Bractwo Bang Bang
- Kategoria:
- reportaż
- Tytuł oryginału:
- The Bang-Bang Club
- Wydawnictwo:
- Sine Qua Non
- Data wydania:
- 2012-09-19
- Data 1. wyd. pol.:
- 2012-09-19
- Data 1. wydania:
- 2001-09-01
- Liczba stron:
- 306
- Czas czytania
- 5 godz. 6 min.
- Język:
- polski
- ISBN:
- 978-83-63248-31-4
- Tłumacz:
- Wojciech Jagielski
- Tagi:
- reportaż fotoreporter RPA Word Press Photo
Większość z nas słysząc strzały próbowałaby uciekać. Dziennikarz wojenny reaguje inaczej – szuka kłopotów, a kiedy je znajdzie, stara się do nich zbliżyć i zrobić zdjęcie. Żądza najlepszych ujęć i pozorne lekceważenie ryzyka przysporzyła sławy grupie reporterów: Gregowi Marinovichowi, João Silvie, Kenowi Oosterbroekowi oraz Kevinowi Carterowi, znanej jako Bractwo Bang Bang.
Oosterbroek już nie żyje. Został zabity na kilka dni przed pierwszymi powszechnymi wyborami w historii RPA. Carter, który zdobył Pulitzera za kultowe zdjęcie z Sudanu (z małą afrykańską dziewczynką i sępem w tle),popełnił samobójstwo wkrótce po wspomnianych wyborach. Dwaj pozostali, Greg Marinovich oraz João Silva napisali tę książkę, która stała się inspiracją do nakręcenia filmu o takim samym tytule.
W opanowanej przez chaos Afryce nigdzie nie jest bezpiecznie. Mimo to europejscy i amerykańscy fotografowie śmiało wkraczają na teren regularnych bitew, pokazując światu, że na Czarnym Kontynencie nie ma litości. Ken, Gregory, Kevin i João pracują dla Wydawnictwa Star, a ich zdjęcia zdobią okładki każdej renomowanej gazety na świecie. Są na miejscu zawsze, gdy dzieje się coś ważnego. Chwała, popularność, nagrody i uznanie nie przekładają się jednak na szczęście osobiste. Widząc tyle rozlewu krwi, nie można tak po prostu przejść do normalności.
Bractwo Bang Bang opowiada o przyjaźni, współzawodnictwie, męskości i przygodach, których doświadczali młodzi reporterzy z RPA podczas gdy kraj wstępował na ścieżkę demokracji. To porywająca i pociągająca relacja, napisana w sposób, który nie pozwala ani na moment oderwać się od lektury. W końcu autorzy to ryzykanci napędzani adrenaliną, dla których nadrzędnym celem było jak najlepsze zdjęcie. Bractwo Bang Bang to historia o ich odwadze i hołd złożony tym, którzy odeszli.
Porównaj ceny
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Mogą Cię zainteresować
Oficjalne recenzje
f5.6 nie wystarczy
Szóstego lutego 2011 roku Wojciech Jagielski opublikował na łamach „Gazety Wyborczej” dość obszerny artykuł, w którym opisywał traumę i stres, będące udziałem fotoreporterów zajmujących się konfliktami zbrojnymi. Zadedykowany Krzysztofowi Millerowi tekst został zatytułowany zupełnie tak, jak wydana dekadę wcześniej książka Grega Marinovicha i João Silvy, „Bractwo Pif-Paf”; trudno z pewnością wyrokować, czy była ona główną inspiracją, ale cytaty z niej pochodzące znajdowały się na każdej stronie. Gdy więc kilka miesięcy temu zauważyłam „Bang-Bang Club” w zapowiedziach wydawnictwa Sine Qua Non, jeszcze z tba – to be announced – w rubryce Tłumaczenie, miałam cichą nadzieję, że książką zajmie się właśnie Jagielski, specjalista od wojen, Afryki, literatury oraz wątpliwości natury etycznej, pomijając fakt, że jako jedyny napisał w polskich mediach choć słowo na temat jej anglojęzycznego wydania. I rzeczywiście, ku mojej nieukrywanej radości to właśnie jego nazwisko pojawiło się jakiś czas potem, wraz z roboczym tytułem przekładu: „Klub Pif-Paf.”
– Musi być kara za to, co czasem robimy! – upierał się João.
– Chcesz powiedzieć, że to, co robimy, to grzech? – zapytał Kevin.
João nie potrafił na to odpowiedzieć, ale czuł, że spotka nas jakaś forma kary za to, że przyglądamy się przez wizjery, jak ludzie się zabijają, i nie robimy nic prócz zdjęć.
