rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Po lekturze przed 6 laty, książki Manhattan Beach tej autorki, wiedziałam, ze muszę nastawić się na niezwykłą lekturę. I nie zawiodłam się.
Jest to bardzo dobra i bardzo poruszająca opowieść o ożywianiu pogrzebanych w pamięci wspomnień, ich idealizowaniu i tym, co w związku z nimi czujemy teraz, po latach. Jednak to jest tylko początkowa, wierzchnia warstwa. Tak naprawdę chodzi o coś znacznie ważniejszego, coś do czego trzeba się krok po kroku dokopać.
Główny bohater Bix, geniusz nowych technologii, chciał odzyskać wspomnienia z pewnego dnia swojej młodości. Żeby to osiągnąć stworzył aplikację, dzięki której użytkownicy mogli uzyskać nieograniczony dostęp do wspomnień innych.
Jest jeden haczyk, żeby mieć dostęp do wspomnień innych, należy najpierw wgrać w aplikację swoje wspomnienia.
Zadziwiające i jakieś takie surrealistyczne. Ale czy naprawdę? W dobie wszechobecnych mediów społecznościowych, zatarcia granicy pomiędzy tym co publiczne, a co prywatne, intymne.
Co z tego wyniknie? Jak daleko posunie się Bix i korzystający z aplikacji? Czy wspomnienia i intymność są ważne? Odpowiedż was zaskoczy, podobnie, jak lektura książki. Pod pozorem zwyczajnych spraw, Egan pokazuje nam dużo więcej. Autorka płynnie przechodzi z jednej kwestii do drugiej, miesza je ze sobą, zręcznie nimi żongluje. Efekt jest zachwycający i zadziwiający. A całość zdecydowanie ubarwia narracja, która jest inna od znanych nam i wnosi niezwykłą perspektywę wszystkich wydarzeń oraz sprawia, iż obraz społeczeństwa jest wielowymiarowy.
Gorąco zachęcam do lektury. Niezwykła, nieoczywista książka, która jest opowieścią, a jednocześnie przestrogą przed otaczającym nas wirtualnym, nowoczesnym światem, zatracaniem się człowieczeństwa. To także książka o której trudno coś więcej napisać. Polecam.

Po lekturze przed 6 laty, książki Manhattan Beach tej autorki, wiedziałam, ze muszę nastawić się na niezwykłą lekturę. I nie zawiodłam się.
Jest to bardzo dobra i bardzo poruszająca opowieść o ożywianiu pogrzebanych w pamięci wspomnień, ich idealizowaniu i tym, co w związku z nimi czujemy teraz, po latach. Jednak to jest tylko początkowa, wierzchnia warstwa. Tak naprawdę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Confessio to debiutancka książka Natalii Kruzer. Jest to całkiem zręcznym miks kryminału z powieścią psychologiczno-obyczajową. Daje ona nadzieję na ciąg dalszy i na to, iż z każdą kolejną książką autorka będzie pisała coraz lepiej.
Owszem, w Confessio jest kilka drobnych błędów, ale biorąc pod uwagę, iż to literacki debiut oraz całość historii, można te drobne błędy wybaczyć.
Bohaterką jest samotnie wychowująca dziecko pani prokurator, która pewnego dnia zostaje wezwana na miejsce zabójstwa chłopca. Komu mogło zależeć na śmierci małego, upośledzonego dziecka? Co się za tym kryje?
Odpowiedź na te i inne pytania będzie ciekawa. Może samo rozwiązanie nie jest jakimś majstersztykiem, ale dochodzenie do finału, wmieszanie w historię prywatnych spraw bohaterki, sprawia iż Confessio to ciekawa opowieść, w której możemy poznać kulisy pracy prokuratora, prowadzenia dochodzenia, a także prywatnego życia samotnej matki. Natalii, naszej bohaterki, los nie oszczędza. Autorce w śledztwo dot. zbrodni na małym dziecku, udało się zręcznie wpleść prywatne perypetie ostro doświadczonej przez los kobiety. Natalia Kruzer kreśli przytłaczający obraz życia samotnej, zapracowanej matki. Dodatkowo w trakcie prowadzonego dochodzenia, Paulina będzie musiała zmierzyć się z demonami drzemiącymi głęboko w niej samej. Będzie to bardzo trudne i traumatyczne.
Wiele z nas, czytelniczek, w historii Pauliny, jej elementach, odnajdzie samą siebie.
Mimo prywatnych problemów Natalia stara się wykonywać swoje obowiązki niezwykle rzetelnie. A nie jest łatwo. Kwestia ciężko chorego dziecka, zbrodnia, która początkowo wcale nią nie jest, naciski, dążenie Natalii do odkrycia prawdy i jej upór. Do tego coś głębszego, rozterki i kwestie tego, co tak naprawdę kryje się w ludzkim umyśle, co jest w umyśle ludzkim kogoś kto wyrządza krzywdę niewinnym dzieciom. Prawda i rzeczywistość nie okażą się jednowymiarowe, biało- czarne.
Bardzo ciekawa, nieoczywista bohaterka, szczerze ukazane blaski i cienie zarówno samotnego macierzyństwa, jak i pracy prokuratora, poruszająca zbrodnia na małym dziecku, wszystko zręcznie połączone, to sprawia, iż warto tej debiutanckiej książce dać szansę.
Z jednej strony to fabuła bazująca na zdartym, zdawałoby się wyeksploatowanym schemacie, a z drugiej strony coś zupełnie nowego, oryginalnego. Polecam.

Confessio to debiutancka książka Natalii Kruzer. Jest to całkiem zręcznym miks kryminału z powieścią psychologiczno-obyczajową. Daje ona nadzieję na ciąg dalszy i na to, iż z każdą kolejną książką autorka będzie pisała coraz lepiej.
Owszem, w Confessio jest kilka drobnych błędów, ale biorąc pod uwagę, iż to literacki debiut oraz całość historii, można te drobne błędy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Mimo kilku naprawdę drobnych uwag, udany debiut. Jestem przekonana, że z każdą kolejną książką będzie lepiej. Julia Halladin ma potencjał i dobre pióro, a do tego także bardzo ciekawe pomysły.
Wszystko zaczyna się gdy w starym internacie wybucha pożar. Nieszczęście, ale z pozoru to zwyczajna rzecz, która każdemu może się przydarzyć. Jednak to tylko z pozoru tak normalnie wygląda.

W tym samym czasie w budynku zostają znalezione zwłoki męźczyzny. Ofiara wcale nie zginęła od pożaru czy zatrucia dymem, jak można by sądzić. Ktoś męźczyznę wcześniej zamordował.
Sprawą pożaru i zabójstwa interesuje się nauczyciel i religioznawca Darek Moskal oraz dwie uczennice szkoły policealnej. Rozpoczyna się dwutorowe dochodzenie ponieważ także policja bierze się do pracy. Prowadzący śledztwo muszą ustalić kto i dlaczego wywołał pożar w internacie i jak zginął męźczyzna. A to dopiero początek zawiłej intrygi i tajemnic, które ciekawie odkryje przed nami autorka.
Więcej z fabuły wam nie zdradzę żeby nie psuć elementu zaskoczenia. Musze przyznać, iż debiutująca pisarka miała bardzo ciekawy pomysł na fabułę i zastosowała kilka niebanalnych zabiegów. Co prawda potencjał fabuły nie został wg. mnie wykorzystany w 100%, ale to nie szkodzi. Pamiętajmy, iż Rykowisko to debiut. Mimo tego drobnego minusu lektura dostarczy wam wiele pozytywnych wrażeń, a atmosfera Rogatego Lasu zadziwi. Włączenie w to starosłowiańskiej sekty i postaci bez twarzy... bardzo ciekawe i nietypowe. Doda to dodatkowego dreszczyku i tak mrocznej fabule.
Pomysł, jak wspomniałam ciekawy, w niego wplecione liczne retrospekcje, a tempo fabuły nie zwalnia ani na moment. Rykowisko to zręczne połączenie kryminału z thrillerem psychologicznym i elementami powieści grozy. Jesteście ciekawi, jak to wszystko wyszło, jak Julia Halladin sprostała zadaniu? Zachęcam do lektury. Warto dać tej książce szansę.

