rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , , , ,

Finał trylogii cudowny! Książka różni się od poprzednich części - ma inny, niezwykły klimat i o wiele częściej zaskakuje czytelnika. Oczywiście Amy i Starszy znów wkroczyli do akcji, by porozwiązywać kilka zagadek. A ja miałam wielką frajdę, robiąc to razem z nimi.
POLECAM!

Finał trylogii cudowny! Książka różni się od poprzednich części - ma inny, niezwykły klimat i o wiele częściej zaskakuje czytelnika. Oczywiście Amy i Starszy znów wkroczyli do akcji, by porozwiązywać kilka zagadek. A ja miałam wielką frajdę, robiąc to razem z nimi.
POLECAM!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Po tylu wysokich ocenach spodziewałam się czegoś rewelacyjnego. Niestety nudziłam się niemiłosiernie podczas czytania. Może raz czy dwa zaciekawił mnie dalszy los bohaterów, ale w główniej mierze po prostu zmuszałam się do kontynuowania lektury. "Byle do końca..." - mówiłam sobie.
Koniec nadszedł. A moje zdanie o książce nie zmieniło się ani trochę.

Po tylu wysokich ocenach spodziewałam się czegoś rewelacyjnego. Niestety nudziłam się niemiłosiernie podczas czytania. Może raz czy dwa zaciekawił mnie dalszy los bohaterów, ale w główniej mierze po prostu zmuszałam się do kontynuowania lektury. "Byle do końca..." - mówiłam sobie.
Koniec nadszedł. A moje zdanie o książce nie zmieniło się ani trochę.

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

Dan Krokos przez dziewięć lat pracował na stacji paliw, żeby opłacić studia. Dopiero po tym czasie został pisarzem. Wiecie co wam powiem? Ja to chyba też zacznę nalewać benzynę, skoro wtedy mogą wskoczyć do głowy takie pomysły.
Okej! Przechodząc do sedna...
Na początku za Chiny ludowe nie potrafiłam się przyzwyczaić do stylu Krokosa. Oczywiście działo się tak dlatego, że w głównej mierze czytam książki pisane przez kobiety, a "Obca pamięć" jest jedną z moich pierwszych czytanych powieści, w których to mężczyzna dzierżył pióro (albo klawiaturę). Mniemam, że to na płci polegała różnica. W każdym razie w książce wszystko działo się bardzo szybko i, prawdę powiedziawszy, po pięćdziesięciu stronach zraziło mnie to do poznania ciągu dalszego. Sądziłam, że autor w ogóle nie skupia się na relacjach między bohaterami. Że chodzi tylko o akcję i przedstawienie zdarzeń, które "przyśpieszą mój puls" - jak twierdzi wpis na okładce. Jednak zmusiłam się do dalszego czytania, a to odpychające wrażenie po jakimś czasie minęło samo. Być może po prostu przywyknęłam do tempa fabuły, bo facet opisuje uczucia w kilku zdaniach, a kobieta jest w stanie wypełnić całą stronę.
Pomysł na książkę świetny. Mój puls rzeczywiście przyśpieszył kilka razy, a oczy niejednokrotnie rozwarły się ze zdziwienia. Aż trudno uwierzyć, że to pierwsza książka Krokosa - fabuła jest zawiła, ale świetnie opracowana. Nawet pojawił się motyw trójkąta miłosnego, którym nigdy nie gardzę.
POLECAM!

