rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: ,

Ta książka to piękny język, niebanalne postacie, tajemnice, światowe przekręty, burzliwe romanse i skomplikowane życie rodzinne a w tle parę trupów. Pierre Lemaitre zachwycił mnie swoją powieścią i mam wrażenie, że od dłuższego czasu nie doświadczyłam niczego tak dobrego. Z zaskoczeniem czytam opinie, że to najnudniejsza jego książka, co tylko pozwala mi przypuszczać, że pozostałe są od tej jeszcze lepsze.

Lemaitre przenosi nas do powojennego Bejrutu, gdzie zamożna rodzina Pelletierów wiedzie spokojne życia. Jednak dorastające dzieci postanawiają uniezależnić się od rodziców i wyruszyć w świat w poszukiwaniu własnej drogi. Czwórka rodzeństwa różni się pod każdym względem dlatego ich wzajemne kontakty są dość skomplikowane a za każdym razem gdy przecinają się ich drogi coś zaczyna iskrzyć.

Wielowątkowa powieść, trzymająca w napięciu, pełna humoru a zarazem obnażająca wiele ludzkich zachowań. Lemaitre pokazuje, że nikt nie jest bez winy a każdy nosi ze sobą pewną tajemnicę. Zdecydowanie polecam i wpisuję autora na listę ulubionych.

Ta książka to piękny język, niebanalne postacie, tajemnice, światowe przekręty, burzliwe romanse i skomplikowane życie rodzinne a w tle parę trupów. Pierre Lemaitre zachwycił mnie swoją powieścią i mam wrażenie, że od dłuższego czasu nie doświadczyłam niczego tak dobrego. Z zaskoczeniem czytam opinie, że to najnudniejsza jego książka, co tylko pozwala mi przypuszczać, że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Literatura zagraniczna a szczególnie ta z poza kontynentu europejskiego pozwala na chwilowe wyjście ze swojskiej bańki i popatrzenie na różne sprawy z nieco innej perspektyw. W tej książce patrzymy na świat oczami koreańskiej starszej pani, której ciężko jest się pogodzić z upływem czasu.

Literatura zagraniczna a szczególnie ta z poza kontynentu europejskiego pozwala na chwilowe wyjście ze swojskiej bańki i popatrzenie na różne sprawy z nieco innej perspektyw. W tej książce patrzymy na świat oczami koreańskiej starszej pani, której ciężko jest się pogodzić z upływem czasu.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jak to mówią, nie to co ładne a co się komu podoba. Dla mnie najgorsza książka pani Magdaleny, a akurat ta zostanie zekranizowana.

Wcześniej nawet nie poświęciłam chwili żeby w paru słowach podsumować co myślę o powieści „Nieobliczlana” jednak teraz biorąc pod uwagę, że ktoś odkrył w niej potencjał naprawiam swój błąd.

Primo, sklasyfikowanie tej książki jako thriller jest sporym nadużyciem. Jest w tle jakaś sensacyjna historia z trupem, ale głównie to powieść obyczajowa z wątkiem erotycznym.

Secundo, do końca nie mogłam wyczuć bohaterów i miałam wrażenie braku spójności w ich charakterach i sytuacji życiowej. Oczywiście spotkałam bawidamków, których słowa i czyny są co najmniej niespójne oraz pary które pod płaszczykiem szczęśliwego życia przeżywają koszmar jednakże tutaj to wszystko jest przejaskrawione do granic absurdu.

A po trzecie to polecam z całego serca inne powieści Stachuli bo są świetne.

Jak to mówią, nie to co ładne a co się komu podoba. Dla mnie najgorsza książka pani Magdaleny, a akurat ta zostanie zekranizowana.

Wcześniej nawet nie poświęciłam chwili żeby w paru słowach podsumować co myślę o powieści „Nieobliczlana” jednak teraz biorąc pod uwagę, że ktoś odkrył w niej potencjał naprawiam swój błąd.

Primo, sklasyfikowanie tej książki jako thriller...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Na „Białe noce” trafiłam przy okazji nominacji do nagrody Bookera i ponieważ nie znam się na wielkiej literaturze i trochę zazdroszczę autorce to napiszę swoją opinię dla czytelników podobnych do mnie.

Zbiór opowiadań „Białe noce” przenosi czytelnika w okolice lat 80. do malutkiej wsi, w której mówiąc sentencjonalnie „diabeł mówi dobranoc”.

