-
ArtykułyJames Joyce na Bloomsday, czyli 7 faktów na temat pisarza, który odmienił literaturęKonrad Wrzesiński7
-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać455
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant15
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2012-12-14
2018-03-01
2012-02-26
Podróże w czasie jeszcze nigdy nie były tak interesujące jak teraz. Wystarczy posiadać w sobie odpowiedni gen, szkolić się przez wiele lat, a następnie wczytać swoją krew do chronografu i na tym koniec. Ale czy tak jest w rzeczywistości?
Gwendolyn tym razem musi zmierzyć się ze swoim rosnącym uczuciem do Gideona oraz... Planami hrabiego de Saint Germain, który jak się okazuje nie jest znowu wcale taki miły za jakiego mają go Strażnicy. Co skrywa mroczny hrabia?
W tej części trylogii możemy głębiej przyjrzeć się uczuciom Gwen i Gideona, a także poznać świat nierealny, a jednocześnie tak zaskakujący. Tym razem to nie nauka nowym umiejętności i historia podróży w czasie są ważne, lecz niespodzianki jakie kryje Lucy i Paul, a nawet dziadek Gwen. Te trzy postacie są ważnymi elementami "Błękitu szafiru". Nie trudno się nie domyślić, skoro tytułowym szafirem jest oczywiście Lucy.
Muszę przyznać, że wszystkie wątki są równie wciągające, a ja nie potrafiłam się oderwać od lektury, mimo że mój dziadek obchodził swoje urodziny. Doskonale wiedziałam, że jeżeli nie skończę tego rozdziału to będę czuła ogromny niedosyt. Ale niestety, na jednym rozdziale się nie skończyło.
Pomimo takiej małej ilości stron długo się czytało. Dlaczego? Ponieważ wszystkie informacje są ważne i nie sposób uciec wzrokiem do następnej linijki tak jak zdarza mi się przy wielu książkach. Nie, tym razem Kerstin Gier pokazała na co ją stać i przyznam szczerze, że pomysł na tę trylogię był niesamowity.
Elementy historyczne łączyły się w całość i choć kultura osiemnastowiecznej Anglii odbiegała wielce od znanej nam normy, wcale nie przeszkadzała. Wręcz przeciwnie, upijanie się na przyjęciu było świetnym pomysłem, a czytelnik mógł się wcielić w rolę każdego bohatera i czuć to, co on najbardziej czuł. Każdy wątek był ze sobą połączony, więc poprzednią jak i tę część należało czytać z należytą uwagę, aby nie zgubić się w tych wszystkich dialogach i zacząć rozumieć sens wypowiadanych przez bohaterów słów. Byłam mile zaskoczona, kiedy dowiedziałam się o uczuciach Gideona, które potem okazały się być czymś innym, ale po to, aby przyznał się przed Paulem do czegoś innego (wiem, że pokręciłam, ale nie chcę zdradzać szczegółów). W pewnej chwili byłam szczęśliwa, potem zła na niego, a w końcu skonfundowana. Niepewność towarzysząca mi przez wszystkie strony była denerwująca. "Błękit szafiru" trzyma w napięciu do samego końca. I choć nie pochwalam tego, że tak szybko się skończy, to cieszę się, że całe trzy części tworzą jedną wspólną całość.
Nie żałuje poświęconych godzin, ciągłego strachu i zamartwiania się o życie Gwen czy Gideona. Nie żałuje również, że tak bardzo polubiłam tych bohaterów: nie sposób nie zakochać się w Gideonie, jego 'manierach' i słowach. Nie sposób również nie pośmiać się z reakcji Gwen, z jej tekstów i niecodziennego poczucia humoru. Wszyscy zostali świetnie wykreowani i teraz dopiero jest to podkreślone.
Przyznam, że jak do tej pory to właśnie druga część trylogii była dla mnie najlepsza. Najwięcej się działo, coraz więcej tajemnic i wyjaśnień starych.
A w głowie ciągle mam tylko jedno pytanie: Czy oni się wreszcie przełamią i zrozumieją co robią?
Podróże w czasie jeszcze nigdy nie były tak interesujące jak teraz. Wystarczy posiadać w sobie odpowiedni gen, szkolić się przez wiele lat, a następnie wczytać swoją krew do chronografu i na tym koniec. Ale czy tak jest w rzeczywistości?
Gwendolyn tym razem musi zmierzyć się ze swoim rosnącym uczuciem do Gideona oraz... Planami hrabiego de Saint Germain, który jak się...
2012-12-20
Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie - Małgorzata Gutowska-Adamczyk (wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2010)
Okres niewoli polskiej był dla Polaków najtrudniejszym czasem. Podzielona Polska uniemożliwiała szybkie wyjazdy za granicę czy nawet do odległego miasta wewnątrz nieistniejącego na mapach Europy państwa. Jednak gdzieś na Mazowszu pod Połockiem położone jest wcale nie fikcyjne miasto Gutowo, które większość czytelników bierze za wymyślone. Małe miasteczko, a raczej wioska składa się z dosłownie paru budynków. Gdzieś w jego pobliżu są nieistniejące Zajezierzyce oraz Długołąka. Te tereny należały do zaboru rosyjskiego, jednak już podczas pierwszej wojny światowej zostały szybko opanowane przez Niemców. Ludność uciekała z własnych domów, chłopów wywożono na wykopki do Niemiec, a ci co zostali, aby pilnować swoich ziem byli traktowali jak najgorszego rodzaju robactwo. Niemcy czuli się w ich mieszkaniach jak u siebie, kradli, grabili, wyzyskiwali nic nie mających ludzi zmuszając ich do głodówki, niszczyli wszystko, co nie było ich własnością. Druga część trylogii rozpoczyna się dwanaście lat przed wybuchem wojny, a kończy w tym samym, w którym rozpoczyna się najbrutalniejsza i najokrutniejsza z wojen na ziemiach polskich.
Cieślakowie to tytuł adekwatny do treści w bardzo mały stopniu. W dalszym ciągu pojawia się opowieść o całym rodzie Zajezierskich, nawet nieślubnego dziecka Marianny Blatko - Paula Connora. Niespodziewany potomek rodu Zajezierskich odegra ogromną rolę, aczkolwiek nie wiemy, czy zdąży kiedykolwiek poznać ojca. Urodzony już w Stanach Zjednoczonych prowadzi niełatwe życie walcząc o pracę, jedzenie, mieszkanie. Emigrantom nie jest łatwo. Chłopak zna dwa języki, jednak nie wie czym jest pokora.
Kinga Toroszyn po śmierci swojego męża niespodziewanie musi wrócić z córką Grażyną do rodzinnego domu w Długołące. Tam co rusz zagląda im bieda w oczy, a nie mając pieniędzy wysyła krnąbrną córkę do szkoły klasztornej, w której przebywa jej siostra, Wanda. Kiedy mała Gina osiąga odpowiedni wiek, na swoje życzenie zostaje wysłana do gimnazjum w Warszawie, gdzie poznaje swoją najlepszą przyjaciółkę Milę oraz jej ojca Wiktora, który już na zawsze odmieni jej życie.