Dan Krokos przez dziewięć lat pracował na stacji paliw, żeby opłacić studia. Dopiero po tym czasie został pisarzem. Wiecie co wam powiem? Ja to chyba też zacznę nalewać benzynę, skoro wtedy mogą wskoczyć do głowy takie pomysły.
Okej! Przechodząc do sedna...
Na początku za Chiny ludowe nie potrafiłam się przyzwyczaić do stylu Krokosa. Oczywiście działo się tak dlatego, że w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

"Atrofia" skusiła mnie wieloma pochlebnymi opiniami i opisem, przez który uwierzyłam, że będzie dla mnie doskonałą lekturą. Cóż, mam za sobą kolejną złą decyzję, ale zawsze lepiej jest spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało. Mówiąc wprost: rozczarowałam się. "Atrofia" okazała się... nudna i absolutnie niewciągająca.
Zero akcji, zero napięcia, zero zdarzeń, dzięki którym chciałabym czym prędzej pochłonąć treść kolejnego rozdziału. Właściwie w połowie książki doszłam do wniosku, że czytam ją tylko po to, żeby wreszcie dotrwać do końca. Chociaż pojawiła się ta częsta myśl: "Najpierw dojdź do końca, później oceniaj", moja opinia pozostała niezmienna. Nużyło mnie czytanie "Atrofii". Nie przywiązałam się zbytnio do Rhine, a Gabriel w ogóle mnie nie zauroczył. Czas zdecydowanie za szybko mijał w tej książce, więc i relacje między bohaterami zmieniały się błyskawicznie, co w ogóle mi się nie podobało.
Mogę ją jednak polecić osobom, którym niekoniecznie zależy na pełnej napięcia historii. "Atrofia" w kilku przypadkach naprawdę potrafi zaskoczyć, a nawet wzruszyć. Mnie to jednak nie wystarczyło.

"Atrofia" skusiła mnie wieloma pochlebnymi opiniami i opisem, przez który uwierzyłam, że będzie dla mnie doskonałą lekturą. Cóż, mam za sobą kolejną złą decyzję, ale zawsze lepiej jest spróbować, niż żałować, że się nie spróbowało. Mówiąc wprost: rozczarowałam się. "Atrofia" okazała się... nudna i absolutnie niewciągająca.
Zero akcji, zero napięcia, zero zdarzeń, dzięki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , , ,

"Dotyk Julii" był wszędzie: na półkach w księgarni, na forach internetowych i na listach polecanych książek. Nie mogłam się jednak zmusić do przeczytania, będąc przekonaną, że nie zaskoczy mnie niczym nowym, a jedynie powtórzy znane z wielu książek schematy.
Och, jak bardzo się pomyliłam.
Opowieść wciągnęła mnie już od samego początku. Skreślenia i dość osobliwy styl autorki najpierw rzeczywiście grały na nerwach, ale później wydało mi się to wyjątkowe, w pewien sposób magiczne i idealne dla osobowości Julii. Dodały tej książce uroku, wyróżniły ją na tle wielu innych tego typu.
A potem nastał czas akcji. Akcji, której się nie spodziewałam, i która sprawiła, że nie chciałam odrywać się od lektury ani na moment. Jedyne, co mnie odrzucało to denerwujący schemat wśród bohaterów: jeden skrajnie zły, drugi skrajny dobry, trzeci skrajne zabawny. Ale każdy z nich miał coś w sobie i po raz pierwszy poczułam sympatię do wszystkich - bez wyjątku.
Dużo romansu, dużo napięcia, dużo Warnera, no i to niedowierzanie, gdy czytam, czytam i czytam, aż nagle wyskakuje mi EPILOG.
Ach, nie zostało mi nic innego jak zabrać się za kolejną część.
POLECAM Z CAŁEGO SERDUSZKA!