Nazywani Bang-Bang Club – najpierw dla żartu i nieoficjalnie, potem już na poważnie – czterej południowoafrykańscy fotografowie wojenni rzeczywiście słono zapłacili za wszystkie momenty, z których wychodzili cało, unosząc naświetlone negatywy. Pierwszy był Ken Oosterbroek: zginął od kuli tego samego dnia, w którym Marinovich został postrzelony. Potem przyszedł czas na Kevina Cartera i jego będącą wynikiem miksu mandraksu, marihuany, presji, wątpliwości oraz niepowodzeń osobistych samobójczą śmierć niedługo po otrzymaniu Pulitzera za słynne zdjęcie z Sudanu. Ostatni odszedł Gary Bernard – jeden z satelitów przyjętych do Bang-Bang, który nie wytrzymał moralnych konsekwencji swojego zawodu i pogłębiającego się uzależnienia narkotykowego, wskutek czego odebrał sobie życie. João Silva życie wprawdzie zachował, jednak jego nogi od 2010 pozostają w Afganistanie.
Pomiędzy rokiem 1990 a 1994, w burzliwym czasie dzielącym uwolnienie Mandeli i upadek apartheidu od złożenia urzędu przez prezydenta RPA, de Klerka, czwórka fotoreporterów krążyła niezmordowanie po johannesburskich townshipach oraz bantustanach, dokumentując zamieszki i wbrew wszelkiej logice wychodząc cało z każdej opresji. Strony tych konfliktów były różne: ANC ścierająca się z zuluską Inkathą w Soweto, Thokozie, Boipatongu, neonaziści z AWB oraz powstańcy, walczący przeciwko sobie na terenach Bophuthatswany, lista jest długa. Dekoracje zmieniały się, gnida goniła gnidę, tymczasem na tle wykluwającej się w błocie demokracji Bractwo Bang-Bang odnosiło sukcesy i cieszyło się coraz większą estymą. Jednak w miarę jak stos widzianych i sfotografowanych trupów rósł, pogarszała się także kondycja psychiczna jego członków. Kiedy nadszedł moment, na który czekali od dawna – chwila pierwszego głosowania, zrównania w prawach ludności czarnej i białej, zaprzysiężenia Mandeli – ranny Marinovich leżał w szpitalu, ani razu nie zwalniając migawki, zaś Silva był nadal w szoku po śmierci Oosterbroeka, podobnie zresztą jak Carter. Ich prężna grupa rozpadła się, pozostawiając rozrzucone bezładnie, wyczerpane elementy.
Wśród portalowych strzelaczy krąży od lat wywołujący skonsternowany uśmiech dowcip: Dostrzegasz tonącego człowieka. Masz dwa wyjścia: pomóc mu albo zrobić zdjęcie. Jaką czułość negatywu wybierzesz? Występuje w różnych wersjach, zmienia się wraz z technologią fotografowania, liczy wiele lat i nie wiadomo kto za nim stoi; jego trafność jest uderzająca, a dwuznaczność – znana każdemu, kto chociaż raz stanął przed podobnym wyborem.
Dobre zdjęcia. Tragedia i przemoc z pewnością tworzą mocne obrazy. Ale przy każdym takim ujęciu ściągany jest haracz: trochę tych emocji, wrażliwości i empatii, które sprawiają, że jesteśmy ludźmi, ginie przy każdym zwolnieniu migawki.
Oceny
Książka na półkach
- 611
- 454
- 197
- 19
- 18
- 12
- 11
- 10
- 9
- 7
OPINIE i DYSKUSJE
Dla fotografów, fotoedytorów i dziennikarzy prasowych pozycja obowiązkowa.
Dla fotografów, fotoedytorów i dziennikarzy prasowych pozycja obowiązkowa.
Pokaż mimo toBardzo realistyczna, miejscami bardzo brutalna książka, poświęcona czterem korespondentom wojennym - Gregowi Marinovichowi, João Silvie, Kenowi Oosterbroekowi oraz Kevinowi Carterowi, relacjonujacym wydarzenia z końca apartheidu w RPA w latach dziewięćdziesiątych, znanym inaczej jako Bractwo Bang Bang. Kilka książek o dziennikarzach relacjonujących konflikty wojenne i etniczne mam już za sobą i ta jest zdecydowanie najlepsza, a to za sprawą wysokiej dawki realizmu, relatywnie krótkich rozdziałów, które dobrze się czyta i świetnych (miejscami drastycznych) zdjęć. Polecam.