Podczas czytania często zdarzało mi się zamknąć na chwilę książkę i przeanalizować sobie wszystkie wydarzenia. Niejednokrotnie musiałam zaglądać do tomu pierwszego, aby przypomnieć sobie niektóre zdarzenia, a często również przyrównywałam Zajezierskich i Cieślaków do siebie, co dobrym pomysłem nie było. Każda z tych części skupiała się bardziej na innym pokoleniu, jednak to wcale nie przeszkadzało poznać dalszych losów rodziców, dziadków. Tak jak mijają lata, zmieniali się bohaterowie. Jedni odchodzili, drudzy się pojawiali. Przemijanie. Płynność. I właśnie ta cecha najtrafniej charakteryzuje całą trylogię Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk. Mijają lata, mijają bohaterowie. Nie sposób się do nich nie przywiązać i z zapartym tchem śledzić ich życie, kolejne dokonania.
Wątek wojny wzbudza w czytelniku wiele emocji. Począwszy od złości, gniewu, aż po współczucie i końcową radość, że jednak się udało. Naród polski przetrwał i odzyskał swoją niepodległość chociaż na te dwadzieścia lat spokoju. Umownego spokoju powiedzmy sobie szczerze, ponieważ w niektórych rejonach trwały walki polityczne.
Głównym wątkiem prowadzącym całą historię jest los Grażyny Toroszyn, która od samego początku miała wielkie plany i wcale nie chciała spełniać marzeń matki pozwalając wydać się za bogatego mężczyznę. Nie pojmowała aranżowanych małżeństw, pragnęła wolności oraz związku zbudowanego na fundamentach miłości, pragnienia i pożądania. Gina to najlepszy przykład wyzwolonej kobiety dążącej do swojego celu, który osiągnęła z niemałym trudem.
Przyznam, że ta bohaterka wywarła na mnie największe wrażenie od samego początku. Młoda, waleczna, niezależna. Ale ludzie to akceptowali mimo panujących jeszcze konwenansów.
Paul Connor to postać intrygująca. Pojawiał się wielokrotnie, zazwyczaj przeplatany z głównym wątkiem, jakby wcale nie był istotny. Gdyby najważniejsza wiadomość skupiała się na tym, co się z nim dzieje. Nie podejrzewałabym za nic, że ten bohater będzie postacią kluczową, choć tak pomijaną i wręcz lekceważoną przeze mnie.
Druga część trylogii to kolejna perełka w zbiorze autorki. Jedna z najlepszych książek, które mogłam przeczytać. Nie jest to powieść na jeden wieczór, nie na dwa. Tę fabułę się przeżywa i dawkuje stopniowo starając się zrozumieć wszystko, co przedstawia, wczuć się w sytuację postaci, wyobrazić sobie wykreowany krajobraz.
Język wcale nie jest taki prosty jak w niektórych książkach. Nie można od tak przewracać każdej kartki jak to się robi czytając powieści zagraniczne czy inne. Tutaj fabuła skupia się głównie na opisach sytuacji, przeżyć wewnętrznych, wspomnień. Dialogi pojawią się rzadziej niżbyśmy chcieli.
Cukiernia pod Amorem. Cieślakowie - Małgorzata Gutowska-Adamczyk (wyd. Nasza Księgarnia, Warszawa 2010)
Okres niewoli polskiej był dla Polaków najtrudniejszym czasem. Podzielona Polska uniemożliwiała szybkie wyjazdy za granicę czy nawet do odległego miasta wewnątrz nieistniejącego na mapach Europy państwa. Jednak gdzieś na Mazowszu pod Połockiem położone jest wcale nie...
2012-02-24
Zaczynając czytać nie spodziewałam się, że będę miała okazję aż tak polubić całą Trylogię czasu. Zabrałam się za czytanie kompletnie nie wiedząc czy mam się śmiać, czy płakać, a dokładnie nie miałam pojęcia czego oczekiwać od Gier Kerstin, gdyż nigdy nie miałam w ręku żadnej z jej powieści. I muszę przyznać, że wcale się nie zawiodłam.
Autorka miała naprawdę oryginalny pomysł, a większość postaci historycznych jest prawdziwa i można znaleźć informacje o nich na internecie.
Świetne powiązanie faktów, alchemii i Newtona, który był w małej mierze odpowiedzialny za to wszystko, oczywiście według pani Kerstin. Czytając, ma się świadomość, że to wszystko jest niesamowicie wykreowanym światem fantasty, a jednocześnie daje przedsmak naszej bujnej wyobraźni. Bo przecież nie trudno nam wyobrazić sobie styl ubierania w XVIII wieku, a dołączając do tego barwne opisy stroju... Jestem zachwycona.
reszta recenzji na www.w-duszy-ksiazek.blog.onet.pl
Zaczynając czytać nie spodziewałam się, że będę miała okazję aż tak polubić całą Trylogię czasu. Zabrałam się za czytanie kompletnie nie wiedząc czy mam się śmiać, czy płakać, a dokładnie nie miałam pojęcia czego oczekiwać od Gier Kerstin, gdyż nigdy nie miałam w ręku żadnej z jej powieści. I muszę przyznać, że wcale się nie zawiodłam.
Autorka miała naprawdę oryginalny...
2014-05-29
Myślałam, że po drugiej części nie znajdę lepszej książki. Doszłam przy tym do wniosku, że Charlaine Harris pisze lepsze książki kryminalne niż paranormalne, więc wybór, która książka lepsza, to wybór bardzo trudny. Przede mną jeszcze czwarta część, więc na razie nie powiem.
Lily Bard jedzie do swojego rodzinnego miasta na ślub siostry. Tam angażuje się w śledztwo swojego chłopaka, Jacka, szukając śladów zaginionej sprzed ośmiu lat dziewczynki. Śledztwo jest tyle trudne, że nie ma żadnych poszlak, a jedyne na czym może się opierać, to na swojej zdolności sprzątania i nie okazywania współczucia. Boi się, że winnym porwania okaże się przyszły mąż jej siostry, Vareny i jest zdolna do wszystkiego, aby tak się nie stało.
Rzeczywiście, kiedy widzimy słowo kryminał, to po Czytstych intencjach możemy spodziewać się, że dostaniemy jedną tajemnicę do rozwiązania. Zagadka będzie tak zawiła, że każdy, kto będzie próbował ją rozwiązać, po prostu się zgubi. Harris po raz kolejny pokazała, że można stworzyć coś z niczego, a jednocześnie nie pogubić się w tym, co piszę. Wątki są spójne, akacja toczy się powoli, aczkolwiek każdy element łączy się z kolejnym, tworzy nowy, aż w końcu w spektakularny sposób się kończy. Tym razem dostajemy również małą dawkę romansu. Oczywiście, jak ktoś liczy na cukierki, czekoladki i najsłodsze wyznania miłości na świecie, to może się przeliczyć. Lily to twarda babka, która nie ufa facetom, po tym, co spotkało ja wiele lat temu. Nie wie, czy jest zdolna do jakichkolwiek głębszych uczuć i przywiązania. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że Jack nie wygląda jakby się tym przejmował i cały czas zaskakuje czymś Lily.
Język przystępny (nawet nie wiedziałam, kiedy skończyłam czytać!), prosty, z nutką brytyjskiego humoru, czasami aż do przesady. Jednak dzięki temu, Harris wykreowała Lily jako bohaterkę, która nie jest kolejną ciamajdą, szukającą pomocy w starszym, silniejszym mężczyźnie. Nie, Lily to ten ty, który sam bierze sprawy w swoje ręce i najpierw ci przyłoży z pięści w twarz, a potem poczeka na wyjaśnienia. Dzięki temu udało mi się ją polubić, bo naprawdę różni się od tych wszystkich bohaterek, z którymi miałam ostatnio do czynienia.
