Rocznik 1993. Mieszka w Katowicach, obecnie studiuje na Politechnice Śląskiej. Lubi wiele rzeczy, przede wszystkim fantastykę, herbatę i wchłanianie zbędnych informacji. Interesuje się także Dalekim Wschodem i Skandynawią. Nie rozumie, jak można nie kochać zwierząt i sernika. Nie słodzi kawy. Pisać zaczęła w wieku lat dwunastu, po lekturze "Władcy Pierścieni". Nie przestała do dzisiaj, ma jedynie nadzieję, że wychodzi jej to lepiej. Laureatka kilku konkursów, mniej i bardziej istotnych. Zadebiutowała w "Esensji" w 2012, na papierze zaś rok później w "Fantastyce Wydaniu Specjalnym". Publikowała także w "Fahrenheicie", "QFancie", "Szufladzie", "Creatio Fantastica" i "Lost&Found Mega*zine".http://geniuscreations.pl/autorzy/maria-dunkel/
Pierwszy raz, nie licząc oczywiście Harrego Pottera i ostatnio Mabel, przeczytałam książkę fantasy. Przyznam się szczerze, że jestem absolutnym laikiem w tej dziedzinie literatury i chyba do końca nie jest to moja bajka. Natomiast nie zmienia to faktu, że od czasu do czasu warto poszerzać swoje horyzonty i a noż odkryjemy coś fantastycznego i niebanalnego.
Pieśń węży jest dla mnie ważną książką, ponieważ trafiła do mnie na prośbę, chociaż może nie jest to do końca odpowiednie słowo, bardziej pasowałoby może z inicjatywy samej autorki. Co zadziałało dla mnie bardzo motywująco i optymistycznie. Pani Mario, dziękuję raz jeszcze za możliwość przemierzania tego zaczarowanego świata.
No to może teraz trochę opowiem o książce, w końcu tu właśnie chodzi o nią.:) W pierwszej kolejności zwracamy uwagę na okładkę i tu już na wstępie lekko mnie przeraziła i szczerze zastanawiałam się na co ja się właściwie rzuciłam. Ale w tym przypadku idealnie pasuje tu przysłowie że nie ocenia się książki po okładce. Po przeczytaniu całej opowieści, stwierdzam że sama okładka odzwierciedla całą istotę książki i nadaje się w stu procentach. Pieśń węży zdecydowanie nie jest łagodną i delikatną książką. Opowiada przede wszystkim o brudnej walce o władzę. O tym jak wiele potrafimy poświęcić, nawet zatracając gdzieś po drodze samego siebie, byle tylko osiągnąć jakiś wyznaczony cel. Liczne zdrady, morderstwa, trucizny, szpiedzy, smok, jeździec, wcielenia, reinkarnacje, rozszczepianie jaźni, wszechobecny Bóg, magowie i czary to cała otoczka tej historii. Jak dla mnie to trochę tego za dużo, bardzo liczne postacie o skomplikowanych imionach czy nazwach w pewnym momencie stanowili dla mnie problem, bo nie wiedziałam o jakiej postaci właściwie czytam. I jest to chyba jedyna rzecz do której mogłabym się tak na prawdę przyczepić. Czy zaprzyjaźniłam się z bohaterami? Hmm no cóż, raczej nie, ale nie znaczy to że są bezbarwni i nijacy, wręcz przeciwnie. Są zdeterminowani i skoncentrowani, uważają niekiedy, że cel uświęca środki, ale trudno się im dziwić skoro żyją w takim a nie innym świecie. Jestem pod wrażeniem wyobraźni i zdolności przelania tego wszystkiego na papier. Autorka dla mnie znakomicie stworzyła świat dbając o najdrobniejsze szczegóły, opis ubrań,otoczenia czy chociażby odpowiednie stopnie w hierarchii wojskowej są zaplanowane i dokładne. W moim odczuciu jest to niebywały talent i nie każdy byłby wstanie to wszystko wymyślić. Dodatkowo sam tekst czyta się lekko i szybko, a rozdziały same przeskakują między palcami.
Dla fanów takiego gatunku to całkiem dobra lektura więc polecam, a dla tych co niekoniecznie się odnajdują w takiej literaturze, sprawdźcie sami, może odkryjecie coś nowego. :)
Kod Leopolda Tyrmanda - Marcin Kowalczyk
Złego Tyrmanda nie zdzierżyłem, odpadłem gdzieś w 1/5. Uznałem, że nie ma co się gnębić na siłę. Warszawy nie lubię, opowieść była drętwa, nużąca. Jakieś sześćset stron za długa. Na szczęście, opowiadanie Marcina Kowalczyka pozbawione jest większości tych wad. Elegancko i zgrabnie napisane, z pomysłem, tymi wszystkimi nawiązaniami które wszyscy lubią jeśli rozpoznają. W sumie drobiazg, ale ładny.
7/10
Zmącony strumień - Maria Dunkel
W tym przypadku mam ambiwalentne odczucia. Początkowo nie mogłem się w ogóle wgryźć, pierwsze trzy strony czytałem trzy dni, może byłem zmęczony?, ale gdy już zaskoczyło, okazało się, że to ładny język, że świat + klimat przyjemne i nastrojowe. I opowieść zasłużyłaby na wyższą notę, gdyby nie to, że autorka za nic ma logikę i następstwa przyczynowo-skutkowe. No, może "za nic", to za silne określenie, ale zdarza się jej, nie raz i nie dwa, nie dbać o takie drobiazgi.
5,5/10
Cywilizacja - Vylar Kaftan
Forma z przymrużeniem oka, treść niby lekka i rozrywkowa ale sedno to konstatacja pyłu na wietrze, determinizmu losów społeczeństw, bezwzględnej beznadziejności z szerszej perspektywy. Niby nic odkrywczego ale z sensem.
7/10
Wody Wersalu - Kelly Robson
Czysta rewelacja. Rekonstrukcja arystokratycznej socjety bardzo ładna, pomysł na historię zupełnie nieskomplikowany ale ciekawy, oryginalny. W tej bezpretensjonalnej prostocie jest tak bogata tęcza emocji, znaczeń, niuansów; podana tak zgrabnie i smacznie, że człowiek napełnia się jednocześnie radością czytelniczą i smutkiem życiowej natury, wynikającym z człowieczej empatii. Na dodatek wszystko to napisane stylem w najlepszym gatunku, za który również odpowiada tłumaczący Jerzy Rzymowski. Duże brawa.
9/10
Literacko bardzo satysfakcjonujący numer.
Publicystyka w sumie przyzwoita. Recenzje skupiają się na prozie klasy D lub niższej. Zupełnie nie rozumiem po co recenzować brykiety do kominka.