Bardzo realistyczna, miejscami bardzo brutalna książka, poświęcona czterem korespondentom wojennym - Gregowi Marinovichowi, João Silvie, Kenowi Oosterbroekowi oraz Kevinowi Carterowi, relacjonujacym wydarzenia z końca apartheidu w RPA w latach dziewięćdziesiątych, znanym inaczej jako Bractwo Bang Bang. Kilka książek o dziennikarzach relacjonujących konflikty wojenne i...
więcej Pokaż mimo toTrudna książka, pełna drastycznych scen: bólu, przemocy i czystej ludzkiej niegodziwości, do tego bohaterowie, których ciężko darzyć sympatią: chorzy, rządni sławy megalomani, uzależnieni od adrenaliny i widoku śmierci, jakby wyprani z empatii, sami pchający się ze swoimi aparatami na linię ognia. Do tego Bractwo Bang Bang jest po prostu kiepsko napisana.
Mimo wszystko książka warta przeczytania, bo gdyby nie te zdjęcia (niezależnie od pobudek jakimi się kierowali podczas ich wykonywania) świat nie zobaczyłby tragedii humanitarnych w Sudanie, czy w Somalii, ani ostatnich morderczych podrygów zbrodniczego apartheidu w RPA i wielu innych krwawych konfliktów na całym świecie, ciężko zatem przecenić ich działalność, szczególnie, że wielu z fotoreporterów wojennych zapłaciła za nie życiem.
Trudna książka, pełna drastycznych scen: bólu, przemocy i czystej ludzkiej niegodziwości, do tego bohaterowie, których ciężko darzyć sympatią: chorzy, rządni sławy megalomani, uzależnieni od adrenaliny i widoku śmierci, jakby wyprani z empatii, sami pchający się ze swoimi aparatami na linię ognia. Do tego Bractwo Bang Bang jest po prostu kiepsko napisana.
więcej Pokaż mimo toMimo wszystko...
Od dawna szukałem mocnej literatury reportażowej i właśnie ją znalazłem, nawet mogę zaryzykować stwierdzeniem, że ciężko będzie mi znaleźć lepszą. ,, Bractwo Bang Bang,, opowiada o grupce fotografów, którzy głównie zajmują się relacjonowaniem wojny rasowej w południowej Afryce. Książka wstrząsnęła mną emocjonalnie, rzuciła nowe, bardzo brutalne spojrzenie na Czarny Kontynent. Śledząc losy fotografów, zadawałem sobie pytani, czemu, po co i w końcu uświadomiłem sobie, że człowiek gdzieś zabłądził i ciężko już go naprawić. Zadałem też sobie pytanie, czy naprawdę kolor skóry, tak bardzo może irytować człowieka. Nigdy raczej nie zrozumiem rasizmu, a ta książka jeszcze bardziej pokazała mi jak brutalny i bezkompromisowe może być to zjawisko. Rasizm to jedno, lecz autor książki (autorzy książki byli członkami grupy Bang Bang) co chwile nurtowało jedno pytanie, czy słusznie postępuj, robiąc zdjęcia torturowanych i mordowanych ludzi, czerpiąc zysk z tego i sławę, czy zostali pozbawieni w jakimś stopniu człowieczeństwa? Książka ukazuje tragedie czarnoskórych mieszkańców południowej Afryki, którzy przez pociągający za sznurki, biały rząd zostali sprowokowani do walki na śmierć i życie, będąc przy tym torturowani, zabijani, gwałceni i poniżani. Z drugiej strony książka ukazuję tragedię osób fotografujących to wszystko, będących na skraju załamania nerwowego, silnych uzależnieniach od narkotyków, rozpadających się ich rodzinach, wyrzutach sumienia, a nawet samobójstwach. Ogromnym plusem mojego wydania książki, są załączone fotografie z tego okresu, które ukazują, rzez, na czarnym kontynencie w 1990-1994. ,,Bractwo Bang Bang,, to genialna książka reportażowa, mocna i przesiąknięta krwią prawdziwych ludzi zamordowanych w tamtym okresie. Jedynym minusem książki jest to, że wszytko wydarzyło się naprawdę.
Od dawna szukałem mocnej literatury reportażowej i właśnie ją znalazłem, nawet mogę zaryzykować stwierdzeniem, że ciężko będzie mi znaleźć lepszą. ,, Bractwo Bang Bang,, opowiada o grupce fotografów, którzy głównie zajmują się relacjonowaniem wojny rasowej w południowej Afryce. Książka wstrząsnęła mną emocjonalnie, rzuciła nowe, bardzo brutalne spojrzenie na Czarny...
więcej Pokaż mimo toDla mnie nr 1 w tym gatunku. Bardzo wciągający obraz wydarzeń jakie miały miejsce u schyłku apartheidu w RPA. Opisy wydarzeń, własne przemyślenia i historie głównych bohaterów dają do myślenia, jaki koszt ponosi się za bycie w środku pękła, aby każdy z Nas mógł spojrzeć do czego ludzie potrafili się posunąć w tym konflikcie.