Mimo kilku naprawdę drobnych uwag, udany debiut. Jestem przekonana, że z każdą kolejną książką będzie lepiej. Julia Halladin ma potencjał i dobre pióro, a do tego także bardzo ciekawe pomysły.
Wszystko zaczyna się gdy w starym internacie wybucha pożar. Nieszczęście, ale z pozoru to zwyczajna rzecz, która każdemu może się przydarzyć. Jednak to tylko z pozoru tak normalnie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Fernando Aramburu jest wielkim pisarzem. Wiem o tym od lektury niezapomnianej Patrii. Byłam ciekawa, jaka jest jego nowa książka.
Nie zawiodłam się. Tym, co najbardziej porusza jest genialnie stworzona postać głównego bohatera, który jednocześnie jest narratorem. To postać, która niczym na linie, balansuje na granicy naszej sympatii i antypatii.
Toni to 50-latek, który rozczarowany światem, zupełnie nagle postanawia zakończyć swoje życie. Jak sam twierdzi (...) 50 lat oddychania tlenem na planecie Ziemia powinno wystarczyć (...)
Z jednej strony chce żyć, a z drugiej kocha swojego psa i jest do niego bardzo przywiązany, nie chce go zostawiać. Kroku Toniemu otrzymuje także jego ludzki przyjaciel, Kulas. Tu autor dał popis. Każdy z jego bohaterów jest wyjątkowy, wyrazisty i na długo zapada w pamięć. Taki jest Toni taki jest też Kulas, zrezygnowany, złośliwy, rozczarowany życiem jeszcze bardziej niż Toni.
Dwóch takich bohaterów w jednej książce to dużo, jednak nie za dużo. Aramburu stworzył wyjątkowych bohaterów, ale potrafił zaserwować ich odpowiednią dawkę. Toni i Kulas na równi bawią, złoszczą, zmuszają do przemyślenia kilku spraw, ale nie nudzą, nie zniesmaczają, nie irytują. W sumie, trudno ich nie polubić. Na swój dziwny sposób są bardzo ciekawi. Zdecydowanie są trzonem tej historii.
Ale wracajmy do głównego bohatera. Toni zdecydował. Dał sobie jeszcze rok i powoli, symbolicznie, ale i z idącymi za tym czynami, zaczyna żegnać się ze światem. Ten rok postanawia także upamiętnić w skrupulatnie prowadzonym dzienniku. W pamiętniku w tak charakterystyczny dla siebie sposób, cynicznie, bez ogródek informuje o tym, co jak, gdzie, dlaczego i o swoich przemyśleniach. Toni mnóstwo miejsca poświęca dniu codziennemu, ale i czasom dzieciństwa, dorastania i nieudanego małżeństwa. Ot takie gorzkawe rozliczenie z dotychczasowym życiem.
Oj ciekawe to jest i to bardzo. Odrobinę złośliwe, ironiczne, gorzkawe wywody stojącego nad grobem 50-latka zdają się być gorzką lekturą. I tak i nie. Jest to bez wątpienia bardzo ciekawa, warta przeczytania i poruszająca historia. Ironia, cięty język, spostrzegawczość autora, a tym samym głównego bohatera, sprawiają, iż książkę czyta się błyskawicznie. Nie wiadomo kiedy czytamy ostatnią stronę, mimo, iż jest ich ponad 700. Nie przeszkadza nawet fakt, iż całość to monolog, introspekcja jednego człowieka. Analiza własnych stanów psychicznych wyszła Toniemu po mistrzowsku.
Kiedy ptaki powrócą to nie jest gorzka, ponura książka. To raczej życiowa opowieść o wielu z nas i wielu z nas odnajdzie się w wywodach głównego bohatera. Polecam.

Fernando Aramburu jest wielkim pisarzem. Wiem o tym od lektury niezapomnianej Patrii. Byłam ciekawa, jaka jest jego nowa książka.
Nie zawiodłam się. Tym, co najbardziej porusza jest genialnie stworzona postać głównego bohatera, który jednocześnie jest narratorem. To postać, która niczym na linie, balansuje na granicy naszej sympatii i antypatii.
Toni to 50-latek, który...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Liczyłam na coś poruszającego, prawdziwego, wszak fabuła dot. II wojny światowej, próby wydostania się z Singapuru, ewakuacji okrętami z których część została zatopiona. Ci, którym udało się przeżyć zostali złapani i doświadczyli okrutnego obozowego życia w dżungli.
Sami przyznacie, że fabuła jest ciekawa, poruszająca, rzadko opisywana w książkach. Miałam pełne prawo oczekiwać dobrej, dopracowanej, poruszającej lektury. Niestety, ale tego nie otrzymałam.
Rozbuchany marketing jeszcze podwyższył moje oczekiwania. Z tego powodu rozczarowanie jest jeszcze boleśniejsze.
Owszem okrucieństwo obozowego życia zostało pokazano, opisano wiele zła, głód, prześladowania, kary, przerażający strach, ale uczyniono to tak, jak w Czterech pancernych pokazano wojnę i jej okrucieństwa. Obozowa rzeczywistość Sióstr...to raczej kiepski film, lekka opowiastka, w której podtrzymywano się na duchu śpiewając i zawierając przyjażnie. Same bohaterki uśmiechnięte, pogodne, cierpliwe, zero złego humoru, zero załamań, żadnych kłótni. Istne anielice na obozie dla skautów. Do tego te sztuczne, wzniosłe, wręcz patetyczne dialogi. Litości. Po prostu coś niewyobrażalnego.
Doszło do tego, że w pewnym momencie musiałam się zastanawiać, czy to miejsce to naprawdę obóz jeniecki, czy raczej obóz harcerski, jakaś kolonia. Szczerze, taka książka, tak napisana to po prostu obraza dla osób, które tego typu miejsca przeżyły, doświadczyły zła, bólu, okrucieństwa. Tym bardziej jest to poruszające, iż opowieść powstała na podstawie wspomnień autentycznych osób, ich rodzin. Heather Morris swoją historią, tym jak ją napisała, wyrządziła więcej zła niż dobra.
Książka jest infantylna, naiwna, cukierkowa (mimo okrucieństwa opisywanej historii) i po prostu nie powinna zostać wydana. Odradzam zdecydowanie.

