Behemot

Okładka książki Behemot
Scott Westerfeld Wydawnictwo: Rebis Cykl: Lewiatan (tom 2) Seria: Fantasy powieść przygodowa
464 str. 7 godz. 44 min.
Kategoria:
powieść przygodowa
Cykl:
Lewiatan (tom 2)
Seria:
Fantasy
Tytuł oryginału:
Behemoth
Wydawnictwo:
Rebis
Data wydania:
2011-08-13
Data 1. wyd. pol.:
2011-08-13
Liczba stron:
464
Czas czytania
7 godz. 44 min.
Język:
polski
ISBN:
9788375105902
Tłumacz:
Jarosław Rybski
Tagi:
lewiatan steampunk
Średnia ocen

                7,7 7,7 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oficjalne recenzje i

"Behemot", czyli Scott Westerfeld w formie



2479 64 61

Oceny

Średnia ocen
7,7 / 10
281 ocen
Twoja ocena
0 / 10

Opinia

avatar
255
84

Na półkach: ,

Po przeczytaniu “Lewiatana”, szczerze mówiąc, myślałam, że nie będę miała okazji przeczytać drugiej części, a co dopiero skończyć serię. Byłam świadoma tego, że książka nie jest tak popularna, jak powinna być i że nie znajdę jej w pierwszej lepszej księgarni. Możecie więc wyobrazi sobie moją reakcję, gdy zobaczyłam kilka egzemplarzy nie tylko „Behemota”, ale później i „Goliata” leżących na stosie książek w Auchanie. Pod pretekstem Dnia Dziecka (mimo że oficjalnie już się w tym przedziale wiekowym nie mieszczę) wpakowałam więc je do wózka.
Po starciu z Niemcami w Alpach, cudem uratowany Lewiatan kontynuuje swoją podróż do Konstantynopolu, stolicy na razie neutralnego Imperium Osmańskiego. Brytyjskim okrętem powietrznym z mroźnych gór zabierają się również ludzie wrogiej nacji, austriaccy zbiegowie z księciem Alkiem na czele. Zarówno chrzęsty, jak i darwiniści w podróży do Imperium Osmańskiego doszukują się szans na zrealizowanie swoich politycznych celów. Tymczasem Alek oraz przebrana za chłopca Deryn coraz bardziej zaprzyjaźniają się, a przy tym wplątują się w polityczne rozgrywki skali światowej.

Wraz z Lewiatanem przenosimy się do zupełnie nowego miejsca, spotykamy nowych ludzi i przeżywamy nowe przygody. Książka może wydawać się monotematyczna (bo ile można pisać o lataniu?), jednak Westerfeld naszpikował opowieści o wojnach i wojnach tyloma smaczkami, że lektura wciąga prawie tak, jak przy pierwszej części. Minęło trochę czasu, odkąd czytałam „Lewiatana”, parę faktów z powieści zdążyło mi uciec. Poza tym z biegiem czasu wrażenia po powieści również trochę się zatarły, wzmocniły się przede wszystkim te dobre odczucia, przez co odbieram teraz „Lewiatana” w skrystalizowanej, czysto pozytywnej postaci. Może dlatego „Behemot” wydaje się nie być lepszy, a może to po prostu klątwa drugiego tomu. Niemniej jednak znowu zostałam zaskoczona steampunkiem i znowu steampunk pochłonął mnie na kilka dobrych dni. W „Behemocie” mamy kilka widowiskowych scen walki, które zachwyciły mnie mimo nieznajomości marynarskiego czy technologicznego slangu, kilka wybuchowych momentów, kolejne brawurowe wyczyny Deryn i łapiące za serce inne chwile zaskoczenia, wzruszenia, śmiechu czy grozy.


