Bear Grylls to odpowiedź na pytanie, dlaczego tylu współczesnych facetów jest niemęskich. Po prostu, gdy Matka Natura… wróć, Bóg, bo Grylls jest głęboko wierzący, rozdawał to coś, co o byciu męskim decyduje, Edward zgarnął całą pulę i takim Szpakom nie wystarczyło. c:<br />
Autobiografia Gryllsa to fenomenalna opowieść o facecie, który jest taki, jakim większość ludzi chciałaby być. Nie chodzi tu o sprawność fizyczną, bo „Pot, kurz i łzy” udowadnia, że ta bywa zwodna. To, co tworzy Beara Bearem to ogromna siła ducha. Zazdroszczę mu uporu, wytrwałości i wiary. Bo Edward Michael Grylls to upersonifikowana odwaga, brawura i niezłomność. Na łamach 400 stron Edward pisze o swoich sukcesach, o porażkach i błędach, o chwilach zwątpienia i chwilach chwały. Dowiemy się, że korespondował z… Matką Teresą i grywał na gitarze z… Jamesem Bluntem (za nim ten stał się TYM Bluntem). <br />
Co ciekawe, niewiele miejsca poświęca swojej drodze do sławy, a skupia się na tym, co uczyniło go po prostu człowiekiem. Przejdziemy z nim przez nieludzkie selekcje do tajnej jednostki SAS, wejdziemy na Mount Everest, wielokrotnie ocierając się o śmierć bądź trwałe kalectwo. I nie wierzę, że nikogo nie wzruszy zdjęcie, tego herosa u boku malutkiego synka. <br />
Dlaczego warto sięgnąć po historię człowieka, którego znamy przede wszystkim z zamiłowania do naturalnego białka? Bo jest naprawdę inspirująca. Grylls nie doszedł do chwały dzięki układom, czy kombinowaniu, ale zawdzięcza ją własnym marzeniom i odwadze, by je realizować, nawet jeśli nikt w niego nie wierzył. Dawno też nie zarwałam przez książkę nocy, ale tym razem nie miałam wyboru.

Bear Grylls to odpowiedź na pytanie, dlaczego tylu współczesnych facetów jest niemęskich. Po prostu, gdy Matka Natura… wróć, Bóg, bo Grylls jest głęboko wierzący, rozdawał to coś, co o byciu męskim decyduje, Edward zgarnął całą pulę i takim Szpakom nie wystarczyło. c:<br />
Autobiografia Gryllsa to fenomenalna opowieść o facecie, który jest taki, jakim większość ludzi...