Dziedzictwo. Tom II

Okładka książki Dziedzictwo. Tom II Christopher Paolini
Logo Lubimyczytac Patronat
Logo Lubimyczytac Patronat
Okładka książki Dziedzictwo. Tom II
Christopher Paolini Wydawnictwo: Mag Cykl: Dziedzictwo (tom 4) fantasy, science fiction
496 str. 8 godz. 16 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Cykl:
Dziedzictwo (tom 4)
Tytuł oryginału:
Inheritance
Wydawnictwo:
Mag
Data wydania:
2012-01-25
Data 1. wyd. pol.:
2012-01-25
Liczba stron:
496
Czas czytania
8 godz. 16 min.
Język:
polski
ISBN:
9788374802291
Tłumacz:
Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Tagi:
Eragon smoczyca Saphira magia wojna

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

Zagadka bez rozwiązania



162 0 38

Oceny

Opinia

avatar
290
64

Na półkach: ,

Nastała pustka... Tak duża jakoby mogła pomieścić w sobie cały ogrom Alagaesia'i. Jest mi niezmiernie przykro, że saga "Dziedzictwo" przeszła już do historii, lecz wszystko, co ma początek ma też swój koniec. Czy koniec okazał się spektakularny i godny całości cyklu? Powiem szczerze, że…


Losy Eragona i Saphiry były mi bliskie od samego początku. Odnalazłem w tych książkach niesamowity świat, który pochłonął mnie niczym bagna wędrownego chłopa. Ciekawe postaci, niesamowite krajobrazy, solidna linia fabularna to coś, czego wymagam i oczekuję od lektury. „Dziedzictwo” mogło mi to zaoferować, lecz potencjał został nieco zmarnowany w ostatniej części sagi.

Tom I rozpoczyna się batalią buntowników z siłami Imperium ociekającą dramaturgią, polotem i niezwykle szybką akcją. Książka zaoferowała nam dobry i wciągający początek, tylko po to, aby w kolejnych stronnicach zwolnić i zanurzyć czytelników w nic nieznaczące wydarzenia. Paolini próbował przełamać brak akcji kolejnymi scenami batalistycznymi (bitwa Rorana o Aroughs), lecz były to wydarzenia upchane na siłę i zupełnie niepotrzebne. Mimo, że lektura owych rozdziałów nie nużyła, to dało się odczuć, iż jest to oderwanie od prawdziwych, znaczących i chętniej czytanych wydarzeń, które działy się w Dras-Leonie. Mam na myśli tutaj brak przedstawienia pierwszej potyczki Eragona i Murtahg’a, a skupianie się na historii Rorana. Jeżeli jesteśmy już przy owym biegu wydarzeń, warto zaznaczyć, że w tym miejscu nastąpił dziwny zabieg, który nie do końca mnie przekonał. Samotna konfrontacja Młotorękiego z oddziałem wroga powinna w normalnych okolicznościach zakończyć się klęską Rorana i ozdobieniem kuźni jego narządami wewnętrznymi. Tak się jednak nie stało. Sztuczka, którą zastosował jeden z głównych bohaterów okazała się tandetna i mało wiarygodna. Byłem bardzo ciekawy, jakie rozwiązanie podsunie nam Christopher Paolini i niestety, nie zostałem usatysfakcjonowany tym co zostało mi zaserwowane.
Kolejne stronny wyglądają lepiej i należą się za to pochwały. Szczególnie za akcję z kapłanami i przedstawienie narodzin Ra’zaców. Potyczka zbrojna (i umysłowa) w Dras-Leonie oraz porwanie Naseuady również należą do niezwykłych doświadczeń. Tom pierwszy kończy się w doskonałym momencie, odkrywając wielką tajemnicę, sprawiając, że czytelnik chce od razu sięgnąć po kolejną część i zagłębić się w wir wydarzeń.

Tom II ukazuje nam w końcu postać Galbatorixa. Jest to postać dogłębnie wierząca w swoje ideały, usprawiedliwiająca swoje czyny czymś więcej niż tyranią i żądzą władzy. Ten człowiek ma cel, który przysłużyłby się dobru ogółu (Hitler też go miał…). Poznajemy go z innej strony i sami zaczynamy się zastanawiać czy jest to tak naprawdę postać negatywna. Można rzec, że namieszał w moim umyśle i zacząłem postrzegać go zupełnie inaczej (nawet moje Eldunari nie zdołały tego powstrzymać). Nie zmienia to jednak faktu, że postać Króla była nijaka, bezpłciowa i najbardziej mdła ze wszystkich znanych mi czarnych charakterów w historii literatury, animacji i filmów fantasy (nawet Gargamel ze Smerfów wydaje się bardziej groźny i solidniej wykreowany).
Smutno mi zakomunikować, że również w tym tomie występują niepotrzebne zapychacze stron. Niech za przykład posłużą nam halucynacje Naseudy lub lot Saphiry podczas burzy. Książka obyłaby się bez tych rozdziałów i nikt by na to nie narzekał, a „burzo-lot” przeszedł wszystkie możliwe punkty krytyczne monotonii. Odkrycie faktu, że „ziemia jest okrągła” można było ukazać mimochodem, nie rozpisując się na pięćdziesiąt stron o wyładowaniach atmosferycznych.

