Gertruda Stein Mira Michałowska 7,0
ocenił(a) na 75 tyg. temu Ciekawa lektura. Gdyby nie znała Picassa i nie skupowała jego i innych artystów dzieł od początku i nimi się nie dzieliła, raczej byśmy o niej nigdy nie usłyszeli. Czemu? Z powodu jej twórczości literackiej, czyli wydumanej być może grafomanii z przerostem wątpliwej koncepcji nad samą jej formą i treścią. Nielogiczność, celowe powtórzenia, nienawiść do interpunkcji (oparta oczywiście na świetnych w jej mniemaniu ideach),połączenie słów bez sensu (przykładowe zdanie s. 59: "Małe oczęta, które mają młotek i kratkę w paski między werandą, w mądrości, w wypoczętym rozwoju") itd. Rzeczy, które mogą mieć sens tylko znając kontekst, a więc będąc chyba tylko Gertrudą lub jej partnerką. Oczywiście każdy nonsens łatwo wrzucić w wielką nowatorskość i eksperymentalność, zwłaszcza jak nada mu się podbudowę czy to związaną ze wschodnią filozofią czy religią (przez Zen itp. każdy syf, czy to tautologiczny, czy wewnętrznie sprzeczny zyska mądrość),czy przez... psychoanalityzowanie. Bo przecież strumień świadomości, wyrzut skojarzeń itd. itd. Na Gertrudę - uważającą siebie za geniusza ha ha! - na szczęście nie nacięli się i jej współcześni i następne im pokolenia. Nikt nie chciał jej wydawać, płaciła za to. Pozostaje egzotyczną ciekawostką, przykład radosnej twórczości niepotrzebnej i niewartościowej, z wydumaną koncepcją wyjścia poza gramatykę, interpunkcję, narrację czy logiczny szyk zdania. Przez obecny przewrót feministyczny może być wskrzeszana - bo była kobietą (wow!) i byłą lesbijką (wow: czytałem ostatnio art. w dwutygodniku, gdzie jest to główny motyw pisania o niej przez R. Lis: że była lesbijką! klękajcie narody!),ale marne to próby, jak twórczość niezbyt się sprawdziła. Z biografii M. Michałowskiej wynika, że chwilę sławy Gertruda zyskała dopiero po napisaniu "Autobiografii Alicji...", pisanej "normalnym" językiem, gdzie obsmarowała część środowiska artystów, wywołując pewien skandal, który źle pokazani bohaterzy wyjaśniali, że to nie tak jak Gertruda napisała. Tak więc, podsumowując, sądzę, że jest to przykład braku talentu i pracy nad literaturą, zderzony z zaangażowaniem w malarstwo i środowisko artystyczne, przekonaniem o własnym geniuszu i zwykłą grafomanią. Potrzeba wielkiej artystycznej oryginalności. Swoja twórczość uważała zresztą za coś w rodzaju literackiego kubizmu. Obracanie wokół rzeczy, a w niej przecież sedno. To doskonałe pole dla uzasadnienia wartości nonsensów jakie pisała, przecież i tak prowadzi to do objawienia. Tyle, że jest pewna różnica między powiedzmy osobą w wyjątkowym stanie duchowym czy w psychodelicznym stanie po narkotyku, która patrząc na jabłko może nie wychodzić z tego patrzenia i odczuwać mistykę, a literaturą tworzoną w ten sposób, bo nonsensowne zdanie o jabłku czy tautologia różana z której była znana i słusznie wyśmiewana, to jednak co innego niż możliwy stan czy zamysł autora poprzedzający akt twórczy, do którego to stanu nie mamy wglądu. A jeśli ktoś nie nie zgodzi i uzna, że mamy, właśnie poprzez tak nonsensowne czy tautologiczne zdania, no to musiałby uznać, że przykładowo kilka słów bełkotu żula o świcie jak zaczyna go telepać, jest krótkim i olśniewającym poematem dającym wgląd w realny stan rzeczy. Koncepcja Gertrudy mogłaby się sprawdzić jako wiersze białe - o ile dałaby jakieś wskazówki do odczytania - zakładając dobromyślnie (nie ma takiego słowa? a znam je od dawna),że nie każdy jest geniuszem jak ona i nie wpadnie na to, o co jej chodzi, gdy pisze swobodny ciąg wspomnień-wyobrażeń oparty na jej wyjątkowym prepisarskim doświadczeniu.
Planuję przeczytać jej konwencjonalne książki.
Uwagi o jej twórczości w tej opinii opieram nie na znajomości całych tekstów, ale na nielicznych polskich tłumaczeniach z tej biografii i jeszcze jednego artykułu (pierwsze wyniki z wyszukiwarki, fragmenty chyba gł. z "Czułe guziczki").
Postaram się poczytać coś jeszcze, ale jeśli uznać, że jej pomysły mają jakąś wartość, to należałoby uznać, że generator losowych słów to też sztuka. Co jest dalej? Generator nowych słów i losowe ich podawanie. Czyli SI jak nic przydatne (większy stopień losowości niż u człowieka, a słowotwórstwa bardziej technicznie tworzonego niż znaczeniowego). A dalej? Generator ciągu liter. Znakomita sztuka, niczym nieograniczona i niepretensjonalna! Generator losowych słów, w tym słowotwórstwa mógłby być przecież tekstowy testem Rorschacha. W sumie już Gertruda jest takim testem. Z jednej strony wiadomo, że ociera się o coś jej znane, z drugiej takie strzępki nie pasują na literaturę, a raczej prywatne zapiski do szuflady. Coś a la prozatorskie haiku nietrzymające reguły sylab czy reguły elementu przyrody oraz specyficznej puenty, ale jakoś dotykające danej nam chwili. Właśnie: nam. A Gertruda błędnie uważała, że jej artystowskie odczuwanie nie wymaga formy idącej w stronę zrozumienia przez czytelników. Nie może więc być literaturą, nie ma tego minimum, nici po której można zobaczyć kłębek. Gdyby nie była zakochaną w swojej twórczości grafomanką, to pracowałaby nad formą i do czegoś doszła. Ostatni, śmieszny przykład: Picasso, jej przyjaciel na całe życie, olał na rok malowanie obrazów i ogłosił, że jest poetą. Pisał coś, zaprosił ludzi na odczyt swych poezji. Gertruda była bardzo zła, że on ma czelność pisać (!). Bo pisanie to jej domena, jak on w ogóle śmie cokolwiek bazgrać i nazywać to poezją...gdy to ona, Gertruda jest literackim geniuszem... Jako, że Gertruda znała się z Sylvia Beach i mieszkała w Paryżu, siłą rzeczy musiała mieć kontakt z Joycem, poprzez księgarnię Beach, wydawczyni Ulissesa. Jestem bardzo ciekaw, czy są wypowiedzi Joyce'a o Gertrudy pisaniu, ale sądzę, że nie. Nie była ceniona, czytana, a tylko znana w środowisku jako sympatyk i kolekcjoner Picassa i innych malarzy.
Gertruda jest Gertrudą jest Stein Gertrudą. Przypuśćmy że jest to Gertruda pięknie pięknie uśmiechnij się idź małe jabłko jest małe jabłko, tak pięknie pięknie alem genialna genialna genialna Gertruda jest Gertrudą.