Myślałam, że po drugiej części nie znajdę lepszej książki. Doszłam przy tym do wniosku, że Charlaine Harris pisze lepsze książki kryminalne niż paranormalne, więc wybór, która książka lepsza, to wybór bardzo trudny. Przede mną jeszcze czwarta część, więc na razie nie powiem.
Lily Bard jedzie do swojego rodzinnego miasta na ślub siostry. Tam angażuje się w śledztwo swojego...
2014-05-27
Lily Bard znajduje martwe ciało mężczyzny na siłowni, do której chodzi codziennie rano. Wygląda na to, że Del przez przypadek opuścił sobie sztangę na szyje, czego efektem była natychmiastowa śmierć. Ale czy aby na pewno był to wypadek? W Shakespeare już wcześniej doszło do dwóch niewyjaśnionych morderstw, a w mieście ktoś prowadzi ruch oporu pragnący zalegalizować podział rasowy. Do tego pojawia się jeszcze tajemniczy mężczyzna z kucykiem i Lily nie wie już, komu mogłaby zaufać.
Druga część serii o Lily Bard była bardziej emocjonująca niż pierwsza. Nie sądziłam, że to będzie możliwe, aczkolwiek kiedy zaczęłam czytać, to nie wstałam, dopóki nie skończyłam. Tym razem autorka nie podała nam faktów, żadnych podejrzanych i ostatecznie czytelnik nie wie, kto owym mordercą jest. O to przecież chodzi w kryminałach. Do tego wątek przeszłości Lily odszedł na dalszy plan i możemy skupić się na tym, co aktualne. Harris, odkrywa kto za tym wszystkim stoi dopiero na samym końcu, więc napięcie jest obecne przez cały czas.
Jedynym irytującym wątkiem w fabule jest nagłe zainteresowanie mężczyzn główną bohaterką. Sama nie potrafię zliczyć ile osób pragnie zaciągnąć ją do łóżka i doszłam do wniosku, że faceci wolą kobiety, które potrafią im połamać kości.
Lily Bard znajduje martwe ciało mężczyzny na siłowni, do której chodzi codziennie rano. Wygląda na to, że Del przez przypadek opuścił sobie sztangę na szyje, czego efektem była natychmiastowa śmierć. Ale czy aby na pewno był to wypadek? W Shakespeare już wcześniej doszło do dwóch niewyjaśnionych morderstw, a w mieście ktoś prowadzi ruch oporu pragnący zalegalizować podział...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-05-16
Jane Austen to z pewnością jedna z najlepszych osiemnastowiecznych powieściopisarek. Jednak jest to tylko powszechna opinia. Tak naprawdę pani Austen to silna kobieta, która w swoim życiu przeżyła niejednokrotne rozczarowanie miłosne. I właśnie z takich powodów zaczęła pisać.
Duma i uprzedzenie została napisana w 1813 roku, kiedy pisarka podróżowała po kraju. I mogę śmiało stwierdzić, że to jedna z najlepszych książek, które przeczytałam.
Styl Jane Austen jest bezpretensjonalny, choć za jej życia jej powieści były uważane za demoralizujące i zabraniano je czytać modnym damom ze względu na zbyt wybujałą wyobraźnię autorki. Jednak czy nie każda panna chciałaby mieć takie życie jak główna bohaterka: Elizabeth Bennet?
Historia Elizabeth ciągnie się przez wiele stron, czasem były to wydarzenia ciekawe, a czasami bardzo nudne, w których traciłam zapał do czytania. Jednak idąc krok w krok za uczuciami dwudziestoparolatki, wraz z nią zaczynałam uczyć się, co może znaczyć miłość. W wizji Jane Austen miłość wcale nie jest oparta na głębokim uczuciu, którego pary poznają przez wiele miesięcy czy lat przed pobraniem się. Nie, Austen pokazała nam miłość nagłą, silną, a jednocześnie niewyobrażalnie romantyczną.
Charakter pana Darcy'ego został pokazany z dwóch stron: zimnego arystokraty oraz miłego, czułego mężczyzny. Muszę przyznać, że polubiłam go już na samym początku, kiedy nie okazywał żadnych uczuć względem jakiejkolwiek panny nie wywodzącej się ze szlacheckiego rodu. Wgłębiając się w treść powieści szukałam cech i słów, które mogłyby świadczyć o uczuciu do panny Bennet. Kiedy wreszcie znalazłam jakiś ślad, wszystko się zakończyło.
Droga, którą przeszła Lizzy i pan Darcy była wyboista. Na ich drodze ciągle pojawiały się przeszkody. Najpierw nagły wyjazd mężczyzny, potem niespodziewane oświadczyny i w końcu uczucie, które zrodziło się pomiędzy obiema stronami.
Miłość bohaterów trudno nazwać uczuciem skomplikowanym. Została ona przedstawiona jako pierwsze zauroczenie - pisarka nie wgłębiała się w prawdziwy sens powieści.
Oprócz głównego wątku w Dumie i uprzedzeniu czytelnik mógł bliżej poznać osiemnastowieczną Anglię: jej zwyczaje, kulturę, a także prawo. Autorka trafnie ujęła problemy mieszczaństwa w Wielkiej Brytanii. Dziewiętnastowieczny romans to centrum problemów z jakimi borykają się mało zamożni ludzie. Pochodzenie, postawa i dobre wychowanie to jedna z nielicznych cech, które powinna posiadać tamtejsza kobieta. Aby zasłużyć sobie na szacunek sąsiadów trzeba było mieć urok, jakiego w tamtych czasach brakowało wielu pannom.
Osobiście chciałabym przenieść się w te czasy na chwilę i zobaczyć to wszystko na swoje oczy.
Zakończenie powieści jest przewidywalne, jednak grono oddanych czytelników Jane Austen jest zachwycone. Rozterki wszystkich bohaterów w każdym rozdziale są znane do dziś. Wiele nastolatek pragnie upodobnić się do panny Elizabeth Bennett, chociaż wiedzą, iż jest to wręcz niemożliwe.
Jane Austen to z pewnością jedna z najlepszych osiemnastowiecznych powieściopisarek. Jednak jest to tylko powszechna opinia. Tak naprawdę pani Austen to silna kobieta, która w swoim życiu przeżyła niejednokrotne rozczarowanie miłosne. I właśnie z takich powodów zaczęła pisać.
Duma i uprzedzenie została napisana w 1813 roku, kiedy pisarka podróżowała po kraju. I mogę...
2012-05-21
Cecily von Ziegesar to jedna z moich ulubionych pisarek. Jej styl pisania jest wspaniały i bardzo lekki sposób.
Plotkara to seria, którą wprost trzeba przeczytać. A co z Dziewczyną super? Zaczynając czytać tę książkę podchodziłam do niej bardo sceptycznie. Jednak kiedy otrzymała całą serię nie mogłam dalej odwlekać sięgnięcia po lekturę.