Liczyłam na coś poruszającego, prawdziwego, wszak fabuła dot. II wojny światowej, próby wydostania się z Singapuru, ewakuacji okrętami z których część została zatopiona. Ci, którym udało się przeżyć zostali złapani i doświadczyli okrutnego obozowego życia w dżungli.
Sami przyznacie, że fabuła jest ciekawa, poruszająca, rzadko opisywana w książkach. Miałam pełne prawo...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kolejna bardzo dobra, mocna i przemawiająca do wyobrażni historia pióra Miniera. Przeczytałam wszystkie wydane u nas książki tego autora. I choć żadna nie dorównała genialnemu moim zdaniem Bielszemu odcieniowi bieli, to Minier nadal trzyma wysoki poziom i zapewnia kilka godzin dobrej, mocnej rozrywki. Szczerze zachęcam do lektury.
Spirala zła to już 8 cześć cyklu z Martinem Servazem. Jest to świetny, bardzo przeze mnie lubiany bohater, który trudne, bardzo nieoczywiste zagadki, zbrodnie rozwiązuje w inteligentny sposób.
Tym razem akcja rozpoczyna się w Tuluzie. W tamtejszym Zakładzie Psychiatrycznym znalezione zostają zwłoki, które mają mnóstwo ran.Mężczyzna zmarł jednak nie od tych ran, a od użądlenia pszczół, które znajdowały się...w jego gardle. Sprawa od początku jest dziwna, zagadkowa, taka jakie lubi Servaz.
Kolejny wątek przenosi nas w Pireneje, gdzie mieszka znany reżyser horrorów Morbus Delacroix. Jest on osoba skrytą, tajemniczą, żyjąca w wyjątkowym odosobnieniu. Pewnego dnia zaproszenie do jego samotni dostaje młoda doktorantka Judith. Co połączy tych dwoje? Jaką zagadkę skrywają? Czy będzie zbrodnia? Co ma do tego śmierć w Tuluzie? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedż w trakcie lektury tej bardzo dobrze napisanej książki.
Już od pierwszej strony nasuwa się pytanie dokąd tym razem Servaza zaprowadzi to śledztwo? A gdy będziecie przekonani, iż wiecie, co i jak, szybko okaże się, że autor umiejętnie wodzi czytelnika za nos i tak naprawdę nie wiecie nic. Bardzo dobra, przerażająco realna książka, która od pierwszej strony chwyta w swoje macki i obezwładnia niepokojem, ale i mocno zaciekawia. Do tego ponura, mroczna, oblepiająca niczym smoła, gęsta atmosfera, tak charakterystyczna dla tego francuskiego pisarza.
Dochodzi do tego, iż w pewnym momencie sama zagadka kryminalna, prowadzone przez Servaza śledztwo są tylko tłem do zaprezentowania przemian zachodzących we francuskim społeczeństwie, zmian w ludziach i ukazania ich wynaturzonych poczynań. Trudno jednoznacznie określić czy Spirala zła to kryminał, czy bardziej powieść społeczno-obyczajowo-polityczna. Z pewnością to lektura mocna, aktualna, szokująca. Polecam.

Kolejna bardzo dobra, mocna i przemawiająca do wyobrażni historia pióra Miniera. Przeczytałam wszystkie wydane u nas książki tego autora. I choć żadna nie dorównała genialnemu moim zdaniem Bielszemu odcieniowi bieli, to Minier nadal trzyma wysoki poziom i zapewnia kilka godzin dobrej, mocnej rozrywki. Szczerze zachęcam do lektury.
Spirala zła to już 8 cześć cyklu z Martinem...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Potężna zarówno jeżeli chodzi o ilość stron (920), jak i treść i uczucia, które kłębią się w czytelniku, książka.
Ogrom stron może przerażać, ale znałam twórczość Dona De Lillo i wiedziałam, że to świetny pisarz, który mistrzowsko włada piórem i jest fantastycznym gawędziarzem, inteligentnym, zmuszającym do uwagi, przykuwającym.
Można napisać, iż De Lillo to wręcz ikona amerykańskiej literatury,ikona- symbol całej Ameryki. Bo osią, sensem książek tego pisarza jest właśnie Ameryka, różna, daleka od tej reklamowanej w familijnych filmach, czasami, ba często, okrutna, brudna, porażająca. Warto książki DeLillo poznać choćby dla tej obdartej z lukru krainy. Ale nie tylko. DeLillo to po prostu świetny, genialny pisarz. Każda jego książka to niesamowita przygoda czytelnicza.
Podziemia to najbardziej monumentalna z książek tego pisarza. Akcja, treść rozpoczyna się od od meczu baseballowego z 1951 roku, a kończy na latach 90. Przy czym fabuła, chronologia ułożone są w innym porządku, są nieoczywiste, zadziwiają i zmuszają do pełni uwagi.
Trudno napisać o czym jest ta książka. To zbyt trudne, wielowątkowe, skomplikowane. Bez wątpienia to bardzo liczna w bohaterów opowieść. Postaci jest całe mnóstwo. Bohaterem jest Ameryka, ale są i ludzie, brudni, często odstraszający, nieoczywisty. Jedna postać przechodzi w drugą. Czynność oczywista, jak np. mecz baseballowy w próby atomowe. Wydaje się wam to bez sensu? Takim może być, do czasu gdy nie zagłębicie się w lekturę, nie poświęcicie jej 100% uwagi.
Nie ukrywam, to trudna książka, porywająca, ale trudna, wymagająca. Jednak mimo skomplikowania i nieoczywistości Podziemia zapierają dech w piersiach i zabierają na trudną, ale i wspaniałą przejażdżkę przez Amerykę, jej cudowności, brudy, przez miejsca naznaczone ludżmi, ich pragnieniami, zagubieniami. Polecam. Uznanie dla tłumacza Michała Kłobukowskiego, dokonał wg. mnie cudu translatorskiego.

Potężna zarówno jeżeli chodzi o ilość stron (920), jak i treść i uczucia, które kłębią się w czytelniku, książka.
Ogrom stron może przerażać, ale znałam twórczość Dona De Lillo i wiedziałam, że to świetny pisarz, który mistrzowsko włada piórem i jest fantastycznym gawędziarzem, inteligentnym, zmuszającym do uwagi, przykuwającym.
Można napisać, iż De Lillo to wręcz ikona...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Powieść została wydana w USA trzy lata temu. Potwierdziła ona istniejąca już opinię, że S. A. Cosby to świetny pisarz.
Kolczaste łzy są specyficzne, bez subtelności, walące prosto z mostu, ostre, bezkompromisowe. Fabuła z dwoma bohaterami, białym i czarnoskórym, na różnych etapach życia, których połączy los. Jeden z nich, bo to dwóch męźczyzn, to lekkoduch, nie lubiący pracy, żyjący chwilą, obecnie żyjący w przyczepie i spędzający dzień na piciu. Drugi z bohaterów jest jego przeciwieństwem, dorobił się majątku, pozycji i twardej skóry, której nic, nawet najgorsze rasistowskie obelgi, nie rusza. Różnice nie do zatarcia, tak może się wydawać. Jednak to tylko pozory. Połączy ich śmierć młodego małżeństwa, dwóch wspaniałych młodych mężczyzn, którzy się kochali i zostali zabici bo byli homoseksualistami. To wydarzenie, ta tragedia zmieniają wszystko w ich życiu.
Niby znane, zdarte do bólu, ale wszystko zależy od tego, jak banał jest potraktowany, jak opisany. Autor świetnie włada piórem, napisał naprawdę mocną, przemawiająca do czytelnika historię.
Ike i Buddy, ludzie starej, konserwatywnej daty, nie rozumiejący, nie akceptujący zmian w świecie wokół nich, zderzają się z niewyobrażalna tragedią. Na największe brawa zasługują genialnie nakreśleni bohaterowie. Cosby stworzył mistrzowskie postaci, które na bardzo długo zapadną w pamięć czytelnika.
Cała historia będzie toczyć się wokół rozpaczy, dramatu i zemsty, oraz tego, że tak naprawdę niewiele nas dzieli. Zemsta w pewnym momencie wysuwa się na plan pierwszy. Ma być ostra, bezlitosna, ma być odegranie się na tym, na tych, którzy zabrali bohaterom, to co najważniejsze. Co z tego wyniknie? Tego nie zdradzę, Zachęcam za to do lektury. Wspaniała opowieść.
Kolczaste łzy udowadniają, iż nie istotne, jak banalny jest scenariusz. Faktycznie liczy się tylko wykonanie. Polecam. Wspaniała, chwytająca za gardło, serce, poruszająca historia z wątkiem moralizatorskim i przesłaniem do świata.

