-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
Łukasz Orbitowski, będący autorem coraz bardziej popularnym i docenianym w ostatnich latach, w swoim dorobku literackim ma naprawdę pokaźną liczbę opowiadań. Część z nich została zebrana w zbiór "Wigilijne psy" i po raz pierwszy wydana w 2005 roku. Tymczasem, po jedenastu latach, w nasze ręce trafia drugie, odnowione wydanie "Psów", wzbogacone o trzy dodatkowe opowiadania i zredagowany przez autora wstęp. Biorąc pod uwagę fakt, że o Orbitowskim wiele ostatnio słyszymy, niejeden czytelnik zobaczywszy "Wigilijne psy i inne opowieści" na półce sklepowej, postanowi po nie sięgnąć i bliżej zapoznać się z autorem. Dobrze jednak zadać sobie pytanie – czy rzeczywiście warto?
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1428-recenzja-ksiazki-lukasz-orbitowski-wigilijne-psy-i-inne-opowiesci
Łukasz Orbitowski, będący autorem coraz bardziej popularnym i docenianym w ostatnich latach, w swoim dorobku literackim ma naprawdę pokaźną liczbę opowiadań. Część z nich została zebrana w zbiór "Wigilijne psy" i po raz pierwszy wydana w 2005 roku. Tymczasem, po jedenastu latach, w nasze ręce trafia drugie, odnowione wydanie "Psów", wzbogacone o trzy dodatkowe opowiadania i...
więcej mniej Pokaż mimo to
Teatr lalek kojarzy się ogólnie z rodzajem sztuki, którego grupą docelową są przeważnie młodsi widzowie. Same marionetki, wraz z lalkarzami, wywarły jednak ogromny wpływ na kulturę i zapisały się w codziennym słownictwie ze względu bardzo metaforyczny wydźwięk tego zjawiska. Marionetką jest więc ktoś, kto łatwo poddaje się manipulacji, często nie zdając sobie z tego sprawy, kukiełką losu jest osoba, która nie ma wiele wpływu na własne życie, a poruszający nimi człowiek – wyrachowanym manipulatorem, używającym innych ludzi do własnych, zazwyczaj mrocznych celów. Wpływ ten zauważa się także w literaturze, chociaż w niej zjawisko to zyskało zdecydowanie mroczniejszą wymowę. Tak też zdaje się być w przypadku powieści „Paradoks marionetki. Sprawa Klary B.” Anny Karnickiej.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1418-recenzja-ksiazki-anna-karnicka-padadoks-marionetki-sprawa-klary-b
Teatr lalek kojarzy się ogólnie z rodzajem sztuki, którego grupą docelową są przeważnie młodsi widzowie. Same marionetki, wraz z lalkarzami, wywarły jednak ogromny wpływ na kulturę i zapisały się w codziennym słownictwie ze względu bardzo metaforyczny wydźwięk tego zjawiska. Marionetką jest więc ktoś, kto łatwo poddaje się manipulacji, często nie zdając sobie z tego sprawy,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Kiedy zabierałem się do czytania trylogii Adrieja Diakowa, uderzyła mnie niejaka naiwność w kreowaniu postaci, ich zachowaniu i sposobie rozwoju bohaterów. Teraz, kiedy mam za sobą trzecią i ostatnią część o tytule „Za horyzont”, mogę z czystym sercem powiedzieć, że autor rozwinął swój talent i z książki na książkę jest coraz lepiej. Nie wyprzedzając jednak faktów, zapraszam do przeczytania recenzji kończącej cykl Diakowa.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1412-recenzja-ksiazki-andriej-diakow-za-horyzont
Kiedy zabierałem się do czytania trylogii Adrieja Diakowa, uderzyła mnie niejaka naiwność w kreowaniu postaci, ich zachowaniu i sposobie rozwoju bohaterów. Teraz, kiedy mam za sobą trzecią i ostatnią część o tytule „Za horyzont”, mogę z czystym sercem powiedzieć, że autor rozwinął swój talent i z książki na książkę jest coraz lepiej. Nie wyprzedzając jednak faktów,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Postapokaliptyczne uniwersum stworzone przez Dmitrija Głuchowskiego cały czas się rozrasta. Seria zapoczątkowana w 2005 roku powieścią „Metro 2033” każdego roku rozrasta się o nowe pozycje pisane przez różnych autorów z całego świata. Wśród nich prym wiodą pisarze rosyjscy, między innymi Szymun Wroczek, autor omawianego „Pitera”.