Jennifer Humphrey znana z pierwszej serii autorki pojawia się w Akademii Waverly, aby w szkole z internetem zdobywać popularność, którą zniszczyła w Nowym Jorku. Jenny to bohaterka o wielu twarzach, często przerażająca swoim charakterem. Jednak już wcześniej zdążyła wzbudzić we mnie sympatię. Jej rozrywkowa natura musiała spowodować wiele problemów już w pierwszych dniach szkoły. Od razu po przyjeździe zaprzyjaźniła się ze złym chłopakiem, którego reputacja gorsząca każdą dziewczynę w kampusie. "Kucyk" od razu chciał złapać Jenny jako swoją następną ofiarę. Niestety, sama dziewczyna była bardziej przebiegła niż ktokolwiek by przypuszczał. Dopiero następnego dnia zrozumiała, co tak naprawdę zrobiła i zaczęła się diametralnie zmieniać. "Stara Jenny" poszła w niepamięć, a na jej miejscu pojawiła się "Nowa Jenny". Ta metamorfoza jest szokująca dla każdego czytelnika, gdyż o wiele zmian nikt nie posądzał by słodką dziewczynę.
W tej książce pojawia się wiele nowych postaci. Muszę przyznać, że polubiłam ich bardziej niż Serenę czy Blair z Plotkary. Tutaj wszyscy wydawali się być tacy naturalni i pozbawieni zahamować, które było widać u nowojorskiej elity. Wydaje mi się, że sama pisarka dojrzała do napisania czegoś nowego. Oczywiście elitę Waverly nadal stanowią bogate dzieciaki z dobrych domów. Ten styl nigdy nie zmieni się u Cecily von Ziegesar, tego jestem pewna. Lecz znajomość praw rządzących w "tamtym" świecie jest interesująca, a sama autorka przedstawiła czytelnikom zasady w prosty do zapamiętania sposób.
Ciekawa fabuła i wiele zabawnych sytuacji nie raz doprowadziły mnie do śmiechu. Czytelnik z łatwością może wyobrazić sobie wszystkie opisy, a dialogi prowadzone przez bohaterów rozgrywają się płynnie i nie trzeba zastanawiać się, co każdy miał na myśli.
Takie książki są przeznaczone dla młodzieży, która chciałaby czasem oderwać się od swojego szarego życia i zobaczyć jak elita Akademii Waverly nie zwraca uwagi na szkołę czy na naukę.
Polecam!
Cecily von Ziegesar to jedna z moich ulubionych pisarek. Jej styl pisania jest wspaniały i bardzo lekki sposób.
Plotkara to seria, którą wprost trzeba przeczytać. A co z Dziewczyną super? Zaczynając czytać tę książkę podchodziłam do niej bardo sceptycznie. Jednak kiedy otrzymała całą serię nie mogłam dalej odwlekać sięgnięcia po lekturę.
Jennifer Humphrey znana z...
O losach Polaków podczas wojny dowiadujemy po raz pierwszy na lekcji historii w szóstej klasie. Wcześniej mamy tylko nikłą wiedzę na temat tamtych wydarzeń i często uważamy je za abstrakcyjne. Jednak w szkole nie uczą nas o uczuciach, emocjach i osobistych rozterkach ludzi, którzy walczyli czy to na ulicach Warszawy, czy to w partyzantce lub jako członkowie organizacji. Łukasz Modelski w swojej książce Dziewczyny wojenne podjął się tego ciężkiego zadania, ukazując, jak wygląda życie typowej kobiety podczas wojny.
Te jedenaście pełnych historii to tak naprawdę zwierzenia bohaterek. W Dziewczynach wojennych nie znajdziemy suchych faktów na temat wojny - żadnych dat, wydarzeń historycznych czy nazwisk dowódców. W tej biografii czytelnik otrzymuje pełne sprawozdanie z tego, jak wyglądało zwyczajne życie - o ile można tak nazwać egzystencje pod nieustanną obserwacją wroga, zagrożeniem przed rozstrzelaniem czy aresztowaniem, a następnie torturami. Życie w strachu przed śmiercią swoją i bliskich.
Nie każda bohaterka brała czynny udział w Powstaniu Warszawski. Natomiast każda coś robiła. Biegały z meldunkami, zanosiły żywność partyzantom, ukrywały Żydów bądź starały się wyciągnąć ludzi z więzienia. Często musiały zapomnieć o wyrzutach sumienia i w ramach akcji kogoś zabić.
Wiele z opisanych historii to nie tylko emocjonalna lawina związana z walką o wolność. Bohaterki, mimo różnicy wieku, zakochiwały się, zakładały rodziny i starały się wieść jak najnormalniejsze życie. W strachu, ale jednak starając się być szczęśliwe. To, co działo się w Polsce po wojnie nie pozwoliło im zapomnieć koszmaru, którzy przeszły. Niektóre były aresztowane, pozostałe starały pogodzić się ze stratą najbliższych osób. A inne pogodzić się z tym, co widziały, co zrobiły. Dziewczyn wojennych nie można ocenić. To biografie, które przepełnione są wspomnieniami; bolesnymi, czasami wesołymi. Trudno jest zapomnieć podczas lektury, że dookoła toczyła się wojna, a bohaterka w każdej chwili może zginąć.
Z tymi dziewczynami, teraz już kobietami, łatwo jest się związać. Ich przeżycia powodują, że w czytelniku budzi się uśpiona dotąd empatia, przerażenie. My nie musimy tak żyć, nie musimy walczyć o życie bliskich, o kraj - one musiały. Stąd to związanie, bo opowiadały szczerze, bez żadnego ubarwiania swojej sytuacji, bez zgłębiania się w swoje poglądy. Nie analizowały dlaczego tak się działo. Z drugiej strony, dla przeciętnego czytelnika ich działalność była interesująca, pomysłowa i kreatywna.
Dziewczyny wojenne, mimo smutnej historii, pełnej emocji i złych wspomnień, to książka dobra. Sposób przekazania treści przez Łukasza Modelskiego przyciąga czytelnika i wprost nie pozwala mu oderwać się od lektury. Mimo że żadna z opowieści nie jest lekka i czasami trudno jest czytać o działaniach wroga, represjach wobec Polaków, to treść jest fascynująca.
O losach Polaków podczas wojny dowiadujemy po raz pierwszy na lekcji historii w szóstej klasie. Wcześniej mamy tylko nikłą wiedzę na temat tamtych wydarzeń i często uważamy je za abstrakcyjne. Jednak w szkole nie uczą nas o uczuciach, emocjach i osobistych rozterkach ludzi, którzy walczyli czy to na ulicach Warszawy, czy to w partyzantce lub jako członkowie organizacji....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-08-01
Jane Eyre - Charlotte Bronte (wyd. Zielona Sowa, Kraków)
Powieść ta została wydana po raz pierwszy w październiku 1847 w trzech tomach. Pisarka używała wtedy męskiego pseudonimu artystycznego - Currer Bell. Moralność kobiet nie pozwalała na pisanie książek, tak więc każda z utalentowanych sióstr przyjęła nowe, ale doskonale pozwiązane ze sobą imię męskie. "Bracia Bell" jak mawiano w opinii publicznej słynęli z dobrego pióra, a ich książki sprzedawały się bardzo szybko. Jednak nieodzowny prym wiodła Charlotte. Nieuczciwi wydawcy Anne oraz Emily przypisywali powieści ich autorstwa Currer'owi, a następnie prowokowały siostry do wzajemnej rywalizacji.
Charlotte Bronte urodziła się 21 kwietnia 1816 r. w Yorkshire. Była córką pastora. Jej dwie najstarsze siostry - Maria i Elizabeth - zmarły w dzieciństwie na gruźlicę w szkole dla córek duchownych. Właśnie ta szkoła dostarczyła Charlotte pomysł na Lowood.
