Zwieńczenie serii "Wielkich Pojedynków Marvela" sprostało wymaganiom bycia "finałowym" numerem i postać, która nie jest mi w żaden sposób bliska w kontekście filmowym na kartach komiksu jest dla mnie jednym z opus magnum Marvela. Zarówno starsze, jak i nowe numery zrobione ze smakiem, walki ciekawe, kontekst zdarzeń również.
Serię zamyka tom „Iron Man kontra Whiplash”. Wybór takiego a nie innego tematu, jak i historii do niego dziwi, bo ani „Whiplash” nie jest najciekawszym czy najbardziej znanym przeciwnikiem Człowieka z Żelaza, ani zawartość nie jest spójna. Poza klasycznymi zeszytami z początków istnienia postaci i ciekawym numerze „Spider-Man: Team-Up”, dostajemy tu ósmy zeszyt trzeciego volume’u „Iron Mana”, który urywa się w najlepszym momencie bez ciągu dalszego (swoją drogą jest to ciąg dalszy tego, co widzieliśmy przed laty w „Mega Marvelu” poświęconym Ironowi) i trzecią część „The Mask in the Iron Man”, też bez sensu wciśniętą do środka, przez co album należy do najsłabszych z kolekcji. Dobrze, że potem czeka nas tytułowa miniseria, wydana w całości, co ratuje nieco ten chaotyczny tom.
http://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/03/kolekcja-wielkie-pojedynki-rozni-artysci.html