Dla mnie nr 1 w tym gatunku. Bardzo wciągający obraz wydarzeń jakie miały miejsce u schyłku apartheidu w RPA. Opisy wydarzeń, własne przemyślenia i historie głównych bohaterów dają do myślenia, jaki koszt ponosi się za bycie w środku pękła, aby każdy z Nas mógł spojrzeć do czego ludzie potrafili się posunąć w tym konflikcie.
Pokaż mimo toW książce znalazłam kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania od kiedy zobaczyłam słynne zdjęcie Kevina Cartera. Z biegiem lat dojrzewałam ja i moje refleksje.
Tragedia i przemoc tworzą mocne obrazy ale za aparatem zawsze stoi człowiek. Dokumentując rzeczywistość płaci najwyższą cenę. Rozmienia na drobne swoje życie, emocje, wrażliwość, sumienie. Każdy radzi sobie jak potrafi, najczęściej jednak ucieka w zachowania destrukcyjne - własnej osoby lub otoczenia. Zanim zaczniemy rozpatrywać etykę reporterów, warto sobie przypomnieć, że na zawsze utrwalili w nas obrazy o których zapomnieć nie wolno. Gdyby nie oni krwawe historie dotyczące apartheidu czy głodu w Sudanie (i nie tylko) byłyby tylko kartką papieru z pismem, którego mało kto by przeczytał.
Podoba mi się, że książka jest dość szorstka, pozbawiona tej otoczki rozczulania się nad nieszczęściami świata. Pozwala stanąć z boku i obserwować chłopaków przy pracy.
W książce znalazłam kilka odpowiedzi na nurtujące mnie pytania od kiedy zobaczyłam słynne zdjęcie Kevina Cartera. Z biegiem lat dojrzewałam ja i moje refleksje.
więcej Pokaż mimo toTragedia i przemoc tworzą mocne obrazy ale za aparatem zawsze stoi człowiek. Dokumentując rzeczywistość płaci najwyższą cenę. Rozmienia na drobne swoje życie, emocje, wrażliwość, sumienie. Każdy radzi sobie jak...
Nie spodziewałem się, że to będzie mocna reportażowa książka. Obawiałem się, że będzie tu dużo "pseudoromantyzmu" jakim otacza się korespondentów.
To również dobra pozycja, aby zapoznać się z chwilą upadku Apartheidu. Opisy z townshipów są chwilami bardzo drastyczne, niestety walki polityczne w RPA wyglądały bardzo brutalnie, a fotoreporterzy byli blisko jak nikt inny, dlatego "widzimy" błysk maczet z pierwszego rzędu.
Polecam, ale też uprzedzam, że tak jak u mnie, mogą pojawić się koszmary po czytaniu tej pozycji.
Nie spodziewałem się, że to będzie mocna reportażowa książka. Obawiałem się, że będzie tu dużo "pseudoromantyzmu" jakim otacza się korespondentów.
więcej Pokaż mimo toTo również dobra pozycja, aby zapoznać się z chwilą upadku Apartheidu. Opisy z townshipów są chwilami bardzo drastyczne, niestety walki polityczne w RPA wyglądały bardzo brutalnie, a fotoreporterzy byli blisko jak nikt inny,...
Niewiem co jest lepsze. film czy książka... Ale historia absolutnie niesamowita, genialna... ale równocześnie bardzo smutna. Bo życie reportera wojennego jest bardzo smutne. Pamietam trafiłem na ten film iles lat temu, na książke trafiłem chwile po śmierci Krzyska Millera, w tej książce można znależć wiele nawiązań do jego historii.
Kawał bardzo krwawej, mrocznej historii, nomen omen czasów nie tak odległych. Holokaust dzieje sie tu i teraz...
Niewiem co jest lepsze. film czy książka... Ale historia absolutnie niesamowita, genialna... ale równocześnie bardzo smutna. Bo życie reportera wojennego jest bardzo smutne. Pamietam trafiłem na ten film iles lat temu, na książke trafiłem chwile po śmierci Krzyska Millera, w tej książce można znależć wiele nawiązań do jego historii.
więcej Pokaż mimo toKawał bardzo krwawej, mrocznej historii,...