Liczne konwenanse wiktoriańskiej Anglii pozwoliły Charlotte Bronte stworzyć "niezwykłą autobiografię" Jane Eyre. Wymyślona postać miała odzwierciedlać uczucia kobiet zniewolonych przez mężczyzn, zależnych od innych. Książka miała feministyczny charakter. Charlotte Bronte jako nieliczna z ówczesnych pisarek zrozumiała, iż życie kobiety nie kończy się jedynie na byciu żoną.
Jane Eyre została przedstawiona jako sierota przygarnięta przez zmarłego wuja. Jej dzieciństwo nie należało do najłatwiejszych: pogardzana przez ciotkę, wyśmiewana i ignorowana przez kuzynów oraz karana przez służbę powodowało, że dziecko czuło się nieszczęśliwe. Chwile samotności spędzało w bibliotece czytując książki podróżnicze i marząc o wyjeździe z ponurego Gateshead. I właśnie taka okazja nadarza się bardzo szybko. Do dworu przybywa pastor Blockerhurst, który postanawia przyjąć ją do dobroczynnej szkoły dla sierot, w której miałaby okazję do wykształcenia, a jednocześnie zgłębienia tajników wiary. Jane przy pierwszym spotkaniu z przedstawicielem Kościoła czuje do niego niechęć: dowiaduje się, że jest pogardzana i znienawidzona przez Boga, w którego trudno jest jej uwierzyć. Jednak perspektywa opuszczenia Gateshead trzyma jej buntowniczy charakter w ryzach.
Lata dzieciństwa jak i młodości nie są dla Jane Eyre szczególnie ważne. Sześć lat nauki w Lowood, a następnie praca nauczycielki w tejże ponurej instytucji spowodowała, iż młoda kobieta znienawidziła swoje życie; zapragnęła zmian. Przyjęła pracę w Thornfield, rozpoczął się nowy etap w jej życiu. Jednak ponury dwór wraz z jej właścicielem sprowadziły na osiemnastoletnią kobietę same problemy.
Jej pierwsze spotkanie z Rochesterem długo pielęgnowała w swojej pamięci. Sam właściciel majątku (ogólnie uważany za gburowatego oraz mało przystojnego mężczyznę) uwielbiał słodką Jane. Ukrywając swoje uczucie prowokował dziewczynę do śmielszych rozmów, udawał swoje zaręczyny z bogatą panną, a wszystko sprowadzało się do gorącego wybuchu emocji.
W powieści znajdują się trzy kluczowe elementy tworzące całość. Pierwszym z pewnością jest feminizm i usilna prośba społeczeństwa, aby zaakceptowali kobiety jako równe sobie. Charlotte Bronte dążyła do tego, aby wszyscy zrozumieli, iż kobiety posiadają swoją własną seksualność, są zdolne do prawdziwej miłości i potrzebują troski. Desperacja Bronte przedstawiona postacią Jane jest bardzo uwydatniona. Bohaterka na każdym kroku stara się być niezależna, a kiedy otrzymuje w spadku ogromną ilość pieniędzy - dopina swego.
"Od kobiet zwykle oczekuje się, że będą ciche - jednak kobiety czują to samo, co mężczyźni, tak jak ich bracia potrzebują ćwiczyć swoje zdolności, szukają pola dla swych wysiłków, cierpią, jeśli pętające je więzy są zbyt ciasne, a bezruch całkowity, dokładnie tak samo, jak cierpieliby na ich miejscu mężczyźni. Bardziej uprzywilejowana połowa ludzkości okazuje małostkowość twierdząc, że kobiety winny poświęcać się przyrządzaniu puddingów i dzierganiu na drutach skarpetek, graniu na fortepianie i wyszywaniu woreczków. Bezmyślnością jest potępiać je czy też się z nich śmiać , kiedy próbują, czy to czynem czy aktywnością umysłową, wznieść się ponad to, co zwyczajowe uważane jest za wystarczające dla ich płci. "
Kolejną sprawą jest ludzka psychika. Na pierwszy rzut oka widać, iż Edward Rochester nie jest człowiekiem w pełni władz umysłowych. Jego pierwsze małżeństwo tak na niego wpłynęło, że zaczął uważać siebie za kawalera. I choć jego żona nadal żyła - pragnął kolejnej.
Bertha Mason jako dziecko uważana była za piękność. Do tego jej rodzina miała rozległe koneksje i ogromną fortunę. Kiedy wyszła za mąż, zaczęła pokazywać swoją prawdziwą naturę. Jednak jej choroba psychiczna, która objawiała się całkowitym szaleństwem i zanikiem ludzkich odruchów spowodowała, że została uwięziona w jednej komnacie. Jednak w pewnych chwilach odzyskiwała świadomość i doskonale rozumiała swój stan. Sprytem i odwagą powodowała lawinę nieprzyjemnych zdarzeń, które zakończyły się jej śmiercią.
Kłamstwo, którym Rochester uraczył Jane wcale nie zabiło jej przywiązania do niego. Wręcz przeciwnie. Niewiedza potęgowała o młodej dziewczyny strach, przerażanie. Ale w ostateczności wybrała drogę światła.
"Mnie zależy na mniej samej. Czym bardzie samotna, czym bardziej pozbawiona przyjaciół, czym bardziej pozostawiona sama sobie jestem, tym bardziej będę darzyć się szacunkiem. "
Ostatnim aspektem jest wiara. Niezależnie od tego kto napisał powieść w czasach wiktoriańskich czy nawet w średniowieczu. Zawsze, podkreślam zawsze, w treści pojawia się wątek duchowny. W tym przypadku ten wątek określił charakter tytułowej bohaterki. Jako dziecko nie wierzyła - twierdziła, że Bóg jest okrutny skoro skazuje ją na takie cierpienie. Podczas pobytu w Lowood starała się pokochać Stwórcę jak najbardziej potrafi. I dopiero śmierć jej bliskiej przyjaciółki spowodowa, że dziewczynka zobaczyła to, czego od zawsze szukała. Od tego momentu w swoim życiu zaczęła postępować tak, jak nakazywało Pismo Święte.
Jane Eyre to z pewnością książka trudna w odbiorze. Charlotte Bronte pisząc ją, nie zastanawiała się nad tym, czy fabuła trafi do serca czytelnika. Ten styl widać gołym okiem na każdej stronie obszernej powieści. Sama wprost nie spodziewałam się, że te czterysta czeterdzieści stron umilą mi letnie wieczory, a czasem i poranki w parku. Zabierałam tomiszcze gdzie tylko mogłam i pochłaniałam treść jak najdokładniej, studiując zdanie po zdaniu.
Nie zawiodłam się na pisarce. Teraz wiem, że Charlotte Bronte należy do moich ulubionych powieściopisarek i mam nadzieję, że wkrótce będę miała okazję do zapoznania się z Shirley'em.
Sama mam zamiar obejrzeć ekranizację kinową z Mią Wasikowską w roli głównej oraz adaptacją teatralną z Katherine Hepburn.
Jane Eyre - Charlotte Bronte (wyd. Zielona Sowa, Kraków)
Powieść ta została wydana po raz pierwszy w październiku 1847 w trzech tomach. Pisarka używała wtedy męskiego pseudonimu artystycznego - Currer Bell. Moralność kobiet nie pozwalała na pisanie książek, tak więc każda z utalentowanych sióstr przyjęła nowe, ale doskonale pozwiązane ze sobą imię męskie. "Bracia Bell" jak...
