-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz2
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant3
Biblioteczka
2017-07-02
2017-03-18
2012-04
2012-05-01
2012-05-15
2012-06-11
2012-06-16
2012-08-14
2014-03-26
2014-04-07
2014-04-13
2014-04-13
2014-04-17
"Atrofia" skusiła mnie wieloma pochlebnymi opiniami i opisem, przez który uwierzyłam, że będzie dla mnie doskonałą lekturą. Cóż, mam za sobą kolejną złą decyzję, ale zawsze lepiej jest spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało. Mówiąc wprost: rozczarowałam się. "Atrofia" okazała się... nudna i absolutnie niewciągająca.
Zero akcji, zero napięcia, zero zdarzeń, dzięki którym chciałabym czym prędzej pochłonąć treść kolejnego rozdziału. Właściwie w połowie książki doszłam do wniosku, że czytam ją tylko po to, żeby wreszcie dotrwać do końca. Chociaż pojawiła się ta częsta myśl: "Najpierw dojdź do końca, później oceniaj", moja opinia pozostała niezmienna. Nużyło mnie czytanie "Atrofii". Nie przywiązałam się zbytnio do Rhine, a Gabriel w ogóle mnie nie zauroczył. Czas zdecydowanie za szybko mijał w tej książce, więc i relacje między bohaterami zmieniały się błyskawicznie, co w ogóle mi się nie podobało.
Mogę ją jednak polecić osobom, którym niekoniecznie zależy na pełnej napięcia historii. "Atrofia" w kilku przypadkach naprawdę potrafi zaskoczyć, a nawet wzruszyć. Mnie to jednak nie wystarczyło.
"Atrofia" skusiła mnie wieloma pochlebnymi opiniami i opisem, przez który uwierzyłam, że będzie dla mnie doskonałą lekturą. Cóż, mam za sobą kolejną złą decyzję, ale zawsze lepiej jest spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało. Mówiąc wprost: rozczarowałam się. "Atrofia" okazała się... nudna i absolutnie niewciągająca.
Zero akcji, zero napięcia, zero zdarzeń, dzięki...
2014-04-30
2014-05-13
2014-05-23
2014-06-03
2014-07-04
Książkę Jennifer Bosworth miałam na oku zanim została wydana w Polsce, ale stało się z nią to, co z większością: trafiła na półkę CHCĘ PRZECZYTAĆ i oczywiście została zapomniana. Niemniej jednak, przeszukując ocean księgarni internetowych, moją uwagę przykuła okładka "Dziewczyny, którą kochały pioruny" i jednocześnie odświeżyła mi pamięć.
Książkę czytało się szybko. Język był prosty, zrozumiały, ale miał też w sobie coś innego. Magiczne "coś", którego nie jestem w stanie ubrać w słowa. W każdym razie ten "cosik" sprawiał, że czytanie statecznego, wprowadzającego w świat przedstawiony początku nie było żadną mordęgą.
Mamy główną bohaterkę - Mię Price, do której początkowo miałam mieszane uczucia. Niby zawsze kierowała się dobrem bliskich, stawiała je ponad własne, ale czasami zachowywała się zupełnie inaczej niż szablonowe bohaterki podobnych książek. Dopiero w połowie czytania zrozumiałam, że na swój sposób było to miłą odskocznią i sprawiło, że Mię prędko polubiłam.
Ucieszyło mnie też, że autorka zadbała o bohaterów pobocznych. Nie odczułam tu często spotykanego przypadku, gdzie kreacja głównej bohaterki jest dopięta na ostatni guzik, a tymczasem pozostałe postacie kuśtykają po kątach, zupełnie bez wyrazu i wyraźnej osobowości.
Akcja książki skupia się na "dwóch stronach mocy", tyle że do końca nie wiadomo, która jest dobrem, a która złem. Przyznam się, że nie miałam jakiś wygórowanych wymagań wobec tej pozycji, jednak naprawdę miło mnie zaskoczyła. Kiedy już myślałam, że stanie się tak, a nie inaczej, potok zdarzeń zmieniał się diametralnie i nie byłam w stanie tego przewidzieć - wielki plus! Poza tym znalazło się nawet kilka zagadek do rozwiązania, a wszystkie te pomysły z piorunami uważam za naprawdę świetne.
Polecam miłośnikom zagadek, romansu i szybkiej, zapierającej dech lektury na niedzielne popołudnie :)
Książkę Jennifer Bosworth miałam na oku zanim została wydana w Polsce, ale stało się z nią to, co z większością: trafiła na półkę CHCĘ PRZECZYTAĆ i oczywiście została zapomniana. Niemniej jednak, przeszukując ocean księgarni internetowych, moją uwagę przykuła okładka "Dziewczyny, którą kochały pioruny" i jednocześnie odświeżyła mi pamięć.
więcej Pokaż mimo toKsiążkę czytało się szybko. Język...