O ile akcja oryginału działa się w Moskwie, o tyle w przypadku powieści Wroczka czytelnik przeniesie się do tytułowego Pitera, czyli Petersburga – a raczej tego, co z dawnego miasta zostało. Historię będziemy obserwować z perspektywy Iwana Mierkułowa, diggera mieszkającego w petersburskim metrze. Mężczyznę poznajemy tuż przed jego ślubem, który jednak nie odbywa się, a wszystko za sprawą kradzieży zasilającego stację agregatu. Iwan zostaje wciągnięty w sam środek konfliktu, który stopniowo przeradza się w coś większego i o wiele groźniejszego.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1411-recenzja-ksiazki-szymun-wroczek-piter
Postapokaliptyczne uniwersum stworzone przez Dmitrija Głuchowskiego cały czas się rozrasta. Seria zapoczątkowana w 2005 roku powieścią „Metro 2033” każdego roku rozrasta się o nowe pozycje pisane przez różnych autorów z całego świata. Wśród nich prym wiodą pisarze rosyjscy, między innymi Szymun Wroczek, autor omawianego „Pitera”.
O ile akcja oryginału działa się w Moskwie,...
Wraz z coraz większą popularnością prozy steampunkowej wzrasta w czytelnikach zamiłowanie do wiktoriańskiej estetyki. Przebrzmiewają w niej nie tylko echa gotyckich powieści grozy, ale i elegancji znanej z „Opowieści wigilijnej” czy dowolnej z powieści Juliusza Verne’a. Jakby tego było mało, przyprawione są kryminalną nutką niezwykłości, jaką oferował nam Doyle, pisząc o przygodach Sherlocka Holmesa. Właśnie przez nich zamglony Londyn niezmiennie kojarzy nam się z tajemnicami, a jeśli dodamy do tego odrobinę magii, otrzymamy coś naprawdę intrygującego.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1409-recenzja-ksiazki-anna-lange-clovis-lafay-magiczne-akta-scotland-yardu
Wraz z coraz większą popularnością prozy steampunkowej wzrasta w czytelnikach zamiłowanie do wiktoriańskiej estetyki. Przebrzmiewają w niej nie tylko echa gotyckich powieści grozy, ale i elegancji znanej z „Opowieści wigilijnej” czy dowolnej z powieści Juliusza Verne’a. Jakby tego było mało, przyprawione są kryminalną nutką niezwykłości, jaką oferował nam Doyle, pisząc o...
więcej mniej Pokaż mimo to
Początek świata niejednokrotnie wygląda podobnie, natomiast jego koniec – zawsze inaczej. W gęstwinie licznych ścieżek stworzonych przez Jakuba Małeckiego w jego najnowszej powieści, jest to chyba jedyny wyraźny trop, który można jednoznacznie odczytać. "Ślady" to właśnie taka książka-labirynt, która oferuje czytelnikowi wiele możliwych dróg do podążania, liczne niespodziewane zakręty i jeszcze więcej ślepych zaułków.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1406-recenzja-ksiazki-jakub-malecki-slady
Początek świata niejednokrotnie wygląda podobnie, natomiast jego koniec – zawsze inaczej. W gęstwinie licznych ścieżek stworzonych przez Jakuba Małeckiego w jego najnowszej powieści, jest to chyba jedyny wyraźny trop, który można jednoznacznie odczytać. "Ślady" to właśnie taka książka-labirynt, która oferuje czytelnikowi wiele możliwych dróg do podążania, liczne...
więcej mniej Pokaż mimo to
„W mrok” to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z powieści „Do światła”. Po tym, jak Taran wraz z przybranym synem, Glebem, zostali uratowani przez mieszkańców kompletnie nieskażonej promieniowaniem wyspy Moszczny, mieszkańcy petersburskiego metra zyskali nadzieję na nowe, lepsze życie. Zgodnie z umową, część z nich już przeniosła się do nowego domu lub do pracy na mobilnej platformie wiertniczej. Sielanka nie trwa jednak długo, a przerywa ją... Nie, nie powiem Wam, mimo że to pierwsze trzydzieści stron. Musicie przeczytać sami. Niemniej, kierowani rządzą zemsty wyspiarze przybywają do Pitera i zajmują jedną z niezamieszkanych stacji metra, by następnie postawić ultimatum całej społeczności: albo odnaleziony i wydany zostanie sprawca tragedii, albo system wentylacyjny zostanie skażony.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1403-recenzja-ksiazki-andriej-diakow-w-mrok
„W mrok” to bezpośrednia kontynuacja wydarzeń z powieści „Do światła”. Po tym, jak Taran wraz z przybranym synem, Glebem, zostali uratowani przez mieszkańców kompletnie nieskażonej promieniowaniem wyspy Moszczny, mieszkańcy petersburskiego metra zyskali nadzieję na nowe, lepsze życie. Zgodnie z umową, część z nich już przeniosła się do nowego domu lub do pracy na mobilnej...
więcej mniej Pokaż mimo to
Andriej Diakow zrobił w Rosji furorę swoją powieścią „Do światła”. Wyniki sprzedażowe oraz ilość artykułów poświęconych książce mówi sama za siebie. Ale czy jest to sława w pełni zasłużona? Sprawdźmy.