2013-01-17
Wojna nadal trwa i jak dotąd nie widać jej końca. Postawmy się w sytuacji bohaterów, którzy nie widzieli swoich rodzin od ponad roku, dwóch, a niektórzy już nie żyją. Co w takiej sytuacji zrobili by młodzi partyzanci? Atakowali, uciekali czy może starali się odnaleźć swoich najbliższych, aby upewnić się, czy wszystko z nimi w porządku i nie cierpią zbyt bardzo. Oczywiście o swoje życie dbają jak najmniej, ponieważ zrobili już tyle złego w swoim siedemnastoletnim życiu i są przekonani, że piekło staje przed nimi otworem. Rzecz jasna chodzi o piekło niematerialne, nie widziane przez nikogo z żywych, a nie o Piekło, w których od dłuższego czasu się ukrywali i teraz nie wiedzą czy do niego wrócą. Do tego dochodzi jeszcze świadomość, że wielu przyjaciół oddało swoją duszę za wygraną, a oni nadal boją się przekroczyć najcieńszą granicę oddzielającą ich od śmierci i starają się zrobić jeszcze wiele.
Gorączka to część przełomowa, łamiąca wszystkie zasady schematu, które stworzył sobie John Marsden. Długo zastanawiałam się czy chcę poznawać dalsze losy wszystkich bohaterów, ponieważ stają się nudne właśnie przez wzgląd na wyżej wspomniany schemat. Przełom jednocześnie skupia się na psychice głównych bohaterów, którzy przechodzą załamania nerwowe, podejmują bardzo trudne decyzje i nadal walczą o przeżycie, gdzie muszą zaufać nie tylko innym, ale także i swojej podświadomości. I tak się właśnie dzieje. Każdy, począwszy od Ellie, a na Kevinie kończąc ma swoje trudne dni, co pozwala na bliższe poznanie ich charakterów i zrozumienie, że wojna wcale nie naprawia spraw, które już dawno powinny być naprawione. Wojna także nie zmienia w dobrego człowieka, nie buduje więzi niezniszczalnych, a rujnuje wszystko. Łącznie z własnym sumieniem.
W poprzednich częściach niejednokrotnie spotykaliśmy się z okrucieństwem, którego doświadczają Australijczycy. Jednak powiedzmy sobie szczerze, żołnierze wykonują rozkazy, a giną tylko dlatego, że ktoś zarządził tak z góry. Oczywiście każdy ma swój własny rozum i czas na podejmowanie decyzji wybierając między dobrem a złem. Ale czy Ellie i jej przyjaciele nigdy nie zabili człowieka? Ba! Na samym początku serii dowiadujemy się, iż każdy ma coś na sumieniu i kiedy raz się zacznie, to dochodzi się do takiego momentu, gdzie odebranie życia innej osobie wcale nie sprawia przykrości. Emocje się wyłączają, brakuje szczególnego bodźca uruchamiającego sumienie.
Nigdy nie uwierzyłabym, że po moich negatywnych odczuciach po tomie pierwszym, doszłabym do tomu piątego i aż tak bardzo wciągnęła się w tę historię, która okazała się wspaniała. Może nie jeżeli chodzi o dynamiczną fabułą, ale o uczucia i wszystkie emocje, które pojawiają się na wielu stronach.
Język samego autora przekonuje do sięgnięcia po tę serię. Nie jest to fabuła oparta na dialogach, a wręcz przeciwnie, oparta w większej mierze na opisach wewnętrznych czy sytuacyjnych, co działa na korzyść.
Gorączkę polecam, ponieważ to naprawdę dobra książka pobudzająca współczucie, przerażenie i inne emocje, które ciężko codziennie obudzić.
10/10
Wojna nadal trwa i jak dotąd nie widać jej końca. Postawmy się w sytuacji bohaterów, którzy nie widzieli swoich rodzin od ponad roku, dwóch, a niektórzy już nie żyją. Co w takiej sytuacji zrobili by młodzi partyzanci? Atakowali, uciekali czy może starali się odnaleźć swoich najbliższych, aby upewnić się, czy wszystko z nimi w porządku i nie cierpią zbyt bardzo. Oczywiście o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-02-01
Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafon (wyd. Muza SA, Warszawa 2008)
Cmentarz Zapomnianych Książek to miejsce wyjątkowe, od którego rozpoczyna się akcja kolejnej powieść Carolsa Ruiz’a Zafona. Bohaterem powieści już nie jest młody Daniel Sempere, a poszkodowany przez los David Martin, który w latach swojego dzieciństwa stracił ojca i musiał sam zacząć zarabiać na swoje życie w miejskiej gazecie „La Voz de la Industra” jako chłopiec na posyłki. Dopiero stary już ojciec Sempere pokazał mu swoją wiarę w duszę w książkach napisanych przez autorów. Tłumaczył mu, że każda powieść ma swojego autora wkładającego w dzieło jak najwięcej uczuć, emocji. I od tego wszystko się zaczęło. To stary Sempere najpierw zaprowadzając swojego syna (Cień wiatru), a teraz młodego już pisarza, na Cmentarz Zapomnianych Książek, obudził w bohaterze całkiem nieznane uczucia, których nie potrafił stłumić. I odnalazł powieść, którą postanowił się zaopiekować. Lux Aeterna. Powieść sprowadzająca największe kłopoty.
Gra Anioła to powieść pełna dynamicznej akcji, przemyślanych autorów, niecodziennych dialogów oraz pełnej gamy emocji bohaterów. Sama fabuła jest dopracowana w każdym stopniu, nigdzie nie pojawiają się niepotrzebne sceny, a inne nie pozostają bez rozwiązania przez dłuższy czas. Najmniejsze tajemnice w pewnym momencie znajdują swoje wyjście w ostatnich rozdziałach, które zamiast wzbudzać w czytelniku uczucie melancholii, tylko na nowo wzbudzają chęć do dalszego czytania.
Przez całą lekturę tylko czekałam, aż pojawi się moment, w którym będę miała ochotę książkę odłożyć na miejsce i już do niej nie wracać. Niestety, nie doczekałam się tego momentu i powieść, w przeciwieństwie do swojej poprzedniczki, została przeze mnie „połknięta” w niecałe dwa dni. Nie potrafiłam oderwać się od lektury. Za każdym razem, kiedy pojawiali się moi ulubieni bohaterowie, czytałam i czytałam nadal.
Jak wcześniej wspomniałam, bohaterowie to całkiem odrębna strona tej książki. Bez nich oczywiście nic by nie powstało, jednak gdyby zabrakło choćby jednej postaci, powieść byłaby do niczego. Fabuły nie tworzył sam David Martin, który na początku uważał się za człowieka cudownego, wszechwiedzącego i niesamowicie utalentowanego. Gdyby nie jego młoda asystentka, nadal pogrążał by się w otchłani swojego smutku, coraz bardziej zapadał w pracy, która go zabija. Bo okazuje się, że nie tylko przemęczenie powoduje groźne dla człowieka wydarzenia. Ale samo przerażenie, strach. Te dwa uczucia towarzyszyły pisarzowi od momentu, w którym dostał pierwszy list od francuskiego wydawcy, Adreasa Corellego. Był to swoistego rodzaju pakt z diabłem, z którego nie mogło wyniknąć nic dobrego.