Dość szybko (bo już przed połową tomu) zostajemy wrzuceni w wir ostatecznej bitwy – bitwy o Uru-baen. Uznałem to za duży plus, sądząc, że przez kolejne dwieście stron będzie opisywana batalia i tajemnicze wydarzenia prowadzące do obalenia króla-tyrana. Niestety również tutaj napotkało mnie rozczarowanie. Liczyłem na coś więcej, na coś, co urwie mi sutki i pozostawi w szoku przez długie tygodnie. Samo obalenie i śmierć Galbatorixa było… słabe. Wydarzenia, które rozgrywały się w sali tronowej nie można nazwać mistrzostwem świata, a walka smoków była za szybka i nierealistyczna (jeżeli można mówić o realności w książkach fantasy). Wierzyć mi się nie chce, że najpotężniejszy smok w Alagaestii został tak łatwo zabity, nie próbując się nawet dostatecznie bronić. Rzecz ma się podobnie z czarem rzuconym przez Eragona na Galbatorixa – po prostu tego nie kupuje. Autor poszedł po najłatwiejszej linii oporu i jeżeli ktoś spodziewał się epickiej walki dobra ze złem, jaką możemy przeczytać w ostatniej części Harrego Pottera zawiedzie się w każdy możliwy sposób. Galbatronix istniał przez dwieście stron i… chyc o podłogę bęc – koniec. Najpotężniejszy Jeździec został pokonany w tak prosty sposób.

Mogę śmiało rzec, że wydarzania dziejące się na powierzchni Uru-baen'u były o wiele ciekawsze niż te zaprezentowane nam w sali tronowej. Na plus zasługuje przede wszystkim walka z Lordem Brastem. Jest wciągająca, ciekawa i krwawa, jednakże również nie pozbawiona paranoi. Królowa Islansadi - jedna z najpotężniejszych osób w Alagaesti!! - zostaje zabita przez Lorda, a cudowny wieśniak, który wkurza na każdym kroku żyje i ma się dobrze! Co więcej, obmyśla plan zabicia Brasta (widocznie królowa elfów była tępa jak podeszwa od butów i na taki czy inny sposób pokonania przeciwnika nie wpadła). Wszystkie rasy, bez wyjątku biegną za wodzem-wsiokiem i są na jego rozkazy. Miałem nadzieję, że zginie przy końcu książki z rąk swojej sąsiadki, lecz również tutaj "happy end" musiał zwyciężyć nad dramatyzmem, nieprzewidywalnością i ciekawym zwrotem akcji. Podsumowując - litości.

W kolejnych stronach książki czas gna jak szalony. Jednak wszystkie późniejsze wydarzenia są tak przewidywalne jak wyniki meczów piłki nożnej naszej reprezentacji. Smok z okładki pojawia się w końcowej fazie tomu i nie jest niespodzianką, dla kogo się wykluł. W końcu było to wiadomo praktycznie od samego początku. Pisklak nie wniósł nic specjalnego w życie bohaterów (może oprócz swojego kodu genetycznego w drugiego smoka), nie wytwarza żadnych emocji i jest obojętny czytelnikowi. Myślę, że rozsądniej byłoby przedstawić na okładce smoka Galbatorixa, który bądź co bądź istniał przez całą wędrówkę Eragona i Saphiry.

Jak to powiedziała moja koleżanka przeczytawszy Dziedzictwo: "wygląda na to, że Eragon został wiecznym prawiczkiem". Co prawda to prawda!


Nastała pustka... Tak duża jakoby mogła pomieścić w sobie cały ogrom Alagaesia'i. Jest mi niezmiernie przykro, że saga "Dziedzictwo" przeszła już do historii, lecz wszystko, co ma początek ma też swój koniec. Czy koniec okazał się spektakularny i godny całości cyklu? Powiem szczerze, że…

...nie.

Wydarzenia są przewidywalne, w niektórych miejscach monotonne i pozbawione sensu. Ostateczna walka dobrych i złych bohaterów nie urzeka i czuć niedosyt w każdy możliwy sposób. Poza tym, po co tworzyć książkę, która zajmuje 880 stron, gdy można było z powodzeniem zamknąć całą historię w sześciuset stronach? Zostanie to dla mnie zagadką.
Mimo wszystko nie żałuje czasu spędzonego przy tej lekturze, dobrze się bawiłem, lecz oczekiwałem czegoś innego, bardziej spektakularnego.

Nastała pustka... Tak duża jakoby mogła pomieścić w sobie cały ogrom Alagaesia'i. Jest mi niezmiernie przykro, że saga "Dziedzictwo" przeszła już do historii, lecz wszystko, co ma początek ma też swój koniec. Czy koniec okazał się spektakularny i godny całości cyklu? Powiem szczerze, że…


Losy Eragona i Saphiry były mi bliskie od samego początku. Odnalazłem w tych...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    18 914
  • Chcę przeczytać
    5 626
  • Posiadam
    5 598
  • Ulubione
    1 410
  • Fantastyka
    437
  • Chcę w prezencie
    327
  • Fantasy
    311
  • 2012
    204
  • Teraz czytam
    152
  • 2013
    94

Cytaty

Więcej
Christopher Paolini Dziedzictwo. Tom I Zobacz więcej
Christopher Paolini Dziedzictwo. Tom I Zobacz więcej
Christopher Paolini Dziedzictwo. Tom I Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także