Pierwsze opowiadania naprawdę bardzo fajnie się czytało, łatwo można było uchwycić klimat i wczuć się w emocje towarzyszące bohaterom. Jednak z każdym kolejnym utworem poziom wiejskiego realizmu magicznego stawał się coraz bardziej dostrzegalny i w pewnym momencie osiągał poziom, który mnie zwyczajnie męczył. Nielinearność czasu na przestrzeni książki przeszkadzała w odczytaniu połączeń między poszczególnymi opowiadaniami co mnie frustrowało.

(Nadmienię, że czytam na czytniku a tam szybkie przekartkowanie, żeby sprawdzić wątek jest dużo trudniejsze niż w wersji papierowej.)

Obraz wsi pokazany przez autorkę jest bardzo mroczny, depresyjny i melancholijny. Postacie w większości są rozczarowane własnym życiem co składnią do refleksji nad sobą samym co też poczyniłam. Moje wiejskie życie jest zdecydowanie dużo lepsze niż bohaterów „Białych nocy”.

Czytałam dużo lepsze książki i opowiadania w podobnej estetyce, ale przypominam, że ja się wcale nie znam.

Na „Białe noce” trafiłam przy okazji nominacji do nagrody Bookera i ponieważ nie znam się na wielkiej literaturze i trochę zazdroszczę autorce to napiszę swoją opinię dla czytelników podobnych do mnie.

Zbiór opowiadań „Białe noce” przenosi czytelnika w okolice lat 80. do malutkiej wsi, w której mówiąc sentencjonalnie „diabeł mówi dobranoc”.

Pierwsze opowiadania naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Robaki w domu to spory problem. Wypełzające zza szafy, spod wanny czy wijące się w słoiku z mąką mają to do siebie, że wywołują odrazę. Podobnie jak rodzinne tajemnice i sekrety, które wychodząc na światło dzienne potrafią obrzydzać innych. Właśnie wypuszczenie całego robactwa ze ścian swoich bohaterów przyświecało Hannie Szczukowskiej-Białys w jej debiucie.

Mroczna Bydgoszcz lat 90., komisarz Bondys zostaje wezwany na miejsce brutalnej zbrodni. Wszystkie poszlaki wskazują na psychopatycznego mordercę, który atakuje osoby homoseksualne. Śledztwo zatacza coraz szersze kręgi a ofiar przybywa. Bydgoscy policjanci powoli odkrywają coraz to obrzydliwsze tajemnice mieszkańców swojego miasta.

Oprócz wciągającej historii wartością dodaną było dla mnie osadzenie historii w Bydgoszczy, w której spędziłam cudowne lata studiów. Od razu wczułam się w klimat szarości lat 90. bo wiele jego pomników nadal góruje nad miastem pomimo upływu czasu. Fabuła jest dobrze przemyślana i aż do końca trudno wskazać kto tak okrutnie traktuje swoje ofiary.

Jeśli miałabym określić ten kryminał jednym słowem to powiedziałabym, że jest poprawny. Czytając miałam wrażenie, że gdzieś w głębi warsztatu pisarskiego wyłania się schemat w ramach którego autorka osadziła całą historię i zbudowała bohaterów. Trzymam kciuki, żeby w kolejnych książkach pani Hanna bardziej popłynęła z prądem i nie trzymała się utartych ścieżek. Na pewno miłośnikom prozy Roberta Małeckiego również przypadnie do gustu książka Szczukowskiej-Białys bo ma wrażenie, że dzieła tego autora były dla nią dużą inspiracją.

Recenzja powstała w ramach akcji recenzenckiej wydawnictwa SQN, a ja bardzo dziękuję za możliwość przedpremierowej podróży do Bydgoszczy.

Robaki w domu to spory problem. Wypełzające zza szafy, spod wanny czy wijące się w słoiku z mąką mają to do siebie, że wywołują odrazę. Podobnie jak rodzinne tajemnice i sekrety, które wychodząc na światło dzienne potrafią obrzydzać innych. Właśnie wypuszczenie całego robactwa ze ścian swoich bohaterów przyświecało Hannie Szczukowskiej-Białys w jej debiucie.

Mroczna...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czy przeczytałam tę książkę szybciutko? Tak
Czy historia pomocy domowej mnie wciągnęła? Tak
Czy jestem zachwycona fabułą? Nie

Owszem książka ma wiele zalet a lekkie pióro autorki sprawia, że jest to naprawdę fajne czytadło, ale gdybym miała być szczera naiwność głównej bohaterki i prostota zachowania innych postaci prowadząca czytelnika jak po sznurku do odpowiedzi jest dla mnie zbyt toporna.