"Dotyk Julii" był wszędzie: na półkach w księgarni, na forach internetowych i na listach polecanych książek. Nie mogłam się jednak zmusić do przeczytania, będąc przekonaną, że nie zaskoczy mnie niczym nowym, a jedynie powtórzy znane z wielu książek schematy.
Och, jak bardzo się pomyliłam.
Opowieść wciągnęła mnie już od samego początku. Skreślenia i dość osobliwy styl...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książkę Jennifer Bosworth miałam na oku zanim została wydana w Polsce, ale stało się z nią to, co z większością: trafiła na półkę CHCĘ PRZECZYTAĆ i oczywiście została zapomniana. Niemniej jednak, przeszukując ocean księgarni internetowych, moją uwagę przykuła okładka "Dziewczyny, którą kochały pioruny" i jednocześnie odświeżyła mi pamięć.
Książkę czytało się szybko. Język był prosty, zrozumiały, ale miał też w sobie coś innego. Magiczne "coś", którego nie jestem w stanie ubrać w słowa. W każdym razie ten "cosik" sprawiał, że czytanie statecznego, wprowadzającego w świat przedstawiony początku nie było żadną mordęgą.
Mamy główną bohaterkę - Mię Price, do której początkowo miałam mieszane uczucia. Niby zawsze kierowała się dobrem bliskich, stawiała je ponad własne, ale czasami zachowywała się zupełnie inaczej niż szablonowe bohaterki podobnych książek. Dopiero w połowie czytania zrozumiałam, że na swój sposób było to miłą odskocznią i sprawiło, że Mię prędko polubiłam.
Ucieszyło mnie też, że autorka zadbała o bohaterów pobocznych. Nie odczułam tu często spotykanego przypadku, gdzie kreacja głównej bohaterki jest dopięta na ostatni guzik, a tymczasem pozostałe postacie kuśtykają po kątach, zupełnie bez wyrazu i wyraźnej osobowości.
Akcja książki skupia się na "dwóch stronach mocy", tyle że do końca nie wiadomo, która jest dobrem, a która złem. Przyznam się, że nie miałam jakiś wygórowanych wymagań wobec tej pozycji, jednak naprawdę miło mnie zaskoczyła. Kiedy już myślałam, że stanie się tak, a nie inaczej, potok zdarzeń zmieniał się diametralnie i nie byłam w stanie tego przewidzieć - wielki plus! Poza tym znalazło się nawet kilka zagadek do rozwiązania, a wszystkie te pomysły z piorunami uważam za naprawdę świetne.
Polecam miłośnikom zagadek, romansu i szybkiej, zapierającej dech lektury na niedzielne popołudnie :)

Książkę Jennifer Bosworth miałam na oku zanim została wydana w Polsce, ale stało się z nią to, co z większością: trafiła na półkę CHCĘ PRZECZYTAĆ i oczywiście została zapomniana. Niemniej jednak, przeszukując ocean księgarni internetowych, moją uwagę przykuła okładka "Dziewczyny, którą kochały pioruny" i jednocześnie odświeżyła mi pamięć.
Książkę czytało się szybko. Język...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Indie? Nie byłam przekonana, jednak kilka osób z uporem skłaniało mnie do sięgnięcia po tę książkę. Uległam. Po kilku godzinach spędzonych nad powieścią moja mama weszła do pokoju. Spojrzałam na nią zastanawiając się gdzie Ren i Kelsey. Klątwa Tygrysa całkowicie mnie pochłonęła! Fenomen książki wcale nie oznaczał, że była ona idealna. Dopatrzyłam się jednak kilku nieścisłości, a zachowanie głównej bohaterki czasami zdawało się nie mieć żadnego konkretnego motywu. Mimo wszystko Colleen Houck wywarła na mnie niemałe wrażenie. Pokochałam Indie, a także przeuroczego pana Kadama i jego Wikipedię, którą miał zagnieżdżoną w głowie.
Polecam książkę miłośnikom przygód, tajemnic i dobrego romansu.

Indie? Nie byłam przekonana, jednak kilka osób z uporem skłaniało mnie do sięgnięcia po tę książkę. Uległam. Po kilku godzinach spędzonych nad powieścią moja mama weszła do pokoju. Spojrzałam na nią zastanawiając się gdzie Ren i Kelsey. Klątwa Tygrysa całkowicie mnie pochłonęła! Fenomen książki wcale nie oznaczał, że była ona idealna. Dopatrzyłam się jednak kilku...

więcej Pokaż mimo to