Książka, która z pozoru nie ma żadnych widocznych mankamentów, ma w sobie coś, co denerwuje większość czytelników. Dramatyczne i niespodziewane zwroty akcji w pewnym momencie powodują niemałe rozczarowanie, ponieważ nie można skupić się na żadnym aspekcie. Nowe informacje napływające nieustannie, gubią czytelnika w akcji.
W przeciwieństwie do Cienia wiatru, potrafiła odczuć zamiary autora, który wreszcie pokazał coś konkretnego. Elementy fantastyczne, które nie zostały jednoznacznie wyjaśnione, pozwalają czytelnikowi na zrozumienie, że nasze życie zależy od decyzji, które podejmujemy. Te złe, powodują wydarzenia, których albo nie rozumiemy, albo przynoszą nam wiele nieszczęść. Natomiast te dobre, nie tyle co przynoszą szczęście, ale wzbudzają poczucie bezpieczeństwa w bohaterach. Autor wiele spraw porusza, które niekiedy są mało istotne. Jednak okazuje się, że w pewnym momencie naszego życia przychodzą niespodziewanie. Istotna jest też miłość i przyjaźń, która nie została przedstawiona w kolorowych barwach, ale niestety tylko w tych szarych i czarnych.
Podsumowując, Gra Anioła to powieść, którą trzeba przeczytać. Nie ważne, czy miało się w ręku pierwszą część trylogii o Cmentarzu Zapomnianych Książek. Ta książka nie pozwala się oderwać, wprost przyciąga do siebie.
Gra Anioła - Carlos Ruiz Zafon (wyd. Muza SA, Warszawa 2008)
Cmentarz Zapomnianych Książek to miejsce wyjątkowe, od którego rozpoczyna się akcja kolejnej powieść Carolsa Ruiz’a Zafona. Bohaterem powieści już nie jest młody Daniel Sempere, a poszkodowany przez los David Martin, który w latach swojego dzieciństwa stracił ojca i musiał sam zacząć zarabiać na swoje...
2012-07-29
Tess Gerritsen bezpretensjonalnie należy do moich ulubionych pisarek. W 2002 roku napisała swój pierwszy thriller medyczny "Chirurg", który dał początek serii powieści o Jane Rizzoli oraz Maurze Isles. Również jej odrębne powieści są z największym zapałem czytywane przez moli książkowych. Na naszych polskich półkach w księgarniach nie raz widzieliśmy "Osaczoną", której niestety nie miałam okazji przeczytać.
"Grzesznik" to trzeci z kolei tom thrillerów medycznych. Tym razem Tess Gerritsen zabrała nas na przygodę do Zakonu Sióstr i zapoznała nas z obowiązkami przeoryszy, a także innych wiernie działających i oddanych Bogu kobiet. Ale oprócz tej nauki powieściopisarka pokazała, że wszyscy ludzie mogą paść ofiarą brutalnego morderstwa oraz ogromnego nieszczęścia, którego doświadczyła zaledwie dwudziestoletnia siostra... i narodzone nie dawno niemowle. Tym razem zakochana Jane Riozzoli rozpoczyna śledztwo już nie tylko z prawnych pobudek, lecz osobistych. Zagmatwana sprawa powoduje, iż pani detektyw źle znosi swój stan, a swoje życie miłosne odkłada na półkę, do której nie ma nikt dostępu. Lekarz sądowy, Maura Isles, uważa, że Jane zbyt bardzo odczuwa cierpnie młodej siostry zakonnej i stara się przejąć sprawę w swoje ręce. Obie nawet nie wiedzą, kiedy zaczynają czuć do siebie pewną sympatię.
Rozwiązanie sprawy wydaj się być tak oczywiste, że aż nieprawdopodobne. Nawet najbardziej wytrwały czytelnik był bez szans w swoim prywatnym śledztwie, gdyż to co najbardziej pragniemy szukamy w złym miejscu. Prawda znalazła się jeszcze bliżej niż każdy mógł to sobie wyobrazić.
Tym razem Tess Gerritsen wyszła ze swojego schematu Chirurga. W zamian wprowadziła nas w świat nieznany czytelnikowi i przedstawia wszystko w bardzo szerokiej perspektywie. Sama byłam zaskoczona obowiązkami przeoryszy, a także jej podopiecznych. Kto by pomyślał, iż siostra zakonna nie ma czasu na nic innego poza pracą?
Narracja ukazana jest oczami Jane, Maury, a także innych bohaterów, tak więc czytelnik może bez problemu czuć się w daną sytuację i być na bieżąco z nowymi dowodami.
Polecam każdemu.
Tess Gerritsen bezpretensjonalnie należy do moich ulubionych pisarek. W 2002 roku napisała swój pierwszy thriller medyczny "Chirurg", który dał początek serii powieści o Jane Rizzoli oraz Maurze Isles. Również jej odrębne powieści są z największym zapałem czytywane przez moli książkowych. Na naszych polskich półkach w księgarniach nie raz widzieliśmy "Osaczoną", której...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-27
Czytaliście kiedyś książkę o umieraniu? Ja tak, wiele razy. I zawsze miałam wrażenie, że czegoś w tej książce brakuje, że autor wcale nie wie jak czuła się ta osoba i jedynie może przypuszczać. Dodatkowo zawsze miałam wrażenie, że pisarz wcale nie zaznajomił się z żargonem medycznym i popełnia wiele błędów. A że biologię uwielbiam, to i wiedzę mam sporą. A co, jeżeli na waszych półkach stoi książka, która zawiera w sobie dokładnie to wszystko, co zazwyczaj uważaliście za braki, za rzeczy, których nie znaleźliście w innych książkach? Cóż, radziłabym od razu po nią sięgnąć.
Hazel to teoretycznie zwykła nastolatka. Teoretycznie, bo w praktyce nie uczęszcza do szkoły, a wszędzie gdzie się udaje ma ze sobą przenośną butlę z tlenem. Hazel ma raka tarczycy z przerzutami do płuc. Na jednym ze spotkań grupy wsparcia poznaje Augustusa, który od tej chwili będzie jej towarzyszył do samego końca. Ta znajomość choć ciężka i skomplikowana, obojdu przyniesie to, co szukali przez wiele lat. I oczywiście na zawsze odmieni ich życie, kiedy oboje staną się granatami.
A wszystko zaczęło się od jednej książki.
Miałam wiele oczekiwań od tej książki i przyznam, że wszystkie zostały spełnione.
Zacznę od tego, że unikam powieści, które są łzawe, pełne smutku i niewyobrażalnego bólu oraz cierpienia. Nie potrafię wczuć się wtedy w uczucia bohatera i często wydaja mi się one odrealnione, pozbawione jakiekolwiek sensu. Takie też miałam obawy, zanim wzięłam do ręki Gwiazd naszych wina. Czytałam wiele recenzji, wszystkie były pozytywne, ale jednocześnie w większości z nich zapowiadano, aby mieć pod ręką paczkę chusteczek. Cóż, mi nie były one potrzebne, bo historia choć smutna, łzawa nie była.