Jadnak jako wieczorną rozrywkę polecam.

Czy przeczytałam tę książkę szybciutko? Tak
Czy historia pomocy domowej mnie wciągnęła? Tak
Czy jestem zachwycona fabułą? Nie

Owszem książka ma wiele zalet a lekkie pióro autorki sprawia, że jest to naprawdę fajne czytadło, ale gdybym miała być szczera naiwność głównej bohaterki i prostota zachowania innych postaci prowadząca czytelnika jak po sznurku do odpowiedzi jest...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zagraniczna literatura a szczególnie z tych bardziej egzotycznych krajów jest dla mnie zawsze ciekawą przygodą. Można poznać inny krąg kulturowy i wyjść ze swojej europejskiej bańki myślenia o świecie.

"Noc szpilek" jest sklasyfikowana jako thriller i myślę, że może to wprowadza to czytelnika w błąd. Tak naprawdę esencją tej książki jest historia dojrzewania czterech młodych chłopców dlatego gdybym sięgnęłabym po nią tylko dla adrenaliny jaką daje mocniejsza literatura pewnie byłabym zawiedziona. Szczególnie, że autor na początku wprowadza nas w nastrój wyjęty prosto z dobrych sensacji.

To książka o trudach dorastania, buzujących hormonach, trudnych zachowaniach, które mają przykryć większe problemy. Pokazuje, że bez względu na czasy czy szerokość geograficzną młodym ludziom nie jest łatwo odnaleźć własną drogę w życiu. Dobrze się czyta, polecam.

Zagraniczna literatura a szczególnie z tych bardziej egzotycznych krajów jest dla mnie zawsze ciekawą przygodą. Można poznać inny krąg kulturowy i wyjść ze swojej europejskiej bańki myślenia o świecie.

"Noc szpilek" jest sklasyfikowana jako thriller i myślę, że może to wprowadza to czytelnika w błąd. Tak naprawdę esencją tej książki jest historia dojrzewania czterech...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zbyt dużo czasu poświęciłam dla tej książki, żeby pisać teraz długą i wieloaspektową recenzję. Długo broniłam Piekary przed atakami o seksizm i brak polotu, ale tych opowiadań nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Wymęczyły mnie i pozbawiły złudzeń co do tego, że autor sagi o Mordimerze Madderdinie zbyt daleko posunął się w swoich mizoginicznych fantazjach. To koniec, więcej nie dam rady.

Zbyt dużo czasu poświęciłam dla tej książki, żeby pisać teraz długą i wieloaspektową recenzję. Długo broniłam Piekary przed atakami o seksizm i brak polotu, ale tych opowiadań nie da się w żaden sposób usprawiedliwić. Wymęczyły mnie i pozbawiły złudzeń co do tego, że autor sagi o Mordimerze Madderdinie zbyt daleko posunął się w swoich mizoginicznych fantazjach. To koniec,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Kryminalny przeciętniak.

Kryminalny przeciętniak.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Autorka zawłaszcza sobie monopol na prawdę, demonizuje i upraszcza. Jak dla mnie wcale nie składania do pracy nad sobą tylko do zauważania osób przejawiających cechy manipulatorów i uciekania od nich. Zdecydowanie nie dla mnie.

Autorka zawłaszcza sobie monopol na prawdę, demonizuje i upraszcza. Jak dla mnie wcale nie składania do pracy nad sobą tylko do zauważania osób przejawiających cechy manipulatorów i uciekania od nich. Zdecydowanie nie dla mnie.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czułam się trochę jakbym czytała swoje notatki z czasów studiów. Pewnie ktoś kto nigdy nie miał nic wspólnego z psychologią mógłby wyciągnąć coś ciekawego. Takie podstawy podstaw nieokraszone niczym wykraczającym poza podręcznikową formę.

Czułam się trochę jakbym czytała swoje notatki z czasów studiów. Pewnie ktoś kto nigdy nie miał nic wspólnego z psychologią mógłby wyciągnąć coś ciekawego. Takie podstawy podstaw nieokraszone niczym wykraczającym poza podręcznikową formę.