Powieść została wydana w USA trzy lata temu. Potwierdziła ona istniejąca już opinię, że S. A. Cosby to świetny pisarz.
Kolczaste łzy są specyficzne, bez subtelności, walące prosto z mostu, ostre, bezkompromisowe. Fabuła z dwoma bohaterami, białym i czarnoskórym, na różnych etapach życia, których połączy los. Jeden z nich, bo to dwóch męźczyzn, to lekkoduch, nie lubiący...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Każda książka tego autora jest inna, każda równie fascynująca, niebanalna, momentami nawet niezwykła. Nigdy nie wiadomo czego się po autorze spodziewać. Czarownica z Bostonu jest tego kolejnym dowodem.
Jest to książka różniąca się od poprzednich chociażby dlatego, że jej akcja rozgrywa się w I połowie XVII wieku. Jest to niezwykle poruszająca historia Mary, która chciała tylko prawa do decydowania o swoim losie, m.in prawa do rozwodu z okrutnym, brutalnym alkoholikiem. W XVII wieku było to nie do pomyślenia. Za to, za odwagę wyjścia z narzuconych ram, za bycie mądra kobietą Mary stanęła przed sądem. Ponieważ była młoda, piękna, waleczna i mądra, dużo mądrzejsza od oskarżających ją mężczyzn, został postawiony jej zarzut bycia czarownicą. Dla nas, żyjących w XXI wieku, to śmieszne. Mary z pewnością do śmiechu nie było. Jej walka o wolność i samostanowienie, szczęście szybko okazała się heroiczną walką o życie. Bardzo mocno jej kibicowałam.
Historia z pozoru banalna, jakich wiele. To fakt. Wielu autorów bazuje na znanych schematach, wydarzeniach, które ktoś inny opisał. Wszystko jednak zależy od tego w jaki sposób znana historia zostanie opisana, jaki autor to uczyni. Bohjalian jest wyjątkowym pisarzem. Jest świetnym, doskonale władającym piórem pisarzem, a jego książki są na najwyższym poziomie i zabierają czytelnika w niesamowitą podróż. Czyta się je genialnie, choć nie ukrywam, to książki dla cierpliwych, lubiących delektować się słowami, powoli snutą historią. W Czarownicy z Bostonu nie ma grama pospiechu, jakiegokolwiek elementu sensacji np. ala Dan Brown. To zupełnie inny rodzaj literatury.
Nie jest to lekka, łatwa książka, chociaż z pozoru taką może się wydawać. Bohjalian jak zwykle wiele wymaga od swoich czytelników, ale i wiele im daje. Przede wszystkim niesamowitą, inteligentną rozrywkę, niebanalną lekturę i sporą porcję zaskoczenia. Polecam. Gwarantuje czytelniczą satysfakcję i zaskoczenie.

Każda książka tego autora jest inna, każda równie fascynująca, niebanalna, momentami nawet niezwykła. Nigdy nie wiadomo czego się po autorze spodziewać. Czarownica z Bostonu jest tego kolejnym dowodem.
Jest to książka różniąca się od poprzednich chociażby dlatego, że jej akcja rozgrywa się w I połowie XVII wieku. Jest to niezwykle poruszająca historia Mary, która chciała...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Podejście pisarza do komunizmu, do życia w nim wynika z jego nastawienia i życiowych doświadczeń. Bunt na ile mógł wyrażała słowem pisanym, ale i ubiorem, stylem bycia. Współcześni mu różnie go traktowali. Dla niektórych był nikim, człowiekiem przegranym, któremu powinęła się noga, wariatem, co nie chce zrozumieć dziejowej konieczności i nie bierze udziału w realizacji postulatów socrealizmu. Dla niektórych był barwną postacią Warszawki, cynicznym bikiniarzem w kolorowych skarpetkach, arbitrem elegancji, propagatorem zachodnich nowinek. Dla niektórych był wzorem postawy niezłomnej, człowiekiem, który niedostatek i brak możliwości publikowania przedłożył nad ewentualną karierę i zaszczyty – z lojalności dla swoich przekonań.
Przez wielu uważany był jednak za człowieka o niezłomnej postawie. Dlaczego? Z wielu powodów, ale wg. mnie najbardziej jaskrawym tego przykładem może być powód, dla którego stracił pracę w Tygodniku Powszechnym - wraz z całą redakcją – odmówił druku nekrologu Stalina w wersji podyktowanej przez władze. Został wtedy, podobnie jak inni pracownicy Tygodnika obłożony nieoficjalnym zakazem druku. Utrzymywał się z przypadkowych zajęć: korepetycji, pisania reklam i sprzedaży własnych opowiadań na scenariusze filmowe. Tyrmand był człowiekiem z twardym karkiem i twardym charakterem, w żadnym wypadku nie był chorągiewką wiejącą zgodnie z wiatrem komunistycznym. Tych, którzy znają i jak ja uwielbiają dzieła autora, do lektury zachęcać nie trzeba.
Pozostałym pozostaje tylko sięgnąć po którekolwiek z dzieł Leopolda Tyrmanda i poznać tego niezwykłego człowieka, którego dzieła są niejako przedłużeniem i zwierciadłem jego życia. Leopold Tyrmand potrafił żyć tak, jak sam chciał, a nie tak, jak tego od niego oczekiwano. To ogromny dar, a wolność, którą wybrał jest najważniejsza. Każdy z nas ma wielkie plany, marzenia, ale niewielu ma możliwość i odwagę je realizować i żyć po swojemu. Tyrmand potrafił. I chwała mu za to.