Na wstępie dostajemy znany z podstawowej trylogii klaustrofobiczny klimat stacji metra, wszechobecne są bieda, brud i głód, ale, mimo tych niedogodności, ludzie jakoś się trzymają. Przetrwali. W Petersburgskim metrze mamy kilka frakcji, z których część oczywiście prowadzi ze sobą boje i utrzymuje wrogie stosunki, ale występują też neutralne stacje kupieckie, Technolożka dbająca o światło i inne „wygody” w podziemnych tunelach oraz kilka stacji niezależnych. Podobieństwo przedstawionego świata do oryginalnej serii jest uderzające. Nie jest to jednak wada, a raczej zaleta, gdyż każdy fan uniwersum z łatwością odnajdzie się w świecie z napisanej przez Diakowa powieści.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1402-recenzja-ksiazki-andriej-diakow-do-swiatla
Andriej Diakow zrobił w Rosji furorę swoją powieścią „Do światła”. Wyniki sprzedażowe oraz ilość artykułów poświęconych książce mówi sama za siebie. Ale czy jest to sława w pełni zasłużona? Sprawdźmy.
Na wstępie dostajemy znany z podstawowej trylogii klaustrofobiczny klimat stacji metra, wszechobecne są bieda, brud i głód, ale, mimo tych niedogodności, ludzie jakoś się...
„Pozamiatane” - to pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy po przeczytaniu „Prawa do życia” Denisa Szabałowa. Kotłuje się we mnie mnóstwo przemyśleń, pytań i emocji, jednak jedna rzecz przeważa nad resztą. Chcę trzeciej części trylogii „Prawo do...”. Teraz, kiedy już z góry wiecie, że moje zdanie o książce jest bardzo dobre, zapraszam do reszty tekstu, w którym - pobieżnie i nie zdradzając szczegółów - opowiem Wam, co mnie tak zachwyciło.
Cały tekst dostępny na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1396-recenzja-ksiazki-denis-szabalow-prawo-do-zycia
„Pozamiatane” - to pierwsze słowo jakie przychodzi mi do głowy po przeczytaniu „Prawa do życia” Denisa Szabałowa. Kotłuje się we mnie mnóstwo przemyśleń, pytań i emocji, jednak jedna rzecz przeważa nad resztą. Chcę trzeciej części trylogii „Prawo do...”. Teraz, kiedy już z góry wiecie, że moje zdanie o książce jest bardzo dobre, zapraszam do reszty tekstu, w którym -...
więcej mniej Pokaż mimo to
Wydany prawie rok temu „S.Q.U.A.T.” wzbudził dość mieszane uczucia: jednych zachwycił dobrze oddanym postapokaliptycznym klimatem, brutalnością, okrucieństwem świata przedstawionego bez żadnych upiększeń, innych zniechęcił postacią głównego bohatera. Część druga, „Eksperyment”, w założeniu miała zejść jeszcze stopień niżej: w miarę pogarszania się sytuacji Polski po Rozbłysku nękanej wojną, chorobami i głodem, ludzkość wyzbywa się uczuć na korzyść czystej woli przetrwania. Nie brakło jednak ludzi, którzy w zaistniałej sytuacji odnaleźli się doskonale, prowadząc własne, często niegodziwe interesy. Zobaczmy więc, ile z tych założeń udało się zrealizować i jak szokujące będzie to, co przygotował dla czytelnika autor w drugim tomie swojego cyklu.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1388-recenzja-ksiazki-konrad-kusmirak-s-q-u-a-t-eksperyment
Wydany prawie rok temu „S.Q.U.A.T.” wzbudził dość mieszane uczucia: jednych zachwycił dobrze oddanym postapokaliptycznym klimatem, brutalnością, okrucieństwem świata przedstawionego bez żadnych upiększeń, innych zniechęcił postacią głównego bohatera. Część druga, „Eksperyment”, w założeniu miała zejść jeszcze stopień niżej: w miarę pogarszania się sytuacji Polski po...
więcej mniej Pokaż mimo to
Sięgając po „Orange”, wiedziałam, że mogę spodziewać się dużej dawki emocji, skoro jest to manga z gatunku dramatu. Słyszałam wiele pochlebnych opinii, ale dopiero kiedy dowiedziałam się o nadchodzącej ekranizacji, nabrałam ochoty, żeby przeczytać tę historię. Jej autorką jest Takano Ichigo, która publikuje obecnie mangę „ReColletion.” Dopiero po niewielkim researchu dowiedziałam się, że jest również autorką „Bambi no Tegami” - krótkiej i lekkiej historii, którą czytałam dość dawno i mile wspominam do dziś.