Pokaż mimo to


Na półkach: ,

“Czekając na Godota” to klasyka do której co jakiś czas wracam pamięcią. Tym razem “Dylemat” tak lubianej przeze mnie B.A. Paris sprawił, że znów przypomniał mi się teatr absurdów. Bo w tej książce dużo jest nonsensów, wybuchających uczyć, infantylności i kłamstw.

“Dylemat” to powieść jednego dnia z licznymi dygresjami z przeszłości. Historia kręci się wokół Livii, która wyprawia hucznie swoje 40 urodziny. Jednak jej spokój zakłóca tajemnica którą skrywa przed mężem. Adam, mąż solenizantki chociaż stara się za wszelką cenę dogodzić swojej żonie nie potrafi żyć z sekretem, który ciąży mu bardziej niż jest gotowy się przyznać. Jest też Marnie, córka głównych bohaterów. No właśnie i co właściwie z nią jest?
To pytanie które czytelnik zadaje sobie przez całą książkę.

Ze wszystkich książek Paris które przeczytałam ta jest zdecydowanie najgorsza. Zachowanie bohaterów było trochę dziwne, było w nim wiele bezsensów nawet jeśli coś mogły usprawiedliwiać okoliczności. W żaden sposób nie wniknęłam w historię tej rodziny. Szybko przemknęłam przez kolejne strony żeby bez żalu ich pożegnać.

“Czekając na Godota” to klasyka do której co jakiś czas wracam pamięcią. Tym razem “Dylemat” tak lubianej przeze mnie B.A. Paris sprawił, że znów przypomniał mi się teatr absurdów. Bo w tej książce dużo jest nonsensów, wybuchających uczyć, infantylności i kłamstw.

“Dylemat” to powieść jednego dnia z licznymi dygresjami z przeszłości. Historia kręci się wokół Livii, która...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając “Dygot” przypomniałam sobie o teorii pamięci pokoleniowej i kształtowaniu naszego DNA przez doświadczenia naszych przodków. Dlaczego? Bo kolejne pokolenia bohaterów wykreowanych przez Małeckiego dosłownie szarpią się z życiem. Pomimo tego, że żyją w zupełnie innych czasach dziadek i wnuk noszą ze sobą te same traumy a początek i koniec powieści zamykają pewien krąg życia. Historia zatacza koło i chociaż okoliczności są różne a ludzie inni, tak naprawdę nic się nie zmienia. Tytułowy dygot towarzyszy nam przez całą powieść tworząc niepokojący obraz człowieka pozbawionego wolnej woli.

W książe opisane są losy dwóch rodzin Geldów i Łabendowiczów od czasów wojny aż do roku 2004. Chodź na początku te dwie rodziny dzieli pewna odległość los splata ich losy na zawsze. Małecki wykrawa w powieści i opisuje najtrudniejsze doświadczenia każdego bohatera. Książka jest zarazem bardzo piękna i bardzo smutna bo krótkie chwile radości przeplatane są długimi okresami męczarni. Autor opisując realia wsi i małych miasteczek pokazuje jak dużą rolę grają zabobony, plotki, niedopowiedzenia i wiara w magię.

Po przeczytaniu “Dygotu” potrzebowałam chwili, żeby otrząsnąć się z uczucia roztrzęsienia. Spostrzeżenia autora odnośnie ludzi są tak boleśnie trafne, że czasami trudno się przyznać przed samym sobą, że w nas też są te same słabości co w bohaterach powieści Małeckiego.

Czytając “Dygot” przypomniałam sobie o teorii pamięci pokoleniowej i kształtowaniu naszego DNA przez doświadczenia naszych przodków. Dlaczego? Bo kolejne pokolenia bohaterów wykreowanych przez Małeckiego dosłownie szarpią się z życiem. Pomimo tego, że żyją w zupełnie innych czasach dziadek i wnuk noszą ze sobą te same traumy a początek i koniec powieści zamykają pewien krąg...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając książki Jakuba Małeckiego mam wrażenie zespolenia mojego wnętrza z ich treścią. “Święto ognia” dosłownie pochłonęłam czując jak bohaterowie siadają w moim wnętrzu, żeby się rozgościć i opowiedzieć o swoich emocjach. Nadal mam jeszcze typowego książkowego kaca i zanim zacznę kolejną powieść potrzebuję przepracować wszystko to co zaserwował mi tym razem Małecki.