Podejście pisarza do komunizmu, do życia w nim wynika z jego nastawienia i życiowych doświadczeń. Bunt na ile mógł wyrażała słowem pisanym, ale i ubiorem, stylem bycia. Współcześni mu różnie go traktowali. Dla niektórych był nikim, człowiekiem przegranym, któremu powinęła się noga, wariatem, co nie chce zrozumieć dziejowej konieczności i nie bierze udziału w realizacji...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

3. tom serii Saga Rodziny Kippów. Czy równie mocny, doskonały i poruszający, jak wcześniejsze części? Napisze jedno, Karin Smirnoff we wszystkich tomach umieściła absolutnie wszystkie ludzkie traumy, przywary, cechy negatywne (tych najwięcej) i pozytywne (tych dużo mniej), dała czadu, jak to się kolokwialnie mówi.
Literatura skandynawska słynie z wręcz wiwisekcji ludzkich charakterów, przywar, przeszłości. Jednak w Sadze Rodziny Kippów skumulowało się dosłownie wszystko. Może na tym tez polega siła tej trylogii, każdy, absolutnie każdy czytelnik w historii Jany znajdzie mniej lub więcej własnych przeżyć, uczuć, wahań, traum.
Dzieło, które stworzyła Smirnoff jest naprawdę genialne i koniecznie trzeba je poznać.
Sama Jana, postać dziwna, kuriozalna, ale też na swój sposób bliska czytelnikowi. Bez wątpienia to inna bohaterka niż te znane z wcześniejszej literatury. Pisarka na kartach trylogii powołała do życia niesamowitą kobietę, uosobienie nas samych, kogoś, kto jest dziwnie bliski większości z nas. Jana Kippo zapada w pamięć na bardzo długo, o ile nie na zawsze.
Od początku lektury Wracam do domu zastanawiałam się, czy w tym finałowym tomie Janę spotka coś dobrego, czy to czas na dobre zakończenie, na coś pozytywnego. Nie zdradzę wam, jaki będzie finał. Gorąco za to zachęcam do lektury tej książki i całej trylogii. Nadmienię tylko, iż Wracam do domu to najtrudniejszy ze wszystkich tomów.
Rozpacz, łzy, krzyki, cierpienie wyzierają z każdej kolejnej strony. Tak jest także w poprzednich tomach. Jednak w 3. części ogrom bólu, ale i nadziei jest wprost niewyobrażalny.
Trudno także czyta się ze względu na sposób pisania autorki. Brak interpunkcji to jedno, do tego przyzwyczaiły nas poprzednie tomy. Tutaj doszła przedziwna zabawa narracją. Sami zobaczycie o co chodzi. Polecam. Nastawcie się jednak na bardzo trudną lekturę.

3. tom serii Saga Rodziny Kippów. Czy równie mocny, doskonały i poruszający, jak wcześniejsze części? Napisze jedno, Karin Smirnoff we wszystkich tomach umieściła absolutnie wszystkie ludzkie traumy, przywary, cechy negatywne (tych najwięcej) i pozytywne (tych dużo mniej), dała czadu, jak to się kolokwialnie mówi.
Literatura skandynawska słynie z wręcz wiwisekcji ludzkich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Bardzo dobra, mocna i bolesna książka o dorastaniu, podejmowaniu trudnych decyzji, miłości, zyskach, stratach i tym, co tak naprawdę się w życiu liczy.
W to wszystko bardzo zręcznie wplecione są większe i mniejsze, tak naprawdę chyba wszystkie, bolączki XX wieku. Wielu z nas we fragmentach tej bardzo mocno działającej na czytelnika historii, odnajdzie elementy własnego życia.
Większość czytelników będzie solidaryzować się z Victorią, nastolatka, która zbyt szybko musi wejść w dorosłe życie, zajmować się farmą, na której jest jedyną kobieta, usługiwać, doglądać i spełniać wszystkie zachcianki męskiej części rodziny, w tym okrutnego w słowach, okaleczonego na wojnie wujka. Dlaczego Violetta się na to godzi? Po prostu nie zna innego życia. Pamiętajmy, to lata 50. XX wieku, mała, zabita dechami miejscowość gdzieś w USA, kwintesencja prowincji. Gdzie młoda, dorastająca dziewczyna mogła dowiedzieć się, że istnieje inne, normalne życie?
W trakcie całej lektury trzymałam kciuki za Victorię, współczułam jej, a jednocześnie podziwiałam za mocny charakter. Autorce udało się stworzyć niesłychanie ciekawą bohaterkę. Warto ją poznać.
Warto też zwrócić uwagę na fakt, iż pewne aspekty, pewne demony z jakimi zmaga się społeczeństwo, są ciągle aktualne. Co prawda akcja książki toczy się w połowie XX wieku w USA, jednak kwestie jakie omawia Read były i są nadal aktualne także dla nas żyjących w Europie. Pewne sprawy, kwestie nigdy nie ulegają przedawnieniu, są zawsze ważne. Polecam. Trzeba przeczytać. Nie dziwię się, że książka najpierw skradła serca czytelników w USA. Po krótkim okresie czasu identycznie było z czytelnikami Europy. Moje serce Shelly Read i jej bohaterka porwały na długo. Intensywność emocji, doznawanych przeżyć, to wszystko z kart książki przenika do naszego umysłu i serca.
Dajcie się porwać historii Violetty, ciągle aktualnej, ponadczasowej.

Bardzo dobra, mocna i bolesna książka o dorastaniu, podejmowaniu trudnych decyzji, miłości, zyskach, stratach i tym, co tak naprawdę się w życiu liczy.
W to wszystko bardzo zręcznie wplecione są większe i mniejsze, tak naprawdę chyba wszystkie, bolączki XX wieku. Wielu z nas we fragmentach tej bardzo mocno działającej na czytelnika historii, odnajdzie elementy własnego...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Dwurnik...to bardzo ciekawy i świetnie skonstruowany, przeprowadzony wywiad - rzeka, który autorka przeprowadziła z artystą między kwietniem a wrześniem 2015 roku, czyli 3 lata przed śmiercią artysty.
Edward Dwurnik, jako rozmówca i artysta to niezwykle ciekawy człowiek, niebanalny, odrobinę nonszalancki, prowokujący, wymykający się jakimkolwiek szablonom i klasyfikacją. Był także ciekawym i bardzo płodnym, pracowitym artystom. Stworzył niewyobrażalną ilość ponad 6 tysięcy obrazów i 20 tysięcy rysunków, akwarel oraz kolaży. Bez wątpienia był, jest jednym z najbardziej znanych, rozpoznawalnych i charakterystycznych polskich artystów.
Wielu osobom jego nazwisko nic nie powie. Jednak gdy zobaczycie choćby jedną z prac Dwurnika, od razu będziecie wiedzieć o kogo chodzi. Dzieła tego artysty to swoista kronika ówczesnej Polski, siermiężności, założeń PRL, życia w tym okresie. Najlepiej o tym świadczą nazwy cykli obrazów, np. Podróże autostopem, Robotnicy, czy (bardzo nieoczywiste w nazwie) Sportowcy. Co ciekawe, Sportowcy nie dotyczą sporty w sensie wysiłku fizycznego, a sportów papierosów, które w tamtym okresie palono w każdym miejscu.
Co prawda w twórczości artysty można wydzielić pewne okresy, etapy, ale jednak twórczość Dwurnika jest jednolita (dla przeciętnego człowieka) i bardzo charakterystyczna. Jego prace są porównywalne w pewnym stopniu z twórczością Nikifora, od którego Dwurnik bardzo wiele przyjął, m.in. realizm i groteskę oraz tak charakterystyczną zabawę kreską i kolorem.
Książka - wywiad to niezwykła opowieść o życiu artysty, szczególnie o młodości, której najlepsze lata przypadły na siermiężny PRL. Ten wywiad to także wspaniała podróż w czasie, niezwykła kronika i barwna przygoda oraz okazja do poznania niebanalnego, ba wręcz niezwykłego człowieka, który zmarł w 2018 roku.
Tę podróż urozmaicają dowcipy, gagi, anegdotki, które opowiadają o chorych latach, odnajdywaniu się w nich, życiu i twórczości niebanalnego człowieka. Cennym uzupełnieniem są też liczne zdjęcia, ilustracje.
Gorąco zachęcam, niezwykła, świetnie poprowadzona rozmowa, wspaniała lektura.