Wracając do tematu tej recenzji, główną bohaterką „Orange” jest Naho Takamiya. Pewnego dnia dostaje list, którego nadawcą jest... ona sama. W dodatku jest to list z przyszłości oddalonej o dziesięć lat. Na początku traktuje to jako żart, ale kiedy wydarzenia opisywane w liście zaczynają pokrywać się z jej teraźniejszością, zostaje zmuszona do uwierzenia w zawartość listu. Wiadomość od jej przyszłego „ja” jest pełna żalu i bólu, który wydaje się dotyczyć nowego ucznia, Kakeru Naruse. Dlatego starsza „siostra” przekazuje Naho wskazówki, jak postąpić właściwie i oszczędzić sobie popełnienia tych samych błędów. Od tego momentu na ramionach Naho ciąży odpowiedzialność za życie i przyszłość Kakeru. Być może opis przywodzi na myśl typową historię o szkolnym dramacie, ale już w pierwszym tomie dostajemy coś innego. Jest to ciekawe połączenie elementu fantastycznego – w postaci listu z przyszłości – z romansem i dramatem. Wciąż mamy do czynienia z mangą shoujo, więc miłosne rozterki odgrywają główną rolę, ale w ostatecznym rozrachunku fabuła jest spójna i ciekawa, w dodatku ciągle trzyma nas w napięciu, jak zakończy się cała przygoda z listem.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1371-takano-ichigo-orange
Sięgając po „Orange”, wiedziałam, że mogę spodziewać się dużej dawki emocji, skoro jest to manga z gatunku dramatu. Słyszałam wiele pochlebnych opinii, ale dopiero kiedy dowiedziałam się o nadchodzącej ekranizacji, nabrałam ochoty, żeby przeczytać tę historię. Jej autorką jest Takano Ichigo, która publikuje obecnie mangę „ReColletion.” Dopiero po niewielkim researchu...
więcej mniej Pokaż mimo to
Na wstępie chciałbym napisać, że nie jestem ogromnym fanem „Ataku Tytanów”. Choć obejrzałem cały pierwszy sezon, a także przeczytałem kilkadziesiąt rozdziałów w internecie, tytuł, krótko mówiąc, mnie nie porwał. Co więcej, byłem rozczarowany faktem, że wydawnictwo JPF postanowiło wydać tę mangę w Polsce. Jednak przez zbieg okoliczności w ręce wpadły mi dwa pierwsze tomy. Przeczytałem je i, o dziwo, byłem pozytywnie zaskoczony. Wersja tomikowa spodobała mi się na tyle, że postanowiłem sięgnąć po spin-off tej pozycji, jakim jest „Atak Tytanów: Bez Żalu” – historia jednej z najpotężniejszych postaci tego uniwersum, czyli Leviego. Decyzja o jej wydaniu mnie nie dziwi – „podstawowa” wersja mangi odniosła ogromny sukces, a tak ogromny wynik sprzedaży był możliwy w głównej mierze dzięki wielkiemu hype'owi na pierwszy sezon anime.
„Atak Tytanów: Bez Żalu” to historia uzupełniająca uniwersum znane nam do tej pory. Wszystko kręci się wokół Leviego – niegdyś przywódcy bandy grasującej w podziemiach stolicy. W normalnych okolicznościach pewnie nikt nie zwróciłby na nich uwagi, gdyby nie to, że po mistrzowsku używają sprzętu do manewrów przestrzennych. Z tego powodu pewnego razu w kontakt z nimi wchodzi Erwin, pułkownik korpusu zwiadowczego, który składa Leviemu propozycję nie do odrzucenia.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1363-recenzja-mangi-suruga-hikaru-gun-snark-atak-tytanow-bez-zalu
Na wstępie chciałbym napisać, że nie jestem ogromnym fanem „Ataku Tytanów”. Choć obejrzałem cały pierwszy sezon, a także przeczytałem kilkadziesiąt rozdziałów w internecie, tytuł, krótko mówiąc, mnie nie porwał. Co więcej, byłem rozczarowany faktem, że wydawnictwo JPF postanowiło wydać tę mangę w Polsce. Jednak przez zbieg okoliczności w ręce wpadły mi dwa pierwsze tomy....
