Nie minęło nic, prócz lat Aleksandra Ziółkowska-Boehm 5,0
Nie wiem co mam powiedzieć. Generalnie publikowanie korespondencji znanych i ciekawych osób uważam za bardzo ważne i lubię je czytać. Generalnie. Ale jednak po tej korespondencji chyba zacznę zmieniać zdanie. Może gdyby to był wybór listów, skrócony do jakichś 4-5 godzin to byłoby coś wartościowego choć tu od razu zaczęłyby się pojawiać wątpliwości co do tego jak dokonano tego wyboru. Jednak 11 godzin słuchania listów w których są dziesiątki powtórzeń niemal tych samych fragmentów, gdzie niektóre dyskusje toczą się w kółko bez żadnych nowych rezultatów czy argumentów, gdzie wreszcie pełno jest jakichś najzupełniej prywatnych, rodzinnych historii na tyle osobistych, że aż czułem się nieco skrępowany słuchając ich. No to jeszcze to "spijanie sobie z dzióbków" i płaskie pochlebstwa, które mnie wprost odrzucają.
Jeśli cokolwiek dało mi tu jakieś elementy do przemyśleń to wskazałbym na dwa tematy:
Po pierwsze znacząca część korespondencji poświęcona jest tematowi "głupoty, płaskości i wtórności kultury amerykańskiej", którego to poglądu Szymon Kobyliński bronił uparcie. Ciekawe, że ja także pamiętam podobne dyskusje, które toczyliśmy ze znajomymi w latach 90-tych. Chyba wszystkim Polakom nieco lepiej wykształconym i ludziom polskiej kultury trudno było wówczas zrozumieć, że PRL-owska prasa, radio, telewizja, teatry i literatura, choć oczywiście cenzurowane to jednocześnie utrzymywały bardzo wysoki poziom intelektualny. Wówczas tego nie dostrzegaliśmy, że to było wszystko elitarne i mieliśmy wrażenie, że my, Polacy, jesteśmy generalnie jakoś bardziej kulturalni i lepiej wykształceni. Jakżeż to było mylące... Amerykańska kultura masowa po prostu nie udawała, że ona musi "ciągnąć do góry" tylko dawała ludziom to, czego chcieli. A większość ludzi nie chce niczego trudnego i wymagającego wiedzy i myślenia. Dziś już mamy i tabloidy, i rolników szukających żony i jakieś wyspy miłości i domy wielkiego brata i już nie mamy podstaw, żeby dyskutować, jacy to ci Amerykanie są głupi. Wyszło na to, że jesteśmy tacy sami.
Po drugie: autentyczne przerażenie z jakim Szymon Kobyliński obserwował "powrót czerwonych do władzy" w postaci zwycięstw wyborczych SLD i Aleksandra Kwaśniewskiego. Widział tu jakiś tragiczny powrót komunizmu, powrót cenzury, która nawet jakoby "blokowała wydawanie Wańkowicza (sic!)", przejmowania państwa przez byłych komunistów itp. itd. Ciekawe co Pan Kobyliński mówiłby później, kiedy okazało się, że to "czerwoni" wprowadzili Polskę do NATO i do Unii Europejskiej. I ciekawe co mówiłby dziś, on, człowiek z jednej strony bardzo przywiązany do historii i do tradycji ale z drugiej strony antyklerykał niezwykle radykalny. Mógłby się w tym całkiem pogubić i to wcale nie byłoby dziwne.
Nie mogę tego zbioru polecić z czystym sumieniem a jako audiobook to już szczególnie. Co prawda lektorzy mają bardzo dobre głosy ale kompletnie nie potrafią wypowiadać nazw i cytatów obcojęzycznych, co już chyba stanie się polską tradycją. Czy nikt nie może wyłapać takich fragmentów i wyjaśnić im jak to czytać? Brr... Do tego realizacja jest żenująca. Kiedy pierwszy raz usłyszałem coś, co już wydawało mi się, że już było to zwaliłem to na korespondentów, którzy mogli przecież zapomnieć co wcześniej pisali i powtórzyć jakieś tematy. Ale nie! Potem się okazało, że niektóre listy i załączniki po prostu wstawiono dwa razy co rodzi od razu podejrzenia o utrzymanie kolejności listów. Do tego pod koniec jeszcze pojawiają się głosy z reżyserki co by świadczyło o tym, że nikt tego nawet nie odsłuchał.
Nie wiem, naprawdę nie wiem czy warto było to wydawać. Z jednej strony byłaby to jakaś strata ale z drugiej nie wiem czy to jest z korzyścią dla Pani Ziółkowskiej i dla Pana Kobylińskiego.