Dwurnik...to bardzo ciekawy i świetnie skonstruowany, przeprowadzony wywiad - rzeka, który autorka przeprowadziła z artystą między kwietniem a wrześniem 2015 roku, czyli 3 lata przed śmiercią artysty.
Edward Dwurnik, jako rozmówca i artysta to niezwykle ciekawy człowiek, niebanalny, odrobinę nonszalancki, prowokujący, wymykający się jakimkolwiek szablonom i klasyfikacją....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Rzadko któremu autorowi uda się tak zainteresować czytelnika, żeby nie mógł od lektury się oderwać. Tyrmandowi i jego opowiadaniom udało się to trudne zadanie. Czemu należy to przypisać? Moim zdaniem przede wszystkim talentowi Tyrmanda i tak unikalnej dla niego umiejętności posługiwania się piórem i operowania nim. Opowiadania są proste, a jednocześnie zawierają swoistą głębie, sporo w nich porównań, przenośni, ironii, obnażania absurdu ówczesnego okresu, czyli tego, co tak w Tyrmandzie cenię i co mnie już dawno ujęło w jego twórczości.
Dodatkowym atutem tego zbioru jest jego autor, niepokorny, nonkonformista, o życiu bujnym, niebanalnym, niepokornym i takim samym stylu pisania.
Gdy dodamy do tego fakt, iż Gorzki smak... to zbiór opowiadań, których bohaterem jest... życie samego Tyrmanda. To więcej moim zdaniem już nie potrzeba, żeby zachęcić do lektury.
Każde z opowiadań powstało w innym okresie, na innym etapie twórczości, rozwoju, życia pisarza. To nie oznacza, że dzielił je jakiś obłędny okres czasu, ale pisząc każde z tych opowiadań Tyrmand był inny.
Chociaż jestem (jak zwykle zresztą) zachwycona tym zbiorem, to jednak dostrzegam sporą różnicę między nimi, a np. Złym, czy Dziennikiem 1954. Opowiadania powstały zaraz po II wojnie światowej, w różnym odstępie czasu, ale jednak w przeciągu kilku lat po jej zakończeniu, czyli w zasadzie na początkowym etapie kształtowania się Tyrmanda, jako pisarza. Wydaje mi się, że były one swoistą wprawką do póżniejszej twórczości. Ale za to, jaka wprawką:)
Nie znaczy to, że opowiadania są złe, wręcz przeciwnie - są bardzo dobre, ale inne niż póżniejsze dzieła i odrobinkę, ale na prawdę odrobinkę gorsze od np. Siedmiu dalekich rejsów. Opowiadaniom zawdzięczamy jednak możliwość obserwowania, jak kształtował się Tyrmand, jako pisarz i poznania go, jako człowieka w tym okresie.
I to jest moim zdaniem w całym zbiorze najlepsze, najbardziej fascynujące. Bo (jak podkreślałam przy okazji innych recenzji dzieł Tyrmanda) w twórczości Leopolda Tyrmanda najlepszy jest sam Tyrmand:).
Opowiadania są wyjątkowo niebanalne, pomysłowe, niezwykłe, jak sam ich autor, a bohaterowie...majstersztyk. Dodatkowym atutem jest różnorodność tematyki.
Część z nich traktuje o końcówce II wojny światowej (choć grozy wojennej w nich nie czuć),a część o latach tuż po wojnie, o życiu, o sporcie, o miłości.
Do tego wszystko opisane tak wspaniałym, przepięknym, charakterystycznym dla pisarza językiem z wyjątkowym smakiem i spostrzegawczością.
Innym znakiem rozpoznawczym (oprócz języka) jest narracja w pierwszej osobie. Niezbyt ją lubię, muszę to przyznać. Lecz u Tyrmanda wyjątkowo mnie ona nie razi. Ba, wręcz jest niezbędna do wniknięcia w klimat tyrmandowskich utworów.
Opowiadania, podobnie, jak i pozostała twórczość Tyrmanda są ponadczasowe i takie, do których wraca się wielokrotnie.
Tych, którzy znają i jak ja uwielbiają dzieła autora, do lektury zachęcać nie trzeba.
Pozostałym pozostaje tylko sięgnąć po którekolwiek z dzieł Leopolda Tyrmanda i poznać tego niezwykłego człowieka, którego dzieła są niejako przedłużeniem i zwierciadłem jego życia.

Rzadko któremu autorowi uda się tak zainteresować czytelnika, żeby nie mógł od lektury się oderwać. Tyrmandowi i jego opowiadaniom udało się to trudne zadanie. Czemu należy to przypisać? Moim zdaniem przede wszystkim talentowi Tyrmanda i tak unikalnej dla niego umiejętności posługiwania się piórem i operowania nim. Opowiadania są proste, a jednocześnie zawierają swoistą...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Słynne już dzieło brytyjskiego historyka, które bazuje na ogromie badań historyczno - archeologicznych oraz bardzo dogłębnej analizie źródeł antycznych, pisanych i niepisanych. Wbrew pozorom cesarstwo rzymskie pozostawiło po sobie sporą skarbnicę informacji, na której zręczny badacz może bazować.
Książka napisana jest wszechstronnie. Przede wszystkim bogata i rzetelna pod względem merytorycznym, co jest jej największym atutem. Poza tym autor pokusił się o lekki, przyjemny ton, co w połączeniu z naukową zawartością z reguły jest trudne do osiągnięcia.
Heather stworzył bardzo ciekawą, rzetelną książkę okraszoną dodatkowo sporą porcją brytyjskiego humoru. Wplecenie lekkiego, ale nie infantylnego humoru w dzieła takich twórców, jak Tytus Liwiusz, Tacyt, Zosimos, Jordanes, a także wyniki badań rzesz historyków, dało naprawdę świetny efekt.
Trochę debatować można nad przyczyną upadku cesarstwa rzymskiego. To zagadnienie od wielu dekad przysparza wręcz bólu głowy kolejnym pokoleniom historyków i archeologów. Ile osób, ilu badaczy, tyle tez. I prawdopodobnie nigdy nie dowiemy się, jaka była faktyczna przyczyna, czy w ogóle była jedna, czy może był to zbiór różnych powodów.
Heather uważa, że cesarstwo rzymskie upadło z powodu swojego zbyt dużego, drapieżnego, nienasyconego imperialnego apetytu na więcej i więcej. Moim zdaniem to trochę uproszczona teza, ale to tak na marginesie. Tej tezy autora nie poczytuję za wadę książki, wręcz przeciwnie. Taka konkluzja może stać się przyczynkiem do bardzo ciekawej dyskusji.
Ogromnym atutem książki jest kalendarium dziejów cesarstwa rzymskiego, słownika terminów łacińskich i wielu innych, a także sporej porcji not biograficzny głównych i pobocznych postaci z cesarstwa. Bardzo wzbogaca to treść i ułatwia zrozumienie książki, ale także przebiegu wydarzeń.
Książkę czyta się doskonale. To najlepsze (moim skromnym zdaniem) opracowanie w zakresie upadku cesarstwa rzymskiego od słynnej, kultowej książki Edwarda Gibbona. Polecam.