więcej mniej Pokaż mimo to
Epoka Meiji. To czas wielkich zmian – Japonia otworzyła się na zachód. Obca kultura przejawiała się we wspaniałych ubiorach oraz budownictwie. Wprowadzono także dekret zakazujący noszenia mieczy, przez co klasa samurajów zniknęła. Jednak zachodzące zmiany nie były korzystne dla wszystkich i spowodowały wzrost przestępczości. Więzienia zaczęły się przepełniać. Przez zaistniałą sytuację rząd stworzył fortecę na środku jeziora, z której nie można było się wydostać; więzienie dla przestępców skazanych na dożywocie. I tutaj pojawiają się główni bohaterowie mangi – trzej bracia z rodu Kumou. Od wielu lat, jednym z zadań przypisywanych ich rodowi, było przewożenie przez jezioro Biwa skazanych na więzienie rzezimieszków. Ze względu na to, że jezioro jest ciągle spowite ciemnymi chmurami, chłopców zaczęto nazywać „Trzema Braćmi Chmur”. Zjawisko to jest związane z pewną legendą, według której co trzysta lat na prowincji Oumi odradza się demon Orochi. To wężowy potwór, który niszczy wszystko co staje mu na drodze. W tym miejscu zawsze jest pochmurno, ponieważ na środku jeziora Biwa, gdzie rośnie wielkie drzewo, został pokonany Orochi. To właśnie tam rzucił klątwę, dzięki której może się odradzać, dopóki czarne niebo okrywa tę ziemię. Stwór wstępuje w „naczynie”, czyli ludzkie ciało, które staje się istotą bez serca i zatraca swoje człowieczeństwo. Jak tylko zostanie odnaleziony, należy go zapieczętować. Kumou Tenka – najstarszy brat, głowa rodu poszukuje „naczynia”, by zapobiec nadchodzącej katastrofie.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1355-recenzja-mangi-karakara-kemuri-smiech-w-chmurach
Epoka Meiji. To czas wielkich zmian – Japonia otworzyła się na zachód. Obca kultura przejawiała się we wspaniałych ubiorach oraz budownictwie. Wprowadzono także dekret zakazujący noszenia mieczy, przez co klasa samurajów zniknęła. Jednak zachodzące zmiany nie były korzystne dla wszystkich i spowodowały wzrost przestępczości. Więzienia zaczęły się przepełniać. Przez...
więcej mniej Pokaż mimo to
All You Need Is Kill to mangowa adaptacja light novel o tym samym tytule. Autorem jest Ryōsuke Takeuchi, natomiast rysunkami zajął się Takeshi Obata. Historia opowiada o niedalekiej przyszłości, w której ludzkość musi walczyć z inwazją niebezpiecznych mimików. Głównym bohaterem jest żołnierz Keiji Kiriya, który z niewiadomych powodów wpada w pętle czasową i za każdym razem, kiedy ginie, wraca do tego samego punktu w czasie.
Na początku podchodziłam do tej pozycji sceptycznie. Zmieścić coś takiego w dwóch tomach? Zdecydowanie jest potencjał na więcej. Ale to przecież nie oznacza, że cała historia będzie kiepska. I rzeczywiście, nie była. All You Need Is Kill pokazuje historię młodego człowieka, który musi zmagać się z nieustannym powtarzaniem jednego dnia i wciąż przeżywać swoją własną śmierć. To właśnie Keiji Kiriya jest kluczowym elementem mangi, jako że praktycznie nic nie wiemy o przedstawionym świecie. Znamy tylko tajemnicze potwory, które terroryzują ludzkość, niewiele jest powiedziane o świecie poza bazą wojskową, w której rozgrywa się cała akcja. Był to dla mnie spory minus, bo jednak lubię wiedzieć co nieco o tle historycznym całej opowieści. Mamy za to okazję zaobserwować rozwój głównego bohatera, który z niedoświadczonego żołnierzyka staje się prawdziwą maszyną do zabijania. To prawdopodobnie największa zaleta mangi, kiedy bohater własnymi siłami próbuje walczyć z niezbyt wesołym losem. Dodatkowo poznajemy też Ritę Vrataski, najlepszego żołnierza w dziejach ludzkości, która wydaje się skrywać jakąś tajemnicę, związaną z pętlą czasową, w której utknął Keiji.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1354-hiroshi-sakurazaka-takeshi-obata-all-you-need-is-kill
All You Need Is Kill to mangowa adaptacja light novel o tym samym tytule. Autorem jest Ryōsuke Takeuchi, natomiast rysunkami zajął się Takeshi Obata. Historia opowiada o niedalekiej przyszłości, w której ludzkość musi walczyć z inwazją niebezpiecznych mimików. Głównym bohaterem jest żołnierz Keiji Kiriya, który z niewiadomych powodów wpada w pętle czasową i za każdym razem,...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Wieża” jest drugą z cyklu książek Roberta J. Szmidta, osadzonych w Uniwersum Metro 2033. Jednocześnie jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z „Otchłani” i na tych dwóch na pewno historia się nie zakończy!
Długo się zabierałem za tę książkę, choćby z powodów osobistych. Kiedy jednak wziąłem ją na warsztat, wystarczyły mi dwa dni na przeczytanie. Już dawno żadna pozycja nie wciągnęła mnie tak głęboko jak „Wieża”. Opowiada ona o dalszych losach byłego wojskowego i ochroniarza, Pawła Remera, a raczej Nauczyciela bądź Ducha, jakimi to imionami zwykł posługiwać się w powojennej rzeczywistości. Po przygodach jakie przeżył wraz ze swoim adoptowanym synem – Niemotą – kiedy próbowali dotrzeć do bezpiecznej enklawy kupieckiej, przed Nauczycielem postawiono kolejne zadanie. Tym razem miał on zażegnać konflikt w Nowym Watykanie – karykaturalnej enklawie kościelnej, którą rządził napapież Tomasz. Jednak jest to zaledwie część historii, ponieważ po czasie okazuje się, że wszystkie działania Czystych mają zupełnie inny cel niż by się wydawało.