Mój eklektyczny gust pozwala na lawirowanie pomiędzy gatunkami bez uszczerbku na przyjemności z czytania, jednak doskonale zdaję sobie sprawę, że poziom czytanej przeze mnie literatury jest różny. Gdybym miała na szybko wybrać autora, który jest dla mnie współcześnie kwintesencją literatury pięknej zdecydowanie byłby to Jakub Małecki. Dlaczego? Wystarczy przeczytać “Święto ognia”, żeby się o tym przekonać.

Historia zbudowana przez Małeckiego skupia się wokół jednej rodziny i jej problemów. Niepełnosprawna Anastazja jest zadowolona ze swojego życia i pozytywnie nastawiona do świata pomimo problemów codzienności, jej siostra Łucja próbuje sprostać wysokim wymaganiom które stawia sama sobie na przekór zdrowemu rozsądkowi a ich ojciec ucieka ze swojego życia do pustego mieszkania bo nie może poradzić sobie ze swoimi uczuciami. Łączą ich więzy krwi, ale każdy z tej trójki jest skrajnie różny. Wewnętrzny świat bohaterów, pokazuje jak bardzo fasada codzienności bywa niespójna z naszym światem wewnętrznym.

Lubię książki, które wzbogacają mnie w pewien sposób. Tak właśnie jest w przypadku “Święta ognia”. Lektura na pewno przyniesie wszystkim wiele pozytywnych wrażeń. Łączy w sobie odrobinę humoru, opowieści o słodko gorzkim świecie i przesłanie, że każdy potrzebuje buforu bezpieczeństwa. Serdecznie polecam.

Czytając książki Jakuba Małeckiego mam wrażenie zespolenia mojego wnętrza z ich treścią. “Święto ognia” dosłownie pochłonęłam czując jak bohaterowie siadają w moim wnętrzu, żeby się rozgościć i opowiedzieć o swoich emocjach. Nadal mam jeszcze typowego książkowego kaca i zanim zacznę kolejną powieść potrzebuję przepracować wszystko to co zaserwował mi tym razem Małecki....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

W natłoku wydawniczych nowości i debiutów, w świecie bestsellerów i promocji zapominam, że na pożółkłych stronach książek wydanych po raz pierwszy w czasie mojego dzieciństwa mogę znaleźć coś fascynującego. Tak było z trylogią “Mew” o której istnieniu dowiedziałam się od męża. Dwie pierwsze części dostałam w prezencie wyszukane w antykwariacie. “Jolkę” niespodziewanie znalazłam w nowym wydaniu i pochłonęłam w jeden wieczór.

Goszczurny zamykając swój cykl przedstawił rzeczywistość Trójmiasta w latach 90. co sprawiło, że rys tych czasów w sposób znaczący odcisnął się na fabule. W dalszym ciągu poznajemy losy Zośki, Kostka i Grubego, ale na pierwszy plan wysuwa się Jolka, córka głównej bohaterki “Mew” i jej partner Marek. Zośka jest obecnie szefową pielęgniarek i ma romans z jednym z lekarzy. Kostek nie uwolnił się od złych nawyków i przez wiele lat przebywał za kratkami za popełnione czyny. Kiedy wychodzi z więzienia postanawia szukać schronienia u byłej konkubiny co wywołuje falę niefortunnych zdarzeń. Ma się wrażenie, że Kostek nadal przyciąga tylko same kłopoty. Niestety Jolka również zostaje wciągnięta za sprawą ojca w wir tragicznych wydarzeń. Czy uda jej się jakoś wyplątać z opresji i w jakim stopniu pomoże jej w tym jej partner? Odpowiedzi na te pytania można znaleźć na kartach powieści “Jolka, córka Mewy”.

Dla mnie proza Goszczurnego jest nasycona klimatem miasta portowego. Czytając całą trylogię dosłownie czułam jak przenoszę się do dawnego Trójmiasta i jak chłonę powietrze nasycone jodem i pożądaniem. Autor “Mew” ma u mnie też specjalne wyróżnienie za plastyczność i smak z jakim opisuje sceny erotyczne. Przypomina o tym, że seks ma niejedno oblicze, bywa wymuszony, brutalny lub za pieniądze. Jednak może być też sposobem komunikacji między parą kochanków i pozwala im się lepiej zrozumieć. Z całym przekonaniem polecam twórczość Stanisława Goszczurnego.