Słynne już dzieło brytyjskiego historyka, które bazuje na ogromie badań historyczno - archeologicznych oraz bardzo dogłębnej analizie źródeł antycznych, pisanych i niepisanych. Wbrew pozorom cesarstwo rzymskie pozostawiło po sobie sporą skarbnicę informacji, na której zręczny badacz może bazować.
Książka napisana jest wszechstronnie. Przede wszystkim bogata i rzetelna pod...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Lady Susan, Sanditon i Watsonowie to trzy dzieła, które jak mało jaki utwór prezentują wszechstronność Jane Austen. Każdy z tych utworów jest inny, każdy godny poznania.
Lady Susan to epistolarna powieść, której akcję znamy z listów wymienianych przez bohaterów. Z treści korespondencji dowiadujemy się o najważniejszych wydarzeniach, śledzimy ich przebieg, przy ich pomocy także prowadzimy dialog z autorem i odbiorcą danego listu. Bardzo ciekawy i rzadki w tamtym okresie zabieg. Autorka świetnie zaprezentowała akcję, intrygę, uczucia bohaterów i pokazała, jak łatwo jest manipulować ludżmi, ich sądami i wręcz umysłami, a także jak wielką siłą jest plotka. Pod tym względem to ponadczasowy utwór. Pewne sprawy zawsze są aktualne.
Watsonowie to zaledwie początek powieści. Niestety nie została ona ukończona, a szkoda. Te kilka stron Watsonów daje pojęcie, jak wspaniałym dziełem mógłby być ten utwór gdyby autorka go skończyła pisać.
Już w pierwszych zdaniach Watsonów daje o sobie znać niezwykle inteligentna ironia, tak charakterystyczna dla innych dzieł Jane Austen.
Watsonowie to także nieukończona historia, pełna ironii, ukazania naszych ludzkich cech i kipiąca od ukazania nas w niezbyt dobrym świetle. Wszystko okraszone pouczającym morałem. Jane Austen nie ukończyła tego utworu. Po latach całkiem zręcznie zrobiła to L. Oulton.
Niewielkie, krótkie utwory po raz kolejny potwierdzają zasadę, że nie rozmiar, a treść mają znaczenie. Polecam.Obowiązkowe dla miłośników literatury Jane Austen.
Jane Austen była jednak zręcznym obserwatorem, miała doskonałe i cięte pióro. Mistrzowsko nakreślone tło społeczno- obyczajowe, genialnie przedstawieni bohaterowie, a w ich postaciach my, czytelnicy i te dialogi...

Lady Susan, Sanditon i Watsonowie to trzy dzieła, które jak mało jaki utwór prezentują wszechstronność Jane Austen. Każdy z tych utworów jest inny, każdy godny poznania.
Lady Susan to epistolarna powieść, której akcję znamy z listów wymienianych przez bohaterów. Z treści korespondencji dowiadujemy się o najważniejszych wydarzeniach, śledzimy ich przebieg, przy ich pomocy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Czyta się dobrze. Mała to nieźle napisany, ostry, mocny, dosadny i bardzo brutalny miks kryminału z thrillerem i powieścią społeczno-obyczajową.
Tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy jest klimat, mocny, mroczny, niepokojący i podszyty czymś bardzo nieuchwytnym. Atmosfera oplata czytelnika już od pierwszej strony. Czytelnik przez cały okres lektury czuje się otoczony, wręcz otulony jakby kocem z niepokoju, leku, skrywanych zagrożeń i mnóstwa pytań.
Główną osią jest sprawa Chesci, policjantka z oddziału kryminalnego, która dotąd ścigająca przestępców pewnego dnia sama zostaje porwana. Jest ona ofiara, ale jest okrutnie traktowana przez porywaczy. Kaci torturują kobietę psychicznie i fizycznie. W sumie nie wiadomo, które katorgi są gorsze.
Policja, koledzy Chesci, ruszają jej na pomoc. Trwa zakrojone na szeroką skalę śledztwo. W trakcie dochodzenia na jaw wychodzą różne sekrety porwanej policjantki, które dotąd były głęboko skrywane. Kto by pomyślał, że znana z poprzednich książek Chescia skrywa w szafie prawdziwe przysłowiowe trupy. Tempo dochodzenia jest coraz szybsze. Tak samo jest ze znęcaniem się porywaczy nad porwaną.
Atmosfera i tempo akcji, wydarzeń ulegają błyskawicznemu zagęszczeniu i przyspieszeniu. A to dopiero początek.
Muszę przyznać, iż cały czas jest groźnie, nieuchwytnie i bardzo intrygująco. Cennym dodatkiem jest bieg, gonitwa, rzadko kiedy spacer po różnorodnych zakątkach Madrytu i innych zakątkach Hiszpanii. Mola prowadzi nas przez nieoczywiste i bardzo ciekawe zakątki swojej ojczyzny.
Carmen Mola po raz kolejny stworzyła naprawdę doskonałą, trzymająca w swoich objęciach i na długo zapadającą w pamięć książkę. To trzeci tom z inspektor Blanco i innymi śledczymi z BAC. Jeżeli nie znacie wcześniejszych książek to nie szkodzi. Oczywiście warto je przeczytać bo to bardzo dobre pozycje. Jednak hiszpańska pisarka tak prowadzi akcję, iż czytelnik Malej nawet przez moment nie czuje się zagubiony.
Zarówno Mała, jak i wcześniejsze tomy serii przypadną do gustu miłośnikom dobrze napisanych książek, inteligentnych, zagadkowych, nieoczywistych i wielowymiarowych. W tej lekturze nic nie jest oczywiste, mimo iż od początku jesteśmy pewni, że wiemy, kto, jak i dlaczego. Nic bardziej mylnego.
Mola podsuwa nam tropy, podpowiada, wodzi na manowce i szybko udowadnia, iż tak naprawdę nic nie wiemy. Mocne, inteligentne, angażujące. Polecam.

Czyta się dobrze. Mała to nieźle napisany, ostry, mocny, dosadny i bardzo brutalny miks kryminału z thrillerem i powieścią społeczno-obyczajową.
Tym, co jako pierwsze rzuca się w oczy jest klimat, mocny, mroczny, niepokojący i podszyty czymś bardzo nieuchwytnym. Atmosfera oplata czytelnika już od pierwszej strony. Czytelnik przez cały okres lektury czuje się otoczony, wręcz...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Naprawdę dobra, momentami nawet bardzo dobra książka. Początkowo do książki podchodziłam z lekkim dystansem. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Zostałam bardzo mile zaskoczona, a lektura zabrała mi kilka godzin.
Sednem książki są motyw hipnozy, tego co w życiu naprawdę się liczy oraz spora porcja wiedzy historycznej i naukowej, wszystko bardzo ciekawie opakowane i zaserwowane. Autorowi z pozoru nie pasujące do siebie elementy, udało się zręcznie połączyć i stworzyć bardzo ciekawa i wciągająca książkę.
Atutem są także bardzo ciekawi i wyraziści bohaterowie. Mamy wśród nich np. profesora historii, który potrafi przenosić się w czasie. Jedna z podróży przenosi go do przyszłości, gdzie poznaje przyszłość nas, ludzi, naszej planety. Jak łatwo się domyśleć nie jest to ciekawa przyszłość. Profesor Reno postanawia zrobić wszystko żeby tę przyszłość zmienić.
Czy mu się to uda? Co mają z tym wspólnego tytułowe proroctwo pszczół oraz rycerz biorący udział w XI wieku w zdobyciu Jerozolimy? Odpowiedż na te i wiele innych pytań znajdziecie w tej bardzo ciekawej i godnej polecenia książce.
Uwielbiam podróże w czasie, kocham książki historyczne, ale mądre, ciekawie przedstawiające problem. Autorowi udało się całość świetnie ukazać, wpleść w treść wątki historyczne oraz to co moim zdaniem teraz najważniejsze, czyli problem zagłady do jakiej zmierza nasza planeta. Barnard Werber odmalowuje przed czytelnikiem przerażającą wizję zagłady ziemi i ludzi. Jest to o tyle tragiczniejsze, że sami do tego doprowadzamy swoim bezmyślnym, konsumpcyjnym, zachłannym stylem życia.
Proroctwo pszczół to bardzo ciekawa, dobrze napisana i bogato udokumentowana naukowo książka. Zręczne pióro autora, świetna fabuła, ciekawi bohaterowie i bogate źródłoznawstwo. Polecam.

