Andrzej Meller – reporter, pisarz i korespondent wojenny. Kocha życie w drodze. Wiele lat spędził w Azji, pracował także w czasie konfliktów zbrojnych w Gruzji, Sri Lance, Afganistanie i Libii. Jest autorem książek „Kamperem do Kabulu. Hippisowskim szlakiem przez Turcję, Gruzję, Armenię, Iran i Afganistan”, „Czołem, nie ma hien. Wietnam jakiego nie znacie”, „Miraż. Trzy lata w Azji” oraz „Zenga, zenga, czyli jak szczury zjadły króla Afryki” o wojnie domowej w Libii.
Jest synem dyplomaty Stefana Mellera, ministra spraw zagranicznych w latach 2005–2006, oraz młodszym bratem dziennikarza i prezentera telewizyjnego Marcina Mellera. Ma również siostrę bliźniaczkę Katarzynę Meller. Wraz z żoną Eleonorą Meller prowadzi na Podlasiu agroturystykę Magic Forest.
Na fali reminiscencji niedawnego pobytu w Azji południowo-wschodniej sięgam po wydaną w 2016 roku temu książkę Andrzeja Mellera, który ze swoją żoną Eleonorą mieszkał w Wietnamie kilka lat. Zbiór opowieści z długiej podróży jest może troszkę zdezaktualizowany i niepozbawiony wad, ale to jedna z nielicznych pozycji na naszym rynku wydawniczym na temat kraju, który bardzo powoli wyrasta na sporą turystyczną atrakcję dla Polaków.
Książka jest niestety trochę nierówna, mam wrażenie, że jej druga część jest znacznie ciekawsza niż początek. Autor, jak dla mnie czasami za bardzo skupia się na opisach przygód z półświatkiem, różnych obyczajowych perypetii, czy odlotów napotkanych osób. Z drugiej strony są w niej zawarte zajmujące i wciągające relacje z takich miejsc, jak Sa Pa, Hoi An, My Son czy Hanoi, bardzo przystępna analiza specyficznego ustroju kraju, w którym komunistyczna ideologia przeplata się z kapitalizmem, krótka opowieść o historii Wietnamu z uwzględnieniem wojen indochińskich oraz opis obyczajów mieszkańców, które mogą być zaskakujące dla osób przybywających z innych zakątków globu.
Andrzej i Eleonora Meller to małżeństwo - on Polak, dziennikarz, reportażysta i dawniej korespondent wojenny, któremu szlak podróży bynajmniej nie jest obcy i ona Rosjanka, miłośniczka leczniczych ziół, szamańska dusza, niekoniecznie gotowa na wielokrotnie niepewną i niebezpieczną podróż. Zabierają nas w drogę podstarzałym i uroczym kamperem Stiwim, przekraczając granice Turcji, Gruzji, Armenii, Iranu i wreszcie niedostępnej perły, czyli Afganistanu. Większość historii poznajemy z perspektywy Andrzeja Mellera, który opowiada o wszelkich przeszkodach i zabawnych sytuacjach z drogi, ale też umiejętnie wplata w poszczególne przystanki informacje historyczne, a czasem polityczne, które znacznie wzbogacają tę pozycję. Z perspektywy Eli poznajemy dopiero fragmenty jej pobytu już w samym Afganistanie, gdzie została ona ciepło przyjęta przez tamtejszą wspólnotę kobiet i opowiada o swoim doświadczeniu jako kobieta w tak niebezpiecznym dla kobiet państwie. Od Eli dostajemy też piękne obrazy, które wraz ze zdjęciami w paru sekcjach dodane są w książce - mega! Bardzo podobało mi się w tej książce to, że nie upiększała tej podróży, nieudane próby, piach i słońce, gorąc w przegrzanym Stiwim bez klimatyzacji, wreszcie strach i niebezpieczeństwo - to wszystko sprawiło, że realizm tej drogi przenikał przez kartki książki do rzeczywistości czytelnika. Mellerowie zdążyli zobaczyć Afganistan praktycznie u progu wyborów, chwilę przed pandemią i idealnie przed wycofaniem wojsk USA i przejęciem władzy przez Talibów. To co dla mnie zrobiło tę książkę to epilog. Tam poznajemy losy ludzi poznanych w trakcie podróży, z którymi spędziliśmy trochę czasu i których poznaliśmy, a więc o których się martwimy. Te ostatnie strony trzymały w napięciu i uświadomiły, że świat który tak pięknie opisali nam Andrzej i Ela, nie jest już dla nas dostępny i nie wygląda jak kiedyś.