W natłoku wydawniczych nowości i debiutów, w świecie bestsellerów i promocji zapominam, że na pożółkłych stronach książek wydanych po raz pierwszy w czasie mojego dzieciństwa mogę znaleźć coś fascynującego. Tak było z trylogią “Mew” o której istnieniu dowiedziałam się od męża. Dwie pierwsze części dostałam w prezencie wyszukane w antykwariacie. “Jolkę” niespodziewanie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Wiersze zamieszczone w tomiku "Krwawnik, mniszek ułudka" są dość wymagające a ich lektura wymaga czasu. Podzielone na trzy rozdziały, tworzą większą całość, jednak trzeba się zagłębić w ich treść aby zrozumieć pełnie przekazu.

Natalia de Barbaro tym tomikiem z jednej strony dotknęła mojej duszy a z drugiej wciągnęła w pewną grę z jej myślami. Wchodząc w meandry przemyśleń autorki czasami gubiłam się w tym co się dzieje, innym razem czułam z nią głębokie zespolenie.

Polecam nie tylko miłośnikom poezji.

Wiersze zamieszczone w tomiku "Krwawnik, mniszek ułudka" są dość wymagające a ich lektura wymaga czasu. Podzielone na trzy rozdziały, tworzą większą całość, jednak trzeba się zagłębić w ich treść aby zrozumieć pełnie przekazu.

Natalia de Barbaro tym tomikiem z jednej strony dotknęła mojej duszy a z drugiej wciągnęła w pewną grę z jej myślami. Wchodząc w meandry...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Książka opowiada historię Iny, która wiedzie wspaniałe życie u boku kochającego i bogatego męża. Jednak jej świat okazuje się iluzją, kiedy na światło dzienne wypełzają tajemnice z życia jej życiowego partnera. Sama musi zdecydować czy ufa swojemu mężowi i czy jest w stanie przebaczyć mu, że tak wiele rzeczy przed nią zataił. Prawda jest okrutniejsza niż może sobie wyobrazić.

Remigiusz Mróz ma niezwykły talent do tworzenia postaci, których nie tylko nie rozumiem, ale zwyczajnie nie lubię. Nie wiem jak on to robi, ale w “Wybaczam Ci” nie mogłam się utożsamiać z żadnym z bohaterów. Co ja mówię, zachowanie każdego z nich wydaje mi się nie tylko nielogiczne, ale zwyczajnie głupie. Mam też wrażenie, że rozpędzony pociąg zdarzeń jakby upraszczał pewne relacje, gloryfikował inne oraz nie wyjaśniał na koniec wielu kwestii. Przeczytałam szybciutko i nie będę dalej roztrząsać, niech żyją własnym życiem ci irytujący bohaterowie.

Książka opowiada historię Iny, która wiedzie wspaniałe życie u boku kochającego i bogatego męża. Jednak jej świat okazuje się iluzją, kiedy na światło dzienne wypełzają tajemnice z życia jej życiowego partnera. Sama musi zdecydować czy ufa swojemu mężowi i czy jest w stanie przebaczyć mu, że tak wiele rzeczy przed nią zataił. Prawda jest okrutniejsza niż może sobie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Czytając Dewocje Anny Ciarkowskiej miałam wrażenie, że siedzę w małym, dusznym pomieszczeniu razem z kobietą, której świadomość zamknięto w bardzo ciasne ramy a próba wydostania się z nich może skończyć się szaleństwem.

Napisana w formie spowiedzi powieść wiąże w sobie opowieści o religijności, polskiej wsi, trudnościach dorastania, próbach wyrwania się z hermetycznego środowiska a także wąskiej perspektywie ludzi ze współczesnego zaścianku. Nie wiem na ile to wszystko ma być metaforą a na ile refleksją o dzisiejszym świecie oddalonym od wielkich miast.

Trudno mi jest jednoznacznie ocenić tę książkę ponieważ momentami frustrowały mnie dalekoidące niedopowiedzenia głównej bohaterki, a z drugiej strony miałam wrażenie, że opisuje ona wszystko to co potrafi dostrzec i nazwać. Przemilczenia prawdopodobnie wynikają nie z chęci zatajenia, ale z braku jej wiedzy na pewne tematy. W moim świecie liczą się fakty i rozwiązania, dla głównej bohaterki odpowiedzią był Bóg i to on determinował wszystko co się działo wokół. Ten brak zrozumienia między nami na płaszczyźnie postrzegania rzeczywistości początkowo mnie męczył, ale z czasem wniknęłam do świata przedstawionego w Dewiacjach i poczułam duszność jaka kryła się w opisanej wiosce.