Bardzo ważnym i dobrze nakreślonym czynnikiem powieści jest tutaj główny bohater. Wydawałoby się to oczywiste, mimo to Szmidt konsekwentnie przedstawił Ducha jako wciąż hardego i butnego, ale jednak starzejącego się twardziela. Widzimy przemianę jaka zaszła i nadal zachodzi w Nauczycielu i razem z nim zastanawiamy się, czy aby nie jest on już za stary na porywające przygody na linii frontu. Wiele razy drażniło mnie irracjonalne zachowanie głównej postaci, choć był to świadomy zabieg autora, gdyż później zostaje to całkiem zgrabnie wytłumaczone, spinając historię w jedną, spójną całość. Niestety lub stety, cała powieść skupiona jest tylko na Nauczycielu. Wokół niego co rusz pojawiają się i znikają różni kompani, ale przez większość czasu działa on jednak w pojedynkę, a reszta jest tylko tłem dla niego samego. To jego droga ku zrozumieniu i poznaniu tajemnic powojennego Wrocławia i własnego umysłu.
Cały tekst dostępny na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1369-recenzja-ksiazki-robert-j-szmidt-wieza
„Wieża” jest drugą z cyklu książek Roberta J. Szmidta, osadzonych w Uniwersum Metro 2033. Jednocześnie jest bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z „Otchłani” i na tych dwóch na pewno historia się nie zakończy!
Długo się zabierałem za tę książkę, choćby z powodów osobistych. Kiedy jednak wziąłem ją na warsztat, wystarczyły mi dwa dni na przeczytanie. Już dawno żadna pozycja...
I stało się – na polskim rynku pojawił się pierwszy tom „Drifters” autorstwa Kohty Hirano. Jakimi słowami można by scharakteryzować tę mangę? Może by tak: „morze krwi, zniszczenie, zagłada”? Albo: „pie**** się, do kur** nędzy”? Można też użyć wyrażenia: „podróże w czasie”. Tom pierwszy obfituje w pięknie ukazane ścinanie łbów i inne sposoby zarzynania, przekleństwa na każdym kroku i takie zaplątanie, że nie mogę się już doczekać tego, co będzie dalej.
Ale od początku – czyli tego, co zauważamy jako pierwsze. Co tu się dzieje z rysunkami? Bardzo dobre wrażenie robi pierwsze kilka stron, wydrukowanych w kolorze. Jest żywo i naturalnie. Styl autora wydaje się być prosty i surowy, czasami nie mogłam odróżnić jednego bohatera od drugiego (jeśli akurat mieli podobne fryzury i garderobę, ale na szczęście w tej mandze takich postaci nie może być wiele). Jednak nie dotyczy to całości, urzekające są rysunki przedstawiające chociażby ruiny czy wioskę elfów. Co prawda często zdarza się też, że tło jest po prostu czarną plamą, ale to kompletnie nie przeszkadza, ponieważ w „Drifters” istotna jest przede wszystkim dynamika. A to, że niekiedy jednemu z bohaterów brakuje wtedy oka (i całej reszty połowy twarzy), to już nie tak istotny szczegół. Jestem pod wrażeniem, jak czasami postaci wyglądają na naprawdę przerażające lub przerażone, innym razem mają wyraz twarzy tak komiczny, że nie da się nie spojrzeć na całość jak na komedię. Zresztą autor chyba się tego nie boi, skoro jego główny bohater jest zwyczajnym idiotą a jednemu z największych wodzów w historii nie udało się powstrzymać przed wybuchem nie tyle wojny, co własnego pęcherza. Następnie pokłócił się ze swoim śmiertelnym wrogiem, ponieważ ten poczęstował go słodkim: „Prawem zwycięzcy jest bronić słabszych!”. No cóż, ja chyba też poczułabym się urażona. W mandze roi się od żartów oraz absurdalnych sytuacji. Na pewno nie jest to lektura dla kogoś, kto wszystko bierze na poważnie.
