingwistyczne. Mocniejsze reakcje czytelników - dzięki odważnym akcentom erotycznym - wywołała Zmiana skóry (1967, Cambio de piel),w której autor przedstawił skomplikowany związek czterech postaci, ofiar własnych kompleksów i sekretnych frustracji. W 1976 opublikował ambitną i najbardziej skomplikowaną powieść-trylogię Terra nostra. Usiłował w niej raz jeszcze doprowadzić do spotkania, na planie narracji, różnych miejsc i momentów historii Ameryki i Europy, od mitycznych kultur prekolumbijskich, poprzez cywilizację śródziemnomorskie, przybycie do Meksyku Habsburgów aż do współczesności. W kolejnych powieściach: Łeb hydry (1978, La cabeza de la hidra) i Historia rodzinna (1980, Una familia lejana),powraca obsesja autora: poszukiwanie pisarskiej tożsamości, natomiast Spalona woda (1981, Aqua quemada) to znakomity "kwartet narracyjny" związany z miastem Meksyk i jego wciąż dramatyczną historią współczesną. Fuentes jest także znakomitym eseistą, autorem m.in. takich książek jak La nueva novela latinoamericana (Nowa powieść latynoamerykańska),Tiempo mexicano (1971, Czas meksykański) oraz tomu esejów Geografia de la novela (1994, Geografia powieści). Wszystkie swoje powieści i zbiory opowiadań włączył w obręb zakrojonego na 14 tomów cyklu prozatorskiego zatytułowanego La edad del tiempo (Wiek czasu).http://
(...) zazdrość oznacza, że bardzo nam zależy na tej osobie, którą chcielibyśmy mieć wyłącznie dla siebie - zazdrość, lecz nie zawiść, zawiść...
(...) zazdrość oznacza, że bardzo nam zależy na tej osobie, którą chcielibyśmy mieć wyłącznie dla siebie - zazdrość, lecz nie zawiść, zawiść to trucizna i bezsilność, bo chcemy być kimś innym. Zazdrość jest szlachetna, gdyż chcemy, aby ten inny był <>
Słabe to. Dobra czwórka ale za chęci i nazwisko. Opisy książki zdecydowanie lepsze niż sama książka,zdecydowanie ciekawsze. Filozofia podawana w " rozmowach na balkonie" wg mnie nic nie wnosi do życia🤔 to wszystko już było.my to wiemy a oni snują rozkminy o życiu. To tło dla poszczególnych historyjek,które chyba mają zmusić czytającego do wglądu w życie i jego okropieństwa. Wulgarność, wstrętne opisy obrzydliwości zdecydowanie odstręczają a to chyba nie było zamysłem autora. Ja nie polecam
Nie. No nie. To nie moja bajka jednak. Z początku miałem wrażenie, że to może będzie coś jak „TTT” Infantego, miało zadatki na taką literaturę. Później wydawało mi się, że może trochę jak Bolano, a właściwie prekursorskie pisanie dla chilijskiego autora? Nie, też nie. To poszło w zupełnie innych kierunkach. Dużo polityki, problemów społecznych, ale tak mocno osadzonych w danym kontekście czasowym i sytuacyjnym (Meksyku lat 50-tych),że albo nieczytelne, albo po prostu ciężkie i nudne. Nudziłem się. Nic mnie nie obchodziły losy bohaterów, drętwa akcja, przegadana, zero, totalne zero realizmu magicznego.
No dobra, może nie zero, bo jest Ixca Cienfuegos i babka Montezuma, ale liczyłem na coś więcej. Liczyłem, że Fuentes zabierze mnie chociaż na trochę wstecz w czasie, trochę do czasów Azteków, trochę tej magii wprowadzi stamtąd, krwawych rytuałów, nigdy niezaspokojonych bogów, piramid i złota. Nie, tego u Fuentesa nie ma. Jest głównie połowa XX wieku, nudne gadki o arystokracji, burżuazji i biedocie.
Rozumiem zamysł i rozumiem ideę Fuentesa, ale dzisiaj to wszystko już drętwe, ciężkie, przeterminowane. Też mało zmysłowe, toporne, takie jakieś ociężałe, jakby pokryte patyną czasu. To jest meksykański odpowiednik „Lunatyków” Brocha, chociaż w założeniu o czymś innym, ale tak samo dziś ociężały, tak samo dziś gdzieś bez polotu, tak samo dziś ciężkostrawny. Po prostu taka sama wzniosła ramota, bez życia prosto do muzeum. To dzisiaj powinno nazywać się „Kraina najduszniejszego powietrza”. Bez szans na stanie się ponadczasową i uniwersalną powieścią.