Naprawdę dobra, momentami nawet bardzo dobra książka. Początkowo do książki podchodziłam z lekkim dystansem. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Zostałam bardzo mile zaskoczona, a lektura zabrała mi kilka godzin.
Sednem książki są motyw hipnozy, tego co w życiu naprawdę się liczy oraz spora porcja wiedzy historycznej i naukowej, wszystko bardzo ciekawie opakowane i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Spore rozczarowanie, tym większe, iż jakiś czas temu przeczytałam świetnie napisane, doskonałe pod względem merytorycznym Chłopki. Sięgając po Ziemianki liczyłam na coś równie dobrego. Niestety książka ta nie jest nawet w połowie tak dobra, jak Chłopki.
Ziemianki z założenia miały być bardzo ciekawą książką, która omawia rzadko poruszany temat edukacji pań, panien w Polsce początku XX wieku.
Wszystko byłoby ok gdyby autorka porządnie, rzeczowo podeszła do tematu.
Zagadnienie miało być omawiane na podstawie szkoły w Nałęczowie. Dziwne, że Strzelecka bazowała na informacjach, danych tylko z jednej placówki. Ale nawet to byłoby do przyjęcia gdyby całość została potraktowana rzetelnie, dobrze pod względem merytorycznym.
Niestety, ale autorka rzuca hasłami, zdaniami, porusza pewne kwestie, niczego prawie nie kończy, większość spraw pozostawia zawieszonych w próżni, bez odpowiedzi, bez jakiejkolwiek konkluzji.
Czytając kolejne strony mamy wrażenie powielania informacji. Jedynym atutem są liczne, bardzo ciekawe zdjęcia. Jednak to zdecydowanie za mało. Zdjęcia nijak się mają do treści. Brak odnośników, brak jakiegokolwiek umocowania logicznego, kontekstowego. Brak po prostu rzetelnej pracy i sensu. A szkoda. Temat jest bardzo ciekawy i przy sporej dawce talentu i wysiłku można było napisać bardzo dobrą, ciekawą i rzetelną merytorycznie książkę.
Niestety, ale Ziemianki nie tylko nie dorównują Chłopkom, ale też same w sobie są bardzo słabą, chaotycznie napisaną pozycją. W zasadzie to zlepek informacji, ułożonych bez składu i ładu, bez jakiegokolwiek sensu i merytorycznego wysiłku. Autorka bazując na sukcesie Chłopek uważała, że wrzucając do książki garść średnio ze sobą powiązanych informacji odniesie sukces. Nic z tego. Odradzam.

Spore rozczarowanie, tym większe, iż jakiś czas temu przeczytałam świetnie napisane, doskonałe pod względem merytorycznym Chłopki. Sięgając po Ziemianki liczyłam na coś równie dobrego. Niestety książka ta nie jest nawet w połowie tak dobra, jak Chłopki.
Ziemianki z założenia miały być bardzo ciekawą książką, która omawia rzadko poruszany temat edukacji pań, panien w Polsce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Grange w najlepszej formie. Minus daję za pewien aspekt, w którym autor zbyt mocno popuścił wodze fantazji. Mimo mojej miłości do książek Francuza, na to nie mogę przymknąć oka. Poza tym to świetna książka, mroczna, przenikająca grozą, będąca ostrzeżeniem. Wybranki to typ twórczości, za którą pokochaliśmy Grange'a.
Berlin okresu tuż przed II wojną światową, i początku samej wojny. Miasto z jednej strony rozpasane, dekadenckie, rozpustne, światowe, a z drugiej strony...to już sami zobaczycie.
Lato i jesień 1939r. tuż przed i na granicy wybuchu wojny. Piękne i beztroskie Wybranki, wielkie damy III Rzeszy, spotykają się popołudniami w berlińskim hotelu Adlon. Rozmawiają i sączą szampana, podczas gdy Europa stoi nad przepaścią w przededniu II wojny światowej. I to one, te piękne, wybrane, wyjątkowe, beztroskie są ofiarami seryjnego zabójcy. Okrutne zabójstwa to dopiero początek. To takie bum rodem z Hitchcocka - najpierw trzęsienie ziemi, a póżniej.... Te trzęsienia ziemi, nagłe zwroty akcji, okrucieństwo trudne do wyobrażenia, zabawa umysłem czytelnika to od lat znak rozpoznawczy francuskiego autora. To i wiele więcej.
W Wybrankach Grange bawi się czytelnikiem. Zabawa dotyczy na równi podsuwania błędnych tropów, nagłych twistów, zwrotów akcji, jak i realizmu, który w pewnym momencie okazywał się tylko ułudą.
Trójka świetnie nakreślonych bohaterów, Simon Kraus, Franz Beewen i Monna von Hassel. To oni są osią prowadzonego śledztwa, oni zmierzą się z seryjnym, wynaturzonym zabójcą. Co z tego wyjdzie Sami się tego dowiedzcie z lektury tej niezwykłej i naprawdę wciągającej książki. Lektura 648 stron mija błyskawicznie.
Nie jest to lekka książka. Jest trudna, wymagająca, oblepiająca niczym najbrudniejszy szlam, pochłaniająca i wciągająca niczym mega nałóg. Czyta się ją świetnie, niecierpliwie przewracając kolejne kartki. Na końcu finał zaskakuje i ma się wielki żal do autora, że to już koniec.
Grange jak zwykle zabiera w wynaturzony, pokręcony świat, zmusza nas do zejścia na dno piekła, zajrzenia w najokropniejsze zakamarki ludzkiego umysłu i bytu. Mam nieodparte uczucie, iż każda kolejna książka tego pisarza jest mroczniejsza, okrutniejsza, bardziej pokręcona i jeszcze bardziej fascynująca, bardziej genialna niż poprzednie.
Z pewnością nie jest to lektura dla każdego. Jest to pozycja dla maniakalnych fanów Grange'a, takich jak ja, dla tych, którzy lubią niespodziewane, nieoczywiste i doceniają niezwykłą, inteligentną i fascynująca lekturę.
Polecam. Zdecydowanie polecam.

Grange w najlepszej formie. Minus daję za pewien aspekt, w którym autor zbyt mocno popuścił wodze fantazji. Mimo mojej miłości do książek Francuza, na to nie mogę przymknąć oka. Poza tym to świetna książka, mroczna, przenikająca grozą, będąca ostrzeżeniem. Wybranki to typ twórczości, za którą pokochaliśmy Grange'a.
Berlin okresu tuż przed II wojną światową, i początku samej...

więcej Pokaż mimo to