Cała recenzja dostępna pod tym linkiem: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1323-recenzja-mangi-kohta-hirano-drifters
I stało się – na polskim rynku pojawił się pierwszy tom „Drifters” autorstwa Kohty Hirano. Jakimi słowami można by scharakteryzować tę mangę? Może by tak: „morze krwi, zniszczenie, zagłada”? Albo: „pie**** się, do kur** nędzy”? Można też użyć wyrażenia: „podróże w czasie”. Tom pierwszy obfituje w pięknie ukazane ścinanie łbów i inne sposoby zarzynania, przekleństwa na...
więcej mniej Pokaż mimo to
Manga „Another” jest dość ciekawą pozycją, ponieważ powstała na podstawie książki z gatunku horroru autorstwa Yukito Ayatsuji’ego. Ilustracje do niej stworzył Hiro Kiyohara. Kreska jest przyjemna dla oka, obrazki nie zawierają za dużo szczegółów, są przejrzyste i czytelne. Wydarzenia przedstawione w mandze trzymają czytelnika w napięciu. Sporadycznie pojawiają się humorystyczne wstawki, które wywołują uśmiech na twarzy. Myślę, że manga, która powstała dzięki współpracy obu autorów, jest interesującą propozycją dla wszystkich miłośników historii grozy oraz fanów zagadek. Już pierwsze strony zachęcają do lektury.
Na początku pierwszego tomu poznajemy historię opowiadającą o uczniu o imieniu Misaki. Był on istnym wzorem do naśladowania, miał bardzo dobre wyniki w nauce i sporcie, jednak krótko po zmianie klasy na trzecią ce zginął w wypadku. Zarówno uczniowie, jak i nauczyciele nie potrafili pogodzić się z jego śmiercią. Pewnego dnia jeden z uczniów powiedział: „Przecież Misaki nadal żyje i siedzi razem z nami w klasie”. Pozostali podchwycili jego słowa i zaczęli udawać, że ich kolega nadal z nimi jest, mówili do jego pustej ławki, udawali, że wychodzą razem z nim ze szkoły. Wszyscy zaczęli zachowywać się tak, jakby nic się nie stało i Misaki nadal był wśród nich. Kiedy na zakończenie szkoły zrobiono zdjęcie klasie trzeciej ce, okazało się, że byli na nim wszyscy uczniowie, łącznie z ich nieżyjącym kolegą.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1325-recenzja-mangi-yukito-ayatsuji-another-1
Manga „Another” jest dość ciekawą pozycją, ponieważ powstała na podstawie książki z gatunku horroru autorstwa Yukito Ayatsuji’ego. Ilustracje do niej stworzył Hiro Kiyohara. Kreska jest przyjemna dla oka, obrazki nie zawierają za dużo szczegółów, są przejrzyste i czytelne. Wydarzenia przedstawione w mandze trzymają czytelnika w napięciu. Sporadycznie pojawiają się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tytuł „Ajin” większość osób kojarzy pewnie z sezonu zimowego tego roku, kiedy to mieliśmy okazję śledzić losy bohaterów w trzynastoodcinkowym anime. W tej chwili możemy już kupić dwa pierwsze tomy, oczywiście w języku polskim. Jak się ma manga do anime? Nie mam zielonego pojęcia. W oczekiwaniu na wersję papierową, tę drugą zostawiłam sobie na później. Nie będzie to więc recenzja porównująca jedno do drugiego.
Co od początku interesowało mnie w tym tytule? Komentarze nawiązujące do podobieństw do „Tokyo Ghoul” i „Kiseijuu: Sei no Kakuritsu”. Jedno i drugie mi się podobało (przy czym drugiej serii TG już tak nie lubiłam), więc pomysł kolejnego tytułu poruszającego podobne zagadnienia brzmiał obiecująco. Czy się zawiodłam?
Nie mogę jeszcze odpowiedzieć na to pytanie. Póki co jestem zadowolona i zaintrygowana, czekam na dalsze tomy.
No dobrze, ale część z Was zapewne nie widziała anime, tak samo jak ja. O czym więc jest „Ajin” i co to w ogóle znaczy? Jest to inne określenie na ahumanoida, czyli nie-człowieka. Czym się oni charakteryzują? Ot, po prostu nie umierają. No tak, ale to nie może być takie proste…
Jak to się często zdarza, tak i w „Ajinie” możemy zauważyć prosty mechanizm niemówienia o wszystkim zwykłym szaraczkom. Badacze nie przekazują wszystkich informacji funkcjonariuszom policji, choć to oni dostają za zadanie złapanie głównego bohatera po tym, gdy okazuje się on Ajinem. Biedny Kei Nagai nie miał o niczym pojęcia do momentu, aż roztargniony wpakował się prosto pod koła pędzącej ciężarówki. Dodajmy, że na czerwonym świetle – radzę więc spoglądać na sygnalizację świetlną nawet, jeśli będziecie wtedy szukać pokemonów czy zajmować się czymś równie istotnym – nie każdy z nas odzyska życie, jego kończyny odrosną i wszystko z nim będzie w porządku. A nawet, jeśli by się Wam to zdarzyło, to nie sądzę, abyście chcieli stać się obiektem ściganym przez, w zasadzie, cały świat. Bo to właśnie spotkało naszego licealistę. A chłopak miał przed sobą obiecującą przyszłość.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/mangi/1337-gamon-sakurai-tsuina-miura-ajin
Tytuł „Ajin” większość osób kojarzy pewnie z sezonu zimowego tego roku, kiedy to mieliśmy okazję śledzić losy bohaterów w trzynastoodcinkowym anime. W tej chwili możemy już kupić dwa pierwsze tomy, oczywiście w języku polskim. Jak się ma manga do anime? Nie mam zielonego pojęcia. W oczekiwaniu na wersję papierową, tę drugą zostawiłam sobie na później. Nie będzie to więc...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Algorytmy wojny” Michała Cholewy to cykl, w którym wyraźnie można zobaczyć postęp warsztatowy autora. Od wciągającego, ale dość chaotycznego „Gambitu”, przez dobry „Punkt cięcia”, aż po nagrodzoną Zajdlem „Fortę” nie sposób nie zauważyć poprawy w kwestiach technicznych. To jednak nie wszystko: z czasem zawarta w książkach intryga pogłębia się a nastrój staje się poważniejszy. Na część kolejną fani musieli czekać prawie dwa lata. Czy „Inwit” utrzyma poziom i doprowadzi wydarzenia do wyczekiwanego z niecierpliwością finału?