Autor doskonale oddał sens cierpienia i nieuniknionej śmierci, która prędzej czy później dopada każdego człowieka. Są momenty, w których to ostatnie pożegnanie nadchodzi naprawdę bardzo szybko i jest spowodowane ciężką chorobą. Hazel jest nieuleczalnie chora, jej płuca nie spełniają swojej roli, ale dziewczyna nie poddaje się, tylko nadal żyje, ogląda telewizje, spotyka się z koleżanką. Wydaje się, że to zwykła rutyna, z drugiej strony perspektywa zakończenia tego wszystkiego ciąży na niej. Wszystko się zmienia, kiedy zaczyna chodzić na grupę wsparcia, co jest naprawdę zabawnym pomysłem - pełnym ironii i sarkazmu. Każdy może to sobie interpretować na własny sposób. Wracając, na spotkaniu poznaje Augustusa, który ma kostniakomięsaka. Jak można się domyślić, oboje zaprzyjaźniają się ze sobą.
John Green to pisarz z lekkim piórem, który porusza istotny temat w swojej powieści. Ponieważ jest to moje pierwsze spotkanie z nim, nie mogę powiedzieć, że jest mistrzem i najlepszy w swoim gatunku. Jednakże, kiedy czyta się jego powieść, to tak naprawdę czytelnik ma wrażenie, że to on znajduje się wewnątrz tych kartek i codziennie stoi u boku bohatera pomagając mu zmierzyć się z kolejnymi dniami choroby, cieszy się z sukcesów, smuci, kiedy postać ma zły dzień. A więc można utożsamić się zarówno z Hazel, a także z Augustusem. Czytelnik może również zrozumieć zachowanie rodziców, ich cierpienie i ból, że ich dziecko nie będzie żyło długo. Green oddał w Gwiazd naszych wina wszystko, co powinno być zwarte. Nie chodzi tu tylko o schemat, którym się posługuje (jeżeli o to chodzi, książka była dosyć przewidywalna), ale raczej o konstrukcję i formę dialogu. Nie mamy tutaj do czynienia z pełnymi pretensji frazesami, a jedynie z pełnymi ironii, żartu wypowiedziami bohaterów, którzy doskonale wiedzą jaki los ich czeka, więc starają się wykorzystać każdą minutę swojego życia i jej nie żałować. Chwalę Greena za jego podejście do tego tematu. Zazwyczaj nie rozmawia się publicznie o nowotworach, a osoby wyróżniające się z tłumu, stają się obiektem żartów, niekiedy eksponatem w muzeum, bo człowiek nie potrafi przejść obojętnie obok takiej osoby, za wszelką cenę przypatrując się jej 'odmienności'. To doskonale można ujrzeć w tej książce.
Hazel jest twarda. Nie chodzi mi tu głównie o jej postawę, ale o samo zachowanie. Tak naprawdę widać, że jej wszystko jedno, kiedy życie się skończy, nie chce po prostu sprawiać cierpienia bliskim osobom. Wyobraźmy sobie sytuację, w której to my znajdujemy się na miejscu Hazel. Jaka była by reakcja człowieka? No właśnie, pierwsze co przychodzi i do głowy, że większość z nas rozpaczałaby na jej miejscu, a potem się od razu poddała. A drugie?
Natomiast Augustus to skłonny do poświęceń młody człowiek, który kocha swoje życie i każdego dnia robi coś innego, coś więcej. Czym jest to więcej? Przede wszystkim jest to jeszcze większa zażyłość z bliskimi, nowi przyjaciele, kolejne lektury, rozwijająca się pasja. Odbieranie życia jako wojny, w której aby kogoś uratować, należy się poświęcić.
Powieść to jeden z moich hitów w minionym roku i jestem pewna, że warto do niej wrócić. Z tej lektury wynosi się wiele, można zrozumieć sporo spraw i dostrzec jak świat postrzegają ludzie, którzy za niedługo go opuszczą. Dlatego polecam tę książkę każdemu.
Czytaliście kiedyś książkę o umieraniu? Ja tak, wiele razy. I zawsze miałam wrażenie, że czegoś w tej książce brakuje, że autor wcale nie wie jak czuła się ta osoba i jedynie może przypuszczać. Dodatkowo zawsze miałam wrażenie, że pisarz wcale nie zaznajomił się z żargonem medycznym i popełnia wiele błędów. A że biologię uwielbiam, to i wiedzę mam sporą. A co, jeżeli na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Autopsja - Tess Gerritsen (wyd. Albatros, Warszawa 2005)
W obietnicy za uczciwą pracę na obcym dla nich kontynencie, dziewczęta z krajów wschodznich zgadzają się na lot do Ameryki, aby rozpocząć całkiem nowe życie. Z zieloną kartą, paszportem i z daleka od swoich rodzin czy władz, które niczego im gwarantują. Jako emigrantki mają prawo do zarobków, takich samych praw jakie posiadają Amerykanie. Jednak w trakcie lądowania w Meksyku zostają wszystkie załadowane do wielkiego samochodu i wywiezione na pustynie, gdzie już czeka grupa mężczyzn, aby je przetestować. Po przybyciu na miejsce okazuje się, że uczuciwa praca to niewolnicza prostytucja, za której pośrednictwe są poniżane, bite, a nawet i mordowane.
Co by się stało, kiedy świat byłby ogarnięty jeszcze większym chaosem niż teraz? Ile ludzi musi zniknąć z powierzchni ziemi, ile osób musi umrzeć czy wycierpieć, aby zadowolić tych, którzy w żadnym wypadku nie zasługują na to, co dostają? Kogo wykorzystują?
Autopsja to tytuł, który nie ma większego związku z tym, co się dzieje w samej powieści. Autopsją można nazwać niedoszłą sekcją zwłok po tym jak lekarz sądowy odkrywa, iż w kostnicy przebywa nadal żyjąca osoba? Czy może to, że niedoszła ofiara skalpela nagle zabija człowieka, a potem przetrzymuje zakładników?
Sama powieść składa się z wielu wątków i w pewnym sensie jest najciekawszą książką tej autorki. Handel żywym towarem, zmuszanie do prostytucji, częste gwałty, narkotyki i świat, o którym mało kto ma jakiekolwiek pojęcie, ale niestety istnieje naprawdę.
A fabule można doszukiwać się wielu aspektów, dla których pisarka stworzyła tę część i dlaczego opowiada o czymś, co jest obrzydliwe, niemoralne. Jednak nikt nie powinien za bardzo brać do siebie treści, ale podchodzić do niej z pewnym dystansem. Wątek krymialny do główny temat, a następne są tylko poboczne, jednak to one najbardziej poruszają serca czytelnika.
Trudno jest nazwać powieść bestselerem, ponieważ nim nie jest. I nie będę jej traktowała jak "super" treść, ponieważ nie ma to najmniejszego sensu. Niektórzy mogą powiedzieć, że Gerritsen chciała wejść w emocje czytelnika. Udało się w każdym stopniu.
Autopsja porusza, wzrusza i karze zrozumieć sytuację porwań, manipulacji. Do tego dochodzi oczywiście kwestia brutalnych mordów, a także samej akcji.
Powieść polecam. Jednak jeżeli to miałoby być pierwsze spotanie z tą autorką to stanowczo odradzam. Zbyt mocna fabuła może tylko przestraszyć potencjalnego czytelnika, niż go zachęcić.
Autopsja - Tess Gerritsen (wyd. Albatros, Warszawa 2005)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toW obietnicy za uczciwą pracę na obcym dla nich kontynencie, dziewczęta z krajów wschodznich zgadzają się na lot do Ameryki, aby rozpocząć całkiem nowe życie. Z zieloną kartą, paszportem i z daleka od swoich rodzin czy władz, które niczego im gwarantują. Jako emigrantki mają prawo do zarobków, takich samych...