Dewocje to nie książka dla każdego. Owszem jest napisana językiem bardzo starannym i czyta się ją przyjemnie, ale trudno podąża się za tokiem myślenia głównej bohaterki. Może on denerwować albo nużyć w zależności od tego jak posuwa się akcja. Jednakże cieszę się, że znalazła ona miejsce na mojej półce, ponieważ skłoniło mnie to do chwili zastanowienia nad pewnymi aspektami własnej religijności.

Czytając Dewocje Anny Ciarkowskiej miałam wrażenie, że siedzę w małym, dusznym pomieszczeniu razem z kobietą, której świadomość zamknięto w bardzo ciasne ramy a próba wydostania się z nich może skończyć się szaleństwem.

Napisana w formie spowiedzi powieść wiąże w sobie opowieści o religijności, polskiej wsi, trudnościach dorastania, próbach wyrwania się z hermetycznego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Jestem pod ogromnym wrażeniem informacji zebranych w tej książce. Potocznie mówi się, że mądrego dobrze jest posłuchać. Mam wrażenie, że dokładnie tak samo dobrze jest poczytać rozmowy z ludźmi, których wiedza jest podparta latami doświadczenia i odpowiednim wykształceniem. W świecie w którym każdy ma prawo wygłaszać swoje opinie bardzo trudno jest dojść do tego jakie są fakty i samemu wyciągnąć wnioski. Tomek Michniewicz bardzo rozważanie i adekwatnie do tematu wybrał swoich rozmówców, dzięki czemu książka jest różnorodna a zarazem bardzo ciekawa. Poszerzyła w pewnym stopniu moje horyzonty i przyjemnie połechtała mózg. Dziękuję autorowi.

Książka przeczytana w ramach wspaniałej akcji czytaj.pl, w ramach której w listopadzie udostępniane są za darmo wybrane bestsellery.

Jestem pod ogromnym wrażeniem informacji zebranych w tej książce. Potocznie mówi się, że mądrego dobrze jest posłuchać. Mam wrażenie, że dokładnie tak samo dobrze jest poczytać rozmowy z ludźmi, których wiedza jest podparta latami doświadczenia i odpowiednim wykształceniem. W świecie w którym każdy ma prawo wygłaszać swoje opinie bardzo trudno jest dojść do tego jakie są...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Zmora to dla mnie najlepsza powieść Roberta Małeckiego. Jest to już moja kolejna przygoda z autorem z Torunia i do tej pory zawsze brakowało mi czegoś w jego książkach. Nudziły mnie zbyt szczegółowe opisy albo denerwowała infantylność bohaterów. Tym razem akcja była wartka, bohaterowie niejednoznaczni a całość trzymała się kupy.

Myślę, że całkiem trafnie przypominam sobie, że Małecki w jednym z wywiadów wspominał o fascynacji twórczością Harlana Cobena. Mam bowiem wrażenie, że w pewnych aspektach nasz polski twórca inspiruje się gwiazdą literatury zza oceanu i to z dobrym skutkiem. Fajnym smaczkiem są nawiązania do innych powieści, które subtelnie wplata Małecki w swojej prozie. Lubię czuć, że czytam książkę mocno osadzoną w stworzonych przez autora realiach, szczególnie skoro wątki dotyczą tych samych miejsc w tym samym czasie.

W skrócie Zmora to opowieść o powracającej jak bumerang przeszłości. Kamila będąc małą dziewczynką najpierw traci matkę a później w niewyjaśnionych okolicznościach ginie na wakacjach jej kolega. Po wielu latach jest zmuszona wrócić do Torunia i jeszcze raz przyjrzeć się sprawie sprzed lat. Grzebanie w przeszłości nie tylko przyniesie jej wiele bólu, ale doprowadzi do odkrycia nomen omen dawno zakopanych tajemnic. Oprócz Kamili cała sprawa zajmuje również pewnego komisarza lokalnej policji, który nie lubi niezamkniętych spraw.

Zmora to dla mnie najlepsza powieść Roberta Małeckiego. Jest to już moja kolejna przygoda z autorem z Torunia i do tej pory zawsze brakowało mi czegoś w jego książkach. Nudziły mnie zbyt szczegółowe opisy albo denerwowała infantylność bohaterów. Tym razem akcja była wartka, bohaterowie niejednoznaczni a całość trzymała się kupy.

Myślę, że całkiem trafnie przypominam...

więcej Pokaż mimo to