Rok 2213, fabularnie minęły więc dwa lata od wydarzeń znanych z „Gambita”. Sytuacja zdążyła się jednak drastycznie zmienić: poszukiwania artefaktów poprzedniej epoki, czasu świetności technologicznej zakończonego brutalnie przez bunt sztucznej inteligencji, przyniosły szokującą wiadomość: SI wcale nie została zniszczona, jak oczekiwano, a co więcej, w wyścigu po zaginioną wiedzę staje na równi z ludzkimi mocarstwami wyposażona w androidy i będąc zawsze o krok przed człowiekiem. Z „Forty” wiemy już, że projekt Dedal, w wyniku którego stworzono hybrydy ludzi z SI został niemal w całości przejęty przez wroga, za wyjątkiem jednej osoby: wśród sił Dowództwa Operacji Specjalnych pozostaje Colette, z wyglądu przypominająca raczej dziewczynkę niż pół-robota. W wojnie Unii ze Stanami Zjednoczonymi o zasoby to właśnie jej postanawia zaufać Brisbane, prowadząc delikatną, pełną zawiłości dyplomatycznych misję na planecie Liberty.
Cała recenzja dostępna na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1347-recenzja-ksiazki-inwit-michala-cholewy
„Algorytmy wojny” Michała Cholewy to cykl, w którym wyraźnie można zobaczyć postęp warsztatowy autora. Od wciągającego, ale dość chaotycznego „Gambitu”, przez dobry „Punkt cięcia”, aż po nagrodzoną Zajdlem „Fortę” nie sposób nie zauważyć poprawy w kwestiach technicznych. To jednak nie wszystko: z czasem zawarta w książkach intryga pogłębia się a nastrój staje się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Czego boisz się najbardziej? Pająków, ciemności, a może otwartych przestrzeni? Statystyki mówią, że już około jedna czwarta społeczeństwa przeżywa w życiu jakieś poważne lęki, a liczba ta sukcesywnie wzrasta. Pewne jest, że taka przypadłość potrafi skutecznie uniemożliwić prowadzenie normalnego życia. Część osób podejmuje próby, by jakoś z tego stanu wyjść, zapisuje się na terapię, zażywa środki farmakologiczne, inni stopniowo usuwają się z towarzystwa, chcąc odizolować się od tego, co wywołuje w nich strach. Jednak w końcu zawsze przychodzi moment, w którym konieczne staje się podjęcie decyzji: poddać się i stracić coś ważnego, czy spróbować przełamać się, by to uratować.
Magdalena Kordowa cierpi na batofobię – paniczny lęk przed głębią. Jej przypadłość zaczęła się dość niedawno, a nasiliła znacznie po tym, jak zamieszkała z ojcem, również uważanym za człowieka chorego. Ten sam siebie skazał na izolację i coraz bardziej zamyka się w sobie – a także w swoim pokoju, gdzie czas spędza na bezowocnych próbach dokończenia pisania powieści. Pewnego dnia jednak jej podopieczny po prostu znika. Wyszedł, jak co rano, by zjeść w milczeniu śniadanie i już nie wrócił do swojego azylu, pozostawiając po sobie tylko ciszę… i fragment tekstu.
Cały tekst na stronie: https://www.konwenty-poludniowe.pl/recenzje/ksiazki/1434-recenzja-ksiazki-dawid-kain-fobia
Czego boisz się najbardziej? Pająków, ciemności, a może otwartych przestrzeni? Statystyki mówią, że już około jedna czwarta społeczeństwa przeżywa w życiu jakieś poważne lęki, a liczba ta sukcesywnie wzrasta. Pewne jest, że taka przypadłość potrafi skutecznie uniemożliwić prowadzenie normalnego życia. Część osób podejmuje próby, by jakoś z tego stanu wyjść, zapisuje się na...
więcej Pokaż mimo to