Bohaterów, których kochałam, pokochałam jeszcze bardziej. Za każdym razem, gdy na scenę wchodzili Alek i Deryn, czułam dreszczyk emocji, a gdy zbliżały się momenty dwójki na osobności, pełne gry słów, która dla czytelnika znaczy wiele, a dla bohaterów nie mówi nic, zbierałam się w sobie i kompletnie odcinałam się od świata. Deryn zapewne zostanie jedną z moich ulubionych bohaterek. Szczerze nie umiem teraz przywołać z pamięci podobnej do niej postaci, gdyż nie jest ona ani typową bohaterką kick-ass, ani tym bardziej dziewczyną z powieści młodzieżowych czy paranormal romance. Westerfeld zrobił mi krzywdę, a jednocześnie usatysfakcjonował- zdradził tyle tajemnic, bym mogła być na niego wściekła, że wiem niewiele więcej niż pod koniec pierwszej części, a jednocześnie cieszyć się, że trzeci tom zapowiada się równie emocjonująco. Uwielbiam relacje między tą dwójką młodych ludzi i cały czas czekałam na więcej. Doczekałam się i zarówno nie doczekałam. Genialne!


Reszta bohaterów z poprzedniej części zlała mi się w jedną masę. Oczywiście nadal wybijali się z nich Volger, który z każdą chwilą potrafił być jeszcze bardziej irytujący, a zarazem tak charyzmatyczny i przyciągający, że nie można go nie lubić tylko dlatego, ze czasem zachowuje się inaczej, jak byśmy chcieli. Czuję niedosyt jeśli chodzi o doktor Barlow- chyba nigdy nie miałabym dość tej kobiety, po której nie wiadomo, czego się spodziewać. Warto wspomnieć jednak o nowych postaciach, a jest ich przynajmniej kilka, którym warto poświęcić chwilę uwagi. Na pierwszy plan wychodzi Lilit, która jest równie charakterna jak Deryn i wydaje się być dla niej silną konkurencją. Uwielbiam momenty „zazdrości” panny Sharp, które mają wyjątkowo interesujący koniec. Jest też Eddie Malone, amerykański dziennikarz, który nieźle namiesza (bo czego można byłoby się spodziewać po dziennikarzach, jak nie niezłego bajzlu) i tak naprawdę też nie wiadomo, czy się go lubi, czy wręcz przeciwnie. Zostaje Bovril, czyli lemur przemyślny i zwierzątko Alka (?), którego kocham i wyobrażam sobie jako jeszcze słodszą i zabawniejszą istotkę niż Mort z „Pingwinów z Madagaskaru”, mimo że w książce niekoniecznie mamy do czynienia z małą, puchatą i kochaną kulką.
Recenzja „Behemota” bez słowa o rysunkach byłaby recenzją niepełną. Po raz kolejny Keith Thompson stanął na wysokości zadania i upiększył fabułę swoimi ilustracjami. Po raz kolejny mamy dawkę przepięknych, bardzo szczegółowych i kolorowych w swojej szarości małych dzieł, które sprawiają, że po książkę sięga się jeszcze chętniej. Nie jest to niczym dziwnym, że pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam, trzymając książkę, było jej przekartkowanie i przejrzenie wszystkich obrazków. Wychodzi ze mnie natura dziecka, skoro zachwycam się książką z ilustracjami.
Chyba najlepszym i najwymowniejszym podsumowaniem będzie po prostu fakt, że po przeczytaniu „Behemota” postanowiłam nie robić sobie przerwy od Westerfelda i z biegu sięgnęłam po ostatnią część trylogii, „Goliata”, o którym- miejmy nadzieję- niedługo. Już teraz mogę powiedzieć, że seria to dwie pieczenie na jednym ogniu- piękny widok na półce i niezapomniane momenty w głowie, do których z pewnością wrócę, a które wzbudziły u mnie apetyt zarówno na inne dzieła Westerfelda, jak i ogółem na steampunk.

Po przeczytaniu “Lewiatana”, szczerze mówiąc, myślałam, że nie będę miała okazji przeczytać drugiej części, a co dopiero skończyć serię. Byłam świadoma tego, że książka nie jest tak popularna, jak powinna być i że nie znajdę jej w pierwszej lepszej księgarni. Możecie więc wyobrazi sobie moją reakcję, gdy zobaczyłam kilka egzemplarzy nie tylko „Behemota”, ale później i...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    367
  • Chcę przeczytać
    295
  • Posiadam
    165
  • Ulubione
    40
  • Fantastyka
    17
  • Steampunk
    10
  • Fantasy
    8
  • 2014
    8
  • Teraz czytam
    6
  • 2012
    5

Cytaty

Bądź pierwszy

Dodaj cytat z książki Behemot


Podobne książki

Przeczytaj także