Spodziewałem się więcej.
Ta książka to – jak bardzo trafnie napisano w podtytule – co najwyżej migawki (oryginalne angielskie „snapshots” pasuje tu jeszcze bardziej),z ukrytej wojny. Ja spodziewałem się zgrabnie opisanej całości, opowiadającej o trudnym okresie w historii RPA i o dokumentowaniu tego okresu przez grupę renomowanych, słynnych, fotoreporterów. A dostałem – jak wspomniałem – wyrwane migawki, niewyjaśniające wiele fragmenty walk, zabijania, życia i śmierci. Fragmenty pisane w dodatku przez fotografa (nie dziennikarza, pisarza),co zdecydowanie odbija się na konstrukcji książki.
Marinovich pisze poszczególne rozdziały w sposób, w jaki robi się zdjęcia – kilka oderwanych ujęć, bez fabuły czy głębszego wytłumaczenia tła i powodów przedstawionych wypadków. Takie podejście do opisywania ważnych, przełomowych wydarzeń niekoniecznie musi być złe, ja jednak od reportażu oczekuję przede wszystkim wytłumaczenia (albo chociaż jego próby) dlaczego dzieje się to, o czym pisze reporter, co miało wpływ na takie a nie inne zachowania opisywanych ludzi, co sprawiło, że historia potoczyła się tak, a nie inaczej.
Muszę przyznać, że spodziewałem się też większej refleksji autora na tematy etyczne – jak wiadomo reporterka wojenna jest bardzo kontrowersyjnym tematem – część krytyków i teoretyków twierdzi nawet, że pokazywanie działań wojennych, przemocy i śmierci, powoduje u walczących stron chęć „pokazania się”, zaistnienia w światowych mediach, otarcia się o (wątpliwą) sławę. Autor książki zbyt mało miejsca poświęca tej tematyce – dla mnie jawi się on jako młody, niedoświadczony chłopak, żądny przygody, sławy i pieniędzy, niezbyt zainteresowany efektami swojej pracy. Pisze o sobie i swoim „Bractwie”: „byliśmy aroganccy, elitarni i bardzo konkurencyjni” (tłum. moje – ML),pisze o tym, że wciąż brakowało im pieniędzy, a fotografowanie wojny (z najbliższej odległości) było dla nich przede wszystkim źródłem zarobków, pisze o uzależnieniu czonków „Bang Bang” od alkoholu i narkotyków, pisze o tym, jak pracowali odużeni i jak nie byli w stanie pracować, bo byli zbyt odurzeni (głównie Kevin Carter). I jakby usprawiedliwiając się, wspomina mimochodem, że przecież pomogli kilku fotografowanym osobom, opatrzyli kilku umierających, wywieźli z pola walki kilku zmarłych.
Jeżeli ktoś ma ochotę na zbiór migawek (czasami bardo interesujących i przejmujących) z zapomnianej południowoafrykańskiej wojny, to jest to jak najbardziej lektura dla niego. Jeżeli natomiast ktoś oczekuje prawdziwego reportażu o wczesnych latach 90. w RPA i o pracy fotoreporterów w ciężkich warunkach bojowych, o ich powinnościach i odpowiedzialności, to musi poszukać czegoś innego.
Spodziewałem się więcej.
więcej Pokaż mimo toTa książka to – jak bardzo trafnie napisano w podtytule – co najwyżej migawki (oryginalne angielskie „snapshots” pasuje tu jeszcze bardziej),z ukrytej wojny. Ja spodziewałem się zgrabnie opisanej całości, opowiadającej o trudnym okresie w historii RPA i o dokumentowaniu tego okresu przez grupę renomowanych, słynnych, fotoreporterów. A dostałem –...
Nie mogę się zdecydować na ocenę moralną tych fotografów... Czy to co robili było podłe, czy etycznie do zaakceptowania. Z jednej strony nie przyczyniali się do krzywd tych ludzi, z drugiej strony jak moralnie usprawiedliwić brak niesienia pomocy. Książka sięga do czarnych odmętów etyki. Właśnie dlatego warto ją przeczytać i zastanowić się, a co Ty byś zrobił?
Nie mogę się zdecydować na ocenę moralną tych fotografów... Czy to co robili było podłe, czy etycznie do zaakceptowania. Z jednej strony nie przyczyniali się do krzywd tych ludzi, z drugiej strony jak moralnie usprawiedliwić brak niesienia pomocy. Książka sięga do czarnych odmętów etyki. Właśnie dlatego warto ją przeczytać i zastanowić się, a co Ty byś zrobił?
Pokaż mimo to